W 
														dzisiejszym wydaniu 
														rewelacje dotyczące 
														struktury ziemi. Chociaż 
														nie są to rewelacje 
														całkiem nowe, niewiele 
														jest naukowych dowodów 
														na to że ziemia w środku 
														jest pusta, a jeszcze 
														mniej jest dowodów na to 
														że żyją tam inne 
														cywilizacje. Hitler 
														interesował się tym 
														tematem i podobno 
														hitlerowcy próbowali 
														dostać się do wnętrza 
														ziemi przez biegun 
														północny. Jest też 
														kilkanaście hipotez na 
														temat jak wygląda ziemie 
														w środku. Dzisiaj 
														pierwsza proponowana 
														przez Dr. Brooks. 
														 
														 
														Agartha – Ziemia 
														pusta w środku
														  
														
														
														 Dr. 
														Brooks Agnew jest 
														fizykiem zajmującym się 
														badaniami nad naturą 
														naszej planety. Jego 
														najbardziej 
														kontrowersyjną teorią 
														jest stwierdzenie, że 
														wewnątrz Ziemi znajdują 
														się olbrzymie puste 
														przestrzenie powstałe na 
														skutek rozszerzania sie 
														naszej planety. 
														Oficjalna nauka uważa, 
														że Ziemia składa się z 
														płyt tektonicznych, 
														unoszących się na 
														olbrzymim oceanie 
														płynnej magmy. Ekipa dr. 
														Agnew badając zachowanie 
														się płyt tektonicznych 
														analizuje zapis 
														sejsmografów podczas 
														trzęsien ziemi w 
														rozmaitych rejonach 
														świata. Wibracja jaka 
														wówczas powstaje 
														wskazuje, że Ziemia 
														niekoniecznie zbudowana 
														jest w sposób jaki 
														opisuje ją współczesna 
														geologia. Natura tych 
														wibracji potwierdza, że 
														we wnętrzu Ziemi mogą 
														znajdować się puste 
														przestrzenie. 
														
														Odpowiedzią na tak 
														kontrowersyjną teorię 
														mogłyby być badania dna 
														morskiego na biegunie 
														północnym, gdzie wg. 
														Agnew znajduje się 
														szczelina przez którą 
														można dostać się do 
														wnętrza Ziemi. W chwili 
														obecnej nie jest to 
														jednak takie proste, ze 
														względu na rywalizację 
														krajów leżących na 
														pólkuli północnej o 
														dostęp do bogactw 
														naturalnych Arktyki. Z 
														tego powodu każda 
														jednostka, która wpłynie 
														w rejon bieguna 
														północnego jest uważana 
														przez Rosjan za intruza, 
														naruszającego ich wody 
														terytorialne. Dlatego 
														aby tam dotrzeć trzeba 
														wynająć odpowiedni 
														statek w Murmańsku, 
														który jest 
														zarejestrowany pod 
														rosyjską banderą. Może 
														to być oczywiście tylko 
														lodołamacz o napędzie 
														atomowym – najlepiej 
														klasy „Arktika” – a w 
														chwili obecnej Rosjanie 
														posiadają w służbie 
														tylko dwa takie statki (inne 
														jednostki są remoncie). 
														Dysponują oni oczywiście 
														także lodołamaczami o 
														napędzie konwencjonalnym, 
														ale tego typu
														
														 statki mogą 
														przebywać w morzu tylko 
														przez ograniczony czas. 
														Lodołamacze o napędzie 
														nuklearnym wykonują 
														średnio 4 rejsy 
														arktyczne w roku, ale 
														dziwnym trafem nie 
														zbliżają się do rejonu, 
														w którym dr. Agnew 
														podejrzewa istnienie 
														szczeliny pozwalającej 
														dostać się do wnętrza 
														Ziemi.  
														Rejs, 
														który zaplanowała ekipa 
														Agnew miałby trwać 12 
														dni, w jego celem byłoby 
														odnalezienie tej 
														legendarnej szczeliny i 
														przeprowadzenie 
														wstępnych badan 
														geologicznych rejonu. 
														Koszt czarteru 
														lodołamacza wynosi 
														bagatela 2 mln. dolarów. 
														Szukając pomocy 
														finansowej Agnew zwrocił 
														się do National 
														Geographic i Discovery 
														Channel z prośbą o 
														wsparcie finansowe. Obie 
														organizacje były 
														poważnie zainteresowane 
														ekspedycją, ale dopiero 
														wówczas jeśli naukowcy 
														uzyskaliby odpowiednie 
														wyniki. Oznaczało to, że 
														nie chciały one 
														inwestować w niepewne 
														przedsięwzięcie i 
														odmówiły współpracy. 
														Suche dane naukowe, 
														choćby najbardziej 
														doniosłe, zawsze 
														przegrywają w tv ze 
														zdjeciami fok, 
														wielorybów i białych 
														niedźwiedzi. Agnew nie 
														udało sie w końcu zebrać 
														odpowiedniej kwoty, ale 
														nadal nie rezygnuje ze 
														swojego planu uparcie 
														poszukując sponsorow. 
														Sytuację dodatkowo 
														komplikuje fakt, że 
														Rosjanie zamierzają 
														wycofać ze ślużby oba 
														obecnie dostępne atomowe 
														lodołamacze w 2012 r. 
														Dlatego ostatni możliwy 
														termin wyprawy przypada 
														na lato 2012 r. 
														
														  
														Teorię o Ziemi pustej w 
														środku potwierdzają 
														pewne spostrzeżenia 
														zanotowane przez NASA a 
														dotyczące zorzy polarnej. 
														Zorza północna (aurora 
														borealis) i 
														południowa (aurora 
														australis) pokazują 
														się w okolicy obu 
														biegunów w tym samym 
														czasie, co jest w 
														sprzeczności z 
														oficjalnym naukowym 
														wytłumaczeniem tego 
														zjawiska mówiącym, że 
														zorzę polarną wywołuje 
														wiatr słoneczny. Agnew i 
														jego ekipa 
														przeprowadzili szereg 
														badań dotyczących 
														związku wyrzutów 
														koronalnych na Słońcu z 
														zorzą polarną na Ziemi. 
														Okazalo się, że związki 
														te są bardzo luźne i 
														najprawdobodobniej 
														zjawiska na Słońcu mają 
														niewielki wpływ na 
														powstawanie zorzy 
														polarnej. Energia 
														konieczna do powstania 
														zorzy polarnej wg. Agnew 
														wcale nie pochodzi z 
														zewnątrz Ziemi a z jej 
														wnętrza! Dla zbadania 
														tej sytuacji NASA 
														stworzyła program 
														kosmiczny Themis, 
														dzięki któremu 
														analizowano zjawisko za 
														pomocą 5 satelit. 
														Satelity wyniesiono w 
														przestrzeń kosmiczną w 
														2008 r. a ustawiono je 
														na odpowiednich 
														pozycjach rok później. 
														Wówczas nastąpiła 
														niezwykła eksplozja 
														pomiędzy satelitą 3 i 4 
														, a jej energia 
														powędrowała tak w stronę 
														satelity 5 (najbardziej 
														oddalonej od Ziemi) jak 
														i w stronę naszej 
														planety docierając do 
														satelity 2 i 1 a 
														następnie do samej Ziemi. 
														W tym właśnie momencie 
														pojawiła się zorza 
														polarna. NASA nie 
														zdecydowała się na 
														powtórkę eksperymentu (tak 
														aby ustawić wszystkie 5 
														satelit w jednym rzędzie, 
														oczekując na kolejną 
														eksplozję) i oglosiła 
														światu, że zorzę 
														wywołują kosmiczne „pociski”, 
														niewidoczne dla oka a 
														wysłane przez Słońce. 
														Pojawiają się one 
														nieoczekiwanie, 
														eksplodują tworząc zorzę 
														polarną na północnym lub 
														południowym biegunie. 
														Nawet dla ludzi nie 
														zajmujących się zawodowo 
														astronomią takie 
														oświadczenie było trudne 
														do przyjęcia. 
														
														  
														Wg. dr Agnew szczelina 
														znajdująca się w pobliżu 
														bieguna pólnocnego, 
														przez którą można dostać 
														się do wnętrza Ziemi ma 
														ok 350 km średnicy. W 
														lutym 2006 r.. Satelita 
														NOAA sfotografowała 
														dokładnie cały ten rejon, 
														jednak zdjęcia i wyniki 
														obserwacji nigdy nie 
														zostały udostępnione do 
														badań. Nie można też 
														zrobić zdjęć okolic 
														bieguna ze stacji 
														kosmicznej Alfa, bo ma 
														ona tak wyznaczoną 
														trajektorię orbity wokół 
														Ziemi, że nigdy nie 
														przelatuje nad biegunem 
														pólnocnym. Stacja 
														pojawia się nad półkulą 
														północną co mniej więcej 
														25 dni. Przez długi czas 
														codzienne życie na 
														stacji i przeprowadzane 
														tam doświadczenie były 
														pokazywane w tv, ale 
														widzowie zaczęli takie 
														transmisje nagrywać i 
														analizować, dlatego 
														obecnie przekaz filmowy 
														ze stacji jest 
														cenzurowany i pokazywany 
														z dużym opóźnieniem. 
														Dwa 
														lata temu Uniwersytet 
														Waszyngtona w St. Louis 
														zorganizował badania, 
														którym przewodził prof.
														Michael 
														Wysession 
														polegające na analizie 
														tysięcy wyników 
														uzyskanych z 
														sejsmografow należących 
														do USGS. Artykuł jaki 
														powstał na podstawie 
														tych badań wskazywał, że 
														odkryto jeszcze jeden 
														ocean o wielkości 
														Atlantyku pod… dnem 
														Atlantyku! Prof
														
														 Wysession jest zainteresowany 
														przystąpieniem do 
														współpracy z dr. Agnew 
														mimo, że odnosi się 
														sceptycznie do jego 
														rewelacji o pustej Ziemi. 
														Fascynuje go jednak 
														możliwość 
														przeprowadzenia 
														doswiadczeń w rejonie, w 
														którym nie żeglował 
														dotąd żaden człowiek. 
														Teoria 
														o „puchnięciu ” Ziemi 
														zakłada, ze planety 
														powstały przez 
														koagulację kosmicznego 
														pyłu krążącego w 
														przestrzeni kosmicznej w 
														wyniku wielkiego wybuchu. 
														Aby powstać, musiały 
														obracać się one wokół 
														własnej osi coraz 
														szybciej, przez co 
														stawały się coraz 
														mniejsze. W niektórych 
														przypadkach planety 
														wirowały tak szybko, że 
														eksplodowały od nadmiaru 
														zgromadzonej energii. W 
														innych przypadkach 
														cięższy materiał lokował 
														się w jednej z części 
														planety powodując, że 
														stawały się one 
														niestabilne i kończyło 
														się to najczęściej 
														oderwaniem się tej 
														cięższej części co 
														tworzyło jeden lub kilka 
														księżyców. Trzecia 
														możliwość zwana jest 
														Goldilock, i ma miejsce 
														wtedy, kiedy skorupa 
														pokrywająca planetę 
														roszerza się, stygnie i 
														przez to planeta powoli 
														traci prędkośc. Kiedy 
														spojrzymy aż do 
														początkow ziemskiej 
														historii, nie ulega 
														wątpliwości, że dni w 
														tamtych czasach (ponad 1 
														mld. lat temu) były 
														znacznie krótsze niż 
														mamy je teraz. Ziemia 
														wciąż wytraca swoją 
														prędkość i nieustannie 
														się rozszerza. W wielu 
														miejscach np. dna 
														oceanicznego obserwuje 
														się pęknięcia, które 
														szybko wypełniane są 
														płynną lawą i stygną. 
														Widać to choćby w 
														miejscach takich jak 
														Indonezja czy Aleuty u 
														wybrzeży Alaski. To 
														dlatego Pangea, która 
														kiedyś była jednym 
														wielkim superkontynentem, 
														rozpadła się poprzez 
														proces rozszerzania się 
														Ziemi. Tak więc jeśli 
														skorupa ziemska 
														rozszerza się, musi 
														zostawiać w swoim 
														wnętrzu puste 
														przestrzenie. Jeśli na 
														dodatek skrupa ziemska 
														wiruje w przeciwną 
														stronę w stosunku do jej 
														rdzenia to tworzy się 
														silne pole magnetyczne. 
														Niektóre planety mają 
														takie pole a inne nie – 
														jak np Mars. Oznacza to 
														że Mars albo nie ma 
														rdzenia, albo jego rdzeń 
														i skorupa mają 
														identyczną rotację.
														 
														(cdn?) 
														 
 
  |