Polonia Winnipegu
 Numer 76

         28 maja 2009      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu

INDEX

FAKTY ZE ŚWIATA

Środa, 2009-05-27

Pamiątki po Marcelu Marceau za 490 tys. euro

Dwudniowa aukcja ponad 900 pamiątek i osobistych przedmiotów należących do słynnego francuskiego mima Marcela Marceau przyniosła 490 tys. euro - podał dom aukcyjny Drouot Richelieu w Paryżu.
Rodzina zmarłego w 2007 roku Marceau zmuszona była sprzedać je z powodu długów.
Sprzedano m.in. - za ponad 5700 euro - strój najsłynniejszej postaci, w którą wcielał się Marceau - klauna Bipa. Wysłużony cylinder z czerwonym kwiatem osiągnął cenę 3200 euro.
Wiele pamiątek kupiło stowarzyszenie "Muzeum Bipa", które pragnie wystawić je w "miejscu kultury poświeconym sztuce mimu we Francji".
Pierwszego dnia aukcji pod młotek trafiły obrazy i książki, które sprzedano za ponad 240 tys. euro, w tym obraz Andre Quelliera zatytułowany "Bip, maski" za 20 583 euro.
Córka mima, Camille, jeszcze przed aukcją wyjaśniała, że jest to ostateczny środek, którego chwyciła się rodzina, by uregulować długi ojca. Według komunikatu domu aukcyjnego artysta wpadł w rosnące kłopoty finansowe, starając się zdobyć środki na swoje przedstawienia.
Z tego powodu rodzina musiała zrezygnować z przekształcenia w muzeum rodzinnego domu Marceau w Bercheres-sur-Vesgre, na zachód od Paryża.
Marcel Marceau, właściwie Marcel Mangel, urodził się w 1923 roku w żydowskiej rodzinie w Strasburgu. Podczas II wojny światowej jego ojca zabili hitlerowcy. Aktor przystąpił wtedy do ruchu oporu. Po wojnie ukończył szkołę dramatyczną w Paryżu.
Przez ponad 50 lat wyrażał na scenie emocje, nie wypowiadając ani jednego słowa. Naśladował różne postaci, m.in. opryskliwego kelnera, pogromcę lwów, czy szwaczkę. Jego gesty i bardzo bogata mimika nadawały im niepowtarzalny charakter.
PAP (na fot. Pamiątki po Marcelu Marceau fot. AFP / Stephane De Sakutin)

Niezwykłe wydarzenie w tajlandzkim zoo

W ogrodzie zoologicznym w Cziang Maj w Tajlandii urodziła się panda - pierwsza w tym kraju i jedna z niewielu poza Chinami.
Pracownicy zoo nie wiedzieli, że 7-letnia samica Lin Hui była w ciąży. W lutym została ona sztucznie zapłodniona, ale nie było po niej widać, czy zabieg się powiódł.
- Od wczoraj była niespokojna. Nie chciała zbliżyć się do opiekunów ani innych ludzi, ale nie wiedzieliśmy, na czym polegał problem - relacjonuje dyrektor zoo Thananpat Pongamorn.
W Chinach pandy rozmnażają się w niewoli dość często. Każdego roku dzięki sztucznemu zapłodnieniu rodzi się ich tam kilkanaście. Jednak poza Chinami Tajlandia jest trzecim krajem na świecie, w którym się to udało. Dotychczas osiągnięciem tym mogły się pochwalić jeszcze tylko Japonia i USA.
- To niesamowite szczęście zobaczyć małą pandę - uważa Thananpat. - Jesteśmy szczęśliwi, że udało nam się wyhodować pandę za pomocą sztucznego zapłodnienia. Każdy pracownik zoo jest dumny i myślę, że każdy mieszkaniec Tajlandii też - powiedział.
Tajlandzkie wysiłki to długa i czasami komiczna odyseja, która rozpoczęła się w 2003 roku, kiedy zoo w Cziang Maj pożyczyło dwie dorosłe pandy z Chin.
Parze wyprawiono niby-wesele i rozdzielono ją, żeby trochę rozpalić namiętność. Kiedy to nie poskutkowało, zaczęto wyświetlać im filmy erotyczne z udziałem pand. Wreszcie w ubiegłym roku spróbowano sztucznego zapłodnienia.
Pandy są zagrożone wyginięciem z powodu utraty ich naturalnego środowiska, kłusownictwa i niskiej rozrodczości. W naturalnych warunkach samice mają jedno młode raz na dwa, trzy lata.
Na wolności żyje obecnie około 1600 pand - w większości w południowo-zachodniej prowincji Chin Syczuanie. Ponadto w ogrodach zoologicznych w Chinach żyje ich 120, a poza Chinami około 20.
PAP (na fot. To pierwsza panda, która przyszła na świat w Tajlandii AFP)

Rząd USA ostrzega przed globalnym wzrostem emisji CO2

Podległy ministerstwu energetyki USA Zarząd Informacji Energetycznych (EIA) ostrzegł, że globalna emisja dwutlenku węgla może być w roku 2030 o ponad 39 proc. większa niż w roku 2006 - o ile nie zreformuje się obowiązujących obecnie zasad walki z ociepleniem klimatu.
Przedstawiciele blisko 200 państw mają się spotkać pod koniec bieżącego roku w Kopenhadze, by wypracować nowe porozumienie w sprawie limitów emisji gazów cieplarnianych na miejsce wygasającego w 2012 roku protokołu z Kioto.
Według EIA, będącego niezależną agendą statystyczną resortu energetyki, około roku 2030 światowa emisja dwutlenku węgla ma sięgnąć 40,4 mld ton rocznie - w porównaniu z 29 mld ton w roku 2006. Środkiem zaradczym byłoby tutaj szersze wykorzystywanie energii Słońca i wiatru oraz podziemne składowanie CO2.
Jak napisała EIA w swej corocznej Międzynarodowej Prognozie Energetycznej, globalny wzrost emisji ma w znacznej mierze nastąpić za sprawą państw rozwijających się, takich jak Chiny czy Indie, które spalają wielkie ilości węgla.
"Ze względu na spodziewany w większości państw rozwijających się szybki wzrost gospodarczy przy utrzymującym się silnym uzależnieniu od paliw kopalnych przewiduje się, że w zwiększeniu emisji dwutlenku węgla znaczny udział będą miały państwa rozwijające się" - głosi opublikowany w środę dokument.
PAP

Najsłynniejsze muzeum świata oskarżone o rasizm

Francuska grupa aktywistów walczących z przejawami rasizmu - SOS Rasizm, oskarżyła francuskie muzeum Luwr o dyskryminację, ponieważ oferuje ono bezpłatny wstęp młodym Europejczykom.
W kwietniu muzeum wprowadziło specjalną ofertę, dzięki której obywatele Unii Europejskiej poniżej 26. roku życia mogą zwiedzać je za darmo. Podobne oferty wprowadziły też inne francuskie muzea.
Grupa SOS Rasizm złożyła oficjalną skargę, którą przedstawiła mediom. Wiceprzewodniczący grupy Samuel Thomas uważa, że "faworyzowanie Europejczyków" przez muzeum jest "przełożeniem skrajnie prawicowej ideologii".
Francuska minister kultury Christine Albanel poprosiła podległych jej pracowników o rozważenie możliwości rozszerzenia oferty darmowego wstępu do muzeów również dla młodych ludzi spoza Europy mieszkających we Francji.
Obietnicę darmowego wejścia do muzeów dla wszystkich obywateli złożył już w czasie kampanii wyborczej dwa lata temu obecny prezydent Nicolas Sarkozy. Ze względu na znaczne koszty realizacji tego projektu ograniczono go ostatecznie do osób w wieku 18-25 lat oraz nauczycieli szkół podstawowych i średnich.
Wyróżnienie młodego pokolenia ministerstwo kultury tłumaczyło chęcią "zaszczepienia im nawyku" kontaktu ze sztuką, który pozostanie na całe życie.
PAP

Wtorek, 2009-05-26

Przeżyli jako małżeństwo 81 lat

Państwo Frank i Anita Milford z Plymouth w Wielkiej Brytanii, oboje w wieku 101 lat, świętowali 81. rocznicę ślubu - informuje portal internetowy BBC News. Pobrali się 26 maja 1928 roku.
Pan Frank, niegdyś pracownik portowy, już skończył 101 lat. Jego żona osiągnie ten wiek w czerwcu. Mają dwoje dzieci, pięcioro wnuków i siedmioro prawnuków.
Para twierdzi, że nie ma żadnego magicznego sekretu swojego długoletniego małżeństwa. Jednak ich syn, również Frank, podkreśla, że rodzice zawsze cieszyli się życiem i byli zadowoleni ze swojego losu.
W lutym przyszłego roku państwo Milfordowie pobiją rekord i staną się parą małżeńską o najdłuższym stażu w Wielkiej Brytanii.
PAP

USA namawia Rosję, by odpowiedzieć Korei Północnej

Amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton zachęcała w rozmowie telefonicznej szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa do natychmiastowej i wspólnej odpowiedzi na prowokacyjne posunięcia Korei Północnej - poinformował rzecznik Departamentu Stanu Ian Kelly.
Clinton telefonowała już w tej sprawie do swych odpowiedników w Chinach - Yanga Jiechi, Korei Południowej - Ju Miung Hwana i Japonii - Hirofumi Nakasone, a także Australii - Stephena Smitha.
- Clinton zaangażowała się w to, by doprowadzić do przekazania Korei Północnej mocnego przesłania i powiedzenia jej, że musi zapłacić za decyzję podążania taką drogą - powiedział rzecznik Departamentu Stanu.
Zwrócił uwagę, że zarówno Rosja, jak i Chiny, będące stałymi członkami Rady Bezpieczeństwa ONZ generalnie przeciwnymi sankcjom, po północnokoreańskiej próbie nuklearnej złożyły "bardzo ostre" oświadczenia.
Korea Północna poinformowała w poniedziałek o pomyślnym dokonaniu nowej próby jądrowej. Pierwszą przeprowadziła w roku 2006. Tego samego dnia Phenian testował serię pocisków rakietowych o niewielkim zasięgu. We wtorek przeprowadził kolejne próby rakiet krótkiego zasięgu.
Posunięcia Phenianu wywołały ostrą krytykę na świecie. Rada Bezpieczeństwa ONZ na nadzwyczajnym poniedziałkowym posiedzeniu jednomyślnie potępiła Koreę Północną. Zapowiedziała uchwalenie rezolucji, która - jak pisze AFP - powinna przynieść nowe sankcje wobec Phenianu.
PAP

Eksperci kłócą się, czy zabity Polak dał krok w przód, czy w tył

Krok w przód, czy krok w tył? Eksperci zeznający przed komisją badającą śmierć Roberta Dziekańskiego kłócą się o to, czy Polak tuż przed porażeniem go paralizatorem szedł w kierunku policjantów czy chciał przed nimi uciekać - informuje tvp.info.
Sprawę Polaka bada na prośbę władz Kolumbii Brytyjskiej (jednej z kanadyjskich prowincji) tzw. Komisja Braidwooda. W poniedziałek zeznawali przed nią eksperci, którzy analizowali kilkusekundowy fragment nagrania wykonanego na lotnisku w Vancouver. To, w jakim kierunku szedł Polak, ma pomóc ocenić, czy chciał zaatakować policjantów, czy wręcz przeciwnie - chciał przed nimi uciec.
Jeden z ekspertów Grant Fredericks zeznał, że Polak, zanim został porażony, wykonał trzy kroki w kierunku funkcjonariuszy. Jednak gazeta "Vancouver Sun", która od początku opisuje sprawę, przypomina, że Fredericks nie jest ekspertem ani od biomechaniki, ani od sposobów badania ludzkiego poruszania. Dziennik wyjaśnia, że pracował on jako reporter telewizyjny, a potem wstąpił do policji. Dziewięć lat temu zrezygnował ze służby i od tej pory jest konsultantem policji ds. nagrań video.
Dwaj inni eksperci: Duane MacInnis, inżynier i Mark Hird-Rutter, specjalista od analizy fotografii, podważają ustalenia Fredericka. Zeznali oni przed komisją, że metodologia, której użył, była błędna. Hird-Rutter podkreślał, że nie można na podstawie trzysekundowego ujęcia wykonanego amatorską kamerą stwierdzić, czy Polak rzeczywiście zbliżał się do policjantów.
Do tragicznego wydarzenia doszło w październiku 2007 r. Polak, który do Kanady przyjechał odwiedzić matkę, nie znał języka angielskiego i nie umiał wydostać się z vancouverskiego lotniska. Po ponad 10 godzinach oczekiwania był tak wyczerpany, że próbował przekroczyć bramkę i z niewiadomych przyczyn rzucił w przesuwane drzwi krzesłem. Na miejsce przybyła policja. Funkcjonariusze porazili Polaka paralizatorem. Mężczyzna zmarł na miejscu.
Zobacz film z lotniska w Vancouver na studio.wp.pl
Karolina Woźniak tvp.info

Najpotężniejszy komputer w Europie

Najpotężniejszy komputer w Europie znajduje się w Centrum Badawczym w Juelich (Nadrenia Północna-Westfalia) - informuje niemiecki portal heise.de.
Komputer, zbudowany w oparciu o technologie IBM, nazywa się Jugene i potrafi pracować z prędkością do 1 petaflopa na sekundę - oznacza to ni mniej ni więcej tylko 1 biliard (tysiąc bilionów, czyli 10 do potęgi 15) operacji zmiennoprzecinkowych w ciągu sekundy.
Typowy nowoczesny komputer osobisty pracuje z prędkością mierzoną "zaledwie" w gigaflopach (10 do potęgi 9) na sekundę.
Jugene został mocno rozbudowany - poprzednio jego moc obliczeniowa wynosiła zaledwie 167,3 teraflopa (10 do potęgi 12) na sekundę. Obecnie ten potężny superkomputer składa się z 73.728 czterordzeniowych procesorów, umieszczonych w 72 chłodzonych wodą regałach. Zwykłemu "pecetowi" wystarcza jeden taki procesor.
W skali światowej Jugene zapewne zmieściłby się w pierwszej piątce. Ten globalny ranking ma zostać zaktualizowany w czerwcu. Od lutego pierwsze miejsce zajmuje IBM-owski superkomputer Sequoia, którego moc obliczeniowa ma sięgać 20 petaflopów na sekundę.
Jugen będzie pomagał naukowcom w rozwiązywaniu szczególnie skomplikowanych problemów w takich dziedzinach, jak fizyka, chemia, biologia, astronomia, materiałoznawstwo i nauka o środowisku.
PAP

Dzieci uratowały anorektyczkę przed śmiercią głodową

Nie było żadnego sposobu na to, by Georgia Smith wygrała walkę z anoreksją. Lata piekła zakończyły się dopiero wtedy, gdy kobieta została matką - podaje "Daily Mail".
30-letnia Georgia Smith od lat cierpiała na anoreksję. Zachorowała w wieku 12 lat, gdy jej rodzice się rozwiedli. Jak mówi, do czasu gdy miała 17 lat, starała się nic nie jeść ani nie pić.
W pewnym momencie waga kobiety spadła już poniżej 30 kilogramów. Smith trzy razy trafiała do szpitala w ciężkim stanie. Podczas jednej z zapaści lekarze stwierdzili nawet, że jeśli nie zacznie się leczyć, zostanie jej nie więcej jak dwa tygodnie życia. Wtedy spędziła w szpitalu 3 miesiące, podczas których odrobinę przytyła. Jednak gdy tylko opuściła lecznicę, jej waga ponownie zaczęła spadać.
Wtedy zapragnęła zostać matką. Razem ze swoim narzeczonym Kennym Smithem chcieli założyć rodzinę. Georgia miała jednak świadomość, że jej choroba może uniemożliwić nawet samo zajście w ciążę. - Chciałam mieć dziecko, więc musiałam uruchomić moje ciało i zaczęłam jeść - mówi kobieta.
Georgii udało się przytyć do 60 kilogramów. Powiodła się także próba zajścia w ciążę - obecnie syn Georgii, Bailey, ma 7 lat.
Jednak po porodzie anoreksja zaczęła wracać. - Myślałam wtedy, że jeśli pozwolę chorobie się opanować, nie będę mogła mieć już więcej dzieci - opowiada Georgia.
To zadziałało. W 2004 roku Georgia urodziła Morgana, zaś cztery lata później - Coby'ego.
Jak mówi, posiadanie trzech synów było dla niej najlepszym lekarstwem i zakończyło lata piekła. - Moje dzieci zostały trzema moimi wybawcami. Gdyby nie one, nie byłoby mnie dzisiaj. Teraz nie mogę pozwolić, aby anoreksja mnie znowu dopadła, bo jestem odpowiedzialna za trzy inne życia - mówi Georgia wp.pl

Poniedziałek, 2009-05-25

Nagroda dla Zanussiego na festiwalu im. Tarkowskiego

Krzysztof Zanussi otrzymał nagrodę za wybitny wkład w kinematografię podczas międzynarodowego festiwalu im. Andrieja Tarkowskiego "Zwierciadło" w rosyjskim mieście Iwanowo.
Przyjmując nagrodę, Zanussi powiedział po rosyjsku, że jest bardzo wzruszony. Dodał, że jest to dobry prezent na jego nadchodzące 70. urodziny.
Polski reżyser przyjaźnił się z Andriejem Tarkowskim. Podkreśla też, że twórczość Zanussiego w Rosji "jest dobrze znana i ceniona".
Organizowany po raz trzeci festiwal odbywa się w rodzinnych stronach Tarkowskiego, który urodził się we wsi Zawrażje w okręgu Iwanowo nad Wołgą.
Na festiwalu w Iwanowie odbędzie się retrospektywa filmów Zanussiego. Otworzy ją pokaz "Constans" - filmu z 1980 roku.
PAP (fot. AKPA)

Rada Bezpieczeństwa ONZ potępiła próbę nuklearną Korei

Rada Bezpieczeństwa ONZ jednogłośnie potępiła władze Korei Północnej za podziemną próbę atomową - powiadomił sprawujący rotacyjne przewodnictwo w najwyższym organie ONZ ambasador Rosji, Witalij Czurkin.
Rada zebrała się po południu na prośbę Japonii na nadzwyczajnym posiedzeniu poświęconym próbie jądrowej Phenianu.
Po jego zakończeniu przedstawiciel Rosji Witalij Czurkin, sprawujący obecnie rotacyjne przewodnictwo w najwyższym organie ONZ powiedział, że jego członkowie "wyrazili zdecydowany sprzeciw i potępili test". Dodał, że północnokoreańska próba stanowi pogwałcenie zapisów rezolucji nr 1718 Rady Bezpieczeństwa ONZ, uchwalonej w reakcji na pierwszą północnokoreańską próbę jądrową w październiku 2006 r.
Ambasador USA przy ONZ Susan Rice poinformowała, że prace nad projektem rezolucji w sprawie poniedziałkowego incydentu rozpoczną się we wtorek. Jak powiedziała, rząd amerykański będzie dążył do uchwalenia rezolucji ostro sformułowanej i zawierającej "mocne środki". Waszyngton będzie się prawdopodobnie domagał nałożenia sankcji na reżim w Phenianie.
Nie wiadomo jednak czy do ich uchwalenia dojdzie, bowiem Chiny - jeden z pięciu stałych członków Rady Bezpieczństwa - torpedują zwykle próby międzynarodowego izolowania reżimu Kim Dzong Ila.
Ambasador Rice oświadczyła, że północnokoreański test atomowy stanowi naruszenie prawa międzynarodowego oraz zagrożenie dla pokoju i bezpieczeństwa w regionie. Podobną opinię wyraził wcześniej prezydent USA Barack Obama.
Bomba atomowa zdetonowana w poniedziałek rano przez Koreę Północną miała moc 10-20 kiloton trotylu - podobną do bomb zrzuconych w 1945 r. przez amerykańskie lotnictwo na Hiroszimę i Nagasaki. Według wstępnych informacji, eksplozja była znacznie silniejsza od poprzedniej północnokoreańskiej próby atomowej w październiku 2006 r.
W swoim komunikacie komunistyczny rząd w Phenianie oświadczył, że test jest kontynuacją prac nad wzmocnieniem jego "środków obronnych".
Administracja Obamy pragnie doprowadzić do wznowienia sześciostronnych rozmów z Koreą Północną (z udziałem USA, Chin, Japonii, Korei Południowej i Rosji), dotyczących jej programu jądrowego. Negocjacje te Phenian niedawno zerwał.
Amerykańscy twardogłowi, jak były ambasador przy ONZ John Bolton, krytykują ostatnio dalszy sens tych rozmów twierdząc, że do niczego nie prowadzą.
Poza poniedziałkowym testem nuklearnym, Korea Północna przeprowadziła także niedawno próbę z rakietą dalekiego zasięgu i z rakietami krótkiego zasięgu.
PAP

Niespodziewana deklaracja NATO: przyjmiemy Gruzję

Specjalny przedstawiciel NATO ds. Kaukazu i Azji Środkowej Robert Simmons powiedział, że Gruzja stanie się członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego, nie podając przy tym możliwej daty tej akcesji.
Deklaracja wysłannika NATO padła w dniu, kiedy w Gruzji trwają wspólne ćwiczenia wojsk tego kraju z siłami sojuszu. Pojawił się na nich prezydent Michaił Saakaszwili.
Gruzja zabiega o członkostwo w NATO. Jednak w zeszłym roku podczas szczytu sojuszu w Bukareszcie nie dostała zaproszenia do MAP (Plan Działania na rzecz Członkostwa w NATO) wskutek sprzeciwu grupy państw, na których czele były Niemcy i Francja.
Plany Gruzji w kwestii integracji z NATO są źle postrzegane w Moskwie. Rosja ostro też krytykowała manewry NATO w Gruzji, traktując je jako "prowokację" u swych południowych granic.
PAP

Obama zareagował na koreańską próbę jądrową

Przeprowadzona rano przez Koreę Północną podziemna próba atomowa wywołała na świecie zdecydowany sprzeciw i głębokie zaniepokojenie. Test nazwano m.in. groźną prowokacją, zagrożeniem dla świata czy nieprzemyślaną, nieodpowiedzialną decyzją. Prezydent USA Barack Obama napisał w wydanym oświadczeniu, że "stanowczo potępia" działanie Korei Północnej i wzywa społeczność międzynarodową do odpowiedniej reakcji.
Zdaniem rosyjskich źródeł wybuch miał moc 10-20 kiloton TNT (trotylu) i był silniejszy od eksplozji z 2006 roku, której siła wyniosła od 5 do 15 kiloton TNT.
"25 maja, w ramach wzmacniania naszych środków obronnych, pomyślnie przeprowadziliśmy kolejny test nuklearny" - podała oficjalna północnokoreańska agencja informacyjna KCNA. Próbę "bezpiecznie przeprowadzono na wyższym poziomie w sensie mocy wybuchu i technologii kontroli" - dodała agencja.
Bezpośrednio po próbie jądrowej przeprowadzono serię testów rakiet krótkiego zasięgu.
Według anonimowych źródeł amerykańskich KRLD powiadomiła o swoich planach Stany Zjednoczone z wyprzedzeniem mniejszym niż godzina.
Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad zapewnił, że Teheran nie współpracuje z Phenianem ani w dziedzinie technologii rakietowych, ani nuklearnych.
Świat potępia Koreę
Świat jednoznacznie potępił decyzję KRLD jako zagrażającą globalnemu pokojowi i bezpieczeństwu. Jeszcze w poniedziałek sprawa ma być przedmiotem nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Prezydent USA Barack Obama oświadczył, że północnokoreańska próba "stanowi przedmiot głębokiego zaniepokojenia wszystkich państw" i potępił jej przeprowadzenie. Ocenił, że USA i społeczność międzynarodowa "powinny podjąć działania" w reakcji na posunięcia władz w Phenianie.
Koordynator unijnej dyplomacji Javier Solana zajął podobne stanowisko, potępiając test oraz wskazując na "nieodpowiedzialne działania Korei Płn., wymagające zdecydowanej odpowiedzi społeczności międzynarodowej". Zaznaczył, iż UE pozostaje w kontakcie ze swymi partnerami w sprawie "odpowiednich działań". Solana podkreślił, że test stanowił "jawne pogwałcenie" decyzji Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Także rosyjskie MSZ oceniło, że północnokoreańska próba narusza rezolucję ONZ i jest poważnym ciosem dla wysiłków międzynarodowych skierowanych na umocnienie traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (ang. NPT).
Rzeczniczka prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, Natalia Timakowa, oświadczyła, że "test nuklearny przeprowadzony w regionie przylegającym do terytorium Federacji Rosyjskiej wywołuje głębokie ubolewanie i jak najpoważniejsze zaniepokojenie".
"Zdecydowany sprzeciw" wyraziły Chiny - kolejny z uczestników sześciostronnych rokowań poświęconych programowi atomowemu Korei Płn.
Francuskie MSZ zapowiedziało, że Paryż zabiegać będzie o zaostrzenie sankcji wobec Phenianu.
Również brytyjski premier Gordon Brown "w jak najsilniejszych słowach" potępił Phenian. Zdaniem Browna decyzja o przeprowadzeniu testu atomowego była "błędna, nieprzemyślana i stanowi zagrożenie dla świata". Szef MSZ Włoch Franco Frattini nazwał z kolei test "groźną prowokacją", a rzecznik niemieckiego resortu spraw zagranicznych - "nieodpowiedzialną prowokacją".
"Głębokie zaniepokojenie" próbą Phenianu wyraziło polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Próba nuklearna - napisano w oświadczeniu - stanowi pogwałcenie zapisów rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ 1718 z 2006 roku i wpływa negatywnie na sytuację bezpieczeństwa na Półwyspie Koreańskim i w regionie Azji Północno-Wschodniej.
"Polska wzywa KRLD do podjęcia pełnej współpracy ze społecznością międzynarodową w celu wznowienia wysiłków zmierzających do denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego. W tym kontekście szczególnie ważny jest powrót do formuły rozmów sześciostronnych oraz współpracy z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej" - czytamy w dokumencie.
W opinii emerytowanego generała prof. Stanisława Kozieja, próba nuklearna jest argumentem za budową systemu przeciwrakietowego.
Działanie Phenianu "potwierdza strategiczną potrzebę rozwijania systemu obrony przeciwrakietowej jako jednej z możliwych odpowiedzi na to zagrożenie. - Gdy inne próby powstrzymania go - jak interwencja wojskowa - są nierealne, obrona przeciwrakietowa może być właściwą odpowiedzią przez najbliższe kilkadziesiąt lat - podkreślił Koziej.
PAP 

Niedziela, 2009-05-24

Zakończył się festiwal w Cannes - Haneke ze Złotą Palmą

Złotą Palmę, główną nagrodę festiwalu filmowego w Cannes, otrzymał film "Das Weisse Band" ("Biała wstążka") Austriaka Michaela Hanekego. W niedzielę ogłoszono laureatów 62 festiwalu.
Zwycięski film austriackiego twórcy pokonał innych typowanych przez krytyków faworytów: francuski film "Un Prophet" ("Prorok") Jacques'a Audiarda i "Looking for Eric" ("Poszukując Erica") Brytyjczyka Kena Loacha.
"Prorok" został jednak uhonorowany drugą najważniejszą nagrodą festiwalu - Grand Prix.
Za najlepszą rolę kobiecą nagrodzono w tym roku Francuzkę Charlotte Gainsbourg za kreację w "Antychryście" Larsa von Triera. Za rolę męską uhonorowano austriackiego aktora Christopha Waltza, który wystąpił w "Inglorious Basterds" ("Bękarty wojny") Quentina Tarantino.
Nagrodzone dzieło 67-letniego Hanekego, twórcy takich obrazów jak "Pianistka" i "Funny games", jest opowieścią o korzeniach niemieckiego faszyzmu. "Biała wstążka" opowiada, jak w pozornie spokojnej niemieckiej wsi na rok przed rozpoczęciem pierwszej wojny światowej dochodzi do scen codziennej okrutnej przemocy.
W czasie ceremonii wręczenia Złotej Palmy wzruszony Haneke przyznał, że żona często pyta go, czy jest szczęśliwy. - Zwykle trudno mi odpowiedzieć, gdyż szczęście jest rzeczą bardzo rzadką. Ale teraz mogę powiedzieć: jestem szczęśliwy i ty, jak myślę, też - zwrócił się do swojej żony, odbierając trofeum z rąk przewodniczącej jury Isabelle Huppert.
Laureat tegorocznego Grand Prix, "Prorok", to czarny dramat więzienny, który przedstawia przeżycia nastoletniego analfabety skazanego na sześć lat. Film został przyjęty owacyjnie w Cannes zarówno przez widzów, jak i krytyków.
Nestor francuskiego kina, jeden z najważniejszych reżyserów Nowej Fali, Alain Resnais, autor dzieł "Hiroszima moja miłość" i "Zeszłego roku w Marienbadzie" otrzymał nagrodę specjalną za całokształt twórczości.
Nagrodę za najlepszy scenariusz zdobył chiński film "Spring fever" w reżyserii Lou Ye, a za najlepszą reżyserię - Brillante Mendoza, twórca "Kinatay".
Za najlepszy film krótkometrażowy uznano "Arenę", zrealizowaną przez 25-letniego Portugalczyka Joao Salaviza.
Zwycięski film Hanekego otrzymał podczas tegorocznego Cannes również nagrodę Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych (FIPRESCI). "Białą wstążkę" doceniło też jury ekumeniczne festiwalu, przyznając mu w sobotę swoje wyróżnienie. Główną nagrodę jury ekumenicznego otrzymał zaś "Looking for Eric" Kena Loacha.
PAP

We Włoszech trwa alarm z powodu upałów

We Włoszech przedłużono do wtorku stan alarmu z powodu fali upałów, rozszerzając go jednocześnie na kolejne miasta. Obowiązuje już w 23 ośrodkach w całym kraju.
W dziewięciu miastach Obrona Cywilna ogłosiła trzeci, najwyższy stopień alarmu. Są to: Rzym, Florencja, Katania, Frosinone, Latina, Perugia, Pescara, Reggio Calabria i Wenecja.
Niedziela jest najgorętszym dniem tej wiosny. Temperatury w cieniu przekraczają 30 stopni.
Powtarza się apele o rozwagę i unikanie przebywania na słońcu w godzinach największego gorąca. Dotyczy to szczególnie osób starszych i dzieci.
W stan gotowości postawiono służby medyczne, które w ciągu ostatniego wyjątkowo upalnego tygodnia zarejestrowały wzrost wezwań o 20%.
Według synoptyków od środy ma być trochę chłodniej; temperatura spadnie zaledwie o 3-4 stopnie, co według nich oznacza powrót "normalnej wiosny".
Sylwia Wysocka PAP

Benedykt XVI na Monte Cassino

Benedykt XVI przybył po południu na polski cmentarz wojenny na Monte Cassino. W programie pobytu papieża na tym wzgórzu ten jego punkt zapowiedziano jako "krótką prywatną wizytę".
Po przyjeździe papamobile na nekropolię żołnierzy II Korpusu, Benedykt XVI zapalił znicz na środku cmentarza i oddał hołd poległym.
Uczynił to w sześć dni po uroczystych obchodach 65. rocznicy zakończenia bitwy o Monte Cassino. Modlił się następnie za poległych na wszystkich wojnach.
W południe na zakończenie mszy w mieście Cassino Benedykt XVI mówił po polsku o swej planowanej wizycie na cmentarzu II Korpusu na Monte Cassino.
Zwracając się do Polaków, papież powiedział: Po południu udam się na polski cmentarz, aby uczcić pamięć wszystkich żołnierzy różnych narodowości, którzy dali świadectwo odwagi i tu ponieśli śmierć. Za wstawiennictwem świętego Benedykta prośmy Boga, abyśmy dzięki modlitwie i pracy odkrywali nowe przestrzenie wolności, i by trwał pokój w Europie i na całym świecie.
Także po niemiecku Benedykt XVI zapowiedział, że odwiedzi polski cmentarz wojenny.
Po angielsku mówił zaś: W tym miejscu, gdzie tak wielu straciło życie w bitwach, stoczonych podczas drugiej wojny światowej, modlimy się szczególnie za dusze poległych polecając ich nieskończonemu miłosierdziu Boga i modlimy się o zakończenie wojen, które dręczą nasz świat.
PAP

Sobota, 2009-05-23

"Der Spiegel": chadecja chce wesprzeć Steinbach

Jak informuje w najnowszym wydaniu hamburski tygodnik "Der Spiegel", niemiecka chadecja chce w swym programie wyborczym umieścić postulat decydowania przez Związek Wypędzonych (BdV) o składzie jego przedstawicieli w radzie fundacji, upamiętniającej powojenne przesiedlenia.
Związek Wypędzonych wydelegował tylko dwóch swoich członków do 13- osobowej rady, rezygnując na razie z trzeciego przysługującego mu miejsca. Miała je pierwotnie zajmować przewodnicząca BdV Erika Steinbach, która jednak wycofała się w następstwie eskalacji polsko-niemieckiego konfliktu wokół fundacji.
Według zreferowanego przez agencję dpa materiału "Spiegla" w planowanym programie CDU/CSU na wrześniowe wybory do Bundestagu ma się znaleźć sformułowanie o prawie BdV do swobodnego wyboru jego delegatów do rady fundacji. Steinbach nie będzie tam jednak wymieniona z nazwiska.
PAP

Problemy z lądowaniem wahadłowca Atlantis

Ze względu na burze na Florydzie w sobotę nie dojdzie do lądowania promu kosmicznego Atlantis - podała NASA. Załogę wahadłowca poinformowano, że powrót na Ziemię ma się odbyć w niedzielę.
Lądowanie w ośrodku im. Kennedy'ego na przylądku Canaveral było pierwotnie wyznaczone na piątek, ale udaremniła to pogoda.
NASA wolała przedłużyć lot do 13 dni, niż skierować prom na rezerwowe lądowisko w bazie Edwards w Kalifornii. W trakcie obecnej misji załoga Atlantisa przeprowadziła naprawy orbitującego wokół Ziemi od 19 lat kosmicznego teleskopu Hubble'a.
PAP

"Die Welt": Polska przeżywa napad histerii historycznej

O "nowym napadzie histerii historycznej" pisze niemiecki dziennik "Die Welt" komentując reakcję części mediów i polityków w Polsce na artykuł tygodnika "Der Spiegel" na temat pomocników w Holokauście.
- Tygodnik jeszcze raz zebrał to, co można było przeczytać wiele razy w książkach i wystarczająco często w gazetach: że francuscy burmistrze, rumuńscy i włoscy żołnierze, ukraińscy jak i łotewscy żandarmi oraz polscy chłopi brali udział w zbrodni, mówiąc wprost, w Holokauście - ocenia "Welt" w swym internetowym wydaniu.
- Od kiedy w Polsce - jeszcze w czasach przed Kaczyńskimi - częścią racji stanu stało się wysyłanie do redakcji zagranicznych mediów listów protestacyjnych w przypadkach użycia nieostrożnych sformułowań ("jak polskie obozy śmierci"), podejrzane fakty tego rodzaju regularnie prowadzą do ostrych reakcji - dodaje dziennik.
Zaznacza jednak, że w tej dyskusji pojawiły się również stonowane wypowiedzi, w tym ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego oraz byłego szefa dyplomacji Adama Rotfelda.
Już w piątek dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" informował, że rzecznik MSZ Piotr Paszkowski zapowiedział w czwartek, iż ministerstwo przygotowuje "list protestacyjny" do redakcji "Spiegla".
- Komentując artykuł minister Sikorski najpierw wymijająco wskazał na wolność prasy. Zapowiadając list protestacyjny ministerstwa do redakcji gazety liberalny rząd Donalda Tuska kontynuuje zachowanie z czasów rządu Kaczyńskiego. Wówczas to prokuratura otworzyła postępowania przeciwko niemieckiemu dziennikarzowi, który w tekście satyrycznym porównał prezydenta Lecha Kaczyńskiego z kartoflem - napisała "FAZ".
PAP

Niemcy nie chcą oddać własności Polaków

Proporzec Związku Legionistów Polskich - oddział Pabianice, zaginiony na początku II wojny światowej, pojawił się w niemieckim domu aukcyjnym - informuje "Dziennik Polski". Ministerstwo Kultury zamierza interweniować.
Chorągiew, przedwojenna własność krakowskiego Muzeum Czynu Niepodległościowego, została zagrabiona przez hitlerowców, ale obecny właściciel na razie nie zamierza jej zwrócić. "Dziennik Polski" pisze, że muzeum bezskutecznie próbowało dojść z nim do porozumienia.
Chorągiew ma zostać zlicytowana 29 maja w Maschen niedaleko Hamburga, na aukcji "Rosyjskie i międzynarodowe ordery i militaria". Jej cena wywoławcza wynosi 5 tys. euro.
Przedstawiciel domu aukcyjnego podkreśla, że Muzeum Czynu Niepodległościowego może - podobnie jak wszyscy zainteresowani - wziąć udział w licytacji. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego o sprawie dowiedziało się dopiero dwa dni temu. Nieoficjalnie wiadomo, że resort zamierza interweniować w tej sprawie, nawet podejmując próbę wstrzymania aukcji.
PAP

Piątek, 2009-05-22

Watykan chce sprzedać "wniosek" Henryka VIII o rozwód

Tajne Archiwa Watykańskie chcą wydać i wystawić na sprzedaż faksymile dokumentu, w którym król Anglii Henryk VIII Tudor domaga się od papieża rozwodu - poinformowały służby prasowe Watykanu.
Król pragnął rozwodu ze starzejącą się Katarzyną Aragońską, aby móc poślubić Annę Boleyn. W 1530 roku zwrócił się do papieża Klemensa VII, domagając się anulowania małżeństwa. Odmowa doprowadziła do uniezależnienia się angielskiego Kościoła od Rzymu; król został głową nowego Kościoła Anglii.
Dokument, przechowywany w watykańskich archiwach, to ważący 2,5 kg pergamin z 85 pieczęciami sygnatariuszy świeckich i duchownych. Dotąd mogli oglądać go tylko królowie i szefowie państw.
Łącznie powstanie 199 kopii, które zostaną wystawione na sprzedaż po 50 tys. euro. Wykona je firma Scrinium współpracująca z watykańskimi instytucjami kulturalnymi - muzeami, biblioteką i archiwami.
Pierwszy egzemplarz dostanie papież Benedykt XVI - podał Watykan. Pozostałe mogą zakupić muzea, instytucje kulturalne lub prywatni kolekcjonerzy.
Uzyskane środki zostaną przeznaczone na prace renowacyjne w innych archiwach - zaznaczył prefekt Tajnych Archiwów Watykańskich biskup Sergio Pagano.
PAP

Karadżić: obiecaliście mi bezkarność, teraz mnie sądzicie

Były przywódca Serbów bośniackich Radovan Karadżić sądzony przez trybunał oenzetowski w Hadze ds. zbrodni w dawnej Jugosławii zwrócił się do ONZ o dokumenty, które podtrzymałyby jego starania o uchylenie aktu oskarżenia. Twierdzi, że to właśnie "z nadania" ONZ działać miał amerykański wysłannik na Bałkany Richard Holbrooke, który miał obiecać Karadżiciowi bezkarność w zamian za zrzeczenie się władzy w Serbskiej Republice Bośni.
W liście adresowanym do sekretarza generalnego Ban Ki Muna z datą 11 maja Karadżić prosi o korespondencję lub oświadczenia członków ONZ, którzy podtrzymują jego twierdzenie o rzekomej umowie z amerykańskim wysłannikiem na Bałkany w latach 90. Richardem Holbrookiem.
Karadżić żąda przesłuchania przez trybunał w Hadze amerykańskiego dyplomaty, twierdząc że udzielił mu on gwarancji na spotkaniu w Belgradzie w 1996 roku. Sam Holbrooke, który jest obecnie specjalnym wysłannikiem prezydenta USA Baracka Obamy w Pakistanie i Afganistanie, zaprzecza, by kiedykolwiek miał udzielić Karadżiciowi takich gwarancji.
Doradca prawny Karadżicia, Peter Robinson powiedział, że dysponuje dowodami, iż wysokiej rangi przedstawiciel administracji USA obiecał immunitet jego klientowi.
W marcu dziennik "The New York Times" podał, że historycy z Uniwersytetu Purdue w West Lafayette w stanie Indiana ustalili, że w 1996 roku Holbrooke, specjalny wysłannik ówczesnej administracji prezydenta Billa Clintona, rzeczywiście miał gwarantować Karadżiciowi bezkarność.
Adwokaci Karadżicia mają zamiar złożyć wniosek o uchylenie aktu oskarżenia wobec swego klienta z racji tej obietnicy. Jest mało prawdopodobne, by ich wniosek doprowadził do zaniechania procesu Karadżicia. W Hadze koła zbliżone do trybunału twierdzą, że nawet jeśli były przywódca Serbów bośniackich uzyskał takie gwarancje od strony amerykańskiej, nie zwalnia go to z odpowiedzialności za zbrodnie.
Były prezydent Republiki Serbskiej w Bośni w czasie wojny z lat 1992-95 i jeden z najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy wojennych z okresu konfliktu w dawnej Jugosławii został aresztowany w Serbii w lipcu 2008 roku.
Trybunał ONZ ds. zbrodni wojennych w dawnej Jugosławii oskarżył Karadżicia w lipcu 1995 roku o zbrodnię ludobójstwa w okresie trwającego 43 miesiące oblężenia Sarajewa. Zginęło wówczas 12 tys. ludzi. Karadżić miał wydawać zgodę na rozstrzeliwanie ludności cywilnej. Został on także oskarżony o ludobójstwo za doprowadzenie do masakry ok. 8 tys. Muzułmanów w Srebrenicy.
PAP

Rozpoczęła się oficjalna część szczytu Rosja-UE w Chabarowsku

Światowy kryzys finansowo-gospodarczy i bezpieczeństwo energetyczne Europy są głównymi tematami szczytu Rosja-Unia Europejska, którego oficjalna część rozpoczęła się w piątek w Chabarowsku, na rosyjskim Dalekim Wschodzie.
Na czele delegacji unijnej stoi Vaclav Klaus, prezydent Czech, które w tym półroczu sprawują przewodnictwo w UE. Towarzyszą mu m.in. szef Komisji Europejskiej (KE) Jose Manuel Barroso, koordynator unijnej dyplomacji Javier Solana i komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita Ferrero-Waldner.
Rosję reprezentuje prezydent Dmitrij Miedwiediew. W skład delegacji rosyjskiej wchodzą też m.in. minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow, minister rozwoju gospodarczego Elwira Nabiullina i minister energetyki Siergiej Szmatko.
W czwartek wieczorem Miedwiediew podjął gości nieformalną kolacją, po której wszyscy odbyli wycieczkę statkiem po Amurze.
Oficjalna część szczytu rozpoczęła się od rozmów plenarnych dwóch delegacji. Później zaplanowano robocze śniadanie, przy którym strony omówią problemy międzynarodowe, w tym uregulowanie konfliktu na Bliskim Wschodzie i irański program nuklearny, a także sytuację w Afganistanie, Pakistanie, Kosowie, Gruzji, Mołdawii i na Cyprze.
Głównymi tematami spotkania są jednak kwestie związane z globalnym kryzysem finansowo-gospodarczym, nowe porozumienie o partnerstwie i współpracy (ang. PCA), zagadnienia bezpieczeństwa energetycznego Europy oraz reforma architektury bezpieczeństwa euroatlantyckiego.
Rosja nie ukrywa, że zamierza wykorzystać szczyt do forsowania swojej koncepcji funkcjonowania światowego rynku energetycznego i obrony pozycji Gazpromu na rynku gazowym UE. Z kolei strona unijna oczekuje od spotkania postępu w sprawach energetycznych i handlowych, a zwłaszcza ograniczenia protekcjonizmu, który Rosja nasiliła w związku z kryzysem.
Szczyty Rosja-UE odbywają się regularnie od 1998 roku. Ten w Chabarowsku jest już 23. Po raz pierwszy jednak spotkanie odbywa się tak daleko od Brukseli i Moskwy. Miedwiediew wyjaśnił, że chodziło o to, aby delegacja unijna lecąc nad Rosją poczuła jej wielkość.
Jerzy Malczyk PAP

Czwartek, 2009-05-21

Rząd USA: "Patrioty" będą w Polsce niezależnie od tarczy

Departament Stanu USA oświadczył, że bateria amerykańskich rakiet Patriot zostanie przekazana do Polski niezależnie od tego, czy znajdzie się tam baza obrony antyrakietowej przed rakietami dalekiego zasięgu. Amerykański rząd nie potwierdza jednak nawet przybliżonego terminarza przekazania rakiet ani niektórych innych szczegółów, jakie podał na ten temat wiceminister obrony narodowej Stanisław Komorowski.
Wiceminister Komorowski powiedział w opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla agencji Reutera, że rakiety znajdą się w Polsce przed końcem tego roku. W czwartek powtórzył to w rozmowie z dziennikiem "Financial Times". Jednak Pentagon i Departament Stanu poinformowały, że jeszcze tego nie ustalono.
- Widziałam te doniesienia prasowe, ale nie mogę potwierdzić terminów. W najbliższych miesiącach zamierzamy osiągnąć porozumienie w sprawie szczegółów umowy o współpracy wojskowej z Polską i dopiero wtedy ustalimy datę przekazania rakiet Patriot - powiedziała rzeczniczka Pentagonu Elizabeth Hibner.
Podkreśliła także, że rakiety Patriot "będą umieszczone w Polsce tylko dla celów szkoleniowych i ćwiczeniowych".
Także rzecznik Departamentu Stanu Marc Toner powiedział, że nie może potwierdzić, iż bateria Patriotów (100 rakiet) znajdzie się w Polsce przed końcem 2009 r.
Z kolei rzecznik Departamentu Stanu Ian Kelly potwierdził, że bateria rakiet Patriot mimo wszystko znajdzie się w Polsce jako element modernizacji polskich sił zbrojnych oraz wynik umowy o współpracy wojskowej między Polską a USA podpisanej w sierpniu 2008 roku.
Zapytany na konferencji prasowej, czy przekazanie baterii rakiet Patriot zależy od umieszczenia w Polsce wyrzutni 10 rakiet przechwytujących, odpowiedział: "Nie".
- Wynika to z tego, co sam prezydent (Barack Obama) powiedział po spotkaniu z premierem (Donaldem) Tuskiem w tym roku, a mianowicie, że obstajemy przy naszym zobowiązaniu wysłania baterii Patriotów do Polski - powiedział inny rzecznik Departamentu Stanu USA Marc Toner.
Rakiety Patriot - jak wynika z wcześniejszych informacji - do 2012 r. będą wysyłane do Polski na kilkumiesięczne okresy. Jeżeli potem Polska będzie chciała mieć je na stałe, będzie musiała je kupić.
Tomasz Zalewski PAP

Meksyk ogłosił koniec alertu z powodu grypy A/H1N1

Władze miasta Meksyk ogłosiły koniec alertu sanitarnego z powodu grypy A/H1N1.
Komitet Naukowy ds. Nadzoru Epidemiologicznego i Sanitarnego, na podstawie którego opinii podjęto tę decyzję, stwierdził, że liczba zakażeń grypą w stolicy Meksyku stale maleje.
Odwołany został "alarm żółty" i wprowadzony "alarm zielony". Oznacza to - głosi komunikat władz miejskich - że "życie w mieście może toczyć się normalnie, bez ograniczeń w funkcjonowaniu służb publicznych".
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podała w czwartek, że zarejestrowała już 11034 przypadki zarażenia się nową grypą i 85 zgonów w 41 krajach. 791 nowych przypadków tej choroby zdiagnozowano na świecie w ciągu 24 godzin.
PAP

Sierżant Bachleda bohaterem - uratował 300 pasażerów

Dla ponad 300 pasażerów, lecących samolotem z Chicago do Japonii to mógł być ostatni lot w życiu. Gdyby nie refleks jednego z pasażerów, Bartka Bachledy, maszyna rozbiłaby się z powodu wycieku paliwa - o sprawie informuje "New York Post".
Samolot leciał z Chicago do Japonii. Kiedy jeden z pasażerów Bartek Bachleda spojrzał na skrzydło samolotu, zamarł z przerażenia. Ze skrzydła maszyny sączyła się biała smuga.
Bachleda jest sierżantem amerykańskiego lotnictwa. Wiedział, że biała smuga oznacza wyciek paliwa. Natychmiast zgłosił sprawę stewardesie, jednak ta nie chciała mu uwierzyć. Dopiero, gdy zrobił zdjęcie wycieku, kobieta zaalarmowała kapitana.
Pilot, który zauważył znaczną utratę paliwa, gdy dostał zdjęcie z białą smugą ciągnącą się za skrzydłem samolotu, od razu zorientował się, że sytuacja jest poważna i skierował maszynę na lotnisko w San Francisco. Po wylądowaniu powiedział, że samolot z taką utratą paliwa nie miał szans dolecieć do Japonii.
wp.pl

"Potrzebujemy takiego KGB, jak za czasów ZSRR"

Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka uważa, że rola i znaczenie organów bezpieczeństwa państwa powinny być na Białorusi takie, jak były w okresie ich świetności w czasach ZSRR.
Na spotkaniu z szefem białoruskiego Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego Wadzimem Zajcauem, Łukaszenka powiedział, że "rola i znaczenie KGB powinny zostać podniesione do tego poziomu, na jakim znajdowały się w najlepszych czasach radzieckich". Zauważył też, że służby specjalne "powinny pracować znacznie lepiej". Prezydent zwrócił uwagę, że bez zaprowadzenia porządku w służbach niemożliwy będzie porządek w kraju. Białoruski przywódca "zażądał zapewnienia czystości w czekistowskich szeregach".
Białoruś jest jedyną z byłych republik ZSRR, gdzie służby bezpieczeństwa państwa zachowały nazwę radzieckiego KGB.
PAP

Obama: z Guantanamo nie wyjdzie nikt, kto zagraża USA

Prezydent USA Barack Obama oświadczył, że nie wypuści z więzienia Guantanamo nikogo, kto zagraża bezpieczeństwu narodowemu Stanów Zjednoczonych.
Dodał, że więźniowie z Guantanamo mogą być przeniesieni do amerykańskich więzień o maksymalnie zaostrzonym rygorze, a ci którzy złamali amerykańskie prawo - jeśli będzie to możliwe - będą sądzeni przez amerykańskie sądy.
Prezydent USA Barack Obama powiedział też, że władze USA wyznaczyły 50 więźniów z Guantanamo, którzy mogą być przeniesieni do innych krajów.
Obama oświadczył, że jest przeciwny utworzeniu komisji, która zbadałaby politykę wobec terroryzmu prowadzoną za prezydentury George'a W. Busha.
PAP  

 

INDEX


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228