Polonia Winnipegu
 Numer 50

              20 listopada, 2008      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu


INDEX

 

WIADOMOŚCI PROSTO Z POLSKI

Środa, 2008-11-19

B. ŻOŁNIERZE WSI MOGĄ PRACOWAĆ W SKW I SWW
Trybunał odrzuca skargę prezydenta na WSI



Dopuszczenie niezweryfikowanych byłych żołnierzy WSI do obowiązków w SKW i SWW jest zgodne z konstytucją. Tak orzekł w środę Trybunał Konstytucyjny, który badał skargę prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Trybunał uznał, że nowelizacja nie narusza zasad działania prawa wstecz ani zasady zaufania obywatela do państwa i stanowionych przez niego przepisów. Zdanie odrębne od wyroku złożyło czworo sędziów.
Prezydent zarzucał, że ustawa działa wstecz
TK w pełnym składzie badał skargę prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który zarzucił rządowej nowelizacji, że działa wstecz i różnicuje sytuację prawną b. żołnierzy WSI uznając, że w nowych służbach mogą pracować zarówno zweryfikowani, jak i ci, którzy weryfikacji nie przeszli. Zdaniem prezydenta, nowelizacja wprowadzała "dyskryminację na gruncie prawa karnego", ponieważ gdy ustała działalność komisji weryfikacyjnej, osoby, które złożyły fałszywe oświadczenia, unikają odpowiedzialności karnej.
"Zasada niedziałania prawa wstecz może być ograniczana"
Przedstawiciel Sejmu argumentował przed TK, że zasada niedziałania prawa wstecz może być ograniczana, a przyjęcie zaskarżonego rozwiązania podyktowały "względy bezpieczeństwa państwa" oraz konieczność uregulowania statusu żołnierzy, którzy złożyli oświadczenia, by móc pracować dla nowych służb.
Również przedstawiciel Prokuratora Generalnego przekonywał, że regulacja ma na celu uporządkowanie statusu służbowego osób przyjętych do nowych służb i do nich aspirujących, które poddały się weryfikacji, lecz nie z własnej winy jej nie przeszły.
TVN24

6 ZATRZYMANYCH PODEJRZANYCH O WYPROWADZENIE 23 MLN ZŁ
Szef rady fundacji Kwaśniewskiej z zarzutami


Andrzej K. - szef rady fundacji Jolanty Kwaśniewskiej - jest podejrzany o niegospodarność i pranie brudnych pieniędzy - poinformowała katowicka prokuratura. W nielegalny proceder zamieszanych jest jeszcze sześć innych osób.
- Podejrzani mieli wspólnie dokonywać kontrolowanych operacji finansowych w prywatnych spółkach - tłumaczy prokurator Leszek Goławski z katowickiego wydziału Prokuratury Krajowej i zaznacza, że sprawa nie ma żadnego związku z fundacją Jolanty Kwaśniewskiej "Porozumienie bez barier".
Jak tłumaczy Goławski, śledztwo zostało wszczęte po zawiadomieniu głównego inspektora informacji finansowej o popełnieniu przestępstwa. - Inspektor stwierdził, że istnieją materiały świadczące, że Andrzej K. prał brudne pieniądze - tłumaczy prokurator i dodaje, że chodzi o kwotę co najmniej 600 tys. zł.
Wyprowadzili 23 miliony?
Andrzej K. miał ponadto narazić spółki, w których pracował, na stratę ok. 0,5 mln. zł. Pozostali zatrzymani są podejrzani o narażenie spółek na straty oscylujące wokół 23 mln zł.
- Te osoby kontrolowały kilka spółek, które wzajemnie dokonywały kontrolowanych operacji gospodarczych - tłumaczy Goławski. - To w efekcie przynosiło zyski i umożliwiało pranie pieniędzy - dodaje.
PAP

Wtorek, 2008-11-18

Nauczyciel języka polskiego zamordowany w Kirgistanie

Maciej Chowaniok, związany z Uniwersytetem Śląskim w Katowicach lektor języka polskiego, został zamordowany w Biszkeku, stolicy Kirgistanu. Miał 28 lat.
Rzeczniczka UŚ Magdalena Ochwat powiedziała, że nie są na razie znane bliższe okoliczności śmierci. Wiadomo jedynie, że do morderstwa doszło ostatniej nocy, bardziej szczegółowych informacji ma wkrótce udzielić służba konsularna.
Według kirgiskiego portalu internetowego, w nocy z poniedziałku na wtorek do kirgiskiej milicji za pośrednictwem alarmowego telefonu 102 nadeszła wiadomość, że na chirurgię szpitala Ministerstwa Zdrowia w Biszkeku przywieziono ciężko rannego Polaka, z dwiema ranami od noża w okolicach szyi. Mężczyzna zmarł w wyniku upływu krwi, gdyż nóż przeciął tętnicę.
Miejscowa milicja prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa Polaka, a do Biszkeku udali się przedstawiciele ambasady RP w Kazachstanie, obsługującej także Kirgistan.
Maciej Chowaniok był lektorem języka polskiego w katedrze dziennikarstwa Kirgiskiego Uniwersytetu Narodowego w Biszkeku. W Kirgistanie przebywał drugi rok. Był związany z Zakładem Literatury Współczesnej Instytutu Nauk o Literaturze Polskiej im. Ireneusza Opackiego, a także ze Szkołą Języka i Kultury Polskiej. W trakcie studiów na UŚ prowadził działalność społeczną i naukową. Był m.in. przewodniczącym Międzywydziałowego Stowarzyszenia Dziennikarzy "Mosty". Redagował też serię zeszytów naukowych "Mosty: antropologia-medioznawstwo".
PAP

Malczewski i Witkacy łupem złodziei w warszawskiej galerii

Dwa obrazy, autorstwa Jacka Malczewskiego i Stanisława Ignacego Witkiewicza, skradziono z galerii w warszawskim Śródmieściu. Według szacunków dyrekcji placówki dzieła warte były ok. 500 tys. zł.
- Wyjaśniamy, jak doszło do kradzieży. Zrobimy wszystko, by jak najszybciej wykryć jej sprawców - powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Marcin Szyndler.
Jak dodał, o kradzieży poinformował policję dyrektor galerii. Według jego relacji, doszło do niej w nocy z poniedziałku na wtorek. Ze wstępnych ustaleń funkcjonariuszy wynika, że złodzieje dostali się do budynku przepiłowując kraty i wybijając szybę.
Dyrektor sieci galerii Desa Unicum Adam Chełstowski powiedział, że skradzione obrazy wisiały blisko wejścia, dlatego złodzieje mogli szybko zabrać je i uciec. Przybyła na miejsce po pięciu minutach ekipa, prowadząca monitoring galerii, nie zastała już sprawców.
Właściciel obrazów, jak poinformował Chełstowski, został powiadomiony o kradzieży i może liczyć na wypłatę odszkodowania od ubezpieczyciela. - Cała nasza galeria jest ubezpieczona - zapewnił.
Według niego, obrazy były zabezpieczone na różne sposoby. Niektóre z tych zabezpieczeń być może pomogą odnaleźć skradzione dzieła sztuki. Szczegółów jednak nie chciał podać ze względu na bezpieczeństwo innych dzieł sztuki. - Niestety, mimo najlepszych zabezpieczeń kradzieże się zdarzają, nawet w bankach - powiedział Chełstowski.
Jak tłumaczył, nie można wykluczyć, że wtorkowej kradzieży dokonano na zlecenie. Możliwe jest też, że złodzieje planując włamanie nie polowali na konkretne dzieła sztuki, ale zabrali te,które wisiały blisko wejścia i były cenne. Chełstowski jest jednak przekonany, że kradzież tych obrazów się nie opłaci.
- Z reguły w Polsce jest tak, że skradzione dzieła sztuki odzyskiwane są przez policję po kilku latach. Ktoś próbuje je sprzedać lub pokazać komuś i wychodzi na jaw, gdzie się znajdują. Wydaje im się dość naiwne liczyć na to, że te obiekty uda się nielegalnie sprzedać - powiedział.
Jak podkreślił, osoba, która zetknie się ze skradzionymi obrazami, powinna natychmiast powiadomić policję.
Skradzione obrazy to "Portret mężczyzny na tle pejzażu" Jacka Malczewskiego oraz "Portret kobiety" Witkacego. Łącznie, jak powiedział Chełstowski, są warte ok. 500 tys. zł, przy czym ponad 400 tys. zł wart jest "Portret mężczyzny na tle pejzażu" Malczewskiego.
PAP

Pół miliona wenflonów dla dzieci dzięki artystom i TP

Ponad pół miliona wenflonów trafiło do tysiąca polskich oddziałów dziecięcych. To efekt kampanii społecznej zorganizowanej przez Fundację Grupy TP. Dzięki akcji charytatywnej prowadzonej przez niemal rok, udało się uzbierać milion złotych na zakup sprzętu dla małych pacjentów. W warszawskiej restauracji "Pod Gigantami" odbyło się uroczyste spotkanie podsumowujące przedsięwzięcie.
Kampania „Pół miliona wenflonów dla 1000 oddziałów dziecięcych” była prowadzona od lutego tego roku. Skąd taki pomysł? – Dzięki kontaktom ze szpitalami, które nawiązaliśmy pięć lat temu, zrozumieliśmy jak wielkie są ich potrzeby. Doszliśmy do wniosku, że oprócz spektakularnych działań, takich jak np. zakup drogiego sprzętu medycznego, bardzo ważne są również te mniejsze inicjatywy, jak zakup wenflonów – mówi Wirtualnej Polsce Jadwiga Czartoryska, prezes Fundacji Grupy TP. Z danych przedstawionych przez fundację wynika, że rocznie w szpitalach przebywa półtora miliona dzieci.
Dlaczego wenflony odgrywają tak ważną rolę na oddziałach dziecięcych? Prof. dr hab. Ewa Helwich, krajowy konsultant w dziedzinie neonatologii tłumaczy, że jest kilka powodów. – Wenflon umożliwia dostęp do naczyń, dlatego jest ogromnie potrzebny w czasie choroby, kiedy lek musi szybko docierać do zmienionych zapalnie tkanek. Dzięki niemu można uniknąć bólu związanego z wielokrotnym robieniem zastrzyków. Stosowanie wenflonów jest bardzo ważne szczególnie w przypadku wcześniaków, które w pierwszym okresie życia mają zbyt niedojrzały przełyk aby mogły być karmione. Bez możliwości założenia wenflonu noworodki urodzone przedwcześnie mogłyby nie przeżyć – akcentuje prof. Helwich.
wp.pl

Premier o porwanym tankowcu: wszyscy robią, co mogą

Premier Donald Tusk powiedział w Kuwejcie, że rząd "kompletuje informacje" w sprawie porwanego przez somalijskich piratów saudyjskiego supertankowca z ropą, na którym są polscy marynarze. - Wszyscy robią, co mogą - zapewnił szef rządu.

Jak poinformowało Radio Zet, na tankowcu znajduje się dwóch Polaków - kapitan okrętu Marek Niski i oficer techniczny Leszek Adler.

- Cały czas kompletujemy informacje, co się dzieje z tym tankowcem, cały czas sprawdzamy tę sprawę także poprzez nasze placówki dyplomatyczne, staramy się zdobyć maksimum informacji - powiedział Tusk dziennikarzom w Kuwejcie.

- Nie mam aż tak długich rąk, aby stąd bezpośrednio interweniować, ale wiem, że wszyscy robią co mogą - zapewnił.

W Kuwejcie szef polskiego rządu przebywa od poniedziałku; we wtorek udaje się do Kataru.

Porwany u wybrzeży Kenii saudyjski supertankowiec dopłynął do północnych wybrzeży Somalii. W skład 25-osobowej załogi wchodzą obywatele Wielkiej Brytanii, Chorwacji, Arabii Saudyjskiej, Filipin oraz Polski.

Do uprowadzenia tankowca "Sirius Star" doszło w sobotę. Według operatora statku, firmy Vela International Marine Ltd., załoga tankowca "pozostaje w dobrym zdrowiu i nikt nie ucierpiał w trakcie porwania". Według rzecznika firmy Vela, piraci przejęli kontrolę nad statkiem 450 mil morskich na południowy wschód od kenijskiego portu Mombasa.
PAP

Poniedziałek, 2008-11-17

RAPORT O ZDROWIU
Polacy najdłużej zdrowi


50-letni mieszkaniec Polski ma przed sobą 29 lat życia, z czego 18,5 roku w dobrej kondycji - wyniki raportu medycznego o zdrowiu Europejczyków zamieszcza "Rzeczpospolita".
To efekt badań pod kierunkiem Carola Jaggera z Uniwersytetu w Leicester w Wielkiej Brytanii. Finansuje je Komisja Europejska a publikuje najnowszy tygodnik "Lancet", najbardziej prestiżowe pismo medyczne świata.
Jak na Europę Wschodnią polskie wskaźniki są świetne - ocenia gazeta. Co prawda dłużej niż Polacy będą żyli Słoweńcy i Czesi, ale to jednak nasi rodacy najdłużej będą zdrowi. Najgorzej wypada Estonia: 50-letni mężczyzna z tego kraju będzie żył przeciętnie 23 lata. Ale może liczyć jedynie na dziewięć lat w zdrowiu.
Polki wypadają w najnowszym raporcie lepiej od Polaków. Ich oczekiwana długość życia po osiągnięciu pięćdziesiątki, to jeszcze 31 lat, z czego 20 w zdrowiu. Dla panów ten współczynnik wynosi odpowiednio 24 i 17 lat.
Nasze zdrowie poprawiło się gwałtownie w latach 90-tych. "Udało się poprawić opiekę kardiologiczną, dostęp do leków. Polacy przestali jeść tłuszcze zwierzęce. Nie piją już tyle mocnych alkoholi" - komentuje prof. Stanisława Golinowska.
PAP  

JANUSZ CHRISTA NIE ŻYJE
Odszedł ojciec Kajka i Kokosza


Janusz Christa nie żyje. Jedna z najważniejszych postaci polskiego komiksu, ojciec Kajka i Kokosza odszedł w sobotę 15. listopada.
Artysta zmarł w wieku 74. lat. Ze względów zdrowotnych od początku lat 90. nie tworzył już komiksów. Przez lata jego albumy cieszyły się wielką popularnością.
Twórca długo związany był z "Wieczorem Wybrzeża", gdzie najpierw publikował "Przygody Kajtka-Majtka", a od lat 60. opowieści o przygodach Kajtka i Koka, protoplastów Kajko i Kokosza.
29 kwietnia 1968 roku na łamach "Wieczoru Wybrzeża" pojawił się pierwszy odcinek "Kajtka i Koka w kosmosie". Cztery lata później, w tej samej gazecie, Janusz Christa opublikował pierwsze przygody swoich najsłynniejszych bohaterów: Kajko i Kokosza.
31 maja 2007 roku Janusz Christa został odznaczony medalem Gloria Artis - dla twórców "zasłużonych kulturze".
TVN24

Niedziela, 2008-11-16

Minister rolnictwa dobrze ocenia pierwszy rok pracy w resorcie

Dziś mija rok od zaprzysiężenia gabinetu premiera Donalda Tuska. Minister rolnictwa Marek Sawicki uważa, że podczas roku pracy w resorcie udało mu się zrealizować większość założonych zadań.
Przypomina, że obejmując stanowisko obiecywał poprawę dochodowości rolnictwa, rozwój obszarów wiejskich i usprawnienie pracy Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a także udział w unijnych dyskusjach nad kształtem polityki rolnej.
Zdaniem Marka Sawickiego, największy problem jest z poprawą dochodowości, jednak wobec kryzysu finansowego jest to trudniejsze do osiągnięcia.
Marek Sawicki jest jednym z ministrów-członków rządu z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
IAR

Goście zdradzają kulisy prezydenckiego balu

Tańce zaczęły się grubo po północy - opowiada Ryszard Czarnecki o prezydenckiej gali z okazji 90. rocznicy odzyskania niepodległości. Serwis tvp.info wysłuchał relacji kilkunastu gości prezydenckiej gali. Dzięki temu udało się zrekonstruować kulisy starannie skrywanej przed mediami uroczystości. Pierwszą wpadkę zaliczył Jarosław Kaczyński, który na galę zamiast w smokingu przyszedł w garniturze z krawatem.
Równi i równiejsi
Prezes PiS Jarosław Kaczyński jako jedyny mężczyzna pojawił się nie w smokingu, a w garniturze i bordowym krawacie. - Generalna zasada mówi, że jeśli na zaproszeniu jest napisane "smoking" i "długa suknia", to właśnie tak należy przyjść ubranym. Jeśli zaś takiej adnotacji nie ma, to w przypadku kolacji, obowiązują po prostu stroje wieczorowe - mówi tvp.info Jan Piekarski, były dyrektor Protokołu Dyplomatycznego MSZ. Z ustaleń serwisu wynika, że na prezydenckich zaproszeniach dopisek o smokingu się znajdował.
Najwięcej kontrowersji wzbudziło rozstawienie stołów i sposób rozsadzenia gości. Mimo że kolacja odbywała się w jednej sali, to jej uczestnicy zostali podzieleni na dwie części. Pierwszą stanowił długi prezydencki stół znajdujący się na półpiętrze. Siedzieli przy nim m.in. Lech Kaczyński, Aleksander Kwaśniewski, marszałkowie i wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, szef MSZ, prezydent Warszawy, Jarosław Kaczyński wraz z matką i goście zagraniczni.
W drugiej części sali oddzielonej od prezydenckiego stołu schodami stały mniejsze stoliki noszące nazwiska znanych kompozytorów. I tak przy stoliku "I. Albeniz" siedzieli byli premierzy, z których pojawili się jedynie Tadeusz Mazowiecki, Jan Krzysztof Bielecki i Jan Olszewski. Przy "L. van Beethoven" posadzono byłych marszałków Sejmu Józefa Oleksego, Macieja Płażyńskiego i Marka Borowskiego (zabrakło Józefa Zycha, Marka Jurka i Ludwika Dorna). Szefowie klubów parlamentarnych siedzieli z kolei przy stoliku "A Dvorak". Był Przemysław Gosiewski, Wojciech Olejniczak, Stanisław Żelichowski i Aleksander Szczygło. Przy tym stoliku wolne miejsca czekały na Grzegorza Napieralskiego, Zbigniewa Chlebowskiego i dla szefowej Kancelarii Sejmu Wandy Fidelus-Ninkiewicz.
Dlaczego takie rozsadzenie gości budziło kontrowersje? - Prezydent wraz z gośćmi z zagranicy byli odseparowani od całej reszty. Siedzieli kondygnację wyżej. Chyba tylko z mojego stołu, przy którym siedzieli byli marszałkowie Senatu, było widać prezydenta - opowiada serwisowi tvp.info Longin Pastusiak. - Niektórzy mogli się poczuć, jakby byli na dwóch różnych imprezach - dorzuca Józef Oleksy. - Ja prezydenta widziałem tylko dwa razy. Raz podczas toastu i drugi raz po północy, ale wtedy już prawie nikogo nie było. Szkoda że prezydent nie zszedł do nas wcześniej i nie przeszedł się między stolikami, żeby przywitać się ze wszystkimi gośćmi - skarży się jeden z uczestników kolacji.
Jan Piekarski twierdzi jednak, że chodzenie między stolikami jest zwyczajem czysto weselnym. - Czas, kiedy wszyscy goście mogą ze sobą rozmawiać jest podczas aperitifu i digetifu. Prezydent nie powinien wstawać od swojego stołu. Prawdą jest to, że byłoby lepiej, gdyby stół prezydencki nie stał na półpiętrze, bo to sprawiało wrażenie wyróżnienia - mówi Piekarski.
Część gości narzekała także na klucz rozsadzania: szefowie klubów z szefami klubów, byli premierzy z byłymi premierami, a ambasadorowie z ambasadorami. - Nie dało się ze wszystkimi porozmawiać - żali się Oleksy. Nie wiadomo również, według jakiego klucza prezydent zaprosił część osób. - Widziałem chyba z połowę posłów PiS - mówi szef klubu PSL Stanisław Żelichowski. Wśród nich byli m.in. Mariusz Błaszczak, Jolanta Szczypińska, Paweł Kowal, Marek Kuchciński, Aleksandra Natali-Świat, Maks Kraczkowski, Elżbieta Jakubiak i Jan Ołdakowski. Z kolei z klubu PO zaproszenie dostał wyłącznie Zbigniew Chlebowski, z PSL - Żelichowski, a z SLD - Wojciech Olejniczak, Janusz Zemke i Grzegorz Napieralski. Ten ostatni się jednak nie pojawił.
Co ciekawe, na prezydenckiej gali nie było ani ambasadora USA, ani Rosji. O ile jednak Waszyngton przysłał swojego sekretarza handlu, o tyle Kreml prezydencką imprezę po prostu zbojkotował. - Może to i dobrze, bo gdyby wysłuchał toastu Lecha Kaczyńskiego, chyba by wstał i wyszedł - uważa jeden z gości. Co takiego znalazło się w tym przemówieniu? Z ustaleń tvp.info wynika, że Kaczyński powiedział, że "z dwoma z trzech państw, które dokonywały rozbioru Polski, mamy dziś przyjazne stosunki". - To było niezręczne. Prezydent mógł to sformułować lepiej - komentuje Marek Borowski z SDPL.
TVP info
 

Sobota, 2008-11-15

PO MA TEŻ PLAN RATUNKOWY DLA "POMOSTÓWEK"
"Komercjalizacja szpitali - nawet mimo weta"


- Przekształcanie szpitali w spółki prawa handlowego w myśl prawa – będzie tak czy inaczej, nawet mimo weta prezydenta - zapowiedziała w "Magazynie 24 godziny" minister zdrowia Ewa Kopacz. W jaki sposób rząd chce tego dokonać? - Jest plan ratunkowy - odpowiedziała enigmatycznie minister. Podobny plan, zapewniał Jarosław Gowin (PO), jest też dla emerytur pomostowych.
Ewa Kopacz nie zdradziła jednak szczegółów rządowego planu na wypadek prezydenckiego weta. - Te ustawy będą realizowane, ale na pewno nie tak sprawnie - powiedziała w TVN24. - Będą rozporządzenia i programy restrukturyzacyjne, będę walczyć o każdego pacjenta - uchyliła rąbka tajemnicy minister. Premier:
Jak podkreśliła, jeśli prezydent nie podpisze pakietu ustaw zdrowotnych, "popełni swój życiowy błąd" i odpowie za to przed wyborcami. Kopacz przyznała, że liczy na to, że ustawy zostaną podpisane. Według niej, pakiet zdrowotny jest wielkim sukcesem rządów Platformy, bo rozpoczyna kompleksową reformę systemu zdrowia.
Dodała, że komercjalizacja szpitali była od samego początku wpisana w program PO. – Nie mogłam od niego odstąpić - powiedziała.
Co zyskają pacjenci? - Chcemy zaproponować Polakom dobrze funkcjonujące szpitale - odpowiedziała minister i zapewniła, że jeśli obecnie zostaną wprowadzone "odpowiednie mechanizmy, żeby szpitale się nie zadłużały", to reforma ta da spodziewany efekt. - Chodzi o zmianę sposobu zarządzania szpitalami, tak, by zarządzający ponosili odpowiedzialność także cywilną za funkcjonowanie tych placówek - tłumaczyła Kopacz.
Wysoka samoocena minister
Swoją roczną pracę na stanowisku ministra zdrowia Ewa Kopacz ocenia wysoko. - Moi poprzednicy nie mogą się pochwalić nawet jedną dziesiątą tego, co ja zrobiłam - stwierdziła. - Jestem twarda, a jeśli płaczę to z bezradności, a nie z bezsilności – dodała. Wyjaśniła, że niekiedy czuje się bezradna wobec polityków-frustratów.
Kopacz stwierdziła, że był czas na "pakiet Religi i pomysły Kaczyńskiego". – Jedno jest pewne: ci, którzy krytykują pakiet zdrowotny, za chwilę poniosą odpowiedzialność za to, jeśli ten pakiet nie wejdzie w życie - oceniła. - Tam, gdzie się decyduje o zdrowiu, nie ma miejsca na politykę - podkreśliła.
Gowin: mamy plan awaryjny
Zdaniem członka Zarządu Krajowego PO Jarosława Gowina, prezydenckie weto zagraża nie tylko reformie służby zdrowia, ale też wprowadzeniu "pomostówek". - Sprawa jest prosta. Jeżeli pan prezydent skutecznie zawetuje tę ustawę, to od pierwszego stycznia nikt nie będzie miał emerytur pomostowych - powiedział Gowin. - Nawet te grupy, którym w mojej ocenie, w ocenie koalicji rządowej, te emerytury się należą - dodał.
- Ale mamy plan awaryjny - uspokajał poseł Platformy. - Już pracujemy nad projektem ewentualnej ustawy, która przyznawałaby prawo do tych emerytur - zapewnił w "Magazynie 24 godziny".
Gwoin pokusił się też o ocenę 12 miesięcy pracy rządu. - Pod wzgędem wiarygodności i siły polskiej dyplomacji na arenie międzynarodowej to był bardzo dobry rok - uznał działacz. - W ogóle to był bardzo dobry rok dla Polski, co jest zasługą nie tylko rządu, przede wszystkim społeczeństwa, ale także rządu - podkreślił.
TVN24
 

Piątek, 2008-11-14

SONDAŻ ZADOWOLENIA MIESZKAŃCÓW POLSKICH MIAST
Zobacz, gdzie nam się dobrze mieszka


Rzeszów na czele rankingu
sxc.huRzeszów, Gorzów, Białystok i Gdynia - to miasta, w których w ciągu ostatnich dwóch lat najwięcej zmieniło się na lepsze - wynika z sondażu Millward Brown SMG/KRC wykonanego na zlecenie "Gazety Wyborczej".
W wymienionych miastach pozytywne zmiany dostrzegło ponad 90 proc. badanych. Wygrał Rzeszów - 94 proc.
Ale są i takie miasta, w których - jak oceniają mieszkańcy - zmieniło się na gorsze. Tu prym wiedzie Łódź, Częstochowa, Szczecin i Warszawa.
Najlepsi włodarze
"Gazeta Wyborcza" zapytała też mieszkańców 26 miast o ocenę swoich prezydentów na półmetku kadencji. Okazało się, że prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk mogą tylko pomarzyć o notach, jakie Polacy wystawiają gospodarzom swoich małych ojczyzn.
Największe gwiazdy to Wojciech Szczurek z Gdyni, Tadeusz Ferenc z Rzeszowa i Rafał Dutkiewicz z Wrocławia. Ponad 80 proc. mieszkańców uważa, że to dobrzy lub bardzo dobrzy gospodarze.
I najgorsi
Najgorzej wypadli włodarze Szczecina - Piotr Krzystek i Łodzi - Jerzy Kropiwnicki. Aż 39 proc. łodzian uważa go za słabego czy wręcz fatalnego prezydenta.
Sondaż wykonano na przełomie października i listopada w 26. miastach. Przepytano łącznie 10.100 osób.
"Gazeta Wyborcza"

Prezydent: martwi mnie, że Sarkozy nie porozmawia ze mną

Prezydent Lech Kaczyński oświadczył, że martwi go, iż prezydent Francji Nikolas Sarkozy przy okazji grudniowej wizyty w Polsce nie będzie miał okazji porozmawiać z nim na temat Traktatu Lizbońskiego.
Francuski prezydent kilkakrotnie zapowiadał, że 6 grudnia spotka się z głową polskiego państwa, aby przekonywać naszego prezydenta do ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Prezydencki minister Michał Kamiński podał jednak w czwartek, że nie dojdzie do spotkania obu polityków, ponieważ w tym czasie polski prezydent będzie przebywał z wizytą w Azji.
- Martwi mnie, że prezydent Sarkozy nie będzie miał okazji porozmawiać ze mną na temat Traktaku - powiedział dziennikarzom Lech Kaczyński w drodze powrotnej ze szczytu energetycznego w Baku.
Prezydent podkreślił, że ze względu na to, iż jego wizyta w Azji była planowana od roku, wiadomo było, iż termin 6 grudnia był złym terminem. Zaznaczył, że jego kancelaria informowała o tym kancelarię Sarkozy'ego.
Prezydent przyznał, że jest zdziwiony, iż mimo jego nieobecności Sakrkozy przyjeżdża do Polski. Zaznaczył, że to on zaprosił francuskiego przywódcę do Juraty. Przypomniał, że przedmiotem jego rozmowy z Sarkozym miał być Traktat Lizboński.
Lech Kaczyński ocenił, że przyjazd głowy francuskiego państwa jest "pewną formą nakłaniania go do podjęcia w tej chwili decyzji". - Przy całym olbrzymim szacunku i sympatii do prezydenta Sarkozy'ego nie sądzę, żeby było to szczególnie trafne - stwierdził prezydent.
Wizyta Sarkozy'ego zbiega się z gdańskimi obchodami 25. rocznicy przyznania Pokojowej Nagrody Nobla Lechowi Wałęsie. Sarkozy spotka się w Gdańsku z duchowym przywódcą Tybetańczyków dalajlamą, uczestnikiem międzynarodowej konferencji "Solidarność dla przyszłości".
6 grudnia odbędzie się w Gdańsku szczyt w sprawie pakietu energetyczno-klimatycznego z udziałem przywódców państw Europy Środkowej i Wschodniej. Mają w nim uczestniczyć oprócz polskiego premiera i francuskiego prezydenta także przywódcy Czech, Słowacji, Węgier, Rumunii, Bułgarii oraz Litwy, Łotwy i Estonii.
PAP

Premier: żadnych ustępstw w sprawie "pomostówek"

W Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" w Warszawie rozpoczęło się posiedzenie prezydium Komisji Trójstronnej. W spotkaniu z przedstawicielami największych central związkowych i pracodawców uczestniczy premier Donald Tusk. Jak jednak zapowiedział premier przed spotkaniem Komisji, rząd nie zmieni stanowiska w sprawie emerytur pomostowych. - Żadna ustawa nie zostanie zmieniona pod presją protestów - dodał.
W rozmowach nie biorą udział związkowcy z "Sierpnia 80" protestujący do rana w biurze poselskim premiera. Ze strony związkowej członkami Komisji są bowiem NSZZ "Solidarność", OPZZ i Forum Związków Zawodowych, natomiast ze strony pracodawców Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych "Lewiatan", Konfederacja Pracodawców Polskich, Związek Rzemiosła Polskiego oraz Business Centre Club.
Jak stwierdził przed rozpoczęciem posiedzenia premier, to spotkanie ma charakter rutynowy. - Nie przygotowałem żadnego ustępstwa - powiedział dziennikarzom szef rządu.
Donald Tusk powtórzył, że zatwierdzone przez Sejm rozwiązania dotyczące "pomostówek", są kompromisem "dobrym dla ludzi". - Mam nadzieję, że związki zawodowe to zaakceptują, choć bez specjalnego entuzjazmu - powiedział premier dodając, że wezwania związków do strajku powszechnego nie znajdą poparcia.
Premier zaznaczył, że rząd prowadził dialog ze stroną społeczną i często jej ustępował w trakcie prac nad projektem ustawy. Jak powiedział, w wyniku negocjacji w Komisji Trójstronnej liczba uprawnionych do wcześniejszych emerytur i tak wzrosła dwukrotnie w stosunku do początkowych zamierzeń rządu. Dodał jednak, że broniąc obecnego projektu, walczy o sprawiedliwy system emerytalny. W ocenie premiera, rozwiązania problemu emerytur pomostowych w kształcie promowanym przez rząd są i tak znacznie bardziej propracownicze, niż w innych krajach Europy. Tusk podkreślił, że w sytuacji kryzysu finansowego, nie ma w Polsce miejsca na protesty.
Związkowcy protestują przede wszystkim przeciwko reformie emerytur pomostowych, która znacząco zmniejsza liczbę uprawnionych do wcześniejszych emerytur oraz komercjalizacji służby zdrowia. W ich ocenie, rząd łamie zasady dialogu społecznego i lekceważy związki zawodowe.
Komisja Trójstronna ma kompetencje w ustalaniu wskaźników wzrostu wynagrodzeń w przedsiębiorstwach i w sferze budżetowej, a także w pracach wstępnych nad budżetem. Ponadto komisja ma prawo zabierać głos w każdej sprawie "o dużym znaczeniu gospodarczym i społecznym, gdy uzna, że jej rozwiązanie jest istotne dla zachowania pokoju społecznego".
Rano związkowcy z "Sierpnia 80" zakończyli okupację biura poselskiego Tuska w Warszawie po tym, jak zapadała decyzja o przeniesieniu biura. Protestowali w ten sposób przeciwko rządowym rozwiązaniom w sprawie: emerytur pomostowych, służby zdrowia, przemysłu stoczniowego oraz przeciwko działaniom rządu wobec rybaków. Oczekują też podniesienia płacy minimalnej.
Szef "Sierpnia 80" Bogusław Ziętek wezwał inne centrale związkowe do zorganizowania strajku generalnego. - Postulujemy, aby wszystkie centrale związkowe, jeśli dzisiaj nie dojdzie do porozumienia na posiedzeniu Komisji Trójstronnej, proklamowały strajk powszechny na 8 grudnia - oświadczył Ziętek. W odpowiedzi na to, premier Tusk stwierdził jednak, że nie obawia się jakichś "szczególnych protestów związkowców".
Przedstawiciele Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych i NSZZ "Solidarność" podkreślają, że strajk powszechny to ostateczność.
Ustawa o emeryturach pomostowych ma wejść w życie od 1 stycznia 2009 r. Ogranicza ona prawo przechodzenia na wcześniejszą emeryturę do ok. 250 tys. osób z ok. 1 mln mających je obecnie. Prawa te traci m.in. część nauczycieli, kolejarzy, energetyków, kierowców, artystów, dziennikarze.
PAP/IAR

Związkowcy wyszli z biura poselskiego Tuska

Związkowcy z "Sierpnia 80" zakończyli prowadzoną od środy okupację biura poselskiego premiera Donalda Tuska w Warszawie. Szef związku Bogusław Ziętek wezwał inne centrale związkowe do zorganizowania strajku generalnego 8 grudnia.
Ok. 30 związkowców, którzy spędzili w biurze Tuska noc z czwartku na piątek, opuściło pomieszczenia mniej więcej do godziny 10. Większość z nich rozjechała się zaraz po zwołanej konferencji prasowej szefa "Sierpnia 80".
Decyzja związkowców o zaprzestaniu okupacji jest związana z czwartkową informacją wicepremiera i szefa MSWiA Grzegorza Schetyny o przeniesieniu pracowników biura w inne miejsce.
Ziętek nie wykluczył, że działacze będą okupować inne biura premiera. - Pan premier ma jeszcze biuro poselskie w Gdańsku i pewnie może się nas tam spodziewać - powiedział. Opowiedział się także za zorganizowaniem strajku generalnego.
- Postulujemy, aby wszystkie centrale związkowe, jeśli dzisiaj nie dojdzie do porozumienia na posiedzeniu Komisji Trójstronnej, proklamowały strajk powszechny na 8 grudnia. To dobra data, żeby cały kraj pokazał premierowi, że nie będzie zgody na ten kierunek reform, który niszczy społeczeństwo, jest antypracowniczy i służy tylko 5% najbogatszych - oświadczył szef "Sierpnia 80".
- Mam deklarację, że szef OPZZ przedstawi tę propozycję (strajku generalnego) na swojej Radzie Krajowej - powiedział Ziętek. Według niego, w różnych branżach, różnych związków zawodowych - w tym "Solidarności" i OPZZ - "są już inicjatywy w tym kierunku".
Jego zdaniem teraz wszystkie związki zawodowe muszą się zjednoczyć i wspólnie walczyć o prawa pracownicze.
Zapowiedział, że w poniedziałek "Sierpień 80" spotka się m.in. ze stoczniowcami i innymi związkami zawodowymi. - Będziemy decydować o poważnych formach protestu - mówił. Powtórzył, że związek protestuje m.in. przeciwko rządowym rozwiązaniom w sprawie: emerytur pomostowych, służby zdrowia, przemysłu stoczniowego i przeciwko działaniom rządu wobec rybaków.
Ziętek tłumaczył, że związkowcy nie będą okupować pomieszczenia, w którym już nie ma biura poselskiego. - Przyjechaliśmy tutaj, aby poważnie na ten temat rozmawiać. Tymczasem mamy do czynienia z niepoważnym zachowaniem premiera Tuska, który ucieka przed społeczeństwem i unika tej rozmowy - powiedział. Przypomniał przy tym fragment hasła wyborczego Platformy z ostatniej kampanii - "By żyło się lepiej". - Panie premierze, nie tędy droga - mówił szef "Sierpnia 80".
Jak dodał, związkowcy opuszczają biuro "z podniesionym czołem". - Przy okazji wiadomość do wszystkich bezdomnych w Warszawie: jest pustostan do zajęcia - żartował.
Ziętek podkreślił, że skierowane przez PO zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez związkowców okupujących biuro poselskie premiera "nie robi wrażenia". O wysłaniu zawiadomienia poinformował w czwartek w TVN24 wicepremier Grzegorz Schetyna.
- Doniesieniem do prokuratury się nie przejmujemy. To jest folklor. My też możemy złożyć doniesienie do prokuratury na premiera, że nie wykonywał swoich obowiązków poselskich nie bywając w tym biurze. Ale to byłoby po prostu śmieszne, to nie o to chodzi - powiedział szef "Sierpnia 80".
Podkreślił, że okupujący nie złamali prawa, zaś "o winie czy karze nie orzeka taki czy inny polityk Platformy Obywatelskiej, tylko niezawisłe sądy, których PO jeszcze nie zlikwidowała, ani nie prywatyzowała". Jego zdaniem, mieszkańcy budynku, w którym znajdowało się biuro odnieśli nawet korzyść z okupacji, bo wstawiono im kosz na śmieci.
Dodał, że jeżeli pracownicy biura poproszą o pomoc w przeprowadzce biura, to związkowcy "chętnie pomogą".
Rano okupujący z własnej inicjatywy odkręcili z budynku tabliczkę z napisem "Platforma Obywatelska" zastępując ją inną: "Biuro przeniesione do Irlandii. Cudu nie będzie".
Działacze "Sierpnia 80" rozpoczęli okupację biura poselskiego Tuska w środę po południu, żądając spotkania z premierem w sprawie swoich postulatów. Szef rządu odmówił spotkania, ale wyznaczył do rozmów ze związkowcami wiceministrów z pięciu resortów. Rozmowy miały się odbyć jeszcze w środę w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog". Nie zgodzili się na nie związkowcy. Pierwszego dnia biuro Tuska okupowało ok. 200 osób, potem ich liczba zmniejszyła się; na noc zostawało ok. 30 działaczy.
PAP

Czwartek, 2008-11-13

 Policja interweniowała na spotkaniu z prezesem PiS

Gorące emocje towarzyszące rozmowom prezesa PiS z mieszkańcami Olsztyna musiała ostudzić policja. Funkcjonariusze interweniowali, gdy na sali doszło do szarpaniny uczestników spotkania z anarchistami, którzy próbowali je zakłócić. Wylegitymowano ok. 10 osób.
Jarosław Kaczyński pojawił się w Olsztynie, by przekonać jak największą liczbę osób do głosowania w niedzielnym referendum za odwołaniem z urzędu prezydenta tego miasta. Czesław Jerzy Małkowski oskarżony jest o gwałt i molestowanie seksualne urzędniczek.
Spotkanie w szczelnie wypełnionej sali usiłowali zakłócić anarchiści z Biblioteki Wolnościowej. Skandowali imię "Jarek", ostentacyjnie jedli chipsy i głośno rozmawiali przez telefony komórkowe. Anarchistów próbowali uspokoić działacze olsztyńskiego PiS. Dochodziło do potyczek słownych i pyskówek, które na kilka chwil przerwały wypowiedzi szefa PiS.
- Bywały wydarzenia dużo bardziej gwałtowne, proszę się nie przejmować. Ja się nie przejmuję. Można powiedzieć, że jestem przyzwyczajony - uspokajał Jarosław Kaczyński.
Pomimo to tłum na spotkaniu wyzywał młodych ludzi, padały słowa o tym, że są oni "opłaceni przez Małkowskiego". Doszło do szarpaniny, podczas której padał hasła: "biją ludzi".
Emocje ostygły dopiero, gdy na sali pojawili się - wezwani przez Biuro Ochrony Rządu - policjanci.
- Mam ponad 20-letnie doświadczenie w spotykaniu się z ludźmi. Zapewniam, że to dzisiejsze spotkanie należało do całkowicie spokojnych, w moim przekonaniu nic się nie stało. Nie ma z mojego punktu widzenia żadnej sprawy, że ktoś pokrzyczy, że coś usłyszałem - mówił później Jarosław Kaczyński.
Anna Siwek z olsztyńskiej policji powiedziała, że jest jest za wcześnie, by oceniać, czy któraś wylegitymowanych osób naruszyła prawo. Dodała, że będzie to wyjaśniane.
PAP/IAR

Geremek nie był chory na nic, co mogłoby spowodować wypadek

Ponowna analiza krwi prof. Bronisława Geremka, który w lipcu zginął w wypadku samochodowym, wykluczyła wystąpienie chorób mogących wpłynąć na przebieg tego wypadku - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, Magdalena Mazur-Prus.
Badanie miało określić czy profesor w czasie wypadku mógł zapaść w śpiączkę cukrzycową czy też mieć hipoglikemię. O dodatkową ekspertyzę wystąpił do prokuratury Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie, który przygotowuje opinię z rekonstrukcji przebiegu tego wypadku.
Śledztwo w sprawie okoliczności śmierci prof. Geremka zmierza ku końcowi.
- Instytut zobowiązał się do wykonania ekspertyzy do końca miesiąca. Po jej otrzymaniu śledztwo zostanie zakończone - zadeklarowała prokurator Mazur-Prus.
Eurodeputowany, b. minister spraw zagranicznych, prof. Bronisław Geremek zginął 13 lipca w wypadku samochodowym w okolicach Nowego Tomyśla (Wielkopolska). Prowadzony przez niego mercedes zjechał na przeciwległy pas jezdni i zderzył się z jadącym z naprzeciwka fiatem ducato.
PAP

Tracimy trocie

Tajemnicza choroba zaatakowała troć wędrowną płynącą na tarło. Może się do niej przyczyniać gaz bojowy zostawiony w Bałtyku przez Niemców.
Katastrofa - załamuje ręce Teodor Rudnik, prezes okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Słupsku. Pierwsze przypadki choroby ryb pojawiły się w ubiegłym roku, teraz umierają ich tysiące. Najpierw na łuskach pojawiają się czerwone kropki, potem wrzody, które atakują płetwy. Wtedy troć* nie jest w stanie wygrać z nurtem, ale walczy do upadłego, do śmierci - pada z wycieńczenia. Bowiem trocie wędrowne, podobnie jak łososie, żyją w morzu, ale na tarło płyną w górę rzek. Tylko ze Słupii, rzeki przepływającej przez Słupsk, codziennie wyławia się kilkadziesiąt martwych ryb.
Wędkarze poprosili o pomoc naukowców z Zakładu Immunologii i Patologii Ryb Instytutu Rybactwa Śródlądowego. Ci orzekli, że chorobę powoduje bakteria o nazwie aeronomas. Tylko że trocie są zwykle na nią odporne - ich skórę chroni warstwa śluzu. W tym roku śluz ryb jest jednak bardzo cienki, a niektóre osobniki są go całkiem pozbawione. - Najbardziej prawdopodobną tego przyczyną jest jakieś zanieczyszczenie. Może pochodzić z beczek z gazami bojowymi wyrzucanymi do morza podczas obydwu wojen światowych - mówi Teodor Rudnik.
Z szacunków Ministerstwa Środowiska wynika, że po I i II wojnie światowej w Bałtyku zostało 12-13 tysięcy ton bojowych środków trujących, głównie iperytu. Część zatopiono na dnie Głębi Bornholmskiej, a więc tam, gdzie żerują trocie.
Troć wędrowna to jedna z najszlachetniejszych ryb żyjących w naszym kraju. Dorosłe osobniki osiągają metr długości i 30 kg wagi. Ryba ta jest oczkiem w głowie wędkarzy na zachodnim Pomorzu. Rocznie tamtejsze związki wędkarskie wypuszczały ponad milion sztuk narybku o wartości przekraczającej 70 tysięcy złotych. Dzięki temu udało się odbudować populację tej niemal całkiem wytępionej ryby.
Igor Ryciak
*Troć wędrowna należy do rodziny łososiowatych. Płetwa ogonowa u łososi jest wcięta, u troci prosta lub wypukła. Jeśli chodzi o szkielet głowy, u troci kość pokrywowa, podpokrywowa i międzypokrywowa stykają się w jednym miejscu z kością przedpokrywową, u łososi między kość przedpokrywową a pokrywową częściowo wchodzi kość międzypokrywowa.
Przekrój
 

INDEX


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228