Polonia Winnipegu
 Numer 58

             22 stycznia, 2009      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu


INDEX

 

WIADOMOŚCI PROSTO Z POLSKI

Środa, 2009-01-21

Będą cięcia kosztów we wszystkich jednostkach TVP"

Członek zarządu TVP Tomasz Rudomino zapowiedział "cięcia kosztów" we wszystkich jednostkach TVP, związane z prognozowaną na ten rok wielosetmilionową stratą w spółce. Renegocjowane mają być też umowy i kontrakty, w tym tzw. gwiazdorskie.
- Kondycja firmy jest bardzo zła, mamy wielosetmilionową prognozę straty na 2009 r. Spółka skarbu państwa i w ogóle żaden biznes nie może sobie na to pozwolić - powiedział Rudomino.
Dodał, że "pierwsze decyzje tego zarządu są takie, by tę wielomilionową stratę jakoś zminimalizować poprzez szukanie rezerw w firmie". - Takie rezerwy istnieją - na ile uda nam się prognozowane 300 milionów złotych ściąć, nie wiem - wszystkie jednostki dostały zalecenie redukcji swoich kosztów - powiedział Rudomino.
Zapewnił, że "nie ma to nic wspólnego z restrukturyzacją dotyczącą ludzi", i "stara się, by nie ucierpiał na tym program". Redukcja kosztów objąć ma na razie takie wydatki jak prenumerata, służbowe wyjazdy czy organizacja imprez bez szczególnego znaczenia dla TVP. Planowana jest też sprzedaż majątku spółki - budynków, ośrodków wypoczynkowych.
Rudomino zapowiedział wprowadzenie standaryzacji wszystkich telewizyjnych produkcji. - Po raz pierwszy w TVP zostanie drogą urzędową nazwane wszystko to, co się wiąże z nazwą, usługą, ceną oraz kwalifikacją. Będziemy wiedzieli co to jest nowela filmowa, kto może wykonywać tę nowelę, ile to kosztuje. Do tej pory tego nie było, a ma to oczywiście wielkie znaczenie w sprawach ekonomicznych - wyjaśnił. Dodał, że finansowe problemy TVP biorą się też stąd, że honoraria w różnych produkcjach stosowane są uznaniowo.
Podczas spotkania w TVP oczekiwania wobec nowego zarządu przedstawiła przewodnicząca rady programowej TVP Janina Jankowska. - Wystosowaliśmy do tego zarządu 10 merytorycznych pytań. Zadajemy np. pytania jak będą obsadzane nowe stanowiska, jak będzie prowadzony na nie konkurs, czy będą pytania o umiejętności zarządzania programem? - pytała Jankowska.
Rada chce też poznać merytoryczne uzasadnienie zmian wprowadzanych w wiosennej ramówce, np. dlaczego nie ma w niej choćby "Misji Specjalnej". Jak podkreśliła Jankowska, likwidacja programu w ramówce nie może się opierać tylko na "prasowych ocenach polityków różnych opcji, że był to program np. z przegięciem lustracyjnym". - Ja bym chciała, żeby to wszystko było udowodnione na podstawie analiz tego programu np. z ostatniego półrocza - powiedziała Jankowska.
Dodała, że oczekuje analizy m.in. pod kątem podejmowanych w programie tematów, warsztatu przygotowujących go dziennikarzy czy oglądalności. Według samej Jankowskiej "Misja specjalna" nie była "równym programem", wskazywała też błędy warsztatowe, jak np. brak oddania głosu drugiej stronie. - Ale to nie znaczy, że tematy, które Misja poruszała były niepotrzebne, one były tylko źle robione i dlatego skompromitowane - powiedziała Jankowska.
Dodała, że oczekuje też podniesienia standardu programów informacyjnych, publicystycznych, edukacyjnych i kulturalnych.
Podkreśliła, że nie interesuje jej "z jakiego mechanizmu politycznego są ludzie w zarządzie". - Nie patrzę na przeszłość, nie interesują mnie plotki, interesuje mnie profesjonalizm i to w jaki sposób ci ludzie podchodzą do telewizji jako medium, które służy całemu społeczeństwu i ma określone zadania w systemie demokratycznym - dodała.
Rudomino był pytany o uzasadnienie wtorkowych zmian dyrektorów w pięciu regionalnych ośrodkach TVP. - Proszę to pytanie skierować do prezesa Farfała - powiedział, argumentując to wyraźnym podziałem kompetencji w zarządzie. Jako żenującą ocenił natomiast wypowiedź nowego dyrektora TVP Katowice Zbigniewa Daleckiego, który powiedział "Gazecie Wyborczej" że nie ma doświadczenia w pracy w telewizji, a stanowisko przyjął, bo mu je zaproponowano.
PAP

Coraz więcej osób choruje na grypę

- Liczba zachorowań na grypę w Polsce wzrosła w ostatnim tygodniu, ale na razie nie można mówić o epidemii - powiedziała prof. Lidia Brydak, kierownik Krajowego Ośrodka do Spraw Grypy z Państwowego Zakładu Higieny. Jej zdaniem, wciąż jeszcze warto zaszczepić się przeciw grypie.
- W ostatnim tygodniu odnotowano wzrost zachorowań na grypę stosunku do poprzedniego tygodnia. Nie można przewidzieć, czy nastąpi dalszy wzrost liczby zachorowań, bo zależy to od odporności całego społeczeństwa na obecnie krążące szczepy wirusa grypy - powiedziała prof. Brydak.
Zaznaczyła, że trudno jednak określić jakie to są szczepy, bo lekarze bardzo niechętnie pobierają próbki do badań laboratoryjnych. Podkreśliła, że mimo zwiększonej zachorowalności, cały czas warto jeszcze szczepić się przeciw grypie. Przypomniała, że szczepionka zaczyna działać w organizmie człowieka już po 7 dniach, po których uzyskujemy odporność. - Ponadto chroni ona przez poważnymi powikłaniami choroby, na które najbardziej narażone są właśnie osoby z grupy podwyższonego ryzyka - osoby starsze i dzieci - zaznaczyła rozmówczyni.
Zdaniem prof. Brydak głównym problemem związanym z zachorowaniami na grypę jest mała liczba zaszczepionych osób, co wynika z "bardzo niewielkiej świadomości społeczeństwa, a w wielu przypadkach również pracowników służby zdrowia" w tej kwestii.
- W ostatnim sezonie epidemicznym przeciw grypie zaczepiło się 5,6% społeczeństwa. Wśród dzieci do 14. roku życia, które znajdują się w grupie osób najbardziej narażonej na zachorowanie, zaszczepionych jest zaledwie 2% - powiedziała Brydak.
Z informacji nadesłanych przez korespondentów wynika, że liczba zachorowań na grypę w poszczególnych regionach jest bardzo zróżnicowana, w kilku województwach rośnie, ale nigdzie nie ma powodów do niepokoju.
- Np. z danych lubuskiego sanepidu wynika, że w pierwszej połowie 2stycznia zarejestrowano 761 zachorowań, w tym 111 u dzieci - poinformowała rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gorzowie Jolanta Borkowska-Jocz. W analogicznym okresie sezonu 2007/2008 zarejestrowano 268 zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę, w tym 104 dzieci do lat 14.
- Obawiamy się, że liczba zachorowań nadal będzie rosła. Przed nami szczyt grypy, który przypada w naszym kraju na luty i marzec - podkreśliła.
- Czterokrotny wzrost zachorowań na grypę odnotowały na początku roku służby sanitarne w Zachodniopomorskiem - powiedziała rzeczniczka Stacji Sanitarno Epidemiologicznej w Szczecinie Renata Opiela. - W pierwszym tygodniu stycznia w Zachodniopomorskiem zanotowaliśmy 348 przypadków zachorowań na grypę, a w drugim tygodniu już 1450 przypadków - poinformowała.
- Wzrost również obserwujemy porównując dane z rokiem ubiegłym: od października 2007 do stycznia 2008 r. odnotowaliśmy 2734 zachorowania, a w analogicznym okresie - czyli do stycznia 2009 r. - już 3485 przypadków - zaznaczyła Opiela. - Zwykle najwięcej zachorowań notowaliśmy na przełomie lutego i marca. Nie wiadomo, czy ten szczyt zachorowań już mamy, czy nadejdzie - mówi rzeczniczka sanepidu w Zachodniopomorskiem.
W woj. podkarpackim w okresie od 8 stycznia do 15 stycznia tego roku zgłoszono 237 przypadków zachorowań na grypę, ale na razie nie można mówić o gwałtownym wzroście zachorowań - powiedziała rzeczniczka sanepidu w Rzeszowie Dorota Gibała.
Ogółem od 1 października 2008 r. do 15 stycznia 2009 r. zarejestrowano tam 896 przypadków grypy. W poprzednim sezonie w analogicznym okresie było ich 759.
W Podlaskiem od początku roku do połowy stycznia odnotowano ponad 2 tys. przypadków zachorowań na grypę i podejrzeń o tę chorobę - wynika z danych Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej (WSSE) w Białymstoku.
Rzecznik stacji Andrzej Jarosz powiedział, że w styczniu widać wzrost liczby zachorowań. Tymczasem w styczniu 2008 roku w całym województwie było ok. 400 przypadków grypy.
- Tylko 12 przypadków grypy lub podejrzeń tej choroby zarejestrował Sanepid w województwie świętokrzyskim w dniach od 1 do 15 stycznia 2009 roku. W analogicznym okresie roku ubiegłego takich przypadków było 19, w tym dwoje dzieci - poinformowała zastępca Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego, Anna Stańczak.
Gwałtownego wzrostu zachorowań na grypę nie ma też w Małopolsce. W pierwszym tygodniu stycznia Wojewódzkiej Stacji Sanitarno- Epidemiologicznej w Krakowie zgłoszono 201 takich przypadków, w drugim - 854. Według rzeczniczki małopolskiej WSSE, Anny Armatys, nie ma jednak powodu do niepokoju, bo przy 3,3 mln mieszkańców regionu 854 przypadki to niewiele.
- Wpływ na wzrost zachorowań ma zmiana pogody, bo po mroźnych dniach przyszła odwilż - mówiła Armatys. Jak przypomniała, przed rokiem w pierwszym tygodniu stycznia w Małopolsce na grypę chorowało 888 osób, w drugim - 779, jednak naprawdę rekordowy był luty 2003 r., gdy odnotowano 13 tys. zachorowań.
Na Opolszczyźnie także zanotowano wzrost zachorowań na grypę i schorzenia grypopodobne, jednak zdaniem wojewódzkiego inspektora sanitarnego taki wzrost jest typowy dla pory roku. - Wzrost nie przekracza sezonowej normy - powiedział Krystian Kościów.
Zaniepokojenie budzi nie wzrost zachorowań, tylko malejąca liczba ludzi, którzy decydują się na szczepienie przeciwko wirusowi grypy. - Liczba szczepień spadła do najniższego od 7 lat poziomu 3,4% - zaznaczył inspektor.
W kilku pozostałych województwach nie odnotowano przypadków grypy, choć wzrasta liczba zachorowań grypopodobnych. Jak wyjaśniają przedstawiciele Sanepidu, lekarze pobierają od chorych mniej niż w poprzednich latach wymazów, które służą Sanepidowi do weryfikowania, czy dana osoba zachorowała na grypę, czy też miała wirusa grypopodobnego.
Zgodnie z danymi Światowej Organizacji Zdrowia, na grypę na świecie choruje co roku od ok. 330 mln do nawet 990 mln osób, z powodu komplikacji pogrypowych umiera od 500 tys. do 1 mln osób.
PAP

Wtorek, 22009-01-20

"Zbigniew Ćwiąkalski poległ, zabrakło mu determinacji"

Zbigniew Ćwiąkalski złożył dymisję ze stanowiska ministra sprawiedliwości. Premier Donald Tusk przyjął jego rezygnację. - W polityce nie ma sentymentów. Czasami trzeba wziąć odpowiedzialność za błędy innych i odejść - powiedział Zbigniew Ćwiąkalski w rozmowie z dziennikarzami. – Minister mógł zrobić naprawdę wiele, ale zabrakło mu determinacji, by zmierzyć się z wielkim zadaniem reformy wymiaru sprawiedliwości. Po prostu poległ – komentuje dla Wirtualnej Polski posłanka PiS Beata Kempa.
Po poniedziałkowej samobójczej śmierci Roberta Pazika, trzeciej osoby zamieszanej w zamordowanie Krzysztofa Olewnika, nad głową ministra Ćwiąkalskiego zebrały się czarne chmury. Jego dymisji zażądał m.in. poseł PiS Zbigniew Ziobro. - Odpowiedzialność pana ministra jest tu oczywista. Jak inaczej z honorem mógłby spojrzeć w twarz rodzinie Olewników – powiedział były minister sprawiedliwości.
Opozycja przyjęła informację o dymisji z satysfakcją, jednak jej zdaniem, samo wzięcie odpowiedzialności za zaniedbania, to za mało. – Oczekujemy, że resort sprawiedliwości i premier Donald Tusk, który przyjął tę dymisję, poinformuje społeczeństwo, jakie działania zostaną podjęte, żeby wyjaśnić sprawę samobójstw w płockim zakładzie karnym – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską posłanka SLD Jolanta Szymanek-Deresz. - W konstytucji jest zapisane konstruktywne wotum nieufności, tak samo dymisje powinny mieć ten charakter konstruktywny. Powinniśmy już teraz wiedzieć co dalej, kto będzie następcą ministra i jakie będą działania podjęte żeby w więzieniach nie dochodziło więcej do takich przypadków – podkreśla Szymanek-Deresz. Zdaniem prof. Mariana Filara, minister Ćwiąkalski powinien doprowadzić sprawę Olewnika do końca. – Dymisja była krokiem przesadnym – mówi WP Filar.
W opinii posłanki PiS Beaty Kempy, Zbigniew Ćwiąkalski powinien odejść znacznie wcześniej, bo nie był odpowiednią osobą na stanowisku ministra sprawiedliwości. – Tej funkcji nie powinna sprawować osoba spolegliwa, biernie administrująca, ale osoba zdeterminowana do kreowania takich działań legislacyjnych, by reformować wymiar sprawiedliwości. Minister powinien być zdeterminowany w walce z przestępczością zorganizowaną – wymienia Kempa. Za największy błąd popełniony przez Ćwiąkalskiego w okresie jego urzędowania uznaje reorganizację pionów prokuratorskich do spraw przestępczości zorganizowanej. - Nie może być tak, że prokuratorzy, którzy walczyli z bandytami, z powodu tych zmian będą mieli jeszcze niższe uposażenie – podkreśla posłanka PiS.
Kto na miejsce Ćwiąkalskiego?
Nie wiadomo na razie, kto zastąpi Zbigniewa Ćwiąkalskiego w resorcie sprawiedliwości. Nasi rozmówcy jako potencjalnego kandydata wskazują prof. Andrzeja Zolla. Zoll był przewodniczącym Państwowej Komisji Wyborczej, sędzią i prezesem Trybunału Konstytucyjnego oraz Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Urodził się 27 maja 1942 r. w Sieniawie. W 1964 r. ukończył Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1989 r. brał udział w obradach "Okrągłego Stołu".
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Premier odwoła prokuratora krajowego

Prokurator krajowy Marek Staszak straci swoje stanowisko - ustalił „Wprost”. Do jego dymisji dojdzie, gdy prezydent na wniosek premiera powoła nowego ministra sprawiedliwości. Rano z tego stanowiska zrezygnował Zbigniew Ćwiąkalski. Jego dymisja ma związek z samobójstwem Roberta Pazika, skazanego na dożywocie na zabójstwo Krzysztofa Olewnika. Ćwiąkalski twierdzi, że jego dymisja jest "wizerunkowa, a nie merytoryczna".
Prokurator Marek Staszak zdementował wcześniej nieoficjalne informacje, że podał się do dymisji. W rozmowie z TVP Info Staszak podkreślił, że śmierć Roberta Pazika, skazanego na dożywocie za zabójstwo Olewnika, jest "z boku działań prokuratury" i nie czuje się za nią odpowiedzialny. Rezygnacji Marka Staszaka domaga się Prawo i Sprawiedliwość.
Tłumacząc swoją dymisję Zbigniew Ćwiąkalski w rozmowie z dziennikarzami nie wykluczał, że "również inne osoby z ministerstwa będą chciały odejść ze stanowisk".
IAR

Mazurskie jeziora zostaną jednym z 7. Cudów Natury?

Pojezierze Mazurskie i Puszcza Białowieska znalazły się wśród 261 kandydatów na nowe Siedem Cudów Natury.
Konkurs ogłosiła Fundacja New 7 Wonders. Do drugiego etapu konkursu przeszło 261 miejsc z 222 państw z całego świata.
Polskę reprezentują mazurskie jeziora oraz - wspólnie z Białorusią - Puszcza Białowieska. Będą rywalizować m. in. z Górą Fudżi, kapadockimi formacjami skalnymi i wodospadem Niagara. Europejskimi konkurentami są Mont Blanc, Wezuwiusz i chorwackie Jeziora Plitwickie.
Głosować można na stronie www.new7wonders.com
wp.pl
 

Poniedziałek, 2009-01-19

Premier zbulwersowany samobójstwem Roberta Pazika

- Premier Donald Tusk jest zbulwersowany samobójstwem kolejnej osoby związanej z porwaniem i zamordowaniem Krzysztofa Olewnika i we wtorek wyciągnie konsekwencje - zapowiedział w poniedziałek szef gabinetu premiera Sławomir Nowak.
- Jutro pan premier wyciągnie, myślę, dosyć daleko idące konsekwencje - powiedział Nowak w TVP Info. Nie chciał powiedzieć wobec kogo i jakie to będą konsekwencje.
Według Nowaka, premier "będzie działał radykalnie", dlatego, że - jak mówił - "nie może być tolerancji nawet dla marginesu niedopowiedzenia".
- Nie uważamy, żeby w tej sprawie wszystko zostało zrobione i żeby wszystko w tej sprawie było w porządku, więc tutaj trzeba działać precyzyjnie jak brzytwa - powiedział Nowak.
Poinformował też, że w poniedziałek wieczorem premier rozmawiał o sprawie śmierci Roberta Pazika podczas narady ze swoimi współpracownikami. Zapowiedział, że we wtorek rano szef rządu spotka się z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ćwiąkalskim.
PAP

Minister Klich tłumaczył się prezydentowi z długu MON


Około 20 minut trwało spotkanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego z ministrem obrony Bogdanem Klichem. Dotyczyło opóźnień MON w płatnościach za dostawy. Szef MON określił je jako "krótkie, ale treściwe". W spotkaniu uczestniczyli także szef BBN Aleksander Szczygło i wiceminister obrony Czesław Piątas.
- Spotkanie było krótkie, ale treściwe. Jestem z niego zadowolony, myślę, że pan prezydent też - powiedział Klich. Dodał, że rozmowa dotyczyła przede wszystkim spraw finansowych - zaległości MON w płatnościach za dostawy.
- Pozostałe tematy zasygnalizowaliśmy, umówiliśmy się, że poruszymy je na następnym spotkaniu - dodał szef MON. Podkreślił, że spotkanie "odbyło się w dobrej atmosferze, atmosferze troski o przyszłość sił zbrojnych". Poinformował, że na następnym spotkaniu - prawdopodobnie w przyszłym tygodniu - będą omawiane propozycje programu rozwoju armii do roku 2018.
Zaległości MON wobec dostawców wynoszą ok. 1,8 mld zł. Szef MON zapowiedział, że jeśli resort finansów będzie przekazywać MON pieniądze w spodziewanym tempie, zaległości wobec dostawców zostaną wyrównane do 10 lutego. Opóźnieniami w płatnościach ma się zająć w tym tygodniu sejmowa komisja obrony. Klich zaznaczył, że nie ma opóźnień w wypłatach wynagrodzeń, rent i emerytur; zapewnił, że profesjonalizacja i modernizacja armii nie są zagrożone.
IAR

Niedziela, 2009-01-18

Premiera polskiego filmu "Siedem bram Jerozolimy" w Cannes

Światowa premiera filmu "Siedem bram Jerozolimy", będącego połączeniem koncertu Krzysztofa Pendereckiego z animacjami Tomasza Bagińskiego, odbyła się w niedzielę podczas targów rynku fonograficznego MIDEM w Cannes.
Podczas premiery filmu, która odbyła się pierwszego dnia targów MIDEM w Cannes, tuż przed ich oficjalną inauguracją, obecny był zarówno Krzysztof Penderecki, jak i Tomasz Bagiński.
Trwający prawie godzinę film "Siedem bram Jerozolimy", został wyreżyserowany przez Jarosława Minkowicza i wyprodukowany przez Telewizję Polską.
Materiał składający się m.in. z zarejestrowano 23 listopada 2008 r. podczas koncertu Krzysztofa Pendereckiego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Wówczas, w 75. rocznicę urodzin Pendereckiego, miało miejsce uroczyste wykonanie "Siedmiu bram Jerozolimy" pod batutą kompozytora.
Oprawę dla koncertu stanowiły specjalnie przygotowane na tę okazję animacje komputerowe Tomasza Bagińskiego prezentowane na dużym ekranie. Scenografia wirtualna autorstwa Bagińskiego została połączona ze scenografią klasyczną, autorstwa Borysa Kudliczki.
W filmie znalazły się także animacje Bagińskiego oraz zapis występu artystów z Kieleckiego Teatru Tańca. Wykonanie "Siedmiu bram Jerozolimy", zarejestrowane podczas listopadowego koncertu jest w filmie tłem muzycznym.
Zdaniem Krzysztofa Pendereckiego w filmie zaprezentowanym w niedzielę w Cannes "bardzo odkrywcze było pokazywanie muzyki w zupełnie w inny sposób". - Warstwa wizualna pojawia się obok muzyki, ona nie przeszkadza muzyce - mówił dziennikarzom Penderecki tuż po premierze.
W jego opinii "pokazywanie muzyki poprzez obraz" może być bardzo potrzebne, zwłaszcza ludziom nie obytym z muzyką poważną. W opinii Pendereckiego nowoczesny sposób ilustrowania muzyki może mieć znacznie więcej zwolenników niż prezentowanie np. "zbliżenia kontrabasu lub spoconego dyrygenta".
Autor animacji Tomasz Bagiński podkreślił, że pracując nad filmem słuchał "Siedmiu bram Jerozolimy" Pendereckiego niemal nieustannie. - Proces tworzenia tego projektu był dosyć szybki i bardzo intensywny - ocenił artysta. Zwrócił uwagę, że pierwsze szkice scenariusza filmu pojawiły się w sierpniu 2008 roku, a faktyczna praca nad nim rozpoczęła się w drugiej połowie września. Dlatego też - jak dodał - "nie było czasu na długie analizowanie utworu". - Postawiłem na czysto impresyjne kwestie - tłumaczył Bagiński.
Artysta zgodził się z Krzysztofem Pendereckim, że film "Siedem bram Jerozolimy" może pomóc dotrzeć do ludzi, którzy wcześniej nie interesowali się muzyką. - Doszedłem do wniosku, że warto "opakować" tę muzykę w kolorowy papierek, przedstawić ją ludziom, którzy tej muzyki nie słuchali, ale przez tę oprawę - być może - daliby się namówić - mówił Bagiński.
Polska premiera filmu "Siedem bram Jerozolimy" odbędzie się 22 lutego na antenie TVP2.
Tegoroczna edycja światowych targów rynku fonograficznego MIDEM w Cannes potrwa do 21 stycznia. Obecna jest na nich m.in. Polska - Polski Pawilon na MIDEM zorganizował Instytut Adama Mickiewicza na zlecenie resortu kultury. Gościem honorowym tegorocznych targów jest Rosja.
PAP

Wiceszef MON: długi ministerstwa wynoszą 1,8 mld zł


Zaległości MON wobec dostawców sprzętu wynoszą za 2008 r. 1,8 mld zł - przyznał wiceminister obrony narodowej Zenon Kosiniak-Kamysz.
- Niestety ta dziura jest duża, za ubiegły rok brak nam 1,8 mld na modernizację techniczną. Z tym że Ministerstwo Finansów już nam wypłaciło w tej chwili ponad 400 mln - powiedział Kosiniak-Kamysz wieczorem w TVN24.
Na pytanie, jak to się stało, że w budżecie MON zabrakło tak dużej kwoty, wiceszef MON odpowiedział, że jest to pytanie do Ministerstwa Finansów.
- My staramy się płacić naszym wierzycielom natychmiast, jak dostajemy pieniądze z ministerstwa - powiedział. - Niestety muszę powiedzieć, że jesteśmy w kłopocie jeżeli chodzi o płatności - dodał Kosiniak-Kamysz.
O niespłaconych należnościach MON m.in. wobec Bumaru, informowało radio RMF FM. Szef sejmowej Komisji Obrony Narodowej Janusz Zemke (SLD) powiedział w TVN24, że sytuacja jest "gorsza niż się wydawało".
- Dostawcy mieli umowy z wojskiem, dostarczyli broń i sprzęt i nagle nie dostali pieniędzy. To jest niezwykle poważna sytuacja dla znacznej grupy przedsiębiorstw w naszym kraju, które i tak dzisiaj mogą mieć różne problemy z płynnością - zaznaczył Zemke.
Kosiniak-Kamysz podkreślił, że resort obrony ma pełną świadomość sytuacji. Wyjaśnił, że najpierw resort stara się wypłacić pieniądze przede wszystkim tym przedsiębiorstwom, które byłyby zagrożone upadkiem.
Jak dodał, były już "dwie transze" z Ministerstwa Finansów - w ramach budżetu za 2009 r. - z których środki skierowane zostały do takich właśnie przedsiębiorstw.
- Najważniejszą sprawą jest, żeby polskie przedsiębiorstwa zbrojeniowe były na odpowiednim poziomie i żeby nie doszło do upadku tych przedsiębiorstw - podkreślił Kosiniak-Kamysz.
Zapytany, które założenia MON na 2009 r. nie zostaną zrealizowane z powodu tego, że z tegorocznego budżetu trzeba będzie spłacać długi za ubiegły rok, wiceszef MON odpowiedział, że "staramy się w tej chwili uporządkować nasze priorytety tak, aby przede wszystkim zagwarantować płatności dla zagrożonych przedsiębiorstw, aby doprowadzić do tego, by proces profesjonalizacji przebiegał zgodnie z założeniami".
- I przede wszystkim, aby nasi żołnierze na misjach czuli się bezpiecznie. Na to pieniędzy nie może zbraknąć - zaznaczył Kosiniak-Kamysz. - I nie zabraknie - dodał.
Wiceszef MON podkreślił, że jego resort "naciska" na Ministerstwo Finansów i liczy, że dodatkowe środki, poza budżetem na 2009 r., zostaną uruchomione.
PAP

Andrzej Wajda uhonorowany Laurem Umiejętności i Kompetencji


Andrzej Wajda odebrał w Zabrzu Diamentowy Laur Umiejętności i Kompetencji. Kryształowy Laur przypadł Radosławowi Sikorskiemu.
Tę prestiżową nagrodę od 17 lat przyznają środowiska gospodarcze Śląska i Opolszczyzny. Najwyższe wyróżnienie - Diamentowy Laur - co roku trafia do wybitnych osobistości, których postawa i działalność ma uniwersalny, międzynarodowy wymiar.
Udział w uroczystej gali w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca w ostatniej chwili odwołał drugi tegoroczny laureat Diamentowego Lauru unijny komisarz ds. energii Andris Piebalgs, który udał się do Moskwy na międzynarodową konferencję w sprawie zażegnania konfliktu gazowego między Rosją i Ukrainą.
Andrzej Wajda przed uroczystością podkreślał m.in., że swoją nagrodę odbiera nie tylko w imieniu własnym, ale całej polskiej kinematografii, która "była przedsięwzięciem, czyli czymś co przed nami".
- Nasi starsi koledzy stworzyli po 1945 r. kinematografię zupełnie inną, niż kinematografia przedwojenna. Potem środowisko filmowe wywalczyło sobie tak silną pozycją, m.in. polityczną, że mogło zrobić szereg filmów niemożliwych w innych krajach socjalistycznych - mówił reżyser.
- To świadczy o tym, że rozumieliśmy, że musimy być przedsiębiorcami, czyli tymi, którzy mają coś przed sobą. A chcieliśmy mieć kinematografię narodową, opowiedzieć co nam się wydarzyło, kim jesteśmy. Stworzyliśmy z małej kinematografii kinematografię dużą, która potrafiła podjąć się takich przedsięwzięć, jak "Faraon" czy "Pamiętnik znaleziony w Saragossie" - zaznaczył Wajda.
Doroczna uroczystość wręczenia Laurów była okazją do uhonorowania ludzi polityki, nauki, kultury, kościoła i gospodarki, którzy "przez swoją działalność wnoszą nieprzeciętny wkład w rozwój regionu i kraju". Otrzymali oni kryształowe, platynowe i złote laury. Specjalnymi kategoriami są laury "Pro publico bono" oraz "Ambasador spraw polskich". Innego rodzaju Laury zdobywają firmy i menedżerowie.
W tym roku wśród laureatów Laurów znaleźli się m.in. minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, prezes Fundacji TVN "Nie jesteś sam" Bożena Walter, ordynariusz gliwicki bp Jan Wieczorek, Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk", współtwórca restrukturyzacji polskiego hutnictwa Jerzy Podsiadło, kardiolog dziecięcy prof. Jacek Białkowski, prezes Kompanii Węglowej Mieczysław Kugiel, konstruktor lotniczy Edward Margański oraz kadra Głównego Instytutu Górnictwa.
Radosław Sikorski, który odebrał Kryształowy Laur, mówił że traktuje tę nagrodę jako znak aprobaty dla polityki zagranicznej, która stara się być przewidywalna - z jednej strony kierując się zasadą stosowania rachunku ekonomicznego, a z drugiej, nowoczesnym pojmowaniem patriotyzmu otwartego na świat i plasującego Polskę w głównym nurcie Unii Europejskiej.
Ok. 30-osobowa kapituła Laurów działa przy Regionalnej Izbie Gospodarczej w Katowicach. W jej skład wchodzą m.in. przedstawiciele śląskich środowisk gospodarczych, marszałkowie woj. śląskiego i opolskiego, samorządowcy, parlamentarzyści oraz osoby wyróżnione w poprzednich edycjach. Laury to najbardziej prestiżowa nagroda przyznawana na Śląsku.
W minionych latach Diamentowymi Laurami uhonorowani zostali m.in. papież Jan Paweł II, prezydenci Lech Wałęsa i Vaclav Havel, sekretarz generalny NATO Javier Solana, kard. Stanisław Dziwisz, Jan Nowak-Jeziorański, profesorowie: Bronisław Geremek, Zbigniew Brzeziński, Władysław Bartoszewski i Leszek Balcerowicz. Andris Piebalgs odbierze tę nagrodę podczas planowanej na maj wizyty na Śląsku.
PAP 
 

Sobota, 2009-01-17

POWRÓT ZZA OCEANU PO 25 LATACH
Zbigniew Rybczyński wraca do Polski


Laureat Oscara wraca do PolskiZbigniew Rybczyński, laureat Oscara za film „Tango” po 25 latach pracy w Stanach Zjednoczonych, wraca do kraju. Uważa, że Polska to najlepiej rozwijający się obszar w dziedzinie multimediów i sztuk wizualnych.
- Marzyłem o tym od dawna i wreszcie się stanie: wracam do Polski - mówi Zbigniew Rybczyński. - Polska to jeden z nielicznych dziś obszarów świata, który bardzo intensywnie się rozwija. Również w dziedzinie multimediów. Spotkałem tu wielu pełnych zapału ludzi, którzy rozumieją, że w wizualnych eksperymentach kryje się szansa i dla sztuki, i dla gospodarki - dodał.
Poprowadzi szkołę animacji
Lauerat Oscara pracuje obecni ze znanym izraelskim pisarzem, Eli Barburem nad filmem pod roboczym tytułem "The Short History of White People". Obraz ten ma portretować los Żydów w historii europejskiej cywilizacji. Po powrocie do kraju planuje związać się z Wyższą Szkołą Biznesu w Nowym Sączu. Od marca ma tam poprowadzić szkołę animacji i efektów specjalnych.
Rybczyński jest autorem badań nad obrazem i efektami specjalnymi, które doprowadziły do rewolucyjnych rozwiązań w sferze obrazu elektronicznego, aktualnie znajdują zastosowanie w przemyśle filmowym i telewizyjnym. "Big Zbig" stworzył wideoklipy do muzyki m.in. Simple Minds, Micka Jaggera czy Johna Lennona, a także filmy "Steps", "Czwarty wymiar", "Orkiestra".
stopklatka.pl

Chcemy płacić więcej za gaz, byle nie pochodził z Rosji

Co drugi Polak (55%) jest gotów płacić wyższe rachunki za gaz, gdyby to był koszt uniezależnienia się Polski od dostaw z Rosji - wynika z sondażu przeprowadzonego przez GfK Polonia dla "Rzeczpospolitej".
41% ankietowanych nie wyraża gotowości do ponoszenia większych obciążeń finansowych za uniezależnienie się od rosyjskich dostaw gazu, a 4% nie ma zdania w tej sprawie.
62% ankietowanych widzi w uzależnieniu się od dostaw rosyjskiego gazu zagrożenie dla polskiej suwerenności. Takiego zagrożenia nie widzi 30% badanych, a 8% nie ma zdania w tej sprawie.
Sondaż wykonano 15 stycznia na grupie 500 Polaków.
PAP

Piątek, 2009-01-16

Sikorski podsumowuje wizytę

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski podsumowując dwudniową wizytę na Ukrainie ocenił, że najważniejsze rozmowy dotyczyły gospodarki. Szefowi naszej dyplomacji towarzyszyła grupa przedsiębiorców oraz przedstawicieli różnych resortów.
Brali oni udział między innymi w okrągłym stole dotyczącym perspektyw naszego biznesu na Ukrainie. Wizyta zbiegła się z kryzysem energetycznym, więc kilka spotkań Sikorskiego siłą rzeczy poświęconych było także tej tematyce.
W opinii Sikorskiego sprawy polskich inwestorów na Ukrainie posunęły się naprzód. Polska strona uzyskała między innymi zapewnienia co do zwrotu podatku VAT oraz o tym, że będą duże polskie inwestycje w tym kraju.
Minister Sikorski poinformował poza tym, że w tym roku na Ukrainie zostaną otwarte trzy nowe konsulaty polskie - między innymi w Winnicy.
Spodziewa się poza tym, że umowa o małym ruchu przygranicznym między Polską a Ukrainą wejdzie w życie w lecie tego roku.
Mieszkańcy pasa położonego około 30 kilometrów od naszej granicy będą mogli przyjeżdżać do Polski bez wiz, ale na podstawie specjalnego dokumentu. Nie będzie on jednak uprawniał do podróżowania po Unii Europejskiej. Pierwotnie chciano, by pas miał szerokość około 50 kilometrów, ale nie zgodziła się na to Komisja Europejska.
IAR

Kto wyjaśni sprawę zbiorowej mogiły w Malborku?

Gdański IPN zapozna się z kompletem materiałów zebranych przez prokuraturę w Malborku w związku z odkrytą w tym mieście zbiorową mogiłą kryjącą szczątki co najmniej 1850 osób. Po tej konsultacji prokuratorzy obu jednostek wspólnie zdecydują, kto dalej poprowadzi sprawę.
Jak poinformował szef Prokuratury Rejonowej w Malborku Waldemar Zduniak podległa mu jednostka chce przedstawić akta sprawy Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, działającej przy gdańskim IPN.
- Chcemy jeszcze zakończyć pewne czynności, które prowadzimy w tej sprawie i najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu przedstawić prokuratorom z IPN pełne akta. Jeśli uznają oni, chcą przejąć sprawę, przekażemy ją - powiedział prokurator Zduniak. Jak ocenił rzecznik IPN Andrzej Arseniuk prokuratorzy Instytutu mogliby przejąć sprawę, gdyby w trakcie jej wyjaśniania zaistniało podejrzenie, że mogiła kryje ofiary zbrodni popełnionej na "osobach narodowości polskiej lub obywatelach polskich innych narodowości".
Na szczątki pochowane na jednej z działek w centrum Malborka natrafiono przy pracach poprzedzających budowę hotelu w październiku ub.r. Prace przy ekshumacji ciągle trwają. Dotąd z ziemi wydobyto szczątki ponad 1850 ludzi, zarówno kobiet, mężczyzn, jak i dzieci. Niewielka część szkieletów nosi ślady po kulach. Przy szczątkach nie znaleziono żadnych przedmiotów osobistych, czy choćby fragmentów dokumentów, które mogłyby wskazywać na narodowość pochowanych osób. Również w podręcznych aktach gdańskiego IPN nie ma dokumentów, które pomogły wyjaśnić okoliczności śmierci i pochodzenie osób pochowanych w mogile.
Na prośbę prokuratorów z Malborka informacji, które mogą pomóc w wyjaśnieniu sprawy, będą też szukać w swoich zasobach pracownicy warszawskiego archiwum IPN. Według pracownika Muzeum Zamkowego w Malborku i jednocześnie znawcy historii Malborka Bernarda Jesionowskiego mogiła może kryć szczątki cywilnych niemieckich mieszkańców Malborka, którzy zmarli lub zostali zabici na początku 1945 roku, m.in. w czasie walk między wojskami rosyjskimi a niemieckimi.
- Wprawdzie już w końcu 1944 roku niemieckie dowództwo rozkazało ludności cywilnej opuścić Malbork, była jednak spora grupa osób, które nie posłuchały tego nakazu - wyjaśnił Jesionowski dodając, że w Malborku pozostało kilka tysięcy cywilów. - Los części z nich, według różnych źródeł od kilkuset do 1,5 tysiąca osób, dotąd był nieznany - powiedział Jesionowski.
Według niego część z nich mogła umrzeć na skutek chorób, część mogła zostać zabita. Jego zdaniem ciężka zima na przełomie 1944 i 1945 roku mogła sprawić, że mieszkańcy, mimo toczących się na ulicach walk, wychodzili z kryjówek, aby zdobyć opał czy jedzenie i ginęli od przypadkowych kul. Jesionowski nie wyklucza jednak, że część ludzi pochowanych w mogile mogła zostać zastrzelona.
Zgodnie z hipotezą Jesionowskiego, zbiorowa mogiła mogła powstać pod koniec zimy lub wiosną 1945 roku, w czasie porządkowania miasta. Podobnego zdania na temat okoliczności powstania zbiorowego grobu jest szef gdańskiego pionu śledczego IPN prokurator Maciej Schulz, który na bieżąco śledzi sprawę. - Ciała mogły zostać zwiezione z całego miasta i umieszczone w naturalnym zagłębieniu, np. leju po bombie - powiedział Schulz. Zdaniem Schulza za tezą, że mogiła powstała w czasie porządkowania miasta, przemawia też fakt, że w grobie znaleziono również szczątki zwierząt. Schulz sądzi też, że ciała ludzi przed pochówkiem mogły zostać rozebrane, a ich ubrania spalone "w obawie przed jakąś epidemią".
PAP

Szef ochrony prezydenta odszedł z BOR

Płk Krzysztof Olszowiec, szef ochrony prezydenta Lecha Kaczyńskiego odszedł dziś z BOR do cywila - dowiedziała się "Rzeczpospolita".
- Potwierdzam te informacje. Płk Olszowiec odszedł ze służby na własną prośbę - mówi gen. Marian Janicki, szef Biura Ochrony Rządu.
Od dwóch miesięcy w BOR prowadzone jest postępowanie wyjaśniające w sprawie tzw. incydentu gruzińskiego z udziałem polskiego prezydenta. Chodzi o zachowanie prezydenckiej ochrony podczas wizyty Lecha Kaczyńskiego w Gruzji, pod koniec listopada ubiegłego roku. Wówczas to funkcjonariusze BOR dowodzeni przez płk. Olszowca pozwolili gruzińskim ochroniarzom odizolować się od prezydenta.
W czasie wizyty Lecha Kaczyńskiego w Gruzji tuż przed podróżą został zmieniony jej plan - włączono do niego wyjazd poza Tbilisi do obozu uchodźców w pobliżu granicy z Osetią Południową. Gdy konwój jechał do obozu uchodźców doszło do kolejnej zmiany - o której polscy funkcjonariusze dowiedzieli się w ostatniej chwili.
Prezydenci udali się poza obszar kontrolowany przez siły gruzińskie, w bezpośrednie sąsiedztwo posterunku obsadzonego przez siły osetyjsko-rosyjskie. Gdy opuścili limuzynę padły strzały - oddane prawdopodobnie w powietrze dwie serie z broni maszynowej. Nikomu nic się nie stało.
Prócz BOR-u zdarzenie wyjaśnia warszawska prokuratura okręgowa.
Rzeczpospolita

Wajda będzie walczył o Złotego Niedźwiedzia

Nowy film Andrzeja Wajdy "Tatarak" będzie walczył o Złotego Niedźwiedzia podczas tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie. Film jest adaptacją prozy Jarosława Iwaszkiewicza. Bohaterką filmu jest starzejąca się, doświadczona życiem kobieta, która żyje w świecie wspomnień.
Sam Andrzej Wajda pojawia się na chwilę na ekranie jako ...reżyser.
Zasadnicza akcja dzieje się w latach 50. W rolach głównych Krystyna Janda i młody aktor polskiego pochodzenia, znany z filmu "Pod słońcem Toskanii" Paweł Szajda. - "Tatarak" to opowieść o przemijaniu i dojmującym poczuciu straty - powiedział Andrzej Wajda.
Autorem zdjęć jest Paweł Edelman, laureat Oscara za zdjęcia do "Pianisty" Romana Polańskiego. Zdjęcia do "Tataraku" kręcono w Grudziądzu, Warce, Zalesiu Dolnym, w okolicach Płocka i w Warszawie.
Tegoroczny festiwal filmowy w Berlinie potrwa od 5 do 15 lutego. Wśród filmów konkursu głównego poza polskim "Tatarakiem" są między innymi filmy: Stephena Frearsa ("Cheri"), Francois Ozona ("Ricky") i Taverniera ("W elektrycznej mgle"). A z polskich akcentów jeszcze jeden: Janusz Kamiński, hollywoodzki operator i reżyser, dwukrotny laureat Oscara i wielu innych nagród filmowych, poprowadzi zajęcia w ramach tegorocznego Talent Campus na festiwalu w Berlinie.
IAR

Czwartek, 2009-01-15

Ministerstwo Finansów nie pomoże policji spłacić długu

Ministerstwo Finansów nie przeznaczy żadnych dodatkowych środków dla policji, której brakuje prawie 500 milionów złotych na zobowiązania zaciągnięte w grudniu. Komenda Główna Policji tłumaczy się, że powodem braków w policyjnej kasie są cięcia budżetu, jakie na koniec roku wprowadziło Ministerstwo Finansów.
Minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że szefostwo MSWiA nie powinno być zdziwione takimi posunięciami. Wyjaśnił, że do budżetu państwa trafiło mniej dochodów z podatków. - Minister finansów musi zarządzać budżetem. Dlatego jest ministrem finansów - odparł Rostowski. Dodał, że w MSWiA zostały uszczuplone jedynie wydatki rzeczowe.
Wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska podkreśliła, że ministerstwo nie ma dla policji specjalnych rezerw. Komenda Główna musi pokryć swoje zobowiązania z bieżących przychodów. - Zapis w budżecie oznacza uprawnienie, a nie obowiązek do wydatkowania środków - zaznaczyła wiceminister.
Suchocka-Roguska dodała, że pierwsze terminy dużych przychodów z podatków przypadają na 20 stycznia. Wtedy należy się spodziewać większego zasilenia budżetów poszczególnych resortów.
IAR

Norwedzy dali milion euro na ratowanie życia Polaków

Pani Maria z Gdyni właśnie usłyszała, że będzie żyć. I że ma ogromne szczęście, bo o jej losach zadecydował przypadek - czytamy w "Dzienniku Bałtyckim". Szansę na uratowanie setek ludzkich istnień dali Norwedzy, a konkretnie - Mechanizm Finansowy EOG, zwany funduszami norweskimi. Do województwa pomorskiego trafi milion euro na przebadanie ok. 8 tysięcy mieszkańców.
- Gdyby nie bolały mnie plecy, gdybym nie zrobiła zdjęcia rentgenowskiego, na którym znaleziono niewielkie zmiany w okolicach płuc, pewnie umierałabym już na raka. A tak szybkie podjęcie leczenia uratowało mnie. Odebrałam właśnie ostatnie wyniki i godzinę płakałam z radości - mówi gdynianka.
Takiego szczęścia nie ma ponad tysiąc mieszkańców Pomorza, u których każdego roku diagnozuje się raka płuc. Województwo pomorskie przoduje w niechlubnej statystyce zachorowań w Polsce - raka płuc stwierdza się u 1400 osób rocznie. Prawie taka sama liczba osób umiera z powodu tej choroby.
Pilotażowy Program Badań Przesiewowych Raka Płuca, opracowany przez zespół doc. dr. Witolda Rzymana, kierownika Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej gdańskiej Akademii Medycznej, jest pierwszym na tak dużą skalę programem walczącym z cichym zabójcą.
- Zdobyliśmy silnych sojuszników, którzy pomogą nam dotrzeć do osób z grupy ryzyka - mówi doc. Rzyman. -
Część kosztów badań - 630 tysięcy złotych - pokrywa Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego. - Nie wahaliśmy się ani chwili, by dołożyć nasze pieniądze do funduszy norweskich - przyznaje pomorski marszałek Jan Kozłowski. - Sytuacja na Pomorzu jest rzeczywiście dramatyczna. Sam, zdając sobie sprawę z zagrożenia, nie palę od 15 lat...
Program został zaprojektowany na 2,5 roku i zakończy się w kwietniu 2011.
Polska Dziennik Bałtycki

Polacy zbadali "pępek świata"

Dużym sukcesem zakończyła się polska wyprawa eksploracyjna na położoną na przeciwległej półkuli Wyspę Wielkanocną, pierwotnie nazywaną "pępkiem świata", informuje "Nasz Dziennik".
Na wyspie o powierzchni niemal czterokrotnie mniejszej od Warszawy znajduje się kilkaset jaskiń z niezwykle bogatymi stanowiskami antropologicznymi i archeologicznymi. Polacy jako jedni z pierwszych odkrywców zbadali 320 jaskiń i zamierzają opracować dokładne ich mapy, powiedział gazecie kierownik naukowy wyprawy prof. Zdzisław Jan Ryn.
Według niego fachowa dokumentacja topograficzna otworzy pole do dalszych specjalistycznych badań dla całych pokoleń naukowców. Zdaniem prof. Ryna należałoby kontynuować eksplorację, tym bardziej, że zostały jeszcze niezbadane dwa sektory wyspy.
Problemem są, jak często bywa w takich przypadkach, finanse. Specjalistyczne wyprawy na drugi koniec świata są bowiem niezwykle kosztowne. Niewątpliwie jednak przynoszą chlubę Polsce i są dobrą promocją naszego kraju, akcentuje "Nasz Dziennik".
PAP

INDEX


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228