Polonia Winnipegu
 Numer 105

17 grudnia 2009      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu

INDEX

FAKTY ZE ŚWIATA

Środa, 2009-12-16

Polacy mieszkający za granicą zapominają polskiego

Jedna trzecia Polaków mieszka poza granicami kraju. 70% z nich nie mówi po polsku. Trzymają się z dala od organizacji polonijnych i coraz słabiej znają naszą historię. Walczą o swoje prawa mniejszości, ale są słabo zorganizowani. Ministerstwo spraw zagranicznych opublikowało raport o sytuacji Polonii i Polaków za granicą.

Jak podkreślił na konferencji prasowej szef MSZ Radosław Sikorski, raport jest pierwszą próbą całościowego przedstawienia sytuacji Polonii na świecie. Minister już teraz zapowiedział, że na przestrzeni kilku lat ukażą się jego następne edycje.

- Naszym świadomym założeniem jest to, by za dwa, trzy lata przedstawić kolejna wersję raportu. Chcemy móc sytuację Polaków i kwestie wizerunku Polski śledzić w czasie - powiedział Sikorski. Ujawnił, że w resorcie trwają już też prace nad "atlasem Polonii".

Raport opisuje 30 państw, które wybrano, kierując się kryterium ilościowym - charakteryzując te kraje, w których społeczność polska jest najliczniejsza, jak również jakościowym - opisując te, w których Polonia istotnie wpływa na politykę. Są wśród nich m.in. Argentyna, Belgia, Irlandia, Litwa, Niemcy i USA.

- Sytuacja Polonii jest bardzo różna w różnych krajach, różny jest wizerunek, różne są tendencje, () różne potrzeby, różne postulaty - mówił szef MSZ, zachęcając do lektury raportu.

Wiceminister spraw zagranicznych Jan Borkowski zwraca uwagę, że problemy mają przede wszystkim ci, którzy wyjechali z kraju po wejściu Polski do Unii Europejskiej. - Nie zawsze są przygotowani do pracy na nowych dla siebie rynkach, nie zawsze mają kwalifikacje językowe, zatrudniają się poniżej swoich kwalifikacji, to wszystko generuje problemy - powiedział wiceminister.

Szef senackiej komisji do spraw emigracji i łączności z Polakami Andrzej Person uważa, że nacisk trzeba położyć na naukę języka polskiego dzieci emigrantów. Senator zauważył, że po pięciu latach pobytu za granica małe dzieci praktycznie nie mówią już w rodzimym języku, trudno zatem wyobrazić sobie ich powrót do kraju.

Szef dyplomacji Radosław Sikorski powiedział, że rząd nie planuje programów zachęcających Polaków do powrotów, bo to jest tylko tworzenie sztucznych przywilejów. Choć - jak dodał - każda decyzja o powrocie do kraju cieszy, "bo każdy Polak powracający to zwycięstwo naszego kraju". Minister przypomniał, ze rząd Donalda Tuska obiecywał drugą Irlandię, ale plan wykonał z nawiązką, bo w tej chwili mamy lepsze wyniki gospodarcze.

Minister zaznaczył, że wspiera działania organizacji polonijnych w Niemczech, które domagają się przywrócenia im statusu mniejszości narodowej. Radosław Sikorski będzie rozmawiał jutro w Berlinie z szefem niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle między innymi o dysproporcjach w przestrzeganiu przez Polskę i Niemcy traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 roku.

Z kolei Andrzej Person poinformował, że w tym roku senacka komisja do spraw łączności z Polakami na pomoc dla naszych rodaków wydała 75 milionów złotych. Najwięcej środków zostało wysłanych na Litwę i Ukrainę. Pieniądze zostały przeznaczone między innymi na programy edukacyjne i inwestycyjne.
(IAR)

Ostra odpowiedź Sikorskiego na krytykę Polski

Gdyby Czeczenia była rządzona demokratycznie, to podejrzewam, że nie byłoby aż tylu uchodźców, także w Polsce, z Czeczenii - powiedział minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. To odpowiedź na krytykę, którą wygłosił wyznaczony przez Kreml prezydent Czeczenii Ramzan Kadyrow w związku z protestem uchodźców. We wtorek zatrzymano na granicy w Zgorzelcu pociąg, którym czeczeńscy i gruzińscy uchodźcy chcieli dostać się do Strasburga, aby poskarżyć się na złe traktowanie ze strony polskich władz.

"Akt rozpaczy", który "nie dodaje Polsce splendoru"

Ramzan Kadyrow stwierdził, że jeśli czeczeńskim uchodźcom w Polsce nie stworzono - jak to określił - ludzkich warunków do życia, to nie dodaje to Polsce i jej władzom splendoru.

Kadyrow mówił, że to na Polsce spoczywa pełna odpowiedzialność za stworzenie normalnych warunków do życia ludziom, którzy uciekli przed wojną. - Jeśli tych ludzi przyjęto w Polsce, będącej członkiem Unii Europejskiej, to na tym kraju spoczywa pełna odpowiedzialność za to, aby zostały im stworzone ludzkie warunki do życia - oznajmił.

Prezydent Czeczenii dodał, że systematycznie otrzymywał informacje, iż w Polsce uchodźcy z Czeczenii znajdują się w ciężkiej sytuacji. - Wywoływało to u nas poważne zaniepokojenie - podkreślił. Dodał, że to, co wydarzyło się we wtorek w Polsce, ocenia jako "akt rozpaczy".

Prezydent deklarował, że jeśli czeczeńscy uchodźcy w Polsce zechcą wrócić do Czeczenii, to ich prawa będą lepiej bronione. - Nigdy nikogo wbrew woli nie przymuszaliśmy do powrotu do ojczyzny. Jeśli jednak wrócą, to ich prawa będą lepiej bronione i gwarantowane - zapewnił.

Sikorski: mogłoby nie być tego problemu

Szef polskiego MSZ Radosław Sikorski, który w środę przebywał w Kijowie, ocenił, że problemu uchodźców czeczeńskich nie byłoby, gdyby kraj ten był rządzony demokratycznie.

Również według Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w Warszawie, powrót czeczeńskich uchodźców z Polski będzie zależał od stabilności politycznej tej republiki. Zdaniem Ireny Rzeplińskiej z Fundacji, przesadzone są opinie, że uchodźcy są u nas źle traktowani. Zdarzają się jedynie incydentalne przypadki niewłaściwego podejścia do azylantów.

W związku z protestem szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło wystosował do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji wniosek o wyjaśnienia na temat sytuacji uchodźców.

Paweł Wypych z kancelarii prezydenta zastrzegł, że nie chodzi o poszukiwanie ewentualnych nieprawidłowości, a jedynie upewnienie się, że MSWiA robi wszystko, aby warunki w ośrodkach dla uchodźców były jak najlepsze, a kwestie dotyczące współpracy ze środowiskiem lokalnym były właściwie realizowane. Jak mówił, BBN pyta o dane, dotyczące warunków bytowych uchodźców, statystyki, dotyczące ich liczby, jak również kompleksową informację na temat procedur ubiegania się o taki status w naszym kraju.

Nielegalnie, ale bez konsekwencji

Około 230 uchodźców z Kaukazu, głównie z Czeczenii, wsiadło we wtorek do pociągu relacji Wrocław-Drezno. Twierdzili, że chcą dostać się do Strasburga, aby poskarżyć się na złe traktowanie ze strony polskich władz. Chodziło głównie o złe warunki w ośrodku w Radomiu. Jak podkreślali mieszkańcy tego ośrodka, byli tam narażeni nie tylko na brud i wilgoć, ale także na ataki neonazistów.

Uchodźcy nie mieli biletów na jadący z Wrocławia do Drezna pociąg ani zgody na opuszczenie kraju. Mimo że akcja była próbą nielegalnego przekroczenia granicy, czyli przestępstwem, uchodźcy nie poniosą konsekwencji karnych. Toczy się natomiast postępowanie administracyjne.

Po sześciu godzinach negocjacji, w Zgorzelcu Ujeździe, ostatniej stacji wyjazdowej z Polski, w asyście straży granicznej protestujący opuścili pociąg.

Jak zapowiedziano, uchodźcy spotkają się w czwartek z przedstawicielami Urzędu do spraw Cudzoziemców. Obecnie ponad 150 azylantów jest w ośrodku w podwarszawskim Dębaku.

32-letni Kadyrow, były rebeliant, który przeszedł na stronę Moskwy, jest prezydentem Czeczenii od 2007 roku. Wcześniej przez dwa lata był premierem tej republiki położonej na rosyjskim Północnym Kaukazie. Władzę w republice sprawuje twardą ręką. Obrońcy praw człowieka oskarżają go o łamanie praw człowieka, stosowanie tortur, a nawet zabójstwa polityczne. Zarzucają mu też przymusową islamizację Czeczenii.
(PAP)

Obama wysłał list do tyrana

Prezydent USA Barack Obama napisał prywatny list do północnokoreańskiego przywódcy Kim Dzong Ila - poinformował dziennik "Washington Post", powołując się na przedstawicieli Departamentu Stanu i Białego Domu. List dostarczył w zeszłym tygodniu do Phenianu amerykański wysłannika ds. Korei Płn. Stephen Bosworth.

Treść listu nie została ujawniona. - Nie komentujemy prywatnej korespondencji dyplomatycznej - powiedział rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Mike Hammer, cytowany przez "Washington Post".

Grunt pod rozmowy

W minionym tygodniu Bosworth przebywał z wizytą w Phenianie, żeby przygotować grunt pod wznowienie sześciostronnych rozmów w sprawie rozbrojenia nuklearnego Korei Płn. Był to pierwszy bezpośredni i oficjalny kontakt między dwoma krajami, odkąd Obama w styczniu objął urząd prezydenta.

Po odwiedzeniu Korei Północnej Bosworth pojechał do Korei Południowej, Chin, Japonii i Rosji, gdzie pokrótce zreferował wyniki swych rozmów w Phenianie.

Wyjątkowo szybki list

Jak przypomina "Washington Post", "Bosworth zręcznie unikał w zeszłym tygodniu w Seulu pytań dziennikarzy o list". "Spytany o to, czy przywiózł korespondencję od Obamy, odparł: Jeśli chodzi o przesłanie od prezydenta Obamy do Północnych Koreańczyków, to ja jestem tym przesłaniem" - relacjonuje gazeta.

Następnie zauważa, że "raczej niezwykłe jest, by amerykański prezydent wysyłał północnokoreańskiemu dyktatorowi prywatny list w tak wczesnym okresie swojego urzędowania". "Zarówno prezydent Bill Clinton, jak i George W. Bush wysłali w końcu listy do Kima, lecz nastąpiło to po szeroko zakrojonych działaniach dyplomatycznych na rzecz powstrzymania nuklearnych ambicji Korei Północnej" - pisze "Washington Post".
(PAP), (Kim Dzong Il, fot. AFP)

Wtorek, 2009-12-15

Unijny komisarz chwali Polskę w debacie o kryzysie

Występując w debacie o kryzysie gospodarczym w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia pochwalił we wtorek w Parlamencie Europejskim Polskę jako jedyny kraj UE o pozytywnym wzroście PKB.

- Kraje Europy Środkowo-Wschodniej różnie poradziły sobie z kryzysem: Polska to jedyny kraj, w którym dynamika wzrostu jest dodatnia; w żadnym momencie nie było ujemnej dynamiki wzrostu - powiedział komisarz.

Zdaniem Almunii, kryzys pokazał, że strefa euro to "kotwica unijnej strategii w obliczu recesji", która uchroniła jej członków przed jeszcze poważniejszymi skutkami kryzysu. Ocenił, że stopień wykonania kryteriów z Maastricht wskazuje, że jest możliwe, aby Estonia przyjęła euro już w roku 2011, choć decyzja nie została jeszcze podjęta, bo KE dopiero na wiosnę wyda wymaganą ocenę.

- Jest nowa żelazna kurtyna, która pojawiła się wraz z kryzysem: podział na tych, którzy są w strefie euro, i tych, którzy są poza strefą euro - powiedział w debacie jej inicjator, szef frakcji liberałów Guy Verhofstadt. - Z nieobecnością wiążą się bardzo niekorzystne efekty - powiedział, przyznając, że Polska jest wyjątkiem na mapie tej części Europy. - Nie można mówić o ożywieniu gospodarczym w tych krajach, mają ogromną stopę bezrobocia...

Verhofstadt, były premier Belgii i wielki orędownik europejskiej integracji, przekonywał do swojego pięciopunktowego planu działania ze strony UE, który pomógłby dotkniętym przez kryzys krajom najpierw wyjść z kryzysu, a potem spełnić kryteria niskiego deficytu, długu publicznego czy inflacji, poprzez pobudzenie trwałego rozwoju gospodarczego. Verhofstadt przygotował go z myślą o Litwie, Łotwie i Estonii, ale jego zdaniem równie korzystny byłby on dla innych nowych krajów członkowskich, w tym Polski.

Plan zakłada, że Europejski Bank Centralny (EBC) wspierałby w razie konieczności nie tylko banki w strefie euro, ale także poza nią - przyczyniając się tym samym do wzrostu inwestycji i konsumpcji w krajach nie mających euro. W celu pobudzenia realnej gospodarki, od Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI) Verhofstadt oczekuje specjalnej linii kredytowej dla małych i średnich przedsiębiorstw oraz inwestycji infrastrukturalnych w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, ponad zapowiedzianą już ogólną kopertę 30 mld euro na lata 2009-11.

Komisja Europejska powinna - zdaniem lidera liberałów - tymczasowo obniżyć poziom udziału własnego krajów członkowskich przy wykorzystaniu unijnych funduszy regionalnych i spójności do 25 proc. Verhofstadt opowiada się także za tym, by istniejący specjalny fundusz, z którego UE wspiera pracowników zwolnionych z zakładów zamykanych lub restrukturyzowanych na skutek globalizacji, był finansowany z oddzielnej linii budżetowej UE, nie zaś - jak obecnie - z niewydanych środków. To pozwoliłoby na szybsze udzielanie wsparcia, które obecnie polega głównie na refundowaniu środków przyznanych przez władze krajowe, za każdorazową zgodą PE i krajów członkowskich. Wreszcie, Verhofstadt proponuje, by euro zostało uznane w krajach pozostających poza strefą za legalny środek płatniczy obok walut narodowych, co pomogłoby ustabilizować kurs wymiany - jeden z warunków z Maastricht - oraz korzystać ze wsparcia EBC.
(PAP)

USA wycofują 800 tys. szczepionek przeciw nowej grypie

Służby medyczne w USA zdecydowały o wycofaniu ponad 800 tys. dawek przeznaczonej dla dzieci szczepionki przeciwko wirusowi grypy A/H1N1 francuskiej firmy Sanofi-Pasteur. Cztery partie preparatu zawierają zbyt mało antygenów, przez co nie są tak silne jak być powinny.

Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom zapewniło, że nie ma żadnych wątpliwości dotyczących bezpieczeństwa wycofanych szczepionek oraz że dzieci, które już zostały zaszczepione preparatami pochodzącymi z wycofywanych partii, nie będą musiały być ponownie szczepione.

Szczepionki te były rozprowadzone w USA w ubiegłym miesiącu i większość z nich została już zużyta.

Wycofywane preparaty to napełniane fabrycznie strzykawki przeznaczone do szczepienia dzieci poniżej trzeciego roku życia. Ich wadliwość wykryto podczas testów sprawdzających jakość produktów.

Według szacunków Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom wirus A/H1N1 od czasu pojawienia się w marcu przyczynił się do śmierci 10 tys. Amerykanów. Z powodu zarażenia nim kolejnych 200 tys. trafiło do szpitali. Amerykańskie służby medyczne zalecają, aby przeciwko wirusowi zaszczepić dzieci i ich opiekunów, ludzi młodych, osoby z przewlekłymi chorobami takimi jak astma oraz personel medyczny.

Szczepionki przeciwko wirusowi A/H1N1 dostępne są od października. Do tej pory do dystrybucji w USA wyprodukowano ich około 95 milionów.
(PAP)

Naukowcy: tomografia komputerowa powoduje raka


Tomografia komputerowa, popularna procedura medyczna wykrywająca wewnętrzne obrażenia i nowotwory, łączy się ze zwiększonym ryzykiem raka - ustalili amerykańscy naukowcy.

Przestrzegają oni w związku z tym przed nadużywaniem tomografii, a także innych procedur z użyciem promieniowania, jak mammografia. Ta ostatnia także wykorzystuje radiację (w celu wykrycia raka piersi), chociaż w mniejszych dawkach.

Zastosowanie tomografii komputerowej zwiększyło się w USA ponad trzykrotnie od początku lat 90., do przeszło 70 milionów tych procedur w 2007 r. (ostatniego, z którego zgromadzono dane).

Naukowcy szacują, że badania przy użyciu tomografii komputerowej przeprowadzone w 2007 r. mogą spowodować 29 000 przypadków nowotworów złośliwych. Największe ryzyko grozi osobom młodym i spada z wiekiem. Kobiety są bardziej narażone niż mężczyźni.

Fakt związku napromieniowania z chorobami nowotworowymi znany jest od dawna, ale nie prowadzono dotąd systematycznych badań stwierdzających, jak wielkie jest to ryzyko.

Jak się okazało, w procedurze tomografii komputerowej w amerykańskich szpitalach stosuje się dawki promieniowania znacznie różniące się od siebie.
(PAP)

Poniedziałek, 2009-12-14

Włochy w szoku po ataku na Berlusconiego

Włochy w szoku po niedzielnym incydencie, kiedy niezrównoważony psychicznie rzemieślnik zranił w twarz premiera Włoch Silvio Berlusconiego. Media donoszą o stanie zdrowia premiera: stwierdzono u niego pęknięcie kości nosowej, uszkodzenie dwóch zębów i ranę wargi. Jak poinformował osobisty lekarz premiera, Berlusconi ani na chwilę nie stracił przytomności.
(APTN)

Iran testuje finalny komponent bomby atomowej

Brytyjski "Times" napisał, że wszedł w posiadanie tajnych dokumentów, z których wynika, że Iran testuje "kluczowy finalny komponent" bomby atomowej.

Chodzi o tzw. inicjator neutronowy, czyli element wyzwalający eksplozję. "Times" pisze, że agencje wywiadowcze datują te dokumenty, zawierające szczegóły czteroletniego planu testów inicjatora, na początek 2007 roku. Gazeta dodaje, że dotychczas sądzono, iż Iran zawiesił swój program prac nad bronią jądrową cztery lata wcześniej.

Według "Timesa" wspomniane dokumenty opisują użycie źródła neutronów, które - zdaniem niezależnych ekspertów - ma zastosowanie wyłącznie do budowy broni jądrowej. Rozwiązanie takie zastosowano m.in. w pakistańskiej bombie atomowej i "stamtąd Iran uzyskał jego projekt".

Brytyjska gazeta twierdzi, że dokumenty, o których mowa, widziane przez służby wywiadowcze kilku krajów zachodnich, zostały przekazane Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej.

"Times" pisze, że irański plan testów nie przewidywał próbnej eksplozji, ponieważ Teheran usiłuje ukryć swe prace nad bronią nuklearną, kamuflując je jako badania cywilne.

Brytyjska gazeta odnotowuje, że w ocenie służb wywiadowczych USA z 2007 roku Iran zawiesił prace nad bronią atomową w 2003 roku i nie wznowił ich do połowy 2007 roku. W. Brytania, Niemcy i Francja uważają jednak, że Teheran wznowił już wtedy te prace. Agencja Reutera, omawiająca artykuł "Timesa", pisze, że zaktualizowana amerykańska ocena wywiadowcza, dotycząca irańskiego programu nuklearnego, ma być gotowa wkrótce.

Według "Timesa" eksperci wskazują, że jeśli data owych dokumentów (2007 rok) jest poprawna, stanowią one najmocniejszą jak dotąd wskazówkę, że Iran kontynuuje program prac nad bronią nuklearną.
(PAP)


Zmarła jedna z ostatnich, którzy pamiętali piekło

W Paryżu zmarła Gustawa Mitelberg "Gutka". Była ona jedną z ostatnich osób, którym udało się przeżyć Powstanie w Getcie Warszawskim. O śmierci Gustawy Mitelberg poinformowała jej rodzina.

Gustawa Mitelberg urodziła się w 1924 roku w Warszawie. Była świadkiem, jak żołnierze SS mordują jej rodziców. W czasie wywózki do obozu zagłady w Treblince wyskoczyła z pędzącego pociągu i przeżyła dzięki pomocy rodziny polskich chłopów.

Po powrocie do Warszawy ukrywała się pod fałszywym nazwiskiem. Wywieziona na roboty do Niemiec znalazła się w obozie, który wyzwoliło wojsko francuskie. Po wojnie wraz z mężem i bratem Ludwikiem, znanym karykaturzystą i rzeźbiarzem, zamieszkała na stałe we Francji.
(IAR)

Niedziela, 2009-12-13

Pęknięta kość nosowa, uszkodzone zęby - Berlusconi po ataku szaleńca

Premier Włoch Silvio Berlusconi został w Mediolanie zraniony w twarz miniaturką miejscowej katedry przez chorego psychicznie 42-latka. Szef włoskiego rządu został odwieziony do szpitala, gdzie pozostanie na obserwacji przez 24 godziny. Ma pękniętą kość nosową i dwa uszkodzone zęby.

Do incydentu doszło na mediolańskim Piazza Duomo po wiecu partii Lud Wolności, na którym premier wygłosił ostre przemówienie polityczne, wymierzone w jego przeciwników. Gdy schodził z podestu, pod którym zebrała się grupa jego zwolenników, został trafiony rzuconym w nim przedmiotem - metalową miniaturką mediolańskiej katedry. Z ust popłynęła mu krew. Był cały czas przytomny.

Zatrzymany natychmiast sprawca napaści to 42-letni Massimo Tartaglia, który - jak ustalono - od 10 lat leczy się psychiatrycznie.

W mediolańskim szpitalu szef rządu przeszedł między innymi tomografię. Wiadomo, że oprócz zranień w okolicach ust ma pękniętą kość nosową i dwa uszkodzone zęby. Jak powiedział osobisty lekarz szefa włoskiego rządu Alberto Zangrillo - Berlusconi nie będzie operowany, ale pozostanie w szpitalu, co najmniej 48 godzin. Lekarz premiera dodał, że premier nie stracił ani na chwilę przytomności.

Prezydent Giorgio Napolitano stanowczo potępił akt agresji wobec premiera. - Kieruję wyraźny apel o to, aby każdy spór polityczny i instytucjonalny rozstrzygał się w granicach odpowiedzialnej samokontroli i cywilizowanej dyskusji przy unikaniu wszelkich gwałtownych impulsów i spirali przemocy - wezwał prezydent.

- To był akt terroryzmu - oświadczył w reakcji na tę napaść minister do spraw reform, przywódca koalicyjnej Ligi Północnej Umberto Bossi.

Atak potępiają zgodnie politycy koalicji i opozycji, a także Watykan. Rzecznik Stolicy Apostolskiej ks. Federico Lombardi oświadczył, że to "bardzo ciężki i niepokojący fakt", który - jak podkreślił - stanowi "ryzyko przejścia od przemocy słów do przemocy czynów". Dodał też, że "każda przemoc musi być stanowczo, bezwarunkowo potępiona przez wszystkie partie polityczne i różne składniki społeczeństwa."

Tymczasem dokładnie dwa miesiące temu w parlamencie Włoch mówiono o realnej groźbie ataku na Silvio Berlusconiego. Przedstawiając informację, sporządzoną na podstawie analiz służb specjalnych, minister do spraw kontaktów z parlamentem Elio Vito powiedział w październiku, że premier powinien unikać bezpośrednich kontaktów z tłumami, ponieważ "odosobnieni mitomani" mogą dopuścić się przemocy wobec niego.

W komentarzach do tego incydentu, który wstrząsnął klasą polityczną we Włoszech, przeważa przekonanie, że to rezultat klimatu, panującego w ostatnich tygodniach. "Słowa nienawiści stały się czynami" - powiedział minister przemysłu Claudio Scajola.

To nie pierwsza napaść na włoskiego premiera. W Sylwestra 2004 roku zaatakowany został przez młodego mężczyznę, który zamachnął się na niego stojakiem do aparatu fotograficznego na Piazza Navona w Rzymie. Po wymianie listów z rodzicami napastnika, Berlusconi puścił sprawę w niepamięć.
(PAP)

Przedświąteczny jarmark w Paryżu z polskimi akcentami

Podhalańskie przysmaki, muzyka i taniec z Podkarpacia i innych polskich regionów - to tylko niektóre polskie akcenty trwającego w Paryżu w pobliżu wieży Eiffla przedświątecznego Jarmarku Europejskiego. Swoją ofertę turystyczną przedstawia także Gdańsk.

W tym roku po raz pierwszy zorganizowano w stolicy Francji bożonarodzeniowy Jarmark Europejski. Odbywa się on przy obleganym zawsze przez turystów placu Trocadero, skąd widać w całej okazałości wieżę Eiffla, górującą po drugiej stronie Sekwany.

W zainstalowanych na Trocadero małych drewnianych chatkach prezentuje się ponad 20 europejskich krajów, które pokazują swoją kuchnię, wyroby rękodzieła, regionalną muzykę i taniec.

Obok estońskich zespołów tanecznych, greckich chórów czy włoskich specjałów kulinarnych, na jarmarku nie brakuje też polskich akcentów. Szczególnie mocno widoczne jest Podkarpacie, które w ostatnim tygodniu prowadziło w Paryżu kampanię promocyjną skierowaną do francuskich firm i turystów. Paryskich gości kiermaszu rozgrzewała w ten weekend rzeszowska grupa "Karczmarze", grająca skoczną muzykę góralską i klezmerską.

Swoje walory turystyczne na trwającym do 3 stycznia jarmarku zachwala też Gdańsk. Jak wynika z badań, jest on trzecim - po Warszawie i Krakowie - najchętniej odwiedzanym przez Francuzów polskim miastem.

Tradycyjnie okres przedświąteczny jest w całej Francji czasem bożonarodzeniowych jarmarków. Jeden z najsłynniejszych i najstarszych odbywa się na placu przed katedrą w Strasburgu już od XVI wieku. Inny znany kiermasz można odwiedzić przy świątecznie oświetlonych paryskich Polach Elizejskich.
(PAP)

Książę William przejmie część obowiązków Elżbiety II

83-letnia brytyjska królowa Elżbieta II z uwagi na podeszły wiek od najbliższego roku przekaże część obowiązków wnukowi, 27-letniemu księciu Williamowi. Chodzi również o to, by książę zawczasu przygotował się do roli głowy państwa - donosi "Mail on Sunday".

Tygodnik zdobył dostęp do dokumentów ministerstwa finansów, z których wynika, że zmienią się ustalenia dotyczące finansowania publicznych obowiązków sprawowanych przez rodzinę królewską. Książętom Williamowi i Harry'emu przypadnie większa rola, co dla resortu będzie wiązało się z wydatkami.

Z dokumentów uzyskanych w oparciu o swobodny dostęp do informacji (tzw. Freedom of Information) wynika również, że planuje się zdjęcie niektórych obowiązków z 88-letniego męża Elżbiety II, księcia Edynburga Filipa.

Dokumenty (tzw. briefing notes) przygotowali dla ministra finansów Alistaira Darlinga urzędnicy z jego ministerstwa na wiosnę br. w okresie prac nad budżetem na obecny rok obrachunkowy, który upływa z końcem marca 2010 r.

Analizują one również finansowe implikacje przyznania następcy tronu księciu Walii Karolowi ulgi podatkowej wycenianej na kilkaset tysięcy funtów, jeśli resort zgodziłby się na to, by rozliczał on wydatki synów na własnym rozliczeniu podatkowym.

Ulga podatkowa finansowałaby biuro na dworze św. Jakuba, którego sześcioosobowy personel zajmuje się sprawami Williama i Harry'ego. Uprzednio robił to personel księcia Karola.

Tegoroczny budżet nie zawierał jednak wzmianki o nowym systemie rozliczania wydatków księcia Karola, co tłumaczone jest tym, iż ulga została z niego usunięta, ponieważ zostałaby źle odebrana przez opinię publiczną w okresie recesji.

Elżbieta II zasiadła na tronie po śmierci ojca Jerzego VI w 1952 r., została koronowana w 1953 r. Rocznie sprawuje około 400 oficjalnych funkcji i odbywa dwie podróże zagraniczne. W lutym br. z powodu nadmiaru obowiązków odwołała wizytę na Bliskim Wschodzie.

Książę William pojedzie w styczniu z pierwszą oficjalną wizytą do Australii i Nowej Zelandii, gdzie będzie reprezentował Elżbietę II. Najprawdopodobniej pojedzie także do RPA na piłkarski mundial.
(PAP)

Sobota, 2009-12-12

Wybrano Miss Świata

Najpiękniejsza kobieta świata pochodzi z Gibraltaru: 23-letnia brunetka Kaiane Aldorin z brytyjskiego terytorium zamorskiego na południu Hiszpanii została Miss Świata 2009. Podczas konkursu w Johannesburgu w RPA pokonała konkurentki ze 111 państw.

Drugie miejsce zdobyła przedstawicielka Meksyku Perla Beltran Acosta, trzecie - Tatum Keshwar z RPA.

Polskę reprezentowała Miss Polski 2009 21-letnia Anna Jamróz z Rumii.

Według organizatorów tegoroczny konkurs, organizowany po raz 59., w RPA po raz dziewiąty, oglądały setki milionów widzów na całym świecie dzięki bezpośredniej transmisji telewizyjnej.

Następny konkurs Miss World odbędzie się w Wietnamie.

Pierwszą Miss Świata została w 1951 roku Szwedka Kiki Hakansson. Indie i Wenezuela to rekordziści pod względem liczby wygranych konkursów - każdy z tych krajów zdobył pięć tytułów najpiękniejszej.
(PAP)

Obama wzruszał się, obiecywał, wyjechał i... zapomniał

Prezydent USA Barack Obama zapomniał, że podczas lipcowej wizyty w zniszczonym przez trzęsienie ziemi mieście L'Aquila we Włoszech obiecał pieniądze na jego odbudowę - pisze "Il Giornale".

Gazeta odnotowuje, że do tej pory rządy tylko czterech krajów zadeklarowały gotowość sfinansowania odbudowy zabytków, które legły w kwietniu w gruzach. W artykule przypomina się słowa Baracka Obamy, który oglądając zniszczenia w L'Aquili, w przerwie obrad szczytu przywódców G8 powiedział, że zostanie ona odbudowana, a jej " splendor powróci". W spacerze po ruinach wzruszonemu Obamie towarzyszył premier Włoch Silvio Berlusconi, który podczas szczytu zaprezentował szefom państw i rządów listę 45 zniszczonych zabytków, wymagających kosztownych prac konserwatorskich i remontowych.

Szef rządu liczył wówczas na szeroki odzew ze strony państw najbogatszych i na to, że wyasygnują one pieniądze na ten cel "adoptując" - jak mówił - poszczególne zabytki.

Minęło pięć miesięcy - zauważa "Il Giornale" - ale "niestety w wielu przypadkach solidarność zakończyła się na słowach, wygłoszonych przed kamerami".

Tylko 13 budynków z tej listy znalazło sponsora - dodaje dziennik. Francja wyasygnowała 3,2 miliona euro, co w połowie pokryje koszty odbudowy kościoła Santa Maria del Suffragio. Niemcy sfinansują odbudowę kościoła w pobliskiej miejscowości Onna. Rosja wyłożyła 3,4 miliony euro na usunięcie szkód w Palazzo Ardinghelli i 3,8 miliona na monumentalny kościół pod wezwaniem świętego Grzegorza Wielkiego. Do tych najbogatszych państw dołączył także Kazachstan, wykładając na pomoc 1,7 mln euro.

A Stany Zjednoczone ? - pyta dziennik, wydawany przez brata premiera Berlusconiego. I ujawnia, że jedyne pieniądze, jakie napłynęły z tego kraju na odbudowę, pochodzą nie od amerykańskiego rządu, ale od pozarządowej organizacji World Monument Fund. Wyłożyła ona 1,5 miliona dolarów.

"Il Giornale" odnotowuje, że brak jakiejkolwiek inicjatywy ze strony amerykańskiej administracji tłumaczył niedawno szef włoskiej Obrony Cywilnej Guido Bertolaso, koordynujący akcję odbudowy L'Aquili. Zauważył: "Obama jest bardziej zatroskany o reformę służby zdrowia niż o katastrofy naturalne".
(PAP)

Piątek, 2009-12-11

Panika w Holandii; "kozia grypa - gorączka Q" zabiła już 6 osób

W Holandii nie "świńska", ale "kozia grypa" powoduje, że wiele osób obawia się o swoje zdrowie. Na chorobę wywoływaną przez wirusa przenoszącego się ze zwierząt na ludzi zmarło tam już sześć osób. Aby zapobiec rozprzestrzenianiu się tego wirusa, który u zwierząt powoduje tak zwaną gorączkę Q, holenderski rząd nakazał zabić tysiące owiec i kóz.

W czwartek holenderska gazeta "De Volkskrant" poinformowała, że zarządzenie dotyczące uboju zwierząt dotyczy przede wszystkim hodowli prowadzonych w prowincji Brabancja Północna na południu kraju. Na południu i wschodzie Holandii hoduje się około 375 tys. kóz. Zdaniem ekspertów, w całym kraju zabitych ma być nawet 20 tys. zarażonych zwierząt w 55 z 350 hodowli.

Według gazety odnotowano dramatyczny wzrost liczby zachorowań spowodowanych rozprzestrzenianiem się wirusa wśród ludzi. Od ubiegłego roku na "kozią grypę" zachorowało 2300 osób.

Wirus ten wywołuje objawy podobne do zwykłej grypy. W ciężkich przypadkach może prowadzić do zapalenia płuc. Aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa, już na początku 2009 roku rozpoczęto kampanię szczepień, która ma potrwać do 2011 roku.
(PAP)

Obama ma nadzieję, że zasłuży na otrzymaną nagrodę

Podczas ceremonii wręczenia nagrody Barack Obama wyraził nadzieję, że przekona przeciwników swojej nominacji poprzez skupienie się na staraniach ograniczenia broni nuklearnej oraz zmierzeniu się z problemem globalnego ocieplenia.
(REUTERS)

Sukces w Kopenhadze - jest oficjalny projekt porozumienia

Pierwszy oficjalny projekt porozumienia na szczycie klimatycznym w Kopenhadze przewiduje ograniczenie wzrostu temperatury na świecie do 1,5-2 stopni C - wynika z kopii otrzymanej w Kopenhadze przez agencję AFP.

Państwa bogate miałyby według tego projektu zredukować swe emisje dwutlenku węgla co najmniej o 75% do 2050 r. i co najmniej o 25%-40% do 2020 r. w porównaniu z poziomem z 1990 r.

"Strony powinny współpracować, by uniknąć niebezpiecznych zmian klimatycznych, uznając, że wzrost przeciętnych temperatur na świecie w porównaniu z poziomem preindustrialnym nie powinien przekroczyć (2 stopni C) (1,5 stopnia C)" - napisano w dokumencie, który ma posłużyć za podstawę negocjacji.

Państwa G8 i największe potęgi gospodarcze świata uzgodniły w lipcu we włoskiej Aquili, że ograniczą wzrost temperatur do 2 stopni C w stosunku do ery preindustrialnej.

Jednakże z inicjatywy małych państw wyspiarskich, które są szczególnie zagrożone wzrostem poziomu wód morskich z powodu topnienia lodowców, około stu państw rozwijających się optuje za ograniczeniem wzrostu do 1,5 stopnia C. To wymagałoby zredukowania światowych emisji gazów cieplarnianych o 85% do 2050 r. w porównaniu z poziomem z 1990 r.

Tekst projektu pozostawia otwarte trzy opcje redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2050 r.: o 50%, 85% i 95%. Cele dla państw uprzemysłowionych miałyby wynieść "75%-85%", "co najmniej 80% do 95%" lub "ponad 95%". Wybór konkretnych opcji pozostawiono przywódcom światowym na przyszły tydzień.

Projekt stanowić ma przedłużenie protokołu z Kioto; obejmowałby okres od 2013 r. do roku 2020. Protokół z Kioto zobowiązuje do redukcji państwa uprzemysłowione, z wyjątkiem USA, które nigdy go nie ratyfikowały i wykluczyły zrobienie tego w przyszłości. Według obecnego projektu, zobowiązania Stanów Zjednoczonych zostałyby ujęte w aneksie do porozumienia.

Jeśli chodzi o finansowanie walki ze zmianami klimatycznymi, tekst przewiduje mechanizm doraźny (fast start) na lata 2010-2012, ale nie opisuje konkretnej struktury - i wysokości - funduszy w perspektywie długoterminowej.
(PAP)

Ta wiadomość może uratować kobiety chore na raka piersi

Nawet umiarkowana konsumpcja napojów alkoholowych powoduje 30-procentowy wzrost ryzyka nawrotu raka piersi - dowodzą naukowcy z Kaiser Permanente Division w Oakland, których badania zaprezentowane zostały na sympozjum Amerykańskiego Towarzystwa Badań nad Rakiem (AACR) w San Antonio.

- Kobiety, u których kiedykolwiek zdiagnozowano raka piersi powinny zmniejszyć konsumpcję alkoholu do najwyżej trzech drinków tygodniowo. W szczególności ostrożne powinny być te panie, które przeszły menopauzę, mają nadwagę lub są otyłe - mówi prowadząca badania dr Marilyn Kwan.

O tym, że spożywanie alkoholu jest związane ze wzrostem ryzyka raka piersi świadczą wyniki wcześniejszych badań, jednak, jak podkreślają naukowcy, niewiele prac poświęconych jest wpływowi alkoholu na przeżywalność pacjentek i nawroty choroby.

Przez osiem lat naukowcy z Oakland analizowali efekty spożywania alkoholu u 1897 pacjentek, u których w latach 1997-2000 zdiagnozowano nowotwór złośliwy we wczesnym stadium.

Z wypełnianych przez kobiety kwestionariuszy wynika, że połowa z nich spożywała alkohol, przy czym najczęściej było to wino (90%). Piwo spożywało 36% badanych, a pozostałe trunki 43%.

Choć alkohol nie miał wpływu na umieralność, wśród osób pijących zaobserwowano o 30% większe ryzyko nawrotów choroby (349 przypadków pod koniec badań) niezależnie od rodzaju spożywanych napojów. Największy wzrost ryzyka widoczny był u kobiet po menopauzie i mających nadwagę.

- Te informacje powinny pomóc kobietom podejmować bardziej świadome decyzje po zdiagnozowaniu raka piersi - podsumowuje dr Kwan.
(PAP)

Czwartek, 2009-12-10

Nie ma porozumienia na szczycie klimatycznym

Pierwszy dzień szczytu w Brukseli zakończył się brakiem porozumienia w sprawie pomocy dla najuboższych krajów w walce ze zmianami klimatycznymi. Szwedzkiej prezydencji nie udało się jak dotąd zebrać zamierzonych 6 mld euro na lata 2010-12.

Jeszcze przed rozpoczętym spotkaniem szefów państw i rządów "27" szwedzkie przewodnictwo apelowało do państw UE o dobrowolne środki na pomoc dla najuboższych krajów w walce ze zmianami klimatycznymi, co ma zwiększyć szanse na sukces toczących się w Kopenhadze światowych negocjacji klimatycznych.

Unijni przywódcy - zgodnie z oczekiwaniami - nie podjęli decyzji o jednostronnym podniesieniu przez UE poziomu redukcji własnych emisji CO2 z uzgodnionych już 20 do 30% do roku 2020. UE zgodziła na to już w zeszłym roku tylko pod warunkiem, że inne uprzemysłowione kraje zobowiążą się do porównywalnego wysiłku. Tymczasem w zgodnej ocenie krajów członkowskich zapowiadane redukcje światowych partnerów, przede wszystkim USA, są o wiele mniejsze niż UE.

- Wciąż pracujemy, by zebrać razem to, co kraje UE są w stanie dobrowolnie położyć na stół. Musimy zobaczyć, jakie mamy środki i wrócimy do tego - powiedział premier przewodniczącej UE Szwecji Fredrik Reinfeld. Wyraził nadzieję, że w ciągu nocy i w piątek uda się przekonać kraje, które dotąd nie dołożyły się do unijnej koperty dla najbiedniejszych na lata 2010-2012. Źródła dyplomatyczne informowały wcześniej, że przywódcy poszczególnych państw złożyli deklaracje na łączną sumę nie większą niż 4,5 mld euro.

Szwecja zapowiedziała 765 mln euro, dając przykład pozostałym państwom. Kolejni ofiarodawcy to m.in. Wielka Brytania (884 mln euro), Belgia (150 mln euro), Finlandia (100 mln euro), Dania (160 mln euro), Holandia (100 mln euro), Hiszpania (300 mln euro). Wszystkie przeznaczyły te środki na okres trzech lat: 2010-12.

Polska, jak powiedział szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz, chce na ten cel przekazać 10% dochodów ze sprzedaży nadwyżek uprawnień do emisji CO2 (tzw. AAU's), czyli ok. 50-60 mln euro. - Polska deklaruje 10% przychodu ze sprzedaży AAU's w latach 2010-12, nie więcej niż 100 mln ton. To będzie kwota znacząca - kilkadziesiąt milionów euro. Kwota większa niż wpłaty kilku innych krajów z naszego regionu (...), z drugiej strony, oddająca poziom rozwoju gospodarczego i zamożności Polski" - powiedział Dowgielewicz w kuluarach szczytu UE w Brukseli.

Szwedzkie przewodnictwo naciska, by na szczycie uzyskać porozumienie w sprawie maksymalnie wysokiej kwoty. "Mamy nadzieję, że poziom ambicji UE będzie odpowiednio duży" - powiedział Reinfeld.

W projekcie wniosków końcowych szczytu nadal jest "X" w miejscu sumy, ale zgodnie z wyliczeniami Komisji Europejskiej Szwedzi chcą uzbierać około 2 miliardów euro na rok, czyli 6 mld euro przez trzy lata, i dać je najuboższym krajom, o ile w Kopenhadze dojdzie do porozumienia.

Z kolei niektóre biedniejsze i mocno dotknięte przez kryzys kraje Europy Środkowo-Wschodniej, jak Węgry, zapowiedziały już, że nic nie zapłacą. Mają do tego prawo, gdyż - zgodnie z ustaleniami październikowego szczytu UE - składki będą w pełni dobrowolne.

Od przyszłego roku kraje rozwijające się mają potrzebować 5-7 mld euro rocznie na ograniczenie emisji CO2, dostosowanie do ocieplenia klimatu, walkę z wylesianiem itd. UE chce pokryć jedną trzecią kwoty, ponieważ widzi w tym szansę na przekonanie krajów rozwijających się do poparcia ambitnego porozumienia na kończącej się 18 grudnia konferencji klimatycznej w Kopenhadze. Jej sukces zależy w dużej mierze od tego, czy - i za ile - kraje rozwijające się wesprą ambicje uprzemysłowionych potęg w walce ze zmianami klimatycznymi. Porównywalnego wysiłku UE oczekuje od innych, w tym przede wszystkim od Stanów Zjednoczonych.
(PAP)

Nagroda im. R.Hildebrandta dla Marszałka Senatu

Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, odbierając w Berlinie Międzynarodową Nagrodę Praw Człowieka im. Rainera Hildebrandta, powiedział, że prawa człowieka, a nie pragmatyzm gospodarczy, powinny być częściej uwzględniane w kontaktach międzynarodowych.

Nagroda im. R. Hildebrandta przyznawana jest od roku 2005 osobistościom zaangażowanym w obronę praw człowieka. Tegorocznym laureatem nagrody został marszałek Borusewicz.

Odbierając nagrodę, marszałek Senatu ocenił, że Unia Europejska, która się "świetnie organizuje" i która jest grupą państw demokratycznych, nieraz zapomina o tym, że gdzie indziej tej demokracji nie ma. - Raczej częściej niż rzadziej pragmatyzm kontaktów gospodarczych przesłania to, co naprawdę dzieje się w tych państwach (gdzie nie ma demokracji – przyp. red.)(...). Staram się o tym (o prawach człowieka – red.) pamiętać, choć nie zawsze mój rząd jest z tego zadowolony" - mówił Borusewicz.

Dziękując za nagrodę, marszałek Senatu powiedział, że jest to wyróżnienie nie tylko dla niego, ale przede wszystkim dla jego kolegów i koleżanek z "Solidarności", a także dla jego nieżyjącej żony Aliny Pieńkowskiej.

Borusewicz odebrał nagrodę z rąk przewodniczącej Rady Muzeum Muru Berlińskiego przy Checkpoint Charlie Alexandry Hildebrandt - żony nieżyjącego już założyciela muzeum Rainera Hildebrandta.

Hildebrant podkreśliła, że przyznanie nagrody marszałkowi polskiego Senatu jest wyrazem wdzięczności narodowi polskiemu za wkład w walkę o wolność w Europie. "Dzisiaj mamy 10. Międzynarodowy Dzień Praw Człowieka, za trzy dni mój mąż skończyłby 95 lat, dzisiaj przekazujemy ten medal, czyniąc to ze względu na związki z narodem polskim i wkład tego kraju w walkę o odzyskanie wolności" - powiedziała.

Uczestniczący w uroczystości wiceprzewodniczący niemieckiego Bundestagu Hermann Otto Solms podkreślał, że to dzięki m.in. Borusewiczowi Polska, ale także Europa może się cieszyć wolnością, niezależnością i demokracją. Powiedział, że Borusewicz walcząc o zmiany polityczne ryzykował osobistą wolność. "Serdecznie dziękuję panu w imieniu niemieckiego Bundestagu" - zwrócił się do Borusewicza.

Decyzję o przyznaniu tegorocznej nagrody Borusewiczowi podjęło jury, w którego skład wchodzą m.in. b. sekretarz stanu USA Henry Kissinger, działacz opozycyjny w NRD Joachim Gauck oraz b. szef niemieckiego MSZ Hans-Dietrich Genscher.
(PAP)

INDEX


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228