Polonia Winnipegu
 Numer 63

         26 lutego, 2009      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu

INDEX

FAKTY ZE ŚWIATA

Środa, 2009-02-25

Hiszpańscy politycy zamieszani w ogromną aferę korupcyjną

Sędzia hiszpańskiego sądu krajowego, Baltazar Garzon prowadzący od kilku tygodni śledztwo w sprawie afery korupcyjnej, zwanej "caso Guertel", ujawnił, że wśród blisko 40 podejrzanych są wysoko postawieni politycy prawicowej Partii Ludowej (PP).
Sędzia wymienił między innymi eurodeputowanego z ramienia PP Gerardo Galeote oraz odpowiedzialnego za finanse tej partii senatora Kantabrii oraz członka komitetu wykonawczego PP i jednego z rzeczników tej partii w Parlamencie Europejskim Luisa Barcenasa.
Sędzia postawił także zarzuty o korupcję trzem innym deputowanym PP w parlamentach lokalnych - Albertowi Lopezowi Viejo, Benjaminowi Martinowi Vasco i Albertowi Boschowi.
Wcześniej, podczas śledztwa, o korupcje został również oskarżony szef rządu Walencji, członek PP - Francisco Camps. Jest on podejrzany o przyjęcie dóbr o wartości 30 tysięcy euro od firmy Orange Market w zamian za lukratywny kontrakt na organizowanie imprez rządowych. Sędzia Garzon twierdzi, że firma ta zarobiła dzięki wspomnianej umowie co najmniej pięć milionów euro. Camps publicznie zapewnił o swojej niewinności.
Według Garzona, szefem siatki korumpującej urzędników był Francisco Correa, który stał na czele grupy 23 firm funkcjonujących dzięki funduszom publicznym uzyskiwanym za pomocą łapówek wręczanych urzędnikom państwowym w Madrycie i w Walencji.
Correa został aresztowany na początku lutego, kiedy usiłował zbiec do Panamy. Policja zatrzymała także jego najbliższego współpracownika - byłego sekretarza ds. organizacyjnych PP w Galicji, Pablo Crespo.
Garzon zarzuca im m. in. pranie brudnych pieniędzy, przekupstwo, oszustwa podatkowe, wykorzystywanie wpływów politycznych dla uzyskiwania korzyści osobistych, utworzenie nielegalnej organizacji i przynależność do niej.
Zgodnie z aktami sprawy, siatka "przechwytywała" fundusze publiczne w Madrycie i w Walencji od co najmniej 10 lat i miała "strukturę międzynarodową".
Partia Ludowa zarzuciła sędziemu Garzonowi, że jego działania są umotywowane politycznie i faworyzują rządzących socjalistów. Według PP, Garzon nie ma kompetencji do prowadzenia śledztwa przeciwko osobom posiadającym immunitety. Zgodnie z prawem, objęte nimi osoby odpowiadają jedynie przed Sądem Najwyższym.
W środę Garzon zwrócił się z zapytaniem do Sądu Najwyższego w Madrycie o przekazanie prowadzenia śledztwa.
Grażyna Opińska PAP

Białoruscy naukowcy: żaby sposobem na kryzys

Białoruscy naukowcy zaproponowali oryginalną metodę walki z kryzysem finansowym, która - ich zdaniem - pozwoli uzyskać "znaczne wpływy walutowe". Chodzi o hodowlę żab na eksport.
Według zoologów, najkorzystniejsza dla kraju byłaby hodowla na skalę przemysłową żaby jeziorkowej - pisze dziennik internetowy "Diełowoj Pietierburg".
Stworzenie żabiego przemysłu nie będzie wymagać wielkich środków - zaznaczyli eksperci i zaapelowali do białoruskich biznesmenów, by zwrócili uwagę na potencjalne źródło dochodu.
- Białoruś ma wielkie zasoby tego delikatesowego produktu. Może liczyć na znaczne wpływy walutowe z eksportu żabiego mięsa, jeśli rozwinie hodowlę przemysłową tych płazów bezogonowych - oświadczył pracownik Akademii Nauk Białorusi Rusłan Nawicki. Dodał, że na Białorusi są trzy gatunki żab zielonych. Wszystkie trzy są jadalne i cenione w kuchniach różnych krajów.
PAP

Zakończył się karnawał w Rio

Środa Popielcowa - kończy trwające od soboty, 21 lutego obchody karnawału w Rio De Janeiro. Na trybunach wzniesionych po obu stronach 700-metrowego sambodromu, zaprojektowanych przez światowej sławy architekta Oscara Niemeyera, zmieściło się tylko 70 tys. widzów. Bilety wykupiono długo przed rozpoczęciem imprezy.
REUTERS

Kanadyjski policjant żałuje śmierci Dziekańskiego


Funkcjonariusz kanadyjskiej policji, zeznający w sprawie śmierci polskiego imigranta Roberta Dziekańskiego na lotnisku w Vancouver w 2007 roku, wyraził żal z powodu zgonu mężczyzny, lecz zaznaczył, że on i jego koledzy postępowali właściwie.
Śmierć Dziekańskiego, pięciokrotnie rażonego paralizatorem przez funkcjonariuszy Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej (RCMP), została sfilmowana przez przypadkowego przechodnia i pokazana w mediach na całym świecie.
W grudniu wszyscy czterej policjanci zostali oczyszczeni z zarzutów kryminalnych i nie będą odpowiadać za śmierć Polaka. Prokurator podkreślił wówczas, że użycie siły było zasadne.
W tym miesiącu kanadyjska policja federalna ogłosiła, że nie będzie stosować paralizatorów wobec podejrzanych w nieznacznym stopniu opierających się zatrzymaniu. Przyczyniła się do tego ostra krytyka opinii publicznej.
W Kanadzie po porażeniu paralizatorem zmarło już co najmniej 20 ludzi.
We wtorek konstabl RCMP Gerry Rundel zeznał, iż jego zdaniem funkcjonariusze nie działali zbyt szybko.
Rundel powiedział, że kiedy on i trzej inni funkcjonariusze zbliżyli się do Dziekańskiego i kilka sekund później razili go paralizatorem, działali według zasad, zgodnie z którymi ich szkolono, a także zrobili wszystko, co było w ich mocy w tamtych okolicznościach.
Konstabl wyraził pewność, że każdy uczestnik zajścia zastanawiał się nad tym, czy można było zrobić coś innego.
- Ale bacząc na fakt, że weszliśmy tam bez żadnej wiedzy i musieliśmy rozwiązać sytuację mając ograniczone informacje, nie mogę powiedzieć, że cokolwiek zrobiłbym inaczej - mówił.
- To pech, lecz właśnie tak było - dodał.
Wcześniej prawnik matki Dziekańskiego, Walter Kosteckyj, pytał, czy Rundel i inni funkcjonariusze działali zgodnie z wyszkoleniem w sytuacji, w jakiej znaleźli się z Robertem Dziekańskim.
Rundel zgodził się z Kosteckym, że siła fizyczna powinna być ostatecznym środkiem przymusu, a szkolenie RCMP kładzie nacisk na komunikację oraz konieczność bieżącej analizy wydarzeń.
Jednak policjant dodał, że przed pierwszym użyciem paralizatora nie było na to wystarczająco dużo czasu.
- Czas na to nie pozwalał - powiedział. - Wszystko działo się bardzo szybko.
Rundel zeznał także, że bał się o swoje własne bezpieczeństwo i wierzył, że Dziekański stanowi zagrożenie.
W sumie Polaka rażono pięć razy, gdy funkcjonariusze obalali go na ziemię i zakuwali w kajdanki. Kilka minut później Dziekański zmarł.
W tym tygodniu na przesłuchaniach mają się zjawić również pozostali policjanci. Jeśli dowody będą wystarczające, sędzia będzie mógł orzec przekroczenie uprawnień.
Raport koronera wykazał, że Dziekański wykazywał objawy chronicznej choroby alkoholowej, ale w chwili śmierci w jego organizmie nie było żadnego alkoholu ani narkotyków.
Według patologów wywołane brakiem alkoholu delirium oraz działania policji mogły przyczynić się do zatrzymania akcji serca.
PAP

Wtorek, 22009-02-24

Znaczny spadek liczby imigrantów z Europy Wschodniej

Brytyjski rząd poinformował, że liczba imigrantów z Europy Wschodniej chcących mieszkać i pracować w Wielkiej Brytanii znacznie spadła. Ma to związek z recesją gospodarczą, słabnącym kursem funta i wzrostem inwestycji budowlanych w Polsce.
Minister ds. imigracji Phil Woolas powiedział, że liczba podań z ośmiu krajów wschodnioeuropejskich spadła prawie o połowę, do najniższego poziomu od czasu, gdy te kraje wstąpiły do Unii Europejskiej w 2004 roku.
Jak sprecyzowano, w ciągu ostatnich trzech miesięcy 2008 roku liczba podań wynosiła 29 000. W tym samym okresie w roku 2007 wpłynęło 53 000 aplikacji.
Woolas określił spadek jako wręcz "dramatyczny". Jak mówił rząd robi wszystko dla zagwarantowania, że imigranci pracują dla brytyjskiego rynku pracy i całego kraju. Jednocześnie zapewnił Brytyjczyków o pierwszeństwie w zdobywaniu posady.
Minister ds. imigracji tłumaczył, że zmniejszenie liczby przyjeżdżających do Wielkiej Brytanii wiąże się z surowszymi przepisami imigracyjnymi i innymi czynnikami światowej gospodarki, w tym masowymi unijnymi inwestycjami budowlanymi w Polsce.
Związki zawodowe w Wielkiej Brytanii, która boryka się z recesją i bezrobociem, oskarżają rząd o to, że nie wspiera brytyjskich pracowników w obliczu rywalizacji z imigrantami.
Premier Gordon Brown jest zdania, że pracownicy z zagranicy wnieśli ogromny wkład do brytyjskiej gospodarki, i nie chce wprowadzać ograniczeń wobec imigrantów.
PAP

Niemcy boją się zamachu na ich chleb

Piekarze z Niemiec obawiają się, że z powodu dużej zawartości soli w ich produktach, Komisja Europejska szykuje zamach na pieczywo z tego kraju. Rzeczniczka KE zapewnia, że tak nie jest.
Obawy o przyszłość niemieckiego chleba pojawiły się najpierw w Bawarii, a potem w innych landach Niemiec. Chodzi o unijną legislację o oznaczeniach wartości odżywczych artykułów żywnościowych. "Frankfurter Allgemeine Zeitung" napisał, że zdaniem niemieckich piekarzy ich mocno solone wyroby zostaną w UE uznane za szkodliwe dla zdrowia i ludzie przestaną je kupować.
- Unia Europejska nie ma zamiaru regulować zawartości soli w chlebie. Ani niemieckim, ani żadnym innym - zapewniła rzeczniczka KE ds. zdrowia Nina Papadulaki. - KE nie prowadzi ataku na niemiecki chleb - dodał.
Nerwowość niemieckich piekarzy wzięła się z prowadzonych obecnie dyskusji nad wdrożeniem rozporządzenia przyjętego w 2006 r., które ma chronić konsumentów przed nieprawdziwym reklamowaniem produktów jako "zdrowe".
Zgodnie z nim możliwe będzie zachęcanie klientów napisami typu "bez cukru", "źródło protein" czy "ubogi w cholesterol". Lecz jeśli jednocześnie w pieczywie za dużo będzie cukru, tłuszczu albo właśnie soli, to trzeba będzie o tym konsumenta wyraźnie poinformować.
- Chcemy tylko informować konsumentów, co jedzą - powiedziała Papadulaki.
W trwających z krajami członkowskimi dyskusjach chodzi m.in. o ustalenie, jaki poziom soli ma być "zdrowy", czyli - od jakiego poziomu należy umieszczać na opakowaniu ostrzeżenie o jej zbytniej zawartości. Decyzja jeszcze nie zapadła, bo eksperci nie potrafią się w tej sprawie dogadać, więc niewykluczone, że naciski niemieckich piekarzy przyniosą skutek.
"FAZ" pisał, że piekarzom już udało się podnieść dopuszczalny poziom soli w pieczywie z 1,2% (zalecenie Europejskiej Agencji ds. Bezpieczeństwa Żywności) do 1,5% w stosunku do ilości zużytej mąki.
Michał Kot PAP

Satelita NASA nie dotarł na orbitę i spadł do oceanu

Satelita amerykańskiej agencji kosmicznej NASA, który miał badać emisję dwutlenku węgla na Ziemi, nie trafił na orbitę, gdyż jego osłona ochronna nie oddzieliła się prawidłowo - podał portal SPACE.com.
Według źródeł w bazie Vandenberg w Kalifornii, skąd NASA wystrzeliła rakietą Taurus XL swego satelitę, rakieta wylądowała w oceanie w pobliżu Antarktydy.
- Awaria polegała na tym, że osłona nie oddzieliła się od pojazdu kosmicznego - powiedział sprawozdawca misji George Diller, którego cytuje SPACE.com.
Misją satelity miało być stworzenie mapy geograficznego rozłożenia źródeł emisji dwutlenku węgla, które uważa się za główną przyczynę ocieplenia klimatu na Ziemi, i analizowanie ich zmian na przestrzeni czasu. Zgromadzone przez niego dane miały ułatwić naukowcom opracowywanie prognoz dotyczących zmian klimatycznych.
W styczniu Japonia wystrzeliła satelitę z podobną misją.
PAP

Poniedziałek, 2009-02-23

Obama obiecuje zmniejszyć deficyt budżetowy o połowę

Prezydent Barack Obama ponownie przyrzekł zmniejszenie deficytu budżetowego o połowę w ciągu czterech lat i obiecał, że jego administracja będzie dbać o dyscyplinę fiskalną.
Prezydent zobowiązał się do redukcji deficytu w czasie swej pierwszej kadencji na spotkaniu z czołowymi ekonomistami i politykami. Nazwano je "szczytem na rzecz fiskalnej odpowiedzialności".
Deficyt budżetowy za miniony rok, odziedziczony po administracji poprzedniego prezydenta Busha, przekroczył 1 bilion dolarów, a w tym roku - jak przewiduje administracja -osiągnie 1,5 bln dolarów. Niektórzy prognozują, że może być jeszcze wyższy.
Przemawiając w Białym Domu, Obama podkreślił, że kraj "nie może znieść bez końca takiego deficytu". Zapowiedział redukcję wydatków na nieskuteczne programy rządowe i uchylenie ulg podatkowych dla firm przenoszących swoją produkcję za granicę.
Administracja liczy też, że uda się zmniejszyć wydatki na wojny w Iraku i Afganistanie.
Tomasz Zalewski PAP

"Slumdog" wielkim triumfatorem gali Oscarów

Aż 8 Oscarów, w tym najważniejszego dla najlepszego filmu, otrzymał obraz "Slumdog. Milioner z ulicy". Uhonorowany statuetką został także rezyser filmu Danny Boyle.
"Slumdog" został także wyróżniony w takich kategoriach jak scenariusz adaptowany, zdjęcia, dźwięk czy montaż. Za najlepszą aktorkę Amerykańska Akademia Filmowa uznała Kate Winslet (rola w filmie "Lektor"). Winslet pokonała Angelinę Jolie, Melissę Leo, Anne Hathaway, oraz Meryl Streep.
Za najlepszego aktora uznała Seana Penna ("Obywatel Milk"). Za role drugoplanowe nagrodzeni zostali Penelope Cruz ("Vicky Cristina Barcelona") oraz nieżyjący już Heath Ledger ("Mroczny rycerz").
Najlepszym filmem nieanglojęzycznym uznano japońskie "Departures" w reżyserii Yojiro Takity. Honorowego Oscara otrzymał amerykański komik Jerry Lewis.
Oscary rozdano już 81 razy. Po raz pierwszy uroczystą galę poprowadził australijski aktor Hugh Jackman.
wp.pl

Rzeźba za 29 mln euro na "aukcji stulecia"


Za rekordową sumę 29 mln euro sprzedano w Paryżu rzeźbę Constantina Brancusiego podczas aukcji dzieł sztuki ze słynnej kolekcji dyktatora mody Yves Saint Laurenta i biznesmena Pierre'a Berge.
W czasie "aukcji stulecia" na sprzedaż wystawiono ponad 700 dzieł sztuki. Kolekcja, którą w ciągu pół wieku zgromadzili wspólnie zmarły w ubiegłym roku słynny projektant mody i jego życiowy partner Pierre Berge, jest uważana za jeden z największych zbiorów prywatnych na świecie. Przed poniedziałkową aukcją eksperci wyceniali ją na 200-300 milionów euro.
Pierwszą dużą niespodziankę na aukcji w paryskim Grand Palais sprawiło w poniedziałek dzieło dwudziestowiecznego rzeźbiarza pochodzenia rumuńskiego Constantina Brancusiego "Madame L.R.", które kupiono za ponad 29 mln euro. Jest to największa kwota, jaką kiedykolwiek zapłacono za pracę tego artysty.
Nie sprzedano natomiast kubistycznego obrazu Pabla Picassa, szacowanego przed aukcją na 25-30 mln euro, gdyż nie znalazł się licytujący zdolny wyłożyć za niego taką sumę.
Wśród innych cennych dzieł wystawionych na aukcji są obrazy Picassa, Matisse'a, Mondriana, Legera, Gericault, Ingresa. Podczas trwającej do środy aukcji, organizowanej przez dom Christie's, pod młotek pójdą też m.in. meble w stylu art deco, osiemnastowieczne zdobione krzesła czy ozdoby sztuki azjatyckiej.
Licytacji, nazywanej przez media już przed jej rozpoczęciem "aukcją stulecia", towarzyszą ogromne emocje. Przedaukcyjną wystawę kolekcji w paryskim Grand Palais obejrzało przez dwa i pół dnia około 30 tysięcy osób, niezrażonych czterogodzinnym czekaniem na chłodzie.
Aukcja wyróżnia się rozmachem - 1200 krzeseł dla licytujących z wielu krajów, setki dziennikarzy, katalog zbiorów liczący 1800 stron i ważący 10 kilogramów.
Dodatkowy niespodziewany rozgłos nadały dziełom z kolekcji słynnego dyktatora mody władze Chin, które zażądały ostatnio od Pierre'a Berge natychmiastowego zwrotu dwóch chińskich rzeźb z brązu. Według Pekinu, pochodzą one ze złupionego w 1860 roku przez wojska angielsko-francuskie letniego pałacu cesarskiego pod Pekinem.
Francuskie Stowarzyszenie Ochrony Sztuki Chińskiej w Europie pozwało do sądu właściciela kolekcji, Pierre'a Berge, żądając wycofania cennych przedmiotów z licytacji. W poniedziałek tuż przed rozpoczęciem aukcji francuski sąd oddalił pozew, zezwalając na sprzedaż tych dzieł sztuki.
Szymon Łucyk
 

Niedziela, 2009-02-22

Siły zbrojne Rosji gotowe do instalacji rakiet

Ministerstwo obrony Rosji jest gotowe rozmieścić rakiety taktyczne Iskander w obwodzie kaliningradzkim, jeśli taką decyzję polityczną podejmą rosyjscy przywódcy - powiedział szef Sztabu Generalnego sił zbrojnych Rosji generał Nikołaj Makarow.
- Rozmieszczenie Iskanderów zależy od decyzji politycznej. Jeśli chodzi o nas to jesteśmy gotowi do ich rozmieszczenia, gdy będzie taka decyzja. Jeśli nie, to będziemy wyposażać w nie wojska lądowe w innych okręgach - powiedział Makarow, który przebywa na międzynarodowej wystawie przemysłu zbrojeniowego IDEX 2009 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew zapowiedział w listopadzie 2008 roku, że w wypadku ulokowania przez USA elementów tarczy antyrakietowej w Europie Środkowej - radaru w Czechach i 10 rakiet przechwytujących w Polsce - strona rosyjska m.in. rozmieści w enklawie kaliningradzkiej rakiety taktyczne Iskander.
Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow oświadczył 11 lutego, że Iskandery znajdą się w obwodzie kaliningradzkim tylko wtedy, gdy w Europie "fizycznie powstaną" obiekty tarczy antyrakietowej USA.
Tarcza antyrakietowa ma służyć do obrony Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników przed atakiem ze strony Iranu. Rosja uważa, że instalacja tarczy wywoła zachwianie równowagi strategicznej między Moskwą a Waszyngtonem.
PAP

Ambitny plan budżetowy Obamy

Prezydent Barack Obama chce do końca swej kadencji zmniejszyć deficyt budżetowy o połowę, redukując koszty okupacji Iraku, podnosząc podatki dla najbogatszych Amerykanów i usprawniając administrację rządową.
Prezydent pracuje nad ostateczną wersją swojego pierwszego projektu budżetowego. Jego plan na rok finansowy 2010, który rozpocznie się 1 października, zakłada, że odziedziczony po administracji George'a W. Busha 1,3 bilionowy deficyt zostanie zredukowany w 2013 roku do 533 miliardów dolarów.
Oznacza do, że deficyt budżetowy, który teraz stanowi 9,2% PKB za cztery lata wyniesie tylko 3%.
Oczekuje się, że prezydent przedstawi główny zarys tego projektu w poniedziałek, podczas spotkania w Białym Domu, dotyczącego polityki fiskalnej. Obama poruszy też ten temat podczas swego pierwszego wystąpienia przed Kongresem we wtorek.
Oficjalnie będzie musiał przesłać projekt do Kongresu w czwartek, w niespełna tydzień po podpisaniu ustawy o pakiecie pomocowym, który ma zasilić gospodarkę 797 miliardami dolarów ze skarbu państwa, co powiększy jeszcze z pewnością gigantyczny dług narodowy.
Obama podkreślił jednak w swoim wystąpieniu radiowym, że jego budżet będzie miał "trzeźwe założenia, uczciwą sprawozdawczość finansową" oraz zawierać będzie "szczegółowy opis strategii inwestycji, cięć niepotrzebnych kosztów i przywrócenia dyscypliny budżetowej".
Redukcja deficytu budżetowego ma wyniknąć z realizacji planów wyborczych Obamy, który obiecał wycofanie większości amerykańskich oddziałów z Iraku w ciągu 16 miesięcy. Założył też, że pozwoli wygasnąć w 2010 roku ulgom podatkowym, jakie prezydent Bush wprowadził dla osób zarabiających ponad 250 tys. dol. rocznie, co oznacza, że najzamożniejsi Amerykanie zaczną płacić wyższe podatki. Prezydent obiecał też, że poszuka oszczędności w wydatkach administracji, rezygnując między innymi z programów rządowych, które okazały się nieefektywne.
PAP

Sobota, 2009-02-21

Miedwiediew: Rosja będzie broniła prawdy o II wojnie światowej

Prezydent Dmitrij Miedwiediew zapowiedział, że Rosja będzie broniła prawdy o decydującym wkładzie ZSRR w zwycięstwo w II wojnie światowej.
Miedwiediew oświadczył również, że Rosja nie ma żadnych agresywnych zamiarów, jednak będzie umacniała swoje siły zbrojne.
Prezydent złożył te deklaracje, przemawiając w Moskwie podczas uroczystości poświęconej obchodzonemu 23 lutego Dniu Obrońcy Ojczyzny, czyli dawnemu Dniu Armii Radzieckiej.
Jest to niezmiennie jedno z najważniejszych świąt w Rosji. Uważa się je za nieformalny Dzień Mężczyzn. W tym roku Rosjanie mają z tej okazji trzy dni wolne od pracy, a właściwie cztery, gdyż życzenia zaczęli sobie składać już w piątek.
- Obowiązkiem obywateli Rosji jest troska o pamięć o Wielkiej Wojnie Narodowej (1941-45), odpieranie wszelkich prób jej fałszowania, obrona prawdy o decydującym wkładzie naszego kraju w rozgromienie faszyzmu i zwycięskie zakończenie II wojny światowej - podkreślił Miedwiediew.
Gospodarz Kremla oznajmił, że Rosja nie ma i nigdy nie miała agresywnych zamiarów i celów, jednak bezpieczeństwo państwa i jego obywateli musi być niezawodnie zagwarantowane. - Dlatego umacnianiu naszej obronności, gotowości bojowej armii i marynarki wojennej, poświęcamy i będziemy poświęcać baczną uwagę - wskazał Miedwiediew.
Prezydent opowiedział się też za wypracowaniem - jak to ujął - nowego podejścia do zapewnienia międzynarodowego bezpieczeństwa. - Dramatyczne wydarzenia w Osetii Południowej wyraźnie pokazały, jak z lokalnego konfliktu może wybuchnąć pożar prawdziwej wojny - zauważył.
- Powstrzymaliśmy agresora. Obroniliśmy ludzi i zapobiegliśmy katastrofie humanitarnej. Jednak dla zapobieżenia podobnym wydarzeniom w przyszłości potrzebne są wspólne, zdecydowane działania całej społeczności światowej - dodał Miedwiediew nawiązując do wojny w Gruzji z sierpnia ubiegłego roku.
Jerzy Malczyk PAP

Znany finansista nie widzi końca kryzysu finansowego

Światowy system finansowy uległ skutecznej dezintegracji i na razie nie ma perspektyw na bliski koniec kryzysu - twierdzi znany amerykański finansista George Soros.
Według Sorosa, globalne zawirowania są o wiele dotkliwsze niż w czasie wielkiego kryzysu lat 30. XX wieku. Jemu obecna sytuacja bardziej przypomina upadek Związku Radzieckiego.
Dla niego punktem zwrotnym funkcjonowania rynku finansowego było bankructwo Lehman Brothers, głównego banku inwestycyjnego w USA.
- Byliśmy świadkami upadku systemu finansowego - zauważył. - Nie ma oznak, że jesteśmy gdzieś blisko dna - dodał.
PAP

Piątek, 2009-02-20

Matka przedwcześnie urodziła jedno z trojaczków

W Rennes kobieta spodziewająca się trojaczków urodziła pierwsze z nich, dwoje pozostaje wciąż w łonie matki - poinformowały francuskie media. Według specjalistów to pierwszy taki przypadek we Francji.
Jak donoszą media, w ubiegłym tygodniu w klinice na zachodzie kraju urodził się przedwcześnie - zaledwie po 25 tygodniach ciąży - pierwszy z trzech oczekiwanych przez matkę chłopców. Zdrowy i ważący w normie jak na wcześniaka noworodek wyprzedził dwóch braci, którzy muszą jeszcze poczekać na narodziny zapewne kilka dni, a może nawet tygodni.
Specjaliści podkreślają, że to pierwszy we Francji przypadek przesunięcia w czasie narodzin trojaczków. Wcześniej notowano co prawda w tym kraju podobne przypadki, ale dotyczyły bliźniaków.
Do medycznego ewenementu doszło za sprawą podania kobiecie - po narodzinach pierwszego syna - specjalnych leków, które pozwalają przedłużyć okres ciąży. Lekarze chcieli zapobiec temu, by wszystkie noworodki były wcześniakami. (jks)
Szymon Łucyk PAP

Zapominają o kryzysie i rzucają się w wir karnawału

Mimo światowego kryzysu gospodarczego miliony Brazylijczyków rzucają się w wir karnawałowego szaleństwa. Kulminacja zabawy nastąpi w niedzielę i poniedziałek podczas występów 12 najlepszych szkół samby na słynnym sambodromie w Rio de Janeiro.
Licząca ok. 190 milionów mieszkańców Brazylia od Salvadoru i Recife na wschodzie po Sao Paulo na południu na kilka najbliższych dni praktycznie zamrze, by podziwiać parady szkół samby, których największą atrakcją są półnagie piękności.
Rzecznik prezydenta Luiza Inacio Luli de Silvy potwierdził, że szef państwa będzie przyglądał się defiladzie w pierwszą noc karnawału.
W tym roku Rio de Janeiro gości rekordową liczbę turystów. "709 tys. turystów, pięć tysięcy więcej niż w roku poprzednim, z czego 30% zagranicznych jest już w mieście" - poinformowało biuro podróży Riotur. Ponad 46 tys. ludzi przybyło na pokładach statków wycieczkowych, które zakotwiczyły w porcie.
Do czuwania nad bezpieczeństwem, zwłaszcza w Rio, które ma jeden z najwyższych w świecie wskaźników przestępczości, zmobilizowano ok. 10 tys. policjantów. Nie dalej jak w czwartek około 40 brazylijskich i zagranicznych turystów napadnięto i obrabowano w tym mieście w dwóch oddzielnych incydentach.
Punktem kulminacyjnym karnawału jak co roku będzie pokaz najlepszych szkół samby. Około 70 tys. widzów będzie mogło zarówno w niedzielną, jak i poniedziałkową noc podziwiać gorące tańce na sambodromie. W pokazie każdej szkoły tańca bierze udział ok. 6 tys. ubranych w bogate, acz skąpe kostiumy tancerzy, muzyków i innych uczestników.
O koronę popularności karnawału z Rio de Janeiro walczy Salvador, gdzie już w czwartek wieczorem zaczęła się huczna zabawa.
W ramach programu walki z AIDS rząd Brazylii zdecydował się na darmową dystrybucję 59 milionów prezerwatyw. "Maleńkie koszulki Wenus", jak nazywa brazylijska prasa te środki zabezpieczające, mają być rozdawane na wszystkich zabawach tanecznych organizowanych z okazji karnawału.
Na kilka dni przed rozpoczęciem karnawału najlepiej sprzedawały się maski z wizerunkiem amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy. W poprzednich latach rekordy popularności biła maska prezydenta Silvy; w tym roku podobizny brazylijskich polityków nie cieszyły się zbytnim powodzeniem.
PAP

Czwartek, 2009-02-19

Wrak "Dantona" z 1917 r. odkryty w Morzu Śródziemnym

Zachowany w bardzo dobrym stanie wrak francuskiego okrętu wojennego "Danton", zatopionego przez niemiecki okręt podwodny w 1917 r. na Morzu Śródziemnym, został znaleziony przez holenderską spółkę budującą rurociąg gazowy. Jak powiedział dyrektor regionalny firmy Rob Luijnenburg, to spektakularne odkrycie ze względu na bardzo dobry stan okrętu.
Wrak okrętu znalazła na początku 2008 r. na południe od Sardynii spółka Fugro, która prowadziła tam badania pod kątem budowy gazociągu z Włoch do Algierii. O odkryciu poinformowano dopiero w czwartek, gdyż konieczne było oficjalne potwierdzenie, że to rzeczywiście "Danton".
Wrak spoczywa na głębokości ponad 1000 m. W jego wnętrzu znajdują się nadal ciała około 296 spośród około 1000 marynarzy, którzy byli na pokładzie w momencie zatopienia jednostki 19 marca 1917 r.
Jak dodał Luijnenburg, jest bardzo mało prawdopodobne, by okręt został wyciągnięty na powierzchnię, gdyż leży na bardzo dużej głębokości. Mówił, że nie dotrze do niego żaden nurek, a wyłącznie roboty.
Poinformował też, że w związku z wykryciem wraku przesunięto o kilkaset metrów planowaną trasę rurociągu, który ma leżeć ponad 2800 m poniżej poziomu morza, a więc najgłębiej na świecie.
Mierzący blisko 150 m długości "Danton" wypłynął z Tulonu i miał dołączyć do innych okrętów francuskich w pobliżu greckiej wyspy Korfu.
PAP

Krzyki i oburzenie po słowach czeskiego prezydenta

Część eurodeputowanych opuściła demonstracyjnie salę obrad Parlamentu Europejskiego, a inni wyrażali oburzenie krzykami podczas przemówienia prezydent Czech. Vaclav Klaus krytykował w nim UE za "tłumienie państw narodowych", przyspieszanie na siłę procesu integracji oraz budowanie barier gospodarczych, część eurodeputowanych wyszła z sali obrad.
Eurodeputowani powitali znanego z eurosceptycznych poglądów Vaclava Klausa odegraniem nieoficjalnego hymnu UE - "Ody do Radości". Kiedy przewodniczący PE Hans-Gert Poettering pochwalił Czechy za ratyfikację w środę Traktatu Lizbońskiego przez niższą izbę czeskiego parlamentu, rozległy się gromkie brawa.
- Czechy czują się odpowiedzialne za UE i chcą tworzyć proces integracji europejskiej - powiedział na początku wystąpienia Klaus.
Przypomniał, że Czechy "w swoich różnych formach" zawsze były częścią Europy, którą aktywnie tworzyły. - Członkostwo w UE nie miało żadnej innej alternatywy - zapewnił. - Nie ma żadnej siły politycznej w Czechach, która by to stanowisko podawała w wątpliwość - dodał.
"Integracja europejska nie jest celem, ale środkiem"
Po tych proeuropejskich zapewnieniach czeski prezydent przeszedł do krytyki. - Uznawanie obecnej formy UE za dogmat, którego nie można krytykować jest pomyłką, która się szerzy w coraz większym stopniu, chociaż jest sprzeczna zarówno z racjonalnym myśleniem jak i też z całą historią cywilizacji europejskiej, liczącą sobie ponad 2000 lat - powiedział Klaus.
- Ani obecne status quo ani założenie, że pogłębianie się integracji służy Europie nie są czymś, co jest dogmatem nie do podważenia - dodał.
Dla czeskiego prezydenta, integracja europejska nie jest celem, ale środkiem. - Realnym celem jest ludzka wolność i taki system ekonomiczny, który przynosi dobrobyt. Tym systemem jest gospodarka rynkowa - dodał Klaus.
"UE zbytnio ingeruje w życie obywateli"
Według niego, UE zbytnio ingeruje w życie obywateli. - Z pewnością za dużo decyzji podejmuje się na poziomie europejskim, więcej niż oczekują obywatele państw członkowskich - powiedział Klaus. - Czy są Państwo absolutnie pewni podczas każdego głosowania, że decydują o sprawach, o których trzeba stanowić tutaj, a nie bliżej obywatela - pytał retorycznie eurodeputowanych. Ci nie mogli mu jednak odpowiedzieć, bo po przemówieniu Klausa nie przewidziano debaty.
Klaus krytykował też protekcjonizm i ograniczenia spontanicznych procesów gospodarczych w UE. - Tłumi się wolny rynek i wzmacnia gospodarkę kontrolowaną centralnie, choć historia udowodniła, że jest to ślepa uliczka rozwoju, a my idziemy dalej w tę samą stronę - powiedział Klaus.
- W ciągu 20 lat od upadku komunizmu przekonałem się, że Europy bardziej obawiają się Ci, którzy przeżywali dużą część XX wieku w gospodarce planowej. Do tych ludzi należą obywatele Republiki Czeskiej - powiedział.
Najwięcej rekcji wśród eurodeputowanych, zarówno oburzenia, krzyków jak i braw, wywołały słowa krytyki Klausa pod adresem samego PE. - W normalnym systemie parlamentarnym mamy dwie części: popierającą rząd i opozycję. W PE jest tylko jedna alternatywa: kto myśli o innej alternatywie jest uważany za przeciwnika integracji europejskiej - powiedział czeski prezydent.
- Tutaj zapadają demokratyczne decyzje, bo decyduje Parlament Europejski. Dziękujemy Panu za odwiedziny, co świadczy o wielości poglądów w UE. W demokracji zawsze ostatnie słowo należy do większości - odpowiedział mu na zakończenie przewodniczący PE Poettering.
Inga Czerny i Michał Kot PAP

"Duch" - kambodżański zbrodniarz stanął przed sądem

W Kambodży rozpoczął się proces pierwszego z liderów Czerwnych Khmerów Kaing Guek Eav, zwanego również "Duchem". W owianym czarną legendą więzieniu S-21, którym kierował, zginęło kilkanaście tysięcy ludzi. Przed śmiercią, często byli męczeni i torturowani. Po 30 latach "Duch" staje przed sądem.
REUTERS  

INDEX


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228