Polonia Winnipegu
 

                            Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu

Przez boje, przez znoje, przez trud-kombatanckie losy
Kazimierz Patalas

INDEX

Stanisłąw  kociołek

 

 

Stanisław Kociołek

WSPOMNIENIA
Spisane w sierpniu 1986 roku

 


 

Urodziłem się w 1915-ym roku.Rok 1939-ty zastał mnie w służbie czynnej.
Służyłem w I-szym Pułku Artylerii Ciężkiej Przeciwlotniczej. Pułk stacjonował w Warszawie przy Rakowieckiej. Tuż przed wybuchem II-wojny światowej pułk został przesunięty do Katowic. Wojna wybuchła dokładnie na dwa tygodnie przed moim zwolnieniem do cywila. Nie mieliśmy wiele okazji do strzelania, bo samoloty niemieckie latały bądź zbyt nisko, bądź zbyt wysoko. Jednakże udało się nam strącić jeden samolot powracający znad Polski do bazy w Niemczech. Już w drugi dzień wojny musieliśmy się wycofać z Katowic przed szybko posuwającym się nieprzyjacielem. Wycofaliśmy się do Krakowa. Również tam nie mieliśmy wiele okazji do strzelania. Niemcy bombardowali m.in. składy amunicji, szczęśliwie niecelnie. Mówiono, że mamy iść na pomoc walczącej Warszawie, ale dotarliśmy około 12-go września do Brześcia nad Bugiem. Nasze oddziały były zmotoryzowane. Działa 75-tki były
zainstalowane na samochodach, na lorach. Można je było obracać w granicach kąta 50 stopni. Bateria składała się z czterech dział, które tak
były względem siebie ustawione, że obejmowały całe pole obstrzału, 360 stopni.

16-go września wycofano nas z Brześcia nad Bugiem do Stanisławowa. Zajęliśmy tam stanowiska, ale samoloty niemieckie nie pokazywały się nad nami. Latały jedynie samoloty sowieckie, ale dostaliśmy rozkaz, aby do nich nie strzelać. Zdarzyły się wypadki, że Sowieci bombardowali stację kolejową, a myśmy do nich nie mogli strzelać, bo nie było rozkazu. Bombardowali z bardzo wysokiego pułapu, a my mieliśmy zasięg tylko do 10 000 metrów. Doszły wieści, że Sowieci przekroczyli polską granicę i musieliśmy się wycofać na Węgry. Przeszliśmy przez granicę z pełnym sprzętem prosto na
południe. Dostaliśmy rozkaz zdania sprzętu Węgrom. Broń ręczną rzucało się do rowów uprzednio wyjmując zamek i wyrzucając amunicję. Ciężki sprzęt musieliśmy zdać w obozie wojskowym. żołnierze płakali, bo żołnierz bez broni czuł się zagubiony. Z Węgier była zorganizowana tajna trasa ucieczki nad granicę węgiersko- jugosłowiańską.

Smutna była Wigilia w obozie internowanych w 1939 roku. Ustawiono choinkę na placu centralnym i śpiewaliśmy wspólnie kolędy. Chodziliśmy do węgierskiego kościoła i śpiewaliśmy kolędy po polsku. W Sylwestra dostałem przepustkę z obozu internowanych i poszliśmy z kolegą do pobliskiego miasteczka. Bawiliśmy się razem z Węgrami, świętującymi wesoło koniec starego roku. Mieliśmy przygotowane dokumenty. Kolega powrócił do obozu, a ja udałem się na umówiony punkt przerzutowy. Kręciło się wielu szpiegów dlatego trzeba było zachować dużą dyskrecję. Dostaliśmy na punkcie ubrania cywilne. Mieliśmy kłopoty z przeprawą przez graniczną rzekę Drawę. Napadało śniegu, który częściowo zamarzł i utrudnił nam przedostanie się do
punktu przeprawy, gdzie miały oczekiwać na nas łodzie. Łodzie czekały, ale w końcu odjechały i my musieliśmy wracać do naszych gospodarzy. Po tygodniu czekania, rzeka zamarzła, ale lód był bardzo cienki. Przeprawialiśmy się w tyralierze, żeby lód wytrzymał. Na drugim brzegu czekała na nas już jugosłowiańska straż graniczna i usiłowała nas zawrócić z powrotem na Węgry. Po długich targach Jugosłowianie zlitowali się i zabrali nas na posterunek i przenocowali. Rano saniami zawieźli nas na najbliższą stację kolejową. W Jugosławii przygotowany był dla nas obóz francuski, w którym pozostawaliśmy przez tydzień. Stamtąd do portu Split i statkiem do Marsylii. We Francji pozostawaliśmy do czerwca. Niemcy byli już blisko i pod
bombami ładowaliśmy się na węglowy statek, który przewiózł nas do
Anglii, do Southhampton. Anglicy przyjęli nas bardzo dobrze. Obdarowywali nas czekoladą. Dostaliśmy przydziały do artylerii przeciwlotniczej. Zaczęło się znów intensywne szkolenie. Dostaliśmy działa 8-mio funtowe.

Wyjechaliśmy z kolei na Bliski Wschód, dokąd napłynęły 173 oddziały z Rosji. Śmiano się, że "lordowie" z Anglii przyjechali szkolić "Buzułuków". Do Chabbaniya przyjechaliśmy 8-go maja i po jakimś czasie wyjechaliśmy do Kirkuku, gdzie znajdowało się zgrupowanie II-go Korpusu. Była tu duża rafineria naftowa i nasz oddział stanowił również osłonę jej przed atakami lotniczymi.

Było bardzo gorąco i szkolenie mogliśmy przeprowadzać tylko dwie godziny rano i dwie godziny wieczorem. W pozostałych godzinach pociliśmy się w namiotach i piliśmy wiele herbaty. Alkohol był zabroniony. Jesienią wyjechaliśmy z Iraku do Palestyny i do Egiptu. W Sylwestra zaczęła się strzelanina na wiwat.

Przyszedł czas na Monte Cassino. Braliśmy udział w bitwie jako artyleria p- lotnicza. Niemieckie samoloty rzadko się tam pokazywały. Nasze stanowiska były usytuowane pod Acquafondata. Gdy rozpoczęła się ofensywa z 12-go na 13-go maja nasza bateria ostrzeliwała pozycje niemieckie przez całą noc. Używaliśmy czasowych pocisków p- lotniczych, które się rozrywały 10 metrów nad ziemią.

Przeszedłem potem całą kampanię włoską i wreszcie w 1946- ym roku nastąpił wyjazd do Anglii. Ostatnie kontakty z rodziną miałem w czasie pobytu na Węgrzech. Później kontakty się skończyły. Pierwsze wiadomości z kraju dostałem po przyjeździe do Kanady. Nie miałem problemów z decyzją powrotu do Polski. Polska nie była wolna, więc nie było po co wracać.

Początkowo myślałem o pozostaniu w Anglii. Zarejestrowałem się nawet do kopalni węgla. Zmieniłem plan, gdy przyszła wiadomość, że otwiera się możliwość wyjazdu do Kanady. Podpisałem kontrakt 2- letni. Pracowałem przy obróbce buraków, potem żniwa, potem zbiór buraków. Wykombinowaliśmy, aby pojechać na wyrąb lasu, gdzie można było więcej zarobić. Ktoś jednak zameldował władzom, że ci, którzy powinni być na farmach - pracują w lesie. Urząd Pracy zażądał w lutym naszego powrotu na farmy. Płacili nam 45 dolarów na miesiąc. Przepracowałem na kontrakcie całe dwa lata, choć w ostatnim okresie nie byłem już na farmie. Kolega Świrski pomógł nam znaleźć pracę na lepszych plantacjach buraków, gdzie można było zarobić 6 - 7 dolarów na dzień a przy bardzo dobrych burakach, nawet do 10 i 12 dolarów na dzień.

Skończył się kontrakt, trzeba było szukać pracy na własną rękę. Koledzy z wojska pomagali sobie wzajemnie w znalezieniu pracy. Znalazłem pracę początkowo u kontraktora, który był na kontrakcie w Canadian Pacific Railway (CPR) a potem w samym CPR. Zapisałem się do chóru przy "Sokole". Dyrygentem był wtedy Radian. Na próbach poznałem, jesienią 1949-go roku, moją przyszłą żonę. Pobraliśmy się w 1950-tym roku. Żona pracowała początkowo w restauracjach. Mamy dwoje dzieci, Rozię i Kazia. Obydwoje mówią po polsku. Rózia była czynna w harcerstwie. Pokończyli uniwersytet.
Rózia pracuje w Air Canada. Angażuje się również w Folkloramie. Należy również do Klubu Polskich Profesjonalistów. Kazio pracuje u Eatons'a. Mogę powiedzieć, że dzieci nie wstydzą się polskości.


Przeszedłem trzy lata temu na emeryturę. Jestem dumny z tego, że nigdy nie byłem bezrobotny. Kupiliśmy dom, mamy również letni domek nad jeziorem Winnipeg. Mogę powiedzieć, że jestem z życia zadowolony.

  INDEX



Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

 

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228