Polonia Winnipegu
 Numer 75

         21 maja 2009      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu

INDEX

FAKTY ZE ŚWIATA

Środa, 2009-05-20

Ostatni kraj w Europie chce zakazać kary ostatecznej

Białoruscy parlamentarzyści chcą wprowadzić moratorium na orzekanie i wykonywanie kary śmierci. Białoruś jest jedynym krajem w Europie i ostatnim spośród republik byłego Związku Radzieckiego, który wciąż stosuje najsurowszy wymiar kary. Zniesienia kary śmierci domagają się od Białorusi międzynarodowe organizacje i Unia Europejska.
Amnesty International wprowadziła specjalny program na rzecz zniesienia tej kary i wezwała białoruskie władze do ogłoszenia moratorium na jej orzekanie i wykonywanie. Białoruscy parlamentarzyści uważają, że zaistniały odpowiednie warunki prawne, aby rozpatrzyć możliwość ogłoszenia moratorium na karę śmierci. Ich zdaniem pomoże to w nawiązaniu dialogu z innymi krajami Europy.
Kara śmierci została wprowadzona na Białorusi w drodze ogólnonarodowego referendum. Do tej pory władze twierdziły, że tylko na takich samych zasadach można wykreślić ją z katalogu kar kodeksu karnego.
Kara śmierci wykonywana jest na Białorusi strzałem w głowę, a termin jej wykonania trzymany jest w tajemnicy nawet przed najbliższymi skazanego.
IAR

Ukraińcy: uwolnić "Iwana Groźnego"!

Przed niemieckim konsulatem we Lwowie pikietowało około 30 osób, domagających się uwolnienia Johna Demjaniuka. Mężczyzna, zwany przez byłych więźniów "Iwanem Groźnym" jest oskarżony o udział w zagładzie 29 tys. Żydów. W zeszłym tygodniu Demjaniuka deportowano z USA do Niemiec, gdzie czeka go proces.
Zdaniem organizatorów akcji, sprawa urodzonego na Ukrainie Demjaniuka jest próbą przerzucenia odpowiedzialności za nazistowskie zbrodnie na Ukraińców.
- Nie możemy być obojętni na los naszego rodaka, którego Niemcy, na podstawie sfabrykowanych w Rosji dowodów, starają się dziś obarczyć odpowiedzialnością za zbrodnie, które sami popełnili - powiedział organizator pikiety, deputowany Lwowskiej Rady Obwodowej z ramienia Bloku Julii Tymoszenko, Rostysław Nowożenec.
Rosja i Niemcy "potykają się" o Ukrainę
Według deputowanego, zgromadzone w Niemczech materiały przeciwko Demjaniukowi zostały sfabrykowane przez rosyjskie służby specjalne, by oczernić Ukrainę i Ukraińców w oczach społeczności międzynarodowej.
Jak powiedział Nowożenec, sprawa Demjaniuka świadczy o współpracy Rosjan z Niemcami, którzy podejmując próby zbliżenia, "ciągle potykają się o Ukrainę".
Swe przekonanie o braku winy Demjaniuka Nowożenec opiera na wyroku Sądu Najwyższego Izraela. Uchylił on wcześniej wydany wobec Demjaniuka wyrok śmierci. Uznano wówczas, że nie ma wystarczających dowodów na to, że był on osławionym "Iwanem Groźnym" - strażnikiem nazwanym tak przez więźniów obozu z powodu szczególnego okrucieństwa.
- Nawet Izrael, która ma największe prawo do ścigania sprawców zagłady Żydów uznał go za niewinnego. Teraz (oskarżając Demjaniuka o zbrodnie) pałeczkę przejęli Niemcy, którzy do końca swych dni powinny kajać się za grzechy popełnione w czasach II wojny światowej - powiedział lwowski deputowany.
89-latek stanie przed sądem
89-letni Demjaniuk został niedawno wydalony z USA i przebywa w jednym z niemieckich więzień. Monachijska prokuratura uważa, że był strażnikiem w hitlerowskich obozach koncentracyjnych. Demjaniuk jest oskarżony o udział w zamordowaniu w 1943 roku 29 tysięcy Żydów w Sobiborze.
Demjaniuk był w czasie II wojny światowej strażnikiem w hitlerowskich obozach koncentracyjnych w Sobiborze, na Majdanku, w Treblince i Flossenbuergu.
Po wojnie trafił do obozu dla uchodźców w Monachium. W 1952 roku wyemigrował do USA.
W 1986 roku został wydany Izraelowi. Po wyroku Sądu Najwyższego wrócił do Stanów Zjednoczonych. W tym miesiącu, w związku z oskarżeniami monachijskiej prokuratury został przekazany Niemcom.
Jarosław Junko PAP

Iran wystrzelił rakietę średniego zasięgu

Iran dokonał pomyślnej próby rakiety balistycznej o zasięgu około 2 tys. kilometrów - poinformowała państwowa agencja prasowa IRNA. Informację potwierdził również minister obrony USA Robert Gates.
Rzecznik Białego Domu poinformował, że rozwój technologii rakietowych Iranu od dawna jest przedmiotem troski prezydenta USA Baracka Obamy.
Przedstawiciele amerykańskich władz potwierdzali fakt przeprowadzenia próby już kilka godzin wcześniej, ale zastrzegali wówczas anonimowość.
Minister obrony USA Robert Gates poinformował, że Teheran testował pocisk o zasięgu 2 tys. do 2,5 tys. kilometrów, ale z powodu kłopotów technicznych prawdopodobnie był to ten pierwszy dystans. Dodał, że nie wie, czy rakieta dotarła do celu.
Wcześniej anonimowy przedstawiciel Pentagonu mówił, że wystrzelony pocisk "wydaje się taki sam" jak rakieta balistyczna Aszura, o której skonstruowaniu Teheran informował już pod koniec 2007 roku.
W odpowiedzi na doniesienia medialne o irańskiej próbie sekretarz stanu USA Hillary Clinton oświadczyła, że Iran może "rozpętać wyścig zbrojeń". Dodała, że USA stoją w obliczu wielu ogromnych wyzwań, takich jak dostanie się broni nuklearnej w ręce terrorystów.
- Pocisk Sadżil 2 o zaawansowanej technologii został dzisiaj wystrzelony i trafił dokładnie w cel - mówił rano prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad podczas wizyty w położonej na wschód od Teheranu prowincji Semnan, gdzie według agencji IRNA nastąpił start rakiety.
Pierwszy test dwustopniowego pocisku balistycznego Sadżil odbył się w listopadzie ubiegłego roku. Minister obrony Mustafa Nadżar oświadczył wówczas, że jest to broń wyłącznie defensywna.
Zarówno Sadżil, jak i dysponująca podobnym zasięgiem inna irańska rakieta balistyczna Szahab-3 nadają się teoretycznie do zaatakowania Izraela i amerykańskich baz w regionie bliskowschodnim.
Środowa próba zapewne podsyci zaniepokojenie Zachodu irańskimi ambicjami militarnymi. Stany Zjednoczone i ich sojusznicy podejrzewają republikę islamską o dążenie do uzyskania broni nuklearnej. Teheran twierdzi natomiast, że chce produkować wyłącznie uran nisko wzbogacony jako paliwo dla swych elektrowni jądrowych.
PAP

Ma bliźniaki z mężem i kochankiem

To, że bliźniacy mają dużo cech wspólnych i są do siebie podobni to nikogo nie dziwi. Ale to, że nie mają wspólnego ojca jest zaskoczeniem nawet dla ich matki. - Spośród wszystkich ludzi w Ameryce i wszystkich ludzi na świecie, to musiało się wydarzyć właśnie nam. Jestem w szoku - opowiada Mia Washington z Dallas. Jej synowie Justin i Jordan mimo, że są bliźniakami, mają dwóch różnych tatusiów.
20-letnia Mia utrzymywała kontakty seksualne z dwoma mężczyznami w tym samym czasie. Teraz obaj są tatusiami jej synków. - Większość ludzi nie wierzy, że tak może się zdarzyć a może - powiedział Genny Thibodeaux z laboratorium Clear Diagnostics. Na podstawie badań określono prawdopodobieństwo, że chłopcy mają różnych ojców - wynosi 99,999%. Jest tylko kilka takich przypadków na całym świecie.
Dr Chris Dreiling powiedział, że całe wydarzenie jest medycznym cudem. Może się tak przytrafić, kiedy kobieta uwalnia wiele jaj podczas owulacji. Jeśli ma więcej niż jednego partnera seksualnego w tym samym czasie, plemniki mogą zapładniać komórki dwóch odrębnych jaj.
Stałym partnerem kobiety był wówczas James Harrison. Zapowiedział on, że będzie wychowywał obu chłopców, mimo, że Mia go zdradziła. - Odbudowanie zaufania będzie oczywiście wymagało czasu - powiedział.
Mia nie zamierza informować drugiego ojca o dziecku a chłopcom powie całą prawdę jak będą starsi.
W zeszłym roku podobne zaskoczenie przeżyła para z Berlina. Urodziły im się również bliźniaki i to zupełnie wyjątkowe. Jeden synek jest czarny, drugi - biały.
Matka nowonarodzonych chłopców pochodzi z Afryki Zachodniej, ojciec jest rodowitym Niemcem. Bracia, podobnie jak rodzice, całkowicie różnią się kolorem skóry: Malutki Leo to wykapana mama, Ryan jest podobny do taty.
Katarzyna Bogdańska, Wirtualna Polska wp.pl

Wtorek, 2009-05-19

Placido Domingo jako Cyrano de Bergerac

Słynny hiszpański tenor Placido Domingo wcielił się w tytułową rolę opery Franco Alfano "Cyrano de Bergerac", której premiera odbyła się w paryskim Teatrze Chatelet.
Uważany za operowego śpiewaka wszechczasów, 68 letni Domingo kreuje tym razem postać legendarnego francuskiego zawadiaki, słynącego z talentów poetyckich i bardzo długiego nosa. Oparta na popularnej sztuce Edmonda Rostanda, opera heroiczna "Cyrano de Bergerac" jest dziełem mało znanego kompozytora włoskiego Franco Alfano (1875-1954). Przed paryską premierą hiszpański tenor śpiewał już partie Cyrana w Metropolitan Opera w Nowym Jorku i Covent Garden w Londynie.
- Cyrano to wymarzona rola. Jest w niej wszystko: ironia, radość, dramat i miłość niemożliwa - mówił Placido Domingo na konferencji prasowej przed spektaklem w Paryżu. Dodał też, że z przyjemnością powrócił na scenę muzycznego Teatru Chatelet, gdzie w ubiegłym roku był dyrygentem opery "Mucha" Howarda Shore.
W czasie trwającej już blisko pół wieku kariery scenicznej Domingo pobił światowy rekord, występując w około 130 rolach operowych. Znany z niespożytej energii śpiewak nie myśli jednak wcale o przerwaniu kariery operowej. - If I rest, I rust - (Jeśli odpocznę, to zardzewieję) - zwykł powtarzać słynny tenor.
PAP

"Bałtyk umiera, pora działać"

Premier Finlandii Matti Vanhanen wezwał państwa nadbałtyckie do ratowania Bałtyku, wymierającego wskutek zanieczyszczeń.
- Stan morza jest alarmujący. Musimy połączyć siły we wspólnej operacji ratowania Bałtyku - ogłosił szef fińskiego rządu na spotkaniu Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Helsinkach. Podkreślił, że trzeba wspólnych działań, by zmniejszyć do minimum zanieczyszczenie morza wywołane przez przemysł, rolnictwo i gospodarstwa domowe.
Szef rządu w Helsinkach zapowiedział, że jego kraj będzie gościł szczyt bałtycki w 2010 roku. Celem spotkania będzie podjęcie starań o oczyszczenie morza oraz pobudzenia gospodarki regionu.
Agencja Reutera wskazuje, że mimo czarnego obrazu zarysowanego przez fińskiego premiera, niektóre badania mówią o pewnej poprawie stanu morza. Istnieje plan naprawy sytuacji, tzw. "Bałtycki plan działań", który zakłada przywrócenie jego stanu do normy do 2021 roku.
PAP

Co dzień więcej zachorowań na grypę A/H1N1

Dane Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) mówią o 9830 zachorowaniach na grypę A/H1N1 w 40 krajach oraz o 79 ofiarach śmiertelnych tej choroby.
Liczba potwierdzonych zarażeń wirusem A/H1N1 wzrosła więc od poniedziałku o 1001 (w tym w Meksyku o 545, w USA o 409 i w Japonii o 34), a liczba potwierdzonych ofiar śmiertelnych o pięć (cztery w Meksyku i jeden w USA).
Liczby podawane przez WHO są z reguły mniejsze, niż wynikałoby to z zestawienia informacji o zachorowaniach w poszczególnych krajach, ponieważ Światowa Organizacja Zdrowia sporządza raporty dopiero po otrzymaniu formalnych notyfikacji od rządów.
PAP

Zdobywca Złotej Palmy nakręci film "Mamy papieża"

Zdobywca Złotej Palmy, włoski reżyser i aktor Nanni Moretti, przystąpi latem do zdjęć do swego najnowszego filmu "Abbiamo il Papa" ("Mamy papieża") - podała z Cannes włoska agencja prasowa ANSA.
Tytuł filmu nawiązuje do łacińskiego "Habemus papam", ogłaszającego wybór papieża.
W reżyserowanym przez siebie filmie Moretti zagra psychiatrę, który zostaje wezwany do Watykanu przez kardynałów w chwili, gdy okazuje się, że nowy papież nie chce przyjąć wyboru. Zadaniem lekarza jest przekonać go do objęcia urzędu.
Według informacji, na jakie powołuje się agencja ANSA, film w koprodukcji ze stroną francuską będzie kręcony w Rzymie i Florencji. Ma być gotowy na następny festiwal w Cannes w maju 2010 roku.
Będzie to jedenasty film Morettiego, który otrzymał Złotą Palmę w 2001 roku za "Pokój syna".
PAP

Poniedziałek, 2009-05-18

Lech Kaczyński w cztery oczy z Benedyktem XVI

25 minut trwała poniedziałkowa audiencja prezydenta Lecha Kaczyńskiego u Benedykta XVI. Polski prezydent i papież rozmawiali także ponad kwadrans w cztery oczy.
Lech Kaczyński zaprosił papieża do złożenia w Polsce kolejnej wizyty "w każdym korzystnym dla siebie terminie".
Rozmowa z Benedyktem XVI dotyczyła również procesu beatyfikacji polskiego papieża a także ks. Jerzego Popiełuszki.
Biuro prasowe Stolicy Apostolskiej poinformowało zaś w komunikacie, że Lech Kaczyński podziękował Benedyktowi XVI za troskę, jaką "zawsze darzy Polskę".
- Panie prezydencie, witam, dziękuję panu za wizytę - powiedział papież witając się z polskim prezydentem.
Rozpoczynając rozmowy w cztery oczy Benedykt XVI przypomniał również, że dziś przypada 89. rocznica urodzin Jana Pawła II.
Podczas audiencji doszło do wymiany upominków. Prezydent podarował Benedyktowi XVI faksymile Psałterza floriańskiego z XIV wieku. Papież podarował Lechowi Kaczyńskiemu złoty medal swego pontyfikatu.
Prezydentowi towarzyszyła żona Maria.
Podczas wizyty w Watykanie prezydent spotkał się także z sekretarzem stanu kardynałem Tarcisio Bertone i sekretarzem do spraw stosunków z państwami, czyli szefem dyplomacji watykańskiej, arcybiskupem Dominique Mambertim.
W oświadczeniu Watykanu napisano: - W toku serdecznych rozmów Prezydent wyraził wdzięczność Ojcu Świętemu za troskę, jaką zawsze darzy Polskę.
- Omówiono niektóre kwestie dwustronne i regionalne, podkreślając również zbieżność stanowisk Stolicy Apostolskiej i Polski w licznych zagadnieniach międzynarodowych - podało biuro prasowe Watykanu.
Tematami rozmowy były też m.in. kontakty z państwami leżącymi na wschód od Polski.
Do pierwszej audiencji pary prezydenckiej u Benedykta XVI doszło w styczniu 2006 roku, kiedy to prezydent Kaczyński udał się ze swoją pierwszą wizytą zagraniczną właśnie do Watykanu i Włoch.
W maju 2006 roku prezydent spotkał się z papieżem podczas pielgrzymki Benedykta XVI do Polski. Papież złożył wówczas wizytę w Pałacu Prezydenckim.
W kwietniu 2007 roku Lech Kaczyński brał udział w ceremonii zakończenia etapu diecezjalnego procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Również przy tej okazji doszło do spotkania z Benedyktem XVI.
Z kolei w czerwcu 2007 roku, po uroczystości kanonizacji Szymona z Lipnicy, Benedykt XVI przyjął prezydenta Lecha Kaczyńskiego wraz z małżonką.
PAP

Krzywdzący dla Polski spot będzie poprawiony

Na skutek interwencji Polski Komisja Europejska przedstawi nową wersję budzącego kontrowersje w Polsce spotu o 20. rocznicy upadku żelaznej kurtyny - zapowiedział minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
- Jak rozumiem, już jutro będziemy mieli nową wersję klipu - powiedział minister, który wziął udział w posiedzeniu szefów dyplomacji "27". Dodał, że w filmie o przemianach demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej "spodziewa się" uwzględnienia roli Solidarności i Jana Pawła II w upadku komunizmu.
- Mnie by się w głowie nie mieściło, żeby nie wspomnieć o Solidarności, więc spodziewam się, że KE wstawi w ten materiał to, co jest oczywiste, to znaczy wkład Solidarności w obalenie komunizmu - oświadczył, dodając, że rola polskiego papieża jest "równie oczywista".
- Interweniujemy dlatego, że to wzburzyło opinię publiczną w naszym kraju, i słusznie. Musimy pilnować naszej narracji historii Europy i za nas nikt tego nie zrobi - tłumaczył stanowczą reakcję rządu na spot. Brak w spocie wzmianki o Solidarności wytknęła sobotnia "Gazeta Wyborcza".
Szef polskiej dyplomacji porównał te działania do protestów MSZ w przypadku pojawienia się wyrażeń "polskie obozy koncentracyjne". - Pominięcia naszej roli w oswobodzeniu od komunizmu też będziemy tępić - powiedział.
Ambasador RP przy UE Jan Tombiński w oficjalnym liście do KE zażądał poprawek spotu. Zwrócił m.in. uwagę na lapsus, jakim było wykorzystanie migawek z demonstracji zwolenników powstałej w 1993 roku "Gazety Polskiej", co ma ilustrować lata stanu wojennego w Polsce. Wśród "oczywistych błędów" wymienił m.in. wykorzystanie wizerunku generała Wojciecha Jaruzelskiego wprowadzającego stan wojenny bez wzmianki o "kimkolwiek z długiej listy znanych na całym świecie legend największego wolnościowego, antykomunistycznego ruchu w Polsce, w tym papieża Jana Pawła II i jego uniwersalnego przesłania wolności i pojednania".
Po interwencjach ze strony polskiego rządu sama Komisja zapowiedziała, że poprawi kontrowersyjny spot.
- Otrzymaliśmy polską skargę i ją analizujemy. Jeśli część spotu to rzeczywiście zdjęcia z lat 90., zostanie to zmienione - powiedział Joseph Hennon, który jest rzecznikiem odpowiedzialnej za strategię komunikacji społecznej komisarz Margot Wallstroem. Pytany, czy w spocie zostanie uwzględniona Solidarność, Hennon dodał, że "najprawdopodobniej tak". Zastrzegł jednak, że ostatecznie musi to zostać uzgodnione z twórcami spotu, bo tak przewiduje umowa.
Broniąc się przez zarzutami polskich władz, KE zastrzega jednocześnie, że spot nie jest dokumentalnym filmem historycznym, ale "artystycznym wkładem, jednym z wielu innych, w obchody 20. rocznicy upadku żelaznej kurtyny". Hennon powiedział, że projekt spotu był wysłany do zaopiniowania przedstawicielstwom KE we wszystkich zainteresowanych krajach członkowskich.
- Nie zmieniamy opinii, że to bardzo doby klip - podkreślił rzecznik.
- Skoro zmieniają spot, to znaczy, że przyznają, że popełnili błąd. Mam nadzieję, że ta kolejna wersja będzie bliżej artyzmu faktu niż jakiejś chybionej poetyki - powiedział Sikorski.
Michał Kot i Inga Czerny IAR

Nagroda Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej dla "Katynia"

"Katyń" Andrzeja Wajdy otrzyma nagrodę dla najlepszego filmu europejskiego, przyznawaną przez Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej w Rzymie. Nagroda, przyznana w imieniu 500 korespondentów zagranicznych we Włoszech, zostanie wręczona 2 lipca podczas uroczystości w Wiecznym Mieście.
Przez wiele tygodni na łamach prasy i w kołach politycznych we Włoszech trwała dyskusja na temat kłopotów z dystrybucją dzieła Wajdy w tym kraju.
Film został wprowadzony tylko do nielicznych kin i z wielu z nich bardzo szybko został zdjęty. Politycy centroprawicowej koalicji rządowej urządzili specjalny pokaz "Katynia" w Rzymie. Dzięki interwencji ministra kultury Sandro Bondiego film zostanie zaprezentowany na festiwalu w Wenecji we wrześniu.
PAP

Niedziela, 2009-05-17

Obama uhonorowany - katolicy w USA protestują

Amerykański prezydent Barack Obama wygłosił na zakończenie roku akademickiego przemówienie na katolickim Uniwersytecie Notre Dame w South Bend w stanie Indiana i otrzymał tytuł doktora honoris causa tej uczelni. Uhonorowanie prezydenta, który popiera prawo kobiet do przerwania ciąży, wywołało protesty części katolików w USA i sprowadziło krytykę na władze Uniwersytetu Notre Dame. Krytycy z kręgów konserwatywnych domagają się dymisji rektora uczelni Johna I. Jenkinsa.
Jeszcze przed przybyciem Obamy na uczelnię odbyła się tam demonstracja z udziałem około 200 osób, m.in. Normy McCorvey, której walka w sądach o prawo do aborcji zakończyła się w 1972 r. zalegalizowaniem tego zabiegu decyzją Sądu Najwyższego, a która potem przeszła do obozu zażartych przeciwników aborcji.
Na uroczystości prezydent został powitany burzliwą owacją licznie zgromadzonych studentów i wykładowców. Jego przemówienie zakłócały jednak w niektórych momentach okrzyki i skandowanie protestujących. Obama przyjął to spokojnie.
W swoim wystąpieniu podkreślił wyzwania stojące przed młodym pokoleniem Amerykanów. Mówił o recesji, kryzysie, nędzy na świecie i epidemiach, "które nie znają granic". Położył nacisk na znaczenie tolerancji i sprawiedliwości społecznej
- Zbyt często szukamy dla siebie korzyści kosztem innych. (...) Musimy znaleźć sposób, jak żyć razem jak jedna ludzka rodzina. Żaden człowiek ani żadna religia nie mogą w pojedynkę stawić czoła tym wyzwaniom - powiedział
Mówiąc o aborcji Obama oświadczył, że nie uważa wszystkich przeciwników aborcji za "prawicowych ideologów". Dał do zrozumienia, że uważa aborcję tylko za zło konieczne w niektórych sytuacjach i zaznaczył, że zależy mu na zmniejszeniu liczby zabiegów. - To są rzeczy, które możemy zrobić - powiedział. Jego słowa na ten temat zebrani powitali aplauzem.
Prezydent oświadczył wcześniej na konferencji prasowej, że kwestia aborcji nie jest w tej chwili najważniejsza w obliczu innych palących problemów krajowych i na arenie międzynarodowej. Wobec demokratycznej większości w Kongresie, nie oczekuje się obecnie ograniczeń prawa do aborcji.
Przewodniczący Partii Republikańskiej Michael Steele powiedział w niedzielę na antenie telewizji NBC News, że Obama nie zasługuje na honorowy doktorat Uniwersytetu Notre Dame. Prezydent został uhonorowany jako były profesor prawa konstytucyjnego na Uniwersytecie Chicago, którym był w latach 90.
- Prezydent Obama nie przestaje rozmawiać z tymi, którzy się z nim nie zgadzają. Panie prezydencie, to jest zasada, którą i my podzielamy - powiedział rektor Jenkins przedstawiając Obamę.
Większość amerykańskich katolików - jak wykazały sondaże - w listopadowych wyborach głosowała na Obamę. Chociaż sprzeciw wobec aborcji jest jedną z podstawowych nauk Kościoła katolickiego, Watykan nie zabrał głosu w sprawie kontrowersji w związku z uhonorowaniem prezydenta przez Notre Dame.
W USA około 60 spośród 300 biskupów wypowiedziało się przeciw wystąpieniu amerykańskiego prezydenta na Uniwersytecie Notre Dame i przyznaniu mu tytułu doktora honoris causa.
Według sondażu Pew Research Center, 44% Amerykanów jest przeciwnych aborcji w większości lub we wszystkich przypadkach. 28% uważa, że powinna być ona legalna w większości wypadków, ale tylko 18% popiera ją w każdych okolicznościach.
Tomasz Zalewski PAP

Rozwiązana zagadka ucieczki polskiego zesłańca z Syberii

87-letni Witold Gliński, weteran Polskich Sił Zbrojnych (PSZ) na Zachodzie, po raz pierwszy w życiu opowiedział brytyjskiemu dziennikarzowi historię niezwykłej ucieczki z syberyjskiego łagru przez pustynię Gobi, Tybet i Himalaje do Indii.
Dziennikarz John Dyson usłyszał przypadkowo o wojennych losach Glińskiego i namówił go do wspomnień. Relację z rozmowy zamieścił w najnowszym, majowym wydaniu miesięcznika "Reader's Digest".
Gliński mieszkający przed wojną w miejscowości Głębokie na Wileńszczyźnie, po wybuchu drugiej wojny światowej został wywieziony wraz z rodzicami w głąb Rosji i rozdzielony z nimi; był więziony na moskiewskiej Łubiance i w wieku niespełna 17 lat skazany na 25 lat ciężkiej pracy przymusowej.
Do pracy zgłosił się jako drwal. Sobie tylko znanym kodem oznakowywał drzewa zaznaczając kierunek na południe. Łagier, w którym przebywał oddalony był ponad 2,5 tys. km od granicy ZSRR z Chinami.
W lutym 1941 r. dzięki pomocy żony komendanta łagru, która w zamian za to, że naprawił jej radio, dała mu buty i ciepłą odzież, wyruszył w pieszą podróż przez Mongolię, Chiny i Tybet do Indii. Uciekł podkopując się pod obozowym ogrodzeniem w czasie śnieżnej zamieci.
Wraz z nim korzystając z podkopu zbiegło 6 współwięźniów: tajemniczy Amerykanin, który w chwili aresztowania pracował w Moskwie jako inżynier, Ukrainiec Batko ścigany w swym kraju za zabójstwo, Zaro - właściciel kawiarni w Jugosławii i trzech Polaków - byłych żołnierzy.
Trasę długości blisko 6,5 tys. km przebyło czterech spośród nich, docierając do celu w styczniu 1942 r. W chwili, gdy ledwie żywych uciekinierów znalazł patrol Gurkhów, Gliński był skrajnie wyczerpany, bliski śmierci. Żaden z jego trzech polskich towarzyszy wyprawy nie przeżył marszu.
Maszerowali do 20 godzin dziennie - w mróz, zamieć śnieżną, w rozrzedzonym powietrzu wysokogórskim i spiekocie; żywili się korzonkami, grzybami, wężami. Na pustyni Gobi, gdzie występują znaczne różnice temperatur w dzień i nocy, pragnienie gasili dzięki wilgotnym kamieniom. Napotkanym ludziom oferowali pomoc w pracy na roli w zamian za żywność.
Z Indii Gliński przedostał się do Anglii, gdzie wstąpił do 1. Korpusu, brał udział w lądowaniu aliantów w Normandii, został ranny. W 1950 r. ożenił się z Angielką i pracował przy budowie autostrad. Obecnie mieszka w Kornwalii.
Historię ucieczki Glińskiego przywłaszczył sobie były oficer PSZ Sławomir Rawicz (1915-2004), publikując w 1955 r. na temat marszu głośną książkę "The Long Walk" (Długi Marsz).
Książka przetłumaczona na 25 języków została zdemaskowana po śmierci Rawicza jako plagiat dzięki badaniom archiwalnym m. in. w Instytucie gen. Sikorskiego w Londynie. Wówczas wyszło na jaw, iż Rawicz nie mógł być uczestnikiem "Długiego Marszu", ponieważ w tym czasie służył w Persji.
Gliński od dawna wiedział, iż Rawicz zawłaszczył sobie historię jego ucieczki. Sądzi, iż mógł w czasie wojny przeczytać ją w ambasadzie RP w Londynie. Nigdy nie zdemaskował plagiatu, ponieważ miał nowe życie i o wojnie chciał zapomnieć. Teraz chce jednak, by prawda wyszła na jaw.
PAP

Koniec trwającej 26 lat krwawej wojny

Według źródeł w armii lankijskiej, na linii frontu na północy Sri Lanki znaleziono ciało głównego lidera Tamilskich Tygrysów Vellupillaia Prabhakarana. Wcześniej agencja AFP podała, że ugrupowanie Tamilskich Tygrysów uznało swą porażkę na froncie, ogłaszając "gorzki koniec" wojny oraz wstrzymanie ognia. Wojna domowa na Sri Lance toczyła się od 26 lat.
Informacji o odnalezieniu ciała Vellupillaia Prabhakarana nie potwierdziły oficjalne koła wojskowe w Kolombo. Zaprzeczył jej natomiast rzecznik armii Udaya Nanayakkara. Według cytowanych nieoficjalnych źródeł, nadal weryfikowana jest tożsamość nieżyjącego.
Nanayakkara informował wcześniej, iż co najmniej 70 wysokiej rangi Tamilskich Tygrysów zginęło podczas prób ucieczki z okrążonego przez wojska rządowe terytorium.
Armia Sri Lanki, prowadząca ofensywę przeciwko Tamilskim Tygrysom na północy wyspy, informowała w sobotę o zajęciu - po raz pierwszy od 1983 roku - całej linii wybrzeża na północy i tym samym odcięciu rebelianckich szlaków dostaw i ucieczki. Kontrolowane przez Tygrysów terytorium stopniało do około kilometra kwadratowego dżungli.
Według agencji AFP, ugrupowanie Tamilskich Tygrysów uznało swą porażkę na froncie, ogłaszając "gorzki koniec" wojny oraz wstrzymanie ognia. Takie stanowisko przedstawił na tamilskiej stronie internetowej lider Tygrysów ds. stosunków międzynarodowych Selvarajah Pathmanathan. - Pozostał nam tylko jeden wybór: pozbawić władze pretekstu zabijania naszych ludzi. Zadecydowaliśmy więc o przerwaniu ognia - napisał.
Rząd w Kolombo szacował w sobotę, iż w otoczonej enklawie broni się 1200-1500 Tamilskich Tygrysów.
Velupillai Prabhakaran oraz jego współpracownicy wielokrotnie zapowiadali, iż nie pozwolą na schwytanie ich żywcem przez armię. Zapowiadali masowe zamachy samobójcze, których celem mieliby być żołnierze, prowadzący ofensywę przeciwko Tamilom.
Prabhakaran jako osiemnastolatek w 1972 r. utworzył organizację pod nazwą Nowe Tamilskie Tygrysy - przyjęła ona obecną nazwę Tygrysów Wyzwolenia Tamilskiego Ilamu (LTTE) w 1976 roku. Sam lider LTTE jest oskarżany o 51 aktów przemocy i ścigany za terroryzm m.in. przez Interpol.
PAP

Sobota, 2009-05-16

Irlandia czeka na przyjazd Wałęsy

Lech Wałęsa spodziewany jest w najbliższych dniach w Republice Irlandii, gdzie ma wystąpić na wiecu wyborczym partii Declana Ganley'a Libertas, startującej w wyborach do Parlamentu Europejskiego - informuje sobotni "Irish Times".
Według gazety, która nie podaje terminu wizyty Wałęsy w Irlandii, legenda "Solidarności" wystąpi ogółem na mityngach wyborczych w pięciu miastach. Oprócz Rzymu i Madrytu, gdzie Wałęsa już był, w grupie tych miast ma się znajdować któreś z miast irlandzkich i Warszawa.
Wałęsa pytany o jego ewentualny udział w wiecu w Irlandii powiedział, że na razie nic o tym nie wie ale nie wyklucza swego uczestnictwa. Dodał, że jeżeli weźmie udział w zgromadzeniu w Irlandii to będzie prosił o głosowanie za przyjęciem Traktatu Lizbońskiego.
Ganley'owi przypisuje się w Irlandii rolę w utrąceniu Traktatu Lizbońskiego w referendum 12 czerwca 2008 r. Jeden z irlandzkich komentatorów nazwał jego kampanię "sprytną, ale nieszczerą". Z Ganley'em spotkał się też prezydent Czech Vaclav Klaus w czasie oficjalnej wizyty w Irlandii, co zostało uznane za dyplomatyczny nietakt.
Jacqueline Hayden z dublińskiego Trinity College w Dublinie we wcześniejszym wywiadzie powiedziała PAP, iż Ganley traktuje wybory do PE jako ogólnoeuropejskie referendum ws. Traktatu Lizbońskiego; nie wiadomo, gdzie sytuuje się w sprawach gospodarki i imigracji; nie mówi jakiej UE chce, ograniczając się do stwierdzenia, że ma być inna.
Kandydat partii Libertas we wschodniej Irlandii Raymond O'Malley w wywiadzie radiowym w czwartek apelował do rządu w Dublinie, by zamknął granice dla imigrantów z nowych krajów UE, w tym dla Polaków, wskazując na rosnące bezrobocie wśród Irlandczyków.
W wyborach do PE Libertas wystawił ok. 300 kandydatów w 24 państwach.
PAP

Astronauci wymienili żyroskopy w teleskopie Hubble'a

Dwaj astronauci z promu kosmicznego Atlantis zdołali dokonać dalszych napraw w kosmicznym teleskopie Hubble'a, wymieniając w urządzeniu zużyte żyroskopy i baterie.
Mike Massimino i Mike Good przebywali w otwartej przestrzeni kosmicznej na wysokości około 600 kilometrów nad Ziemią przez 7 godzin i 56 minut - półtorej godziny dłużej niż przewidywano.
Czas wykonania zadania wydłużył się, gdyż jeden z żyroskopów nie chciał się prawidłowo zamocować, zmuszając astronautów do improwizacji.
- Mam wrażenie, że to już raz, czy dwa razy się (właściwie) ułożyło, ale nie chce wejść - tłumaczył Good, rozmawiając z centrum kontroli lotów kosmicznych w Houston. Było to dla niego pierwsze wyjście w próżnię.
- Wiem, że to trudne, ale próbujcie dalej. Wykonujecie świetną pracę - odpowiedział mu szef misji Dan Burbank.
Wymiana drugiego żyroskopu odbyła się o wiele sprawniej.
- Chwilami czułem się, jakbym się zmagał z niedźwiedziem - mówił Massimino, gdy wraz z Goodem wykonywał zadanie.
Wcześniej sprawne były jedynie trzy z sześciu żyroskopów. Teraz Hubble ma cztery nowe i dwa odnowione urządzenia. Do prawidłowego ustawienia teleskopu wystarczą dwa.
Baterie w teleskopie działały od 19 lat. Nowe powinny starczyć na kolejne pięć.
Wcześniej inny zespół kosmonautów zainstalował w teleskopie nową kamerę i komputer pokładowy.
Misja Atlantisa jest piątą i ostatnią misją, mającą na celu naprawę teleskopu Hubble'a, który został umieszczony na orbicie okołoziemskiej w 1990 roku.
NASA chce wymienić jak najwięcej jego elementów w nadziei, że uda się przedłużyć jego funkcjonowanie do 2014 roku, kiedy gotowy będzie następca słynnego teleskopu.
W sumie planowanych jest sześć wyjść w przestrzeń kosmiczną, tak aby teleskop pozostał w pełni sprawny w trakcie ostatnich lat swojej służby.
PAP

Piąta osoba zmarła w USA na grypę A/H1N1

Mężczyzna z teksańskiego miasta Corpus Christi stał się piątą śmiertelną ofiarą nowej odmiany grypy w USA - poinformowała amerykańska służba zdrowia.
Rzecznik departamentu zdrowia stanu Teksas Doug McBride powiedział, że 33-letni mężczyzna zmarł nieco wcześniej, lecz dopiero w czwartek udało stwierdzić się u niego obecność wirusa A/H1N1.
Władze USA podały, że na świńską grypę zmarła zmagająca się z chorobą płuc mieszkanka Arizony. Dwie osoby - 22- miesięczne dziecko i ciężarna kobieta - zmarły wcześniej w Teksasie, a jeszcze jedna osoba w stanie Waszyngton.
Według danych WHO grypa A/H1N1 zabiła do tej pory na świecie 65 osób, w tym 60 w Meksyku. Zachorowało prawie 6500 ludzi w 33 krajach.
Grypa sezonowa zabija rocznie do 500 tys. ludzi na całym świecie.
PAP

Piątek, 2009-05-15

Sukces polskiego pianisty w Paryżu

W niecałe dwa miesiące po triumfalnym recitalu w Paryżu, Rafał Blechacz ponownie porwał francuską widownię. W czwartek wieczorem pianista zagrał gościnnie z Francuską Orkiestrą Narodową w programie złożonym z dzieł francuskich kompozytorów.
W paryskim Teatrze Champs-Elysees, brawurowe wykonanie przez Blechacza "Drugiego koncertu na fortepian i orkiestrę" Saint- Saensa zakończyło się lawiną braw i dwukrotnym bisem, na który artysta wybrał swojego ulubionego Chopina. Publiczność, wśród której był reżyser "Pianisty" Roman Polański, długo nie pozwoliła wirtuozowi zejść ze sceny.
W programie, który "zapraszał do bajkowej podróży w świat muzyki francuskiej", zgromadzeni w teatrze Champs Elysees melomani wysłuchali również "Viviane" Ernesta Chaussona, a w drugiej części koncertu "Sen Salinasa" Richarda Dubugnona - pięć melodii na mezzo- sopran w wykonaniu znakomitej śpiewaczki operowej Nory Gubisch. Koncert, pod batutą francuskiego dyrygenta Fabiena Gabela, zamknęła "Uczta pająka" Alberta Roussela.
Jeden z największych talentów polskiej pianistyki, 23-letni Rafał Blechacz dał się poznać szerszej publiczności po wygraniu ostatniego Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego. Sukces otworzył mu drzwi do największych sal koncertowych na świecie. Pianistę zaproszono do występów w Tonhalle w Zurichu, w Tokyo Opera City, w Wigmore Hall w Londynie, w tokijskim Suntory Hall, w Royal Festival Hall w Londynie czy w Carnegie Hall w Nowym Jorku.
Porównywany do Krystiana Zimermana, Blechacz jest drugim Polakiem (po Zimermanie właśnie), któremu udało się podpisać wyłączny kontrakt z prestiżową wytwórnią płytową Deutsche Grammophon. Jego najnowsza płyta - "Sonaty" - jest złożona z kompozycji Beethovena, Haydna i Mozarta.
PAP

Decyzja w sprawie bankructwa GM za kilka tygodni

Dopiero za kilka tygodni będzie można określić, czy konieczne jest ogłoszenie bankructwa przez General Motors Corp. - powiedział rzecznik Białego Domu Robert Gibbs.
Największy amerykański koncern samochodowy przeżywa ogromne trudności z powodu spadku sprzedaży związanego z kryzysem, podobnie jak jego konkurent Chrysler LLC.
GM ogłosił w piątek zamknięcie 1600 spośród około 6000 swoich salonów dealerskich - o 500 więcej niż przewidywano jeszcze poprzedniego dnia, kiedy podobnego cięcia dokonał Chrysler.
PAP

"Wiedziałam o brutalnych przesłuchaniach CIA"

Demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi przyznała, że wiedziała o brutalnych metodach przesłuchań osób podejrzanych o terroryzm, ale utrzymuje, że odpowiedzialna za nie CIA wprowadziła ją w błąd twierdząc, że są one legalne.
Spór o metody przesłuchań uznawane powszechnie za tortury i stosowane za prezydentury George'a W. Busha wobec najgroźniejszych terrorystów stanowi od kilku tygodni główny temat dyskusji i sporów w Waszyngtonie. Liberalne i lewicowe środowiska wzywają do pełnego ujawnienia prawdy i pociągnięcia winnych do odpowiedzialności.
W czwartek na konferencji prasowej Pelosi powiedziała, że dowiedziała się po raz pierwszy na początku 2003 roku o tzw. "waterboarding", czyli symulacji topienia przez wlewanie więźniom do ust wody po przywiązaniu ich do deski głową do dołu. Była wtedy najwyższą rangą Demokratką w mieszanej komisji Senatu i Izby Reprezentantów ds. kontroli pracy wywiadu.
Pelosi oświadczyła, że funkcjonariusze CIA zapewnili wtedy Kongres, iż "waterboarding" i inne surowe techniki przesłuchań, jak np. wystawianie podejrzanych na działanie niskich temperatur i pozbawianie ich snu, są zgodne z prawem, a "waterboarding" nie jest zresztą stosowana.
Później okazało się, że metody tej użyto wielokrotnie m.in.: wobec Chalida Szejka Mohammeda, autora planu ataku terrorystycznego na USA 11 września 2001 roku. Według CIA, metoda poskutkowała, gdyż dopiero po zastosowaniu "waterboardingu" przyznał się on do swego czynu.
Później także wyszły na jaw kulisy starań prawników w Ministerstwie Sprawiedliwości i w Białym Domu, którzy orzekli, że metoda ta jest legalna. Co więcej, nie jest nawet torturą. Opracowali oni bardzo wąską definicję tortur, według której mieszczą się w niej tylko takie metody przesłuchań, które prowadzą do ciężkich uszkodzeń ciała i zdrowia przesłuchiwanego.
Przesłuchania te - jak również ujawniono niedawno - prowadzili nie sami agenci CIA, lecz pracownicy prywatnych firm ochroniarskich wynajętych przez agencję. CIA jednak sankcjonowała i nadzorowała przesłuchania.
- Administracja na każdym kroku wprowadzała Kongres w błąd - powiedziała Pelosi na konferencji prasowej. Przewodnicząca Izby, związana z lewym skrzydłem Demokratów, należy obecnie do najsurowszych krytyków metod traktowania więźniów przez agencje wywiadu za prezydentury Busha.
Republikanie zarzucają jej hipokryzję twierdząc, że wiedziała od początku jak postępuje CIA, ale wtedy przeciwko temu nie protestowała. Lewica demokratyczna ma do niej pretensję, że nie zapobiegła wcześniej temu, co organizacje obrony praw człowieka i konwencje genewskie uważają za tortury.
Pelosi tłumaczy się, że do 2006 roku Republikanie mieli większość w obu izbach Kongresu, więc nie można było zapobiec temu, co robi administracja Busha. - Należało skupić się na odzyskaniu kontroli na Kapitolu, do czego potrzebne było m.in. przekonanie Amerykanów, że Demokraci także troszczą się o bezpieczeństwo kraju - mówiła Pelosi.
Tomasz Zalewski PAP

Pierwszy Polak, który chce rządzić Litwą

Litwini szykują się do wyborów prezydenckich. Jednym z kandydatów do najwyższego stanowiska w kraju jest litewski Polak - Waldemar Tomaszewski. Mimo, że sondaże nie dają mu żadnych szans na zwycięstwo, jego start w wyborach ma duże, symboliczne znaczenie dla litewskiej Polonii - to pierwszy w historii niepodległej Litwy Polak kandydujący na to stanowisko.
Według sondaży największe szanse, spośród w sumie 14 kandydatów, ma Dalia Grybauskaite, unijna komisarz ds. budżetu. Popiera ją prawie 53% respondentów. Jej głównym konkurentem jest lider Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej, Algirdas Butkewiczius, którego popiera 8% respondentów. Waldemar Tomaszewski może liczyć, wg sondaży, na trzyprocentowe poparcie.
Waldemar Tomaszewski, przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, jest dla Litwinów postacią kontrowersyjną. Jako posiadacz Karty Polaka, znalazł się w ogniu krytyki konserwatywnych posłów litewskich, którzy uważają, iż fakt przyjęcia karty można uznać, za przyjęcie zobowiązań na rzecz obcego państwa. Poseł Gintaras Songaila podał nawet w wątpliwość lojalność wobec państwa litewskiego posłów AWPL, którzy posiadają Kartę - Waldemara Tomaszewskiego oraz Michała Mackiewicza. Posłowie polskiej mniejszości tłumaczą się, ze Karta Polaka to nie to samo co polskie obywatelstwo.
Jednak te tłumaczenia nie rozwiewają wątpliwości adwersarzy Tomaszewskiego. Przewodniczący Centralnej Komisji Wyborczej, Zenonas Vaigauskas powątpiewał nawet w wywiadzie dla polskiego radia "Znad Wilii" czy przez Kartę Polaka komisja w ogóle zarejestruje Tomaszewskiego. Ostatecznie "za" opowiedziało się 9 członków komisji, zaś "przeciw" głosowało 4.
Tomaszewski, który swoja kampanię wyborczą rozpoczął od mszy pod obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie, budzi też kontrowersje wśród litewskich Polaków. Część zarzuca mu nazbyt autorytarny styl rządzenia w AWPL.
- Nie uważam go za osobę "ponad podziałami", osobę, która po przez swoje uczestnictwo w kampanii wyborczej pomogłaby zakopać topór wojenny pomiędzy Polakami i Litwinami, doprowadzić jeśli nie do historycznego kompromisu, to przynajmniej do próby dyskusji. A właśnie takiej osoby - mediatora i rozjemcy - potrzebujemy na stanowisku prezydenta, albo przynajmniej wśród kandydatów do tego stanowiska by mieć na prawdę możliwość demokratycznego wyboru. W moim odczuciu Waldemar Tomaszewski do takiej roli się nie nadaje - komentuje Aleksander Radczenko, publicysta portalu Infopol.lt.
Jednak zdaniem radia "Znad Wilii" Tomaszewski może jednak zdobyć sporo głosów, ponieważ miejscowi Polacy będą chcieli zaznaczyć swoja obecność, właśnie glosując na Polaka, nawet jeśli nie do końca on im się podoba. Szef AWPL może stać się symbolem obecności litewskiej Polonii w zyciu politycznym kraju.
Mimo wszystkich kontrowersji i problemów Waldemarowi Tomaszewskiemu udało się zebrać prawie 37 tys. podpisów pod wnioskiem rejestracyjnym do Centralnej Komisji Wyborczej. To więcej niż faworytka sondaży - Dalia Grybauskaite, która zebrała ich 36 tysięcy.
Nic więc dziwnego, że Waldemar Tomaszewski jest dobrej myśli. - Wiem, że wielu Litwinów chce głosować na mnie, telefonują, pytają. Tymczasem pracuję dla wszystkich - Rosjan, Polaków, Litwinów. Pomagam każdemu, kto do mnie zwraca się - powiedział litewskiemu portalowi Alfa.lt.
Może mu być jednak ciężko, ponieważ ukłony w stronę mniejszości robi także pani Grybauskaite. - Jesteśmy małym, ale szanującym się państwem. Nastał czas uwierzyć we własne siły. Nie musimy się bać dużych sąsiadów, a przede wszystkim mniejszości narodowych - powiedziała w jednym z wywiadów.
Pierwsza tura wyborów na Litwie odbędzie się w niedziele 17 maja i jeśli żaden z kandydatów nie uzyska ponad 50% głosów Litwinów czeka druga tura wyborów, która odbyłaby się razem z wyborami do Parlamentu Europejskiego - 7 czerwca.
wp.pl

Czwartek, 2009-05-14

Gwiazda "Slumdoga" została bez dachu nad głową

Azharuddin Mohammed Ismail, jeden z chłopców grających główną rolę w obsypanym ośmioma Oskarami brytyjsko-indyjskim filmie "Slumdog. Milioner z ulicy" został bez dachu nad głową. Władze Bombaju rozebrały dom, w którym mieszkał wraz z rodziną - podaje BBC.
Władze miasta twierdzą, że dom rodziny chłopca, podobnie jak inne domy stojące w sąsiedztwie, stał na ziemi, która jest własnością rządu. Rodziny żyły tam nielegalnie.
Chłopiec, który nie chciał opuścić przeznaczonego do rozbiórki domu, miał dostać od policji kilka razów bambusową pałką.
Obecnie Azharuddin Mohammed Ismail razem z rodziną zamieszkali w prowizorycznym baraku zbudowanym z plastiku i bambusowych kijów na ubogich przedmieściach Bombaju. Matka chłopca jest zrozpaczona; nie wie, co dalej czeka jej rodzinę. - Nasz dom został zniszczony. Zostaliśmy bez dachu nad głową; rząd nie zapewnił nam mieszkania zastępczego, które wcześniej obiecywali nam urzędnicy - mówi BBC.
W miejscu zburzonych domów ma powstać park.
Film "Slumdog. Milioner z ulicy" Danny’ego Boyle’a opowiada opartą na książce historię Jamala, mieszkańca slumsów Bombaju, który w wieku 18 lat bierze udział w hinduskiej wersji „Milionerów”.
wp.pl

Izba Reprezentantów uchwaliła 96,7 mld dol. na wojny USA

Izba Reprezentantów Kongresu USA uchwaliła przeznaczenie 96,7 mld dol. na finansowanie operacji militarnych w Iraku i Afganistanie a także na wsparcie walczącego z talibami rządu w Pakistanie.
Ustawa, którą uchwalono stosunkiem głosów 368:60, różni się wysokością wydatków od wersji będącej przedmiotem prac w Senacie. Komisja budżetowa Senatu uchwaliła przeznaczenie na te ten cel 91,3 mld dol. Głosowanie na posiedzeniu plenarnym Senatu oczekiwane jest w przyszłym tygodniu.
Wbrew wnioskowi administracji prezydenta Obamy, Izba nie przeznaczyła 80 mln dol. na zamknięcie więzienia w bazie wojskowej USA Guantanamo na Kubie. Pod naciskiem Republikanów postanowiono najpierw zażądać od Obamy dokładnych wyjaśnień co do losu przetrzymywanych tam więźniów oraz oceny zagrożeń związanych z ich przetransportowaniem do innego więzienia.
Według Izby Reprezentantów, ewentualne przewiezienie więźniów na terytorium USA może nastąpić dopiero po dwóch miesiącach od przedstawienia przez prezydenta szczegółowego raportu. Senat zajmuje w tej sprawie stanowisko bliższe Białemu Domowi, ale też domaga się wyjaśnień.
Ustawa zapewnia środki na prowadzenie wojen w Iraku i Afganistanie do 30 września br.
Ustalenie ostatecznej wersji ustawy nastąpi na forum komisji konferencyjnej obu izb Kongresu, które kontrolowane są przez rządzących Demokratów.
PAP

Polityczna Eurowizja

Izrael reprezentuje duet Palestynki i Żydówki, Rosję – Ukrainka, a wygrają i tak Ormianie. W tym konkursie uchodzą gesty, które miałyby status bąków na politycznych salonach, i tworzą się sojusze, o których dyplomaci mogą pomarzyć. A wszystko w morzu estradowego kiczu
Upadłe i wiecznie wschodzące gwiazdy, drag queens i dancing queens,
choreografowie i spece od wizerunku... W Moskwie od 12 maja trwa widowisko, na które zjechały osobowości całej Europy. W tym konkursie ugrać coś chcą nie tylko muzycy. Weźmy gejów i lesbijki. Ogłosili, że przy okazji 54. finału Eurowizji zorganizują paradę równości. Mer Moskwy Jurij Łużkow zawsze uważał tego typu akcje za „akty satanistyczne”, a tym razem przyznał: – Przyjeżdżajcie i wyluzujcie się. Tylko byle nie na ulicach i placach.
Bo dla Rosjan organizacja finału Eurowizji to wydarzenie arcyprestiżowe. Tak jak zeszłoroczne zwycięstwo, które uznano za narodowy sukces. Kosztował on moskiewską kasę 10 milionów dolarów i był zaplanowany w każdym calu. Kraj reprezentowało trzech mężów: śpiewał Dima Bilan (pochodzenia kaukaskiego – polityczna poprawność), grał na skrzypcach Węgier Edwin Marton (urodzony w ZSRR – symbol obecności Rosji w regionie), a piruety śmigał na sztucznej ślizgawce wielokrotny mistrz świata w łyżwiarstwie figurowym Jewgienij Pluszczenko (hegemonia Rosji). Sukcesu gratulował sam Dmitrij Miedwiediew, a pierwsze miejsce po prostu się należało. I doprawdy niesmaczne wydały się pogłoski, jakoby triumf był wynikiem spisku. Brytyjski komentator Eurowiziji Terry Wogan sugerował wręcz, że konkurs był ustawiony: w Belgradzie miało dojść do tajnego spotkania emisariuszy państw byłego ZSRR, którzy dogadali się w sprawie głosowania. Na odległość pachnie to zawiścią (Brytyjczycy zajęli ostatnie miejsce), a na Wogana posypały się gromy. I niesłusznie. Jego teza ma podstawy mocniejsze niż niejedna teoria spiskowa.
Pakty jak wirusy
Weźmy przykład pierwszy z brzegu. 2004 rok. Ukraina otrzymuje maksymalną liczbę punktów od Estonii, Łotwy, Litwy, Polski i Rosji, resztę od Białorusi. Albo 1999. Na zwycięstwo Szwecji zrzucają się Norwegia, Estonia, Islandia i Dania. Wytłumaczenie nasuwa się samo – spisek.
Faworyzowanie jednych krajów kosztem innych przy podejmowaniu decyzji merytorycznych mówi wiele o prawdziwych sympatiach i antypatiach narodów. Jest jednak praktyką nielegalną i jako taka utajnianą – danych do badania zjawiska jest więc mało. Dlatego na analizę eurowizyjnych sojuszy rzucił się tłum naukowców – od socjologów, poprzez matematyków, politologów, aż po...
– Od lat 90. w głosowaniu widziałem ewidentne schematy – mówi nam doktor Derek Gatherer, jedyny wśród eurowizjologów biolog molekularny. – Nikt nie zrobił porządnych statystyk. Pomyślałem, że sam się do tego zabiorę.
I się zabrał. W chwilach wolnych od badania wirusów na Uniwersytecie w Glasgow stworzył program komputerowy do symulacji pączkowania sojuszy. Wnioski? Pakty powstają z dynamiką epidemii. Przed 1990 rokiem „spiskowały” cztery kraje. Do 2000 roku – 11, w 2005 – 25 państw (64 procent wszystkich), a dziś w blokach są aż 34 z 42 państw. Na mapie eurowizyjnych sojuszy jest Układ Warszawski, imperium wikingów, blok bałkański... – W tym roku bloki będą mniej zwarte. Widać też wpływ diaspory na głosowanie, co tłumaczy poparcie Turcji i Armenii na Zachodzie.
Według badań Polak nie zagłosuje raczej na Niemca, ale poprze Ukraińca. Gdy na estradzie opada sztuczny dym, wychodzą na jaw stereotypy i polityczne nastroje. Po inwazji na Irak prawie nikt nie głosował na Wielką Brytanię. Ale dlaczego kraje bałkańskie, w których żywe jest wspomnienie wojny, stoją za sobą murem? Czemu Szwecja zapomina o odwiecznej rywalizacji z Danią, a były ZSRR popiera dawnego ciemiężcę?
Fani Eurowizji odpowiadają, że liczy się wspólnota kulturowa. – Zrozumiały język, podobny styl muzyki. Ludziom z jednego regionu podobają się podobne rzeczy. Lokalna jest też często promocja. Artysta z Bałkanów zazwyczaj w czasie trasy koncertowej objeżdża kraje w regionie i jest tam znany – wyjaśnia nam Arkadiusz Gil z polskiej sekcji OGAE, stowarzyszenia miłośników Eurowizji.
Gatherer ma inną teorię. Pakty to transakcja wiązana. Dając maksa sąsiadowi, oczekuje się tego samego. – Ludzie zrozumieli, że mogą wpływać na wyniki, i robią to – wyjaśnia biolog. Na politykę jest za to miejsce gdzie indziej. Na scenie.
Pop-polityka
Nie chcemy Putina! – taki komunikat wysłali w świat członkowie zespołu Stephane & 3G, który został wybrany, aby w tym roku reprezentować Gruzję. I choć w tekście konkursowej piosenki nie pada wprost nazwisko premiera Rosji (tytuł „We Don’t Wanna Put In” to dosłownie „Nie chcemy wkładać”), nikt nie ma wątpliwości, o kogo chodzi. Rosjanie nie kryli oburzenia, a organizatorzy Eurowizji kazali twórcom zmienić tekst lub zaproponować inny utwór. Gruzini oskarżyli Europejską Unię Nadawców o stronniczość i wycofali się z konkursu. – Nasz przypadek pokazuje, że Eurowizja jest upolityczniona – powiedział producent grupy.
Gdy w przeddzień manewrów NATO w Gruzji relacje Tbilisi–Moskwa znowu napięły się niczym struny głosowe piosenkarzy, gruzińskie ministerstwo kultury zapowiedziało zorganizowanie własnego festiwalu Alter/Wizja. Odbywa się właśnie w Tbilisi, a Gruzję reprezentuje „We Don’t Wanna Put In”. To niejedyny przykład złośliwości wobec tegorocznych organizatorów. Dwa lata temu utwór ukraińskiego drag queen Werka Serduczka nosił tytuł „Lasha Tumbai”, co brzmiało zupełnie jak „Russia Goodbye”. Jakby tego było mało, Rosjanie sami przysporzyli sobie problemów. Jako swą reprezentantkę wybrali Ukrainkę Anastasię Prihodko, wcześniej zdyskwalifikowaną w ojczyźnie. A autorami jej piosenki są Gruzin i Estończyk.
Mimo deklaracji organizatorów polityka była na Eurowizji zawsze. W 1968 roku sam Cliff Richard przegrał z hiszpańskim wykonawcą, za którym stał generał Francisco Franco. Miał on wcześniej rozesłać po Europie emisariuszy, którzy przekupywali członków jury. W 1974 piosenka, która na Eurowizji reprezentowała Portugalię, stała się jednym z haseł do rozpoczęcia rewolucji goździków (obalono w niej reżim Antonia Salazara). W polityczne symbole obfitują występy Izraela: a to wyciągnięcie flagi Syrii (2000 rok), a to wykonanie utworu „Push The Button” („Wciśnij guzik” – aluzja do programu nuklearnego Iranu), a to tegoroczny wspólny występ Izraelki i Arabki (piosenka „There Must Be Another Way” – „Na pewno jest inna droga”).
Czy tym razem przeważą strategiczne pakty, czy polityczne gesty? Ocenić będzie trudniej, bo wprowadzono nowe zasady głosowania. Aby zmniejszyć rolę bloków, oprócz widzów zwycięzcę wskazują sędziowie. Doktor Gatherer wyliczył jednak, że wygra Armenia. A członkowie OGAE stawiają na Norwega pochodzenia białoruskiego Aleksandra Rybaka. Twierdzą, że jest najlepszy. Zobaczymy.
Joanna Woźniczko-Czeczott, Sylwia Piechowska Przekrój

INDEX


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228