Polonia Winnipegu
 Numer 111

28 stycznia 2010      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu

INDEX

Powrót..

FAKTY ZE ŚWIATA

Środa, 2010-01-27

Pierwszy lot rosyjskiego myśliwca nowej generacji

Rosja przeprowadzi pierwszy próbny lot swojego myśliwca piątej generacji do końca stycznia - podała agencja Reutera, powołując się na źródło w przemyśle lotniczym.

Rzecznik budującego tę maszynę przedsiębiorstwa Suchoj powiedział, że myśliwiec odbędzie lot "w najbliższej przyszłości".

W sierpniu zeszłego roku dyrektor generalny Suchoja Michaił Pogosjan wyrażał nadzieję, że próbne loty zostaną przeprowadzone do końca roku. W środę rzecznik firmy na pytanie o termin prób oznajmił, że są one kwestią "najbliższej przyszłości".

Media rosyjskie informowały w sierpniu, że próby będą przechodziły trzy zbudowane do tej pory egzemplarze maszyny. Prace nad samolotem, który w Rosji nazywany jest Perspektywicznym Kompleksem Lotniczym Lotnictwa Frontowego (skrót rosyjski: PAK FA) trwają od lat 90.
(PAP)

"Wielka Brytania zdradziła Polskę"

Polityka Londynu wobec Polski w latach II wojny światowej jest tematem książki brytyjskiego autora Jonathana Walkera pt. "Polska osamotniona. Dlaczego Wielka Brytania zdradziła swojego największego sojusznika?". Polski przekład książki, która w Wielkiej Brytanii ukazała się w 2008 roku, właśnie trafił do polskich księgarń.

W Boże Narodzenie 1940 roku Hugh Dalon, brytyjski minister wojny gospodarczej przybył do Szkocji, aby przemówić do polskich żołnierzy. Stojąc między generałem Władysławem Sikorskim, Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, a Władysławem Raczkiewiczem, Prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej na Uchodźstwie, Dalton obiecywał, że "w dniu zwycięstwa Polska, jako pierwszy kraj, który przeciwstawił się III Rzeszy, będzie kroczyć na czele parady zwycięstwa" - tę scenę przywołuje Walker na początku książki.

Złamana obietnica

Jednak sześć lat później polskich żołnierzy, którzy walczyli w Bitwie o Anglię, nie dopuszczono do udziału w londyńskiej Paradzie Zwycięstwa, która odbyła się 8 czerwca 1946 roku. Władze brytyjskie "zapomniały" nawet o lotniach z Dywizjonu 303, bo Rosjanie sprzeciwiali się udziałowi Polaków w uroczystościach. Dla Polaków było to gorzkie ukoronowanie polityki aliantów wobec Polski, którą odbierali, jako zdradę.

"Polacy mieli się bić za Zjednoczone Królestwo, w zamian zaś obiecano im brytyjskie wsparcie w walce o wyswobodzenie ich kraju spod okupacji niemieckiej i radzieckiej. Ufali sojusznikom, jednak nie brali pod uwagę brutalnych zasad polityki mocarstwowej ani też zwykłej logistyki" - pisze Walker. Za ironię losu uznaje fakt, że Anglia w 1939 r. "włączyła się w wojnę za sprawą Polski, a po alianckim zwycięstwie głównym poszkodowanym stała się właśnie Rzeczpospolita".

Autor zwraca uwagę, że brytyjski premier Winston Churchill "od samego początku poświęcił się wyłącznemu celowi, jakim było pokonanie Niemiec i wszystko inne temu celowi podporządkował". "Dla rządu brytyjskiego kapitulacja aliantów przed Stalinem w Teheranie była nieuniknionym kosztem dalszego uczestnictwa Związku Radzieckiego w wojnie. Dla Polaków była to zdrada" - dodał Walker.

Jego zdaniem, polski rząd w Londynie "przecenił wolę Wielkiej Brytanii do sprzeciwiania się w imieniu Polski Związkowi Radzieckiemu". "Żadne, nawet największe straty poniesione przez Polaków na rzecz aliantów, nie mogły ich skłonić do wojny z ZSRR o wolność lub integralność terytorialną Polski" - podkreślił autor. Dodał, że Wielka Brytania miała w Polsce "bardzo niewiele interesów strategicznych", a położenie geograficzne Polski było beznadziejne, gdyż dla aliantów "dostęp do jej terytorium był niemożliwy przed pokonaniem Niemiec".

Zdrada tylko w polskiej edycji

Słowa o "brytyjskiej zdradzie" pojawiają się w podtytule tylko polskiej edycji książki, wydanej w 2008 r. w Wielkiej Brytanii. Podtytuł oryginału mówi jedynie o stosunku Special Operations Executive (SOE) do schyłkowej fazy działań Armii Krajowej w 1944 r. SOE to brytyjska struktura wywiadowcza, która wspierała działania ruchu oporu w okupowanych przez Niemcy państwach Europy.

Autor podkreśla, że o ile stosunek brytyjskiego rządu do polskiego podziemia był zmienny, to personel SOE "w większości pozostawał wierny polskiej sprawie". Oficerowie SOE często dystansowali się od stanowiska swojego MSZ w kwestii Polski. Gdy np. w początkach 1944 r. Foreign Office pod naciskiem Stalina sugerowało przejęcie przez SOE kontroli nad szyframi łączności radiowej polskich władz w Londynie z AK, ostro sprzeciwił się temu ppłk Harold Perkins, szef sekcji SOE obejmującej Polskę. SOE przymykało też oczy, gdy wiosną 1944 r. polskie samoloty z Londynu zrzucały zaopatrzenie dla 27. Wołyńskiej Dywizji AK - mimo brytyjskiego zakazu zrzutów blisko operacji frontowych Armii Czerwonej. SOE było także świadome nieuchronności wybuchu Powstania Warszawskiego. "Alianci nie zrobili nic, by zniechęcić Polaków do takiego rozwiązania" - napisał Walker.

Polskie sukcesy i teorie spiskowe

Zwrócił on uwagę, że w ramach wspierania polskiego państwa podziemnego, SOE przekazało drogą lotniczą do kraju zaledwie 600 ton zaopatrzenia. Walker określa to jako "żałosne" - w porównaniu z 5796 tonami dostarczonymi do Grecji czy z 10 tys. ton przekazanymi Francji. Tymczasem współpraca Polaków z brytyjskim wywiadem okazała się bardzo owocna - SOE dostała w czasie wojny od Polaków łącznie 80 tys. meldunków. Walker opisuje też największe sukcesy polskiego wywiadu: sprawę Enigmy i rozpracowanie rakiet V2.

Pisząc o śmierci premiera gen. Władysława Sikorskiego w Gibraltarze w 1943 r., Walker stwierdza:, "Chociaż dowody wskazywały na wypadek, do głosu dochodziły liczne teorie spiskowe". W przypisie dodaje, że w "dzisiejszej Polsce nadal popularne są teorie spiskowe, zwykle związane z Rosją".

Książka omawia też kwestię niezbombardowania przez aliantów niemieckiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Według autora, słaba reakcja brytyjskiego MSZ na nadchodzące polskie raporty o holokauście mogła wynikać "po prostu z braku wyobraźni". "Racjonalnie myślącym urzędnikom MSZ można wybaczyć przekonanie, iż naziści nie mordowaliby siły roboczej, dzięki której mogliby wygrać wojnę" - napisał.

"Chociaż Wielka Brytania nie uratowała polskiego ruchu oporu w czasie wojny, to z pewnością zrealizowała swoje zobowiązania wobec Polaków po 1945 r., dając im schronienie" - stwierdza w podsumowaniu swej książki Walker. Jest on członkiem brytyjskiej komisji do badań nad historią wojskowości.

Książka "Polska osamotniona" ukazała się nakładem wydawnictwa Znak.
(PAP)

Fala stulecia na Pacyfiku

Fala stulecia na północno-zachodnim Pacyfiku powinna osiągnąć wysokość 16,8 metra - twierdzą naukowcy, którzy zaobserwowali stałą tendencję zwiększania się wysokości fal morskich. Zalewają one wybrzeża i przyspieszają erozję - podaje internetowy serwis EurekAlert.

Z najnowszych szacunków wynika, że najwyższe fale mogą osiągać 14 metrów. Wykorzystując skomplikowane techniki obliczania niestatecznych wysokości fal, badacze twierdzą, że fala stulecia powinna osiągnąć 16,8 metra. Ostatni rekord zarejestrowany w 1996 roku wynosił 10,5 metra.

Grudzień i styczeń to miesiące, w których najczęściej występują ekstremalne fale, ale - jak twierdzą naukowcy - także latem fale są znacząco wyższe. Specjaliści ze Stanowego Uniwersytetu w Oregonie nie są pewni, czy te zmiany w wysokości fal są spowodowane zmianami klimatycznymi.

- Tempo zalewania nabrzeży wzrosło w kilku ostatnich dziesięcioleciach i prawie na pewno będzie się zwiększać. Na północno-zachodnim Pacyfiku są warunki do powstawania najwyższych fal i dane wskazują, że tendencja ta będzie się nasilała - powiedział docent Peter Ruggiero ze Stanowego Uniwersytetu w Oregonie.

- Wyższe fale mogą powstawać w efekcie m.in. zmian intensywności sztormów i silniejszych wiatrów. Są one prawdopodobnie związane z globalnym ociepleniem ale mogą także być efektem czasowych zmian klimatycznych jak np. Dekadalna Oscylacja Pacyficzna. Nie możemy jednak stwierdzić tego ze stuprocentową pewnością ze względu na zbyt małą liczbę zapisów. Ale jedno jest jasne: zdarzają się coraz większe fale - powiedział Ruggiero.

Co ok. 25-35 lat Pacyfik "przechodzi" dwie zupełnie różne fazy: dodatnią i ujemną. W czasie pierwszej notuje się większą liczbę anomalii El Nino, czego konsekwencją jest wzrost temperatur. Zwiększa się więc parowanie, a to prowadzi do wzrostu temperatury globalnej. W fazie ujemnej jest większa liczba anomalii La Nina, kiedy temperatury spadają.

Coraz większe fale mają dwu- lub trzykrotnie większą siłę erozji, zalewania nabrzeży i innych zniszczeń, w miarę jak podnosi się poziom mórz i oceanów w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci.

Zdaniem naukowców, trudno w tej chwili przewidzieć, jaka będzie skala zniszczeń spowodowanych przez większe fale. - Niektóre skutki widać już dziś - powiedział Ruggiero. Przykładem jest Neskowin w USA, które już ma problemy z wysokimi falami i erozją wybrzeża - dodał.

- Wybiegając w przyszłość, społeczności zamieszkujące wybrzeża muszą mieć plan przeciwdziałania większym falom i erozji, a także jak należy zarządzać terytoriami przybrzeżnymi - podkreśla naukowiec.
(PAP)

Wtorek, 2010-01-26

Parlament Europejski przyznał Polsce nagrodę

Polska została pochwalona za program profilaktyki i wczesnego wykrywania raka szyjki macicy. W Parlamencie Europejskim przedstawiciele polskiego Ministerstwa Zdrowia odebrali nagrodę "Perły mądrości" przyznawaną przez Europejskie Stowarzyszenie do Walki z Rakiem Szyjki Macicy, przy okazji dwudniowej konferencji na temat tej choroby. Polski projekt został wyróżniony spośród 17 zgłoszonych z całej Europy.

- To jest wyraz uznania, ale też zachęta dla nas. Bo im szybciej rak jest wykryty, tym łatwiej się go leczy, a stany przedrakowe leczy się w stu procentach. Kobiety mogą wrócić do pracy, do rodziny, zachodzić w ciążę i rodzić dzieci. A jak jest za późno - to tylko rozłożyć ręce i łzy wylewać - powiedział koordynator nagrodzonego programu prof. dr hab. Marek Spaczyński, który przyjechał do Brukseli, by odebrać nagrodę wraz z Markiem Twardowskim, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Zdrowia.

- Pocieszające jest, że z roku na rok liczba Polek biorących udział w badaniu jest większa - podkreślił Twardowski. Jak dodał, z istniejącego od 2005 roku programu skorzystało prawie 30% kobiet spośród 9-milionowej grupy docelowej w wieku 25-59 lat. W samym 2009 roku z programu skorzystało około 880 tys. Polek. Wykryto ponad 24 tys. przypadków nieprawidłowości.

Celem "Populacyjnego Programu Profilaktyki i Wczesnego Wykrywania Raka Szyjki Macicy", którego organizatorem jest resort zdrowia, jest obniżenie poziomu zachorowalności i umieralności z powodu raka szyjki macicy. Nowotwór ten znajduje się na piątym miejscu jako przyczyna zachorowań i na siódmym jako przyczyna zgonów nowotworowych w Polsce. Założeniem nagrodzonego programu jest objęcie badaniami cytologicznymi kobiet raz na trzy lata.

Bezpłatne badania cytologiczne świadczą zakłady opieki zdrowotnej w całej Polsce, które podpisały z NFZ umowę na realizację programu. W marcu 2007 roku Fundusz rozpoczął wysyłkę imiennych zaproszeń na badania cytologiczne. - Imienne zaproszenia dyscyplinują. Każdy się zastanowi, kiedy był ostatni raz u lekarza - powiedział prof. Spaczyński.

Nie oznacza to, że z bezpłatnych badań nie mogą skorzystać kobiety, które takiego zaproszenia nie otrzymały. Jeśli kobieta znajduje się w grupie objętej programem, sama powinna zgłosić się na badanie. Skierowanie nie jest potrzebne.

Rak szyjki macicy jest nowotworem złośliwym. W Polsce jest drugim co do częstotliwości występowania nowotworem narządów płciowych u kobiet do 45. roku życia. Co roku około 3500 Polek dowiaduje się, że ma raka szyjki macicy, a połowa z nich umiera, bo zgłosiła się do lekarza zbyt późno. Oznacza to, że z dziesięciu kobiet, u których codziennie wykrywa się ten nowotwór, pięć umiera.

Dane epidemiologiczne o zachorowalności i umieralności na raka szyjki macicy w naszym kraju, w porównaniu z innymi państwami Europy, są alarmujące. Kobiety dzięki regularnym badaniom cytologicznym mogą zmienić te statystyki.

Misją Europejskiego Stowarzyszenia do Walki z Rakiem Szyjki Macicy (European Cervical Cancer Association), które przyznało nagrodę, jest podniesienie świadomości społecznej w zakresie raka szyjki macicy oraz propagowanie polityki zdrowotnej. Do ECCA należą organizacje, instytucje i osoby prywatne z całej Europy. Obecnie wśród członków ECCA jest ponad 100 instytucji (towarzystwa medyczne, onkologiczne, organizacje badawcze i stowarzyszenia pacjentów) z 34 krajów i ponad 1000 członków indywidualnych z 40 krajów.
(PAP)


Cud na Haiti - przeżył dwa tygodnie pod gruzami

14 dni pod gruzami w stolicy Haiti spędził mężczyzna, którego uratowali amerykańscy żołnierze - informuje Reuters.

Zdaniem agencji, 35-letni mężczyzna był ubrany tylko w bieliznę. Jest pod opieką lekarzy, ale według doniesień nie wyglądał na poważniej rannego.

Potężne trzęsienie ziemi o sile 7 stopni w skali Richtera uderzyło w Haiti dwa tygodnie temu, zabijając setki tysięcy ludzi - tragiczny bilans może sięgnąć 200 tys. ofiar. Szczególnie ucierpiała stolica kraju, Port-au-Prince.

Większość ekip ratowniczych zakończyła poszukiwania 22 stycznia. Polscy strażacy opuścili wyspę dzień później. Organizacje charytatywne i wojsko chcą się skupić teraz wyłącznie na pomocy tym, którzy przeżyli.
(wp.pl), Mężczyzna przeżył pod gruzami 14 dni. (fot. AFP / Fred Dufour)


Rzym: wielka wystawa o Auschwitz-Birkenau

Wielka wystawa o hitlerowskich obozach zagłady Auschwitz-Birkenau została otwarta w Rzymie przy Ołtarzu Ojczyzny na Placu Weneckim. W uroczystości w przeddzień Dnia Pamięci o Holokauście uczestniczył laureat pokojowej Nagrody Nobla Elie Wiesel.

Wiesel, były więzień Auschwitz, wystosował podczas ceremonii żarliwy apel o podtrzymywanie pamięci o tragedii Zagłady. - Dla zmarłych jest już za późno, ale nie dla żyjących - stwierdził.

- Pamięć jest dla nich, a wspominanie to jedyna rzecz, która może nam pomóc żyć z godnością, honorem, a może nawet z radością. Pamięć jest nadzieją i tylko poprzez nią można dokładać starań o to, aby młodzi ludzie nie dali się porwać przez nienawiść. W tym trudnym, burzliwym okresie oni potrzebują naszej pamięci - mówił Wiesel, który w środę w południe wygłosi przemówienie we włoskiej Izbie Deputowanych.

- Prawdziwym niebezpieczeństwem jest fanatyzm - podkreślił noblista. Zauważył, że obecnie jest coraz więcej ludzi "gotowych zwalczać przemoc i nienawiść". - Ale istnieje bardzo aktywna mniejszość, na przykład terroryści-samobójcy, zamachowcy, którzy chcą tylko zabijać coraz więcej ludzi. To oni są zagrożeniem - dodał Wiesel.

- Bez pamięci byłaby to tylko historia absolutnej rozpaczy; tak dla tych, którzy jeszcze o tym mówią, jak i dla tych, którzy nie żyją. Jedno słowo ich łączy: pamięć. Pamiętajcie - apelował Elie Wiesel.

Na wystawie, największej poświęconej Auschwitz, jaką dotychczas zorganizowano we Włoszech, można obejrzeć między innymi bileciki, jakie rzymscy Żydzi aresztowani podczas łapanki w getcie wyrzucali z pociągu przed jego odjazdem do obozu zagłady. Są również puszki, w których przechowywany był gaz cyklon B, a także dokumenty, zdjęcia i dzienniki. Większość z nich po raz pierwszy zaprezentowano w Italii.
(PAP)

Poniedziałek, 2010-01-25

Sąd wezwał Obamę, by zasiadł na ławie przysięgłych

Prezydent USA Barack Obama nie stawi się w sądzie w Bridgeview, na przedmieściach Chicago, do którego wezwano go jako przysięgłego - poinformował Biały Dom. To nie pierwszy przypadek, kiedy prezydent USA otrzymał powołanie na członka ławy przysięgłych.

Przedstawiciele sądu potwierdzili, że kilka tygodni temu dotarło do nich zawiadomienie, że Barack Obama nie może wypełnić "swojego obywatelskiego obowiązku bycia członkiem ławy przysięgłych".

Wezwanie powiadamiające o wybraniu Obamy na przysięgłego zostało wysłane na jego adres w południowej dzielnicy Chicago, gdzie amerykański prezydent mieszkał przed przeprowadzką do Białego Domu w styczniu 2009 roku.

Barack Obama, z wykształcenia prawnik, absolwent uniwersytetu Harvard, a później profesor prawa na uniwersytecie chicagowskim, jest w trakcie przygotowywania swojego pierwszego orędzia o stanie państwa, które wygłosi w najbliższą środę, podczas posiedzenia połączonych Izb Kongresu.

Z informacji pisma "Christian Science Monitor" wynika, że to nie pierwszy raz, kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych otrzymał powołanie na przysięgłego.

Były prezydent Bill Clinton w 2003 roku wyrażał gotowość pełnienia obowiązków przysięgłego w sprawie o morderstwo popełnione przez członków gangu, ale prowadzący sprawę sędzia nie zgodził się na jego udział w procesie. W 2006 roku urzędujący wówczas prezydent George W. Bush został wezwany na przysięgłego do sądu w Teksasie, ale zwolniono go z tego obowiązku.
(PAP)

Podano oficjalne wyniki wyborów prezydenckich na Ukrainie

Centralna Komisja Wyborcza (CKW) w Kijowie podała oficjalne wyniki wyborów prezydenta Ukrainy z 17 stycznia. Zwyciężył w nich lider Partii Regionów Ukrainy Wiktor Janukowycz, drugie miejsce zajęła premier Julia Tymoszenko. Rezultaty te praktycznie nie różnią się od opublikowanych w ubiegły wtorek wyników wstępnych - Janukowycz otrzymał 35,32% głosów, a Tymoszenko 25,05%. Kandydaci ci zmierzą się w drugiej turze głosowania 7 lutego.

Trzecie miejsce zajął były prezes banku narodowego Serhij Tihipko, na którego głosowało 13,05% wyborców (wstępne wyniki dawały mu 13,06%), a czwarte - były przewodniczący parlamentu Arsenij Jaceniuk z wynikiem 6,96%.

Dopiero na piątym miejscu uplasował się przywódca pomarańczowej rewolucji, obecny prezydent Wiktor Juszczenko, który dostał 5,45% głosów. W sumie w pierwszej turze rywalizowało 18 kandydatów.
(PAP)

"Chemiczny Ali" został powieszony

Jeden z najbliższych współpracowników i kuzyn byłego irackiego dyktatora Saddama Husajna, Ali Hasan al-Madżid, zwany "Chemicznym Alim", został stracony przez powieszenie - podał rzecznik irackiego rządu Ali al-Dabbagh.

Przed tygodniem, w niedzielę 17 stycznia, Ali Hasan al-Madżi został skazany na śmierć przez powieszenie za wydanie w 1988 roku rozkazu zrzucenia bomb chemicznych na kurdyjskie miasto Halabdża, co spowodowało śmierć 5 tysięcy osób.

"Chemiczny Ali", zawdzięczający swój przydomek użyciu trujących gazów, został już kilkakrotnie skazany na śmierć za inne zbrodnie.

Al-Madżid został schwytany w sierpniu 2003 roku, pięć miesięcy po amerykańskiej inwazji na Irak. W lipcu 2007 roku skazano go na śmierć za udział w wojskowej kampanii przeciwko Kurdom od lutego do sierpnia 1988 roku, a w grudniu 2008 roku - za udział w zdławieniu szyickiej rewolty po wojnie w Zatoce Perskiej w 1991 roku oraz w zabójstwach i przesiedleniach szyickich muzułmanów w 1999 roku.
(PAP)

Rzadkie kosmiczne zjawisko - naukowcy zaskoczeni

Obiekt o symbolu P/2010 A2, który na początku wydawał się naukowcom zwykłą kometą, jest najprawdopodobniej zjawiskiem powstałym w wyniku rzadkiego zderzenia dwóch planetoid - informuje serwis internetowy Astronomy Now.

Początkowo obiekt wydawał się kolejną zwykłą kometą, odkrytą 6 stycznia tego roku, w ramach programu poszukiwań małych ciał Układu Słonecznego o nazwie Lincoln Near Earth Asteroid Research (LINEAR).

Prawdziwą niespodzianką okazały się więc wyniki obserwacji astronoma Javiera Licandro z Instituto de Astrofisica de Canarias. 14 stycznia użył on 2.5 metrowego teleskopu nordyckiego (Nordic Optical Telescope - NOT), by dokładniej przyjrzeć się nowemu obiektowi. Obraz, jaki mu się ukazał był niespotykany. Obok charakterystycznego dla komety warkocza, dość jednak nietypowego, bo bez wyraźnego zgęszczenia centralnego, widać było małą planetoidę. Dystans, który dzielił oba ciała na niebie wynosił tylko 2 sekundy łuku.

Licandro, zatrudniony w obserwatorium na Wyspach Kanaryjskich, korzystając ze swoich możliwości, zdecydował się użyć do obserwacji największego dostępnego mu instrumentu, czyli 10.4 metrowego teleskopu Gran Telescopio Canarias (GTC).

12 zdjęć wysokiej rozdzielczości potwierdziło, że prawie w jednym miejscu na sferze niebieskiej widać planetoidę oraz smugę gazu i pyłu rozciągającą się na 177 tysięcy kilometrów. Choć na razie jest zbyt wcześnie, by z pewnością potwierdzić z czym mamy do czynienia, astronomowie podejrzewają, że to, co widać jest efektem zderzenia dwóch planetoid.

Aby całkowicie wyjaśnić zagadkę, w ciągu najbliższych dni na P/2010 A2 zwrócą swoje zwierciadła dwa teleskopy kosmiczne - Hubble i Spitzer.
(PAP)

Niedziela, 2010-01-24

Mogą mieć dwa razy więcej ropy niż Arabia Saudyjska

Wenezuela może mieć dwukrotnie większe rezerwy ropy naftowej niż Arabia Saudyjska - wynika z najnowszego badania służb geologicznych USA.

Naukowcy pracujący dla amerykańskiego instytutu geologicznego USGS twierdzą, że z Pasa Naftowego Orinoko można wydobyć niemal dwa razy więcej surowca, niż dotychczas przypuszczano. Geologowie ocenili potencjał wydobywczy regionu na 513 mld baryłek. Wyniki badań opublikowali w piątek.

Chris Schenk z USGS podkreślił, że szacunki bazują na możliwości eksploatacji złóż w 40%-45% i odnoszą się do współcześnie stosowanych technik wydobywczych.

Możliwości eksploatacyjne złóż w Arabii Saudyjskiej ocenia się na 266 mld baryłek.

Wenezuelska państwowa kompania naftowa Petroleos de Venezuela SA (PDVSA) na razie nie odniosła się do tych ocen. Wcześniej firma uznała, że choć na obszarze 50 tys. kwadratowych znajdują się złoża sięgające 1,3 biliona baryłek ropy, wydobyć się da jedynie 280 mld.

Sceptycznie wyrażał się o szacunkach USGS wenezuelski geolog i były członek zarządu PDVSA Gustavo Coronel.


- Wątpię, czy możliwości wydobycia są w stanie przekroczyć 25%, gdyż produkcja większości tej ropy nie byłaby opłacalna - powiedział agencji Associated Press.

Wenezuelska ropa - w odróżnieniu od bliskowschodniej - jest "ciężka" i nie ma takich właściwości, jak ropa bliskowschodnia.

Wenezuela ma największe po Bliskim Wschodzie złoża ropy naftowej w świecie.
(PAP)

Bin Laden zapowiada kolejne zamachy w USA

Przywódca Al-Kaidy Osama bin Laden wziął odpowiedzialność za nieudaną próbę zamachu na lecący do Detroit 25 grudnia amerykański samolot. W nagraniu audio wyemitowanym przez katarską telewizję Al-Dżazira zagroził też nowymi atakami na USA. Biały Dom nie ma potwierdzenia autentyczności nagrania.

- Przesłanie dostarczone wam poprzez samolot bohaterskiego bojownika Umara Faruka Abdulmutallaba było potwierdzeniem poprzednich przesłań nadanych przez bohaterów z 11 września (2001 roku) - oznajmił bin Laden, wymieniając nazwisko Nigeryjczyka, który w Boże Narodzenie próbował wysadzić w powietrze samolot lecący z Amsterdamu do Detroit.

Dodał, że ataki Al-Kaidy będą kontynuowane tak długo, jak długo USA popierają Izrael. - Ameryka nie będzie marzyć o bezpieczeństwie, dopóki my nie będziemy go mieli naprawdę w Palestynie - oznajmił.

Doradca Białego Domu David Axelrod powiedział w telewizji CNN, że nie może potwierdzić autentyczności nagrania, ani odpowiedzialności Al-Kaidy za próbę zamachu na samolot. - Ale zakładając, że to bin Laden, jego posłanie zawiera te same puste usprawiedliwienia rzezi niewinnych, które już słyszeliśmy - powiedział Axelrod i dodał: ironia polega na tym, że w imieniu islamu zabił on (bin Laden) więcej muzułmanów niż wyznawców innych religii. Jest mordercą i będziemy nadal w ofensywie przeciwko bin Ladenowi, przeciwko Al-Kaidzie, żeby chronić naród amerykański.

Agencja Associated Press pisze, że nie ma możliwości potwierdzenia, czy głos na nagraniu należy do bin Ladena, jednak przypomina on wcześniejsze przypisywane mu nagrania.

Zauważa też, że w ciągu ostatniego roku przesłania szefa Al-Kaidy koncentrowały się na losie Palestyńczyków. Niektórzy obserwatorzy uważają, że to akcentowanie bliskich stosunków izraelsko-amerykańskich ma na celu zmniejszenie popularności prezydenta USA Baracka Obamy na Bliskim Wschodzie po tym, jak zapowiedział on wycofanie wojsk USA z Iraku.

Rzecznik MSZ Izraela Andy Dawid ocenił, że w najnowszym nagraniu bin Laden "nie powiedział niczego nowego".

Próby zamachu w samolocie z Amsterdamu do Detroit dokonał Nigeryjczyk, który usiłował zdetonować na pokładzie maszyny ładunek wybuchowy. W śledztwie ustalono, że działał na zlecenie Al-Kaidy w Jemenie.
(PAP), (Osama bin Laden fot.AP)

Miedwiediew: traktat z USA uzgodniony na 95%

Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że optymistycznie ocenia szanse na podpisanie nowego rosyjsko-amerykańskiego układu, mającego zastąpić zawarty w 1991 roku traktat o redukcji broni strategicznej (START-1). Według Miedwiediewa, tekst dokumentu jest już uzgodniony w 95 procentach.

Rosyjski prezydent mówił o tym na spotkaniu z dziennikarzami w Soczi, nad Morzem Czarnym, gdzie będzie gościł przywódców Armenii i Azerbejdżanu, Serża Sarkisjana i Ilhama Alijewa.

- 95% problemów uzgodniono. Mam optymistyczne oczekiwania, jeśli chodzi o układ - powiedział Miedwiediew. - Z prezydentem Barackiem Obamą wyraźnie określiliśmy granice, czego nie możemy my i czego nie mogą oni - dodał.

Miedwiediew podkreślił, że Rosja nie zrezygnuje z poruszania w negocjacjach z USA tematu obrony przeciwrakietowej. - Temat ten będziemy podnosili obowiązkowo. Nieszczerze jest mówić o strategicznych siłach jądrowych bez poruszania tematu obrony przeciwrakietowej. Jeśli odpala się rakiety nuklearne, odpala się też antyrakiety - wyjaśnił.

Podpisany w 1991 roku traktat START-1 wygasł 5 grudnia 2009 roku. USA i Rosja ogłosiły 4 grudnia, że układ pozostanie w mocy, póki trwają rozmowy na temat nowego. Toczą się one w Genewie. Ich kolejna runda - jak zapowiedział rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow - rozpocznie się na początku lutego.

Podstawowe parametry nowego traktatu uzgodnili w lipcu ubiegłego roku w Moskwie prezydenci dwóch krajów. Porozumieli się wtedy, że w ciągu siedmiu lat od wejścia w życie nowego układu Rosja i USA zredukują liczbę nuklearnych głowic bojowych do 1500-1675, a systemów ich przenoszenia - do 500-1110. Dolne pułapy to propozycje Moskwy, a górne - Waszyngtonu. W październiku strona amerykańska zaproponowała obniżenie limitu środków przenoszenia do 800.

W tym tygodniu poufne rozmowy na temat nowego traktatu w Moskwie prowadzili wysłannicy Obamy: jego doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, generał James Jones i przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA, admirał Mike Mullen. Strona amerykańska poinformowała po nich, że osiągnięto znaczący postęp.

W zeszłym tygodniu o postępach w pracach nad nowym układem mówił w Moskwie podsekretarz w Departamencie Stanu USA William Burns.
(PAP)

Sobota, 22010-01-23

Sprzedali Irakowi bezużyteczne i groźne wykrywacze bomb

Brytyjska firma ATSC sprzedała 20 krajom, w tym Irakowi, "bezużyteczne i niebezpieczne" wykrywacze ładunków wybuchowych - donoszą brytyjskie media. Iracka policja i wojsko używają ich do przeszukiwania pojazdów i osób.

53-letni menedżer firmy ATSC Jim McCormick został w piątek aresztowany pod zarzutem popełnienia oszustwa. Według stacji BBC Irakijczycy zapłacili za te wykrywacze 52 miliony funtów szterlingów.

Urządzenie ADE-651 nie podpada pod kategorię technologii wojskowej i nie wymaga rządowej licencji na eksport. Niemniej ministerstwo ds. biznesu, wprowadziło zakaz jego eksportu do Iraku i Afganistanu, ponieważ może zagrozić życiu stacjonujących tam brytyjskich żołnierzy oraz ich sojuszników.

Okoliczności zawarcia transakcji pomiędzy ATSC a irackimi siłami bezpieczeństwa ma wyjaśnić specjalne dochodzenie brytyjskich służb. Osobne dochodzenie zarządził iracki rząd. ADE-651 trafiło też m.in. do Pakistanu, Jordanii i Libanu. Nie używa się go w żadnym państwie zachodnim.

W reportażu nadanym przez telewizję BBC2 McCormick twierdził, że jego urządzenie jest skuteczne i pozwala precyzyjnie wykrywać ładunki wybuchowe.

Broszura reklamowa ATSC twierdzi, że urządzenie jest zdolne wykrywać śladowe ilości substancji wybuchowych na odległość do 1 km na lądzie i do 3 km w powietrzu. Urządzenie ADE-651 składa się z anteny przymocowanej do ręcznego uchwytu i nie jest zasilane bateriami. W materiałach promocyjnych jest mowa o tym, że jedynym źródłem zasilania jest "energia statyczna użytkownika" - informuje BBC.

Do uchwytu urządzenia wkłada się plastykową kartę. Testy wykonane w laboratorium w Cambridge i pokazane w reportażu BBC wykazały, że jest to najprostsza karta elektroniczna, ogólnodostępna w sprzedaży za kilka pensów, nie posiadająca mikroprocesora, cyfrowej pamięci, ani zdolności przechowywania informacji.

Są obawy, że setki ludzi zginęły w zamachach bombowych, do których doszło, ponieważ "wykrywacze" niczego nie wykryły - wskazuje BBC.
(PAP)

Haiti: dramatyczny bilans ofiar i koniec poszukiwań

Zebrano zwłoki około 120 tysięcy ofiar trzęsienia ziemi z 12 stycznia, ale ostateczna liczba zabitych może być większa o dziesiątki tysięcy - poinformowała haitańska minister kultury i łączności Marie-Laurence Jocelyn Lassegue.

- Jest około 120 tysięcy zwłok, które zebraliśmy - powiedziała minister, zaznaczając, że liczba ta nie obejmuje ofiar śmiertelnych, którymi zajęły się rodziny. Przedstawiciele władz zbierają obecnie w zakładach pogrzebowych informacje o zabitych. Wiele ofiar trzęsienia pochowano w zbiorowych grobach.

132 osoby zostały wydobyte żywe spod gruzów - podało Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA). Rzeczniczka Biura Elisabeth Byrd powiedziała, że nadal trwa wzmożona akcja humanitarna.

Rząd Haiti ogłosił oficjalnie koniec fazy poszukiwań po trzęsieniu ziemi. Ratownicy w piątek zakończyli przeszukiwanie gruzów, a wszystkie wysiłki ekip działających pod egidą ONZ koncentrują się odtąd na udzieleniu pomocy tym, którzy przeżyli.

Cała populacja Haiti to ok. 9 mln ludzi.
(PAP)

Piątek, 2010-01-22

Haiti: koniec poszukiwań, wszystkie siły na pomoc bezdomnym

W dziesiątym dniu po trzęsieniu ziemi ratownicy zakończyli przeszukiwanie gruzów w stolicy Haiti, Port-au-Prince, a wszystkie wysiłki ekip działających pod egidą ONZ będą odtąd koncentrowały się na udzielaniu pomocy tym, co przeżyli.
Tego dnia wydobyto spod gruzów niedaleko stadionu w Port-au-Prince 69-letnią kobietę, która wciąż jeszcze żyła. Lekarze szpitala generalnego powiedzieli jednak, że "jest niewiele nadziei" na to, że zdołają ją uratować.

Drogi prowadzące ze zrujnowanej stolicy na zachód i na południe kraju już od kilku dni zatłoczone są ludźmi, którzy zostawili za sobą ruiny domów i swych zmarłych.

Grozi denga, tyfus i malaria

Rząd haitański podał, że dotąd zdołano pochować 70 000 zabitych, nocami w wielu miejscach ruiny i resztki murów oświetlają ogniska: palone są zwłoki zabitych.

- Musimy zdążyć, ponieważ za trzy dni zaczynają się długotrwałe deszcze, ziemia zamieni się w błoto, idealne środowisko dla wirusów dengi oraz bakterii tyfusu i pierwotniaków wywołujących malarię - powiedział w radio haitański minister spraw wewnętrznych Paul Antoine Bien-Aime.

Główny kapłan wudu, animistycznej religii pochodzenia afrykańskiego powszechnie praktykowanej zarówno przez oficjalnie katolicką, 80-procentową większość Haitańczyków, jak i przez tych, którzy uznają się za protestantów, 74-letni Max Beavuir poskarżył się prezydentowi Haiti: zmarłych wrzuca się do zbiorowych dołów jak śmieci. U wyznawców wudu uroczystości pogrzebowe trwają 7 dni.

Jednak i Beavuir, zwany przez wyznawców Ati, czyli Władza Najwyższa, i sam prezydent Rene Preval, który zaprosił go w czwartek na posiedzenie rządu, są bezradni. - Wiem, że sytuacja jest bardzo trudna - przyznał Ati w długim wywiadzie dla największego madryckiego dziennika "El Pais", w którym ostro skrytykował rząd, Amerykanów i niektórych chrześcijan.

Jakieś 30 000 rozkładających się zwłok porzuconych jeszcze na ulicach i śmietniskach lub spoczywających pod gruzami sprawia, że fetor rozkładu wypełnia całą przestrzeń nad Port-au-Prince.

"Rządu nie widać"

Preval urzęduje wraz z rządem w ocalałym budynku komisariatu policji. Jest atakowany przez Haitańczyków, którzy mówią, że "rządu nie widać". Podjął jednak działania, na jakie było stać miejscową władzę: od dwóch dni flota 34 małych autobusów miejskich wywozi uciekinierów kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów za miasto, byle dalej od ogniska zarazy, jakim w każdej chwili może się stać stolica.

Głównym celem rządu haitańskiego jest teraz rozładowanie 300-400 dzikich obozowisk, w których koczuje w mieście 400 000 bezdomnych. Mimo imponujących liczb mówiących o pomocy międzynarodowej dla Haiti, nadal brakuje im wszystkiego: jedzenia, wody, koców do przykrycia nocą dzieci.

Według doniesień agencyjnych, jedna piąta bezdomnych ma poniżej pięciu lat.

Władze Haiti wspierane przez wolontariuszy z organizacji pomocowych przystąpiły do organizowania obozów przejściowych poza miastem dla 100 000 osób. Powstają one według agencji EFE m.in. w pobliżu miasta Croix-des-Bouquetes, na północ od Port-au-Prince.

"Bezpieczeństwo - tylko dzięki żołnierzom"

W dniu trzęsienia ziemi uciekło z więzień w rejonie stolicy 5 000 niebezpiecznych bandytów. Bardzo przerzedzona policja stołeczna liczy 3 000 funkcjonariuszy. Reszta zginęła pod gruzami. Gdyby nie obecność amerykańskich żołnierzy i błękitnych hełmów - oświadczyła minister kultury i środków komunikacji Jocelyn Lassegue - nie byłoby żadnych szans na utrzymanie bezpieczeństwa w mieście.

Do przedstawicieli UNICEF na Haiti dotarły informacje o porywaniu ze szpitali małych dzieci. Włoch Guido Cornale z tej organizacji zawiadomił o tym prezydenta Haiti. Powiedział, że powstał nielegalny "rynek adopcyjny". Dotąd osoby, które nie są krewnymi dzieci, zabrały ich ze szpitali piętnaścioro.

Regionalny przedstawiciel UNICEF Jean-Luc Legrand ma informacje, że większość porwanych dzieci jest wywożona z Haiti przez Dominikanę.

Od czasu trzęsienia ziemi pracownicy UNICEF codziennie zabierają z ulic 2 000 haitańskich dzieci i umieszczają je w 20 ośrodkach. Zanim zostaną oddane do legalnej adopcji zagranicę, próbuje się jak najszybciej ustalić, czy dzieci mają jakąś rodzinę.

Płynie pomoc

Wśród lepszych wiadomości z Haiti piątek przyniósł informacje o wpłynięciu tego dnia do portu w stolicy pierwszego niewielkiego statku z pomocą. Holenderski frachtowiec zawinął z ładunkiem 123 ton wody, soków i mleka.

Amerykańskie dowództwo wojskowe, kontrolujące jedyne lotnisko w Port-au-Prince, zakomunikowało, że udało się podwoić jego przepustowość. W pierwszych dniach po trzęsieniu ziemi lądowało tu dziennie 70 samolotów z pomocą humanitarną.

Rząd USA poinformował, że przygotowuje swą bazę morską Guantanamo na Kubie do przyjęcia pewnej liczby ofiar trzęsienia ziemi w Haiti.

Z 560 milionów dolarów na pomoc dla Haiti, o które zaapelował do państw członkowskich sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, na konto organizacji wpłynęło do piątku 195 milionów.

Trzęsienie ziemi o sile 7 w skali Richtera, najsilniejsze od ponad 200 lat, nawiedziło Haiti 12 stycznia. Epicentrum wstrząsów znajdowało się 60 km od Port-au-Prince. Tysiące ludzi poniosło śmierć pod gruzami, dotychczas pochowano w zbiorowych mogiłach 70 tys. ofiar kataklizmu, ale władze obawiają się, że liczba zabitych może sięgnąć 200 tys. Co najmniej 250 tys. osób jest rannych, a 1,5 mln nie ma dachu nad głową.
(PAP)

USA i Jemen będą wspólnie zwalczać terroryzm

Stany Zjednoczone i Jemen zacieśnią współpracę, by wspólnie walczyć z terroryzmem w Jemenie, który jest szczególnie zagrożony przez Al-Kaidę - powiedzieli w Waszyngtonie Sekretarz Stanu USA Hillary Clinton i minister spraw zagranicznych Jemenu Abubakr al-Kirbi.

Szefowi dyplomacji powiedzieli, że planowana na 27 stycznia w Londynie konferencja państw dostarczających pomoc humanitarną, powinna skoncentrować się na akcji na rzecz Jemenu, by poprawić funkcjonowanie tamtejszego rządu i przyspieszyć rozwój gospodarczy kraju.

Minister al-Kirbi powiedział dziennikarzom, że Jemen jest zdeterminowany by walczyć z terroryzmem. Dodał jednak, że Jemen potrzebuje środków, by przeprowadzić reformy gospodarcze.

Pani Clinton poinformowała, że amerykańska agencja ds. międzynarodowego rozwoju (USAID) podpisała trzyletni kontrakt z Jemenem, w ramach którego przekaże mu 121 mln dol. przeznaczonych na reformy i rozwój gospodarczy.

Konferencja, która odbędzie się w Londynie ma pomóc w zorganizowaniu międzynarodowej pomocy dla Jemenu.
(PAP)

Czwartek, 2010-01-21

Minął rok - więzienie Guantanamo nie zamknięte

Mija rok, od kiedy prezydent USA Barack Obama, nazajutrz po inauguracji, zapowiedział zamknięcie w ciągu roku więzienia dla podejrzanych o terroryzm w bazie amerykańskiej Guantanamo na Kubie.

Obietnicy nie dotrzymał, gdyż więzienie nadal istnieje. Przebywa w nim obecnie 198 więźniów. Główny problem polega na tym, że trudno znaleźć dla nich alternatywne miejsce pobytu. Część to najgroźniejsi terroryści związani z Al-Kaidą.

Więzienie powstało w 2002 r. i przetrzymywano w nim na początku ponad 700 obcokrajowców, schwytanych głównie w Afganistanie podczas inwazji na ten kraj jesienią poprzedniego roku.

Więźniów przetrzymuje się bezterminowo. Początkowo pozbawieni oni byli wszelkich kontaktów z rodzinami i adwokatami; długo nie przedstawiano im także formalnych zarzutów.

Więźniom nadano status "żołnierzy armii wroga", ale nie uznano ich za jeńców wojennych, których chroniłyby konwencje genewskie. Mieli być sądzeni przez specjalne trybunały wojskowe, stosujące mniej rygorystyczne standardy udowodnienia winy niż normalne sądy cywilne.

Ten sposób ich potraktowania przez administrację prezydenta George'a W. Busha wywołał krytykę ze strony organizacji obrony praw człowieka i opinii międzynarodowej.

Z czasem Kongres usankcjonował prawnie system przetrzymywania więźniów, a Pentagon zaostrzył normy, jakimi kierować się miało postępowanie trybunałów. Więźniom stopniowo przedstawiano zarzuty, większość zwolniono i odesłano do krajów pochodzenia.

W czasie kadencji Obamy zwolniono ponad 40 więźniów Guantanamo. Jego administracji z trudem udało się skłonić niektóre kraje europejskie do przyjęcia części zwolnionych lub uzyskać obietnicę przyjęcia dalszych.

Rząd zdecydował, że pięciu najgroźniejszych terrorystów z szejkiem Chalidem Muhammadem, architektem ataku na USA 11 września 2001 roku na czele, zostanie postawionych przed normalnym sądem w Nowym Jorku.

Decyzję tę ostro krytykuje opozycja. Jej zdaniem narazi to na szwank bezpieczeństwo miasta i nie gwarantuje skazującego wyroku, ponieważ część zeznań oskarżonych wydobyto torturami.

Administracja chciała osadzić resztę podejrzanych w więzieniach w kraju, ale kilka miast nie zgodziło się na umieszczenie ich u siebie.

Ostatecznie niektórzy mają być zamknięci w więzieniu o zaostrzonym reżimie w stanie Illinois, ale Kongres opiera się z przyznaniem funduszy na jego budowę.

Około połowy więźniów Guantanamo to Jemeńczycy. Po nieudanej próbie zamachu na samolot Delty w święta Bożego Narodzenia okazało się, że sprawca, młody Nigeryjczyk, był szkolony przez Al-Kaidę w Jemenie. Na krótko przed zamachem do tego kraju wróciło też czterech innych islamistów - zwolnionych z Guantanamo.

Administracja Obamy wstrzymała w tej sytuacji planowane dalsze zwolnienia więźniów z Jemenu.

Zdaniem komentatorów, perspektywy całkowitego opróżnienia tego aresztu i zamknięcia go odsunęły się w czasie o kolejny rok.

Zwolennicy zamknięcia argumentują, że więzienie szkodzi bezpieczeństwu USA, gdyż stanowi wygodne narzędzie rekrutacji terrorystów.
(PAP)

Haiti: butelka wody kosztuje 10 dolarów

Z amerykańskiego lotniskowca Carl Vinson co kilkanaście minut startuje śmigłowiec z pojemnikami plastikowych butelek z wodą, które zrzuca się wprost w tłum oczekujący w stolicy Haiti, ale za butelkę wody w zniszczonym trzęsieniem ziemi mieście płacono w czwartek już 10 dolarów.

W ciągu dziewięciu dni od trzęsienia ziemi butelka wody w Port-au-Prince podrożała trzykrotnie. Mało kogo stać na taki wydatek w kraju, w którym już przed katastrofą tylko co pięćdziesiąty mieszkaniec miał stałą pensję - pisze reporter madryckiego dziennika "El Pais".

Ludzie nie mają pieniędzy, a banki w czwartek wciąż jeszcze nie wypłacały gotówki tym, którzy mają coś na koncie. Jednak w ciągu ostatnich 24 godzin podwoiła się na ulicach Port-au-Prince liczba osób, które usiłują coś sprzedać: kilka pomarańczy, parę wiązek bananów, jakąś puszkę konserw "ze zrzutów". No i oczywiście wodę.

Haitański rząd od dwóch dni podejmuje bardziej energiczne działania. Bezdomnych koczujących w ruinach miasta w 447 - jak obliczył - dzikich obozowiskach postanowił rozlokować w 300 bardziej zorganizowanych obozach na przedmieściach i poza granicami stolicy. Jednak tylko trzy z nich mają źródła pitnej wody.

Przedstawiciel rządu powiedział, że władze Haiti źle oceniają sposób dystrybucji wody i żywności: Amerykanie zrzucają pojemniki i kartony z śmigłowców z wysokości trzech metrów. Na dole rozrywają je między sobą najsilniejsi, którzy pierwsi się dopchają, a dla innych nie zostaje nic.

Haitański rząd sugeruje, aby Amerykanie wyznaczyli punkty dystrybucji lub dostarczali pomoc do tworzonych obecnie obozów i wydzielili do ochrony tych działań jakąś część z dziesięciu tysięcy żołnierzy USA, którzy przybyli do miast. Według rozgłośni radiowych działających już w Port-au-Prince, budzą oni znacznie większy respekt niż ONZ-owskie błękitne hełmy.

Krytyka - pisał w czwartek wysłannik madryckiego dziennika "ABC" - zaskoczyła dowództwo amerykańskiego lotniskowca zakotwiczonego na wodach przybrzeżnych naprzeciw Port-au-Prince. Tłumaczyło ono dziennikarzom, że wysyła do miasta śmigłowcami połowę codziennej produkcji dwóch agregatów do odsalania wody, jakie pracują na lotniskowcu i dostarczają codziennie 700 000 litrów wody pitnej. Pozostałe 350 000 litrów słodkiej wody to dzienne zapotrzebowanie lotniskowca.
(PAP)

Były więzień z Sobiboru zeznawał w procesie Demjaniuka

Ocalały z hitlerowskiego obozu zagłady Sobibór Filip Białowicz zeznawał podczas procesu Johna Demjaniuka, oskarżonego o udział w Holokauście. Przed sądem w Monachium pochodzący z Izbicy 84-letni Białowicz opowiadał o swoich przeżyciach i rzeczywistości panującej w obozie, w którym zamordowane zostały jego siostry i większość krewnych.

On sam i jego starszy brat świadczyli pracę niewolniczą. Jak relacjonował, pomagał przy rozładunku pociągów z transportami ludzi. Musiał usuwać ciała osób zmarłych w czasie podróży. - Próbowałem wyciągnąć martwą kobietę z wagonu, ale jej skóra rozchodziła mi się w rękach - zeznawał.

Gdy ujrzał martwą kobietę, trzymającą w ramionach martwe dziecko, doznał szoku i upadł na ziemię. - Miałem nadzieję, że mnie zastrzelą - mówił, według relacji agencji dpa. Jednak nadzorujący rozładunek SS-man batem zmusił go do dalszej pracy.

Białowicz, podobnie jak ocalały z zagłady Tomasz Blatt, który zeznawał we wtorek i środę, nie był w stanie zidentyfikować Demjaniuka, domniemanego byłego strażnika w Sobiborze. Pochodzący z Ukrainy 89-letni Demjaniuk oskarżony jest o zamordowanie 27,9 tys. Żydów, deportowanych do Sobiboru w 1943 r. Nie przyznaje się do winy.

Według Białowicza Ukraińcy stanowili większość wachmanów w obozie. W czasie powstania więźniów w 1943 r. mieli oni również strzelać do uciekinierów.

Białowicz i Blatt zdołali uciec z Sobiboru w czasie powstania.

Podczas rozprawy Demjaniuk leżał na specjalnym łóżku, przykryty niebieskim kocem, nie reagując na to, co dzieje się w sali sądowej. Ze względu na podeszły wiek i zły stan zdrowia może on uczestniczyć w rozprawach tylko przez dwie 90-minutowe sesje dziennie.
(PAP)

INDEX

Powrót..


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228