31 marca 2011 | Nr 172

Powrót...

  Tworzenie się nowego porządku świata cz 24.          Index

W dzisiejszym wydaniu o pieniądzu i kryzysie cywilizacyjnym.
Dzisiejszy system finansowy to kasyno, które doszło do punktu gdzie wszystkie możliwości gry zostały wyczerpane ponieważ grający zostali pozbawieni gotówki jak też wszystkie pomysły na grę zostały już wyczerpane. Ilość udostępnianych kasyn do gry przerosła możliwości grających aby kasyna wciąż były dochodowe.

 

Pieniądze i kryzys cywilizacyjny      
 

 

Charles Eisenstein

 


Money to burnWyobraźmy sobie, że wręczasz mi milion dolarów mówiąc: "Zainwestuj je tak, by przynosiły duży zysk, a ja Ci za to szczodrze zapłacę". Jeśli jestem ostrym zawodnikiem - to czemu nie? Tak więc wyruszam na ulicę i rozdaję te banknoty przypadkowym przechodniom. Po 10 tysięcy dolarów każdemu. W zamian za to każdy z nich musi mi podpisać weksel dłużny opiewający na zwrot 20 tysięcy dolarów z terminem wymagalności za 5 lat. Po czym wracam do Ciebie i mówię: Patrz ile mam weksli! Osiągnąłem stopę zwrotu z Twojej inwestycji wysokości 20% rocznie. Ty jesteś zachwycony i wypłacasz mi szczodrą prowizję.


Tak więc jestem w posiadaniu sterty weksli, więc następnie używam tych "aktywów" jako zastaw pod pożyczkę jeszcze większych pieniędzy, które dalej pożyczam innym ludziom albo wręcz zatrudniam takich zawodników, jak ja sam. Mało tego, opłacam oczywiście polisę ubezpieczeniową, która ma mi pokryć straty, jeśli moi dłużnicy okażą się niewypłacalni. I oczywiście opłacam ją z tymi samymi wekslami, które ubezpieczam. I interes się kręci, każdy następny weksel staje się czyimś "aktywem" na podstawie którego można pożyczyć kolejne pieniądze. I wszyscy czujemy ciężar tych ogromnych prowizji i zysków, albowiem kwota "aktywów" zgromadzona w oparciu o ten inicjalny milion dolarów zwiększyła się już pięćdziesięciokrotnie.

I wreszcie nadchodzi dzień, w którym pierwszy z weksli powinien zostać spłacony. Zgadnij co się dzieje? Osoba, która podpisała ten weksel nie jest w stanie wypłacić mi należnych teraz pieniędzy. Tak naprawdę, to wielu moich dłużników nie jest w stanie ich wypłacić. Próbuję tuszować problem i odwlekam w czasie swoją spłatę, jak tylko mogę. Ale w końcu i ty nabierasz podejrzeń i domagasz się swoich milionów - w gotówce. Próbuję sprzedać weksle wraz z oczekiwanym zyskiem, ale wszyscy są ostrożni i nie chcą ich kupić. Firma ubezpieczeniowa próbuję pokryć moje straty, ale może to zrobić jedynie sprzedając weksle,  które jej zastawiłem!

W końcu rząd wkracza do akcji i wykupuje weksle, udziela poręczenia firmie ubezpieczeniowej i wszystkim innym posiadaczom tych weksli - pokrywając zarazem derywat stojący za każdym z nich. W ten sposób owe weksle uzyskują realna wartość ponad miliona dolarów. Wszyscy są zadowoleni, a mój wspólnik w interesach (ten, który dał mi inicjalny milion) udaję się na zasłużoną emeryturę zabezpieczony godziwym zyskiem. Kto za to płaci? Wszyscy inni.

Tak wygląda pierwszy etap tego, co stało się na rynkach finansowych w ostatniej dekadzie. Nastąpił ogromny transfer dóbr bezpośrednio do kieszeni finansowych elit sfinansowany przez amerykańskich podatników, zagraniczne korporacje i rządy i nawet zagranicznych pracowników, którzy subwencjonują zadłużenie amerykańskiej gospodarki pośrednio - przez zmniejszenie siły nabywczej swoich własnych zarobków. Ale klasyfikowanie aktualnego kryzysu jedynie jako wielkiego przewału nie obejmuje jego rzeczywistego znaczenia.

Myślę, że wszyscy zaczynamy rozumieć, że docieramy do końca pewnej ery. To co widać na pierwszy rzut oka, to koniec ery, która opierała się na nieregulowanych finansowych manipulacjach zaczerpniętych żywcem z kasyna gry. Ale obecne wysiłki elit politycznych, które próbują załatać tę dziurę są na tym samym poziomie i jedynie ujawnia rzeczywisty zakres i głębie dotyczącego nas kryzysu. W rzeczywistości kryzys z każdej strony zbliża się do dna. I wynika to z natury pieniądza i własności - przypisanej do dzisiejszego świata. I zjawisko to będzie się nasilać, dopóki pieniądz nie ulegnie całkowitej transformacji. To proces narastający przez wieki, który wreszcie dobiega swojego końca.

Kryzys i upadek jest wpisany w naturę naszych pieniędzy. Dzieje się tak , ponieważ współczesny pieniądz dąży do zysku, procentuje i tak naprawdę jest zrodzony z zysku. Żeby to zrozumieć przyjrzyjmy się naszym finansowym podwalinom. Pieniądze są tworzone, gdy ktoś bierze kredyt w banku (albo, co ostatnio często się zdarza, dostaje go w takiej czy innej pośredniej formie od innych niż bank, instytucji). Zaciągnięty dług jest niczym innym, jak zobowiązaniem do jego spłaty kiedyś, w przyszłości, po to, by coś móc kupić teraz. Innymi słowy pożyczanie pieniędzy jest formą odroczenia transakcji. Otrzymuje coś teraz (co kupiłem za pożyczone pieniądze) i zgadzam się oddać coś w przyszłości (dobra lub usługi, które muszę sprzedać, by mieć z czego zwrócić dług). Bank (albo inny pożyczkodawca) zazwyczaj godzi się na pożyczenie ci pieniędzy, jeśli istnieje racjonalne domniemanie, że będziesz miał je z czego spłacić ( wytworzyć dobra lub usługi, które następnie sprzedasz). To "racjonalne domniemanie" zazwyczaj ma formę zastawu albo też znajduje swoje odbicie w wysokości  rat kredytowych.

Za każdym razem, gdy używasz pieniędzy, to jakbyś gwarantował, że już wytworzyłeś dobro lub usługę o wartości porównywalnej do kwoty, którą zamierzasz zapłacić. Jeśli używasz pieniędzy pożyczonych, to jakbyś gwarantował, że wytworzysz takie dobra lub usługi, które pokryją wartość tych pieniędzy w przyszłości.

Teraz na scenę wkracza zysk. Co skłania banki do tego, żeby przede wszystkim zająć się pożyczaniem pieniędzy? Zysk. Zysk jest siłą napędową kreowania pieniędzy we współczesnym świecie. Ilekroć zaciągasz jakiś dług, powodujesz zarazem potrzebę wykreowania jeszcze większej ilości pieniędzy w przyszłości. Tak więc łączna kwota pieniędzy "w puli" musi rosnąć cały czas, podobnie jak i ilość wyprodukowanych dóbr i usług musi rosnąć cały czas.

Jeśli łączna kwota pieniędzy w obiegu rośnie szybciej, niż ilość dóbr i usług, skutkuje to inflacją. Jeśli kwota pieniędzy rośnie wolniej - chociażby wskutek ograniczeń kredytowych - skutkuje to bankructwami, recesją i deflacją. Rząd może zwiększyć lub zmniejszyć ilość pieniądza w obiegu na parę sposobów. Pierwszym jest pożyczka z banku centralnego - w przypadku Ameryki jest nim Rezerwa Federalna. Te pieniądze powstaną jako depozyt bankowy, który wtórnie pozwala bankowi na zwiększenie ekwiwalentu zabezpieczeń, które są mu niezbędne, by pożyczać kolejne pieniądze. Widzisz, normalnie zdolność banku do kreowania pieniędzy jest ograniczona kwotą zabezpieczenia. Zasadniczo bank jest zobowiązany do przechowywania gotówki (albo depozytu w banku centralnym) w wysokości 10% pożyczonej gotówki. Pozostałe 90% może więc pożyczyć kreując nowe pieniądze. Te nowe pieniądze znów się stają depozytem bankowym,  co pozwala na kolejne pożyczki w wysokości 81% ich wysokości (bo to 90% od 90%). Tym sposobem każdy 1 dolar kreuje 9 następnych. Tak więc każde pożyczone przez rząd pieniądze "zasiewają" nasiona następnych nowych pieniędzy (co oczywiście zależy od chęci banku do udzielania kolejnych pożyczek; w przypadku zamrożenia aktywów, z jakim mamy do czynienia ostatnio banki wolą gromadzić rezerwy, co może mieć wpływ na ograniczenie pożyczek nawet pomimo zastrzyków pieniężnych fundowanych przez rząd).

Innym sposobem na zwiększenie kwoty pieniędzy w obiegu jest zmniejszenie koniecznej rezerwy gotówkowej. To jest rzadziej stosowana metoda, a przynajmniej rzadziej się ją stosuje bezpośrednio. Aczkolwiek w ostatniej dekadzie rożnego rodzaju instytucje inne niż banki radykalnie ograniczyły ten wymagany poziom zabezpieczenia gotówkowego dzięki całej palecie różnych finansowych instrumentów, o których ostatnio było głośno w mediach. Skutkiem tego typu działalności każdy 1 dolar zamiast być zabezpieczony jedną dziewiątą częścią swojej wartości okazał się być zabezpieczony jedną siedemdziesiątą częścią swojej wartości. To zaowocowało zwrotem z inwestycji bankowych na poziomie dużo wyższym, niż przyjęte 5% w tradycyjnej bankowości i monstrualnymi wynagrodzeniami poza wyobrażalnymi granicami chciwości.

Każdy obecnie wykreowany dolar pojawia się od razu wraz ze swoim zadłużeniem wysokości drugiego dolara, a nawet większej, z powodu zysku. Ten dług może zostać wykupiony wraz z wyprodukowanymi dobrami lub usługami, albo też za pomocą kolejnych pożyczonych pieniędzy, które z kolei mogą być ponownie wykupione przez kolejne pożyczki... by w końcu być spożytkowanym na zakup jakichś dóbr lub usług. Zysk się bierze skądś. Pożyczanie pieniędzy, które pociąga za sobą konieczność spłaty zysku z tytułu tej pożyczki wszelako zaledwie opóźnia dzień rozrachunku odwlekając konieczność wytworzenia nowych dóbr lub usług.

Cały system procentowania pieniędzy działa sprawnie, dopóki ilość dóbr i usług, które mają być wymienione na pieniądze wzrasta. Kryzys, z którym mamy do czynienia po części jest spowodowany tym, że ilość wykreowanych pieniędzy znacznie przewyższyła ilość w tym czasie wyprodukowanych dóbr i usług i znacznie też przewyższyła wszystko, co historycznie można by uznać za zrównoważony rozwój. Istnieją tylko dwa rozwiązania takiej sytuacji: inflacja i bankructwo. Każde z nich pociąga za sobą zniszczenie pieniądza. Widoczne konwulsje elit finansowych i politycznych służą zamieceniu pod dywan każdej z tych opcji. Obecnie ich podstawowym celem jest zapobieżenie temu, by nie utracić wszystkich pieniędzy w wyniku masowych bankructw - zwłaszcza, że to są ich pieniądze.

Ale istnieje jeszcze inny, dużo głębszy kryzys. Kryzys produkcji dóbr i usług, którego cieniem jest kryzys finansowy i to on właśnie zapoczątkował kryzys na rynku nieruchomości, który tak wszystkim nam dał się we znaki. I który niektórym wydaje się być przyczyną obecnej sytuacji. By to dobrze zrozumieć doprecyzujmy pojęcia "dóbr" i "usług". W ekonomii pojęcia te odnoszą się do czegoś, co jest wymienialne na pieniądze. Jeśli opiekuję się czyimiś dziećmi za darmo ekonomiści nie widzą w tym usługi. Nie da się tym spłacić finansowych zobowiązań, nie mogę pójść do sklepu i powiedzieć: "Ja dziś się opiekowałam dziećmi sąsiadów więc poproszę to przyjąć jako zapłatę za jedzenie". Ale jeśli zacznę prowadzić działalność gospodarczą polegającą na odpłatnej opiece nad dziećmi, to tworzę "usługę". Dochód narodowy rośnie i, zdaniem ekonomistów, społeczeństwo staje się bogatsze.

To samo dzieje się, jeśli wytnę las i sprzedam go jako deski. Dopóki las trwa i nie da się go "użyć", dopóty nie jest "dobrem". Zyskuje ten przymiot dopiero wtedy, gdy zatrudnię robotników, wytnę go w całości i zwiozę do tartaku. Jak przetworze las na deski, na towar, wówczas dochód narodowy rośnie. Podobnie będzie, jeśli nagram piosenkę i udostępnię ją za darmo, to znów dochód nie wzrośnie i społeczeństwo nie poczuje się z tego tytułu bogatsze. Ale wystarczy, że zastrzegę prawa autorskie do niej i zacznę ją sprzedawać - wówczas piosenka stanie się "dobrem". Mogę też znaleźć tradycyjnie żyjące społeczności, które od pokoleń leczyły się ziołami, umiejętnościami szamanów i lekami naturalnymi, i wyniszczyć je przez wymuszoną zależność od produktów koncernów farmaceutycznych, pozbawić swojej własnej ziemi, tak, by nie mogły się same wyżywić, tylko były zmuszone do kupowania gotowych produktów. A na końcu zatrudnię ich wszystkich na plantacjach bananów, żeby mieli za co kupować jedzenie. Tym samym uczynię świat bogatszym... Sprowadziłem różne role, zależności i naturalne źródła do płaszczyzny pieniędzy. W moje książce The Ascent of Humanity ("Wstępowanie Ludzkości") opisałem to szczegółowo - konwersję kapitału społecznego, naturalnego, kulturowego i duchowego w kapitał pieniężny.

Istota rzeczy sprowadza się do tego, że aby następował ekonomiczny wzrost i aby system procentujących pieniędzy trwał nadal musimy coraz więcej związków z naturą i związków które łączą nas, ludzi, zamieniać na pieniądze. Przykładem tego procesu może być fakt, że trzydzieści lat temu ogromna większość posiłków była przygotowywana w domu, a teraz dwie trzecie są przygotowywane przez zewnętrznych dostawców. A niegdyś nieodpłatna czynność, jaką jest gotowanie stało się "usługą". A ludziom żyje się dostatniej, nieprawdaż?

Innym motorem wzrostu ekonomicznego w ostatnich trzech dekadach jest opieka nad dziećmi. Z pewnością przyczyniło się to do naszej zamożności... Jesteśmy zwolnieni z zajmowania się dziećmi i płacimy za tę "usługę" fachowcom - zamiast zlecić to tym, którzy zrobili by to dużo lepiej.

W dawnych czasach rozrywka była również nieodpłatna. Każdy na czymś grał, każdy mógł gdzieś występować. 75 lat temu każde małe amerykańskie miasteczko miało swoją orkiestrę i zespół bejsbolowy. Teraz płacimy za takie przyjemności. Parametry ekonomiczne nam rosną. Hurra!!

Kryzys w obliczu którego się znaleźliśmy ma swoje źródła w tym, że w zasadzie nie ma już kapitału - społecznego, kulturowego, naturalnego i duchowego - który dał by się jeszcze przerobić na pieniądze. Wieki i tysiąclecia niemal permanentnej kreacji pieniędzy doprowadziły nas do punktu, w którym w zasadzie nie ma już co sprzedać. Nasze lasy są tak zniszczone, że ich odbudowa jest prawie niemożliwa, nasza ziemia jest wyjałowiona i wypłukana do cna, nasze łowiska są przetrzebione, wreszcie zdolność naszej planety do samoregeneracji jest też wyczerpana. Nasze dziedzictwa narodowe, jak słowo pisane, piosenki, obrazy i wizerunki zostały ograbione z czego się dało i zastrzeżone prawami autorskimi. I cokolwiek mądrego byś nie wymyślił, okaże się sloganem, który jest zastrzeżonym znakiem towarowym. Nasze własne ludzkie zdolności zostały nam zabrane i wyprzedane, tak, że musimy korzystać w każdej nieomal sprawie z pośrednictwa ludzi nam obcych i oczywiście pieniędzy. Dotyczy to rzeczy, za które kiedyś niewielu płaciło gotówką: jedzenia, schronienia, ubrania, rozrywki, opieki nad dziećmi czy gotowania. Życie samo w sobie stało się przedmiotem konsumpcji. Dziś sprzedajemy resztki boskiego dziedzictwa, jakie nam pozostało: zdrowie, całą biosferę, nasz genom i nawet nasze umysły. Ten proces się skumulował w naszym obecnym czasie. I w zasadzie dotarł do końca - przynajmniej w Ameryce i w tak zwanych "rozwiniętych" krajach. W krajach rozwijających się są jeszcze ludzie, którzy żyją zasadniczo w kulturach opartych o darmową wymianę usług i dóbr, gdzie naturalne i społeczne bogactwo nie zostało jeszcze zamienione we własność. Globalizacja jest procesem w którym te wartości są odzierane z czego się da po to , by zaspokoić nienasyconą potrzebę rozwoju machiny pieniądza. Niemniej i to ogałacanie pozostałych obszarów dotarło juz do granic swojej własnej zachłanności - po pierwsze dlatego, że już nic nie zostało do ograbienia a po drugie, że jednak stawiamy temu coraz skuteczniejszy opór.

Skutek jest taki, że zaopatrzenie w pieniądze - i, co za tym idzie, wielkość długu narodowego - od kilku dziesięcioleci zdystansowało poziom produkcji dóbr i usług, którego obietnicę niosło w sobie. Ma to oczywiście związek z klasycznym problemem ekonomii kapitalizmu - nadmierną podażą. Marksistowskie ujęcie kryzysu kapitału przewiduje możliwość jego odwlekana w przyszłość dopóki jest miejsce dla rozwoju nowoczesnych wysoko dochodowych gałęzi przemysłu i rynków, co może zrównoważyć cykliczne spadki zyskowności, obniżki dochodów, spadki konsumpcji i nadprodukcję "starych" gałęzi przemysłu i rynków. Ciągłość kapitalizmu, jakim go znamy, zależy od nieskończonego rozwoju tych nowych gałęzi, co musi finalnie doprowadzić do całkowitego spieniężenia skądinąd nieskończenie rozległych obszarów tych już wymienionych  kapitałów - społecznych, kulturowych, naturalnych i duchowych. Innym problemem jest fakt, że surowce naturalne nie są zasobem nieskończonym i im bliżej znajdujemy się jego dna, tym bardziej bolesnym - w szerokim znaczeniu tego słowa - staje się wydobycie tego, co pozostało. Stąd też jednocześnie z kryzysem finansowym mamy też kryzys ekologiczny i zdrowotny. Wszystkie one są ściśle powiązane. Nie mamy możliwości dalszego spieniężania Ziemi ani naszego zdrowia jeżeli nie chcemy podciąć gałęzi, na której siedzimy.

Stojąc w obliczu wyczerpania zasobów jeszcze nie spieniężonych,  kapitał finansowy próbuje za wszelką cenę odwlec nieuniknione zjadając sam siebie. Upadek dot-comów w latach 90. pokazał, że nie da się utrzymać wzrostu ekonomicznego w tempie wzrostu woluminu pieniądza. Wiele nadwyżek pieniędzy krążyło wtedy gorączkowo by znaleźć miejsce, gdzie ktoś mógłby wykupić za ich pośrednictwem te wielkie nadzieje na dobra i usługi, które miały być wytworzone. Tak więc by odsunąć nieuniknione FED (Amerykańska Rezerwa Federalna) obniżył stopy i zasadniczo rozluźnił politykę monetarną po to, by stare długi mogły zostać spłacone przez nowe długi (bynajmniej nie przez produkcję rzeczywistych dóbr i usług). Powstały za to finansowe "dobra" i "usługi", które oparte są na oszustwie i kreatywnej księgowości i to na skalę systemową.

Rzecz jasna praktyka finansowania starych długów i ich oprocentowania z nowych długów nie da się utrzymać na długą metę, ale to jest dokładnie to, co nasza ekonomia robiła przez ostatnie 10 lat. Niestety samo powstrzymanie tego procesu nie uratuje sytuacji. Upadek nadchodzi nieodwołalnie. Rządowy plan dofinansowania odwlecze go o rok, może dwa (a może do 2012!) - tyle ile potrzebują najwięksi rynkowi gracze, by zabezpieczyć swoje pieniądze. Ale oni też odkryją,  że nie ma bezpiecznego miejsca dla ich kapitałów. Kiedy dolar straci swoją bezpieczną pozycję, co stanie się na pewno, gdy rząd wykupi toksyczne aktywa banków  z Wall Street, można oczekiwać, że kapitał będzie nerwowo poszukiwał towarów w obliczu gwałtownego wzrostu inflacji, która poprzedzi równie gwałtowną deflację. Jeśli do tego dojdzie polityka zamrożenia kredytów, co zdeterminuje rządowe wskaźniki inflacyjne, zapaść nastąpi jeszcze szybciej.

Obecny kryzys jest tak naprawdę finałem kryzysu, którego początki znamy z lat 30. ubiegłego stulecia. Kolejne pomysły, które miały rozwiązać podstawowy problem - jak nadążyć za wzrostem pieniądza napędzanego ratą odsetkową - zostały zrealizowane i zarazem wyczerpane do końca. Pierwszym z nich była wojna - stan permanentny, który trwa od lat 40. Został on ograniczony po części w wyniku powstania broni nuklearnej z jednej strony jak i rozwoju ludzkiej świadomości z drugiej - co w jakimś stopniu powstrzymało nieustanną militarna eskalację. Kolejnym pomysłem okazały się: globalizacja - która umożliwiła rozwój nowych usług, co pozwoliło wyłączyć człowieka z niektórych sfer jego działalności dotychczas nieutowarowionej - oraz technologia - która umożliwiła rabunkową gospodarkę surowcami naszej planety. Podobny kierunek obrał autokanibalizm systemu finansowego. Dopóki są jeszcze jakieś zasoby bogactwa, których nie wymieniłem i zarazem nowe obszary biedy, ubóstwa, rozpaczy i osamotnienia, do których możemy dotrzeć, dopóty to, co nieuniknione może być odciągane w czasie - i to całkiem długo.

W obliczu nadchodzącego kryzysu ludzie często zadają sobie pytanie: co można zrobić, żeby zabezpieczyć samego siebie? "Kupować złoto? Puszkowane jedzenie? Może zbudować schron w niedostępnym miejscu? Co powinienem zrobić?". Ja bym zasugerował zupełnie inne pytanie: "Co naprawdę pięknego mogę zrobić?". Widzisz, ogarniający nas kryzys niesie w sobie niesamowite możliwości. Deflacja i upadek pieniądza jest o tyle złem, o ile dotychczasowa kreacja pieniądza była dobrem. Jak mogłeś wywnioskować z przykładów, które już przytoczyłem, kreacja pieniądza finalnie nas zubożyła. Przeciwnie do tego - upadek pieniądza może nas wzbogacić. Da on bowiem możliwość odzyskania obszarów straconych na rzecz pieniądza i własności.

W zasadzie taka możliwość pojawia się każdorazowo w czasach ekonomicznej recesji. Gdy ludziom brakuje pieniędzy, by płacić za różne dobra i usługi, w naturalny sposób muszą zacząć polegać na przyjaźni i dobrosąsiedztwie. Tam, gdzie zabraknie pieniądza, który umożliwiał dokonywanie transakcji, tam odżyje ekonomia darowania (ang: gift economie) i powstanie nowy rodzaj pieniądza. Zarazem rzesze ludzi i instytucji będą się bronić rękami i nogami przed takim rozwojem sytuacji. Nawykową reakcja na kryzys ekonomiczny jest gromadzenie pieniędzy i maksymalne przyśpieszenie zamiany na pieniądze wszystkiego, co się da. Na systemowym poziomie fala zadłużenia wytwarza niesamowite ciśnienie, by utowarowić wszystkie dobra. Widać to w próbach rabunkowej eksploatacji Alaski, czy pomysłach na odwierty w poszukiwaniu ropy w głębokich rejonach oceanów. Więc szkoda tracić czasu. Powinniśmy odwrócić ten proces i - tak na początek - zabrać co się da z krainy "dóbr" i "usług" do krainy darów, współpracy, samowystarczalności i współdzielenia się z bliźnimi. Zrozum mnie dobrze: to się wydarzy tak, czy owak, w momencie upadku pieniądza i przebudzenia się, gdy ludzie będą tracić swoje prace i staną się tak biedni, że nie będą mogli nic kupić. Wówczas ci, którzy naprawdę będą sobie pomagać, jak i całe społeczności - zaczną się łączyć.

Zanim to się stanie cokolwiek nie zrobimy, by zabezpieczyć surowce naturalne czy też kapitał społeczny od zamiany ich na pieniądze, będzie skutkować dwojako: z jednej strony przyśpieszy to upadek starego systemu ale z drugiej złagodzi jego siermiężność. Każde drzewo, które uratujesz, każda droga, którą powstrzymasz, każda kooperatywa lokalnej społeczności, którą powołasz do życia, każdy, kogo nauczysz jak się leczyć samemu, albo jak zbudować własny dom, ugotować sobie zdrowe jedzenie, uszyć swoje własne ubranie, każdy walor, który stworzysz lub dodasz do dóbr ogólnie dostępnych (ang: public domain), wszystko, co zrobisz poza zasięgiem pożerającej świat MACHINY z pewnością przyśpieszy kres jej żywota. Pomyśl o tym tak: im więcej jest takich dziedzin życia w których udało ci się nie uzależnić od pieniądza, tym bardziej upadek tego ostatniego nie będzie dla ciebie aż tak bolesny. To samo dotyczy poziomu społecznego. Każda sieć współpracy społeczności lub jej instytucji, która nie będzie wehikułem dla spieniężenia tego, co nam jeszcze zostało, wzmocni i wzbogaci życie po pieniądzu.

W moich poprzednich esejach opisałem alternatywne systemy pieniędzy, oparte na wzajemnym kredytowaniu się i na takim ich obiegu, który nie powoduje spieniężenia wszystkiego co piękne, dobre i prawdziwe. Te nowe pieniądze powołują do życia zupełnie inną ludzka tożsamość, inne, niż dzisiejsze, znaczenie JA. Jest to koniec zasady, że więcej dla ciebie oznacza mniej dla mnie. Jeśli popatrzyć na to przez pryzmat doświadczenia osobistego, największą zmianę, którą możemy uczynić to zmiana naszego rozumienia siebie, w ramach naszej tożsamości. Podzielone i odseparowane JA, którego droga wiedzie od Descartesa poprzez Adama Smitha, właśnie dobiega do swojego końca - jego forma jest juz przestarzała. Zaczynamy rozumieć swoją nierozdzielność od innych i od wszystkich form życia. Kategoria zysku jest sprzeczna z kategorią jedności, albowiem odwołuje się właśnie do odseparowanego JA i do gromadzenia czegoś niejako "na zewnątrz", poza nami. Prawdopodobnie większość czytelników tego tekstu zgodzi się, że jesteśmy współzależni - bez względu na to, czy podejdzie się do tego z perspektywy buddyjskiej, czy ekologicznej. Nadszedł czas do życia tą współzależnością. Jest to czas, gdy wkracza duch darowania (ang: spirit of the gift), który ucieleśnia poczucie jedności i nierozdzielności. Staje się wreszcie jasne, że mniej dla ciebie oznacza także mniej dla mnie. Ideologia wiecznego wzrostu doprowadziła nas do stanu ubóstwa i pozbawiła doszczętnie środków do życia, tak że musimy łapczywie walczyć o powietrze. I to właśnie ta ideologia oraz cywilizacja na niej zbudowana dziś się zawala.

Zarówno w kategoriach indywidualnych jak i zbiorowych, cokolwiek nie będziemy robić, aby odsunąć nieuniknione, jedynie pogorszy sytuację. Więc nie sprzeciwiajmy się rewolucji ludzkiego bytu. Jeśli chcesz przetrwać te osaczające nas kryzysy, nie zajmuj się tym, by przetrwać. Jeśli się na tym skupiasz, odwołujesz się właśnie do starej formuły separacji i czepiasz się dni, które bezpowrotnie odchodzą. Zamiast tego skieruj swoje myśli i działania w kierunku wspólnoty i pomyśl, co możesz z siebie dać. Czym możesz obdarzyć ten piękniejszy świat, który nadchodzi? To jest twój jedyny zakres odpowiedzialności i zarazem twoje jedyne ubezpieczenie. I okoliczności, które pozwolą Ci przetrwać i poczuć nowe życie same przyjdą do Ciebie, albowiem to, co czynisz światu, to właśnie czynisz samemu sobie.



Artykuł przedrukowano w oparciu o licencję Creative Commons  z:
Reprinted from:  REALITY SANDWICH, courtesy of Creative Commons license


tłumaczenie z angielskiego: Andrzej Bazgier
zdjęcie/photo credit: flickr / mudricky , used courtesy of a Creative Commons license


 


Powrót...

Zapisz się na naszą listę
Email
Imie i nazwisko

 

 

Spis Książek Biblioteki SPK
Polsat Centre
Człowiek Roku 2008

 

Polskie programy telewizyjne w Twoim domu 17 kanałów

TVP1, TVP2, TVN, TVN24, TVN7, Polsat, Polsat2 ,TV Polonia, TVPuls, Eurosport, Polsatsport, Discovery, History, Cartoon, TV4, Viva,TRWAM

IPMG to system który umożliwi Ci stały odbiór tych programów To nie jest Slingbox czy Hava Potrzebny Telewizor, IPMG box, Router i internet
Box kosztuje 200CDN, miesięczna opłata 50CDN i jednorazowa opłata za aktywacje 50CDN Dzwoń na
282-2090 do Janusza  

 

 

Czyszczenie Wentylacji
Duct cleaning


1485 Wellington Avenue
Winnipeg, MB, R3E OK4
Phone: (204) 284-6390
Cell: (204) 997-2000
Fax: (204) 284-0475
email

clean@advancerobotic.com

Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę


 


Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę


 



Irena Dudek zaprasza na zakupy do Polsat Centre Moje motto: duży wybór, ceny dostępne dla każdego, miła obsługa. Polsat Centre217 Selkirk Ave Winnipeg, MB R2W 2L5, tel. (204) 582-2884

Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę


 

 Polskie programy telewizyjne w Twoim domu 16 kanałów

TVP1, TVP2, TVN, TVN24, TVN7, Polsat, Polsat2 ,TV Polonia, TVPuls, Eurosport, Polsatsport, Nsport, AXN/Discovery, Boomerang, TV4,

Viva IPMG to system który umożliwi Ci stały odbiór tych programów To nie jest Slingbox czy Hava Potrzebny Telewizor, IPMG box, Router i internet
Box kosztuje 200CDN, miesięczna opłata 50CDN i jednorazowa opłata za aktywacje 50CDN Dzwoń na
282-2090 do Janusza


 



189 Leila Ave
WINNIPEG, MB R2V 1L3
PH: (204) 338-9510



 

 

Kliknij tutaj, aby wejść na stronę gdzie można ściągnąć nagrania HYPERNASHION za darmo!!!

 


 

Royal Canadian Legion
Winnipeg Polish Canadian Branch 246
1335 Main St.
WINNIPEG, MB R2W 3T7
Tel. (204) 589-m5493

 


 

 

189 Leila Ave
WINNIPEG, MB R2V 1L3
PH: (204) 338-9510

“Klub 13”
Polish Combatants Association Branch #13
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8
Phone/Fax 204-589-7638
E-mail: club13@mts.net
www.PCAclub13.com


 

Zapisz się…
*Harcerstwo
*Szkoła Taneczna S.P.K. Iskry
*Zespół Taneczny S.P.K. Iskry
*Klub Wędkarski “Big Whiteshell”
*Polonijny Klub Sportowo-Rekreacyjny