Polonia Winnipegu
 Numer 97

22 października 2009      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu

INDEX

FAKTY ZE ŚWIATA

Środa, 2009-10-21

Tajne rozmowy Watykanu z lefebrystami

Przedstawiciele Watykanu rozpoczną w przyszłym tygodniu "tajne rozmowy" z delegacją Bractwa św. Piusa X - pisze "Le Figaro". Zdaniem francuskiego dziennika, negocjacje mogą być kolejnym krokiem w stronę powrotu lefebrystów do Kościoła katolickiego.

Według "Le Figaro", negocjacje mają położyć kres trwającemu od 30 lat konfliktowi. Pierwszym krokiem w tym kierunku było zdjęcie przez Benedykta XVI ekskomuniki z czterech biskupów-lefebrystów w styczniu tego roku. Decyzja papieża wywołała w świecie falę krytyki, gdyż jeden z lefebrystów, biskup Richard Williamson, okazał się negacjonistą. Po zdjęciu ekskomuniki deklarację woli przystąpienia do negocjacji z Kościołem katolickim złożył w marcu przełożony Bractwa św. Piusa X, biskup Bernard Fellay.

Jak podaje francuska gazeta, rozpoczynające się w najbliższy poniedziałek w Watykanie rozmowy mają dotyczyć najbardziej spornego tematu: oceny Soboru Watykańskiego II. Jego postanowień nie chcą uznać lefebryści, opowiadające się za ortodoksyjną doktryną katolicką i za mszą łacińską.

Negocjacje mają przebiegać za zamkniętymi drzwiami w siedzibie watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary. Według "Le Figaro", uczestnicy rozmów mają być całkowicie chronieni przed prasą. Watykan tłumaczy to tym, że obie strony chcą "uniknąć wszelkiej zewnętrznej presji" na uczestników rozmów.

Obie strony przewidują długie i trudne rozmowy: Watykan przewiduje, że potrwają one co najmniej rok, a lefebryści mówią nawet o kilku latach.

Delegacji Watykanu będą przewodniczyć dwaj duchowni: włoski teolog, ksiądz prałat Guido Pozzo, sekretarz komisji Ecclesia Dei ds. dialogu z Bractwem św. Piusa X i arcybiskup Luis Ladaria Ferrer, jezuita i sekretarz Kongregacji Nauki Wiary.

Na czele delegacji lefebrystów ma stać argentyński biskup Alfonso de Gallareta, jeden z czterech hierarchów, z których papież zdjął w styczniu ekskomunikę.

Jak podaje "Le Figaro", we Francji żyje jedna z najliczniejszych, szacowana na 100 tysięcy osób, społeczność lefebrystów - ortodoksyjnych katolików, zwolenników mszy łacińskiej, sprzeciwiających się postanowieniom Soboru Watykańskiego II.

Bractwo św. Piusa X zostało założone w 1979 roku przez nieżyjącego już francuskiego arcybiskupa Marcela Lefebvre'a.
PAP

Piraci zaatakowali w tym roku ponad 300 razy

W pierwszych dziewięciu miesiącach tego roku na wodach całego świata było więcej ataków pirackich niż w całym roku 2008. Coraz częstsze są ataki w Zatoce Adeńskiej i u wschodnich wybrzeży Somalii - podało Międzynarodowe Biuro Morskie.

Między styczniem a wrześniem odnotowano 306 incydentów w porównaniu z 293 atakami przez cały rok 2008. O wiele więcej tegorocznych ataków przeprowadzono z użyciem broni - wynika z raportu biura z siedzibą w Kuala Lumpur.

Od początku roku porwano 34 jednostki z ponad 660 członkami załogi. Zabito sześciu zakładników - poinformowano w kwartalnym zestawieniu.

Liczba ataków z użyciem broni była od stycznia do września ponad dwa razy wyższa (176 przypadków) niż w tym samym okresie ubiegłego roku (76).

Wyższa liczba ataków wiąże się głównie ze wzmożeniem aktywności piratów w Zatoce Adeńskiej, jednym z najruchliwszych szlaków morskich, i u wschodnich wybrzeży Somalii. W sumie doszło tam do 147 przypadków pirackich napaści.

Według Międzynarodowego Biura Morskiego ataki somalijskich piratów osłabły w trzecim kwartale tego roku w porównaniu z pierwszym półroczem, co ma związek z porą monsunową i złą pogodą. Piraci dysponują nowoczesnym sprzętem i tzw. statkami-matkami, co umożliwia im przeprowadzanie ataków setki kilometrów od brzegu.

Wśród innych krajów, które w ciągu dziewięciu miesięcy odnotowały ataki piratów, były Nigeria z 20 przypadkami, Malezja z 14, Bangladesz (12) i Indie oraz Peru (po 10).
PAP

Uczciwa studentka oddała kopertę z 10 tys. euro

Młody Francuz, który wybrał się do Niemiec, żeby za gotówkę kupić używany samochód, zgubił na dworcu w Dortmundzie kopertę z prawie 10 tysiącami euro. Miał jednak szczęście - trafił na uczciwą znalazczynię.

Kopertę z pieniędzmi Francuza znalazła studentka i bez wahania przekazała ją policji. Francuz, który zgłosił zgubę, potrafił bardzo dokładnie opisać kopertę i jej zawartość. Policjanci nie mieli żadnych wątpliwości, że to on jest ich właścicielem i oddali mu pieniądze.

Francuz potrzebuje całej szczęśliwie odzyskanej sumy na zakup samochodu, więc nie mógł wypłacić studentce znaleźnego. Obiecał jednak, że pieniądze prześle jej jak najszybciej.

Niemieckie przepisy określające wysokość znaleźnego są skomplikowane. Za oddanie znalezionej zguby wartej więcej niż 500 euro należy się 25 euro plus 3% wartości zguby, pomniejszonej o 500 euro.
PAP

Wtorek, 2009-10-20

Wznowiono rozmowy na temat Iranu

Rozmowy poświęcone wzbogacaniu irańskiego uranu za granicą do celów cywilnych zostały wznowione w Wiedniu z udziałem wszystkich zainteresowanych stron. Negocjacje będą kontynuowane w środę - poinformowała rzeczniczka Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA).

Na wieczór nie zaplanowano żadnych komunikatów dla prasy.

Szef MAEA Mohamed El Baradei ocenił, że w rokowaniach osiągnięto pewien postęp, choć "nie tak szybko, jak oczekiwano". Porozumienie jest możliwe - zapewnił.

Rozmowy pod egidą MAEA, w których uczestniczą: Iran, USA, Rosja i Francja, wznowiono po zawieszeniu ich w ciągu dnia na czas nieokreślony. Wbrew zapowiedziom we wtorek od rana odbywały się jedynie spotkania na szczeblu ekspertów, następnie trójstronne spotkanie Iran-USA-El Baradei, a dopiero wieczorem wznowiono negocjacje z udziałem wszystkich stron.

- Cały dzień spędziliśmy na konsultacjach dwustronnych i trójstronnych. Nadal mamy nadzieję na porozumienie w tym złożonym procesie. Musimy uregulować wiele kwestii technicznych - mówił szef MAEA.

We wtorek rano szef irańskiej dyplomacji Manuszehr Mottaki sprzeciwił się udziałowi Francji w rozmowach z powodu sporów dotyczących spraw nuklearnych, które miały miejsce w przeszłości. Szef MSZ Francji Bernard Kouchner potwierdził jednak wieczorem, że rozmowy będą kontynuowane, a Francja będzie w nich uczestniczyć.

Przedmiotem rozpoczętych w poniedziałek wiedeńskich rozmów jest kwestia wzbogacania irańskiego uranu we Francji i w Rosji. Iran, zaprzeczający zarzutom, że pracuje nad bronią atomową, wstępnie zgodził się na to na początku października, podczas negocjacji w Genewie ze stałymi członkami Rady Bezpieczeństwa ONZ i Niemcami. Rozmowy w Wiedniu służą rozwiązaniu szczegółowych kwestii technicznych.

Agencje prasowe piszą, że cieniem na wiedeńskich rozmowach mogą się położyć irańskie oskarżenia USA i Wielkiej Brytanii o wspieranie rebeliantów, którzy w niedzielę dokonali zamachu w mieście Sarbaz, w niespokojnej południowo-wschodniej prowincji (ostanie) Beludżystan i Sistan, zabijając 42 ludzi, w tym sześciu wyższych oficerów elitarnej Gwardii Rewolucyjnej. W regionie tym często dochodzi do starć między siłami bezpieczeństwa a sunnickimi rebeliantami i przemytnikami narkotyków.

Teheran grozi posunięciami odwetowymi wobec wywiadów USA i Wielkiej Brytanii, z którymi jakoby powiązana jest sunnicka grupa Dżundallah, obwiniana przez władze irańskie o niedzielny zamach.
PAP

Sąd: Polański zostaje w areszcie

Szwajcarski Federalny Sąd Karny w Bellinzonie zdecydował, że Roman Polański zostanie w areszcie. Tym samym sąd odrzucił wniosek o zwolnieniu za kaucją polskiego reżysera.

W wydanym komunikacie sąd ocenił, że biorąc pod uwagę motywy reżysera i środki, którymi rozporządza, istnieje znaczne ryzyko jego ucieczki po zwolnieniu. Dodał, że zgodnie z prawem szwajcarskim regułą jest zatrzymanie w areszcie osoby, wobec której toczy się proces ekstradycyjny w czasie całej procedury.

Zauważył też, że oferowana przez Polańskiego kaucja "w swojej formie nie jest zgodna z wymogami ustanowionymi przez prawo".

Adwokat Polańskiego Herve Temime zapowiedział odwołanie do Trybunału Federalnego w Lozannie - najwyższej szwajcarskiej instancji prawnej.

W 17-stronicowym werdykcie sąd wyjaśnił, że Polański zaproponował oddanie dokumentów niezbędnych do podróżowania i poddanie się codziennej kontroli policyjnej. Uznano to za niewystarczające, ponieważ mógłby uzyskać nowy paszport lub nawet wyjechać bez dokumentów do Francji, która nie wydaje swoich obywateli innym państwom. Trybunał wziął też pod uwagę, że reżyser mógłby uciec ze Szwajcarii prywatnym samolotem czy śmigłowcem.

Adwokaci Polańskiego proponowali jako zabezpieczenie jego dom w szwajcarskim kurorcie Gstaad, argumentując, że stanowi on ponad połowę osobistego majątku reżysera, a ten musi utrzymać dwójkę będących w wieku szkolnym dzieci. Sąd uznał jednak, że nawet wysoka kaucja nie jest wystarczającą gwarancją, że Polański pozostanie w Szwajcarii.

Trybunał pozostawił jednocześnie Polańskiemu możliwość odwołania się od jego decyzji. Wskazał na kilka możliwości, które mogą pojawić się w trakcie oczekiwanej długiej batalii prawnej dotyczącej jego ekstradycji. Polański może odwoływać się do Trybunału Federalnego w Lozannie; może też starać się o zwolnienie w ministerstwie sprawiedliwości.

Dziennik "Neue Zuercher Zeitung" (NZZ) zauważył, że sąd w Bellinzonie również "zostawił Polańskiemu furtkę", proponując mu przedłożenie w resorcie sprawiedliwości "konkretnej propozycji dotyczącej wysokości kaucji". Według szwajcarskiej gazety, chodzi zapewne o uwzględnienie "płynnych części majątku", aby kaucja spełniała wymogi prawne.

Natomiast agencja Associated Press pisze, że dalsze postępowanie sądowe nastąpi po tym, kiedy Stany Zjednoczone złożą formalny wniosek o ekstradycję Polańskiego, na co mają czas do późnego listopada. Eksperci, na których powołuje się agencja, oceniają, że reżyser ma małe szanse na rychłe uwolnienie. Prawo pozostawia bowiem bardzo mało możliwości dla wyjątków od reguły, która nakazuje trzymanie w areszcie osób, wobec których toczy się procedura ekstradycji.

To już drugi odrzucony wniosek w sprawie zwolnienia reżysera z aresztu. 6 października podobny wniosek odrzuciło szwajcarski resort sprawiedliwości. Wtedy ministerstwo zarekomendowało sądowi w Bellinzonie podjęcie podobnej decyzji.

Roman Polański został zatrzymany 26 września na lotnisku w Zurychu i umieszczony w areszcie ekstradycyjnym na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania z 1978 roku. Wymiar sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych zarzuca mu, że w roku 1977 w willi aktora Jacka Nicholsona w Hollywood uwiódł 13-letnią wówczas Samanthę Gailey. W stanie Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt. Przed zakończeniem rozpoczętego przeciwko Polańskiemu postępowania karnego zbiegł on do Francji, by uchronić się przed spodziewaną karą więzienia.
PAP

Wojna wisi na włosku - Izrael gotowy do ataku na Iran

"Nowa wojna wisi na włosku. Izrael już jest gotowy do uderzenia na irańskie instalacje nuklearne" - pisze w dzienniku "Polska The Times" korespondent z Izraela, Jakub Mielnik. Według autora artykułu, w Izraelu niemal nikt nie wierzy już w możliwość dyplomatycznego rozwiązania sporu z Iranem.

Sytuacji na Bliskim Wschodzie nie można już określić jako zwykły "wzrost napięcia", polityczna temperatura jest tam "bliska wrzenia" - donosi dziennik "Polska". Teheran oburzony zamachem, w którym zginęli przywódcy radykalnej gwardii Strażników Rewolucji, szykuje strategię na potencjalny atak Izraela na irańskie instalacje nuklearne. Na Bliskim Wschodzie mówi się o niej wprost - Dzień Sądu Ostatecznego.

Dowiedz się jak Izrael może zaatakować Iran - Przeczytaj raport!

Według korespondenta "Polski", jeśli Izrael zbombarduje Iran, ajatollahowie odpowiedzą zaminowując cieśninę Ormuz, przez którą transportowana na świat większość ropy z krajów Zatoki Perskiej. To może spowodować wzrost cen ropy do 300 dolarów za baryłkę. W odwecie Teheran może również, zdaniem Melnika, użyć mniejszości szyickich w Libanie i Afganistanie, które przeprowadzą ataki na Izrael oraz siły koalicji międzynarodowej. W obu tych krajach stacjonują polskie kontyngenty wojskowe. Nasi żołnierze mogą stać się ofiarami bliskowschodniego konfliktu.

Nowa intifada?

Zdaniem Mielnika, innym punktem zapalnym, który może dodatkowo zaognić sytuację w regionie, jest nowe powstanie palestyńskie skierowane przeciw Izraelowi. O takiej możliwości mówią już nie tylko zwolennicy radykalnego Hamasu, ale także umiarkowanej partii Fatah. Przywódca tej partii, Mahmud Abbas jest, jak pisze dziennikarz "Polski", "politycznym trupem". Aby utrzymać się u władzy, może poprzeć nową intifadę. Jeśli dodatkowo Izrael uzna, że nie może czekać i zaatakuje Iran, "Bliski Wschód czeka jatka, wobec której administracja Obamy będzie całkowicie bezradna" - przewiduje Mielnik.

Z wizytą na Bliskim Wschodzie przebywa obecnie m.in. szef polskiej dyplomacji, Radosław Sikorski. Wraz z innymi politykami prowadzi on rozmowy zarówno z przywódcami Izraela, jak i Palestyńczyków. "Cała ta pielgrzymka dyplomatów, premierów i prezydentów do Jerozolimy wygląda raczej na zakrojone na szeroką skalę konsultacje przed spodziewanym atakiem na Iran" - zauważa dziennik "Polska".

Sytuacja może przerodzić się w wojnę, zgubną dla całego świata.

Jeśli Izrael uderzy, USA dołączą

USA dołączą się do Izraela, jeśli ten zdecyduje się zaatakować irańskie instalacje nuklearne twierdzi dziennik "Haarec". Najbardziej opiniotwórcza gazeta codzienna Izraela powołuje się przy tym na wypowiedź amerykańskiego wojskowego Charlesa F. Walda - byłego wiceszefa Europejskiego Dowództwa armii USA. Zdaniem Walda, Izrael mimo potężnego potencjału militarnego, nie jest raczej w stanie sam przeprowadzić operacji przeciw irańskim instalacjom nuklearnym. Amerykański wojskowy przemawiał podczas dorocznej konferencji Washington Institute for Near East Policy.

Dodał, że jeśli "nasz wspaniały sojusznik" zdecyduje się uderzyć, by powstrzymać Iran przed wejściem w posiadanie broni atomowej, powstanie presja, by USA stanęły u boku Izraela.

Wald, który jest zwolennikiem zdecydowanej politykiem USA wobec Iranu, zachęcał administrację Obamy na łamach prasy do przygotowania militarnego ataku na irańskie ośrodki atomowe.
Polska, wp.pl

Poniedziałek, 2009-10-19

Stacja sejsmologiczna u stóp Mount Everestu

- U stóp najwyższej góry świata - Mount Everestu po stronie tybetańskiej rozpoczęła działalność stacja sejsmologiczna - poinformował wiceszef regionalnego biura geologicznego.

- Stacja, zlokalizowana na wysokości około 4255 metrów powyżej poziomu morza, będzie przekazywać centrom badawczym dane o aktywności sejsmicznej na granicy Chin z Nepalem - powiedział Shang Rongbo.

Everest leży na styku płyt tektonicznych - euroazjatyckiej i indyjskiej, których wypiętrzanie się utworzyło himalajski łańcuch.

Płaskowyż Tybetański często nawiedzają pomniejsze trzęsienia ziemi, lecz zdarzają się również bardzo silne, jak w maju 2008 roku w położonym u stóp Himalajów Syczuanie, kiedy zginęło blisko 90 tys. ludzi.

Chiny starają się rozbudowywać infrastrukturę wokół Everestu, aby poradzić sobie z rosnącą liczbą turystów.

Poprawiono drogę z Tingri do obozu bazowego, z którego wyrusza się na zdobycie legendarnej góry, i ustawiono maszt telefonii komórkowej, zapewniający zasięg po wierzchołek świętej dla Tybetańczyków Czomolungmy (Bogini Matki Ziemi).

- Pomiary sejsmologiczne pomogą w badaniach tektonicznej strefy Himalajów - powiedział wicedyrektor regionalnej administracji ds. trzęsień ziemi Soiring.

W budowę stacji, rozpoczętą w czerwcu, zainwestowano milion juanów (ponad 140 tys. dolarów) - dodał.

Najwyżej położona stacja sejsmologiczna w Chinach, zbudowana w zeszłym roku, leży na wysokości 5 tys. metrów w tybetańskiej prefekturze Nagqu.
PAP

"Zostało 50 dni na uratowanie świata"

- Międzynarodowi negocjatorzy mają 50 dni, by ocalić świat przed globalnym ociepleniem i przełamać impas w tej sprawie. Plan awaryjny nie istnieje - powiedział brytyjski premier Gordon Brown na forum MEF (Major Economies Forum) w Londynie zrzeszającym 17 państw wydzielających największe ilości CO2.

- Wielkiej Brytanii grozi apokaliptyczny scenariusz żywiołowych katastrof z powodu wzrostu poziomu mórz, powodzi, suszy i zabójczych fal upałów, jeśli na grudniowym szczycie klimatycznym w Kopenhadze nie uda się osiągnąć porozumienia przeciwdziałającego zmianom klimatu - ostrzegł Gordon Brown.

W grudniu w stolicy Danii odbędzie się światowy szczyt klimatyczny ONZ, którego celem jest zastąpienie protokołu z Kioto z 1997 r. wygasającego w 2012 r. i nieratyfikowanego przez niektóre czołowe gospodarki świata.

Według Browna globalne porozumienie klimatyczne jest wciąż możliwe, choć następuje zbyt wolno, mimo palących potrzeb chwili. Na kopenhaskiej konferencji kraje wysoko uprzemysłowione muszą przyjąć wiążące cele redukcji emisji CO2 i dopomóc krajom biednym w uporaniu się ze skutkami globalnego ocieplenia.

Brytyjski premier przypomniał, że w czasie fali upałów w Europie w 2003 r. w różnych państwach zmarło ponad 35 tys. ludzi. Takie wydarzenia mogą w przyszłości stać się normą, w perspektywie kilku dekad.

- Koszty zaniechania działań przewyższą połączone skutki dwóch niszczycielskich wojen światowych i Wielkiej Depresji - dodał.

Zwrócił też uwagę, iż zmiany klimatyczne mogą spowodować nowe ruchy migracyjne ludności, a do 2080 r. dodatkowo 1,8 mld ludzi może mieć trudności z powodu braku wystarczającej ilości wody pitnej.
PAP

"Talent nie może usprawiedliwiać Polańskiego"

W artykule na temat aresztowania Romana Polańskiego komentator prawny włoskiej gazety "Corriere della Sera" wyraził opinię, że talent artystyczny czy wręcz geniusz nie zwalniają z obowiązku respektowania prawa ani stawania przed sądem i poniesienia kary w razie udowodnienia odpowiedzialności.

Polański został pod koniec września zatrzymany na lotnisku w Zurychu na mocy amerykańskiego nakazu aresztowania, wydanego ponad 30 lat temu w związku z zarzutem gwałtu na nieletniej.

"Dwumian geniusz i rozpasanie nie może nigdy służyć za usprawiedliwienie" - podkreślił Vittorio Grevi.

Polemizując z argumentami wysuwanymi w obronie reżysera komentator stwierdził: "jeśli chodzi o upływ czasu, wydaje się wręcz, że w przypadku Polańskiego wszystko uzależnione było od tego, że na przestrzeni ponad 30 lat on zawsze unikał amerykańskiego sądu żyjąc w istocie jako uciekinier".

"Absurdalne jest twierdzenie, że tego rodzaju postępowanie powinno zostać wynagrodzone, do tego stopnia, by zwolnić go z konieczności zapłacenia długów wobec wymiaru sprawiedliwości" - napisał publicysta włoskiego dziennika w komentarzu zatytułowanym: "Polański i reguły praworządności, których czas nie może zmienić".
PAP

Gorbaczow: wybory w Rosji to kpina z ludzi

Na oczach wszystkich wybory przekształcono w kpinę z ludzi - tak były prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow skomentował wyniki wyborów municypalnych (samorządowych) w Federacji Rosyjskiej z 11 października, które, jak alarmuje opozycja, zostały sfałszowane na korzyść kierowanej przez premiera Władimira Putina partii Jedna Rosja.

- Pożądany przez partię władzy rezultat uzyskano przez dyskredytację instytucji politycznych i samej partii - oświadczył Gorbaczow, cytowany przez niezależną "Nową Gazietę".

Komentując akcję klubów parlamentarnych Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF), nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR) i socjalistycznej Sprawiedliwej Rosji, które w zeszłą środę, protestując przeciwko sfałszowaniu wyborów, demonstracyjnie opuściły salę posiedzeń Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu, były prezydent ZSRR zauważył, że skoro na taką manifestację zdobyli się tak zdyscyplinowani, zbliżeni do władzy i ostrożni ludzie, to oznacza to, iż zaufanie do takiej instytucji politycznej, jak wybory, zostało bezpowrotnie utracone.

- Jest to klęska speców od politycznej reklamy, którzy kierowali się nieakceptowalną zasadą, iż "nie jest ważne, kto jak głosuje, lecz to, kto liczy głosy" - powiedział.

Gorbaczow podkreślił, że "obszar dla wyrażania poglądów i interesów został ostro ograniczony". - Partiom, które nie dostały się do zgromadzeń ustawodawczych, pozostaje tylko bronienie swoich poglądów na drodze walki pozaparlamentarnej - dodał.

Fałszerstwa wyborcze w poniedziałek ostro skrytykował też wielkonakładowy "Moskowskij Komsomolec", który przypomniał, że "eksperymenty wyborcze" byłych prezydentów Gruzji i Ukrainy, Eduarda Szewardnadzego i Leonida Kuczmy doprowadziły w tych krajach do "pomarańczowych rewolucji".

"W Rosji nie będzie 'pomarańczowej rewolucji' - ani jutro, ani pojutrze, ani popojutrze. Jeśli jednak władze chcą mieć w naszym kraju 'pomarańczowy pożar', to niech nadal działają w tym duchu, co obecnie" - pisze gazeta, mająca opinię sympatyzującej z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem.

"Nikt nie lubi, gdy jest oszukiwany. Jeśli wyborca nie może wyrazić swojej woli za pomocą wyborów, to wychodzi na ulice" - przestrzega "Moskowskij Komsomolec".

Gazeta dodaje że najstraszniejsze dla każdej władzy jest utracenie szacunku ze strony ludzi. "Przykład Leonida Breżniewa, Konstantina Czernienki i ich kompanów pokazał, iż można rządzić bez szacunku ze strony społeczeństwa. Jednak procesy wewnętrznego gnicia przekształcają organizm państwowy w na wpół pustą skorupę" - konstatuje "Moskowskij Komsomolec".

Lokalnych deputowanych i samorządowców 11 października wybierano w 75 z 83 regionów Federacji Rosyjskiej. Praktycznie wszędzie triumfowała Jedna Rosja. I praktycznie zewsząd napłynęły informacje o naruszeniach ordynacji.

Największe oburzenie wywołał przebieg wyborów do Moskiewskiej Dumy Miejskiej. Zgodnie z oficjalnymi wynikami, Jedna Rosja zdobyła 32 z 35 miejsc w nowym parlamencie Moskwy. Pozostałe trzy mandaty przypadły KPRF. Inne ugrupowania nie przekroczyły 7-procentowego progu wyborczego. Do udziału w wyborach dopuszczono tylko jedną demokratyczną partię - umiarkowane Jabłoko.

Wychodząc z Dumy Państwowej, KPRF, LDPR i Sprawiedliwa Rosja zażądały pilnego spotkania z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem, któremu zamierzały przedstawić dowody fałszerstw wyborczych. Domagały się też unieważnienia rezultatów głosowania z 11 października i przeprowadzenia powtórnych wyborów. Chciały powołania specjalnej komisji parlamentarnej, która miałaby przeprowadzić śledztwo w sprawie domniemanych fałszerstw.

W piątek, uzyskawszy od Kremla zapewnienie, że prezydent jeszcze w tym miesiącu przyjmie przywódców wszystkich partii reprezentowanych w Dumie Państwowej, deputowani Sprawiedliwej Rosji i LDPR wrócili na salę obrad. KPRF nadal domaga się pilnego spotkania z Miedwiediewem.

Natomiast Jabłoko żąda powtórzenia wyborów do Moskiewskiej Dumy Miejskiej i odwołania Moskiewskiej Komisji Wyborczej.
PAP

Niedziela, 2009-10-18

Obama nie wyśle więcej żołnierzy do Iraku

Pentagon postanowił zrezygnować z wysłania do Iraku brygady złożonej z 3500 żołnierzy, co pozwoli na ewentualne użycie tej jednostki do wzmocnienia sił amerykańskich w Afganistanie.

Jak podał Pentagon w komunikacie cytowanym przez amerykańskie media, 1. Polowa Brygada Piechoty miała być wysłana do Iraku w styczniu przyszłego roku.

Jak podkreślił Departament Obrony, poprawa stanu bezpieczeństwa w Iraku sprawiła, że dowództwo postanowiło nie wysyłać brygady, która miała zastąpić jednostkę powracającą z Iraku.

Ta decyzja "jest następstwem stałej poprawy skuteczności irackich sił bezpieczeństwa w wykonywaniu zadania ochrony instytucji i obywateli swego kraju" - stwierdza komunikat Pentagonu. Ukazał się on w chwili, gdy prezydent Barack Obama pracuje nad nową strategią w Afganistanie. Dowódca wojsk NATO w tym kraju, amerykański generał Stanley McChrystal, wystąpił do prezydenta o zwiększenie liczebności sił USA nawet o 40 tys. ludzi.

Brytyjska telewizja BBC zapewniała w ubiegłym tygodniu, że prezydent USA postanowił spełnić postulaty McChrystala.

Biały Dom ogłosił jednak, że Obama, który odbył już pięć narad poświęconych sytuacji w Afganistanie, potrzebuje jeszcze "kilku tygodni", aby podjąć decyzję, czy wysłać tam posiłki.

Obecnie Stany Zjednoczone mają w Afganistanie 65 tys. żołnierzy, czyli więcej niż kiedykolwiek od początku wojny przed ośmiu laty.
PAP

Putin sfałszował wybory? Demokraci żądają powtórki

Demokratyczna partia Jabłoko zażądała powtórzenia wyborów do Moskiewskiej Dumy Miejskiej. Według niej, wyniki wyborów z 11 października zostały sfałszowane na korzyść kierowanej przez premiera Władimira Putina partii Jedna Rosja.

Jabłoko oświadczyło, że nie uznaje oficjalnych rezultatów głosowania. Oficjalny wynik swojego moskiewskiego oddziału ugrupowanie to oceniło jako "kradzież głosów wyborców".

Jako przykład Jabłoko podało oficjalne rezultaty wyborów w obwodzie nr 192 w dzielnicy Chamowniki, gdzie wraz z rodziną głosował lider partii Siergiej Mitrochin, a gdzie mimo to Jabłoko nie uzyskało ani jednego głosu. Z 1020 oddanych tam głosów 904 padły jakoby na Jedną Rosję, 87 - na Komunistyczną Partię Federacji Rosyjskiej (KPRF) i 29 - na socjalistyczną Sprawiedliwą Rosję.

Zgodnie z oficjalnymi wynikami, Jedna Rosja zdobyła 32 z 35 miejsc w nowej Moskiewskiej Dumie Miejskiej. Pozostałe trzy mandaty przypadły KPRF. Inne ugrupowania nie przekroczyły 7% progu wyborczego. Jabłoko otrzymało tylko 4,7% głosów.

W dotychczasowym parlamencie Moskwy ugrupowanie to miało dwa miejsca. Sondaże przedwyborcze dawały Jabłoku 13% głosów. W okręgu, w którym głosował Putin, partię tę poparło 18% wyborców.

Lokalnych deputowanych i samorządowców 11 października wybierano też w 74 innych z 83 regionów Federacji Rosyjskiej. Praktycznie wszędzie triumfowała Jedna Rosja. I praktycznie zewsząd napłynęły informacje o naruszeniach ordynacji.

Frakcje parlamentarne KPRF, Sprawiedliwej Rosji i nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR) w minioną środę ostro zaprotestowały przeciwko sfałszowaniu wyborów, demonstracyjnie wychodząc z sali posiedzeń Dumy Państwowej, izby niższej parlamentu Rosji.

Zbuntowane partie zażądały pilnego spotkania z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem, któremu zamierzały przedstawić dowody fałszerstw wyborczych. Domagały się też unieważnienia rezultatów niedzielnego głosowania i przeprowadzenia powtórnych wyborów. Chciały również powołania specjalnej komisji parlamentarnej, która miałaby przeprowadzić śledztwo w sprawie domniemanych fałszerstw.

W piątek, uzyskawszy od Kremla zapewnienie, że prezydent jeszcze w tym miesiącu przyjmie przywódców wszystkich partii reprezentowanych w Dumie Państwowej, deputowani Sprawiedliwej Rosji i LDPR wrócili na salę obrad. KPRF nadal domaga się pilnego spotkania z Miedwiediewem.

Cytowany przez dziennik "Kommiersant" pierwszy zastępca szefa administracji (kancelarii) prezydenta Rosji Władisław Surkow oświadczył, że Jedna Rosja nie ma powodów, by tłumaczyć się wobec opozycji i powinna wierzyć w swoje zwycięstwo. Jego zdaniem, reakcja Jednej Rosji na żądania opozycji powinna być twardsza.

- Po ogłoszeniu wyników wyborów nie idzie się na kompromisy. Nie trzeba się wstydzić zasłużonego zwycięstwa - oznajmił Surkow, uważany za głównego ideologa Kremla.

Przewodniczący Dumy Państwowej Borys Gryzłow zarzucił opozycyjnym partiom destabilizowanie sytuacji w Rosji. Jego zdaniem, postępowanie opozycji "jest na rękę siłom, które chcą rzucić Rosję na kolana".

Postawę opozycji skrytykował wcześniej premier Putin, oświadczając, że jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości co do uczciwości wyborów, to powinien zwrócić się z tym do sądu. - Ja jestem zadowolony z ich rezultatów - wyznał.

Miedwiediew już w poniedziałek pogratulował Jednej Rosji wyborczego sukcesu. Według niego, potwierdził on jej autorytet i prawo do kształtowania organów władzy wykonawczej w regionach. Miedwiediew wyraził także zadowolenie z przebiegu wyborów, podkreślając, że odbyły się one z poszanowaniem wszystkich wymogów prawa.

Innego zdania byli niezależni obserwatorzy. Stowarzyszenie Gołos, organizacja pozarządowa od kilku lat monitorująca wybory w Rosji, poinformowała o licznych nieprawidłowościach w czasie głosowania.
PAP

"Wojna w Afganistanie to marnotrawstwo i daremny trud"

Wojna w Afganistanie jest "zwariowanym pomysłem", "daremnym wysiłkiem", "marnotrawstwem zasobów ludzkich i materialnych" i w żaden sposób nie służy brytyjskiemu interesowi narodowemu - uważa Christopher Meyer, były ambasador W. Brytanii w Waszyngtonie (1997-2003).

Wojna w Afganistanie jest tematem nowej książki Meyera. Uprzednio napisał on "DC Confidential", w której odsłonił kulisy zamachów z 11 września 2001 r., przygotowań do wojny z Afganistanie i Iraku.

"Po blisko ośmiu latach w Afganistanie wciąż nie ma jasności, po co tam jesteśmy. Czy po to, by nie dopuścić do tego, by Al-Kaida znów się tam usadowiła, trzymając się nogawek talibów. Czy też jesteśmy tam po to, by stworzyć warunki do przekształcenia systemu rządów i społeczeństwa?" - cytuje fragment książki Meyera tygodnik "Sunday Times".

- W zależności od tego, komu zadać to pytanie: Brytyjczykowi czy Amerykaninowi, otrzymuje się inną odpowiedź. Jest to jedno albo drugie, albo coś po środku - dodaje.

- Karna ekspedycja przeciwko Al-Kaidzie, to jedna sprawa, ale dążenie wbrew naukom historii do oddolnej przebudowy Afganistanu na modłę zachodnich koncepcji demokratycznych i praw człowieka jest próżnym wysiłkiem - twierdzi.

- Jeśli to zwariowane przedsięwzięcie ma zająć 40 lat, jak zapewniał gen. David Richards (nowo mianowany brytyjski szef sztabu ), to taka dziwaczna koncentracja (brytyjskich) zasobów w kraju o marginalnym znaczeniu nie może służyć żadnemu narodowemu interesowi - wskazuje.

- Nasza piechota może wygrać tysiąc potyczek w Helmandzie, sumienni urzędnicy w ministerstwie ds. międzynarodowego rozwoju mogą zaplanować gdzieś most albo tamę gdzieś indziej, ale dopóki te działania nie będą elementem politycznego procesu, opartego na demokracji, pozostaną tylko stratą krwi i zasobów - podkreśla Meyer.
PAP

Polityka finansowa Niemiec pod znakiem zapytania

Rozmowy koalicyjne z udziałem liderów niemieckiej chadecji CDU i CSU oraz liberalnej FDP nie doprowadziły do przełomu w spornej sprawie polityki finansowej i podatkowej przyszłego rządu Niemiec.

- Mamy znaczący postęp, ale jeszcze nie jesteśmy u celu - oświadczył polityk FDP Herman Otto Solms. Dodał, że negocjacje o podatkach będą kontynuowane w grupie roboczej, tak by w środę przedstawić konkretne propozycje rozwiązań.

W rozpoczętej w sobotę tzw. dużej rundzie koalicyjnej uczestniczą przewodniczący trzech ugrupowań, które zamierzają utworzyć nowy niemiecki rząd: kanclerz Angela Merkel (CDU), szef bawarskiej CSU Horst Seehofer oraz przewodniczący liberałów Guido Westerwelle.

Cel to wypracowanie kompromisu w obszarach programu przyszłego rządu, w których nie udało się osiągnąć porozumienia w ciągu minionych dwóch tygodni rozmów w grupach roboczych. Merkel chce, by negocjacje koalicyjne zakończyły się w nadchodzącym tygodniu, a rząd powstał przed końcem października.

Jak podała gazeta "Bild am Sonntag", doszło do silnego spięcia między Westerwelle a wiceprzewodniczącym CDU, premierem Dolnej Saksonii Christianem Wulffem, który ostro skrytykował propozycje FDP dotyczące obniżenia podatków.

Wulff uznał, że pomysły liberałów są "w dużej mierze niepoważne", "dalekie od rzeczywistości", a ich realizacja byłaby "lotem na oślep".

Wobec tej krytyki Westerwelle zagroził przerwaniem rozmów, otrzymując poparcie od szefa CSU Horsta Seehofera; jego partia również żąda redukcji ciężarów podatkowych.

FDP zapowiadała w swoim programie wyborczym obniżki podatków na łączną kwotę 35 mld euro oraz gruntowną reformę systemu podatkowego. Przeszkodą w realizacji tych planów jest jednak trudna sytuacja budżetowa Niemiec. Według prognoz w przyszłym roku deficyt przekroczyć może 5%. Eksperci ostrzegają, że ewentualnych cięć podatkowych rząd nie powinien finansować w drodze zwiększania zadłużenia, lecz głównie poprzez ograniczenie wzrostu wydatków socjalnych.

CDU zaproponowała kompromisowe rozwiązanie, zakładające odciążenia podatkowe na kwotę 20 mld euro do 2013 r.

Kolejnym punktem spornym jest finansowanie niemieckiego funduszu zdrowia, którego likwidacji chce FDP. Do funduszu wpływają składki na ubezpieczenie zdrowotne, rozdzielane później pomiędzy kasy chorych.

W ciągu minionych dwóch tygodni chadecy i liberałowie uzgodnili m.in., że niemieckie elektrownie atomowe pracować będą dłużej niż do 2021 r. Wyłączenie reaktorów w tym terminie przewidywał harmonogram przyjęty jeszcze w 2002 r. przez rząd SPD i Zielonych. Jak powiedział minister gospodarki Karl-Theodor zu Guttenberg (CSU), energia atomowa powinna pozostać "technologią przejściową", do czasu, aż w wystarczającym stopniu rozwinie się energetyka bazująca na źródłach odnawialnych.

To postanowienie przyszłych partnerów koalicyjnych wywołuje jednak w Niemczech sporo emocji. Przed budynkiem, w którym prowadzone są rozmowy, około 20 osób protestowało przeciwko energetyce jądrowej, a w sobotniej demonstracji uczestniczyło około 400 osób.
PAP

Sobota, 2009-10-17

Francja uczciła wielkiego Polaka

Na paryskim cmentarzu Pere Lachaise kilkadziesiąt osób uczciło 160. rocznicę śmierci Fryderyka Chopina. Przy grobie genialnego kompozytora zabrzmiały słowa poświęconych mu utworów autorstwa wybitnych twórców epoki romantycznej.

Mimo rzęsistego deszczu przy grobowcu Chopina zebrali się w sobotnie popołudnie polscy i francuscy wielbiciele talentu artysty. Biało-czerwone wieńce kwiatów złożyli przedstawiciele Polskiego Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Paryżu i francuskiego Towarzystwa Chopinowskiego.

Zebrani usłyszeli fragmenty wspomnień o Chopinie, opublikowanych wkrótce po jego śmierci: wiersz Cypriana Kamila Norwida i relację z pogrzebu kompozytora pióra wybitnego francuskiego pisarza Theophile'a Gautier. Ceremonię zakłóciła nieco ulewa, która uniemożliwiła odegranie przy grobie artysty fragmentów chopinowskiej sonaty.

Jak przypomniał w rozmowie z PAP prezes francuskiego Towarzystwa Chopinowskiego w Paryżu Antoine Paszkiewicz, pogrzeb kompozytora w 1849 roku zgromadził w paryskim kościele La Madeleine (św. Marii Magdaleny) tysiące jego miłośników, w tym śmietankę francuskich i polskich elit.

Po ceremonii na Pere Lachaise odbyła się msza pamięci polskiego kompozytora w paryskim kościele św. Ludwika, a na wieczór zaplanowano koncert muzyki Chopina i Mieczysława Karłowicza w gmachu paryskiej Biblioteki Polskiej.

Obchody rocznicy śmierci Chopina zorganizowały wspólnie Polskie Towarzystwo Historyczno-Literackie w Paryżu i francuskie Towarzystwo Chopinowskie.
PAP

Erika Steinbach znów atakuje

Nowemu niemieckiemu rządowi grozi kolejny spór o przewodniczącą Związku Wypędzonych (BdV) Erikę Steinbach - podaje w najnowszym wydaniu niemiecki tygodnik "Der Spiegel".

Jak informuje gazeta, szefowa BdV zapowiedziała, że chce wkrótce objąć jedno z przysługujących organizacji trzech miejsc w radzie fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", która ma zbudować w Berlinie centrum muzealno-dokumentacyjne poświęcone przymusowym wysiedleniom Niemców.

- Mój związek skorzysta ze swojego prawa - powiedziała Steinbach, cytowana przez "Spiegla". Dodała, że decyzja prezydium BdV jest niezależna od toczących się właśnie rozmów koalicyjnych pomiędzy chadeckimi CDU i CSU a liberalną FDP. - Nie zawieram wcześniej żadnych umów - powiedziała Steinbach.

Na początku tego roku BdV nominował Steinbach do rady fundacji, jednak po protestach Polski, współrządzącej Niemcami SPD i partii opozycyjnych, kandydatura ta została wycofana, a jedno miejsce w radzie pozostało nieobsadzone.

Według "Spiegla" postanowienie Steinbach stawia kanclerz Angelę Merkel w trudnej sytuacji zarówno z punktu widzenia polityki wewnętrznej, jak i polityki zagranicznej. Jak przypomina tygodnik, członkowie rady fundacji muszą zostać zatwierdzeni przez rząd federalny.

Przede wszystkim konserwatywni politycy chadecji oczekują teraz, że kanclerz Merkel wstawi się za Steinbach - pisze "Spiegel". Sekretarz generalny bawarskiej CSU Alexander Dobrindt oświadczył, że Steinbach ma tak jak wcześniej poparcie jego partii. Według niego nowy rząd zagwarantuje, by wypędzeni mogli autonomicznie decydować o swych przedstawicielach w radzie fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie". Ocenił on też, że Erika Steinbach jest "idealną osobą" na to stanowisko.

Jednak liberalna FDP jest przeciwna szefowej BdV. Typowany na przyszłego szefa niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle nie chce obciążać stosunków z Polską poprzez nową debatę o Steinbach - informuje tygodnik, powołując się na źródła w FDP.
PAP

Zmarł strażnik hitlerowskich obozów koncentracyjnych

W szpitalu Wilhelminenspital w Wiedniu zmarł w wieku 84 lat Josias Kumpf, były strażnik hitlerowskich obozów koncentracyjnych, oskarżony o udział w masakrze 8 tys. Żydów w 1943 r., w okupowanej Polsce - poinformował tygodnik "Profil" w swoim wydaniu internetowym.

Rzecznik szpitala Wilhelminenspital odmówił ustosunkowania się do informacji tygodnika.

Josias Kumpf, były członek SS, został w marcu br. wydalony ze Stanów Zjednoczonych po pozbawieniu go obywatelstwa amerykańskiego, które uzyskał w 1964 r.

Amerykańskie Biuro ds. Śledztw Specjalnych (OSI), wyspecjalizowane w ściganiu nazistowskich zbrodniarzy wojennych, ustaliło, że Kumpf był strażnikiem w hitlerowskich obozach koncentracyjnych w Sachsenhausen i w Trawnikach. Miał w tym okresie uczestniczyć w masakrach 42 tys. Żydów.

Kumpf przyznał się przed amerykańskimi organami śledczymi, że mając 18 lat uczestniczył osobiście w egzekucjach 8 tys. Żydów, w tym 400 dzieci.

Austriacki wymiar sprawiedliwości nie prowadził postępowania przeciwko Kumpfowi motywując to przepisem przewidującym przedawnienie zbrodni dokonanych przez osoby, które miały w okresie II wojny światowej mniej niż 20 lat. Kumpf jest natomiast poszukiwany listem gończym przez Hiszpanię.

Urodzony w Serbii Kumpf wstąpił do SS w wieku 17 lat. Po wojnie opuścił w 1956 r. Austrię i osiedlił się w USA (w stanie Wisconsin), gdzie został zdemaskowany dopiero po prawie 50 latach.
PAP

Piątek, 2009-10-16

Dzieci nie powinny iść do szkoły przed 6. rokiem życia

Dzieci nie powinny rozpoczynać nauki w szkołach podstawowych przed 6. rokiem życia; obecnie w Wielkiej Brytanii większość idzie do szkoły w wieku 4 lat. Do takiego wniosku dochodzą autorzy specjalnego raportu uniwersytetu w Cambridge. Raport jest najbardziej dogłębnym przeglądem systemu oświaty na szczeblu podstawowym od 40 lat.

Brytyjski rząd oświadczył już, że nie zastosuje się do jego zaleceń, i uznał, że raport jest nie na czasie, ponieważ prace nad nim zajęły aż osiem lat.

Według raportu młodsze dzieci reagują lepiej na naukę, której elementem jest gra i zabawa, a nie konwencjonalne metody nauczania. - Dzieci w wieku 4-5 lat są na etapie dostrajania się do nauki i mogą się łatwo wyłączyć, jeśli każe im się stosować do formalnego programu - powiedziała autorka raportu Gillian Pugh. Jej zdaniem nie ma dowodów na to, że opóźnienie wieku szkolnego odbije się negatywnie na przyszłym rozwoju dziecka. Przeciwnie - są dowody, że rozpoczęcie nauki zbyt wcześnie może dziecko zniechęcić.

Raport zaleca reformę systemu nauczania dzieci przed 6. rokiem życia. - Jeżeli dziecko zostanie wprowadzone do formalnego programu nauczania, zanim do niego dojrzało, to stanie się to z pominięciem jego naturalnych zdolności do uczenia się i rozwoju - dodaje Pugh.

Niemal wszystkie dzieci w Anglii i Walii w wieku 4 lat mają co najmniej 12,5 godzin nauki w tygodniu. Szkoły oferują też zajęcia dla dzieci w wieku lat 3 (tzw. pre-school), choć na tym etapie rodzice mogą posłać dziecko do żłobka lub opiekować się nim sami.

Jednym z powodów tak wczesnego kierowania dzieci do szkół jest słabo rozwinięta sieć żłobków i przedszkoli. W większości państw UE dzieci rozpoczynają naukę w szkołach od 6. lub 7. roku życia.

Raport zaleca też zniesienie testów, do których dzieci przystępują kończąc naukę w szkole podstawowej. Testy te krytykowane są jako zbyt wąskie. Zdaniem autorów raportu, powinna je zastąpić ogólna ocena zdolności ucznia z różnych przedmiotów.

Szczegółowe zalecenia dotyczą również systemu szkolnych inspekcji, przerw wakacyjnych, zatrudnienia nauczycieli. Według raportu ingerencja centralnej biurokracji rządowej w nauczanie w szkołach poszła za daleko.
PAP

Nieograniczony dostęp do internetu? Przeprowadź się do Finlandii

Finlandia stała się pierwszym krajem, który gwarantuje każdemu obywatelowi dostęp do szybkiego Internetu. Zgodnie z nowym prawem, firmy telekomunikacyjne będą musiały zapewnić taką usługę na terenie całego kraju.

Minimalna wymagana prędkość Internetu to jeden megabit na sekundę. Na taki dostęp będzie mógł liczyć każdy z ponad pięciu milionów fińskich obywateli. Laura Vikkonen z ministerstwa transportu i komunikacji zauważa, że nie jest to zbyt duża przepustowość, ale w ciągu najbliższych pięciu lat obowiązkowa prędkość ma wzrosnąć do stu megabitów na sekundę.

Fińscy eksperci podkreślają, że bez Internetu wielu ludzi nie może normalnie pracować, wykonywać domowych prac czy kontaktować się z przyjaciółmi. Z nowego prawa skorzystają przede wszystkim mieszkańcy terenów wiejskich, gdzie - ze względu na duże odległości i chłód - bezpośrednia komunikacja jest utrudniona.
IAR

Znowu wyrzucili nas z amerykańskiej loterii wizowej

Polacy znowu zostali wykluczeni z loterii wizowej do USA – ustalił serwis internetowy tvp.info. O Zieloną Kartę obok Polaków nie mogą też się starać m.in. Brazylijczycy, Kanadyjczycy, Meksykanie, Jamajczycy czy Pakistańczycy.

Polska została wykluczona z loterii już po raz kolejny. Władze USA tłumaczą, że stało to się automatycznie. - Polakom wydano ponad 50 tys. wiz imigracyjnych w ciągu ostatnich pięciu lat - wyjaśnia tvp.info konsul generalny ambasady USA w Warszawie Philip Min, a po przekroczeniu tego progu wykreśla się państwo z listy krajów, których obywatele mogą się starać o Zieloną Kartę.

Min podkreśla jednak, że przyszłości Polska może wrócić na tę listę. Liczba wydawanych wiz imigracyjnych z roku na rok spada. Jeszcze w 2002 r. w Warszawie wydano ich ponad 15 tys., a rok później 14, 5 tys. W ubiegłym roku Zielone Karty dostało tylko 5100 Polaków.

W sumie w tym roku z loterii oprócz Polaków wykluczono także Brazylijczyków, Kanadyjczyków, Chińczyków, Kolumbijczyków, mieszkańców Dominikany, Ekwadorczyków, Salwadorczyków, Gwatemalczyków, Haitańczyków, Hindusów, Jamajczyków, Meksykanów, Pakistańczyków, Peruwiańczyków, mieszkańców Korei Południowej i Brytyjczyków.

Loteria wizowa ruszyła na początku października, zgłaszać się do niej można do 30 listopada. Pomiędzy uczestników zostanie rozlosowanych 55 tys. wiz pozwalających na legalne osiedlenie się i pracę w USA.

Karolina Woźniak tvp.info

Czwartek, 2009-10-15

Putin ma bunt w Dumie

Posłowie aż trzech klubów w rosyjskim parlamencie opuścili salę obrad w proteście przeciwko fałszerstwom Kremla w niedzielnych wyborach samorządowych. Czegoś takiego Rosja jeszcze nie widziała - akcentuje "Gazeta Wyborcza".

Kierowana przez premiera Władimira Putina partia Jedna Rosja odniosła w niedzielnych wyborach miażdżące zwycięstwo. Zdaniem opozycji: żyrinowców, komunistów i reprezentantów centrolewicowej Sprawiedliwej Rosji - dzięki masowym przekrętom. - Protest jest dowodem na to, że na szczytach władzy toczy się walka - mówi gazecie socjolog prof. Wiktor Szejnis.
PAP

"Obama wyciągnął rękę do człowieka splamionego krwią"

Irańska laureatka Pokojowej Nagrody Nobla Szirin Ebadi (2003 r.) skrytykowała politykę USA wobec Iranu za nadmierny, jej zdaniem, nacisk na program nuklearny, zamiast na tłumienie demokracji przez islamski reżim.

- Jeżeli Zachód skupia się wyłącznie na problemie nuklearnym, Ahmadineżad może powiedzieć swemu narodowi, że Zachód występuje przeciw narodowym interesom Iranu i zmobilizować ludzi dla swojej sprawy. Jeśli natomiast Zachód położy również nacisk na prawa człowieka, społeczna baza Ahmadineżada będzie słabnąć z każdym dniem - powiedziała pani Ebadi w wywiadzie dla "Washington Post".

Administracja prezydenta Baracka Obamy zabiera czasem głos na temat prześladowań opozycji w Iranie, ale zdaniem noblistki czyni to zbyt rzadko.

Ebadi zasugerowała, że charakter reżimu w Iranie jest ważniejszy dla bezpieczeństwa USA niż jakiekolwiek konkretne układy na temat energii nuklearnej. Jest nieprawdopodobne, by demokratyczny rząd w Iranie zbudował bombę atomową, a nawet gdyby to zrobił, broń ta nie byłaby zagrożeniem w rękach rządu, który nie postrzegałby Ameryki lub Izraela jako wrogów - streszcza dziennik opinię noblistki.

Ebadi krytycznie wypowiedziała się o planach bezpośrednich rozmów USA z Iranem, zapowiadanych wcześniej przez Obamę.

- Obama wyciągnął przyjazną rękę do człowieka, który ma krew na swoich rękach. Może przynajmniej uniknąć uścisku przyjaźni z nim - powiedziała.
PAP

"Za 20 lat w Arktyce nie będzie latem lodu"

- Za 20 lat w Arktyce nie będzie już pokrywy lodowej latem z powodu globalnego ocieplenia, na czym ucierpią dzikie zwierzęta, takie jak niedźwiedzie polarne i foki - poinformował czołowy brytyjski oceanograf Peter Wadhams z uniwersytetu w Cambridge.

Zdaniem Wadhamsa, większa część pokrywy lodowej będzie topnieć latem w ciągu najbliższych 10 lat, choć zimą będzie się ona utrzymywać jeszcze setki lat.

Zmiany te sprawią, że powierzchnia Ziemi będzie się wydawać z kosmosu raczej niebieska niż biała, a na północ od Rosji otworzy się nowy szlak żeglugowy.

Zdaniem naukowców topnienie lodów Arktyki jest jedną z najbardziej widocznych oznak globalnego ocieplenia i powinno być potraktowane jako ostrzeżenie przez światowych przywódców, którzy spotkają się w grudniu w Kopenhadze na rozmowach o nowym traktacie klimatycznym.

"Dane potwierdzają nowy zgodny pogląd - oparty na sezonowych różnicach w rozległości i grubości pokrywy lodowej, zmianach temperatur, wiatru, a zwłaszcza składu lodu - że Arktyka będzie latem wolna od lodu w ciągu około 20 lat" - napisał Wadhams w oświadczeniu. "Większa jego część stopnieje w ciągu 10 lat" - dodał.

Wadhams porównał grubość pokrywy lodowej zmierzoną w 2007 r. przez okręt podwodny marynarki brytyjskiej z danymi uzyskanymi przez brytyjskiego badacza Pena Hadowa w bieżącym roku.

Hadow i jego zespół podczas 450-kilometrowej wyprawy po Arktyce wydrążyli 1500 dziur i stwierdzili, że przeciętna grubość kry lodowej wynosi 1,8 m. Jest to za mało, by lód przetrwał letnie topnienie.

Martin Sommerkorn z programu arktycznego organizacji obrony przyrody WWF podkreślił, że topnienie pokrywy lodowej może mieć daleko idące konsekwencje dla świata. - Może to prowadzić do powodzi dotykających jedną czwartą ludności świata, znacznego wzrostu emisji gazów cieplarnianych i ekstremalnych zmian pogody - zaznaczył Sommerkorn.
PAP 

 

INDEX


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228