|  Artur Cehak
 
 
   | 
		Kierownik 
		Anastazy - Cz. III
 Czytaj cz. I
 Czytaj cz. II
 
 
 (Wszystkie sytuacje i zdarzenia są autentyczne! Zmieniono jedynie,
 spolszczono imiona osób występujących w opowiadaniu)
 
 
 "Nie ma odstępstwa od reguły!!!"
 
 
 
 Zupa była wspaniała! Pomidorowa z warzywami. Dietetyczna 
		oczywiście! Sam kierownik Anastazy gotował. Dbał o dietę i starał się 
		aby jak najmniej przytyć. Znał swoje słabości. Jedna z nich była 
		żarłoczność, toteż, mając na względzie swój wiek i możliwości 
		konsumpcyjne pilnował się, aby ilość kalorii wprowadzonych do organizmu 
		mniej więcej zgadzała się z ilością kalorii wyprowadzonych z tegoż. Nie 
		spodziewając się żadnych niespodzianek tego dnia, spokojnie wprowadzał 
		Anastazy witaminki do systemu trawiennego, gdy drzwi uchyliły się wolno 
		i do biura weszła jedna z klientek pobliskiej, zakładowej kawiarenki, 
		klientka o imieniu tak oryginalnym, że nawet
 Anastazy nie mógł go zapamiętać. Dama owa była z kraju bardzo dalekiego, 
		bardzo orientalnego i także bardzo oryginalnego.  Miękkim głosem rzekła:
 
 -" Wie Pan, wydaje mi się, że w kawiarni woda kapie z sufitu"
 
 Anastazemu, który właśnie przełykał rozgotowana marchewkę wiadomość ta 
		nie spodobała się.
 
 -" Kapie, powiadasz.. ano zobaczymy...."- mruknął i siorbiąc swoja zupkę 
		ruszył w kierunku miejsca, które Dama wskazała. Wszedł do kawiarenki i 
		to co zobaczył, nie pozwoliło mu już przełknąć na miazgę rozgotowanego 
		kalafiorka.
 
 Z pod okna, z pękniętej rury, strumieniami tryskała gorąca woda, 
		zalewając podłogę i wypełniając gorącą parą całą kawiarnię. Konsumenci 
		uciekali w lekkim popłochu, starając się ominąć gorące kałuże wody. 
		Jakiś idiota, otworzył okno bo było mu gorąco. Na dworze wiało - 34, a 
		rura doprowadzająca gorąca wodę  do grzejnika długości ok. 4 metrów była 
		pod oknem.
 "Była" -  to dobre określenie, bo właśnie już jej nie było.
 
 "Cholera.. co robić.. co robić.. zawór...zakręcić zawór!!!"
 
 -myślał Kierownik we własnym języku i zaczął gorączkowo rozglądać się za 
		kurkiem. Ale.. gdzie tam! Kto by wiedział gdzie to cholerstwo się 
		znajduje.. A woda tryska!!! Para bucha!
 "Trzeba wołać pomoc... natychmiast!!! Hydraulika"- stosunkowo szybko 
		wpadł na pomysł. Ale nie była to łatwa sprawa, bo jedyny, dostępny 
		hydraulik Hieronim, właśnie leżał od dwóch dni w szpitalu. Dostał wylewu 
		po ostatnim pijaństwie i nadzieje, że wróci szybko do pracy były płonne.
 
 Ależ od czego są środki komunikacji!!! Przypomniał sobie Kierownik, że 
		przecież każdy z Menadżerów i reszty kierowników pod-zakładów  ma przy 
		sobie krótkofalówki. A wiadomo, że urządzenie to służy do porozumiewania 
		się. Do kontaktów. Nierzadko miedzy ludzkich  Nawet na falach krótkich!
 
 Wpadł Anastazy do biura złapał za radio... a tam woda tryska, para 
		bucha...I wola:- "Anastazy.. tu Anastazy do Jurka Solniczki.. zgłoś się"
 Jak przez mgle, przypomniały mu się filmy z dzieciństwa, Ogniomistrz 
		Kaleń, Kapitan Sowa.. chyba na tropie był... Albo jak to Janek Kos z 
		Czterech Pancernych wołał Marusie przez krótkofalówkę.. A ta mu zaraz 
		odpowiadała, że kocha... A może był to Szarik- Wilczur... Dawno to było, 
		i mógł się Anastazemu pomieszać.
 
 A tam woda tryska!!! Para bucha! I jeszcze raz:-" Jurek.. Jurek
 Solniczka... Jureczku.. zgłoś się" . Cisza. Może Germancy już zajęli
 stanowisko Szefa Solniczki. Dawaj, próbować w drugie miejsce:-" Tu
 Anastazy.. Pani Danusiu zgłoś się pani!!! Ale gdzie tam... Cisza!  
		Germancy posuwali się chyba szybko....Rzucił Anastazy radio precz i 
		złapał za telefon. Pierwszego wybrał Jurka, mając nadzieje, ze może 
		radiostacja zajęta, ale linii telefonicznej wróg nie uszkodził. A tu 
		odzywa się automatyczna sekretarka i rzecze:
 
 " Haj, Ajm not ejbl tu tejk jour kol, bat liw e mesycz end aj lil koll 
		ju bek as sun as posibl. End hewe gut dej"
 
 A tam woda tryska. Para bucha... "Pocałuj mnie w dupę" pomyślał brzydko 
		w swoim ojczystym języku Anastazy i dalej dzwonić do Szefowej Danusi, w 
		tej samej sprawie. A tam woda tryska. Para bucha... Telefon Pani Danusi 
		życzył Anastazemu tego samego, co telefon Jurka Solniczki, toteż 
		Anastazy odwzajemnił życzenie całowania, ale tym razem w zupełnie już 
		inna cześć ciała.  ..a tam woda trysła!! Para bucha. A pomocy z nikąd! 
		Wpadł Anastazy do kotłowni, powyłączał urządzenia, piece... a na dworze 
		- 30 i woda... ta cholerna woda. Tryska!! A para... bucha dalej. 
		Anastazy wiedział, że szefowie nigdy nie odpowiadali.. Widocznie mieli 
		za małe pensje.. ale żeby w takiej sytuacji... Komuna komuna, rozumem, 
		że trzeba budować, ale ...co tu
 robić! Pierwszego  Sekretarza jeszcze nie ma.. do kogo się zwrócić... 
		Modlić się czy co??"-myślał gorączkowo, gdy nagle.... Nie nie!..Woda 
		tryskała dalej, i para tez ,ale nagle z  krótkofalówki  jakiś nieznajomy 
		glos poradził:
 
 -" Zadzwoń do Waldaka..podaje ci jego numer na komórkę"- Anastazy 
		szybko zanotował.."Cud jaki , czy co?"- pomyślał.
 
 Waldek był nowym, chyba z numerem ósmym, menadżerem firmy, prawdziwym , 
		młodym inżynierem z dyplomem, nie skażonym jeszcze ideami soc-komunizmu 
		panującego w firmie, ale też nie mającym jeszcze krótkofalówki, tylko 
		telefon przenośny zwany - komórka.
 
 Woda tryskała dalej, gdy do biura Anastazego wpadła Dyrektorka Ludwika, 
		powiadomiona przez sekretariat, że mimo silnego mrozu mamy na zakładzie 
		powódź. Anastazy rzucił jej numer telefonu do Waldka a sam zaczął 
		zbierać wodę , która już dochodziła do biura.
 
 Ludwika rozpoczęła wołanie o pomoc:-" Haj. Czy to Waldek?? Tak? Dzień 
		dobry.. Tu mówi Ludwika. Jestem Dyrektorem pod-zakladu. Hal ar ju".
 
 A tam..kurna..woda tryska, a para bucha!! "-Gut? To dobrze. Ja? Och..Ajm 
		fajn, akszli- not so bed". A tam woda tryyyyska, a para..buuuch - bucha! 
		" Słuchaj, mamy tu, problem na zakładzie.. jaki? O, to może kierownik 
		Anastazy ci wyjaśni". I oddala słuchawkę Anastazemu.
 
 Ten chwycił słuchawkę :-" Waldek?  Waldi , kochany, przysyłaj 
		natychmiast jakiegoś hydraulika, bo mi tu....WODA TRYSKA!!!"
 
 Minęło może dziesięć minut. Wpadło dwóch... Skąd? Pan Bóg Dobry wie...Po 
		drugich dziesięciu minutach... i rozwaleniu pół sufitu znaleźli.. 
		zakręcili....Ufff....
 
 Anastazy wycałował ich po rękach. Cieple były...czyste. Wiadomo.. woda 
		była raczej ciepła, o parze nie ma co mówić. Włączył Anastazy  wszystkie 
		piece, pompy i ogrzewanie firmy. Odetchnęła Dyrektorka Ludwika... 
		Odetchnął Kierownik Anastazy... wszyscy zaczęli oddychać równo i 
		miarowo.
 
 Waldek- menadżer spisał się, szelma. Wiadomo.. młody, naiwny... "Ale 
		nauczy się. Dostanie krótkofalówkę, stacjonarny telefon, może podwyżkę.. 
		nagra sobie odpowiedni mesydz na maszynie.. będzie życzył wszystkim 
		dobrego dnia, jak reszta szefów... i wszystko wróci do normy"- myślał 
		ponuro Anastazy.
 
 W głębi.. ale tak naprawdę głęboko w głębi to cieszył się Anastazy z tej 
		całej sytuacji. Na zupę już nie miał wcale  ochoty.. to jeden plus... 
		kalorii
 strącił tyle.. że nie mógł się doliczyć...A i doświadczenia nabył! Już 
		wie,
 gdzie rura, gdzie jest zawór.... Na kogo może liczyć, zanim nastąpią
 nieuchronne zmiany w myśleniu młodego. A.. może nie... Kto wie?
 Jedynie co go martwiło to  obawa, że kiedyś jego własne zawory mogą 
		puścić, a wtedy co?
 
 
 
 
 
 Artur Cehak
 |