Polonia Winnipegu
 Numer 93

24 września 2009      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu

INDEX

FAKTY ZE ŚWIATA

Środa, 2009-09-23

Chiny zademonstrują światu swoją militarną potęgę

Podczas defilady z okazji 60. rocznicy powstania Chińskiej Republiki Ludowej 1 października kraj ten zaprezentuje część swego najnowszego uzbrojenia, które - jak twierdzi - jest porównywalne z arsenałami krajów najbardziej rozwiniętych.

- 52 typy wyposażenia wojskowego na paradzie będą w 100% chińskie i niemal 90% z nich zostanie pokazanych po raz pierwszy - oświadczył prasie rzecznik biura dowództwa wspólnego parady generał Gao Jianguo. Takie defilady organizowane są 10 lat.

Według ministra obrony narodowej Lianga Guanglie, chińskie możliwości pod względem uzbrojenia dorównują obecnie zachodnim w kategoriach technologicznych - pisze gazeta "Times of India".

Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza zaprezentuje na paradzie m.in. myśliwiec J-10, najnowszą generację czołgów, niszczycieli oraz międzykontynentalnych rakiet balistycznych.

Minister powiedział, że defilada ukaże "wizerunek potężnych sił, cywilizowanych i zwycięskich".

Obserwatorzy wojskowi będą uważnie ją śledzić, by przekonać się, czy Chiny nie zaprezentują aby broni w rodzaju pocisków antyokrętowych, które mogłyby zmusić Stany Zjednoczone do przemyślenia swojej polityki obrony Tajwanu i wywołać dużą nerwowość w Japonii - dodaje "Times of India".

Według tegorocznego raportu Pentagonu, zreformowanie przemysłu wojskowego i import broni "umożliwiły Chinom rozwinięcie i produkcję zaawansowanych systemów broni, takich jak rakiety, myśliwiec i okręty wojenne". Waszyngton jednak ocenia siłę wojskową Chin niżej od swojej własnej.
PAP

Prezydent Kaczyński usiądzie na kolacji tuż obok Obamy

Lech Kaczyński zajmie miejsce przy stoliku Baracka Obamy podczas kolacji wydawanej przez prezydenta USA dla wszystkich przywódców państw zgromadzonych na szczycie ONZ w Nowym Jorku. Nie wiadomo jednak, czy w trakcie rozmowy pojawi się temat rezygnacji USA z umieszczenia w Polsce elementów tarczy antyrakietowej.

- Sądzę, że moje miejsce tuż obok Baracka Obamy nie jest przypadkiem, tylko związane jest z odejściem od zawartej umowy. Gesty są rzeczą piękną w polityce, ale czyny jeszcze ważniejsze - powiedział prezydent Kaczyński.

Lech Kaczyński nie chciał zdradzić, w jaki sposób ma zamiar wykorzystać tę okazję. Zaznaczył jednak, że rozmowy przy obiedzie "bywają bardzo różne". - Bywają takie rozmowy, taka konwencja, która wyklucza w ogóle tematy polityczne (...) trudno mi ocenić, jakie będą możliwości - stwierdził.

Jak zaznaczył Lech Kaczyński, zmiana planów USA nie jest czymś, co go satysfakcjonuje. - Już choćby z tego powodu, że umowa została podpisana i nie można nie realizować umów, które się podpisało, to po pierwsze; a po drugie, istnieje zawsze pytanie, czy ta decyzja nie jest funkcją nie skuteczności w walce z międzynarodowym terroryzmem, tylko relacji amerykańsko-rosyjskich, a my nie chcemy być funkcją tych relacji - oświadczył Lech Kaczyński. Pytany, czy będzie chciał poruszyć temat zniesienia wiz dla Polaków jako rekompensaty za rezygnację z umieszczenia na naszym terytorium elementów tarczy antyrakietowej, prezydent powiedział, że nie łączyłby tych dwóch rzeczy.

- Bardzo chcę zniesienia wiz, ale to są dwie zupełnie różne sprawy. To nie ma tak, że nie ma gwarancji związanych ściśle z bezpieczeństwem Polski, ale za to są bezwizowe wyjazdy Polaków do Stanów Zjednoczonych. To są dwie zupełnie inne rzeczy - podkreślił prezydent.

Lech Kaczyński spotka się także, przy okazji szczytu ONZ, z emirem Kataru Hamadem ibn Chalifą as-Sanim. Prezydent ma zamiar rozmawiać o niedoszłym zakupie przez katarską spółkę polskich stoczni w Szczecinie i Gdyni.

Państwowa katarska rządowa agencja inwestycyjna Qatar Investment Authority nie wpłaciła pieniędzy za wylicytowany wcześniej majątek stoczni w Gdyni i Szczecinie, wobec czego polskie Ministerstwo Skarbu Państwa uznało, że "dotychczasowa procedura sprzedaży aktywów stoczni Gdyni i Szczecin dobiegła końca".

- Zapytam, co on o tym sądzi, co się w ogóle stało. Muszę powiedzieć, że ja tej kwestii w ogóle nie rozumiem. Ktoś dał najpierw kilka ładnych groszy na wadium, potem zniknął. Dosyć to oryginalna historia - powiedział prezydent.

Lech Kaczyński nie chciał przesądzać, czy to rząd ponosi odpowiedzialność za fiasko transakcji, czy po prostu wycofali się Katarczycy. - Ja nie znam szczegółów tej sprawy. Wiem tylko, że rząd się do czegoś zobowiązywał - oświadczył. Prezydent zdradził też część przemówienia, które wygłosi w nocy ze środy na czwartek polskiego czasu podczas debaty na forum Narodów Zjednoczonych. - Będę mówił o kryzysie, o nierozprzestrzenianiu broni, o pewnych sprzecznościach, które ONZ powinien próbować rozstrzygnąć (...) będę przestrzegał przed powrotem do polityki stref wpływów - zapowiedział.
Krzysztof Strzępka PAP


Najlepsza gra liczbowa na świecie

W poniedziałek we Włoszech pojawi się nowa gra liczbowa. Główną wygraną będzie stały dochód przez 20 lat - 4 tysiące euro miesięcznie.

Nie astronomiczna suma pieniędzy, którą trudno sobie wyobrazić, jak w Superenalotto, lecz dobra miesięczna pensja - tym lepsza, że za nic. Oto nowa oferta firmy Sisal, która w porozumieniu z monopolem państwowym jest organizatorem większości włoskich gier liczbowych.

W najnowszej z nich za jeden euro, skreślając 10 z dwudziestu liczb umieszczonych na kuponie, wygrać można w najlepszym razie swego rodzaju dożywotnią rentę, w gorszym jednorazowo 10 tysięcy, 100, 10 lub tylko dwa euro, w zależności od liczby trafień.

Główna wygrana wolna jest od podatku i można ją odziedziczyć.

Dodatkową zachętą jest fakt, że 23% dochodu z zakładów zostanie przeznaczonych na odbudowę zniszczeń, jakie spowodowało kwietniowe trzęsienie ziemi w Abruzji.
IAR

Wtorek, 2009-09-22

Hiszpański kongres deklaracją uczcił 70. rocznicę wojny

Hiszpański Kongres Deputowanych przyjął deklarację instytucjonalną w związku z 70 rocznicą wybuchu II wojny światowej. Na uroczyste odczytanie deklaracji został zaproszony do Kortezów Ambasador RP w Madrycie, Ryszard Schnepf, jako przedstawiciel kraju, który pierwszy został zaatakowany przez hitlerowskie Niemcy.

W deklaracji przypomniano, że II wojna światowa "spowodowała miliony ofiar, spustoszenie i całkowite zniszczenie wielu krajów".

Zgodnie z dokumentem, "jedną z najbardziej destruktywnych konsekwencji wojny" był podział Europy, który "przez wiele lat uniemożliwiał niektórym narodom życie w demokracji".

Ta wojna, "najbardziej krwawa w historii ludzkości, wykazała, że pokój jest kruchy, i że potrzeba wielu wysiłków i determinacji, aby go zachować" - czytamy w deklaracji.

- Odpowiedzialność za tragedię II wojny światowej oraz pamięć i wspólne zobowiązanie do odnowy umożliwiły transformację Europy, która, chcąc definitywnie zamknąć najbardziej tragiczny rozdział w swojej historii i przezwyciężyć podziały, rozpoczęła proces integracji europejskiej i połączyła siły w obronie pokoju i wolności, aby dać solidne podwaliny bezpieczeństwu i postępowi na naszym kontynencie i na świecie - podkreśla się w deklaracji.

Hiszpański Kongres Deputowanych potwierdził swoje zobowiązania wobec takich wartości, jak pokój, wolność i solidarność między Europejczykami i "między wszystkimi demokracjami świata" uznając je za "najlepsze gwarancje bezkonfliktowego współistnienia i kooperacji na drodze do wspólnej przyszłości".

Na międzynarodowych uroczystościach z okazji 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte nie było delegacji z Hiszpanii.

Podczas II wojny światowej rząd generała Francisco Franco ogłosił neutralność, nieoficjalnie sprzyjając jednak blokowi Państw Osi. Brak zaangażowania w światowy konflikt związany był z wojną domową w Hiszpanii (1936 -1939). Od 1943 roku Madryt rozpoczął zmianę orientacji politycznej na proaliancką.
PAP

Najstarszy mężczyzna świata skończył 113 lat

Amerykanin ze stanu Montana Walter Breuning, który figuruje w księdze rekordów Guinnessa jako najstarszy żyjący mężczyzna świata, obchodził 113. urodziny - poinformował lokalny dziennik "Great Falls Tribune".

Jak zadeklarował podczas uroczystości sędziwy jubilat, zawsze kierował się zasadą, że "życie nie jest ani więzieniem, ani krainą pieczonych gołąbków". Dodał, iż według niego życie powinno być podporządkowane uczeniu się i dyscyplinie.

Urodzony 21 września 1896 r. w Melrose w stanie Minnesota Breuning przepracował 50 lat jako urzędnik kolejowy. W jego urodzinach w domu opieki wzięło udział ponad 100 gości, w tym gubernator Montany Brian Schweitzer.
PAP

Lech Kaczyński rozpoczął wizytę w Stanach Zjednoczonych

Prezydent Lech Kaczyński rozpoczął wizytę w Stanach Zjednoczonych. Pierwszym punktem programu w trakcie jego trzydniowego pobytu w Nowym Jorku będzie spotkanie z przedstawicielami Polonii. Prezydent wręczy podczas niego odznaczenia rodakom mieszkającym w USA.

Poza wyróżnieniem grona osób za działalność na rzecz promowania Polski, budowania stosunków polsko-amerykańskich, za działalność charytatywną, naukową i społeczną w czasie uroczystości w Konsulacie Generalnym RP nastąpi również przekazanie na ręce prezydenta XV-wiecznego mszału zagrabionego w czasie II wojny światowej z Biblioteki Miejskiej we Wrocławiu.

Jednak głównym powodem przybycia prezydenta do Nowego Jorku jest 64. sesja Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych. Ewentualne spotkanie L. Kaczyńskiego z prezydentem USA Barackiem Obamą będzie miało charakter kurtuazyjny i - według Kancelarii Prezydenta - nie należy się spodziewać, że jego tematem będzie rezygnacja Ameryki z rozmieszczenia w Polsce i Czechach elementów tarczy antyrakietowej.

- Na poziomie prezydenckim ta okazja spotkania na forum ONZ może posłużyć do jakiejś kurtuazyjnej wymiany zdań, natomiast nie będzie przedmiotem jakiejś wnikliwej analizy czy dyskusji o tarczy - mówił jeszcze przed wylotem minister w Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik.

Prezydent zabierze głos w pierwszym dniu debaty generalnej Zgromadzenia Ogólnego NZ. Ma mówić o budowaniu pokoju, bezpieczeństwie i o światowym rozwoju przez pryzmat zmian społeczno-gospodarczych, które zaszły w Polsce w ostatnich 20 latach.

- Polskie doświadczenia, szczególnie w tym okresie rocznicowym, zmuszają nas do przemyśleń, ale też podsumowań, co Polska na przestrzeni ostatnich 20 lat osiągnęła, i to nie tylko w odniesieniu do zmian politycznych, ale też społecznych i gospodarczych. To są w pewnym sensie doświadczenia, które możemy przekazywać innym - powiedział Handzlik.

Lech Kaczyński w przemówieniu ma też zwrócić uwagę na inną niż tylko niedorozwój gospodarczy przyczynę kryzysów. Prezydent ma mówić o rezygnacji z wartości, które leżały u podstaw wielu zmian na świecie. - Dla nas taką wartością, która zmieniała Polskę, zmieniała Europę Środkowo-Wschodnią, jest to, co objawiło się w Solidarności. Prezydent ma wiele do powiedzenia, jeśli chodzi o nasz sukces, sukces polskich zmian: politycznych, gospodarczych, społecznych - powiedział Handzlik.

Udział w szczycie to też okazja do wielu formalnych i nieformalnych spotkań z przywódcami wielu państw. Lech Kaczyński będzie gościł na tradycyjnej kolacji dla wszystkich uczestników ONZ-owskiego szczytu wydawanej przez prezydenta USA. - Z racji tego, że prezydent Stanów Zjednoczonych jest jakby współgospodarzem i wiadomo, że członków ONZ jest blisko 200 (...) administracja amerykańska zwykle przyjmuje taką zasadę, że nie organizuje spotkań dwustronnych - podkreślił Handzlik.

Poza szczytem ONZ, prezydent uroczyście otworzy czwartkową sesję nowojorskiej giełdy; na Wall Street spotka się z czołówką finansistów amerykańskich. Handzlik wyjaśnił, że Polska uważana jest za kraj sukcesu, a rozmowa w takim gronie da prezydentowi szansę na opowiedzenie, jak nasz kraj radzi sobie z kryzysem.

Lech Kaczyński, na zaproszenie jednej z fundacji amerykańskich, która organizuje forum przywódców światowych, wystąpi na politycznym spotkaniu w Metropolitan Club. W przemówieniu ma poruszyć temat osiągnięć i wyzwań Polski w dobie globalizacji.

- To będzie szansa na opowiedzenie historii minionych 20 lat w Polsce i odniesienia tych osiągnięć do naszej wizji przyszłości; w jakim kierunku Polska będzie zmierzała i co stanowiło o naszym sukcesie - wylicza tematy przemówienia Lech Kaczyńskiego Handzlik.
PAP

UNESCO ma nową szefową

Była minister spraw zagranicznych Bułgarii Irina Bokowa została sekretarzem generalnym Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Oświaty, Nauki i Kultury (UNESCO) - poinformowały źródła dyplomatyczne.

W piątym i ostatnim głosowaniu Irina Bokowa pokonała ministra kultury Egiptu Faruka Hosniego, któremu zarzucano, iż sugerował, że należałoby spalić żydowskie książki, jeśli takie znajdują się w egipskich bibliotekach.

Bułgarka uzyskała w Radzie Wykonawczej 31 głosów, a Egipcjanin 27.

Bokowa zastąpi na tym stanowisku Japończyka Koichiro Matsuurę, który po dziesięciu latach zakończy w październiku swoje urzędowanie. Bułgarka będzie pierwszą kobietą na czele tej organizacji.

Wcześniej z ubiegania się o stanowisko szefa organizacji wycofały się, sukcesywnie, unijna komisarz ds. stosunków zewnętrznych Austriaczka Benita Ferrero-Waldner i Ivonne Juez de A. Baki z Ekwadoru. Po wycofaniu się Ferrero-Waldner Bokowa otrzymała poparcie Unii Europejskiej.

Kandydatura Hosniego, który uzyskiwał dotychczas największe poparcie, budziła od tygodni niezadowolenie organizacji żydowskich i intelektualistów, którzy zarzucali mu antysemickie i antyizraelskie wypowiedzi oraz udział w rządzie, który stosuje cenzurę.

Zwracano jednak uwagę, że Hosni byłby pierwszym szefem UNESCO pochodzącym z kraju arabskiego, co stanowiłoby pozytywny sygnał dla świata arabskiego.

Kandydaturę Bokowej, która od 2005 r. jest ambasadorem Bułgarii we Francji, zgłoszono dwa lata temu. W maju 2008 r. poprzedni bułgarski rząd koalicyjny premiera Sergeja Staniszewa przeznaczył z budżetu państwa na promowanie jej kampanii 100 tys. lewów (50 tys. euro).

Kilka miesięcy później ówczesny wicepremier i minister spraw zagranicznych Iwajło Kałfin odbył dwutygodniową podróż do Afryki i krajów azjatyckich, aby wesprzeć jej kandydaturę. Kałfin, obecnie europoseł, nawiązywał do jej sprawy w większości swoich rozmów jako minister.

Po wyborach w lipcu br. również nowy centroprawicowy rząd ogłosił poparcie dla jej kandydatury, a minister kultury Weżdi Raszidow wysłał do Paryża na sesję Rady Wykonawczej przedstawicieli ministerstwa mających lobbować na jej rzecz.

Bokowa jest zawodowym dyplomatą. Pochodzi ze znanej w czasach komunistycznych rodziny; jej ojciec był redaktorem naczelnym dziennika partii komunistycznej w latach 70. Skończyła moskiewski Instytut Stosunków Międzynarodowych.

W latach 1990-1995 była posłanką, następnie w 1995 r. wiceministrem spraw zagranicznych i przewodniczącą rządowego komitetu integracji europejskiej. W 1996 r. była kandydatką lewicy na wiceprezydenta. Razem z historykiem profesorem Iwanem Marazowem zajęli wtedy drugie miejsce.
PAP

Poniedziałek, 2009-09-21

"Znieśmy wizy dla Polaków! Już najwyższy czas!"

O zniesienie wiz dla Polaków podróżujących do USA zaapelował do prezydenta USA Baracka Obamy komentator "New York Timesa" Roger Cohen. Zasugerował, aby była to rekompensata za rezygnację z budowy tarczy antyrakietowej.

"Polska jest teraz jednym z niewielu krajów w Europie, które wolą byłego prezydenta George'a Busha od prezydenta Baracka Obamy. Panie prezydencie, niech pan da Polakom możność bezwizowych podróży do USA! Od dawna na to czas, zwłaszcza po najnowszych afrontach" - napisał Cohen w internetowym wydaniu "NYT".

Według niedawnego sondażu German Marshall Fund - ale przeprowadzonego jeszcze przed decyzją Obamy w sprawie tarczy - większość Polaków oceniała obecnego prezydenta USA lepiej od poprzedniego.

Wzrost poparcia dla USA i ich polityki zagranicznej po objęciu władzy w Waszyngtonie przez Obamę, powszechny w Europie, zwłaszcza zachodniej, był jednak w Polsce najniższy pośród kilkunastu przebadanych w tym sondażu krajów.

Cohen komentował sprawę tarczy, a także ogłoszenie decyzji o niej w 70. rocznicę inwazji ZSRR na Polskę i przysłanie na uroczystości rocznicowe 1 września do Gdańska dopiero w ostatniej chwili doradcy Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego Jima Jonesa.
PAP

Wizytę prezydenta Rosji w tym kraju szykowano 10 lat

Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew rozpoczyna dwudniową oficjalną wizytę w Szwajcarii. Będzie to pierwsza w historii dwustronnych stosunków wizyta państwowa rosyjskiego przywódcy w tym alpejskim kraju. Wizyta Miedwiediewa była przygotowywana niemal od 10 lat.

Miedwiediew przeprowadzi rozmowy z prezydentem Szwajcarii Hansem-Rudolfem Merzem, spotka się z przedstawicielami szwajcarskich kół gospodarczych i weźmie udział w uroczystościach poświęconych 210. rocznicy przejścia przez Alpy rosyjskich wojsk dowodzonych przez feldmarszałka Aleksandra Suworowa.

Jednym z celów podróży rosyjskiego prezydenta jest też pozyskanie inwestorów dla Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi w 2014 roku. O przygotowaniach do olimpiady Miedwiediew będzie rozmawiał z szefem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Jacques'iem Roggem.

Wizyta prezydenta Rosji w Szwajcarii była przygotowywana niemal od 10 lat. Poprzedni gospodarz Kremla Władimir Putin miał odwiedzić ten kraj w 2001 roku. Jego przyjazd nie doszedł do skutku z powodu aresztowania w Szwajcarii byłego szefa wydziału administracyjnego w kremlowskiej kancelarii Pawła Borodina, którego szwajcarskie władze podejrzewały o pranie brudnych pieniędzy.

Po zatrzymaniu w Szwajcarii w 2005 roku byłego ministra przemysłu atomowego Rosji Jewgienija Adamowa, któremu USA zarzucają sprzeniewierzenie środków z amerykańskich programów pomocowych, relacje dwustronne zostały praktycznie zamrożone.

W czasach ZSRR stosunki między Moskwą i Bernem były napięte z powodu wystąpień Szwajcarii w obronie praw człowieka w Związku Radzieckim. Relacje dwustronne zaczęły się poprawiać od 2007 roku, kiedy to władze w Bernie uznały Rosję za jednego z kluczowych partnerów Szwajcarii i przyjęły specjalny program rozwoju współpracy z Moskwą.

Wartość wymiany handlowej między dwoma krajami wzrosła z 6,3 mld dolarów w 2003 roku do 15,3 mld USD w 2007 roku. W 2008 roku - głównie za sprawą globalnego kryzysu gospodarczego - spadła ona o 20,1% - do 12,2 mld dolarów. W pierwszej połowie 2009 roku spadek ten był jeszcze większy i wyniósł 41,2%.

Wartość szwajcarskich inwestycji w Rosji osiągnęła 3,9 mld USD, a rosyjskich w Szwajcarii - 2,8 mld USD.

Szwajcaria stała się miejscem rejestracji dużych rosyjskich koncernów paliwowych, w tym spółek z udziałem Gazpromu, projektujących dwie strategiczne dla Rosji magistrale gazowe - Nord Stream (Gazociąg Północny) i South Stream (Gazociąg Południowy).

Po ubiegłorocznej wojnie Rosji z Gruzją o Osetię Południową Szwajcaria zgodziła się reprezentować interesy Moskwy w Tbilisi i Tbilisi w Moskwie.

Oczekuje się, że na zakończenie rozmów Miedwiediewa z Merzem podpisany zostanie pakiet porozumień, w tym o uproszczeniu trybu wydawania wiz, readmisji i wspólnym reagowaniu na sytuacje nadzwyczajne.

Gospodarze pokażą też prezydentowi Rosji tunel, który budują przez Alpy. Jego długość wyniesie 57 km i będzie to najdłuższy tunel na świecie. Szacuje się, że inwestycja ta pochłonie 20 mld dolarów. Tunel, przez który będzie prowadziła najkrótsza droga z Europy Środkowej do Południowej, ma być oddany do użytku w 2017 roku.

Ze Szwajcarii Miedwiediew uda się do Nowego Jorku, gdzie w środę spotka się z prezydentem USA Barackiem Obamą i wystąpi z trybuny 64. sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych. Natomiast w czwartek i piątek rosyjski prezydent będzie uczestniczyć w szczycie G20 w Pittsburghu, w amerykańskim stanie Pensylwania.
PAP

Rozdano nagrody Emmy

Australijska aktorka Toni Collette została w niedzielę uhonorowana nagrodą Emmy Amerykańskiej Akademii Sztuki Telewizyjnej za pierwszoplanową rolę w komediowym serialu telewizyjnym sieci Showtime "United States of Tara". Collette gra tam kobietę o wielu obliczach cierpiącą na kryzys tożsamości.

Podczas gali, która odbyła się w Nokia Theatre w Los Angeles, nagrodę Emmy dla najlepszego aktora zdobył Alec Baldwin za rolę zarozumiałego szefa w serialu telewizji NBC, będącym w istocie satyrą na świat telewizji zatytułowanym "Rockefeller Plaza 30" (30 Rock).

W kategorii utworów dramatycznych zwyciężył (już po raz drugi) Bryan Cranston, tym razem za rolę w serialu "Breaking Bad) emitowanym w sieci AMC. Gra on tam śmiertelnie chorego na raka płuc nauczyciela w szkole średniej, który mimo choroby wciąż jest aktywny.

Najlepszą aktorką w tej kategorii została, po raz drugi z rzędu, Glenn Close za serial "Układy" (Damages) telewizji FX.

Nagrodę Emmy, będącą odpowiednikiem filmowego Oskara w dziedzinie produkcji telewizyjnych, dla najlepszego aktora drugoplanowego zdobył Jon Cryer za rolę w serialu telewizji CBS "Dwóch i pół" (Two and a Half Men).

Za najlepszą aktorkę drugoplanową jury uznało Kristin Chenoweth, która zagrała w serialu "Gdzie pachną stokrotki"(Pushing Daisies) telewizji ABC.

W kategorii najlepszego reżysera zwyciężył Jeff Blitz, który wyreżyserował komediowy serial "The Office: Stress Relief" dla telewizji NBC.

Matt Hubbard zdobył nagrodę Emmy za scenariusz serialu "Rockefeller Plaza 30: Powrót"(30 Rock:Reunion) sieci NBC.

W kategorii utworów dramatycznych za najlepszy uznany został serial telewizji AMC "Mad Men" o bezlitośnie ze sobą konkurujących pracownikach agencji reklamowej.

Zgodnie z oczekiwaniami, za najlepszy serial komediowy uznano serial NBC "Rockefeller Plaza 30" (30 Rock).

Prowadzący galę Patric Harris, gwiazda telewizji CBS, rozpoczął od wykonania piosenki zatytułowanej "Odłóż pilota", która miała...zniechęcić widzów do zmiany kanału lub przejścia na relację w internecie.

Uroczystość rozdania nagród Emmy przyciąga coraz mniejszą liczbę widzów. W ubiegłym roku oglądało ją najmniej w historii tego widowiska - zaledwie 12,2 mln osób.
PAP

Niedziela, 2009-09-20

Obama: nie chodziło mi o zjednanie sobie Rosji

Prezydent USA Barack Obama wyraził nadzieję że nowe plany obrony przeciwrakietowej w Europie sprawią, iż Rosja stanie się "mniej paranoiczna", jednak zaprzeczył, że odrzucił poprzedni plan, przewidujący rozmieszczenie elementów tarczy antyrakietowej w Czechach i Polsce, by zjednać sobie Moskwę.

W nadanym w niedzielę wywiadzie dla telewizji CBS dodał, że jego decyzja nie powinna być postrzegana jako ustępstwo wobec Rosji.

Obama od ogłoszenia w czwartek, że rezygnuje z planu administracji George'a Busha, stał się celem krytyki ze strony Republikanów, którzy uważają, że posunięcie to było jednostronnym ustępstwem wobec Rosji.

- Rosjanie nie determinują naszej postawy obronnej. Podjęliśmy decyzję o tym, co będzie najlepsze dla obrony Amerykanów oraz naszych żołnierzy w Europie i naszych sojuszników - zadeklarował Obama.

Zapytany, dlaczego nie domagał się od Rosji niczego w zamian za rezygnację z tarczy, amerykański prezydent stwierdził, że Rosja zawsze miała na tym punkcie paranoję, ale rację miał George W. Bush. - To nie było dla nich zagrożeniem. I ten program również nie będzie dla nich zagrożeniem - przekonywał.

- Jeśli produktem ubocznym tej decyzji będzie to, że Rosjanie poczują się trochę mniej paranoicznie i będą chcieli współpracować z nami bardziej efektywnie, aby przeciwdziałać zagrożeniom takim, jak irańskie rakiety balistyczne, czy rozwój programu nuklearnego, to jest to korzyść - ocenił.

Wcześniej gubernator stanu Massachusetts Mitt Romney, który może być kandydatem Republikanów na stanowisko prezydenta w roku 2012, oświadczył, że "jest niepokojące i niebezpieczne, iż prezydent porzucił naszych przyjaciół w Europie Środkowej, by wkraść się w łaski naszych wrogów w Rosji".

Prezydent USA podjął w niedzielę wielką ofensywę medialną, broniąc w wywiadach dla pięciu stacji telewizyjnych swej reformy służby zdrowia. Wypowiadał się także na tematy międzynarodowe.

Termin wycofania wojsko z Afganistanie nieznany

Poruszając sprawę Afganistanu w wywiadzie dla telewizji CNN, Obama powiedział, że nie ma wyznaczonego terminu wycofania sił amerykańskich z tego kraju, ale zapewnił, że nie ma mowy o bezterminowej okupacji.

Dodał, że kiedy objął urząd, amerykańskie podejście do wojny w Afganistanie "zdryfowało trochę", i że zamierza powrócić do początkowego celu tej operacji, jakim było schwytanie przywódców Al-Kaidy, którzy zorganizowali zamachy z 11 września. Jego zdaniem skoncentrowana strategia wojenna pomoże w schwytaniu Osamy bin Ladena.

Z kolei w telewizji ABC przekonywał, że chce poczekać na ustalenie odpowiedniej strategii sił amerykańskich w Afganistanie, zanim zdecyduje, czy wysłać tam dodatkowych żołnierzy.

- Chcę, aby wszyscy zrozumieli, iż nie podejmuje się decyzji o zasobach, zanim nie ma się gotowej strategii. To nie jest prosta zależność, że jeśli dostanę więcej, mogę zrobić więcej - tłumaczył.

Amerykański prezydent nie chciał wypowiadać się na temat prawomocności sierpniowych wyborów prezydenckich w Afganistanie, dopóki "wszystko nie zostanie sprawdzone". Dodał, że trwają dochodzenia w tej sprawie.

Prezydent Obama podjął w niedzielę wielką ofensywę medialną, broniąc w wywiadach dla pięciu stacji telewizyjnych - ABC, CBS, NBC, CNN i Univision - swej reformy służby zdrowia. Wypowiadał się także na tematy międzynarodowe.
PAP

Grupa różowego królika zakłóciła rocznicowe spotkanie Związku Wypędzonych

Grupa młodych ludzi zakłóciła wystąpienie Eriki Steinbach podczas konferencji Związku Wypędzonych (BdV) zorganizowanej w 60. rocznicą pierwszego expose kanclerza Konrada Adenauera.

Wystąpienie Adenauera z 20 września 1949 r. uznawane jest przez BdV za początek niemieckiej polityki dotyczącej osób przymusowo wysiedlonych z dawnych wschodnich terenów III Rzeszy i ich integracji z resztą społeczeństwa.

Na początku konferencji, gdy głos zabrała szefowa BdV, grupa młodych ludzi usiłowała zakłócić jej wystąpienie okrzykami: "60 lat wystarczy! Skończyć z polityką wobec wypędzonych!". Jak powiedział przedstawiciel grupy, w przebraniu różowego królika, akcja miała być protestem przeciwko relatywizowaniu historii przez Steinbach. Całą grupę wyprowadzono z sali konferencji.

Przewodnicząca BdV Erika Steinbach podczas spotkania wyraziła nadzieję, że wschodni sąsiedzi Niemiec pójdą pewnego dnia za przykładem Węgier, gdzie w 2007 r. na uroczystym posiedzeniu parlamentu potępiono wypędzenia Niemców z tego kraju. - Jestem optymistką, że kiedyś ta chwila nastąpi, choć nie wiem, czy jej dożyję - powiedziała.

W jej ocenie większym problemem są jednak spory w kwestii upamiętnienia wypędzeń, mające miejsce w samych Niemczech. - Jeśli my normalniej będziemy podchodzić do tego tematu, również być może zmieni się podejście naszych sąsiadów - oceniła przewodnicząca.

- Przesłanką pojednania między narodami jest nazwanie po imieniu cierpień i niesprawiedliwości - tak mówił z kolei niemiecki minister spraw wewnętrznych Wolfgang Schaeuble podczas konferencji.

Przestrzegając, by nie zapominać o przyczynach wywołanej przez nazistowskie Niemcy II wojny światowej, Schaeuble przypominał, że wśród Niemców także były ofiary wojny.

- Wypieranie prawdy nie jest przesłanką dla trwałego pojednania i stabilnej przyszłości - powiedział Schaeuble.

Zdaniem ministra w jednoczącej się Europie ważne jest zaangażowanie na rzecz pielęgnowania pamięci, pomimo związanych z tym konfliktów. Schaeuble przypomniał, że w wyniku ucieczek i przymusowych wysiedleń po wojnie 12 mln Niemców musiało opuścić swe ojczyste strony, a około dwóch milionów straciło życie.

Minister podkreślił również, że środowiska niemieckich wypędzonych wniosły wielki wkład w odbudowę i rozwój Niemiec po II wojnie światowej. - Jeszcze w 1949 r. 60% rdzennych mieszkańców powojennych Niemiec oraz 96% wypędzonych uznawało, że wzajemne relacje tych grup są złe. Zapobieżenie radykalizacji było wielkim wyzwaniem - ocenił Schaeuble. Jego zdaniem same środowiska wysiedleńców pomogły sprostać temu zadaniu, przyjmując w 1950 r. "Kartę Wypędzonych", w której wyrzekały się przemocy i odwetu.

- Dzięki waszej gotowości do pojednania, kontaktom, które wiążą was z ojczystymi stronami, żyjemy dziś w zjednoczonych Niemczech i Europie - dodał Schaeuble.

Zdaniem historyka Horsta Moellera z Instytutu Historii Współczesnej w Monachium, po wyborach parlamentarnych w Niemczech 27 września i ewentualnym dojściu do władzy koalicji CDU/CSU z liberalną FDP nie zmieni się polityka względem środowisk wypędzonych. Jak ocenił Moeller, czysto symboliczna jest kwestia udziału Eriki Steinbach w radzie fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", która ma zbudować w Berlinie ośrodek muzealno-dokumentacyjny poświęcony wysiedleniom. Wejściu szefowej BdV do tego gremium sprzeciwia się Polska oraz niemiecka socjaldemokracja.
PAP

Skandal w Formule 1

Przyszłość Renault w Formule 1 wisi na włosku. Wszystko wskazuje na to, że team dokonał jednego z najgorszych oszustw w historii tego sportu. Skandal dotyczy jednego z kierowców. Nelson Piquet Junior twierdzi, że nakazano mu, aby rozbił bolid na jednym z zakrętów i w ten sposób pomógł Fernando Alonso w wygraniu wyścigu.
REUTERS

Sobota, 2009-09-19

Żydzi obchodzą 5770 rocznicę stworzenia świata

Żydzi całego świata, zarówno wierzący, jak niereligijni, obchodzą żydowski Nowy Rok - Rosz Haszana, rozpoczynający się 19 września 2009 r. według kalendarza gregoriańskiego rok 5770. Tyle lat, według żydowskiego kalendarza, upłynęło od stworzenia świata.

Jednym ze zwyczajów związanych z tym świętem, zwanym także Świętem Trąbek, jest gra na szofarze, należącym do najstarszych na świecie instrumentów muzycznych, wykonywanym najczęściej z rogu barana.

Tym razem jednak w piątek głos szofaru nie rozbrzmiewał, ponieważ wigilia święta wypadła w szabat, dzień święty w judaizmie, w czasie którego nie gra się na instrumentach.

Nałożenie się obu świąt sprawiło, że Jerozolima przybrała niecodzienny wygląd: ulice były puste, zamknięte kawiarnie i restauracje, w odróżnieniu od zwykłych szabatów, kiedy laiccy Żydzi zapełniają tłumnie tarasy i ogródki jerozolimskich lokali.

Podczas święta nie wolno wykonywać żadnych prac codziennych, a synagogi nawiedzają nawet niepraktykujący Żydzi.

Rosz Haszana rozpoczyna Dziesięć Dni Pokuty (Aseret Jemej Tszuwa), które wierzący wyznawca judaizmu powinien wykorzystać na duchowe przygotowanie się do święta Jom Kippur. Tradycyjne życzenia noworoczne: "obyś został zapisany na dobry rok" mają związek z tym, że Rosz Haszana jest również uważany za Dzień Sądu, a od osądu Boga, który zostaje zapisany w Jego Księdze Pamięci, zależy pomyślność w przyszłym roku.

Jom Kippur jest nazywane także Dniami Strachu, w czasie których Bóg decyduje, czy będziesz żył w rozpoczynającym się roku. W Jom Kippur na ulicach miast i osiedli izraelskich panuje grobowa cisza.

Wielu wierzących żydów na Rosz Haszana udaje się nad morze lub na brzeg rzeki, czy potoku, aby wrzucając do wody przyniesione okruchy symbolicznie "oczyścić się z grzechów" całego roku, który dobiegł końca.

Dla ultraortodoksyjnych żydów rozpoczyna się okres modłów i wielu godzin spędzanych w synagodze, w czasie których oddają się rozmyślaniom i starają się wzbudzić w sobie żal za grzechy zawinione i niezawinione minionego roku.

Mimo wszystko Rosz Haszana nie jest smutnym świętem. Na zakończenie świątecznych posiłków podaje się plasterki jabłka maczane w miodzie (aby nowy rok był słodki) oraz inne owoce symbolizujące pomyślność i dobrobyt, takie jak granaty, daktyle, melony.

Na tradycyjną wieczerzę zjada się także mały kawałeczek z głowy ryby lub barana, aby być "głową, a nie ogonem" swojej wioski, osiedla, społeczności.

Zupełnie inaczej spędzają ten czas świąt, trwających do Sukot - Święta Szałasów, które w tym roku przypada 3 października, Żydzi laiccy, wykorzystując go na wyprawy turystyczne, wyjazdy nad morze i inne przyjemności.
PAP

Ameryka straciła wybitnego intelektualistę

W wieku 89 lat zmarł w Waszyngtonie pisarz polityczny, publicysta, wydawca i wykładowca Uniwersytetu Nowojorskiego Irving Kristol, nazywany ojcem chrzestnym amerykańskiego neokonserwatyzmu.

Wielu przedstawicieli tego nurtu politycznego zasiadało w administracji prezydenta George'a W. Busha. Sam Kristol został przez niego w 2002 r. uhonorowany Medalem Wolności, najwyższym cywilnym odznaczeniem w Stanach Zjednoczonych, jako "myśliciel o szerokich horyzontach, którego pisma pomogły przemienić krajobraz polityczny USA".

Irving Kristol urodził się w 1920 r. w Nowym Jorku jako syn żydowskich imigrantów z Ukrainy. W młodości był trockistą, lecz szybko porzucił radykalnie lewicowe poglądy, aby stać się zagorzałym antykomunistą.

Wciąż jednak pozostawał zwolennikiem Partii Demokratycznej i odczuwał niechęć do gospodarki wolnorynkowej. Od poglądów lewicowych na dobre odstraszyła go dopiero kontrkultura lat 60. oraz rozczarowanie efektami projektu "Wielkiego Społeczeństwa" prezydenta Lyndona Johnsona.

Podobnie jak innych rozczarowanych liberałów, Kristola zajmował problem postępującego butwienia porządku publicznego i upadku wartości moralnych. Był też propagatorem tzw. ekonomii strony podażowej, która stanowiła zrąb polityki gospodarczej administracji prezydenta Ronalda Reagana. Od klasycznych konserwatystów odróżniało go to, że potrafił dostrzec rolę dla wydatków publicznych.

Ten zespół poglądów lewicowy publicysta Michael Harrington określił na początku lat 70. mianem neokonserwatyzmu. Sam Kristol określił później neokonserwatystę jako "liberała, którego dopadła rzeczywistość".

Neokonserwatywne idee Kristol propagował w założonym w 1965 r. wraz z Davidem Bellem kwartalniku "The Public Interest", pierwszym i najważniejszym czasopiśmie tego nurtu (ukazywało się do 2005 r.). Dwadzieścia lat później założył publikowany do dziś dwutygodnik "The National Interest".

Jego teksty ukazywały się również w tak wpływowych pismach, jak "The New Leader" (we wczesnych latach), "Commentary" i "The Wall Street Journal".

Na łamach tego ostatniego w latach 70. Kristol apelował do przedsiębiorców, aby sfinansowali działanie prawicowych instytutów badawczych, które mogłyby stworzyć ideową przeciwwagę dla liberałów. Z jednym z takich think tanków - American Enterprise Institute - Kristol aktywnie współpracował.

Irving Kristol był mężem konserwatywnej publicystki i historyk Gertrude Himmelfarb. Ich syn William Kristol jest założycielem i redaktorem naczelnym wpływowego prawicowego tygodnika "The Weekly Standard".
PAP

Piątek, 2009-09-18


"Rezygnacja z tarczy to zdrada sojuszników w Warszawie"

Dzienniki "Washington Post" i "Wall Street Journal" krytykują decyzję prezydenta USA Baracka Obamy o porzuceniu planów rozmieszczenia w Polsce i Czechach baz amerykańskiej obrony antyrakietowej. Według waszyngtońskiego dziennika, oznacza to "kapitulacją wobec nacisku Rosji i poważną zdradą lojalnych sojuszników w Warszawie i Pradze". Jedynie przychylny obecnej administracji "New York Times" zauważa pozytywne aspekty tej decyzji.

W opinii "Washington Post", ugłaskiwanie Rosji nie zadziała, a rosyjskim przywódcom nigdy nie podobało się, że USA, Polska i Czechy współpracowały w sprawie obrony przeciwrakietowej. Idea, że dwa państwa należące do dawnego Układu Warszawskiego, kontrolowanego przez Moskwę, rozmieszczą 10 wyrzutni rakiet przechwytujących w Polsce i radar w Czechach, była nie do zaakceptowania dla Rosji - pisze dziennik.

Krytyczny wobec prezydenta Obamy "The Wall Street Journal" komentuje, że za jego rządów Stany Zjednoczone usilnie pracują nad tym, żeby z przyjaciół zrobić sobie przeciwników.

Oba rządy (polski i czeski) podjęły ogromne polityczne ryzyko, narażając się nawet na gniew swych byłych rosyjskich suzerenów, w celu zadowolenia USA, które chciały, by system (obrony przeciwrakietowej) bronił przed ewentualnym atakiem irańskich rakiet - ocenia gazeta. Dziś nie należy oczekiwać, by w najbliższej przyszłości którykolwiek z tych rządów wysłuchał Ameryki - pisze dalej.

"Wall Street Journal" cytuje wypowiedź konserwatywnego czeskiego posła Jana Vadima, który głosował za instalacją elementów systemu w Czechach: "Jeśli administracja (amerykańska) zwróci się do nas z jakąś prośbą, będę temu zdecydowanie przeciwny".

Biały Dom usprawiedliwia swoją decyzję twierdzeniem, że posiada nowe informacje wywiadu, z których wynika, że zdolności irańskich rakiet dalekiego zasięgu nie są tak zaawansowane, jak wcześniej sądzono - przypomina "WSJ". Administracja Obamy tłumaczyła, że przesunięcie nacisku nastąpiło z systemów obrony przed rakietami dalekiego zasięgu - przed jakimi miała bronić tarcza - na rakiety krótkiego i średniego zasięgu.

Dziennik deklaruje: Jesteśmy za rozmieszczeniem wyrzutni rakiet przechwytujących, żeby zatrzymać irańskie rakiety o każdym zasięgu.

Według "WSJ", decyzja USA podkopuje również wiarygodność amerykańskiego obronnego parasola nuklearnego. Administracja Busha - tłumaczy gazeta - chciała rozwijać idee globalnej obronności po części dlatego, by zapewnić sojuszników, że nie potrzebują własnej nuklearnej broni odstraszającej. Zdaniem "WSJ", odwrócenie się Ameryki od Europy pokazuje innym krajom, że nie mogą polegać na USA, więc najlepiej jest podążać drogą Izraela i rozwijać swój własny arsenał i system obronny.

"New York Times" broni Obamy

Przychylny obecnej administracji "New York Times" pisze w komentarzu redakcyjnym, że USA rozmieszczą co prawda mniej ambitny, lecz bardziej wykonalny system wyrzutni rakiet przechwytujących - najpierw na okrętach, później na lądzie.

Gazeta wylicza zalety nowego systemu: "Technologia (do wprowadzenia systemu) już istnieje i może zostać rozmieszczona zdecydowanie szybciej niż ta proponowana przez system Busha. Ma ona za zadanie odpierać bardziej bezpośrednie niebezpieczeństwo: irańskie rakiety krótkiego i średniego zasięgu, które mogą zagrozić Europie i Izraelowi".

"NYT" zauważa, że ani Polska, ani Czechy nie obawiały się Iranu, czy nie były szczególnie zaangażowane w ideę obrony przeciwrakietowej. Kraje te - pisze amerykański dziennik - obawiają się Rosji i chciały zapewnienia bliższych stosunków z Waszyngtonem i amerykańskim personelem wojskowym, który przybyłby do tych krajów wraz z wyrzutniami rakiet przechwytujących i radarami.

"NYT" nawiązuje do spotkania w przyszłym tygodniu w Nowym Jorku prezydenta Obamy z rosyjskim przywódcą Dmitrijem Miedwiediewem. Obama "musi jasno powiedzieć, że decyzja (o rezygnacji z tarczy) nie jest zapłatą za zastraszanie (ze strony) Moskwy oraz że polepszone stosunki będą zależały od gotowości Rosji do lepszego traktowania swych sąsiadów i swego narodu".
PAP

Merkel: zaprosiłam wszystkich kolegów z UE

Kanclerz Angela Merkel poinformowała, że podczas czwartkowego szczytu Unii Europejskiej zaprosiła przywódców 27 państw na obchody 20. rocznicy pokojowej rewolucji w dawnej NRD.

- Zaprosiłam wszystkich kolegów z Unii Europejskiej do udziału w uroczystościach 9 listopada z okazji 20. rocznicy zburzenia muru berlińskiego - powiedziała Merkel na konferencji prasowej w Berlinie.

Na początku września niemiecka kanclerz zdradziła w wywiadzie dla tygodnika "Super Illu", że do Berlina na obchody rocznicowe, zaplanowane na 9 listopada, zaprosiła tylko przywódców czterech mocarstw: prezydentów USA, Rosji, Francji i premiera Wielkiej Brytanii, czyli państw sygnatariuszy układu "2 plus 4" z 1990 roku, który otwierał drogę do zjednoczenia dwóch państw niemieckich.

Z tej czwórki jedynie Barack Obama nie zjawi się w Berlinie, a pozostali potwierdzili swój udział.

Niezaproszenie na obchody przedstawicieli Polski i innych państw dawnego bloku komunistycznego - co potwierdziły potem źródła dyplomatyczne w Berlinie - wzbudziło kontrowersje, także w Polsce i wywołało falę spekulacji.

Poseł SPD i były opozycjonista w d. NRD Markus Meckel ostrzegał, że byłoby "skandalem, gdyby Niemcy nie zaprosili na 9 listopada tych, którzy razem z nami wywalczyli wolność i przebili mur berliński, czyli Polaków, Czechów, Węgrów czy Słowaków".

- Nazwałbym to nawet fałszowaniem historii, bo mur upadł w wyniku pokojowej rewolucji, której nie można traktować odrębnie od tego, co zdarzyło się wcześniej w innych środkowoeuropejskich państwach - mówił Meckel.

Rzecznik rządu federalnego zapewnił jednak, że w przygotowaniach do obchodów rocznicowych Niemcy uwzględniają "całe spektrum" uczestników wydarzeń 1989 r., w tym kraje sąsiednie.

Kulminacyjnym punktem uroczystości 9 listopada będzie symboliczna inscenizacja: tysiąc kolorowych, wysokich na 2,5 metra styropianowych płyt, ustawionych na dawnej linii muru berlińskiego w okolicy Bramy Brandenburskiej, runie niczym kostki domina.

Na obchodach ma się także pojawić były prezydent Polski i były przywódca "Solidarności" Lech Wałęsa.
Anna Widzyk PAP

Ahmadineżad: Iran nie potrzebuje broni nuklearnej

Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad oświadczył, że Iran nie potrzebuje broni nuklearnej, chociaż nie wykluczył, że w przyszłości taką broń może posiadać.

- Sądzimy, że broń nuklearna należy do przeszłości a dla przyszłych pokoleń nie dostrzegamy żadnej potrzeby posiadania tego typu broni - powiedział Ahmadineżad w wyemitowanym w czwartek wywiadzie dla amerykańskiej sieci telewizyjnej NBC.

- Zawsze wierzyliśmy w metodę negocjacji i dyskusji. Taka jest nasza logika, nic się nie zmieniło - zapewnił prezydent Iranu.

Zapytany przez dziennikarkę czy może jednoznacznie potwierdzić, że jego kraj wyklucza wszelką możliwość uzbrojenia się w przyszłości w broń nuklearną, Ahmadineżad odparł: - Może pani interpretować moje słowa tak jak pani uważa za stosowne.

Prezydent Iranu przybył do USA w związku z rozpoczynającą się w przyszłym tygodniu sesją Zgromadzenia Ogólnego ONZ.

Iran od dawna podejrzewany jest przez mocarstwa zachodnie o potajemne dążenie do uzyskania broni atomowej pod przykrywką cywilnego programu energetyki jądrowej. Mimo apeli, odmówił zaprzestania procesu wzbogacania uranu, co spowodowało zastosowanie przez ONZ sankcji.

1 października ma odbyć się, prawdopodobnie w Turcji, spotkanie delegacji irańskiej z reprezentantami 6 mocarstw prowadzących rozmowy na temat programu atomowego Iranu (USA, Rosja, Chiny, Francja, Wielka Brytania i Niemcy).

Barack Obama zapowiedział "wyciągnięcie ręki" do Teheranu, po trwającym od dawna okresie wrogości. Jednak sekretarz stanu USA Hillary Clinton zapowiedziała, że Waszyngton będzie nadal prowadził politykę "kija i marchewki".
PAP

Czwartek, 2009-09-17

"Alternatywne projekty USA dla Polski są ciekawsze"

Premier Polski Donald Tusk powiedział po szczycie europejskim w Brukseli, że z polskiego punktu widzenia, alternatywne projekty systemu antyrakietowego USA są dużo ciekawsze niż dotychczasowy projekt tarczy antyrakietowej.

Wyraził opinię, że mimo rezygnacji USA z projektu tarczy antyrakietowej "gotowość USA do inwestowania w polskie i regionalne bezpieczeństwo nie zmniejszyła się, a wręcz przeciwnie", o czym przekonał go podczas rozmowy telefonicznej prezydent USA, Barack Obama.

- Konkretne zobowiązania i deklaracje amerykańskie o tym, że Polska będzie jednym z krajów natowskich, które będą uczestniczyły w tym alternatywnym projekcie antyrakietowym, dla nas bardzo ważnym, bo mówi się o nowoczesnych rakietach, które są w stanie przychwytywać także rakiety krótkiego i średniego zasięgu, z naszego punktu widzenia są dużo ciekawsze - powiedział Tusk.

Przypomniał, że z polskiego punktu widzenia od samej tarczy ważniejsze były "okoliczności, czyli zwiększenie bezpieczeństwa". Pytany, czy USA dostarczą Polsce uzbrojone patrioty, premier powiedział, że "ma prawo sądzić po wypowiedziach strony amerykańskiej, że jest gotowość do pogłębienia zapisów z deklaracji politycznej", o partnerstwie strategicznym między USA a Polską, która podpisana została obok umowy o instalacji w Polsce elementów tarczy antyrakietowej.

- Ale za wcześnie na konkrety. Zresztą mnie już nikt nie namówi na konkretne potwierdzanie czegoś, co mają potwierdzić Amerykanie, a nie my - zastrzegł.
PAP

Burza polityczna wokół kandydata na dyrektora UNESCO

W atmosferze politycznej burzy i oskarżeń o antysemityzm bądź antyizraelskość wobec głównego faworyta rozpoczęły się w siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Oświaty, Nauki i Kultury (UNESCO) w Paryżu wybory jej nowego dyrektora generalnego.

Wśród dziewięciu kandydatów, z których 58 członków Rady Wykonawczej UNESCO ma wybrać na cztery lata w tajnym głosowaniu następcę Japończyka Koichiro Matsuury, niemal za pewnego faworyta uważano do niedawna egipskiego ministra kultury i uznanego malarza abstrakcyjnego, 71-letniego Faruka Hosniego.

Funkcję ministra pełni od 22 lat. Przed rokiem wywołał protest rządu izraelskiego i wzbudził głosy oburzenia czołowych żydowskich intelektualistów wypowiedzią w parlamencie na temat żydowskich książek w Bibliotece Aleksandryjskiej. Miał powiedzieć: - Jeśli tam są, trzeba je spalić; jeśli jakaś tam jest, sam pierwszy to zrobię.

Intelektualiści znani z antyrasistowskiej postawy, wśród nich więzień Auschwitz, laureat Nagrody Nobla Elie Wiesel i Bernard Henri-Levy, w liście do "Le Monde" apelowali o to by, "społeczność międzynarodowa oszczędziła sobie wstydu wyboru Hosniego na dyrektora generalnego UNESCO".

Ten sam paryski dziennik opublikował w środę, w przeddzień pierwszego dnia wyborów w UNESCO, list, w którym Hosni wyraża skruchę i zapewnia, że nie chciał nikogo obrazić. Wypowiadałem się jedynie "pod wpływem odczuć, jakie budzą we mnie cierpienia narodu palestyńskiego" - zapewnia.

"Le Monde" pisze, że egipski minister jest także atakowany za swą politykę kulturalną przez "islamistów, takich jak Bracia Muzułmańscy".

Zwolennicy kandydatury Hosniego, przede wszystkim przedstawiciele krajów arabskich, rekomendowali go jako "człowieka pokoju", przypominając, że należy do ekipy Hosniego Mubaraka, prezydenta pierwszego kraju Ligi Arabskiej, który w 1979 roku podpisał z Izraelem układ pokojowy.

Po to, by zostać wybranym w pierwszym głosowaniu, Hosni musiałby uzyskać ponad 50 proc. głosów, co obserwatorzy uważają za niezbyt prawdopodobne wobec gorącej polemiki wokół jego osoby. Skomplikowany system wyborów dyrektora UNESCO przewiduje pięć rund głosowania w ciągu kilku dni.

Najpoważniejsze kontrkandydatury to cztery kobiety: europejska komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita Ferrero-Waldner, ambasador Litwy przy UNESCO Ina Marciulionite, ambasador Bułgarii we Francji Irina Bokiwa i była ambasador Ekwadoru w Waszyngtonie Ivonne Leila Juez de Baki.
PAP

"ZSRR równoprawnym partnerem hitlerowskich Niemiec"

Stalinowski ZSRR był nie tyle wspólnikiem hitlerowskich Niemiec w inicjowaniu II wojny światowej, ile ich równoprawnym partnerem - oświadczył znany rosyjski obrońca praw człowieka i dysydent Siergiej Kowalow.

Kowalow powiedział to podczas okrągłego stołu "70. rocznica wybuchu II wojny światowej - historia i jej interpretacje", zorganizowanego w Moskwie przez Kongres Polaków w Rosji.

- ZSRR był jednym z inicjatorów II wojny światowej. A inicjatorów było tylko dwóch. Żadna Polska, Anglia czy Francja do grona inicjatorów tej wojny nie należała - podkreślił obrońca praw człowieka, nawiązując do trwającej w Rosji kampanii propagandowej, w ramach której te trzy kraje obarczane są współodpowiedzialnością za doprowadzenie do II wojny światowej.

Kowalow wyraził przekonanie, że wybierając między sojuszem z Anglią i Francją a przymierzem z Adolfem Hitlerem, Józef Stalin kierował się podłym pragmatyzmem - oceniał, od kogo dostanie więcej.

- Jeśli porozumiałby się z Anglią i Francją, że oddadzą mu Europę Wschodnią za neutralność lub udział w konfrontacji z nazizmem, to poszedłby na sojusz z nimi. W wypadku Niemiec zdołał porozumieć się szybko i sprawnie - podpisano tajny protokół - powiedział.

- Stalin był pragmatykiem. Nie miał - jak Lew Trocki - złudzeń, że możliwa jest rewolucja światowa. Rozumiał, że życie jest o wiele bardziej skomplikowane. Wiedział, że na samych ideach daleko się nie zajedzie; że zwycięstwo trzeba wykuć. Myślał o panowaniu nad światem. Jednak myślał jak pragmatyk. Podły pragmatyk! - dodał Kowalow.

Kowalow oświadczył również, że w latach II wojny światowej Armia Radziecka nikogo nie wyzwoliła. - Proszę mi wymienić choćby jeden kraj, który ona wyzwoliła. Kogo podbiła, można wskazać. Pół Europy. Dziesiątki milionów ludzi. A kogo wyzwoliła, nie wie nikt - zauważył.

Były dysydent wskazał, że "jeden uzurpator zastąpił drugiego". - Oto całe "wyzwolenie". Pierwszy uzurpator, którego przepędzono, panował w krajach Europy Wschodniej niedługo. W odróżnieniu od drugiego - dodał.

Kowalow podkreślił, że ZSRR poniósł w tej wojnie wielkie ofiary. - Wątpliwe, by ktokolwiek kiedykolwiek kwestionował ofiarę, jaką złożył nasz naród. Także zwycięstwa Armii Radzieckiej w tej wojnie są bezdyskusyjne - powiedział.

- Chcę jednak zwrócić uwagę na cenę tych zwycięstw. Radziecka doktryna wojenna była bardzo prosta - zawalić przeciwnika swoimi trupami i utopić go w swojej krwi. Ot i cała doktryna. ZSRR nie był w stanie wnieść czegokolwiek do sztuki wojennej - zaznaczył.

Rosyjski obrońca praw człowieka oznajmił też, że "prawda historii polega także na tym, iż armia, która na początku wojny odpierała atak agresora, gdy tylko przekroczyła radziecką granicę natychmiast przekształciła się w hordę najeźdźców". - Nawet nie tylko w hordę najeźdźców, ale wręcz hordę grabieżców i gwałcicieli - powiedział. - Mam świadomość ostrości tych słów, ale nic na to nie poradzę - taka jest historia - dodał.

Kowalow podkreślił, że winę za tamte zbrodnie ponosi nie tylko Stalin. - Z punktu widzenia prawa naród nie może ponosić winy. Wina może leżeć tylko na barkach konkretnej osoby, która musi mieć prawo do bezstronnego sądu i wszelkiej obrony. Jednak ja mam na myśli inną winę - historyczną, moralną, polityczną. A ta leży na barkach nas wszystkich - wskazał.

- To my popieraliśmy reżim, który dokonał wszystkich tych zbrodni. To my uczyniliśmy z niego gospodarza kraju. Owszem, nie byliśmy wolni, żyliśmy w strachu, oszukiwano nas. Wszelako nikt nas nie zmuszał, byśmy wierzyli w te brutalne, podłe i chamskie kłamstwa - podkreślił legendarny dysydent.

Wystąpienie Kowalowa wywołało oburzenie wśród części publiczności, która przysłuchiwała się dyskusji. Rozległy się okrzyki "Kłamstwo!" i "Hańba!". Ktoś nawet nazwał nestora rosyjskich obrońców praw człowieka "kundlem szarpiącym za nogawki poległych bohaterów".
PAP

Biały Dom: zmiana planów w sprawie tarczy - to nie wynik targów z Rosją

Biały Dom zaprzeczył, by za decyzją o zmianie planów USA w kwestii obrony przeciwrakietowej stały jakieś targi z Rosją. - Tu nie chodzi o Rosję - powiedział na briefingu rzecznik Białego Domu Robert Gibbs. Rosja z dużym zadowoleniem odebrała jednak decyzję prezydenta Obamy.

- Chodzi o obronę ojczyzny, ochronę naszych żołnierzy służących poza granicami kraju, chodzi też o obronę naszych sojuszników - oświadczył Gibbs.

Zapowiedź "nowego podejścia" USA do systemu obrony przeciwrakietowej, które oznacza odstąpienie od rozmieszczenia elementów tego systemu w Polsce i Republice Czeskiej, wywołała natychmiastowe spekulacje dotyczące możliwego układu między Waszyngtonem a Moskwą.

Rosja ostro sprzeciwiała się poprzednim amerykańskim planom w sprawie tzw. tarczy antyrakietowej. USA, jak pisze Reuters, chcą rosyjskiego poparcia w szeregu kwestii międzynarodowych, w tym działań dotyczących irańskiego programu nuklearnego.

Rosja z dużym zadowoleniem przyjęła decyzję prezydenta USA Baracka Obamy. - Dzisiejsze oświadczenie prezydenta Obamy pokazuje, że Rosja i USA mają dobre możliwości wspólnej pracy w kwestii obrony przeciwrakietowej - mówił prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, deklarując gotowość do współpracy.

- Rosja ceni odpowiedzialne podejście amerykańskiego prezydenta do realizacji naszych porozumień. Jestem gotów do kontynuowania dialogu - powiedział Miedwiediew.
PAP

INDEX


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228