Polonia Winnipegu
 Numer 83

         16 lipca 2009      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu

INDEX

WIADOMOŚCI Z KANADY

Środa, 2009-07-15

Wielki zaszczyt dla Jeana Chretiena

Były premier Kanady Jean Chretien zostanie odznaczony przez królową Elżbietę II Orderem Zasługi (Order of Merit).
Jak żartują media kanadyjskie, były PM (Prime Minister) zostanie obecnie OM (Order of Merit).
Ten wyjątkowy zaszczyt został przyznany dotychczas zaledwie 24 żyjącym osobom i zaledwie garstce obcokrajowców. Wśród nich są tacy wybitni ludzie jak Albert Schweitzer, Matka Teresa, Nelson Mandela, Dwight D. Eisenhower, T.S. Eliot i Florence Nightingale.
W sumie wszystkich odznaczonych jest 169.
Order ten, ustanowiony w 1902 roku przez króla Edwarda VII, nazywany jest "darem monarchy".
Przyznawany jest ludziom o szczególnych zasługach w sztuce, nauce i w innych dziedzinach takich jak służba publiczna.
Nie podano jeszcze daty ceremonii odznaczenia Jeana Chretiena tym niezwykle prestiżowym odznaczeniem korony brytyjskiej.
Chretien poznał królową Elżbietę II w 1967 roku, kiedy był młodszym ministrem w rządzie liberalnym.
W roku 1970, Chretien spędził pięć dni podróżując po Północy Kanady wraz królową na pokładzie samolotu Twin Otter. W tym czasie był ministrem ds. Indian i rozwoju Północy. Wspomina to jako bardzo miłe doświadczenie. Królowa rozmawiała z nim i jego żoną Aline piękną francuszczyzną, podobnie jak jej mąż książę Filip. Pamięta też dobrze jak śmiała się, kiedy zaklął w czasie oficjalnej ceremonii podpisywania Konstytucji w 1982 roku, kiedy nie udało mu się złożyć podpisu pod dokumentem. Zostało to uwiecznione przez setki kamer.
Wiadomość o przyznaniu mu tak zaszczytnego honoru, Jean Chretien przyjął z wielką radością.
Anna Głowacka Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie

Koleją szybciej niż samolotem

Opublikowany właśnie raport, wykonany na zlecenie rządu prowincyjnego Alberty, jednoznacznie stwierdza że pomysł zbudowania szybkiej kolei łączącej dwa największe miasta tej prowincji - Edmonton i Calgary - jest bardzo słuszny i finansowo opłacalny.
Jak stwierdzają autorzy raportu, kolej taka byłaby powszechnie używana i mogłaby przynieść dochody w granicach 33 mld dol., a także stworzyć tysiące miejsc pracy.
Raport zostanie przeanalizowany przez komisję legislacyjną we wrześniu.
Minister komunikacji Luc Ouellette powiedział, że korytarz Calgary-Edmonton jest jednym z niewielu miejsc w Kanadzie, gdzie szybki pociąg byłby szybszy niż podróż samolotem.
Pociąg jechałby z prędkością między 125 a 300 km/godz. Podróż z jednego do drugiego miasta trwałaby więc niecałą godzinę.
Koszt budowy tego kolejowego połączenia oceniany jest na między 3 a 20 mld. dol.
Jak podaje minister Ouellette, koszt poniosłyby w całości firmy prywatne. Jedyny udział rządu Alberty polegałby na zakupie ziemi, po której przebiegałaby linia kolejowa.
Jeżeli rząd Alberty podejmie decyzję o budowie tej linii, budowa zacznie się nie wcześniej niż za cztery lata.
W raporcie podano dane statystyczne - okazuje się, że w 2006 roku trasę Calgary-Edmonton pokonało 10 mln osób. 91 proc. z nich podróżowało samochodem lub innym pojazdem, 6 proc. - samolotem i 3 proc. - autobusem.
Przewiduje się, że im szybszy byłby nowy pociąg, tym większa byłaby liczba podróżnych.
Podobny raport sporządzono już pięć lat temu. Wówczas został przygotowany przez Van Horne Institute, grupę z Calgary.
Może teraz przyjdzie moment, aby skorzystać z rekomendacji obu tych dokumentów.
Anna Głowacka Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie

Zadłużeni Kanadyjczycy

Jak podaje Equifax Canada, agencja zajmująca się śledzeniem notowań kredytowych Kanadyjczyków, ponad pół miliona osób zalega ze spłatami swoich opłat kredytowych ponad trzy miesiące.
Jest to wzrost o ok. 19 proc. w stosunku do ubiegłego roku.
Agencja Equifax, która przekazuje informacje o wypłacalności i spłatach firmom i osobom prywatnym, uważa, że tak duży wzrost jest przerażający.
W sumie opóźnienia w spłatach ma 1,52 proc. Kanadyjczyków.
Są to głównie opóźnienia w spłatach kart kredytowych.
Ci, którzy zmagają się w wysokim długiem, zwracają się do różnego rodzaju doradców. Stowarzyszenie skupiające firmy oferujące pomoc w postaci porad i pośrednictwa w negocjacjach z bankami i innymi pożyczkodawcami - Ontario Association of Credit Counselling Services - zanotowało w ciągu ostatnich trzech miesięcy wzrost liczby klientów o 25-30 proc. Sami klienci tych firm mają na swoim koncie ponad 700 mln długów, zaciągniętych w ciągu ostatniego roku.
Rzecznik stowarzyszenia Henrietta Ross radzi, aby każdy starał się mieć odłożone oszczędności w wysokości 6-8 miesięcznych zarobków.
Sytuacja Kanadyjczyków w dobie kryzysu zaczyna być niepokojąca. W maju Certified General Accountants Association of Canada wydało raport, z którego jasno wynika, że coraz więcej osób zaczyna używać kart kredytowych, linii kredytowych i innych form pożyczek dla finansowania swego codziennego życia.
W chwili obecnej, jak donosi Certified General Accountants Association of Canada, zadłużenie prywatne Kanadyjczyków wynosi 1,3 bln. dol. Jest to najwyższy poziom zadłużenia w historii Kanady.
Anna Głowacka Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie

Wtorek, 2009-07-14

Superkosztowna kolacja

Czerwcową aukcję na cele charytatywne wygrała kanadyjska firma zajmująca się zarządzaniem majątkami Salida Capital Corp, z Toronto.
Na aukcję wystawiono... kolację z drugim najbogatszym człowiekie na świecie - Warrenem Buffettem. Za ten przywilej firma zapłaci 1,97 miliona dolarów kanadyjskich.
Pięciodniowa aukcja zakończyła się 26 czerwca. Dopiero teraz ujawniono, kto wygrał.
Aukcja została zorganizowana rzecz Glide Foundation, niedochodowej organizacji w San Francisco, oferującej dach nad głową, szkolenie zawodowe, opiekę zdrowotną i opiekę nad dziećmi oraz posiłki dla biednych.
W ciągu ostatnich 10 lat Glide zebrała na podobnych aukcjach ponad 6,93 mln dol. Rekord został pobity w 2008 roku, kiedy aukcja przyniosła 2,47 mln dol.
Aukcje są prowadzone na witrynie eBay.
Jak mówi Courtenay Wolfe, szefowa firmy Salida, zdecydowano się na to, aby móc skorzystać z doświadczenia i rad biznesmena, którego sukces przekracza granice czasu. W obecnej dobie kryzysu może to być doświadczenie bezcenne.
Buffett prowadzi firmę ubezpieczeniową i inwestycyjną Berkshire Hathaway Inc.
Kolacja odbędzie się w restauracji specjalizującej się w stekach Smith & Wollensky w Nowym Jorku.
W aukcji brał też udział inwestor z Hongkongu Zhao Danyang, zwycięzca rekordowej aukcji z 2008 roku.
Jak mówi Wolfe, Salida zaczęła inwestować w 2000 roku i obecnie nadzoruje majątkiem wartości ok. 300 milionów dol.
Anna Głowacka  Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie

Oszustwa w dobie kryzysu

Kryzys ma jeszcze jedno paskudne oblicze - powoduje wzrost liczby oszustw. Oszuści wymyślają sposoby na to, by nabrać nieco bardziej naiwnych.
Jak twierdzą znawcy przedmiotu, dawniej niezwykłe oferty obiecujące wielkie zyski nie napotkałyby na podatny grunt, a teraz trafiają ludziom do przekonania.
W sumie oszustwa te mają wartość milionów dolarów w skali miesiąca.
Jak ostrzega Competition Bureau, właśnie czas kryzysu jest najlepszym czasem dla oszustów, którzy korzystają z Internetu, poczty lub telefonu.
Kanadyjskie centrum walki z oszustwami nazywa się Phonebusters i jest prowadzone przez Royal Canadian Mounted Police, Competition Bureau oraz Ontario Provincial Police. Między innymi gromadzi ono dane statystyczne na temat oszustw. Wynika z nich jasno, że Kanadyjczycy padają w coraz większym stopniu ofiarą wszelakiej maści nabieraczy.
Ian Nielsen-Jones, wicedyrektor Competition Bureau, wyjaśnia, że jak zawsze w czasach ekonomicznych turbulencji, ludzie przestają być ostrożni i podejmują nieprzemyślane decyzje o poważnych konsekwencjach. Często napotykają takich, którzy dla przetrwania w czasach kryzysu zwracają się do przestępstw.
Największy wzrost widać w oszustwach, które dotyczą obietnic zatrudnienia. Inne formy, które, jak sądzono powoli zanikają, np. oszustwa związane z loteriami, powracają.
Okazuje się, że sukces odnoszą nawet najbardziej karkołomne pomysły. Jednym z nich jest tzw. "Nigerian letter scam", którego autorzy oferują bajońskie sumy z tego afrykańskiego kraju w zamian za rzekomo prostą pomoc w kilku transakcjach bankowych.
Oferta jest przeważnie sformułowana łamaną angielszczyzną pełną błędów, przekazywana drogą e-mailową, więc najczęściej spotyka się z jedyną sensowną reakcją - wymazaniem tego listu, ale okazuje się, że około dziesięciu osób miesięcznie daje się wciągnąć w ten plan, który potrafi ich kosztować setki tysięcy dolarów.
W czerwcu pod względem oszustw było w Kanadzie dość spokojnie. Cztery osoby zostały oszukane w sumie na kwotę ok. 73.000 dol.
Gorzej było w maju, kiedy na opisywane wyżej oszustwo z nigeryjskimi milionami dało się nabrać aż 11 osób. Straciły one 571.000 dol. Była jeszcze jedna osoba w USA, która dała się nabrać na oszustwo mające powiązania z Kanadą - kosztowało ją ono 200.000 dol.
Rzecznik Phonebusters, funkcjonariusz RCMP Louis Robertson, który pracuje w policji od 21 lat, nie może się nadziwić, że te same pomysły cały czas działają.
Miliony, które Kanadyjczycy tracą na oszustwach takich jak owo z nigeryjskimi pieniędzmi, to zaledwie kropla w morzu strat, jakie ponoszą wskutek kradzieży tożsamości oraz różnego rodzaju oszustw internetowych i telefonicznych, często związanych z handlem, ofertami rzekomo wspaniałych inwestycji, nagrodami, loteriami i spadkami.
Co miesiąc z agencją Phonebusters kontaktuje się około 1000 Kanadyjczyków. Do 30 czerwca było ich w tym roku 6.700, a ogólna kwota strat przez nich poniesionych wyniosła 5,2 miliona dolarów.
W ubiegłym roku ponad 11.000 wniosło skargi o oszustwa na kwotę ponad 9,6 mln dol.
Kanadyjskie oszustwa są także wymierzone w ofiary spoza Kanady. W 2008 roku było ich 57 proc., a w 2007 roku - 67 proc.
Wszelkie statystyki nie są dokładne, ponieważ skargi zgłaszają przeważnie tylko ci, którzy ponieśli duże straty finansowe, mówi Nielsen-Jones. Tacy, których nabrano na 100 dol. lub mniej, przeważnie nie chcą sobie zawracać głowy procesem składania skargi. Tak więc, zdaniem Nielsena-Jonesa, można by podane liczby pomnożyć przez 10, aby uzyskać faktyczny stan rzeczy.
Zwykle policja włącza się w śledztwa w przypadkach, kiedy ofiary poniosły duże straty, ale obecnie Competition Bureau poszukuje ofiar oszustów obiecujących rzekome zatrudnienie. Oszukali oni ok. 10.000 osób na niewysokie kwoty - 50 dol. Sprawa jest badana ze względu na liczbę ofiar.
Małgorzata P. Bonikowska  Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie

Nowe oblicze kanadyjskiej mozaiki

To że Kanada jest krajem wielokulturowym wiadomo od dawna, ale charakter tej mozaiki uległ sporej zmianie.
Obecnie ludność Kanady liczy 33 miliony.
20 lat temu przeciętny Kanadyjczyk miał nieco powyżej 20 lat, rzadko był w związku z kimś o innym pochodzeniu etnicznym. Jeżeli był imigrantem, to raczej z jakiegoś kraju europejskiego.
Dzisiaj przeciętny Kanadyjczyk ma 39 lat, jest w związku z kimś o innym pochodzeniu etnicznym, a jeżeli jest imigrantem, pochodzi z Azji lub z Bliskiego Wschodu.
Coraz więcej nowych Kanadyjczyków pochodzi z Afryki, Ameryki Łacińskiej czy Azji.
Jak wskazują dane z ostatniego spisu powszechnego, przeprowadzonego w 2006 roku, 20 proc. mieszka.ńcó Kanady urodziła się poza granicami Kanady. Jest to najwyższy taki procent od 1931 roku.
W 2006 roku 58 proc. nowoprzybyłych imigrantów pochodziła z Azji lub Bliskiego Wschodu, 11 proc. z Ameryki Środkowej i Południowej oraz z Karaibów, a 11 proc. z Afryki.

Tylko 16 proc., imigrantów przyjechało do Kanady z Europy, co jest wyraźnym spadkiem w stosunku do 61 proc. w 1971 roku.
Wraz z tymi zmianami nastąpiły jeszcze inne - wzrosła otwartość na różnice kulturowe i etniczne.
Zgodnie z danymi ze spisu w 2006 roku, coraz więcej Kanadyjczyków - 41,4 proc. - zadeklarowało, że wywodzi się z więcej niż jednej grupy etnicznej. Poprzednio, w 2001 roku, procent ten wynosił 38,2, a jeszcze wcześniej, w 1996 roku - 35,8.
Pomiędzy rokiem 2001 a 2006, liczba mieszanych pod względem etnicznym związków wzrosła aż o 33 proc.
Co ciekawe, nie tylko widać większe zróżnicowanie etniczne, ale także to, że Kanadyjczycy są z tego dumni. Stali się także dużo bardziej tolerancyjni jeżeli chodzi o akceptowanie mieszanych małżeństw i związków.
Inna różnica dotyczy wieku społeczeństwa, które wyraźnie się postarzało.
1 lipca 2007 roku przeciętny wiek Kanadyjczyka wynosił 39 lat. W 1971 roku był on znacznie niższy i wynosił 26 lat.
Starzenie się społeczeństwa kanadyjskiego wynika głównie z niskiego przyrostu naturalnego. W 2004 roku spadł on do 10,5 narodzin na 1000 Kanadyjczyków. Jest to najniższy wskaźnik od kiedy zaczęto gromadzić te dane w 1921 roku.
Kanada jest tuż za Japonią, znaną z tego, że jest społeczeństwem o najwyższej średniej wieku na świecie - 41 lat.
W sumie jednak, porównując z innymi krajami G8, Kanada jest jednym z najmłodszych krajów dzięki temu, że co roku przyjeżdża i osiedla się tu 240.000 osób. Inne starzejące się kraje nie mają imigrantów lub jest ich bardzo niewielu, więc starzeją się coraz bardziej.
Tak więc wzrost ludności Kanady jest spowodowany głównie imigracją, a nowi imigranci osiedlają się głównie w dużych ośrodkach miejskich i w ich okolicach (Toronto, Montreal, Vancouver).
Zgodnie z danymi ze spisu w 2006 roku, 80 proc. Kanadyjczyków mieszka w dużych ośrodkach miejskich. Ośrodki te rozwijały się w latach 2001-2006 dużo szybciej niż tereny pozamiejskie.
Ludność rejonów pozamiejskich jest też starsza niż rejonów miejskich - o ile 35,7 proc. mieszkańców miast kanadyjskich jest w wieku 20-44 lat, w rejonach pozamiejskich procent mieszkańców w tym przedziale wiekowym wynosi 27,7 proc.
Dużo młodych ludzi opuszcza wsie i małe miasteczka, aby kształcić się w dużych ośrodkach miejskich.
Anna Głowacka
 Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie

Poniedziałek, 2009-07-13

Kanada sfinansuje pomoc dla L'Aquili

Po zakończeniu trzydniowego szczytu G8 - spotkania siedmiu potęg gospodarczych świata i Rosji - premier Stephen Harper zapowiedział, że Kanada pomoże w odbudowie górskiej stolicy Abruzów i jej okolicy, ciężko doświadczonej przez trzęsienie ziemi 6 kwietnia.
 


Premier Harper z prezydentem USA Barackiem Obamą Foto Jason Ransom PMO

L'Aquila nieprzypadkowo wybrana została na miejsce spotkania najbardziej wpływowych polityków naszego globu.
Rząd federalny przeznaczy 5 mln dol. na stworzenie kanadyjskiego ośrodka dla młodzieży na uniwersytecie w L’Aquili. Jest to jeden z szeregu projektów, podjętych przez społeczność międzynarodową, aby pomóc mieszkańcom tego regionu odbudować ich społeczność.
Premier Harper, jego żona i dzieci oraz towarzyszący mu parlamentarzyści zostali także przyjęci przez papieża Benedykta XVI.
Anna Głowacka Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie

Niedziela, 2009-07-12

Dzieci poległych - za darmo

Cztery kanadyjskie uniwersytety postanowiły pokrywać z własnych kas koszty kształcenia dzieci żołnierzy poległych na służbie. W ten sposób będą one mogły już od najbliższej jesieni studiować na studiach licencjackich.
Stypendia w ramach programu Project Hero będą dostępne na Memorial University w Nowej Fundlandii, na University of Ottawa, University of Windsor i University of Calgary.
Stypendia będą pokrywały cztery lata studiów.
Allan Rock, prezydent University of Ottawa, powiedział, że jest to minimum tego, co powinniśmy czynić, aby wyrazić naszą wdzięczność i podziw dla członków sił zbrojnych, którzy narażają swoje życie codziennie dla Kanady.
Ogłosił on także, że od studentów I roku w tym programie nie będzie się pobierać opłat za akademik.
Stypendia w ramach programu Project Hero zostały wymyślone przez emerytowanego generała Ricka Hillera, który obecnie jest rektorem Memorial University w swojej rodzinnej prowincji Nowa Fundlandia.
W Ottawie sprawę pilotował absolwent tej uczelni Kevin Reed, obecnie biznesman z okolic Toronto.
Rock ma nadzieję, że ideę podchwycą wszystkie uczelnie wyższe Kanady.
Wiele dzieci poległych żołnierzy jest jeszcze w wieku szkolnym i dlatego ważne jest, aby program miał charakter długoterminowy.
Będzie on analizowany co pięć lat, aby poczynić niezbędne modyfikacje.
Anna Głowacka Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie

Sobota, 2009-07-11

Młodzi chorują, a lekarzy za mało

Rośnie liczba młodszych Kanadyjczyków chorych na raka skóry i jednocześnie spada liczba specjalistów, którzy leczą tę chorobę.
Kanadyjczycy urodzeni w latach 1990. są dwu do trzykrotnie bardziej podatni na raka skóry niż urodzeni we latach 1960., według danych Canadian Dermatology Association.
Doroczny zjazd tej organizacji odbywa się właśnie w Vancouver.
Eksperci, porównujący te dwie grupy wiekowe w społeczeństwie kanadyjskim, stwierdzają, że prawdopodobieństwo zachorowania na raka skóry w grupie młodszej wynosi jeden do sześciu, a w starszej - jeden do 20.
W tym roku diagnoza niezłośliwego raka skóry będzie dotyczyła ok. 75.000 Kanadyjczyków. Spośród tej grupy, około 5.000 osób będzie musiało stanąć wobec diagnozy melanomy, która jest formą raka złośliwego i jednego z najgroźniejszych dla życia człowieka.
Melanoma przeważnie zaczyna się od wyprysku lub narośli na skórze, która jednak rozprzestrzenia się szybko na skórę wokoło oraz na inne organy.
Przypadków tej formy raka jest więc coraz więcej, a zmniejsza się przy tym liczba lekarzy specjalistów, zajmujących się jego leczeniem. Duża ich liczba przechodzi na emeryturę.
Może to spowodować niedobór specjalistów dermatologów leczących raka skóry.
W ciągu najbliższych pięciu lat na emeryturę przejdzie 22 proc. dermatologów, a 45 proc. w ciągu najbliższych 10 lat, mówi dr Jason River, rzecznik Canadian Dermatology Association. Braki lekarzy tej specjalizacji będą coraz bardziej odczuwalne.
W chwili obecnej w całej Kanadzie pracuje i przyjmuje pacjentów zaledwie 650 dermatologów.
Jak łatwo zgadnąć, czas oczekiwania na wizytę jest więc znacznie dłuższy niż powinien być. I w dodatku wydłuża się. W ostatnich pięciu latach wydłużył się dwukrotnie do ok. 10 tygodni.
Kształcenie dermatologa trwa 13-15 lat - cztery lata studiów licencjackich, cztery lata akademii medycznej, pięć lat praktyki szpitalnej i jeszcze czasem rok lub dwa dodatkowej specjalizacji.
Ważne jeżeli chodzi o prewencję raka skóry jest bardzo ostrożne opalanie się i korzystanie z salonów opalania. Przesada w obu przypadkach może mieć tragiczne skutki.
Jak twierdzi Sue McPhail, rzecznik Canadian Cancer Society, sprawa powinna być regulowana ustawowo i znacznie więcej powinno się robić, aby ludzie zdawali sobie sprawę z tego, jak ostrożnie należy traktować własną skórę.
Anna Głowacka Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie

Piątek, 2009-07-10

Cesarska para z wizytą u chorych dzieci

Do Toronto zawitała w czwartek niezwykła para - cesarz i cesarzowa Japonii. Ich wizyta w Kanadzie została zaplanowana dla uczczenia 80. rocznicy nawiązania dwustronnych stosunków dyplomatycznych między Japonią a Kanadą.
Ich pierwszy postój nie był ani w legislaturze, ani w ratuszu, ale... w torontońskim Hospital for Sick Children. Przyjechali tam, aby odwiedzić dzieci, które otrzymały przeszczepy organów.
Powitały ich papierowe żurawie, mające w Japonii znaczenie symboliczne, a także tłumy lekarzy i personelu pochodzenia japońskiego.
Cesarz Akihito i cesarzowa Michiko odwiedzili dzieci w sali zabaw w towarzystwie tłumaczy i dwóch klownów zatrudnionych przez szpital dla rozbawiania pacjentów.
Potem cesarska para obejrzała czytelnię dla dzieci. Cesarzowa przekazała w darze książki - własnego autorstwa i jej osobistego tłumaczenia. A potem zaśpiewała pacjentom w sąsiednich salach kołysankę.
Władze szpitala były zadowolone z przebiegu wizyty, która wywołała ogromne zainteresowanie mediów i wymagała dlatego poważnych przygotowań.
Kolejnym punktem na trasie wizyty było spotkanie z gubernatorem Ontario Davidem Onleyem i premierem Daltonem McGuinty'm w Queen's Park.
Po wizycie w Toronto para cesarska pojedzie w piątek do Vancouver, gdzie słychać ostre głosy domagające się wyrażenia przez Parlament Japonii żalu i skruchy za zbrodnie, jakich Japonia dopuściła się przed i w czasie II wojny światowej. Od pary cesarskiej działacze na rzecz pokoju domagają się, aby uczyniła więcej dla zabliźnienia tych ran i zadośćuczynienia ich ofiarom.
List w tej sprawie wystosowała organizacja Association for Learning and Preserving the History of WWII in Asia w imieniu Kanadyjczyków o azjatyckich korzeniach.
Ofiar mogą być nawet miliony, ponieważ na tyle ocenia się liczbę osób pochodzenia azjatyckiego zabitych w egzekucjach w latach 1931-1945, a także co najmniej 200.000 kobiet zmuszonych do pełnienia roli niewolnic seksualnych dla żołnierzy japońskich (tzw. "comfort women"). Bywały porywane albo oszukiwane, kiedy obiecywano im godziwe zatrudnienie. Niektóre musiały obsługiwać 30-40 żołnierzy dziennie.
Małgorzata P. Bonikowska Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie

Doktorat odebrany w kosmosie

Kanadyjski astronauta Robert Thirsk otrzymał wielki zaszczyt i w dodatku w niezwykłych warunkach.
Będąc w stanie nieważkości na wysokości 400 km nad Ziemią na Międynarodowej Stacji Kosmicznej, Thirsk przyjął doktorat honoris causa w dziedzinie prawa z University of Calgary.
Wszystko to można było oglądać przez połączenie wideo.
Thirsk włożył nawet na siebie togę, ale musiał ją zdjąć, gdyż w stanie nieważkości jej poły przeszkadzały mu w prowadzeniu prac.
Kanadyjscy astronauci Robert Thirska i Julie Payette polecieli w kosmos w tym roku.
27 maja Thirsk poleciał rakietą Sojuz na Międzynarodową Stację Kosmiczną, gdzie pozostanie przez sześć miesięcy. W czerwcu dołączyła do niego Payette, która doleciała wahadłowcem Endeavour.
Anna Głowacka Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie
.

Czwartek, 2009-07-09

Dumni z Kanady

Zawsze skromni Kanadyjczycy okazują się bardzo dumni ze swojego kraju. Najnowszy sondaż Strategic Counsel jasno wskazuje, że większość uważa Kanadę za najwspanialszy kraj na świecie.
90 proc. zgodziło się ze stwierdzeniem, że Kanada jest najlepszym krajem świata.
Z drugiej jednak strony, badanie pokazuje, że Kanadyjczycy nie są wielkimi patriotami.
64 proc. zgadza się ze zdaniem, że Kanadyjczycy nie są dosyć patriotyczni.
85 proc. uważa, że Kanadyjczycy są zasadniczo różni od Amerykanów. Takie zdanie mają mieszkańcy wszystkich regionów Kanady.
Tylko 13 proc. uważa, że Kanada w końcu zjednoczy się ze Stanami.
Jakie są symbole Kanady, w przekonaniu Kanadyjczyków?
• Hokej: 48 proc.
• Wielokulturowość: 36 proc.
• Bezpłatna powszechna służba zdrowia: 33 proc.
• Tradycja sił pokojowych: 27 proc.
• Karta Praw i Swobód (Charter of Rights and Freedoms): 21 proc.
• Dwujęzyczność: 18 proc.
• Odrębność od Amerykanów: 14 proc.
81 proc. uważa, że różnorodność etniczna i kulturowa Kanady to jej zaleta.
Mimo to aż 91 proc. chce, aby nowoprzybyli imigranci przystosowywali się do wartości i obyczajów Kanady jako kraju.
65 proc. nie widzi potrzeby związku Kanady z monarchią brytyjską i uważa, że relacje te powinno się przerwać przy okazji koronacji następnego monarchy Anglii.
Anna Głowacka Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie

Czy małe miasteczka przetrwają?
Z cyklu: Kanadyjski nie-do-rzecznik


Czas płynie tam wolniej niż w wielkich miastach. Może dlatego dramat tych miejsc jest tak dostrzegalny; tragedia powolnej śmierci nie utonie w wielkomiejskim zgiełku. Trwający od wielu lat dramat małych kanadyjskich miasteczek, które wskutek kryzysu gospodarczego znalazły się na "granicy rentowności", jest w głównej mierze spowodowany utratą miejsc pracy. Zjawisko to jest szczególnie widoczne w dziedzinie przemysłu, z którego mieszkańcy kanadyjskiej prowincji dotychczas żyli. Jeżeli ktoś ma jakieś wątpliwości co do tego, czy Kanada wchodzi w okres "postindustrialny", to wątpliwości te nikną, gdy przyglądamy się powolnemu upadkowi ontaryjskiej prowincji. Małe miasteczka umierają i coraz częściej używa się w odniesieniu do nich określenia "ghost town".
Zjawisko powolnego upadku kanadyjskiej prowincji doczekało się w końcu swojego miejsca w mediach. Coraz częściej padają, zadawane przez dziennikarzy, pytania: Czy miasteczka mają prawo do tego, by przeżyć, a ich mieszkańcy - do pozostania w miejscu, które uważają za swój dom? Czy rząd nie powinien w jakiś sposób pomóc im w przetrwaniu? W jaki sposób miałoby się to odbyć?
***
Położone około 350 kilometrów na wschód od Toronto Smiths Falls przeżywa swoje wzloty i upadki od 2004 roku. Zapadła wówczas brzemienna w skutki decyzja o zamknięciu Rideau Regional Centre - zakładu dla niepełnosprawnych. Podjęta w ramach ogólnoprowincyjnego programu spowodowała, że ponad 1000 zatrudnionych w tej instytucji osób straciło pracę. Na domiar złego, w lutym 2007 roku zamknięto w miasteczku fabrykę czekolady Hershey. Smiths Falls straciło w związku z tym nie tylko 500 cennych miejsc pracy, lecz także atrakcję turystyczną, jaką stanowiła fabryka. Hershey przeniósł się do Meksyku, pozbawiając też przedstawicieli miejscowych usług stałego, cennego klienta. Na domiar złego, jesienią 2008 roku zamknął się zakład Stanley Tool, zubożając rynek pracy o kolejnych 175 miejsc.
Nic więc dziwnego, że mieszkańcy miasteczka, w szczególności ci młodzi, zaczęli podejmować życiowe decyzje o "zarobkowej migracji". W okresie od 2001 do 2006 roku, jeszcze przed zamknięciem fabryki czekolady, populacja miasteczka zmniejszyła się o cztery procent. Konsumpcja spadła; ucierpiał na tym przede wszystkim handel.
Wówczas wkroczyła recesja i wszystkie z nią związane problemy.
***
Nie po raz pierwszy w swojej historii, Smith Falls przeżywa dramat powolnego upadku. Mieszkańcy pamiętają, jak ich rodzice znaleźli się na progu bankructwa, gdy w 1950 roku nagle zamknęła się fabryka sprzętu rolniczego o międzynarodowej renomie, Frost & Wood. Wówczas jednak mieszkańcy miasteczka mieli wielkie szczęście - w magiczny sposób, jakby w odpowiedzi na społeczne zapotrzebowanie na miejsca pracy, powstało Rideau Regional Centre. Do 1956 roku znalazło w nim miejsce zatrudnienia ponad 1500 mieszkańców.
Nawet najwięksi optymiści w Smith Falls nie widzą dzisiaj możliwości podobnego ocalenia. W obliczu ogólnego kryzysu, trudno nawet wyobrazić sobie nagle pojawiającego się na horyzoncie wybawcę, prezentującego miasteczku 1700 miejsc pracy. Specjaliści od finansów czarno widzą przyszłość mieszkańców.
***
Historia Smith Falls to jedynie przykład ogólnej tendencji. Goderich, Welland, St. Thomas, Chatham, Marmora - to jedynie kilka miasteczek, w których w ostatnich latach zamknięto życiodajne fabryki lub znacznie zredukowano rynek pracy.
Zjawisko jest jeszcze bardziej bolesne, jeżeli weźmie się pod uwagę, iż do niedawna prowincja słynęła z prężnie rozwijającego się przemysłu.
Fabryki w Kanadzie tradycyjnie otwierano w wielkich miastach. Jednak z jakiegoś powodu w latach 80. zaczęły pojawiać się poza ich granicami. W końcu okazało się, że tempo rozwoju w tej dziedzinie jest na kanadyjskiej prowincji znacznie wyższe niż to ogólnokrajowe. Według danych statystycznych z 1998 roku, sektor przemysłowy zapewniał pracę ponad 140 tysiącom mieszkańców ontaryjskiej prowincji.
Statistics Canada podaje, że od 2002 roku sektor ten stracił prawie 400 tysięcy miejsc pracy.
I chociaż dane te dotyczą także wielkich miast, te ostatnie mają jednak o wiele więcej mechanizmów obronnych, zapewniających im przetrwanie. Miasteczka są uzależnione od swoich fabryk, od których zależy los mieszkańców.
Duże miasta nie przestają rosnąć pomimo kryzysu; spadek populacji jest cechą charakterystyczną wszystkich bez wyjątku miasteczek. Ich mieszkańcy mają prawo do obaw, że tego kryzysu nie wytrzymają.
"Wystarczy włączyć History Channel, aby dowiedzieć się, ile niegdyś słynnych miast jest w tej chwili jedynie reliktem przeszłości", twierdzi Mark Meldrum, profesor Odette School of Business przy University of Windsor, w rozmowie z dziennikarzem jednej z ontaryjskich gazet. "Rzym upadł. Wielka cywilizacja Majów to także przeszłość. Indianie Anasazi, Easter Island, czy osiedleńcy z Grenlandii - to wszystko są przebrzmiałe świetności. Jeżeli chodzi o kanadyjską prowincję, to w momencie gdy wyczerpią się zasoby naturalne i spadnie stopa zatrudnienia, kwestia przekształcenia się miasteczka w relikt przeszłości jest jedynie kwestią czasu".
***
W kręgach opiniotwórczych rozważa się pytanie: Czy warto inwestować w małe miasteczka, przygotowując w nich grunt do rozwoju "nowej ekonomii", jaka niewątpliwie zawita gdy wreszcie kryzys się skończy? Czy znajdzie się dla nich miejsce w tej nowej rzeczywistości? Czy też powinno im się pozwolić na powolne umieranie, na przekształcanie się w "relikty przeszłości"?
Mark Partridge, Swank Chair Rural-Urban Policy z Ohio State University, były profesor University of Saskatchewan, postrzega problem małych miasteczek z perspektywy ekonomisty. Uważa, iż rząd powinien wspierać finansowo te społeczności, które mają największą szansę na przetrwanie kryzysu. Tym najsłabszym, w których następuje już spadek liczby mieszkańców, powinno się pozwolić na powolną agonię i - w końcu - naturalną śmierć.
"Jeżeli rząd zacznie pomagać najsłabszym - i tak skazanym na śmierć - jednostkom, zabraknie pieniędzy dla tych silniejszych, którym warto pomóc w przetrwaniu", twierdzi profesor. "W ten sposób, będąc dobrym dla wszystkich, rząd może przyczynić się do śmierci większej liczby miasteczek".
***
Nie jest to, oczywiście, łatwe zadanie ze względów politycznych. Profesor twierdzi, że w uzasadnieniu swoich decyzji, przedstawiciele rządu będą musieli starannie dobierać słowa.
Jak dotąd, nasza prowincja przeznacza fundusze na infrastrukturę, rozpatrując sprawy indywidualnie. Analizuje się każdy przypadek osobno, przykładając jednak "równą miarkę" do wszystkich, nie wyróżniając żadnego. Z narastaniem kryzysu, rząd Ontario ma jednak duże problemy z rozdzielaniem tych funduszy. Pojawia się potrzeba bardziej wyważonego nimi gospodarowania. Co za tym idzie, zaistniała konieczność przeznaczania ich na takie inwestycje, które dają największą szansę na zwroty. Ekonomiści kibicują takiemu podejściu. Ich zdaniem, popularna w korporacjach zasada opłacalności ma największy sens.
***
Czy jednak takim - nastawionym jedynie na zysk - chcemy być społeczeństwem? Pomiędzy podejściem stricte ekonomicznym a socjalnym istnieje przepaść. Dlatego też, nawet najzagorzalsi zwolennicy opłacalności gną się pod argumentami społecznej równości.
"W tym kraju mamy od zawsze zasadę dzielenia się bogactwem", twierdzi radny miasteczka Smiths Falls. "Wszyscy jesteśmy obywatelami Kanady; wszyscy płacimy podatki. To przypadek, że niektórzy z nas rodzą się w małym miasteczku".
***
Na ogół jednak mieszkańcy małych miasteczek nie poddają się, ani nie liczą jedynie na rządowe fundusze. Póki co, biorą swój los we własne ręce. Stawiają na turystykę, drobną wytwórczość i popierają miejscowy handel.
Potajemnie jednak, mieszkańcy Smith Falls marzą o sytuacji z 1960 roku, gdy to z zatrzymanego przez policjanta (jak głosi miejscowa legenda) samochodu z zagraniczną licencją, wysiadł człowiek, który w konsekwencji zdecydował się na ulokowanie w miasteczku oddziału fabryki Hershey. Faktem jest, że przedstawiciel firmy, który wysiadł wówczas z samochodu, trafił w gościnne progi Chamber of Commerce. Fama niesie, że pod wpływem niezwykłej elokwencji gospodarzy dał się namówić na otwarcie fabryki.
***
Jak na razie, mieszkańcy Smith Falls nie mogą narzekać na brak dofinansowania. Na przestrzeni ostatnich trzech lat miasteczko zostało zasilone kwotą ponad 100 milionów dolarów z rządowego funduszu na infrastrukturę. Właśnie rozpoczęła się rozbudowa miejscowego szpitala, na którą przeznaczono 43 miliony dolarów; dalszych 25 milionów zasili projekt oczyszczalni wody. W budowie znajduje się stadion, powstaje średnia szkoła. Wygląda na to, że Smith Falls należy do kategorii małych miasteczek, "przeznaczonych na przetrwanie".
Miejscowi politycy przyczyniają się do utrzymywania wizerunku przebojowego środowiska, od lat prowadząc lobbing na rzecz zwiększenia liczby kursów pociągów do Ottawy. Ich zdaniem, takie zbliżenie do stolicy przyczyni się do rozwoju Smith Falls.
Przede wszystkim, zwiększy dostępność miasteczka dla turystów. Turystyka może je uratować. Smith Falls bowiem od niedawna szczyci się godną uwagi atrakcją. W 2007 roku Rideau Canal znalazł się na liście World Heritage Sites UNESCO.
Ekonomista z University of Toronto David K. Foot, autor znanej książki "Boom, Bust & Echo", wierzy, że małe miasteczka jak Smith Falls mogą stać się atrakcyjnym miejscem zamieszkania dla pokolenia baby boomers, którego przedstawiciele zaczynają właśnie przechodzić na emeryturę. Ich zdaniem, warto zwrócić na siebie ich uwagę.
***
Specjaliści dzielą małe miasteczka na trzy kategorie.
Do pierwszej należą te, które mają najwięcej udogodnień. Do nich należą miejscowości ontaryjskiego Cottage Country. Te społeczności przetrwają niezależnie od tego, jakimi funduszami zasili je rząd.
Do drugiej kategorii należą miejscowości znajdujące się w pobliżu wielkich miast; w odległości godziny jazdy samochodem. Te miejscowości mają szansę na przetrwanie, pod warunkiem otrzymania wsparcia ze strony rządu. Mogą się wówczas stać przedmieściami, na których zamieszkają pracownicy wielkomiejskich biznesów.
Najmniej szans mają miasteczka położone daleko od wielkomiejskich skupisk. Zdaniem specjalistów, zamiast je wspierać finansowo, należy pozwolić, by zadziałały prawa natury. W swoim czasie staną się one "reliktami przeszłości".
Czy taki los je czeka?
Magdalena Tews Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie
 

INDEX


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228