Polonia Winnipegu
 

                   Archiwa Home Kontakt

 

 
NATALIA WEICHSEL- WAKACYJNE WSPOMNIENIA
 

 

 

Natalia Weichsel urodziła się w Kanadzie, w Winnipegu. Jej rodzice pochodzą z Polski, z Dolnego Śląska. Od dwudziestu lat mieszkają w Kanadzie.Natalia uczęszcza do Henry G. Izatt Middle School, do klasy piątej. Natalia ma bardzo różnorodne zainteresowania miedzy innymi interesuje się muzyką i fotografią, wspaniale recytuje również w języku polskim.


Poznałam Natalie w Sobotniej Szkole Języka Polskiego im. Jana Pawła II.  W polskiej szkole obecnie uczęszcza ona do klasy szóstej. Natalia mówi, że lubi chodzić do polskiej szkoły, ponieważ  jeździ z rodzicami do Polski i może tam ze wszystkimi swobodnie rozmawiać po polsku. Poza tym w Polsce jej się bardzo podoba. Czasami myśli, że chciałaby tam mieszkać.

Natalia za wyróżniającą naukę i aktywność w Sobotniej Szkole Języka Polskiego im. Jana Pawła II otrzymała kilka nagród a miedzy innymi nagrodą był wyjazd na 2- tygodniową kolonię w Polsce fundowany przez Senat RP. Jakie wrażenia Natalia przywiozła z kolonii w Polsce, dowiemy się czytając jej wspomnienia bogato ilustrowane zdjęciami, które wykonała sama.
 

WSPOMNIENIA Z KOLONII

Kolonia była zorganizowana przez polski Senat dla młodzieży polonijnej  w wieku 13 do 16 lat. Oprócz Kanadyjczyków, z rożnych prowincji, na kolonii była też młodzież z USA i Białorusi. Z Manitoby była jeszcze jedna koleżanka, Izabela. Ja mam 11 lat w związku z tym moi rodzice zdecydowali, że polecą ze mną do Polski i zawiozą mnie na miejsce to znaczy do Pułtuska, gdzie mieszkaliśmy. Inne dzieci przyleciały same prosto z Kanady  i były odebrane przez organizatorów kolonii w Warszawie na lotnisku.

Zamek w Pułtusku, w którym mieszkaliśmy był w kształcie wielkiej podkowy. Z przodu był piękny dziedziniec i ogród z kwiatami, najwięcej było róż. Wszyscy się tam fotografowali. Ja też mam stamtąd parę zdjęć. Obecnie w tym zamku jest  hotel - Dom Polonii  i odbywają się tam też rożne imprezy. W tym hotelu, na korytarzach stały wielkie zbroje z mieczami i szablami. Na dole recepcja i restauracja, w której jedliśmy wszystkie posiłki. Obok restauracji znajdował się taki mały sklepik, w którym sprzedawano bursztynową biżuterię. Moje koleżanki Patrycja i Dagmara, z Ontario, kupiły sobie tam fajne kolczyki.

Amerykańska grupa mieszkała na górze, kanadyjska na dole, a wszystkie pokoje były dwuosobowe. Ja miałam pokój z nasza wychowawczynią, panią Marleną. Ona była bardzo fajna, studiowała pedagogikę i nic nie mówiła po angielsku, znała tylko kilka słów.

Nasza kolonia trwała 10 dni i zawsze się cos ciekawego działo. Każdy dzień był bardzo wypełniony. Na  przykład, na drugi dzień po przyjeździe zwiedzaliśmy Pułtusk. Dowiedzieliśmy się, że Pułtusk ma najdłuższy rynek w Polsce. Przejechaliśmy się  rowerkami wodnymi po Narwi i chodziliśmy po mieście. Mieliśmy też czas na zakupy. Wieczorem tego samego dnia pojechaliśmy na krótko do Opinogóry, do muzeum. Po zwiedzaniu muzeum pojechaliśmy na farmę gdzie były osiołki i krowy. Mogliśmy się również przejechać na koniach. 

Tego samego dnia wieczorem  mieliśmy jeszcze jedną atrakcję. Było to ognisko, smażenie kiełbasek i dyskoteka zapoznawcza. Dziewczyny dostały takie kolorowe suknie  a chłopacy ciupagi góralskie i kapelusze! Ja nie miałam takiej sukienki, bo wszystkie były na mnie za duże. Koloniści mieli super zabawę, ale wydawało mi się, ze czasami było im w tych strojach ciężko tańczyć.

 

Na następny dzień pojechaliśmy wszyscy do Warszawy! Długo zwiedzaliśmy miasto. Ja nigdy wcześniej  nie byłam w Warszawie i bardzo mi się spodobała. Na przykład, widzieliśmy kolumnę Zygmunta, Syrenę, Grób Nieznanego Żołnierza . Zwiedzaliśmy też Stare Miasto, podziwialiśmy kamieniczki, Zamek Królewski i Plac Trzech Krzyży.  

Byliśmy również w Muzeum Powstania Warszawskiego. Tam było dużo starych zdjęć, mundurów i pistoletów z czasów wojny. Przewodnik opowiadał historie chłopców, którzy też mieli 11 lat i walczyli na wojnie.

 

 

Na następny dzień mieliśmy wyprawę do Torunia. Musieliśmy wcześnie wstać, bo o 6:30 rano było już śniadanie. Po drodze do Torunia wszyscy zasnęliśmy w autobusie i przez całą drogę była cisza. Na początku przewodnik pokazał nam miasto. Z całego tego zwiedzania zapamiętałam tylko, że dom Mikołaja Kopernika i fontannę ze skrzypkiem wokół którego siedziały żaby, a  z nich lała się woda.

Przewodnik opowiedział nam  legendę o piernikach i poczęstował nas prawdziwymi piernikami. Poszliśmy także do cukierni gdzie robią pierniki i tam każdy zrobił swój piernik! Można było wybrać rożne wzory. Ja wybrałam sobie foremkę w kształcie serca. Pierniki pięknie pachniały w piecu i szkoda, że nie mogliśmy ich zjeść. Jak były wyjęte z piekarnika były za gorące, a potem jak wystygły były za twarde. Ja się bardzo zdziwiłam jak pani nam powiedziała, że ciasto na pierniki trzeba przygotować trzy miesiące wcześniej!

W drodze powrotnej z Torunia do Pułtuska zatrzymaliśmy się w McDonalds na lunch, a do Pułtuska  dojechaliśmy na obiad! Po obiedzie musieliśmy się szybko pakować bo na następny dzień wyjeżdżaliśmy na cztery dni, na wycieczkę do Częstochowy, Krakowa i Oświęcimia! Ja nie umiem się pakować więc musiałam usiąść na mojej walizce, żeby się zamknęła.  
Do Częstochowy wyruszyliśmy po śniadaniu. W Częstochowie było bardzo ładnie, duże kościoły i budynki. Przewodnik zabrał nas do muzeum o Janie Pawle II. Potem poszliśmy do kościoła gdzie  jest taki obraz Matki Boskiej. Nie mogliśmy wszystkiego dokładnie obejrzeć bo właśnie była tam msza i bardzo dużo ludzi! Udało mi się jednak, przez kraty, zrobić zdjęcie tego obrazu.

Potem mieliśmy tylko chwilę żeby trochę obejrzeć miasto i wyruszyliśmy do Krakowa, do naszego pensjonatu. Pensjonat był bardzo ładny, miał basen, boisko do koszykówki i korty tenisowe. Niedaleko była też cukiernia. Kupowaliśmy tam różne słodycze, najbardziej smakowały mi takie ciekawe cukierki, które wyglądały jak papierowe banknoty polskie!
Następnego dnia zwiedzaliśmy Kraków. Zrobiliśmy sobie zdjęcie przy takiej fajnej rzeźbie która wygląda jak głowa. Jeden chłopak wspiął się do środka tej rzeźby i wystawił swoją głowę przez oko tej rzeźby!

Najpierw przewodnik pokazywał nam kościoły i rożne kamienice. Zwiedziliśmy Wawel i Kościół Mariacki. Widziałam też wielki Dzwon Zygmunta na wieży. Przewodnik powiedział, że jak się go dotknie to się będzie miało szczęście. Ja niestety nie mogłam do niego dosięgnąć. Muszę tam pojechać jeszcze raz jak będę starsza.

 

Widzieliśmy też Don Pedro, tego z krainy deszczowców, który chodził sobie po rynku! W Krakowie, chodziliśmy dużo po mieście i słuchaliśmy opowieści przewodnika o rożnych ciekawych historiach. Potem mieliśmy dwie godziny wolnego czasu! Poszłam wtedy z koleżankami  karmić gołębie. Kupiłam specjalne ziarno od pana na straganie. Gołębie bardzo lubią ziarno! Te gołębie łatały wszędzie, a aż trzy usiadły mi na rękę. Musiałam więc kupić dużo więcej ziarna. Potem poszłyśmy pod sukiennice. Było tyle straganów i tłum ludzi! Kupiłam czerwone korale, bursztynową bransoletkę i kilka małych pamiątek. Pod koniec wycieczki szliśmy długą droga do naszego autobusu i przy okazji mogliśmy zobaczyć inne części miasta. Muszę powiedzieć, że Kraków mi się bardzo podobał.

Na następny dzień musieliśmy się ciepło ubrać, bo jechaliśmy do Wieliczki! Gdy dojechaliśmy było bardzo dużo turystów i musieliśmy czekać w kolejce żeby się dostać do środka. Na początku schodziliśmy po bardzo stromych drewnianych schodach. Było ich może z dwieście. W końcu doszliśmy na dół i potem przeszliśmy przez parę korytarzy i tam dopiero było wejście. Byłam po prostu zafascynowana. Tyle soli! Ściany z soli, podłogi z soli, rzeźby z soli, wszystko z soli. Weszliśmy do takiego wielkiego pomieszczenia, w którym były ciekawe żyrandole. One też były zrobione z soli! Lizaliśmy ściany one naprawdę były słone!

 

Kolejnego dnia wracaliśmy znowu do Pułtuska!  Po drodze zatrzymaliśmy się w Oświęcimiu i zwiedzaliśmy obóz koncentracyjny. Rodzice wcześniej wytłumaczyli mi co się tam stało. Było trochę strasznie, niewiele stamtąd pamiętam.  

Kiedy przyjechaliśmy na miejsce do Pułtuska mieliśmy dyskotekę pożegnalną dla grupy amerykańskiej. Były też dzieci z Białorusi.

Ostatnie dwa dni spędziliśmy w Pułtusku. Chodziliśmy do miasta, byliśmy w kościele, pływaliśmy łódkami po Narwi, oglądaliśmy łabędzie i kaczki, mieliśmy dyskoteki i chodziliśmy na targowisko. Tam były kwiaty, ubrania, kosmetyki, biżuteria, owoce, po prostu wszystko!

W ostatnim dniu wszyscy wyjeżdżali na lotnisko, ale mnie rodzice odebrali w Warszawie w mieście i razem ruszyliśmy na dalsze wakacje po Polsce! Tegoroczne wakacje na zawsze pozostaną w mojej pamięci.

Natalia w Karkonoszach:


 

 

Jolanta Małek polishwinnipeg.com

Więcej zdjęć...

   



Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228