Polonia Winnipegu
 Numer 110

    21 stycznia 2010      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu


INDEX

Powrót..

WIADOMOŚCI PROSTO Z POLSKI

Środa, 2010-01-20

Śnieg, mróz i zamiecie - sytuacja pogodowa w Polsce

Zima póki co nie ma zamiaru ustąpić. Niskie temperatury, śnieg i porywisty wiatr dadzą o sobie znać w całej Polsce. Na drogach ślisko, mimo, że drogowcy intensywnie pracują nad odśnieżaniem. Mogą pojawić się utrudnienia w ruchu.

W dzień będzie pochmurno, tylko na północnym wschodzie i Wybrzeżu Wschodnim możliwe będą przejaśnienia. Opady śniegu w całym kraju o natężeniu umiarkowanym. Temperatura maksymalna od -10 st.C na Suwalszczyźnie, do -7 st.C w centrum i do -3 st.C na zachodzie kraju. Wiatr będzie wiał w porywach nawet do 50 km/h, miejscami wystąpią zamiecie i zawieje śnieżne.

W nocy będzie bardzo pochmurno, tylko na północnym wschodzie przejaśnienia. Okresami wystąpią słabe opady śniegu. Temperatura minimalna od -14 st.C na Suwalszczyźnie, do -9 st.C w centrum i do -6 st.C na zachodzie kraju. Wiatr umiarkowany wschodni i południowo-wschodni, w północno-wschodniej połowie kraju w porywach do 55 km/h, powodujący zamiecie i zawieje śnieżne.

W czwartek będzie również bardzo pochmurno, przejaśnienia możliwe będą na wschodzie i południu. W północnej części kraju wystąpią słabe opady śniegu. Temperatura maksymalna od -11 st.C na Suwalszczyźnie, do -8 st.C w centrum i do -6 st.C na zachodzie kraju, tylko na Wybrzeżu Zachodnim nad samym morzem -4 st.C. Wiatr w północnej połowie kraju w porywach do 55 km/h, powodujący zamiecie i zawieje śnieżne.

W czwartkową noc także pochmurno i śnieżnie. Temperatura minimalna -11 st.C. Wiatr umiarkowany, okresami porywisty, w porywach do 50 km/h, powodujący zawieje i zamiecie śnieżne, wschodni.
(PAP)

Rząd ma dobre wieści dla wszystkich emerytów i rencistów 2010-01-20 (04:20)

W marcu prawie 10 mln rencistów i emerytów otrzyma wyższą podwyżkę, niż zakładał rząd - szacuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Jak wynika z ostatnich danych GUS, wskaźnik waloryzacji wyniesie ok. 104,5%, a nie - jak zakładał rząd - 104,1%. W związku z tym ZUS będzie musiał znaleźć dodatkowo ok. 0,5 mld zł.

Jak podaje gazeta, osoba otrzymująca z ZUS przeciętną emeryturę 1615 zł uzyska w marcu prawie 73 zł brutto, a mająca 2000 zł emerytury - 90 zł brutto. Osoba otrzymująca najniższą emeryturę zyska 30 zł.

Oficjalny wskaźnik waloryzacji znany będzie w pierwszej dekadzie lutego.
(PAP)

"Tam Amerykanom będzie wygodniej" - MON o rakietach

O wyborze Morąga na miejsce okresowego stacjonowania amerykańskiej baterii obrony powietrznej Patriot zdecydowały wyłącznie względy praktyczne, a nie polityczne - powiedział minister obrony Bogdan Klich. Wyraził przekonanie, że pierwszy rotacyjny pobyt baterii może się rozpocząć na przełomie marca i kwietnia.

Szef MON zapewnił, że dla wyboru lokalizacji nie miało znaczenia, że Morąg leży blisko Obwodu Kaliningradzkiego. - Nie ma to żadnego znaczenia politycznego ani strategicznego, jedynym powodem są dobre warunki infrastrukturalne - podkreślił. Zwrócił uwagę, że "lokalizacja w czasie pokoju nie jest tą samą, którą ewentualnie uzyskują pododdziały w czasie kryzysu, zwłaszcza mobilne rodzaje uzbrojenia".

O wyborze położonego w woj. warmińsko-mazurskiem Morąga napisała "Gazeta Wyborcza". - Lokalizacja jest dawno ustalona w Morągu, tylko o tym nie mówiliśmy - powiedział Klich.

Podkreślił, że w Morągu do dyspozycji są duże koszary, a obiekty wymagają tylko nieznacznych adaptacji, podczas gdy przy wyborze leżącej na obrzeżach Warszawy Wesołej byłyby konieczne nowe inwestycje.

- Tam Amerykanom będzie wygodniej, to jest bardzo duży garnizon, to są duże koszary w przyzwoitym stanie. Tam są też dobre warunki techniczne, zatem infrastrukturę można dostosować do potrzeb amerykańskich żołnierzy i techniki wojskowej bardzo niewielkim nakładem ze strony MON, dlatego przed kilkoma miesiącami wybraliśmy właśnie garnizon Morąg, chociaż Wesołą też braliśmy po uwagę - mówił.

Dodał, że Amerykanie wizytowali już Morąg i "wiedzą, gdzie będą stacjonować, w jakich pomieszczeniach zamieszkają, gdzie będzie przechowywany sprzęt, gdzie będą magazynowane wyrzutnie rakiet Patriot wtedy, kiedy okresowo będą przebywać na terenie Polski".

W Morągu ma okresowo stacjonować około stu amerykańskich żołnierzy i - jak zaznaczył Klich - będą tam tylko wtedy, gdy na miejscu będzie bateria Patriot, bez względu na to, czy będzie włączona w polski system obrony powietrznej czy - jak na początku - nie.

- W tym tygodniu rozpoczęła się ratyfikacja porozumienia SOFA, zatem cały proces wchodzi w nową fazę. Mam nadzieję, że sejm będzie gotów do zakończenia ratyfikacji przed połową lutego i po podpisie prezydenta umowa umożliwi stronie amerykańskiej przysłanie do Polski po raz pierwszy baterii Patriot wraz z obsługą na przełomie marca i kwietnia - powiedział Klich.

Zdaniem Klicha, stacjonowanie amerykańskich wojsk - okresowe czy stałe - poprawi koniunkturę gospodarczą w Morągu. Dodał, że zna Morąg z czasów, "gdy było tam więcej wojska i miasto tętniło życiem", i dzisiaj, kiedy "to jest miasteczko, w którym czas biegnie znacznie wolniej".

Burmistrz oficjalnie nic nie wie

Burmistrz Morąga Tadeusz Sobierajski dotychczas nie otrzymał oficjalnych informacji na temat stacjonowania w jego mieście baterii amerykańskich rakiet. - Miałem nieoficjalne informacje z lokalnych źródeł wojskowych, ale nie z resortu obrony, więc nie zdziwiłem się bardzo, gdy usłyszałem, że Morąg został wybrany na bazę dla Amerykanów - powiedział Sobierajski. Podkreślił, że w Morągu stacjonuje obecnie 16. Batalion Zmechanizowany wchodzący w skład 20. Brygady Zmechanizowanej w Bartoszycach.

Dodał, że morąska jednostka wraz z poligonem i strzelnicą zajmuje powierzchnię 230 ha i wojsko wpłaca rocznie do samorządowego budżetu z tytułu podatku od nieruchomości 400 tys. zł. Dodał, że dzięki jednostce wojskowej pracę w Morągu ma kilkaset osób. - Mieszkańcy są pozytywnie nastawieni do wojska, bo jednostka jest tu od dawna - ocenił.

Burmistrz nie jest natomiast przekonany, że miejscowość zarobi na stacjonującej bazie amerykańskich przeciwrakiet. - Nie widzę tu dla miasta jakiś szczególnych profitów, bo baza zlokalizowana będzie na terenie obecnej jednostki - dodał Sobierajski.

Dodał, że gdyby tylko Amerykanie byli zainteresowani, miasto może im zapewnić rozrywkę kulturalną, ponieważ jest tu sala kinowo-widowiskowa. - Latem dla turystów miasto przygotowuje wiele imprez artystyczno-rozrywkowych - dodał. Morąg i okolice to także - jak ocenia burmistrz - znakomite miejsce odpoczynku dla wodniaków i żeglarzy i z tej oferty Amerykanie mogą skorzystać.

W grudniu ubiegłego roku Polska i USA podpisały umowę o statusie amerykańskich wojsk w Polsce (SOFA), która będzie się stosować m.in. do personelu zestawów Patriot. W sierpniu 2008 oba kraje podpisały umowę o umieszczeniu w Polsce elementów amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej.

Według koncepcji poprzedniej amerykańskiej administracji, w Polsce miała zostać ulokowana baza 10 rakiet przechwytujących dalekiego zasięgu, w Czechach planowano instalację radaru. Rząd Baracka Obamy, z powodu wątpliwości co do skuteczności tego systemu i ze względów finansowych, ogłosił rezygnację z tamtych planów na rzecz rozmieszczenia w Europie mobilnych naziemnych rakiet SM-3, dotychczas wytwarzanych w wersji morskiej.

W negocjacjach dotyczących "tarczy przeciwrakietowej" Polska stawiała warunek wzmocnienia jej systemu obrony powietrznej np. przez rozmieszczenie tu zestawów Patriot, które zostaną włączone w polski system obrony powietrznej. Po podpisaniu umowy SOFA minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wyrażał przekonanie, że pierwszej rotacyjnie stacjonującej baterii Patriot można się spodziewać do końca marca 2010.
(PAP)

Wtorek, 2010-01-19

Mija pięć lat od śmierci Kuriera z Warszawy

Mszą świętą w Bazylice Archikatedralnej Świętego Jana Chrzciciela rozpoczęły się uroczystości upamiętniające 5. rocznicę śmierci Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Legendarny kurier z Warszawy zmarł 20 stycznia w 2005 roku.

Jan Nowak-Jeziorański był niekwestionowanym autorytetem dla wielu pokoleń Polaków. Był żołnierzem Armii Krajowej, walczył w Powstaniu Warszawskim, był kurierem i emisariuszem rządu polskiego w Londynie. Pracował jako dziennikarz, pisał książki, był też wieloletnim dyrektorem rozgłośni polskiej Radia Wolna Europa.

Mszę w intencji zmarłego Jana Nowaka-Jeziorańskiego odprawił arcybiskup Kazimierz Nycz. Metropolita warszawski podkreślił, że powinniśmy pielęgnować pamięć o kurierze z Warszawy. - On potrafił nas podnosić na duchu i uczyć spojrzenia pozytywnego na to co już osiągnęliśmy - mówił arcybiskup Nycz. Przypomniał zarazem, że Jan Nowak-Jeziorański potrafił być stanowczy we wskazywaniu naszych słabości.

- Nowak-Jeziorański starał się głosić humanizm chrześcijański nie zważając na szum zagłuszarek - mówił w homilii arcybiskup Józef Życiński. - On czuł się posłany z wyraźnie określoną misją. Niósł odważnie świadectwo wolności i prawdy - podkreślił metropolita lubelski.

Szef MON Bogdan Klich zaznaczył, że postawa życiowa Jana Nowaka-Jeziorańskiego to wzorzec patriotyzmu, podobnie jak wzorzec metra w Sevres. Jego postawa - zdaniem Klicha - pozwalała mierzyć co w polityce jest godne i słuszne i oddzielać od tego co jest niewłaściwe.

Jutro w południe na warszawskich Powązkach na grobie Jana Nowaka-Jeziorańskiego zapłoną znicze i zostaną złożone kwiaty. Po południu w Muzeum Powstania Warszawskiego zaplanowano przegląd filmów o legendarnym kurierze z Warszawy, odbędzie się też spotkanie jego przyjaciół.
(IAR)
Wiadomość wydrukowana ze stron: wiadomosci.wp.pl


Polacy będą dowodzić "przeciwminową tarczą Europy"

We wtorek polska Marynarka Wojenna obejmuje dowództwo nad Stałym Zespołem Obrony Przeciwminowej NATO, zwanym "tarczą przeciwminową Europy". Okrętem dowodzenia będzie ORP "Kontradmirał Xawery Czernicki". Uroczystość przekazania dowodzenia odbędzie się w Porcie Wojennym w Gdyni Oksywiu.

Na pokładzie zaokrętowany zostanie międzynarodowy sztab składający się głównie z polskich oficerów Marynarki Wojennej. Dowódcą Zespołu zostanie komandor porucznik Krzysztof Rybak.

Głównym zadaniem Zespołu jest utrzymanie bezpieczeństwa żeglugi. Będzie on poszukiwał, wykrywał i niszczył niebezpieczne obiekty podwodne. Siły te mogą być także skierowane do wsparcia operacji antyterrorystycznych, akcji ratowania życia, reagowania w sytuacjach kryzysowych i ewakuacji ludności cywilnej z zagrożonych rejonów.

Polacy będą dowodzić Stałym Zespołem Obrony Przeciwminowej NATO przez najbliższe 12 miesięcy. W tym czasie inne okręty, wchodzące w skład grupy, takie jak niszczyciele min będą się rotowały, jednak okrętem dowodzenia przez cały czas będzie ORP "Kontradmirał Xawery Czernicki".
(IAR)

"Rząd Tuska zwraca mienie Niemcom, a odmawia Polakom"

Rząd Donalda Tuska, który ma wypisane na sztandarach prawo własności, egzekwuje je tylko w jednym, i to wątpliwym przypadku - gdy chodzi o zwrot nieruchomości obywatelom Niemiec. Jednocześnie cynicznie rejteruje od problemu zadośćuczynienia pokoleniu, które, które wykrwawiło się w Katyniu, pod Tobrukiem czy Monte Cassino - ocenia "Nasz Dziennik".

Jest to pierwszy rząd, który mówi wprost, że reprywatyzacji nie będzie. Nikt tak cynicznie do tej pory sprawy nie postawił, kolejne ekipy obiecywały ją przynajmniej w szczątkowej formie - czytamy w gazecie.

Wprawdzie różne warianty projektów ustawy reprywatyzacyjnej zalegają w szufladach resortu skarbu od lat, ale wszystko wskazuje na to, że właśnie na takim etapie ustawa zakończy swój żywot.

Mimo obietnic składanych w pierwszych przemówieniach przez premiera Tuska rząd nie zaprezentował dotąd projektu ustawy reprywatyzacyjnej, która przewidywałaby przynajmniej częściowe odszkodowania dla osób, które utraciły majątki wskutek aktów nacjonalizacyjnych w latach 1944-1962.

Posłowie koalicji tłumaczą tę sytuację brakiem środków finansowych. Tymczasem - jak pokazuje chociażby przykład Agnes Trawny - polscy podatnicy są zmuszani do łożenia na odszkodowania za porzucone mienie późnych przesiedleńców, którzy w Niemczech odszkodowania dostali - pisze "Nasz Dziennik".
(PAP)

Poniedziałek, 2010-01-18

Gmach Muzeum Historii Polski będzie budynkiem-mostem

Przyszła siedziba Muzeum Historii Polski będzie budynkiem-mostem, którego konstrukcja złączy brzegi warszawskiej Trasy Łazienkowskiej, nie zakłócając w żaden sposób ruchu na trasie podczas trwania robót - zapewnił architekt Bohdan Paczowski, współautor zwycięskiej koncepcji na projekt gmachu Muzeum.

Paczowski, architekt z pracowni Paczowski ET Fritsch Architectes w Luksemburgu, która w grudniu ubiegłego roku wygrała międzynarodowy konkurs architektoniczny na projekt gmachu Muzeum Historii Polski w Warszawie, informował podczas debaty w Warszawie o założeniach zwycięskiego projektu.

Paczowski zwrócił uwagę, że siedziba Muzeum ma powstać nad Trasą Łazienkowską, w miejscu zdominowanym sylwetką Zamku Ujazdowskiego i wiekowym drzewostanem. - Sąsiedztwo o tak wyraziście zarysowanym charakterze narzuciło projektantom powściągliwość wyrazu - mówił architekt. Przypomniał, że harmonia krajobrazu w tym miejscu zakłócona została w latach 70-tych wykopem Trasy Łazienkowskiej, która rozcięła teren na dwie części.

- Przywrócenie ciągłości temu pasmu zieleni, jego ciągom komunikacyjnym i spacerowym, alei na Skarpie, ulicy Jazdów i ulicy Lennona, było jednym z ważnych zadań konkursowych. Z tych podstaw zrodziła się idea budynku - mostu, którego stalowa konstrukcja złączy dwa brzegi wykopu Trasy i przywróci miejscu utraconą jedność, nie zakłócając w najmniejszym stopniu ruchu na Trasie - zaakcentował Paczowski. Przykrycie Trasy Łazienkowskiej ma pozwolić na przedłużenie Osi Stanisławowskiej, od Zamku Ujazdowskiego aż do placu na Rozdrożu, w postaci pasma zieleni, tworzącego łąkę w centrum miasta. Powierzchnia ta będzie przestrzenią zieleni publicznej, otwartą dla wszystkich.

Od południowego wejścia budynku aż do północnego jego krańca, przebiegać ma kryty szklanym dachem pasaż o szerokości 12 metrów. Mieścić się na nim będą przestrzenie przeznaczone dla zwiedzających Muzeum i dla tych, którzy przechadzając się wzdłuż alei na Skarpie albo ulicy Jazdów, będą chcieli coś zjeść, kupić książkę czy pamiątkę z Muzeum. Byłby to rodzaj wewnętrznej ulicy, otwartej także poza godzinami otwarcia Muzeum. Wzdłuż wschodniej ściany tego pasażu mają znaleźć się pomieszczenia przeznaczone na ekspozycję stałą i wystawy czasowe, z kawiarnią otwartą na taras. Do ściany zachodniej przylegać ma audytorium, wraz z mieszczącą się na piętrze administracją i laboratoriami naukowymi.

- Im dłużej oswajam się z tym projektem, tym więcej w nim widzę; właściwie go polubiłem, choć trochę się go obawiam - mówił uczestniczący w debacie publicysta Jerzy S. Majewski, który tuż po ogłoszeniu wyników konkursu projekt siedziby Muzeum wypowiadał się bardzo krytycznie na temat pracy. - Ten budynek funkcjonalnie jest chyba bardzo dobry, nie mam żadnych zarzutów do niego. Gdyby on stał w innym miejscu podobałby mi się szalenie - przyznał Majewski. W jego opinii sporym minusem przyszłej siedziby Muzeum Historii Polski jest jej lokalizacja, która wymusza budowę ogromnego budynku obok Zamku Ujazdowskiego.

- Zamek Ujazdowski i Trasa Łazienkowska tworzą (....) jednolitą kompozycję, która też jest wartością. Możemy sobie zadać pytanie: czy warto ochronić rzeczy, które powstawały w czasach PRL-u? Czy kompozycja Trasy akurat w tym miejscu to jest wartość? (...) Pewnie dla wielu osób nie, ale ja uważam, że to jest najlepszy kawałek kompozycji przestrzenno-drogowej, jaka powstała w ogóle w PRL-u; fragment, który zagrał w wielu filmach. On się stał elementem tożsamości tego miasta i przestrzeni miejskiej. Budując w tym miejscu Muzeum Historii Polski, niszczymy kawałek historii Polski - ocenił Majewski.

W opinii historyka sztuki i krytyka architektury Jarosława Trybusia projekt gmachu Muzeum Historii Polski jest bardzo udany. Trybuś podkreślił, że jest zachwycony "czystością, elegancją i rzeczowością projektu". - To jest projekt (...) niezwykle skromny, powiedziałbym - subtelny, który wypływa z racjonalności i racjonalny w istocie jest. Jest to efekt erudycji autorów (...). Ten budynek ma szansę stać się ikoną, jeśli już tak bardzo tej ikony potrzebujemy, ale to będzie ikona architektury opartej na inteligencji. To nie będzie błyskotka - zaakcentował Trybuś.

Historyk przyznał, że długo zadawał sobie pytanie czy projektując gmach Muzeum można było z jeszcze większym szacunkiem odnieść się do Zamku Ujazdowskiego. - Rzeczywiście - można by, ale chowając budynek pod ziemię. Czy to jednak byłoby ekonomicznie i energetycznie, a zatem także ekologicznie, odpowiedzialna decyzja? - pytał Trybuś.

Podczas debaty wypowiedział się także Wojciech Krukowski, dyrektor Centrum Sztuki Współczesnej-Zamek Ujazdowski, obok którego ma stanąć Muzeum Historii Polski. - Pewne uwagi krytyczne, które mogę mieć, wynikają z nieporozumienia. Organizatorzy przesunęli linię stanu posiadania. Projekt jest częściowo wykonany na cudzym terenie i nie jest tak, jak głosiły materiały konkursowe, że CSW zarządza tym terenem, nie będąc jego właścicielem. CSW jest właścicielem od 2007 roku. W tym przypadku, projektowanie u sąsiada, budzi mój sprzeciw - mówił Krukowski.

Krukowski zastrzegł jednak, że nie chce prowadzić "sporu o miedzę", a najważniejszym - jego zdaniem - problemem związanym z budynkiem Muzeum Historii Polski jest fakt, że zaprojektowano go zbyt blisko Zamku Ujazdowskiego. - Nowy obiekt, czyli Muzeum, napiera na historyczną bryłę Zamku Ujazdowskiego.(...) Tracimy walor skarpy i walor Zamku Ujazdowskiego. To jest podstawowy problem. (...) Z całą pewnością na tym etapie projektowania można jeszcze wiele zmienić - powiedział Krukowski, podkreślając że projektant powinien jeszcze raz przemyśleć swój projekt.
(PAP), (Projekt muzeum fot. PAP / Paweł Supernak)

Kropiwnicki musi odejść - łodzianie odwołali prezydenta  

Mieszkańcy Łodzi w referendum odwołali z funkcji prezydenta miasta Jerzego Kropiwnickiego. Według oficjalnych wyników przekazanych przez Miejską Komisję Wyborczą frekwencja w referendum wyniosła 22,2%. Za odwołaniem prezydenta było 127 874 łodzian.

O wynikach referendum poinformowała szefowa łódzkiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego Grażyna Majerowska-Dudek. Zgodnie z protokołem przekazanym przez MKW do łódzkiej delegatury KBW uprawnionych do głosowania było 602 298 mieszkańców Łodzi. Udział w referendum wzięło 133 714 osób, czyli 22,2% uprawnionych. 132 825 głosów oddanych w referendum uznano za ważne. Za odwołaniem prezydenta Kropiwnickiego było 127 874 głosujących. Na "nie" głosowało 4 951 osób.

MKW stwierdziła, że zgodnie z przepisami o referendum lokalnym wyniki głosowania w Łodzi są ważne, gdyż wzięła w nim udział wystarczająca liczba uprawnionych do głosowania. Tym samym prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki został odwołany.

Oficjalne wyniki podane przez MKW są aktualnie weryfikowane przez łódzką delegaturę KBW.

Inicjatorami referendum byli lokalni politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Ich zdaniem Kropiwnicki był "złym gospodarzem", a jego rządy "ośmieszały miasto" i doprowadziły m.in. do: fatalnego stanu ulic i chaosu komunikacyjnego, nieodpowiedzialnego wydawania pieniędzy na chybione inwestycje i liczne podróże zagraniczne, upadku Teatru Nowego i bałaganu w mieście. Na początku września rozpoczęli zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum. W ciągu dwóch miesięcy zebrali ich prawie 90 tys.

Przeciw referendum były lokalne PiS i PO. Radni Platformy przez ponad dwa lata współrządzili miastem z Kropiwnickim. Jednak w maju ub. roku PO opuściła koalicję. Pod koniec listopada, kiedy wiadomo było, że referendum się odbędzie, działacze PO zaapelowali do mieszkańców miasta o pójście do urn. Negatywnie ocenili rządy Kropiwnickiego i zapowiedzieli głosowanie za jego odwołaniem.

Zarzucili Kropiwnickiemu m.in. utracenie szansy na współorganizowanie EURO 2012, brak inwestycji drogowych, katastrofalny stan mieszkań komunalnych, brak planu zagospodarowania przestrzennego miasta. Fakt, że współrządzili miastem świadczył - ich zdaniem - o "poważnym traktowaniu swojego udziału w wyborach samorządowych". Jednak w maju ub. roku radni PO uznali, że tej współpracy nie dało się kontynuować.

Kropiwnicki nie zgadzał się z zarzutami oponentów. Według niego nie było powodów merytorycznych do przeprowadzenia referendum. Na jednej z konferencji prasowej przypomniał m.in., że w tak trudnym roku jakim był 2009, w Łodzi 30 nowych inwestorów otworzyło swoje oddziały lub siedziby. Przekonywał, że każdy kto przyjeżdża do miasta po latach, jest zachwycony Łodzią i zmianami, jakie się tu dokonują. Zaakceptował jednak fakt, że referendum się odbędzie. - Takie są prawa demokracji, o którą przez znaczną część swojego dorosłego życia walczyłem i za którą oddałem bardzo wiele w swoim życiu - mówił.

Kampania przed referendum i zawirowania wokół budowy w Łodzi Centrum Festiwalowo-Kongresowego Camerimage Łódź Center odbiły się na zdrowiu prezydenta. Trafił on do jednego z łódzkich szpitali na oddział intensywnej opieki kardiologicznej. - To był stan znacznego stopnia skoku ciśnienia - powiedział lekarz miasta Marek Prochowski. Według niego, przyczyną tego było przemęczenie, przewlekły stres i duże emocje. Kropiwnicki w poniedziałek ma opuścić szpital.

By zainicjowane przez SLD referendum było ważne do urn musiało pójść co najmniej 115 443 łodzian. Frekwencja przekroczyła ten próg, co oznacza, że po blisko ośmiu latach Kropiwnicki stracił najważniejszy urząd w mieście. Jego następcą będzie komisarz wyznaczony przez premiera Donalda Tuska.

Kropiwnicki rządził Łodzią od 2002 roku. W II turze wyborów w 2002 r. zagłosowało na niego 88 tys. 176 osób. Jego kontrkandydat - Krzysztof Jagiełło (SLD-UP) - otrzymał 67 tys. 075 głosów. W cztery lata później o wyborze prezydenta również zadecydowała druga tura. Kropiwnickiego poparło wtedy 104 tys. 979 osób, a kandydata PO Krzysztofa Kwiatkowskiego - 83 tys. 538 osób.
(PAP)

Niedziela, 2010-01-17

Polacy rozpoczęli akcję ratowniczą w stolicy Haiti 

Polscy ratownicy, którzy wyruszyli nieść pomoc poszkodowanym w wyniku trzęsienia ziemi na Haiti, przystąpili do akcji ratowniczej w stolicy tego kraju Port-au-Prince w niedzielę przed południem czasu lokalnego - poinformował rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak.

Polacy ruszają z pomocą na Haiti - zobacz zdjęcia

- Polacy otrzymali zadania od sztabu kierującego akcją ratowniczą, przydzielono im jeden z sektorów miasta - powiedział Frątczak. Poinformował, że polska grupa jest jedną z 44 pracujących na miejscu tragedii, łącznie pomocy udziela na razie 1800 ratowników z wielu państw.

Dotarcie na miejsce trzęsienia ziemi zajęło Polakom wiele godzin. Wcześniej Frątczak informował, że droga, którą polska ekipa ratownicza zmierzała ze stolicy Dominikany Santo Domingo (gdzie Polacy wylądowali) do Port-au-Prince jest słabo przejezdna ze względu na zniszczoną infrastrukturę i duże natężenie ruchu. Ponadto w niektórych punktach istnieje niebezpieczeństwo osunięć ziemi. Jak poinformował, kolumna samochodów, do której dołączyły dwa autobusy z ratownikami amerykańskimi, poruszała się powoli, niekiedy z prędkością 20 km/h.

Rzecznik powiedział, że ochronę grupy stanowią m.in. funkcjonariusze BOR, którzy także są przygotowani do prowadzenia akcji ratunkowej. Dodał, że polska grupa bezpiecznie dotarła na miejsce.

Rzecznik powiedział, że w rejonie trzęsienia ziemi w dalszym ciągu potrzebna jest pomoc ratownicza. Jak wyjaśnił, biorąc pod uwagę wysoką temperaturę i rodzaj budownictwa, pod gruzami wciąż mogą znajdować się żywi ludzie. Dodał, że kolejne z przybywających ekip zmieniają wyczerpane grupy ratownicze, które już pracują na miejscu tragedii.

Frątczak mówił także, iż odnośnie sytuacji na Haiti na bieżąco trwa wymiana informacji między Krajowym Centrum Koordynacji Ratownictwa i Ochrony Ludności PSP w Warszawie i Centrum Monitoringu i Informacji UE w Brukseli.

Specjalny samolot z grupą 54 strażaków z Nowego Sącza, Warszawy, Gdańska, Łodzi i Poznania, który wystartował z wojskowego lotniska w Warszawie w piątek w południe, po 15 godzinach lotu dotarł do stolicy Dominikany, Santo Domingo.

Strażacy wyposażeni są w specjalistyczny sprzęt ratowniczy do poszukiwania i uwalniania osób uwięzionych pod gruzami. Są to geofony, kamery wziernikowe i termowizyjne oraz sprzęt mechaniczny i hydrauliczny do odgruzowywania ofiar. Ratownicy mają ze sobą także 10 psów wyszkolonych w poszukiwaniu żywych osób pod gruzami.

- Ratownicy posiadają sprzęt łączności satelitarnej, prowiant i zaplecze, zapewniające pełną samowystarczalność w zakresie logistycznym do działań zaplanowanych na 6-7 dni - mówił Frątczak.

Ciężka Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza (GPR) Państwowej Straży Pożarnej jako jedna z 11 grup na świecie posiada certyfikat ONZ. Uzyskanie go jest potwierdzeniem wysokiego poziomu wyszkolenia i wyposażenia.

Polską grupę z certyfikatem ONZ tworzą strażacy służący w pięciu krajowych GPR-ach, które są kierowane przede wszystkim do działań w strefach trzęsień ziemi i katastrof budowlanych. Uzyskanie certyfikatu sprawia, że ONZ ma pewność, iż są one technicznie i logistycznie przygotowane do niesienia pomocy w każdym zakątku świata.

We wtorek Haiti nawiedziło trzęsienie ziemi o sile 7 lub 7,3 st. (agencje podają różne informacje). To najsilniejszy wstrząs w tym regionie od ponad 200 lat. Centrum stolicy, Port-au-Prince, jest zniszczone.

"WHO oraz Panamerykańska Organizacja Zdrowia (PAHO) szacują, że liczba ofiar śmiertelnych wynosi od 40 do 50 tysięcy" - napisało Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA).

Szacunki te potwierdzają najnowsze dane podane przez władze Haiti, według których we wtorkowym trzęsieniu ziemi zginęło 50 tys. osób, 250 tys. odniosło obrażenia, a 1,5 mln zostało pozbawionych dachu nad głową.

Wcześniej minister spraw wewnętrznych Haiti Paul Antoine Bien-Aime mówił, że liczba ofiar śmiertelnych może sięgać nawet 200 tys.
(PAP), (W stolicy Haiti pracują ratownicy z całego świata fot. PAP/EPA / LOGAN ABASSI)

Sobota, 22010-01-16

Koszmar na Śląsku - tysiące domów wciąż bez prądu

Blisko 10 tys. odbiorców w północnej części woj. śląskiego nadal pozbawionych jest dostaw prądu. W nocy łamiące się, zlodowaciałe drzewa ponownie zniszczyły niektóre linie energetyczne. Z tego powodu prądu nie ma ponownie ok. 4 tys. odbiorców, którzy w piątek wieczorem mieli już zasilanie.

- Dotyczy to przede wszystkim odbiorców w powiecie myszkowskim, gdzie w piątek wieczorem bez zasilania pozostawało ok. 3 tys. odbiorców. W sobotę, z powodu zniszczenia dopiero co odbudowanych linii, ich liczba wzrosła do ok. 7 tys. - powiedział rzecznik częstochowskiego oddziału spółki Enion Jacek Piersiak.

Częściowo dotyczy to także powiatu zawierciańskiego, gdzie bez prądu jest ok. 1,2 tys. gospodarstw i instytucji. Tam również w wielu miejscach udało się przywrócić zasilanie, obecnie wyłączone z powodu nowych awarii. Nie wiadomo, kiedy uda się opanować sytuację.

Jak wyjaśnił Piersiak, ustawiając nowe słupy i odbudowując zniszczone linie energetyczne ekipy naprawcze wycinają drzewa w pobliżu, w pasie ok. 3,5 m od linii, bo tak stanowią przepisy. Jednak gdy łamią się stojące dalej, zlodowaciałe i pokryte ciężkim śniegiem drzewa, linie są ponownie zrywane, a słupy przewracane. Aby temu zapobiec, należałoby usunąć niektóre drzewa w odległości ok. 25 m od linii.

W pozostałych powiatach regionu częstochowskiego sytuacja powoli wraca do normy. W powiecie częstochowskim bez prądu w sobotę rano było 1 tys. 355 odbiorców, w lublinieckim 135, w kłobuckim 110. W tych powiatach niebawem wszyscy odbiorcy powinni już mieć zasilanie. Wielu z nich żyje bez energii elektrycznej od ponad tygodnia. Nie ma już awarii w powiecie będzińskim, gdzie wcześniej prądu nie miało kilka tysięcy odbiorców.

Wśród miejscowości najbardziej dotkniętych brakiem prądu jest Myszków (dzielnice Bory oraz Mrzygłódka), miasto i gmina Żarki, gmina i miasto Koziegłowy, gmina Poraj oraz gmina Niegowa. W niektórych miejscowościach tej ostatniej gminy oraz w Żarkach brak zasilania skutkuje też brakiem wody; dostarczają ją tam strażacy.

Minionej doby śląscy strażacy 147 razy usuwali skutki opadów śniegu i zlodowacenia, głównie w powiatach częstochowskim, lublinieckim, myszkowskim, tarnogórskim i zawierciańskim. Pomagali też energetykom w dotarciu do uszkodzonych linii i doraźnie wspomagali zasilanie stacji pomp. Zaangażowano także prywatne firmy, wypożyczające agregaty małej i średniej mocy.

Tragiczny pożar

W nocy z piątku na sobotę strażacy zmagali się także z pożarami. Do najtragiczniejszego z nich doszło w Świętochłowicach, gdzie spaliło się jedno pomieszczenie w mieszkaniu na drugim piętrze czteropiętrowego budynku. Zginęły dwie osoby, 16 ewakuowano na czas akcji gaśniczej.

Sytuacja na drogach

Na drogach woj. śląskiego nie ma utrudnień - główne trasy mają czarną nawierzchnię. W powiecie lublinieckim jezdnie wiodące przez las są często oblodzone. Pojawiają się też utrudnienia spowodowane spadającym na jezdnie gałęziami, łamiącymi się z powodu obciążenia śniegiem.

Na kolei wciąż opóźnienia

Nadal należy liczyć się z opóźnieniami w ruchu pociągów. Spółka Przewozy Regionalne poinformowała, że od soboty wszystkie zawieszone wcześniej w woj. śląskim pociągi zostały przywrócone, jednak na niektórych lokalnych szlakach nadal sieć jest oblodzona, co powoduje problemy. Dotyczy to m.in. odcinków Herby Nowe-Liswarta, Krupski Młyn-Droniowiczki, Lubliniec-Czarków, Dąbrowa Górnicza Ząbkowice-Łazy, Częstochowa Mirów-Poraj oraz Ruda Śląska Chebzie-Zabrze, gdzie poprzedniej nocy próbowano ukraść sieć trakcyjną. Nadal są odcinki, gdzie pociągi przeciągane są lokomotywą spalinową, co powoduje opóźnienia.
(PAP)

Minister zdrowia przekazała 7 karetek dla pogotowia

Siedem nowych karetek - wartych 3 mln zł - przekazała Radomskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego minister zdrowia Ewa Kopacz. Pieniądze na zakup ambulansów pochodziły z unijnego programu "Infrastruktura i środowisko".

Całkowity koszt zakupu to prawie 3 mln zł, blisko 2,5 mln zł stanowiło dofinansowanie z Unii Europejskiej. W przyznawaniu funduszy z programu "Infrastruktura i środowisko" pośredniczy Ministerstwo Zdrowia. Jak powiedział dyrektor Radomskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego Piotr Kowalski, dzięki zakupowi nowych ambulansów radomskie pogotowie będzie opierało się tylko na własnym taborze. Do tej pory dzierżawiło kilka karetek od innych firm.

Radomskie pogotowie obsługuje obszar zamieszkiwany przez 317 tys. osób. Teraz pogotowie ma 14 karetek; najwięcej jeździ na stałe w zespołach ratownictwa medycznego. Ambulanse są też wykorzystywane w nocnej opiece lekarskiej oraz do transportu noworodków. Dwie - najbardziej wysłużone karetki pozostają w rezerwie.

Szefowa resortu zdrowia podkreśliła, że jej ministerstwo wykorzystało wszystkie środki przeznaczone na ub. rok w ramach programu "Infrastruktura i Środowisko". Jak dodała, program ten realizowany jest w trzech obszarach. Pierwszy dotyczy zakupu ze środków europejskich 600 ambulansów - 200 już trafiło do placówek pogotowia ratunkowego w całej Polsce. - Drugi obszar dotyczy tworzenia lądowisk dla helikopterów, a trzeci - bardzo ważnego ogniwa w systemie ratownictwa medycznego - doposażenia szpitalnych oddziałów ratunkowych - wyjaśniła Kopacz. Dodała, że na zakup karetek i budowę lądowisk przeznaczonych jest 239 mln euro, a ponad 170 mln euro zostało jeszcze do wykorzystania na doposażenia SOR-ów.

Kopacz zachęcała samorządy, by tak jak Radom, przystępowały do konkursów i pozyskiwały w ten sposób pieniądze unijne na inwestycje w służbie zdrowia.
(PAP)

Piątek, 2010-01-15

Wielkopolscy strażacy odlecieli nieść pomoc na Haiti

Wielkopolscy strażacy odlecieli dzisiaj rano z Okęcia na Haiti nieść pomoc ofiarom trzęsienia ziemi. - Odkąd dowiedzieliśmy się o tragedii na Haiti liczyliśmy się z możliwością udziału w akcji ratowniczej. Po to przecież się szkoliliśmy - mówi kpt. Bartosz Tunia.

Trzech wielkopolskich strażaków wyruszyło do Warszawy, by stamtąd rządowym samolotem polecieć na Haiti. W grupie ratowników znaleźli się dwaj przewodnicy psów starszy strażak Marcin Ratajczak z Poznania, kpt. Bartosz Tunia z Gostynia oraz kpt Grzegorz Orłowski z Tulec. Będą oni członkami 63-osobowej grupy polskich ratowników poszukiwaczy. Wraz z psami szkolonymi do poszukiwania ludzi zasypanych pod gruzami będą próbowali odnaleźć ofiary trzęsienia ziemi jakie w tym tygodniu nawiedziło wyspę Morzu Karaibskim.

O tym że polecą na ratunek dowiedzieli się na służbie. Swoje rodziny poinformowali o tym fakcie telefonicznie. - Syn nie bardzo chciał mnie puścić, ale powiedziałem, że szybko wrócę - mówi kpt Grzegorz Orłowski. Na Haiti zabierają ze sobą dwa psy: Ulfisa i Bilasa. Starszy strażak Marcin Ratajczak żartował przed wyjazdem z Poznania, że jego pies jest dłużej w straży niż on sam.

W jaki sposób będą nieśli pomoc okaże się już na miejscu. - Może się zdarzyć, że psy już nie będą poszukiwały, a my będziemy opatrywali rannych - mówi kpt Grzegorz Orłowski. Wyjazd tej piątki na misje na Haiti jest pierwszym poznańskim udziałem w tak poważnej akcji ratunkowej na świecie. - Polscy strażacy nieśli już pomoc w Turcji, Pakistanie, Armenii, Iranie i Indiach - mówi kpt. Tomasz Krajnik.

Oprócz Wielkopolan na Haiti polecieli ratownicy z Nowego Sącza, Łodzi, Gdańska i Warszawy. Zabiorą ze sobą cztery tony sprzętu oraz wyżywienie na co najmniej sześć dni. Część żywności - tą dla psów przygotowała poznańska Szkoła Aspirantów PSP.

Polecamy w wydaniu internetowym: Wybieramy bohatera roku 2009 - zagłosuj
(Polska Głos Wielkopolski)


Rząd stara się o odzyskanie z Rosji skradzionych dzieł

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych oświadczyły, że prowadzą działania na rzecz odzyskania od Federacji Rosyjskiej skradzionych pod koniec II wojny światowej z Polski obrazów i grafik. W ten sposób oba resorty bronią się przed zarzutem "opieszałości" w tej sprawie stawianym im przez "Dziennik Gazetę Prawną".

W piątkowym numerze dziennika ukazał się tekst "Rząd zapomniał, Moskwa nie odda", w którym napisano, że Polska przez opieszałość rządu straciła szansę na odzyskanie dzieł sztuki przejętych po wojnie przez ZSRR. Chodzi m.in. o obrazy i grafiki należące obecnie do zbiorów moskiewskiego Muzeum Puszkina. Do 1945 r. należały do gdańskiego Muzeum Miejskiego; najcenniejsze z dzieł to dziewięć obrazów, w tym malowidła ze szkoły Breugla i inne obrazy z XVI i XVII wieku. W 1945 r. zbiory gdańskiego muzeum przejęła grupa pracowników Komitetu ds. Sztuki przy Radzie Ministrów ZSRR przydzielona do II Frontu Białoruskiego.

"Wbrew tezie postawionej w tym artykule, rzeczywistość stosunków polsko-rosyjskich oraz działania restytucyjne Rządu RP nie dają podstaw do formułowania twierdzeń o rzekomo utraconej szansie zwrotu naszym muzeom przez Federację Rosyjską obrazów i grafik wywiezionych pod koniec wojny z Polski" - napisano w oświadczeniu przesłanym z Centrum Informacyjnego ministerstwa kultury.

Oba resorty "z całą stanowczością" dementują informacje o nieprowadzeniu przez nie działań w celu odzyskania dzieł sztuki. Wśród działań resortu kultury autorzy oświadczenia wymieniają m.in. "zaopiniowanie 10 wniosków rewindykacyjnych, jak również przygotowanie zawartości noty dyplomatycznej dla MSZ z lutego 2009 r.".

Resort kultury przypomniał też, że w 2009 r. odbyły się "liczne spotkania", m.in. obrady Komisji Strategii Współpracy Polsko-Rosyjskiej w Moskwie, które były poświęcone odzyskaniu z Rosji skradzionych dzieł sztuki. "Ministerstwo kultury opiniowało też negatywnie przesłaną nam jedną z propozycji wymian dzieł sztuki, uznając ją za niekorzystną" - napisali autorzy oświadczenia.

Z kolei Ministerstwo Spraw Zagranicznych zapewnia, że "czyni wszelkie dostępne kroki, aby odzyskać dzieła sztuki utracone przez Polskę w czasie II ostatniej wojny". "Odnosimy tutaj liczne sukcesy, (...) w końcu ubiegłego roku odzyskany został z USA cenny manuskrypt średniowieczny pochodzący z Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu. Nie zaniedbujemy również sprawy odzyskania zabytków z Rosji, przeciwnie składane są jej stosowne dokumenty i inne niezbędne dowody, a nadto kwestia restytucji znajduje się w agendzie każdej wizyty wyższego szczebla" - głosi oświadczenie.

W konkluzji oświadczenia można przeczytać też, że starania dotyczące odzyskania skradzionych dzieł sztuki "będą systematycznie prowadzone dalej". "Wymagają one rzetelnego przygotowania, cierpliwości i konsekwencji, przy czym nie są one spektakularne, ale taka jest natura współczesnej i skutecznej dyplomacji" - wyjaśniły na koniec oba ministerstwa.

Według "Dziennika Gazety Prawnej", szansa zwrotu dzieł sztuki wywiezionych z Polski pojawiła się po wrześniowej wizycie w Polsce premiera Rosji Władimira Putina. Jak zapowiadali we wrześniu pracownicy MSZ i resortu kultury miał to być początek dyplomatycznych działań, mających na celu zwrot dzieł sztuki. Zdaniem cytowanych przez gazetę specjalistów, na zapowiedziach, a właściwie na wysłaniu noty dyplomatycznej, się skończyło. Tymczasem do debaty na ten temat podobno był już przygotowany ambasador Rosji. Przychylny też był ton publikacji w rosyjskiej prasie.
(PAP)

Kolejne paleontologiczne odkrycie w Polsce

Kompletny odcisk skalny ryby sprzed 230 mln lat znaleźli górnicy w kopalni miedzi w Lubinie (Dolnośląskie). To pozostałość po tzw. morzu cechsztyńskim, które swoim zasięgiem obejmowało znaczne obszary Europy Zachodniej i Środkowej.

Jak powiedział główny geolog Zakładów Górniczych "Lubin" Wiesław Szarowski, na terenie kopalni należących do holdingu miedziowego KGHM podobne znaleziska zdarzają się stosunkowo często. - Odcisk ryby jest o tyle ciekawy, że zachował się w całości - wyjaśnił Szarowski.

Skamielinę znaleziono w łupku miedzionośnym na głębokości ok. 640 metrów. Jak tłumaczył geolog ponad 230 mln temu tereny dzisiejszej kopali zalane był przez wody tzw. morza cechsztyńskiego. Występujące w nim osady ilaste pokrywały szczątki martwych organizmów. Odcięcie tlenu przez iły powodowało, że szczątki organizmów zachowały się w dobrym stanie. - Później w wyniku procesów geologicznych następowało zastępowanie twardych części organicznych mineralizacją miedziową - dodał Szarowski.

Morze cechsztyńskie miało powierzchnię 600 tys. km kwadratowych. Rozciągało się od obszarów Wielkiej Brytanii, przez Niemcy i Morze Północne, po Polskę. Było płytkim akwenem o zasoleniu większym niż współczesnych mórz.
(PAP)

Czwartek, 2010-01-14

Aukcje dla WOŚP tylko dla Polaków - wpadka MON

Ministerstwo Obrony Narodowej wycofa z regulaminu wojskowych aukcji na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zapis o konieczności posiadania narodowości polskiej. Ten warunek trzeba było spełnić by na przykład odbyć lot myśliwcem F-16, czy popłynąć w rejs łodzią podwodną. Do decyzji MON przyczyniła się interwencja dziennikarzy TOK FM.

- Po przeanalizowaniu sytuacji i zasięgnięciu opinii kierownictwa służb zostało zmienione kryterium narodowościowe jako nieistotne w całej sprawie – poinformował w TOK FM płk Wiesław Grzegorzewski dyrektor departamentu prasowo-informacyjnego Ministerstwa Obrony Narodowej.

Zdaniem antropologów kryteria narodowościowe to relikt przeszłości, a tego typu ograniczenia mogłyby dotyczyć nawet miliona Polaków.

- Ciekawe się w jaki sposób by to zbadano, przecież w dowodzie tożsamości nie ma tego typu zapisów – zastanawia się prof. dr hab. Cezary Obracht–Prondzyński.
(TOK FM), (WOŚP jak co roku przygotowała wiele różnych atrakcji fot. PAP / Adam Ciereszko)

Polska wysyła ratowników na Haiti

Na Haiti poleci z Polski 63 ratowników wyposażonych w 4 tony specjalistycznego sprzętu oraz 12 psów-ratowników - poinformowała rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak. Zwiększenie pomocy dla Haiti i wysłanie na miejsce doświadczonego zespołu ratowniczego polecił premier Donald Tusk.

Rzeczniczka MSWiA powiedziała, że jest to tzw. Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza (GPR) Państwowej Straży Pożarnej z certyfikatem ONZ. Na całym świecie tylko 11 grup ma taki certyfikat. Uzyskanie go jest potwierdzeniem wysokiego poziomu wyszkolenia i wyposażenia.

Woźniak poinformowała, że w skład grupy wchodzą strażacy i ratownicy z Nowego Sącza, Łodzi, Gdańska, Warszawy oraz Poznania. - Samolot, który poleci na Haiti, wystartuje z Warszawy w piątek w godzinach porannych - powiedziała.

Według Centrum Informacyjnego Rządu, trwają ustalenia pomiędzy MSZ, MSWiA i MON w celu przygotowania zespołu, który miałby się zająć m.in. ratowaniem ludzi uwięzionych w gruzowiskach. Najprawdopodobniej zespół skorzysta ze specjalnego samolotu rządowego.

- Premier po kontakcie z ministrem Radosławem Sikorskim podjął decyzję o zwiększeniu pomocy dla Haiti. Z ustaleń centrum koordynującego pomoc dla Haiti wynika, że jedna z najbardziej potrzebnych obecnie form pomocy to ratownicy, w związku z tym zapadła decyzja o wysłaniu ratowników MSWiA - zaznaczył rzecznik rządu Paweł Graś.

Jak dodał, zespoły ratownicze MSWiA są już praktycznie gotowe do wyjazdu. - Jak tylko pojawi się techniczna możliwość wylotu, natychmiast zostaną przetransportowani na Haiti - powiedział.

Poinformował jednocześnie, że MON rozważa wysłanie na Haiti części swoich zapasów żywnościowych, które zostaną wysłane samolotem rządowym.

Polską grupę z certyfikatem ONZ tworzą strażacy służący w pięciu krajowych GPR-ach, które są kierowane przede wszystkim do działań w strefach trzęsień ziemi i katastrof budowlanych. Uzyskanie certyfikatu sprawia, że ONZ ma pewność, że są one technicznie i logistycznie przygotowani do niesienia pomocy w każdym zakątku świata.

Proces certyfikacji grup przez ONZ rozpoczął się w 2005 roku. Jako pierwsza egzaminowi poddana została grupa z Węgier. W kolejce czekają strażacy z Estonii, Islandii, Chin i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Proces dochodzenia do certyfikatu trwa ok. dwóch lat.

We wtorek Haiti nawiedziło trzęsienie ziemi - o sile 7 lub 7,3 st. (agencje podają różne informacje). To najsilniejszy wstrząs w tym regionie od ponad 200 lat. Centrum stolicy, Port-au-Prince, jest zniszczone. Trzęsienie ziemi mogło spowodować nawet ponad 100 tys. ofiar śmiertelnych. Czerwony Krzyż szacuje, że 3 mln osób - jedna trzecia ludności - może potrzebować pilnej pomocy.
(PAP)

Czarna wizja demografów: Polaków będzie coraz mniej

Główny Urząd Statystyczny zakłada, że „liczba ludności Polski będzie systematycznie się zmniejszać, przy czym tempo tego spadku będzie coraz wyższe wraz z upływem czasu”. Jedynie najmłodsi dorośli (18-24 lata) zdecydowanie planują potomstwo. Im starsi Polacy, tym mniej zainteresowani są posiadaniem dzieci.

Według badań CBOS, plany związane z prokreacją najczęściej deklarują badani od 18 do 24 roku życia (79% kobiet, 77% mężczyzn), natomiast ci, którzy mają co najmniej 40 lat, bardzo rzadko planują posiadanie potomstwa (kobiety – maksymalnie 2%, mężczyźni – maksymalnie 7%).

Jedynie wśród najmłodszych dorosłych (18–24 lata) kobiety równie często jak mężczyźni deklarują, że w przyszłości planują mieć dzieci. Natomiast wśród osób mających od 25 do 39 lat to mężczyźni dużo częściej twierdzą, że zamierzają mieć potomstwo, co może świadczyć o tym, że częściej odkładają oni realizację swoich planów prokreacyjnych.

Młodzi Polacy, którzy jeszcze nie mają potomstwa, preferują model rodziny z dzieckiem (dziećmi). Badani poniżej 30 roku życia w zdecydowanej większości planują posiadanie potomstwa (około czterech piątych z tej grupy), a tylko nieliczni deklarują, że w ogóle nie zamierzają mieć dzieci.

Około dwóch trzecich bezdzietnych respondentów od 30 do 34 roku życia planuje mieć dzieci, ale już w grupie wiekowej 35–39 lat – mniej niż połowa.

Jeśli kobieta ma już dziecko (dzieci), to zdecydowanie rzadziej (w zależności od wieku) planuje w przyszłości potomstwo.

Wpływ pieniędzy, wykształcenia i religii

Jeśli chodzi o wpływ czynników materialnych, zdaniem ośrodka badania opinii publicznej albo pomoc finansowa państwa jest niewystarczająca, albo polityka pronatalistyczna powinna mieć szerszy zakres, wybiegający poza pomoc materialną.

Co ciekawe badania wskazują też, że zamierzenia prokreacyjne są niezależne od stopnia urbanizacji miejsca zamieszkania.

Z badań wynika również, że osoby z dyplomem wyższej uczelni dużo częściej niż pozostałe planują mieć dziecko w przyszłości.

Związek między uczestnictwem w praktykach religijnych a planowaniem potomstwa dotyczy jedynie badanych, którzy nie mają jeszcze dzieci. Wśród osób bezdzietnych te, które nie biorą udziału w praktykach religijnych, dużo rzadziej (64%) niż uczestniczące w nich bardziej lub mniej regularnie (około 78%) deklarują planowanie w przyszłości potomstwa.

2+2 = idealny model

Połowa Polaków (50%) za idealny model uważa rodzinę z dwójką dzieci, a prawie jedna czwarta (23%) preferuje troje dzieci. Tylko jedna dziesiąta (10%) deklaruje, że chciałaby mieć rodzinę z jednym dzieckiem. Natomiast nieliczni (2%) w ogóle nie chcieliby mieć potomstwa.

Najczęstszym powodem takiej decyzji jest fakt posiadania dzieci, czyli zrealizowanie swoich planów rodzinnych. Deklaracje takie składa ponad połowa badanych (54%). Niemal jedna piąta zaś (19%) twierdzi, że rezygnuje z potomstwa z powodu sytuacji materialnej.
(wp.pl)

INDEX

Powrót..


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228