Polonia Winnipegu
 Numer 90

         3 września 2009      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu


INDEX

 

WIADOMOŚCI PROSTO Z POLSKI

Środa, 2009-09-02

Tajemnicza skrzynia znaleziona w zielonogórskim ratuszu

Metalową skrzynię o rozmiarach 100 na 50 centymetrów znaleziono podczas prac porządkowych w budynku ratusza w Zielonej Górze - donosi "Gazeta Lubuska". W pewnym momencie obluzowało się kilka cegieł ze ściany a za nimi ukazał się bok skrzyni. Nie wiadomo, co w niej jest, bo jest zamknięta. Otworzą ją dopiero historycy w Muzeum Ziemi Lubuskiej.

Julia Orlicka-Jasnoch, archeolog z Muzeum Archeologicznego Środkowego Nadodrza opowiada gazecie, że w sali po byłej restauracji prowadzono prace porządkowe pod nadzorem archeologicznym. W pewnym momencie obluzowało się kilka cegieł ze ściany. A za nimi pokazała się zakurzona skrzynia.

Bartosz Kalembkiewicz z urzędu miasta potwierdza: - Faktycznie, jest znalezisko.

Miejska konserwator zabytków Izabela Ciesielska mówi, że skrzynia ma 100 na 50 centymetrów. Prawdopodobnie jest z początku XIX wieku, chociaż nie jest datowana. Może należała do winiarzy, bo są na niej winiarskie ornamenty...

- Jeśli kiedyś ukrywano jakieś skarby, to najczęściej były to kosztowności, przedmioty chowane jak do banku - opowiada dziennikarzom "Gazety Lubuskiej" Julia Orlicka-Jasnoch. - Albo też robiono to w celach wotywnych, czyli składano ofiarę, podziękowanie.

Skrzynia pojechała do Muzeum Ziemi Lubuskiej. A tam zamknięto ją w jednej z sal. - Dziś jej nie będziemy otwierać, przyjdźcie jutro. Może coś więcej będzie wiadomo - powiedział dziennikarzom dyrektor muzeum Andrzej Toczewski.

Niewykluczone, że skrzynia nie jest rzeczywistym zabytkiem, a tylko elementem zabawy związanej z "Winobraniem", imprezy, rokrocznie odbywającej się w Zielonej Górze.
Gazeta Lubuska

Tusk: nikt nie może mówić o "Polsce sezonowej"

Premier Donald Tusk zwracając się do uczestników Światowego Zjazdu Polskich Kombatantów oświadczył, że zobowiązaniem jego rządu jest doprowadzenie do tego, by "nikt nigdy nie mógł powiedzieć o Polsce, że jest państwem sezonowym", aby nasz kraj nigdy nie pozostał osamotniony i nie musiał ponosić ofiary takiej, jaką ponieśli kombatanci.

- Jestem dumny, że mogę przed Wami stanąć i złożyć meldunek o wczorajszym wydarzeniu, które było europejskim, światowym, hołdem wobec Was - oświadczył Tusk, nawiązując do obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte. - Wczoraj przedstawiciele wszystkich państw, którzy pojawili się na Westerplatte, przekazywali wyrazy najwyższego uznania i czci dla Waszego bohaterstwa - dodał Tusk podkreślając, że uczynili tak "potomkowie sprawców i ofiar". - Dzięki Wam i temu wielkiemu historycznemu gestowi cała Polska może chodzić dziś z podniesioną głową - mówił premier.

- Polska przegrała wtedy ten bój nie dlatego, że nie było bohaterów, lecz dlatego, że byliśmy samotni - dodał Tusk. Oświadczył, że jako zobowiązanie swego rządu traktuje utrzymanie stanu, w którym nikt nigdy nie będzie mógł powiedzieć, że Polska jest krajem sezonowym. - Aby nikt na świecie nie śmiał powiedzieć, że Polska to państwo sezonowe, żeby nikt nigdy na świecie nie ośmielił się kwestionować naszego prawa do niepodległości, aby nikt na świecie nigdy nie doprowadził do sytuacji, w której znowu jakieś tragiczne pokolenie będzie musiało dawać przykład bohaterstwa, jakiego świat nie widział - zaznaczył premier.
PAP

Wizyta Putina przywróciła żeglugę na Zalewie Wiślanym

Wizyta premiera Rosji Władimira Putina w Trójmieście i podpisanie wczoraj umowy o swobodnej żegludze po całym Zalewie Wiślanym kończy ponad trzyletnią batalię o jej przywrócenie.

Rozmowy na temat podpisania umowy trwały długo i... nieefektywnie. Przyspieszenie nastąpiło dopiero po wizycie ministra Sikorskiego w Moskwie, w maju tego roku. Początkowo napływały sprzeczne informacje, jakie bandery mogą pływać po rosyjskiej stronie. Najpierw mówiono, że zgoda dotyczy tylko polskich i litewskich statków, potem wszystkich... oprócz polskich. Ostatecznie strona rosyjska ogłosiła, że swoboda jest pełna, a po wodach zalewu będą mogły się poruszać wszystkie jednostki.

Decyzja o swobodzie żeglugi zapadła praktycznie już w lipcu br. Czekano tylko na odpowiedni moment. A takim stały się tegoroczne obchody II wojny światowej i związana z tym wizyta premiera Władimira Putina.

Na trzyletnim zakazie straciły porty Zatoki Gdańskiej i Elbląg, największy port Zalewu Wiślanego, a także obwód kaliningradzki. W polskiej części Zalewu Wiślanego znajduje się 10 portów i pięć przystani. W Elblągu i Fromborku są przejścia graniczne. Zalew Wiślany jest również elementem Europejskiej Drogi Wodnej E70. Odblokowanie żeglugi na całym akwenie ma sprawić, że porty, przystanie i przejścia zostaną na nowo wykorzystane zarówno turystycznie, jak i gospodarczo.

- Wracamy na rynek - mówi z zadowoleniem Juliusz Kołtoński, szef portu morskiego w Elblągu. - Na razie podpisaliśmy umowę z polsko-rosyjską firmą na transport węgla. W przygotowaniu są też inne, między innymi z firmą zajmującą się transportem zboża. Startujemy praktycznie od początku, ale myślę, że nam się uda. Rozwój portu oznacza pracę nie tylko u nas, ale również we współpracujących z nami firmach związanych z transportem, logistyką, ubezpieczeniami. Odżyje sfera, która niemal zanikła po zablokowaniu żeglugi na zalewie.

Decyzja o wznowieniu żeglugi dla Elbląga jest bardzo ważna i długo oczekiwana. - Daje szansę na rozwój gospodarczy i turystyczny nie tylko Elbląga, ale i całego regionu - mówi Henryk Słonina, prezydent Elbląga. - Chodzi przede wszystkim o ożywienie portu morskiego, nastawionego głównie na współpracę z Kaliningradem, który od 2006 roku nie ma możliwości rozwoju. Podpisana wczoraj umowa, zdaniem samorządowca, umożliwi wznowienie rejsów na trasie Elbląg - Kaliningrad, a także przyciągnie żeglarzy na ten akwen.

- Spowoduje to jeszcze większe ożywienie turystyczne miasta - dodaje Henryk Słonina. - Mamy przecież nowoczesny punkt odpraw granicznych i odpowiednią infrastrukturę do obsługi międzynarodowych i krajowych jednostek turystycznych i pasażerskich.

Ale na rozwój liczą też mniejsze samorządy nadzalewowe. - Odblokowanie żeglugi dla nas ma efekt wymierny - tłumaczy Andrzej Lemanowicz, burmistrz Tolkmicka. - To oznacza chociażby fakt, że Zalew Wiślany stanie się atrakcyjniejszy, a żeglarze będą mogli wpływać nie tylko do polskich, ale i rosyjskich portów. My na tym skorzystamy.

Podpisanie umowy o swobodzie żeglugi na całym Zalewie Wiślanym podniosło głosy, czy planowany przekop Mierzei Wiślanej nadal jest potrzebny. Zwolennicy mówią, że jedno drugiemu nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie - przekop i swobodna żegluga mogą wpłynąć pozytywnie na rozwój całego regionu. Przeciwnicy uważają, że w tej sytuacji kopanie przekopu byłoby przysłowiowym wyrzucaniem pieniędzy w... kanał.
Anna Szałkowska Polska Dziennik Bałtycki

Papież nie wspominał o II wojnie, bo jest Niemcem"

1 września, w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej, kiedy wszystkie oczy zwrócone były ku Gdańskowi, Watykan nie opublikował żadnego oświadczenia. Wielu zastanawiało się, czy papież Benedykt XVI zapomniał o tej tak tragicznej dla historii Polski i świata dacie. Internauci wydali ostry osąd: "Papież nie wspominał o II wojnie, bo jest Niemcem!". Benedykt XVI przemówił do Polaków dopiero w środę.

W swoich komentarzach użytkownicy Wirtualnej Polski zwracali przede wszystkim uwagę na narodowość papieża i jego młodość, która przypadała na okres III Rzeszy. "Czego można się spodziewać po kimś, kto należał do Hitlerjugend?" (Joseph Ratzinger nigdy nie był w Hitlerjugend, ale jako seminarzysta został w wieku 16 lat w 1943 roku, wcielony do oddziału pomocników obrony przeciwlotniczej - przyp. red.), "Nie chciał powracać do niewygodnego dla niego tematu, w którym osobiście brał udział!”, „Watykan o II wojnie światowej nie wspomniał, bo miał podpisany konkordat z Hitlerem" - oburzali się. O rocznicy papież wspomniał dopiero dzień po uroczystościach na Westerplatte, kiedy przemawiał do Polaków obecnych podczas audiencji generalnej w Watykanie. Zwrócił się do nich po polsku: - Wczoraj minęła 70. rocznica wybuchu drugiej wojny światowej. W pamięci narodów pozostaje wspomnienie tragedii ludzkich losów i bezsens wojny - powiedział papież.

W niedzielę, podczas ostatniego publicznego spotkania z wiernymi przed wtorkową rocznicą papież, przemawiając przed modlitwą Anioł Pański, wymienił datę 1 września mówiąc, że tego dnia "we Włoszech będzie obchodzony Dzień Ochrony Stworzenia". Nie wspomniał niczego natomiast o rocznicy wybuchu wojny.

Publicyści katoliccy, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, nie dostrzegają problemu w tym, że 1 września zabrakło wypowiedzi papieża. - Papież wielokrotnie już zabierał głos w tej sprawie, co takiego miałby teraz powiedzieć? - pyta Tomasz Terlikowski, publicysta "Wprost". Tomasz Królak, zastępca redaktora naczelnego Katolickiej Agencji Informacyjnej, tak tłumaczy Benedykta XVI: - Papież doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że 1 września w Gdańsku wybrzmią słowa o charakterze politycznym. Nie chciał nadawać tonu temu, co mieli powiedzieć politycy – tłumaczy Królak. – Na pewno zdawał sobie sprawę z tego, jak napięte są w tych dniach relacje polsko-rosyjskie i polsko-niemieckie. Nie chciał mówić niczego, co mogłoby być zinterpretowane w sposób niejednoznaczny – dodaje.

Jak mówi ekspert, gdyby papież czuł, że ta rocznica jest w jakikolwiek sposób marginalizowana, na pewno zabrałby głos. - Wiedząc jak wielkie uroczystości o wymiarze międzynarodowym się odbędą, zachował się jak lider wielkiej wspólnoty religijnej. Nie chciał doprowadzić do kakofonii – uważa Królak.

Czy papież pochodzący z Niemiec, państwa, które rozpętało II wojnę światową, mógł - jak twierdzą internauci - bać się zabrać głos? Eksperci nie podzielają tego zdania. – Taka interpretacja świadczy o małostkowości i niezrozumieniu intencji papieża, który jest człowiekiem wielkiego sumienia i wyrafinowanego intelektu. Jego niemieckość jest czymś zupełnie wtórnym. Jeśli miałby w Benedykcie XVII zwyciężyć Niemiec, świadczyłoby to o tym, że nie rozumie swojej roli jako przywódca katolików – podkreśla publicysta.

Dlaczego papież o wojnie wspomniał tylko przemawiając do Polaków? W opinii dziennikarza, chciał ich w ten sposób uhonorować. Zdaniem Królaka to „piękny gest pod adresem narodu, który poniósł ogromne ofiary w II wojnie światowej”.

O tym, że zabrakło oświadczenia 1 września mogła również zadecydować data. Papież wypowiada się przed modlitwą Anioł Pański w niedzielę i podczas audiencji ogólnej w środę. – Papież to nie jest osoba, która organizuje konferencje prasowe czy spotyka się z dziennikarzami, tylko zgodnie z ustalonym harmonogramem spotyka się z wiernymi, a czyni to dwa razy w tygodniu – zwraca uwagę Królak.

- Jako Polak i jako katolik nie czuję się w żaden sposób dotknięty tym, że papież nie zabrał głosu 1 września – mówi Wirtualnej Polsce Królak.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska wp.pl

Wtorek, 2009-09-01

Prezydent w Wieluniu, gdzie spadły pierwsze bomby 

Z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego trwają Wieluniu uroczystości związane z 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej. W programie przewidziano m.in.: wręczenie odznaczeń i wyróżnień osobom zasłużonym, apel poległych, defiladę kompanii honorowej.

- To, co stało się w Wieluniu, powtórzyło się jeszcze tego samego dnia, 1 września 1939 roku, w wielu innych miastach Polski i trwało do końca tej straszliwej wojny, a Wieluń jest symbolem tej strasznej wojny - powiedział wieczorem prezydent Lech Kaczyński.

Prezydent podkreślił, że doświadczenie Wielunia i innych miast, łącznie z Warszawą, nie może być zapomniane.

Prezydent złożył wieńce i zapalił znicze przed obeliskiem upamiętniającym ofiary bombardowań Wielunia oraz przed pomnikiem ku czci żydowskim mieszkańców miasta, którzy zginęli podczas wojny.

Wtorkowe uroczystości w Wieluniu rozpoczęły się już o godz. 4.40, kiedy to odsłonięto pomnik upamiętniający bombardowania Wielunia 1 września 1939. Pomnik stanął przy obecnym budynku Kolegium Nauczycielskiego, w miejscu, gdzie 70 lat temu znajdował się szpital. To właśnie tu spadły pierwsze niemieckie bomby w II wojnie światowej. Według ustaleń historycznych sprzed kilku lat - stało się to kilka minut wcześniej niż nastąpił atak na Westerplatte.

W samo południe na fundamentach wieluńskiej fary odprawiona została uroczysta msza św., celebrowana przez metropolitę częstochowskiego ks. abp. Stanisława Nowaka. Homilię wygłosił metropolita lubelski ks. abp Józef Życiński.

W wyniku ataku niemieckiego lotnictwa na Wieluń zginęło ponad 1200 osób. Niektóre źródła podają nawet liczbę 2000 ofiar śmiertelnych. Centrum Wielunia zniszczone zostało w 90%. Pierwsze bomby trafiły w szpital, kolejne m.in. w najstarszy wieluński kościół parafialny pod wezwaniem św. Michała Archanioła, zbudowany na początku XIV.

Wieluń był niewielkim 16-tysięcznym miasteczkiem położonym 21 km od granicy III Rzeszy. Z punktu widzenia nie tylko militarnego, ale również gospodarczego nie stanowiło ono żadnego istotnego celu dla Luftwaffe. Nie było w nim zakładów przemysłowych, nie przebiegały przez nie ważne linie komunikacyjne. Niemiecki atak na Wieluń miał charakter ewidentnie terrorystyczny, a jego celem miała być i była ludność cywilna.
PAP

Uroczysty obiad w Dworze Artusa - bez Putina i Merkel

W gdańskim Dworze Artusa rozpoczęło się przyjęcie wydane przez premiera Tuska dla szefów rządów, którzy uczestniczyli w uroczystościach 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Na przyjęciu nie ma ani premiera Rosji Władimira Putina ani kanclerz Niemiec Angeli Merkel.

Wizytę w Polsce skróciła także Julia Tymoszenko, która poleciała do Libii.

Jak poinformował rzecznik rządu Paweł Graś, od początku nie był planowany udział w przyjęciu Władimira Putina, Angeli Merkel i Julii Tymoszenko.

Są obecni: premier Szwecji Fredrik Reinfeldt oraz Białorusi Siarhiej Sidorski. Zaproszenie przyjął też premier Włoch Silvio Berlusconi.

Do Dworu Artusa zaproszony był także prezydent Lech Kaczyński, ale nie przybył.
IAR

"Na Westerplatte padły słowa ważne i oczywiste"

- Na Westerplatte, podczas 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, zostały powiedziane rzeczy ważne i oczywiste. Przy tego rodzaju uroczystościach mamy prawo, żeby mówić otwarcie - tak sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik skomentował wypowiedź prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który porównał Holokaust do zbrodni katyńskiej.

Prezydent Kaczyński mówił m.in., że Westerplatte to symbol bohaterskiego oporu słabszych przeciw silniejszym, dowód patriotyzmu i niezłomności. Przypomniał słowa ministra spraw zagranicznych z czasów II wojny światowej Józefa Becka, że Polacy nie znają pokoju za wszelką cenę. Przypomniał też ofiary Katynia.

- Jest jedno porównanie między tymi zbrodniami, chociaż ich rozmiary były oczywiście bardzo różne. Żydzi ginęli dlatego, że byli Żydami, polscy oficerowie ginęli dlatego, że byli polskimi oficerami - taki był wyrok i w pierwszym i drugim przypadku - powiedział prezydent.

- Przy tego rodzaju uroczystościach mamy prawo, żeby mówić otwarcie - podkreślił Przewoźnik w "Sygnałach Dnia". Zaznaczył, że Westerplatte przypomina "nie tylko o martyrologii", ale także o tych, którzy stawili czoła nie tylko nazizmowi, ale wszelkim totalitaryzmom.

Jak mówił, "to, co nazywamy polityką historyczną jest ważnym elementem polityki każdego państwa", oceniając że polityka ta prowadzona przez sąsiadów, a zwłaszcza przez Rosję "jest nadmiernie agresywna". - To, co pokazują wydarzenia ostatnich dni, wskazuje, że podmiotem, który realizuje tę politykę (w Rosji) są służby specjalne - powiedział.

Kilka dni temu Służba Wywiadu Zagranicznego (SWR) Rosji uznała ministra spraw zagranicznych przedwojennej Polski Józefa Becka za agenta niemieckiego wywiadu. Informacja o rzekomej agenturalności Becka pojawiła się na stronie internetowej SWR. Na wtorek Służba Wywiadu Zagranicznego Rosji zapowiedziała prezentację swojej książki "Sekrety polskiej polityki zagranicznej. 1935-45". Przewoźnik zwrócił też uwagę, że polityka historyczna jest "elementem rywalizacji poszczególnych państw".
PAP

Poniedziałek, 2009-08-31

Premier Putin już w Polsce

Premier rosyjskiego rządu Władimir Putin jest już w Polsce. Samolot z szefem rosyjskiego rządu wylądował w Gdańsku o 22.30.

Władimir Putin weźmie jutro udział w uroczystościach 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Będzie tez rozmawiał z premierem Donaldem Tuskiem.

Agencja prasowa Interfax poinformowała, że po spotkaniu z Donaldem Tuskiem w wąskim gronie odbędą się rozmowy między delegacjami. Potem nastąpi podpisanie dokumentów i konferencja prasowa. Planowane jest parafowanie dwustronnego porozumienia w sprawie żeglugi po Zalewie Wiślanym, co umożliwi polskim statkom przepływanie przez Cieśninę Pilawską.

Ma być również zawarte porozumienie o wysyłaniu do Rosji wykorzystanych materiałów radioaktywnych z polskich ośrodków badawczych oraz protokół o współpracy między ministerstwami kultury obu krajów.

Wśród zapowiadanych przez rosyjskie media tematów rozmów znalazła się kwestia budowy w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej i problem zbrodni katyńskiej. Wcześniej wiceszef administracji premiera Rosji Jurij Uszakow dał do zrozumienia, że Moskwa nie odtajni akt śledztwa w sprawie mordu na polskich oficerach w Katyniu.

Premier Putin przeprowadzi rozmowy również z premierami Ukrainy, Francji, Holandii, Finlandii, Słowenii i Chorwacji, a także zaplanowano krótkie jego spotkanie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
IAR

Premiera filmu o wielkiej polskiej bohaterce

- Irena Sendlerowa zasługuje na najwyższe honory świata - powiedział prezydent Lech Kaczyński w Gdańsku podczas uroczystej europejskiej premiery filmu "Dzieci Ireny Sendlerowej".

Jak podkreślił prezydent, wśród Polaków, którzy w czasie II wojny światowej ratowali Żydów, Irena Sendlerowa, mała krucha kobieta, zajmuje miejsce szczególne.

Oprócz prezydenta, któremu towarzyszyła małżonka Maria Kaczyńska, w premierze filmu uczestniczyli m.in. minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski, naczelny rabin Polski Michael Schudrich, dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Agnieszka Odorowicz oraz twórcy i aktorzy filmu, wśród nich reżyser John Kent Harrison, autor muzyki Jan A.P. Kaczmarek, aktorki Anna Paquin, Marcia Gay Harden, Danuta Stenka i Maja Ostaszewska.

Premiera filmu wpisuje się w program oficjalnych obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej.

Irena Sendlerowa uratowała 2500 dzieci żydowskich, wywożąc je z warszawskiego getta i ukrywając w polskich rodzinach, w sierocińcach oraz klasztorach w Warszawie, Chotomowie i Turkowicach. Zaopatrzono je w fałszywe dokumenty i wspomagano materialnie. Imiona dzieci i nazwiska rodzin, do których trafiły, Sendlerowa zapisywała, szyfrując, na paskach bibułki, które umieszczała w słoiku. Słoik zakopała pod jabłonką na podwórku przy ul. Lekarskiej 9.

Sendlerowa i jej łączniczki przemycały dzieci w samochodzie, który na teren getta wwoził środki czystości, a wracał z dziećmi, które wywożono w pudle, skrzynce lub w worku. Dzieci oddzielane od rodziców płakały i krzyczały. Podawano im więc środki nasenne.

Wyprowadzano je też przez piwnice kamienic lub przez gmach sądów na Lesznie. Wtajemniczeni w akcję dwaj woźni otwierali drzwi i prowadzili dzieci do tylnego wyjścia na aryjską stronę.

Inny szlak "przerzutu" rozpoczynał się w zajezdni tramwajowej po żydowskiej stronie. Mąż jednej łączniczek był motorniczym. O świcie, gdy ruszały tramwaje, znajdował w wagonie pod ławką karton z uśpionym dzieckiem i wywoził je w bezpieczne miejsce za murami. Te sposoby dotyczyły małych dzieci. Kilkunastoletni chłopcy i dziewczęta byli wyprowadzani w tzw. brygadach pracy i potem kierowani do partyzantki.

- Pani Irena Sendlerowa wolała skromnie mówić, że przyczyniła się do ratowania, że była tylko ogniwem w "łańcuchu ocalenia" dzieci - zauważyła we wcześniejszej rozmowie Anna Mieszkowska, która razem z Sendlerową przygotowała książkę "Matka dzieci Holocaustu. Historia Ireny Sendlerowej", na podstawie której został film nakręcony.

- Jestem szczęśliwy i odczuwam satysfakcję, że powstał ten film o młodej, pięknej kobiecie o szlachetnym sercu i wielkiej odwadze - mówił amerykański reżyser John Kent Harrison. - Kobiecie, która powiedziała do swych koleżanek, współpracowniczek z ośrodka pomocy społecznej: nie wiem jak wy, ale ja wypowiadam wojnę Hitlerowi.

Film "Odważne serce Ireny Sendler" - "The Courageous Heart of Irena Sendler" - miał swoją amerykańską premierę 19 kwietnia. Został on wyprodukowany dla amerykańskiej firmy Hallmark of Fame, dla telewizji CBS. Jego polska wersja pod tytułem "Dzieci Ireny Sendlerowej" została przemontowana. - Wzmocnione zostały sceny pokazujące niemiecki terror okupacyjny w Polsce - powiedziała Beata Pisula, producentka filmu ze strony polskiej.

Nagrodzona Oscarem za rolę w filmie "Fortepian" Anna Paquin wcieliła się w rolę polskiej bohaterki Ireny Sendlerowej. Odtwórczynią roli matki Ireny Sendlerowej - Janiny - jest Marcia Gay Harden, również nagrodzona Oscarem za rolę w filmie biograficznym o Jacksonie Pollocku. Muzykę skomponował Jan A.P. Kaczmarek, a realizatorem zdjęć jest Jerzy Zieliński. John Kent Harrison, scenarzysta i reżyser filmu, jest znany w Polsce z filmu o Janie Pawle II z Johnem Voightem w roli głównej.
PAP

Niedziela, 2009-08-30

"Dzień światła dla pokoju" pod gliwicką Radiostacją

Tysiące gliwiczan wysłuchało w niedzielę wieczorem "Missa pro Pace" - "Mszy dla pokoju" Wojciecha Kilara, w wykonaniu m.in. Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Koncert zabrzmiał pod wieżą gliwickiej Radiostacji. Dokonaną tam 70 lat temu "prowokację gliwicką" hitlerowska propaganda wykorzystała jako pretekst do agresji na Polskę 1 września 1939 r.

W liście skierowanym do uczestników uroczystości prezydent Lech Kaczyński apelował o pamięć i o to, by nikt nie przechodził obojętnie obok przypadków fałszowania historii. - W konfrontacji ze złem Polska od początku do końca była po dobrej stronie - podkreślił. Szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek mówił o konieczności "przezwyciężenia" przeszłości.

Przygotowane przez władze Gliwic i Narodowe Centrum Kultury plenerowe widowisko było częścią ogólnopolskich obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej. Gliwicka uroczystość - w której wzięli udział kombatanci, politycy, samorządowcy i licznie zgromadzeni mieszkańcy - miała nieść przesłanie pokoju i pojednania oraz być ostrzeżeniem przed wszelkiego rodzaju totalitaryzmami.

- To jest uroczystość naszej siły w Unii Europejskiej. My dzisiaj nasze napięcia, wojny, zamieniliśmy na negocjacje, czasem trochę żmudne i niepokojące, ale negocjacje, które prowadzą zawsze do jak widać niezłych rozwiązań, bo mamy się dobrze, chwalimy sobie nasz pobyt w UE - powiedział uczestniczący w uroczystości przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek.

- Pozycja Polski w UE rośnie, zależy ona od takich miast jak nasze. Zależy od tego, czy będziemy potrafili przezwyciężyć przeszłość i myśleć o przyszłości - dodał Buzek, który od 17 roku życia mieszkał w Gliwicach.

- Oczywistym jest, że upamiętnianie hitlerowskiej prowokacji byłoby nieporozumieniem. Jednak przypomnienie, jak wyglądały początki katastrofy, która ogarnęła cały świat jest celowe - zaznaczył prezydent Gliwic Zygmunt Frankiewicz.

Jak dodał, chodzi o znajomość historii i ostrzeżenie przez zagrożeniami. Frankiewicz przypomniał, że zła sława Radiostacji nie skończyła się wraz z II wojną światową. Przez wiele lat wykorzystywał ją reżim komunistyczny - do zagłuszania zachodnich stacji radiowych.

W liście do uczestników uroczystości Lech Kaczyński, wspominając prowokację gliwicką, podkreślił, że "nie pierwszy i nie jedyny to raz w historii przypadek, gdy agresywne imperium przedstawia siebie jako ofiarę, usprawiedliwiając własną przemoc rzekomą samoobroną".

Kaczyński przypomniał, że upozorowany atak na Radiostację było preludium najstraszliwszej w dziejach ludzkości wojny, a 1 września dla Polaków na zawsze pozostanie bolesną datą. Cierpienie i heroizm ojców - podkreślił prezydent - zobowiązuje do pamięci.

- Nikomu nie wolno obojętnie przechodzić obok aktów przeinaczania czy fałszowania historii. Nie możemy lekceważyć prób dezawuowania polskiego wkładu w zwycięstwo nad niemieckim faszyzmem, obciążania nas odpowiedzialnością za zbrodnie popełnione przez okupanta czy też relatywizacji tych zbrodni i przedstawianie ich sprawców jako ofiar - napisał prezydent.

- W konfrontacji ze złem Polska od początku do końca była po dobrej stronie. Polscy żołnierze walczyli nieustępliwie na niemal wszystkich frontach II wojny światowej, mieliśmy wielki udział w wojennym zwycięstwie - podkreślił w liście prezydent. Wskazał, że światło to symbol prawdy, ale też pokoju, który pojednał walczące niegdyś narody.

Ponadgodzinną "Mszę dla pokoju" katowicki NOSPR pod dyrekcją Michała Klauzy wykonał z towarzyszeniem Chóru Filharmonii Śląskiej w Katowicach, Chóru Polskiego Radia w Krakowie, a także solistów: Izabeli Kłosińskiej (sopran), Anny Lubańskiej (mezzosopran), Rafała Bartmińskiego (tenor) oraz Piotra Nowackiego (bas).

Niedzielny koncert - prowadzony przez Jerzego Zelnika - uzupełniały projekcje fragmentów filmu "Operacja Himmler" z 1979 r. w reż. Zbigniewa Chmielewskiego rekonstruującego przebieg i okoliczności hitlerowskiej prowokacji. Po raz pierwszy pokazana została też iluminacja wieży Radiostacji - wykonana specjalnie na rocznicowe obchody.

Zgodnie z zamysłem przygotowanej kosztem 7,5 mln zł nowej oprawy wizualnej Radiostacji, ma to być "miejsce światła". Taki charakter nadaje przebudowanemu kompleksowi światło kilkunastu tysięcy białych diod, dwie fontanny ze stabilną taflą wody i przezroczyste ogrodzenie z hartowanego szkła.

Równolegle do zagospodarowania obszaru wokół wieży, kosztem 1,7 mln zł wyremontowano budynek techniczny Radiostacji, gdzie mieści się Muzeum Historii Radia i Sztuki Mediów, będące oddziałem gliwickiego muzeum.

Kompleks obiektów Radiostacji zbudowała w latach 1934-35 niemiecka firma Lorenz. Najcenniejszym obiektem jest 110-metrowa wieża nadawcza, wykonana z drewna modrzewiowego, szczególnie odpornego na szkodniki i czynniki atmosferyczne.

Radiostację, już w 1964 r. wpisaną na listę zabytków, samorząd Gliwic kupił od Telekomunikacji Polskiej za ponad 700 tys. zł jesienią 2002 r. Obiekt ten niemal w całości zachował wystrój i wyposażenie sprzed II wojny światowej, m.in. przedwojenne urządzenia nadawcze.

31 sierpnia 1939 r. do niemieckiej radiostacji w niemieckich wówczas Gliwicach wtargnęło kilku uzbrojonych esesmanów w cywilnych ubraniach. Napastnicy sterroryzowali niemiecką załogę i nadali po polsku komunikat: "Uwaga! Tu Gliwice. Rozgłośnia znajduje się w rękach polskich...".

Jak pisze klucznik Radiostacji Andrzej Jarczewski, prowokacja skończyła się kompletnym fiaskiem i "potrzebne były potem bardzo grube nici propagandowe, żeby można było ten fakt wykorzystać w gazetach".

W czwartek 31 sierpnia 1939 r. Radiostacja gliwicka nie nadawała własnego programu, lecz tylko retransmitowała audycję z Wrocławia. Nie można było po prostu odebrać głosu spikerowi i odczytać przygotowany komunikat. Studio dziennikarskie mieściło się bowiem w zupełnie innym budynku oddalonym od Radiostacji o kilka kilometrów. Jedynym sposobem na zawładnięcie eterem było więc skorzystanie z tzw. mikrofonu burzowego (w czasie burzy przerywano audycje i przez ten właśnie mikrofon doradzano słuchaczom, by uziemili anteny).

Następnego dnia Hitler wygłosił przemówienie, w którym rozpoczęcie wojny uzasadnił prowokacjami granicznymi, dokonanymi rzekomo przez stronę polską. Prawda o "prowokacji gliwickiej" wyszła na jaw dopiero na procesie norymberskim.
PAP

"Rosja zawsze starała się zepsuć historię Polski"

Rosja pod każdą postacią, a szczególnie jako Związek Radziecki, starała się zawsze zepsuć, zniszczyć historię Polski - powiedział marszałek Sejmu Bronisław Komorowski komentując pojawiające się ostatnie w Rosji insynuacje dotyczące rzekomej agenturalnej działalności wysokich rangą przedstawicieli polskiego rządu z lat 30. i pierwszej połowy lat 40.

- To nie jest nic nowego. Oskarżenia o agenturalność są czymś normalnym w tym arsenale - dodał przebywający w Gdańsku Komorowski.

Marszałek przypomniał, że wielu historyków na świecie pisze o tym, że "prawdopodobnie Lenin był agentem niemieckim". - Można by powiedzieć, że skoro doszło do podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow, to przecież w takim razie Mołotow jest agentem niemieckim do kwadratu albo do sześcianu. Więcej chyba nie ma sensu, zostawmy Rosjanom uprawianie takiej nieuczciwej polityki i nieuczciwego oskarżania sąsiadów o wszystkie bezeceństwa - dodał Komorowski.

Marszałek powiedział też, że z "satysfakcją" przyjął wypowiedź prezydenta Miedwiediewa, który - protestując przeciwko temu, by równo źle oceniać odpowiedzialność Niemiec i Związku Radzieckiego za wybuch II wojny światowej, właściwie potwierdza to, że sam rozumie, iż Związek Radziecki był współodpowiedzialny za wybuch tej wojny. -

- Rosja poszła w dobrą stronę. Prezydent tego kraju de facto przyznał, że Związek Radziecki ma swoja złą kartę współodpowiedzialności za dramat wybuchu II wojny światowej, a więc także za wszystkie skutki. Ma na szczęście Związek Radziecki swoją piękną kartę sukcesu, zwycięstwa - zatknięcia sztandaru na Bramie Brandenburskiej, ale trzeba pamiętać i o tych złych stronach, i o tych pięknych - dodał marszałek.

Rosyjski prezydent przypomniał w niedzielnym wywiadzie dla telewizji "Rossija", że Zgromadzenie Parlamentarne Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) postawiło na jednej płaszczyźnie, obarczyło jednakową odpowiedzialnością za II wojnę światową faszystowskie Niemcy i Związek Radziecki. "Jest to - proszę mi wybaczyć - cyniczne kłamstwo" - oświadczył Miedwiediew. - Nie można, przez wzgląd na kilka krajów, przekreślać historii - dodał rosyjski prezydent.

Z kolei w sobotę głośnym echem odbiła się informacja, która ukazała się na stronach internetowych Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji (SWR). Zamieszczona została tam notatka, z której wynika, że minister spraw zagranicznych przedwojennej Polski Józef Beck był "agentem niemieckiego wywiadu". W tej samej notatce na stronie internetowej SWR Stanisław Mikołajczyk, wicepremier (1940-1943), a później premier rządu RP na uchodźstwie (1943-1944), został uznany za agenta brytyjskiego.
PAP

Wielokulturowy festiwal uliczny w Warszawie

W niedzielę w stolicy odbędzie się jednodniowy festiwal uliczny "Warszawskie Wielokulturowe Street Party". Do udziału w licznych imprezach, promujących kultury wszystkich kontynentów, zapraszają przedstawiciele mniejszości etnicznych oraz imigranci, na co dzień zamieszkali w naszej stolicy.

Na początek, o 13.00, wielokulturowa, barwna parada przejdzie od Placu Bankowego do miasteczka, które powstanie na przestrzeni Krakowskiego Przedmieścia. - Chodzi o to by zaprezentować całą różnorodność Warszawy i pokazać, że na naszych ulicach organizowane są nie tylko demonstracje, ale też wydarzenia radosne - mówi koordynatorka imprezy, Emilia Skiba z portalu "kontynent Warszawa".

Na terenie miasteczka będzie można wziąć udział w warsztatach tanecznych i językowych, podyskutować, poznać sztukę z różnych zakątków świata, skosztować etnicznych potraw.

W trakcie festiwalu swoje kultury zaprezentują między innymi społeczności afrykańskie, arabskie, latynoamerykańskie, kaukaskie, społeczność indyjska, wietnamska, żydowska i ukraińska.

Projekt jest finansowany z Europejskiego Funduszu Integracji na rzecz Obywateli Państw Trzecich, budżetu państwa oraz Biura Promocji miasta stołecznego Warszawy. Wydarzenie zostało objęte Honorowym Patronatem Prezydenta Warszawy.

Więcej informacji: www.kontynent.waw.pl/streetparty 
IAR

Sobota, 2009-08-29

Rozdano literackie nagrody im. Janusza A. Zajdla

Anna Kańtoch i Rafał Kosik zostali tegorocznymi laureatami literackich nagród Fantomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla, przyznawanych autorom najlepszych utworów w dziedzinie fantastyki. Nagrody wręczono w sobotę wieczorem podczas odbywającego się w Łodzi Ogólnopolskiego Konwentu Miłośników Fantastyki - "Polcon 2009".

Zwyciężyło opowiadanie Kańtoch "Światy Dantego" oraz powieść Kosika pt. "Kameleon" - poinformowała rzeczniczka prasowa "Polconu" Paulina Wiśniewska. Nagrodę wręczyła laureatom Jadwiga Zajdel, wdowa po pisarzu.

Nominacje do nagrody zgłaszane są przez czytelników - każdy może zgłosić po pięć opowiadań i powieści, które ukazały się w roku poprzednim. Na tej podstawie ustalana jest lista nominacji w każdej kategorii. Uczestnicy konwentu wybierają laureatów spośród nominowanych autorów. Nad procesem głosowania czuwa Związek Stowarzyszeń Miłośników Fantastyki "Fandom Polski".

Obok laureatów nominowani byli - w kategorii opowiadanie: Jacek Dukaj, za "Kto napisał Stanisława Lema?", Magdalena Kozak za "Sznurki przeznaczenia", Andrzej Miszczak za "Harpunników" i Wit Szostak za "Podworzec". Z kolei w kategorii powieść nominację otrzymali: Magdalena Kozak za powieść "Nikt", Anna Brzezińska za "Ziemię niczyją", Ewa Białołęcka za "wiedźma.com.pl", Stefan Darda za "Dom na wyrębach" i Krzysztof Piskorski za "Zadrę" (tom I).

Po raz pierwszy ogólnopolską nagrodę w dziedzinie literatury fantastycznej - wówczas noszącą nazwę Sfinks - przyznano w 1985 r. za utwory z 1984 r. Zdobył ją Janusz Andrzej Zajdel za powieść "Paradyzja". Zajdel zmarł w lipcu 1985 r. Po śmierci pisarza zdecydowano, że nagroda będzie nosiła jego imię. Po raz pierwszy przyznano ją w 1986 r.

Janusz A. Zajdel (ur. 1938 w Warszawie) był prekursorem polityczno-socjologicznej odmiany literatury science-fiction w Polsce. Opublikował ponad 50 opowiadań. Do jego najbardziej znanych zbiorów należy "Przejście przez lustro" z 1975 r. Głównym osiągnięciem Zajdla była seria powieści, z których pierwsza, to wydany w 1980 r. "Cylinder van Troffa".

Wśród zdobywców nagrody im. Zajdla z lat ubiegłych byli - każdy z nich kilkakrotnie - Andrzej Sapkowski (m.in. za powieść "Narrentum", 2002), Jacek Dukaj (m.in. za opowiadanie "Katedra", 2000), Marek S. Huberath (m.in. za powieść "Gniazdo światów", 1999) i Rafał Ziemkiewicz (m.in. za opowiadanie "Śpiąca królewna", 1996).
PAP

"Przyjazd Putina do Polski to sukces Tuska"

Były premier Leszek Miller, a obecnie lider partii Polska Lewica jako sukces rządu Donalda Tuska ocenił przyjazd do Polski premiera Rosji Władimira Putina na obchody 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Zwrócił jednocześnie uwagę na błędy polskiej polityki zagranicznej, których efektem są złe stosunki z Moskwą oraz "impas" w stosunkach polsko-amerykańskich.

Leszek Miller zaapelował do prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda Tuska o porzucenie "ideologicznej" polityki zagranicznej i powrót do "narodowego i pragmatycznego charakteru" tej polityki.

W ocenie byłego premiera, przyjazd do Gdańska szefa rosyjskiego rządu to sukces Polski i Donalda Tuska. - Jest sukcesem dlatego, że bardzo wielu Rosjan uważało i dalej uważa, że II wojna światowa rozpoczęła się 22 czerwca 1941 roku (data ataku III Rzeszy na ZSRR), a nie 1 września 1939 roku. Premier Putin przyjmując zaproszenie premiera Tuska, będzie musiał oprócz kontekstu zewnętrznego stawić także czoła dużej części własnej opinii publicznej - podkreślił Miller.

Jako pozytywny sygnał ocenił informację, że ze strony amerykańskiej we wtorkowych obchodach rocznicowych weźmie udział bliski współpracownik prezydenta Baracka Obamy, szef Narodowej Rady Bezpieczeństwa gen. James Jones. MSZ potwierdził w sobotę PAP, że gen. Jones znajdzie się w delegacji amerykańskiej razem z byłym sekretarzem obrony w administracji Billa Clintona, Williamem Perry.

Fakt podniesienia rangi delegacji USA na wtorkowe uroczystości - jak zaznaczył Miller - nie przekreśla jednak pytania o aktualny stan stosunków polsko-amerykańskich, które - jego zdaniem - znalazły się w impasie. - Dlaczego Polska wyszła z głównego nurtu polityki amerykańskiej? Dlatego że od pewnego czasu polska polityka zagraniczna jest bardziej polityką ideologiczną, a mniej narodową - uważa Miller.

- Polska nie mieści się w głównym nurcie polityki amerykańskiej, albowiem nie mieści się w priorytetach polityki amerykańskiej. Priorytety polityki amerykańskiej są następujące: pokonanie kryzysu finansowego i gospodarczego o światowym zasięgu, walka z międzynarodowym terroryzmem i teokratycznymi reżimami islamskimi oraz nierozprzestrzenianie broni termojądrowej - mówił Miller.

Zwrócił uwagę, że priorytety te zakładają ścisłą współpracę z Rosją i Chinami, a Polska - w jego opinii ma złe stosunki z tymi krajami.

Jako błąd i "niezręczną, nieszczęsną inicjatywę" Miller uznał też lipcowy list byłych prezydentów Europy Środkowo-Wschodniej do Baracka Obamy, pod którym podpisali się m.in. Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Vaclav Havel. Byli prezydenci zaapelowali w nim, by Ameryka nie zapomniała o Europie i prowadziła zdecydowaną i opartą na wartościach politykę wobec Rosji.

- To jest list, który kwestionuje politykę międzynarodową prezydenta Obamy. Tam są treści anachroniczne, pchające Stany Zjednoczone do czegoś w rodzaju nowej "zimnej wojny". To jest przejaw całkowitego niezrozumienia na czym opierają się priorytety polityki amerykańskiej - ocenił były premier. Jak dodał, w przypadku Polski problemem stał się fakt iż - jak mówił - list poparli urzędujący prezydent i premier.
PAP

Piątek, 2009-08-28

Sensacyjne dokumenty: Rosjanie wiedzą, że kłamią

Dr hab. Bogdan Musiał, urodzony w Polsce niemiecki historyk pracujący dla IPN przygotowuje publikację pt. "Na Zachód po trupie Polski". Jest to historia sowieckich przygotowań do wojny napastniczej na przełomie lat 1929/30. Z rosyjskich dokumentów wynika, że Stalin zdawał sobie sprawę z tego, iż Polska nie zgadza się na współpracę z Hitlerem - podają "Wiadomości" TVP.

Koncepcja wojenna, którą rozwinął sowiecki marszałek Michaił Tuchaczewski w styczniu 1930 r., przewidywała zmasowane użycie czołgów, samolotów oraz gazów bojowych. Głównym celem tego ataku miała być Polska, która w przekonaniu Stalina i jego towarzyszy była barierą w drodze na Zachód, do serca Europy.

Przygotowując się do publikacji autor przejrzał setki stron oryginalnych dokumentów sowieckich, z aktami należącymi do tzw. Zespołu Stalina włącznie. Według doktora Musiała z dokumentów wynika, iż Stalin zdawał sobie sprawę z tego, że Polska nie jest dla ZSRR zagrożeniem.

Dokumenty datowane na rok 1939 świadczą o tym, że Stalin i jego najbliższe otoczenie wiedziało od agentów wywiadu i dyplomatów, iż Polska nie zgadza się na współpracę z Hitlerem. Sowieci swoje informacje opierali m.in. na doniesieniach agenta znajdującego się w bezpośrednim otoczeniu ówczesnego ministra spraw zagranicznych RP Józefa Becka.

Komentując dla "Wiadomości" TVP publikacje rosyjskich mediów, sugerujące chęć współpracy Polski z III Rzeszą, Bogdan Musiał mówi: - W świetle tych dokumentów jest to po prostu wielkie fałszerstwo, kłamstwo. To jest wymysł dla celów propagandowych.
TVP

Film "Mama, tata, Bóg i szatan" nagrodzony

Film "Mama, tata, Bóg i szatan" Pawła Jóźwiaka-Rodana został laureatem "Złotego Pagórka" - Grand Prix V Festiwalu Filmowego Kino Niezależne Filmowa Góra. Nagrodę specjalną, "Złotą Klatkę", przyznano za zdjęcia do filmów "Zły" i "Skarby Ani K." Finał odbył się w zielonogórskim teatrze.

Grand Prix - "Złoty Pagórek" i 10 tys. zł - trafiło do Pawła Jóźwiaka-Rodana za film "Mama, tata, Bóg i szatan". To autonarracyjna historia skupiająca się na najbliższej rodzinie reżysera - jego rozwiedzionych rodzicach reprezentujących skrajnie różne systemy wartości.

Nagrodę specjalną wojewody lubuskiego Heleny Hatki dla autora najlepszych zdjęć, "Złotą Klatkę", otrzymali : Oskar Kozłowski i Piotr Modzelewski za film "Zły" (reż. Michał Biliński) oraz Adam Zięcina za "Skarby Ani K."(reż. Małgorzata Gryniewicz). Obraz "Zły" zwyciężył także w konkursie publiczności.

Do tegorocznego konkursu zakwalifikowano 71 produkcji filmowych, które były oceniane w kategoriach: etiudy studenckie, dramat i ludzie toksyczni, komedia, humor, pastisz, animacja i film eksperymentalny, dokument i paradokument, profilaktyka społeczna oraz fabula rasa. Oceniało je jury pod przewodnictwem Krzysztofa Zanussiego.

V edycja Festiwalu Filmowego Kino Niezależne - Filmowa Góra stanowiła część Europejskich Ogrodów Sztuki. Projekcje odbywały się równolegle w: Zielonej Górze, Bielsko-Białej, Berlinie, Edynburgu, Kostrzynie nad Odrą, Ciężkowicach (woj. małopolskie).

Filmowa Góra to międzynarodowy projekt skupiający corocznie wielotysięczną widownię. Główne założenie tej imprezy to stworzenie pierwszego festiwalu kina niezależnego, który miałby międzynarodowy charakter i umożliwiałby wzajemną współpracę i wymianę informacji między placówkami kulturalnymi w całej Europie.
PAP

Stoczniowcy pod pustym domem Tuska

Donald Tusk zapowiedział, że z powodu chrztu wnuka, ani jego, ani jego rodziny nie będzie w weekend w domu w Sopocie. Solidarność Stoczni Gdańsk do niedzieli wieczór urządza przed domem premiera miasteczko namiotowe. Protest już ruszył, związkowcy otrzymali zgodę władz miasta. W obronie premiera wystąpił prezydent. - Nie można naruszać pewnych granic. Można protestować, ale nie pod prywatnym mieszkaniem - podkreśla. Manifestacja ma mieć charakter pokojowy.

Pikieta "S" ma związek z planowanymi zwolnieniami w Stoczni Gdańsk. Z zakładu, który od stycznia 2008 r. jest własnością ukraińskiej spółka ISD Polska, w ramach restrukturyzacji ma odejść ok. 300 osób. Ludzie ci mają - zgodnie z ustawą o zwolnieniach grupowych - otrzymać odprawy w wysokości trzech, dwóch lub jednej pensji (w zależności od stażu pracy).

Związek chce, by pracownicy dostali taką samą pomoc, jak stoczniowcy w Gdyni i w Szczecinie w ramach specustawy stoczniowej: odszkodowania od 20 do 60 tys. zł, ofertę szkoleń zawodowych oraz zasiłek na czas przekwalifikowania się i poszukiwania pracy.

Związkowcy zapowiadają, że w ciągu godziny zwiną namioty rozstawione przed domem premiera, jeśli minister spraw wewnętrznych i administracji zaprosi ich na rozmowy.

Organizatorem pikiety jest wiceszef "Solidarności" w Stoczni Gdańsk - Karol Guzikiewicz. Zgodę na organizację protestu wydał prezydent miasta - Jacek Karnowski.

Karol Guzikiewicz twierdzi, że zależy mu wyłącznie na przyszłości zakładów. Jak dodał, stoczniowcy przybyli pod dom premiera, gdyż są zdesperowani, a od miesięcy kancelaria szefa rządu ich ignoruje. Wiceszef "Solidarności" w Stoczni Gdańsk powtórzył, że związkowcy oczekują spotkania z kimś z rządu i konkretnych rozmów.

Stoczniowcy obiecali władzom miasta, że nie będą łamać prawa. Mają m.in. przestrzegać ciszy nocnej. Nie mogą też rozbić namiotów na miejskich terenach, które znajdują się obok domu premiera.

- Mój wnuk ma akurat w ten weekend chrzest, zaplanowany od dawna. Ze względu na nadmierną ilość gości chrzciny odbędą się gdzie indziej. Siłą rzeczy także moja rodzina i ja będziemy gdzie indziej w tym czasie - tłumaczył Donald Tusk.

Plany stoczniowców skrytykował prezydent Lech Kaczyński mówiąc, że obrana przez nich forma protestu uderza w rodzinę premiera. - Mówię to z całą przyjaźnią dla moich, często nawet osobistych, przyjaciół z Solidarności - takich rzeczy nie róbmy - podkreślił prezydent.
PAP

Czwartek, 2009-08-27

Opozycja o delegacji USA: to porażka polskiej dyplomacji

Porażka polskiej dyplomacji - tak Grzegorz Napieralski (SLD) skomentował fakt, że 1 września w Gdańsku podczas obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej USA będzie reprezentował były sekretarz obrony. - Sojusz z USA trwa - zapewnił z kolei Waldy Dzikowski (PO).

O tym, że William J. Perry, sekretarz obrony USA w administracji prezydenta Billa Clintona, będzie reprezentował Stany Zjednoczone podczas gdańskich uroczystości 1 września poinformował szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak.

- Z lekkim ubolewaniem przyjmujemy to, że w składzie delegacji nie znalazł się przedstawiciel obecnej administracji USA, co byłoby wyrazem solidarności Stanów Zjednoczonych z Polską i krajami regionu - powiedział rzecznik MSZ Piotr Paszkowski. Poinformował, że w skład delegacji wejdą również przedstawiciele amerykańskiego Kongresu i Senatu oraz ambasador USA w Polsce Victor Ashe.

Zdaniem szefa SLD Grzegorza Napieralskiego skład amerykańskiej delegacji dowodzi, że "zawiodła polska dyplomacja, zawiódł minister spraw zagranicznych". - Starania polskiej dyplomacji zawiodły. Widocznie minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski i otoczenia premiera Donalda Tuska zbyt słabo zabiegało o delegację na bardzo wysokim poziomie - po prostu robiło to nieudolnie - ocenił szef SLD. Jego zdaniem "ewidentnie jest to problem naszej dyplomacji i fiasko naszych starań o gości z państwa, będącego naszym sojusznikiem wojskowym i politycznym".

- Szkoda, że w tak ważnym dla Polski dniu jak 1 września, w rocznicę wybuchu II wojny światowej, jednak nie będzie w Polsce ani prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy ani sekretarz stanu Hillary Clinton. Nasza duma narodowa - kraju, który jest dużym krajem europejskim - mobilizuje nas do tego, żeby zapraszać jak najważniejszych polityków: obecnych, a nie byłych - powiedział Napieralski.

Według wiceszefa sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Karola Karskiego (PiS) fakt, że 1 września w Gdańsku nie będzie nikogo wyższego rangą niż były sekretarz obrony świadczy o tym, że Stany Zjednoczone przestają dostrzegać w Polsce ważnego partnera. - Dzieje się tak z powodu polityki zagranicznej jaką prowadzi rząd Donalda Tuska - ocenił Karski. - To przykre. Szczególnie dlatego, że Stany Zjednoczone są jedynym realnym gwarantem bezpieczeństwa i suwerenności Polski. Obecnie mamy do czynienia z osłabieniem polskiej polityki zagranicznej przez działania Donalda Tuska i szefa MSZ Radosława Sikorskiego - powiedział Karski.

Wiceszef PO Waldy Dzikowski ocenił, że amerykańska dyplomacja wysłała takiego przedstawiciela, jakiego uznała za stosowne. - Nic się nie zmieniło w naszych stosunkach. Obecność Stanów Zjednoczonych na uroczystościach będzie zaakcentowana - podkreślił polityk. - Można się oczywiście krzywić, ale taka jest decyzja prezydenta Obamy. Sojusz ze Stanami Zjednoczonymi trwa, blisko współpracujemy - zapewnił Dzikowski.

Szef klubu PSL Stanisław Żelichowski przyznał, że wolałby, aby ranga przedstawiciela Stanów Zjednoczonych podczas rocznicowych uroczystości była większa, ale "nie należy z tym przesadzać". Jak zaznaczył Żelichowski, William Perry jest oficjalnym przedstawicielem USA i "jeżeli prezydent Barack Obama go wytypował, to powinniśmy go traktować jako przedstawiciela prezydenta USA".
PAP

Rosyjskie media nie atakują masowo Polski"

Wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Kremer zapewnił posłów, że polskie władze udzielają "adekwatnej" odpowiedzi na nieprawdziwe wiadomości dotyczące Polski i II wojny światowej, także te płynące z Rosji. - Nie jest prawdą, abyśmy mieli do czynienia ze skomasowanym atakiem mediów rosyjskich - podkreślił.

Kremer odpowiadał w Sejmie na pytanie posłów PiS: Tadeusza Wity, Anny Sikory i Karola Karskiego w sprawie sposobu, w jaki rząd zamierza zareagować na film "Sekrety tajnych protokołów" wyemitowany w rosyjskiej telewizji Wiesti, który oskarża Polskę o współpracę z hitlerowskimi Niemcami.

Według wiceministra, po "analizie całości kontekstu filmu" skierowano pismo z jego oceną do kanału telewizyjnego Rossija, którego częścią jest stacja Wiesti. - Rzeczą znacznie ważniejszą od domagania się odpowiedniej korekty i sprostowania jest dopuszczenie otwartej debaty polskich i rosyjskich historyków i komentatorów, tak aby umożliwić opinii publicznej w Rosji zapoznanie się z całokształtem zagadnienia - zaznaczył.

Zdaniem wiceszefa MSZ "rzeczywistym wyrazicielem myśli rosyjskiej w zakresie polityki historycznej" są historycy, którzy z nadania Federacji Rosyjskiej współpracują z polskimi naukowcami.

Masowy atak mediów?

W ocenie Kremera, nie jest prawdą, że obecnie rosyjskie media przypuszczają skomasowany atak na nasz kraj. - Mamy do czynienia z przeróżnymi wypowiedziami - argumentował. - Żałuję, że niektóre z audycji są komentowane szeroko, a inne, bliższe prawdzie historycznej, już nie - zaznaczył.

Minister odniósł się także do słów szefa Administracji (Kancelarii) Prezydenta Rosji Siergieja Nariszkina, który zarzucił Polsce fałszowanie i upolitycznianie historii. Według niego, Polska uczestniczy w "krucjacie historycznej" przeciwko Rosji, a fałszowanie historii na szkodę Rosji zostało w Polsce podniesione do rangi polityki państwowej.

- Szeroki artykuł Nariszkina, który jest wysokim urzędnikiem administracji prezydenta i w tym samym tomie zawarte artykuły prezydenta Federacji Rosyjskiej, MSZ Federacji Rosyjskiej, przedstawiają wizję historii XX wieku, z którą nie do końca się zgadzamy - przyznał Kremer.

- Nie znaleźliśmy - po wnikliwej analizie tych tekstów - elementów, które byłyby dla Polski obraźliwe lub byłyby rzeczywistym obciążeniem Polski za wywołanie II wojny światowej. Analiza merytoryczna tych zagadnień wygląda niekiedy nieco inaczej niż wypowiedzi prasowe - dodał.

Nieoficjalne wypowiedzi

Wiceminister podkreślił, że wypowiedzi ostatnio nagłośnione przez media nie były nigdy oficjalnymi wypowiedziami organu czy urzędnika, który działał w swojej kompetencji. - Gdyby takie były, rząd do nich by się natychmiast ustosunkował - zapewnił.

Według wiceszefa MSZ należy prowadzić konsekwentną kampanię, pokazującą wysiłek Polski podczas II wojny światowej i przyczyny jej wybuchu, nie tylko w Rosji, ale i w innych krajach. - To jest proces długofalowy - zastrzegł.

Kremer zapowiedział też, że uczestnicy polsko-rosyjskiej grupy ds. trudnych pod koniec roku zaprezentują "inne, dużo bardzo zbieżne z Polską interpretacje faktów historycznych".
PAP

INDEX


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228