Polonia Winnipegu
 Numer 111

    27 stycznia 2010      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu


INDEX

Powrót..

WIADOMOŚCI PROSTO Z POLSKI

Środa, 2010-01-27

Rozpoczyna się festiwal poświęcony muzyce Chopina

„La Folle Journée" czyli „Szalony dzień" - to nazwa festiwalu muzyki klasycznej, który rozpoczął się w Nantes w zachodniej Francji. W tym roku program imprezy jest poświęcony głównie muzyce Chopina.

Organizatorzy festiwalu „La Folle Journée" wyznaczyli sobie ambitny cel - podczas tego trwającego pięć dni spotkania miłośników muzyki zostaną wykonane wszystkie dzieła Fryderyka Chopina. Oprócz jego muzyki, melomani usłyszą utwory przyjaciół Chopina, takich jak na przykład Liszt, Mendelssohn, Schumann i Paganini, oraz dzieła wielkich mistrzów - Bacha, Mozarta i Haendla - którzy byli źródłem inspiracji polskiego kompozytora.

W tym roku na festiwalu wystąpią między innymi Boris Bieriezowskij, Aleksiej Wołodin i Brigitte Engerer. W Nantes zagra również polska orkiestra Sinfonia Varsovia.
(IAR)

Jest porozumienie z Rosją w sprawie gazu

Nie będzie kłopotów z dostawami gazu. Polska i Rosja podpisały porozumienie gazowe - dowiedziała się nieoficjalnie Informacyjna Agencja Radiowa. Żadna za stron na razie nie potwierdza oficjalnie tej informacji. Jak wynika z nieoficjalnych informacji oświadczenie w tej sprawie ma być opublikowane w czwartek.

Prawdopodobnie chodzi o długoterminową umowę, która przedłuża zwiększone dostawy gazu do Polski o kilkanaście lat. Z tego co udało się ustalić IAR, umowa została zawarta na korzystnych dla Polski warunkach.

Rozmowy toczyły się w Moskwie. Objęte były ścisłą tajemnicą, by nie zaszkodzić ich przebiegowi. Sprawa zapewnienia zwiększonych dostaw gazu do Polski ciągnęła się od kilku miesięcy, kilkakrotnie informowano nas o bliskim finiszu negocjacji. Jedną ze kwestii spornych była sprawa Europolgazu, czyli operatora polskiego odcinka gazociągu jamalskiego. Głównymi udziałowcami tej firmy są PGNiG i Gazprom. Podczas ostatniego posiedzenia rady nadzorczej Europolgazu zawieszono na trzy miesiące dotychczasowe władze, a na ich miejsce powołano czasowo nowe - w skład zarządu weszli m.in. prezes PGNiG Michał Szubski i wiceszef Gazpromu Aleksander Miedwiediew.

Według informacji, które pojawiały się do tej pory, Rosja ma zwiększyć dostawy gazu do Polski rocznie do 10 miliardów 300 milionów metrów sześciennych surowca.

W związku z mrozami PGNiG dziś zmniejszył dostawy gazu dla zakładów chemicznych Police. Następny w kolejności miał być PKN Orlen. Wicepremier Waldemar Pawlak poinformował, że we wtorek zużyto w Polsce rekordową gazu - około 70 milionów metrów sześciennych.
(IAR), Stacja rozdzielczo-pomiarowa w Hermanowicach, gdzie znajduje się główny gazociąg, którym z Rosji do Polski przesyłane jest błękitne paliwo
(fot. PAP / Dariusz Delmanowicz)


"Nie nazywajmy Auschwitz "polskim" obozem"

W oświadczeniu Komisji Helsińskiej przy Kongresie USA z okazji 65. rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz podkreślono, że nie wolno go nazywać "polskim" obozem, co zdarza się często w mediach.

"Nauczanie o holokauście jest istotne dla zwalczania współczesnego antysemityzmu. Wyciągnięcie ważnych wniosków z okropieństw Auschwitz wymaga wysiłku nie tylko szkół i nauczycieli. To także sprawa profesjonalnej prasy" - głosi oświadczenie.

- Ubolewam, że niektóre główne agencje prasowe informujące o Auschwitz nazywają go "polskim obozem koncentracyjnym". Ze względu na młode pokolenia uczące się historii jest niezwykle ważne, żeby był on określany jako "nazistowski niemiecki obóz koncentracyjny w okupowanej Polsce" - oświadczył współprzewodniczący Komisji, kongresman Alcee Hastings.

Komisja Helsińska przy Kongresie USA jest niezależną agencją rządu amerykańskiego zajmującą się monitorowaniem przestrzegania praw człowieka i norm demokracji na świecie, zgodnie z podpisanym w 1975 roku w Helsinkach Aktem Końcowym KBWE.

W skład Komisji wchodzi 9 senatorów i 9 kongresmanów z obu partii oraz przedstawiciele Departamentu Stanu, Pentagonu i ministerstwa skarbu USA.

W wydanym oświadczeniu z okazji 65. rocznicy wyzwolenia obozu Auchwitz przewodniczący Komisji, demokratyczny senator Benjamin Cardin wezwał również do nasilenia walki z antysemityzmem i nietolerancją.

- Jesteśmy głęboko zatroskani wzrostem antysemityzmu w wielu krajach OBWE. Z okazji tej rocznicy rządy powinny zintensyfikować wysiłki na rzecz odwrócenia tego trendu i działać na rzecz położenia kresu antysemityzmowi, rasizmowi i etnicznej dyskryminacji - oświadczył senator Cardin.
(PAP), 65. rocznica wyzwolenia KL Auschwitz-Birkenau (fot. PAP / Grzegorz Momot)

Amerykanie: Polacy siedzą na skarbie; Rosja zaniepokojona

Polska może mieć niekonwencjonalne złoża gazu ziemnego, które wystarczą nawet na 100-200 lat - wynika z szacunków amerykańskich firm. Według Głównego Geologa Kraju, wydobycie mogłoby się zacząć za 10-12 lat, jeśli badania potwierdzą, że takie złoża rzeczywiście posiadamy. Pierwszy odwiert zostanie wykonany w kwietniu bieżącego roku. Rosnącym zainteresowaniem niekonwencjonalnym gazem zaniepokojeni są Rosjanie.

Chodzi o złoża, w których gaz ziemny "uwięziony" jest w skałach ilastych, tzw. "shale gas", albo w trudno dostępnych porach skalnych, tzw. "tight gas". Gaz z takich złóż trudno wydobyć. Taką technologią dysponują dziś jedynie Amerykanie.

Jak poinformował na konferencji poświęconej niekonwencjonalnym złożom gazu ziemnego Główny Geolog Kraju, wiceminister środowiska Henryk Jacek Jezierski, złoża niekonwencjonalne na świecie mogą być nawet dziesięciokrotnie większe niż udokumentowane złoża konwencjonalne. Poszukiwanie ich nazwał "gorączką złota XXI wieku".

Jezierski powiedział, że amerykańskie firmy oceniają polskie złoża na 1,5-3 bln metrów sześciennych. Gdyby rzeczywiście była to prawda, to zasobów wystarczyłoby na 100-200 lat. Jezierski zastrzegł jednak, że są to obliczenia szacunkowe, jeszcze niepotwierdzone.

Jezierski wyjaśnił, że w ciągu ostatnich dwóch lat wydał 44 koncesje na poszukiwanie niekonwencjonalnych złóż gazu. Poszukiwania skupiły się głównie w rejonie Lubelszczyzny, Mazowsza, Pomorza i na Dolnym Śląsku. Tereny poszukiwań obejmują 12% powierzchni Polski.

W Polsce szukają wszyscy

Jezierski przyznał, że w naszym kraju szukają gazu "wszyscy wielcy gazowego świata", np. Exxon Mobil, Chevron, ConocoPhillips, Marathon Oil Corp. - Firmy amerykańskie chcą szukać gazu w Polsce. Jak znajdą, to podzielimy się profitami. Oni zarobią, a my będziemy mieli zapewnione bezpieczeństwo energetyczne - powiedział Jezierski.

Przyznał, że do tej pory nie szukaliśmy takiego gazu, bo nie potrafiliśmy. - Nie mieliśmy technologii, które pozwalają na eksploatowanie złóż. Zresztą 20 lat temu Amerykanie też ich nie mieli, a dziś złoża niekonwencjonalne są głównym źródłem gazu w Stanach Zjednoczonych - dodał.

Również Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo jest zainteresowane poszukiwaniem i ewentualną eksploatacją złóż gazu łupkowego. - Żaden gaz, który spełnia określone normy, nie jest nam "wstrętny", każdy gaz do systemu wpuścimy - powiedział wiceprezes PGNiG Waldemar Wójcik.

Dodał, że strategią spółki, jeśli chodzi o gaz łupkowy, jest "szukać i znaleźć". Wyjaśnił, że PGNiG chce podjąć współpracę z firmami Lane Energy na Pomorzu, Marathon w okolicach Warszawy i Chevron w okolicach Lublina. "Jesteśmy otwarci na każdą propozycję" - zaznaczył.

Polskie złoża konwencjonalne szacuje się na ok. 98 mld metrów sześciennych, a roczne wydobycie wynosi ok. 4,1 mld metrów sześciennych. W 73% jesteśmy uzależnieni od dostaw zewnętrznych, głównie z Rosji.

Rosja zaniepokojona

Tymczasem Rosjanie są zaniepokojeni rosnącym zainteresowaniem niekonwencjonalnym gazem. Jak podał rosyjski dziennik "Kommiersant", Gazprom przyznaje, że wzrost wydobycia gazu z niekonwencjonalnych złóż w Stanach Zjednoczonych może radykalnie zmienić cały światowy rynek gazowy i zagrozić takim strategicznym projektom rosyjskiego koncernu, jak zagospodarowanie gigantycznego złoża gazowego paliwa Sztokman na Morzu Barentsa. W 2009 r. eksport rosyjskiego gazu zmniejszył się o 11,4% - do 140 mld metrów sześciennych surowca.

- Jeżeli możemy wyczytać w gazetach, jak bardzo zaskoczony jest Gazprom tym, że pojawiają się nowe źródła gazu, to nie możemy pozostać z boku i musimy przedstawić swoją ofertę - powiedział Jezierski.
(PAP)

Wtorek, 2010-01-26

Auschwitz głównym symbolem II wojny światowej

Obóz koncentracyjny Auschwitz to, zaraz po agresji niemieckiej na Polskę 1 września 1939 r., najczęściej wymieniany przez Polaków fakt z historii Polski okresu II wojny światowej. Wskazuje go prawie co czwarty (23%) badany - wynika z sondażu TNS OBOP.

Agresja niemiecka na Polskę, jako pierwszy fakt historyczny związany z wojną, przychodzi na myśl 28% badanych. Powstanie Warszawskie wskazuje 13%, obronę Westerplatte - 12%, Katyń - 7%, agresję sowiecką 17 września 1939 r. - 5%, powstanie w getcie warszawskim - 3%, wyzwolenie Polski przez armię radziecką - 2%, bitwę o Monte Cassino - 1%.

Jak wynika z sondażu, słowo "Oświęcim" niemal powszechnie kojarzy się ankietowanym z obozem zagłady. 26% mówiąc o nim używa nazwy polskojęzycznej (21% mówi po prostu Oświęcim, 5% - obóz w Oświęcimiu). Niemieckojęzycznej nazwy używa 18% (15% mówi: KL Auschwitz, obóz Auschwitz, Auschwitz, a 3% - Auschwitz-Birkenau lub Birkenau-Auschwitz). 19% zamiast nazwy używa określeń opisowych: obóz zagłady, obóz zagłady ludzi, obóz masowej zagłady. 13% mówi - obóz koncentracyjny, 5% - obóz śmierci, a 5% - obóz.

Obóz Auschwitz-Birkenau to dla 95% badanych miejsce ludobójstwa, a dla 94% miejsce zagłady Żydów. Tyle samo (po 94%) ankietowanych podaje, że nazwa ta jest dla nich symbolem Holokaustu i miejscem śmierci wielu Polaków. Dla 92% to symbol męczeństwa narodu polskiego podczas II wojny światowej. 86% jest świadomych, że KL Auschwitz to obóz, gdzie dokonywano eksperymentów medycznych na więźniach; 86% - że to obóz koncentracyjny dla więźniów różnych narodowości, a 81% - że to obóz koncentracyjny dla więźniów polskich. 62% podało, że to miejsce zagłady Cyganów; 48% - że ginęli tam radzieccy jeńcy wojenni, a po 31% - że umieszczano tam Świadków Jehowy i homoseksualistów.

47% pytanych mówi, że słowo "Oświęcim" kojarzy się przede wszystkim z miejscem zagłady Żydów, a 39%, że przede wszystkim z miejscem męczeństwa narodu polskiego.

60% ankietowanych słyszało, że największą liczbę ofiar całego obozu oświęcimskiego stanowili Żydzi, a 24% - że przede wszystkim Polacy. Dla 11% narodowość ofiar nie ma znaczenia, wybrali oni odpowiedź: "nieważne, jaka grupa - ginęli po prostu ludzie".

Niespełna co dziesiąty badany (9%) zna uznawaną przez historyków za prawdziwą liczbę ofiar kompleksu obozowego Auschwitz (czyli 1,5 mln +/- 0,5 mln osób). Co czwarty (25%) przyznaje, że nie wie, a 12% mówi, że tak na prawdę trudno jest ustalić prawdę. Wśród pozostałych znacznie więcej osób (46%) przeszacowuje niż niedoszacowuje (4%) liczbę zamordowanych w KL Auschwitz.

61% respondentów uważa, że pamięć o Oświęcimiu jest ważna dla wszystkich, dla każdego człowieka, dla całego świata. 32% uważa, że dla wszystkich, którzy przeżyli Oświęcim lub inne prześladowania w czasie wojny, dla rodzin ofiar; 25% - że dla wszystkich Polaków, po 20% - że dla starszego pokolenia, które pamięta wojnę i dla Żydów.

Dla 52% ankietowanych źródłem informacji o obozie oświęcimskim są filmy dokumentalne, dla 49% - programy telewizyjne, a dla 45% - szkoła.

Blisko co drugi badany - 49% - był w Muzeum w Oświęcimiu, w tym 15% więcej niż raz.

Sondaż przeprowadzono w dniach 7-10 stycznia 2010 r. na ogólnopolskiej reprezentatywnej 1001-osobowej próbie mieszkańców Polski powyżej 15. roku życia.
(PAP)

Owsiak: muszę pohamować cięty język

Rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski odznaczył założyciela Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka honorową odznaką "Za zasługi dla ochrony praw człowieka". Odznaka została przyznana po raz pierwszy. Szef WOŚP żartował, że to odznaczenie zobowiązuje go do pohamowania ciętego języka.

- O randze odznaczenia nie decyduje jego nazwa, lecz wielkość i znaczenie osób, które je otrzymują. Z tego punktu widzenia jest pan osobą najbardziej do niego predestynowaną - powiedział Janusz Kochanowski. - Należy pan bez wątpienia do najwybitniejszych postaci życia publicznego. Nie sposób przecenić pana dorobku i zaangażowania w budowanie solidarności społecznej oraz rozwój kultury obywatelskiej. A co najważniejsze, jest pan człowiekiem czynu, mającym nie tylko wspaniałe idee i pomysły, ale potrafiącym wprowadzić je w życie i porwać za sobą innych - dodał.

Kochanowski zaznaczył, że WOŚP prowadzi aktywną działalność na rzecz ratowania życia osób chorych, w szczególności dzieci, akcje profilaktyczne i edukacyjne, a od 1992 r. zbiórkę społeczną, która jest przeznaczana głównie na zakup specjalistycznego sprzętu dla placówek medycznych.

Jak dodał, sam "grał" w Orkiestrze Owsiaka i był na festiwalu "Przystanek Woodstock", gdzie zobaczył z bliska ludzi pełnych pasji, którzy mają przed sobą piękny cel i wielką determinację aby go osiągnąć.

Dziękując za wyróżnienie, Owsiak powiedział, że traktuje to jako odznaczenie "na wyrost". Żartował, że zostało mu ono przyznane tak, jak Nagroda Nobla prezydentowi USA. Dodał, że przyszedł na wręczenie nagrody w specjalnej marynarce, w której jest już wiele śladów po szpilkach od odznaczeń. Ale to odznaczenie będzie go zobowiązywać do hamowania jego wrodzonej gwałtowności i ciętego języka.

Podziękował też wszystkim, którzy stworzyli i nadal tworzą WOŚP, bo - jak powiedział - "na tym małym serduszku, które jest naklejone na sprzęcie, nie ma wykazu 120 tys. nazwisk, które co roku biorą w orkiestrze udział jako wolontariusze".

Odznaka "Za zasługi dla ochrony praw człowieka" została ustanowiona rozporządzeniem prezydenta z listopada ub.r. Nadawana jest osobom, organizacjom lub instytucjom w Polsce i poza granicami kraju za szczególne osiągnięcia w dziedzinie ochrony praw człowieka. Na odznace znajduje się łacińska sentencja "Iustitias vestras iudicabo" (Sprawiedliwość waszą sądzić będę).

Nazwiska osób i nazwy organizacji wyróżnionych odznaką, RPO ogłosił na początku grudnia, podczas polskich obchodów Dnia Praw Człowieka. Odznaki zostały przyznane także założycielowi i prezesowi Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji Piotrowi Pawłowskiemu oraz Caritas Polska; wręczone zostaną w późniejszym terminie.
(PAP)

"Na Haiti każde dziecko wie, że Polacy się nie poddają"

Nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale Polacy są bardzo bliscy sercom Haitańczyków. Na Haiti każde dziecko wie, że trzy razy wymazywali was z mapy, ale się nie poddaliście. Dziś powtarzam znajomym - patrzcie na ten cudowny przykład i obiecuję wam, że Haiti też się nie podda - Zofia Witucka, w Rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim cytuje w list ambasador Haiti we Włoszech.
(wp.pl)

Poniedziałek, 2010-01-25

Zima paraliżuje komunikację - opóźnienia w całym kraju

Mroźna pogoda powoduje opóźnienia pociągów w całym kraju. Rzecznik prasowy PKP TLK Krzysztof Łańcucki powiedział, że przyczyną są uszkodzenia szyn, zwrotnic i sieci trakcyjnych.

Między Opolem i Gliwicami oraz w okolicach Nasielska pociągi jeżdżą tylko po jednym torze, co może powodować opóźnienia kilkunasto - i kilkudziesięciominutowe.

Nie kursują pociągi między Wadowicami i Kalwarią Zebrzydowską. Od soboty trwa tam naprawa sieci trakcyjnych.

Tej nocy było jeszcze mroźniej, niż poprzedniej. Miejscami temperatura spadła poniżej minus 25 stopni Celsjusza.

W ciągu dnia będzie jeszcze trzymał siarczysty mróz. Zmiana pogody ma nastąpić za dwa dni. Będzie większe zachmurzenie, wystąpią opady śniegu, ale wzrośnie temperatura. W ciągu dnia wyniesie ona kilka stopni poniżej zera. Natomiast nocą temperatura spadnie do kilkunastu stopni. Niestety pod koniec stycznia znów będzie bardzo mroźno.

Dzieci nie dotarły do szkół

Żaden autobus PKS z Ząbkowic Śląskich obsługujący linie szkolne nie wyjechał na trasę. Na razie nie wiadomo, ile dzieci nie dotarło do szkół.

Z powodu mrozu nie udało się uruchomić kilku autobusów, dowożących uczniów do podstawówek w Zwróconej, Braszowicach i Stolcu oraz do gimnazjum w Ząbkowicach. Większość rodziców poinformowano o kłopotach jeszcze wieczorem w niedzielę i część z nich zorganizowała dojazd dla dzieci na własna rękę. Prawdopodobnie już po południu wszystkie dzieci będą normalnie odwożone autobusami do domów.

Ząbkowice Śląskie maja także problem z oświetleniem. Od wieczora nie działają lampy uliczne w całym centrum i trwa poszukiwanie źródła awarii. W nocy były tam minus 24 stopnie Celsjusza.
(IAR)


Elektrownia wodna na Widawce już działa

Zwróci się dopiero za jakieś siedem lat, ale inwestorzy mówią, że było warto. Pierwsza mała elektrownia wodna na Widawce już działa. Na razie wykorzystuje tylko część mocy, na jaką jest zaprojektowana. Ale już dziś prądu produkuje tyle, że wystarczyłoby go dla około 20 gospodarstw domowych.

Na oko budowla nie wygląda imponująco: niewielki domek na brzegu Widawki, kryty kanał doprowadzający wodę do turbiny, wiele urządzeń ukrytych w metalowych puszkach.

Zanim mała elektrownia wodna, położona tuż przy kompleksie sportowo-rekreacyjnym w Szczercowie ruszyła, prace trwały ponad półtora roku. Teraz pracuje z mocą 30 kW. Tymczasem zaprojektowana jest na 55 kW.

- Uzyskanie pełnej mocy uzależnione będzie od planów kopalni co do wielkości zrzutów wody w najbliższych latach - mówi Darosław Łakomski, przedstawiciel inwestora. - Blisko połowa wody w Widawce pochodzi tu z odkrywki.

Fakt, że rzekę zasilają wody bełchatowskiej kopalni, działa na plus elektrowni. Tak przynajmniej mówią ci, którzy mają podobne budowle na "zwykłych" rzekach i rok w rok narzekają , że jest zbyt sucho. Darosław Łakomski przyznaje, że w Szczercowie o to, że wody w rzece zabraknie czy że jej poziom opadnie, martwić się przez co najmniej kilka lat nie muszą.

- Tak jak zakładaliśmy, inwestycja zwróci się za 5 - 7 lat - dodaje Łakomski.

Inwestorzy zarabiać będą nie tylko na produkcji prądu, który trafia do zakładu energetycznego, ale też na sprzedaży tzw. świadectw pochodzenia energii.

Łakomski mówi, że mało brakowało, a przedsięwzięcie stanęłoby pod znakiem zapytania.

- Byliśmy przygotowani na trudności przy zdobywaniu pozwoleń, ale zdarzały się momenty, że ręce nam już opadały - dodaje. - Myślę, że trudności administracyjne mogą być powodem tego, że choć w 2008 r. Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych wydzierżawił sześć miejsc, tylko my uruchomiliśmy elektrownię.

Rzeczywiście. Marzena Gaicka z łódzkiego WZMiUW przyznaje, że pozostali dzierżawcy jeszcze nie mogą pochwalić się produkcją prądu. O pozwolenia zaczął się już starać prywatny inwestor w gminie Kluki, który chce stawiać elektrownię wodną w Smugach. Zdaniem urzędników, przedsięwzięcia nie można traktować jak inwestycję celu publicznego, a tego chciała osoba, która ma na Smugi wyłożyć pieniądze. Sprawa oparła się o Samorządowe Kolegium Odwoławcze.
(Polska Dziennik Łódzki)

Palikot: nie będę kręcił jak Ziobro, rezygnuję z immunitetu

Janusz Palikot, poseł PO i lider tej partii w woj. lubelskim oświadczył, że natychmiast rezygnuje z immunitetu poselskiego. Poseł wydał krótkie oświadczenie w którym napisał: "Nie będę kręcił tak jak Zbigniew Ziobro i inni. Zwróciłem się do marszałka Sejmu RP o przedstawienie odpowiedniego zawiadomienia".

- Prokurator Krajowy podpisał wniosek Komendanta Głównego Policji o uchylenie immunitetu posłowi Platformy Obywatelskiej. Chodzi o sprawę spożywania alkoholu w miejscu publicznym w centrum Lublina - przypomina rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie Janusz Wójtowicz.

Według policji poseł popełnił aż dwa wykroczenia. Pierwsze dotyczy spożywania alkoholu w miejscu publicznym i nakłanianie do jego picia inne osoby. Drugie to zapłacenie grzywny za osoby, które miały z nim spożywać alkohol.
(IAR)

Niedziela, 2010-01-24

Mróz nam nie odpuści - będzie jeszcze zimniej

Europa Północna, Wschodnia i Centralna są w zasięgu rozległego wyżu z centrum nad Litwą, pozostałe obszary kontynentu są pod wpływem niżów z frontami. Polska jest w zasięgu tego wyżu w mroźnej polarno-kontynentalnej masie powietrza - informuje IMiGW.

Ciśnienie w Warszawie w południe wyniesie 1028 hPa i będzie się wahać.

W niedzielę w kraju pogodnie. Temperatura maksymalna od -16 st. na północnym wschodzie do -11 st. miejscami na zachodzie i południu, jedynie na Pomorzu Zachodnim i Wybrzeżu od -10 do -8 st. Wiatr słaby i umiarkowany, południowo-wschodni i wschodni.

W nocy pogodnie, ale jeszcze chłodniej niż z soboty na niedzielę. Temperatura minimalna od -27 st. na północnym wschodzie (na Podlasiu od -28 do -24 st.) do -16 st. na krańcach zachodnich, jedynie nad morzem od -14 do -11 st. Wiatr słaby i umiarkowany, nad morzem okresowo silniejszy, południowo-wschodni i wschodni.

W poniedziałek w kraju pogodnie, na zachodzie kraju zachmurzenie stopniowo wzrośnie do umiarkowanego i dużego, aż do wystąpienia lokalnie na krańcach zachodnich opadów śniegu. Temperatura maksymalna od -16 st. na północnym wschodzie i wschodzie kraju do -6 st. miejscami na zachodzie. Wiatr słaby i umiarkowany, południowo-wschodni i wschodni.

Warszawa

W niedzielę w Warszawie słonecznie i mroźno. Temperatura maksymalna -14 st., -15 st. Wiatr słaby i umiarkowany, wschodni i południowo-wschodni.

W nocy zachmurzenie na ogół umiarkowane. Temperatura minimalna -21 st. Wiatr słaby i umiarkowany, południowo-wschodni.

W poniedziałek w Warszawie zachmurzenie umiarkowane, okresami wzrastające do dużego. Temperatura maksymalna -14 st., -15 st. Wiatr słaby i umiarkowany, wschodni i południowo-wschodni.

W związku z niskimi temperaturami występuje zagrożenie życia. Instytut informuje o dużym ryzyku wychłodzenia organizmu, ostrzega przed możliwością wystąpienia odmrożeń.

Mogą zamarzać instalacje i urządzenia hydrotechniczne - podaje IMiGW.

Siarczyste mrozy, a prądu wciąż nie ma

Podczas gdy całą Polską ścisnął wyjątkowo silny mróz, wiele osób wciąż pozbawionych jest prądu. Prądu nadal nie ma ponad 10 tysięcy odbiorców z województwa małopolskiego, a także około 200 odbiorców z północy woj. śląskiego. Nad ranem do awarii energetycznej doszło także w Gdańsku.

W Małopolsce najgorzej jest w powiecie olkuskim, gdzie prądu pozbawione jest ponad sześć tysięcy odbiorców. W powiecie krakowskim nie płynie on do czterech tysięcy odbiorców. W powiecie miechowskim - 550 odbiorców nie ma prądu.

Liczba odbiorców pozbawionych prądu w regionie Śląska ciągle się zmienia - w sobotę rano było ich już tylko 100, później jednak doszło do kolejnych awarii i po południu ta liczba wzrosła do ponad 1000.

Awarie energetyczne to efekt obfitych opadów śniegu i marznącego deszczu. Część gospodarstw na Śląsku nie miała prądu blisko dwa tygodnie. W niektórych przypadkach mieszkańcy pozbawieni byli nie tylko energii elektrycznej, ale także ogrzewania, bieżącej wody i łączności telefonicznej.
(PAP), (Zima nie odpuszcza fot. PAP / Darek Delmanowicz)
 

Polscy ratownicy wrócili z haitańskiej misji

Rządowy samolot z grupą polskich ratowników, którzy przez siedem dni udzielali pomocy poszkodowanym w wyniku trzęsienia ziemi na Haiti, wylądował na warszawskim lotnisku wojskowym.

Początkowo powrót ratowników był planowany na sobotę. Przesunął się z powodu usterki układu sterowania samolotu. Samolot stał w bazie w Portoryko - tam stwierdzono usterkę i w ciągu kilku godzin ją naprawiono. W tym czasie ratownicy czekali w stolicy Haiti Port-au-Prince.

W skład grupy, jaka poleciała na Haiti, weszło 54 ratowników z 10 psami wyspecjalizowanymi w poszukiwaniu żywych osób pod gruzami. Strażacy z Nowego Sącza, Warszawy, Gdańska i Poznania zabrali też ze sobą na Haiti 4 tony sprzęt ratowniczego do poszukiwania i uwalniania osób uwięzionych pod gruzami - między innymi geofony, kamery termowizyjne oraz sprzęt mechaniczny i hydrauliczny do odgruzowywania ofiar.

Polscy ratownicy, którzy w piątek 15 stycznia wyruszyli nieść pomoc poszkodowanym w wyniku trzęsienia ziemi na Haiti, przystąpili do akcji ratowniczej w stolicy tego kraju Port-au-Prince w niedzielę przed południem czasu lokalnego. Dotarcie na miejsce trzęsienia ziemi zajęło ratownikom wiele godzin, ponieważ droga, którą zmierzali ze stolicy Dominikany Santo Domingo do Port-au-Prince była słabo przejezdna ze względu na zniszczoną infrastrukturę i duże natężenie ruchu.

Po przybyciu do Port-au-Prince Polacy otrzymali zadania od sztabu kierującego akcją ratowniczą - przydzielono im jeden z sektorów miasta. Po jakimś czasie sztab koordynujący akcję ratowniczą asekuracyjnie podjął decyzję o wycofaniu polskiej grupy z tego sektora, ponieważ w okolicy słychać było odgłosy strzałów.

12 stycznia Haiti nawiedziło najsilniejsze pd ponad 200 lat, trzęsienie ziemi - o sile 7-7,3 st. Jak dotąd w tym regionie nastąpiło kilkadziesiąt wstrząsów wtórnych o sile 4,5 lub większej. W sobotę haitańska minister kultury i łączności Marie-Laurence Jocelyn Lassegue poinformowała, że zebrano zwłoki około 120 tysięcy ofiar, ale ostateczna liczba zabitych może być większa o dziesiątki tysięcy.
(IAR), (Ratownicy tuż po wyjściu z samolotu, na lotnisku wojskowym Warszawie fot. PAP/EPA / Tomasz Gzell)


Polacy chcą zaatakować najwyższy szczyt obu Ameryk

Czterech alpinistów z Bydgoszczy, Torunia i Szczecina zaatakuje w lutym 2010 r. Aconcaguę, najwyższy szczyt obu Ameryk. Uchodząca za jedną z najbardziej wymagających gór świata, ma prawie 7 tys. metrów n.p.m. i jest zaliczana do Korony Ziemi.

Ekspedycja w Andy wyruszy w drogę 30 stycznia. Zespół stanowi trzech alpinistów z województwa kujawsko-pomorskiego: Michał Leciak z Torunia, Jacek Ostrowski i Tomasz Brylew z Bydgoszczy oraz szczecinianin Rafał Kaczmarek.

- Naszej wyprawie chcemy nadać wymiar sportowy, dlatego nawiązując do tradycji polskiego alpinizmu i himalaizmu, za główny cel stawiamy sobie wejście przez trudny technicznie Lodowiec Polaków, wschodnią ścianą Aconcagua - poinformował Tomasz Brylew.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, na szczycie Aconcaguy staną w drugim tygodniu wyprawy, pomiędzy 8 a 14 lutego. Do kraju wrócą 19 lub 20 lutego.

- Od pierwszego zdobycia góry minęło już sporo lat i wielu wspinaczy osiągnęło wierzchołek wchodząc przeróżnymi drogami, oplatającymi górę z każdej strony. Pomimo upływu czasu i coraz większej komercjalizacji wypraw, Aconcagua ciągle pozostaje interesującym celem wypraw wysokogórskich - dodał alpinista.

Aconcagua (Kamienny Strażnik) leży w Argentynie, niedaleko granicy z Chile. Wznosi się na wysokość 6962 m n.p.m. i jest pod wieloma względami szczytem niezwykłym - do niej należy tytuł najwyższej góry obu Ameryk oraz półkuli południowej i zachodniej, jest także najwyższą górą leżącą poza Azją.

Pierwszym człowiekiem, który zdobył Aconcaguę był Matthias Zurbriggen. Szwajcarski alpinista stanął na szczycie 14 stycznia 1897 r. 37 lat później w pięknym stylu weszli na nią Polacy. Szlak, który wówczas wytyczyli jest nazywany Drogą Polaków, zaś lodowiec, przez który trzeba przejść w drodze na szczyt - Lodowcem Polaków.

Aconcagua uważana jest za bardzo atrakcyjny cel wspinaczkowy i traktowana jako ostateczny sprawdzian przed wyprawą w Himalaje. Według ekspertów wejście na nią jest tak samo trudne jak wspinaczka na ośmiotysięcznik.

- Z uwagi na specyficzne warunki atmosferyczne, góra jest kluczowym etapem treningu przed atakiem na Mount Everest i dlatego jest celem wielu wypraw alpinistycznych - wyjaśniają uczestnicy ekspedycji.

Andy Argentyńskie - gdzie umiejscowiona jest góra - położone nad południowym Pacyfikiem i ze względu na to położenie, znane są z nawiedzających je wiatrów. Wiatry wiejące z zachodu lub z południowego zachodu, czyli od strony oceanu są często bardzo silne i stanowią poważną przeszkodę podczas zdobywania szczytu, często doprowadzając do tragedii (do 2000 r. góra zebrała żniwo w postaci śmierci ponad 70 wspinaczy ).

- Aconcagua to góra o wielu obliczach, można pokonać ją lekko i przyjemnie (wybierając najłatwiejszy wariant klasyczny), ale też przypłacić to odmrożeniami i życiem, jak miało to miejsce w przypadku wielu zespołów, które wybierały inne drogi - podkreślił Brylew.

Warunki do uprawiania wspinaczki wysokogórskiej w Argentynie są trudniejsze niż w Europie. Zgodnie z opinią ekspertów szczyt Aconcagua (6962 m) odpowiada stopniowi trudności dla 8000 m. Wzrasta przez to częstotliwość wypadków spowodowanych obrzękiem płuc lub mózgu, także na lżejszych trasach przeznaczonych dla mniej doświadczonych wspinaczy.
(PAP)

Sobota, 22010-01-23

Z powodu zimy cierpi też przyroda

Każdego dnia mrozów drzewa wokół Ojcowa łamią się jak zapałki. Straty w drzewostanie Ojcowskiego Parku Narodowego są ogromne - pisze "Dziennik Polski".

- Żal patrzeć na ten krajobraz - mówi Rudolf Suchanek, dyrektor Ojcowskiego Parku Narodowego. Niespotykane skutki ataku zimy doprowadziły jednak do ostrego konfliktu między mieszkańcami i władzami gminy Skała a szefostwem parku.

Mieszkańcy twierdzą, że władze OPN nie chcą zezwolić na wycinkę drzew zagrażających bezpieczeństwu. Sytuacja stała się dramatyczna. Niektóre drogi leżące na terenie parku są pozamykane. By dotrzeć do pracy czy do domu mieszkańcy okolicznych miejscowości muszą nadrabiać wiele kilometrów.

Nie wszyscy przestrzegają znaku zakazu ruchu na trasie Ojców-Wola Kalinowska. Pod ciężkimi i oblodzonymi gałęziami przejeżdżają na własne ryzyko.
(PAP)

Rządowy samolot wreszcie może lecieć po Polaków na Haiti

Naprawiono usterkę samolotu rządowego TU-154. Z powodu awarii, maszyna z polskimi ratownikami przyleci jednak z Haiti do Polski później niż planowano.

Jeszcze w sobotę planowany jest wylot do Warszawy - poinformował ppłk. Dariusz Sienkiewicz z 36. Specjalnego Pułku Lotniczego.

Polacy są w stolicy Haiti Port-au-Prince. Początkowo czekali na płycie lotniska - jak powiedział rzecznik PSP Paweł Frątczak - uznali jednak, że nie to sensu i udali się do szpitala, gdzie pomagają rannym.

Samolot, którym mają wrócić do Polski, przywiózł na Haiti pomoc humanitarną. Wylądował w Port-au-Prince, bazowany był jednak w Portoryko i tam stwierdzono awarię. Usterka dotyczyła układu sterowania.

W stolicy Haiti samolot ma wylądować między godz. 20 a 22 czasu polskiego - wyjaśnił Sienkiewicz. Plany zakładają, że zaraz po załadowaniu sprzętu i wejściu na pokład ratowników, samolot wyruszy w drogę powrotną do Polski. Nie wiadomo dokładnie, kiedy będzie w Warszawie. Lot w tamtą stronę trwał ok. 16 godzin. Szacuje się, że może to nastąpić ok. godz. 16 w niedzielę.

Ratownicy zostawią na Haiti część swojego sprzętu, m.in. generatory prądotwórcze i halogeny. W piątek powstało z nich awaryjne oświetlenie dla szpitala w stolicy.

54 ratowników z 10 psami przez tydzień poszukiwało żywych ludzi pod gruzami, udzielało pomocy rannym i poszkodowanym w wyniku trzęsienia ziemi. Ratownicy zabrali na Haiti 4 tony specjalistycznego sprzętu - geofony, kamery wziernikowe i termowizyjne oraz sprzęt mechaniczny i hydrauliczny do odgruzowywania ofiar.

Ciężka Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza Państwowej Straży Pożarnej to jedna z 11 na całym świecie takich grup z certyfikatem Organizacji Narodów Zjednoczonych. Certyfikat oznacza, że są one technicznie i logistycznie przygotowane do niesienia pomocy w każdym zakątku świata.

Trzęsienie ziemi o sile 7 w skali Richtera, najsilniejsze od ponad 200 lat, nawiedziło Haiti 12 stycznia. Epicentrum wstrząsów znajdowało się 60 km od Port-au-Prince. Według ostatnich danych, z soboty rano, zginęło ponad 111 tys. ludzi, a 190 tys. zostało rannych.
(PAP)

Dwa polskie filmy mają szansę na Oscara

Dwa polskie filmy - animowany "Kinematograf" Tomasza Bagińskiego i dokumentalny "Królik po berlińsku" Bartka Konopki - mają wciąż szanse na tegoroczne Oscary. To, czy te szanse utrzymają, rozstrzygnie się 2 lutego.

Szansę na statuetkę, w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny, stracił już "Rewers". Zgłoszona wcześniej do rywalizacji przez Polskę czarna komedia Borysa Lankosza nie znalazła się bowiem na przedstawionej w środę przez Amerykańską Akademię Filmową skróconej liście kandydatów do Oscara w tej kategorii. Składający się z kilkunastu członków Akademii komitet ze zgłoszonych 65 filmów wybrał dziewięć, nie uwzględniając wśród nich "Rewersu".

Na skróconych listach tegorocznych kandydatów do Oscarów są natomiast - od jesieni - dwa inne polskie filmy.

"Kinematograf" Tomasza Bagińskiego znajduje się na skróconej liście kandydatów do nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej za najlepszy krótkometrażowy film animowany. Listę w tej kategorii ogłoszono w listopadzie. Oprócz animacji Bagińskiego, jest na niej jeszcze 9 produkcji, wśród nich: "A Matter of Loaf and Death" z Wielkiej Brytanii - czyli nowa animacja o przygodach słynnego duetu Wallace i Gromit, w reżyserii Nicka Parka oraz film "The Cat Piano" z Australii (reż. Ari Gibson), gdzie narratorem jest Nick Cave.

Z kolei "Królik po berlińsku" Bartka Konopki jest na ogłoszonej w październiku skróconej liście kandydatów do statuetki za najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny. Oprócz "Królika...", na liście w tej kategorii jest jeszcze 7 dokumentów, m.in.: wyreżyserowany wspólnie przez Spike'a Jonze'a i Lance'a Bangsa amerykański film "Tell Them Anything You Want: A Portrait of Maurice Sendak".

To, które z tych wszystkich filmów utrzymają swoje szanse na Oscary rozstrzygnie się 2 lutego. Tego dnia Amerykańska Akademia Filmowa ogłosi listę nominacji do Oscara we wszystkich kategoriach. Nominowani będą wyłonieni z grup filmów i artystów znajdujących się na skróconych listach kandydatów do statuetek.

"Kinematograf" zrealizowano na podstawie komiksu Mateusza Skutnika. Film wyreżyserował Tomasz Bagiński, a postaci zaprojektował Jakub Jabłoński. Nad liczącą 12 minut animacją pracowało przez trzy lata 50 grafików. Muzykę do filmu stworzyli dwaj kompozytorzy, Adam Skorupa i Paweł Błaszczak. Nagrano ją następnie z udziałem warszawskiej Orkiestry Sinfonia Viva, prowadzonej przez Krzysztofa Herdzina.

Twórcy określają "Kinematograf" jako "bardzo nostalgiczną historię", "film poświęcony miłości i uczuciom". Jego akcja, osadzona w Anglii, rozgrywa się pod koniec XIX wieku, jednak autorzy zaznaczają, że "Kinematograf" może być traktowany jak historia uniwersalna.

Jej głównym bohaterem jest Francis, którego wynalazek ma zmienić świat. O jednym mężczyzna zapomniał - że marzenia często kosztują zbyt dużo. Bohater, skupiony wyłącznie na sobie i na swojej pracy, zdaje sobie z tego sprawę zbyt późno.

- To dość smutna historia pewnego wynalazcy - opowieść o nim i o jego żonie. Nie mogę zdradzić więcej, bo film jest krótki - powiedział jeden z twórców "Kinematografu", Jakub Jabłoński.

Czarno-biały dokument "Królik po berlińsku", trwający 51 minut, jest projektem międzynarodowym. Ze strony polskiej jego produkcję finansowała Telewizja Polska, a producenci zagraniczni to m.in. niemieckie telewizje MDR, RBB i ARTE.

Bartek Konopka stworzył metaforyczną, poruszającą, a zarazem pełną humoru opowieść o tysiącach dzikich królików, które przez 28 lat zamieszkiwały obszar zieleni stworzony między dwoma pasami muru berlińskiego. Poprzez historię o królikach, postanowił opowiedzieć o losach ludzi - o "gatunku homo sovieticus, czyli ludziach ukształtowanych w komunistycznym systemie".

- To opowieść o królikach, które są tchórzliwe i nie wychodzą poza stado. Nagle króliki te znajdują się między dwoma murami. Są uwięzione, ale bezpieczne. To wystarcza im do życia, one nawet z tego się cieszą. Żyją jak w raju. Gdy nagle ktoś burzy mur, króliki nie wiedzą, co ze sobą zrobić - opowiadał Konopka.

Tegoroczna, 82. w historii gala Oscarów odbędzie się 7 marca w Teatrze Kodaka w Los Angeles.
(PAP)

Piątek, 2010-01-22

Warszawa stawia na kulturę - nagroda im. Kapuścińskiego

W przeddzień trzeciej rocznicy śmierci wybitnego dziennikarza i reportażysty Ryszarda Kapuścińskiego w Warszawie ogłoszono nagrodę jego imienia. Nagroda będzie miała charakter międzynarodowy i będzie przyznawana za reportaż literacki, wydany w minionym roku kalendarzowym.

Fundatorem nagrody jest miasto stołeczne Warszawa, a celem konkursu uhonorowanie mieszkającego ponad 60 lat w Warszawie Ryszarda Kapuścińskiego oraz "wyróżnianie i promocja najwartościowszych książek reporterskich, podejmujących ważne problemy współczesności, zmuszających do refleksji i pogłębiających wiedzę o świecie innych kultur".

Nagrodzony autor otrzyma 50 tysięcy złotych oraz zdjęcie autorstwa Ryszarda Kapuścińskiego, podpisane przez jego żonę, która objęła honorowy patronat nad nagrodą.

Kandydata do nagrody może zgłosić każdy, a termin nadsyłania zgłoszeń do pierwszej nagrody mija 8 lutego. Nagroda za reportaż literacki imienia Ryszarda Kapuścińskiego, po raz pierwszy zostanie przyznana w połowie maja. Propozycje do Nagrody można przysyłać listownie do miejskiego biura kultury - 00-375 Warszawa, ulica Smolna 10 a.

Jury przewodniczy Małgorzta Szejnert, dziennikarka i pisarka, a w jego skład wchodzą: Joanna Bator - antropolog kultury i pisarka, Iwona Smolka - dziennikarka Polskiego Radia i krytyk literacki, Anders Bodegard - norweski slawista i romanista oraz nauczyciel młodego pokolenia tłumaczy i Maciej Drygas - reżyser filmowy i scenarzysta.

Ustanowiona w Warszawie nagroda będzie drugą imienia Ryszarda Kapuścińskiego. Nagroda imienia Ryszarda Kapuścińskiego jest też wręczana w Poznaniu. Ustanowił ją marszałek województwa wielkopolskiego zainspirowany pomysłem Ryszarda Kapuścińskiego o potrzebie nagradzania "czyniących dobro".

Po śmierci Kapuścińskiego nagroda otrzymała jego imię. Jako pierwsza otrzymała ją misjonarka Wanda Błeńska w 2007 roku, rok później nagrodzono naukowca, szefa Instytutu Zachodniego w Poznaniu profesor Annę Wolff-Powęską, a w 2009 -publicystę Stefana Bratkowskiego. W tym roku nagrodę wręczono po raz czwarty, Solange i Krzysztofowi Olszewskim, założycielom rodzinnej firmy Solaris Bus & Coach S.A.
(IAR)

Polsce nie grożą silne trzęsienia ziemi

Trzęsienie ziemi w okolicach Bełchatowa to reakcja na wyciągnięcie ogromnej masy ziemi i składowanie jej w innym miejscu - tłumaczy sejsmolog, dr Paweł Wiejacz z Polskiej Akademii Nauk. Zaznaczył jednak, że duże trzęsienia ziemi nam nie grożą, bo Polska leży z dala od granic płyt tektonicznych.

Wstrząs sejsmiczny, który nad ranem odczuli mieszkańcy okolic Bełchatowa i Pajęczna, miał siłę 4,42 stopnia w skali Richtera. Doszło do niego kilka minut po 5 rano w okolicach nowej odkrywki węgla brunatnego w Szczercowie należącej do PGE KWB Bełchatów, gdzie od niedawna trwa wydobycie węgla.

Jak wyjaśnił dr Wiejacz, umieszczenie kopalni odkrywkowej w okolicach Bełchatowa wynika ze specyficznej budowy geologicznej tego terenu. W uformowanych tam zgłębieniach - powstałych w efekcie uskoków tektonicznych - odkłada się węgiel brunatny. Wydobywanie węgla z kopalni odkrywkowych wymaga zdjęcia bardzo dużego nadkładu ziemi i złożenia go w innym miejscu. - W efekcie w jednym miejscu podłoże jest dociążone, w innym odprężone i raz na kilka lat dochodzi do takich zjawisk - powiedział dr Wiejacz.

Dr Zbigniew Gardziel z Zakładu Geologii i Ochrony Litosfery Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie ocenił, że w kopalniach odkrywkowych powodujący nacisk nadkład ziemi, który był do tej pory nakierowany na głębokie warstwy ziemi, zostaje zdjęty. - W efekcie następuje rozprężanie gruntu i skał znajdujących się pod tym nadkładem. Gwałtowne przekroczenie naprężenia powoduje wstrząs - tłumaczył naukowiec.

- Wstrząsy związane bezpośrednio z wydobyciem węgla w kopalni Bełchatów zdarzają się, ale są to zjawiska na tyle małe, że poza siecią sejsmiczną samej kopalni nikt tych wstrząsów nie rejestruje - dodał z kolei dr Wiejacz.

Wstrząsy związane bezpośrednio z wydobyciem mogą zdarzać się w kopalniach miedzi i kopalniach węgla kamiennego. Jednak to, jak często występują, zależy od szybkości prowadzonego wydobycia i zachowanych środków ostrożności. Jak zaznaczył dr Wiejacz, wielkie wstrząsy górnicze występują jednak znacznie rzadziej niż przed 1989 rokiem - liczba zjawisk tego typu spadła pięciokrotnie.

Dr Gardziel zwrócił uwagę, że w kopalniach głębinowych na Górnym Śląsku, węgiel eksploatuje się od bardzo dawna. - Rozpoczyna się jednak od czerpania węgla z pokładów najpłytszych, stopniowo je pogłębiając. W związku z tym skały mogą odprężać się bardzo powoli, co zmniejsza prawdopodobieństwo wystąpienia trzęsień ziemi - powiedział.

Dr Wiejacz przypomniał, że największe trzęsienie ziemi na terenie Polski - o amplitudzie 5,7 - miało miejsce w 1786 roku w rejonie Myślenic. - Gdyby wystąpiło ono dzisiaj byłaby to katastrofa, choć nie tak poważna jak na Haiti. Nie mówiłoby się o tysiącach, ale o dziesiątkach ofiar - ocenił.
(PAP)

Czwartek, 2010-01-21

Polscy naukowcy wynaleźli zdrowe słodycze!

Wyglądają jak zwykłe cukierki, ale takie nie są. Słodycze dobre dla zdrowia mają trafić do sklepów.

Chcesz być zdrowy jak ryba? Jedz słodycze! Ale tylko te z Politechniki Gdańskiej. Naukowcy Wydziału Chemicznego opracowali wyjątkowe cukierki o właściwościach leczniczych. Zajadanie tych galaretek w czekoladzie z chorób nie wyleczy, ale pomoże się przed nimi uchronić - zapewniają autorzy receptury.

- Antyocyjany zawarte w naszych cukierkach zmniejszają zagrożenie chorobami sercowo-naczyniowymi, a także nowotworami - podkreśla dr Agnieszka Bartoszek z Katedry Chemii, Technologii i Biotechnologii Żywności. - To wysokiej jakości produkt. Jego skład oparliśmy na wiedzy o zdrowotnym działaniu przeciwutleniającym.

Galaretki wyglądają tak samo jak te, które na co dzień można kupić w sklepach. Ich sekret tkwi jednak w recepturze i nietypowym smaku. Do wyboru są dwa - aronia albo jagoda kamczacka. O ile pierwszy owoc jest dobrze znany, o tyle ten drugi nie jest popularny.

- Ta dzika jagoda jest tak cierpka, że niemalże niejadalna - przyznaje dr Bartoszek. - Nas przekonał hodowca z Lęborka, którego uprawy smak miały dobry - wyjaśnia. Wartość jagody kamczackiej podniósł też fakt, że owoc ma właściwości, które przyczyniają się do zredukowania objętości guza nowotworowego podczas jego stadium wzrostu. Nieoceniona okazała się też moc kakaowca.

- Może obniżyć ryzyko zawałów, wylewów, nowotworów i cukrzycy, zapobiega procesom zapalnym i zakrzepowym, prowadzącym do rozwoju miażdżycy - wymienia dr Bartoszek. Dlatego polewa galaretek przygotowywana jest z prawdziwej gorzkiej czekolady, bez dodatków wywołujących alergie i bez dodatkowego tłuszczu.

Skąd pomysł na cukierki? - Chcieliśmy przemycić substancje prozdrowotne w produktach spożywanych na skalę masową. A cukierki wszyscy jemy i lubimy - uśmiecha się dr Bartoszek. Naukowcy pracujący nad wyjątkowymi słodyczami podkreślają, że cukierki nie są lekiem. Mają natomiast udokumentowane pozytywne działanie na organizm człowieka.

Na razie Politechnika Gdańska ma 200 kg cukierków na własny użytek. Ale Zakłady Przemysłu Cukierniczego Bałtyk, które je wyprodukowały, już zapowiadają, że galaretki na sklepowe półki trafią jeszcze w tym roku. Tymczasem zespół dr Bartoszek na laurach nie osiada i już pracuje nad kolejnymi zdrowymi smakołykami. Teraz na tapetę naukowcy wzięli wędliny, mięsa i sosy.

- Szukamy lokalnych, zapomnianych surowców do stworzenia zdrowych marynat. Tarnina, jarzębina, mirabelki, to wszystko, zamiast kwasku cytrynowego może posłużyć do ich produkcji - podkreśla dr Bartoszek.

Aronia ma moc!

Aronia czarnoowocowa to owoc w medycynie dobrze znany. Jak działa?
- wspomaga funkcjonowanie układu krążenia
- może wpływać na zmniejszenie ryzyka powstawania nowotworów
- łagodzi uboczne działania leków przeciwnowotworowych
- działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie
- łagodzi dolegliwości w chorobach wątroby
- poprawia ostrość widzenia
- zmniejsza szkodliwe skutki wpływu metali ciężkich na organizm.
Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/DziennikBaltycki
(Polska Dziennik Bałtycki)

27 tys ludzi w Polsce wciąż nie ma prądu

27 tys. odbiorców na terenie kraju nadal pozostaje bez prądu. Najtrudniejsza sytuacja jest w Małopolsce, gdzie w powiatach krakowskim, olkuskim i miechowskim prądu nie ma 23,5 tys. odbiorców - poinformowało MSWiA w komunikacie na podstawie informacji przekazanych przez wojewodów. Usuwanie awarii energetycznych trwa na terenie pięciu województw: śląskiego, małopolskiego, lubelskiego, świętokrzyskiego i podkarpackiego. Prace utrudnia utrzymująca się szadź oraz oblodzenie linii energetycznych.

W województwie śląskim energia elektryczna nie dociera do około 2,7 tys. odbiorców w powiatach częstochowskim, lublinieckim, myszkowskim i zawierciańskim. Przy usuwaniu awarii pracuje ponad 100 brygad energetycznych; ponad 150 strażaków usuwa konary i wycina drzewa. W akcji na terenie gmin Ogrodzieniec, Pilica i Niegowa bierze też udział 37 żołnierzy wyposażonych w specjalistyczny sprzęt. Zasilanie do wsi Czatachowa oraz woda dla mieszkańców gminy Niegowa dostarczane są przy użyciu agregatów prądotwórczych. Dostawy wody dla mieszkańców gmin Moczydło i Brzeziny zapewniają strażacy.

W województwie małopolskim akcję prowadzi prawie 300 strażaków i 20 żołnierzy, 25 dodatkowych pozostaje w rezerwie; pracują również wszystkie służby drogowe. W całym województwie działa 108 brygad energetycznych. Za pomocą agregatów zasilana jest przepompownia wody w Wolbromiu oraz pompa oczyszczająca ścieki w miejscowości Wibramowice; w sumie w związku z awariami w Małopolskiem wykorzystywanych jest 14 agregatów różnej mocy. Strażacy OSP rozwożą wodę mieszkańcom miejscowości Sulisławice. Drzewa usuwane są przez Zarząd Dróg Wojewódzkich.

Energia elektryczna nie dociera też do ok. 200 odbiorców na terenie województw lubelskiego, ok. 380 w Świętokrzyskiem oraz około 60 w Podkarpackiem.

W czwartek rano prąd nie docierał do ok. 28 tys. gospodarstw w województwie małopolskim. Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Katowicach informowało zaś, że w Śląskiem dostaw energii elektrycznej pozbawionych było 1200 gospodarstw.

Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Zbigniew Sosnowski zapewnił w Sejmie, że działania samorządów, służb ratowniczych i wojska związane z usuwaniem awarii sieci energetycznej, głównie na południu kraju, są prowadzone w sposób adekwatny do skali kryzysu z wykorzystaniem wszystkich dostępnych środków. Poinformował też, że wojewodowie będą mogli zwrócić się do szefa MSWiA Jerzego Millera o częściowe pokrycie kosztów związanych z usuwaniem skutków awarii.

Sosnowski dodał, że czas usuwania awarii oraz jej skutków jest uzależniony od warunków atmosferycznych. - Szacuje się, że przy obecnym tempie prac większa część awarii zostanie usunięta w ciągu najbliższego tygodnia - powiedział.
(PAP)

Sprawa Olewnika; jaką rolę odegrał patolog?

Kolejna zagadka związana ze śmiercią Krzysztofa Olewnika. Ten sam patolog, który przed laty popełnił błędy przy identyfikacji ciała Olewnika robił sekcje kolejnych zwłok w tej sprawie. Biegły badał też ciało herszta bandy Wojciecha Franiewskiego, który powiesił się w olsztyńskim areszcie oraz ciało strażnika więziennego, który pilnował Franiewskiego - dowiedziało się Radio ZET.

- Kryminalistyka nie uznaje przypadków a te wszystkie trzy zgony były zgonami tajemniczymi. Przed gdańskimi prokuratorami kolejny wątek do sprawdzenia, czy był to przypadek - mówi przewodniczący sejmowej komisji śledczej do sprawy Olewnika Marek Biernacki. Poseł dodaje, że "przy pierwszej identyfikacji zwłok Krzysztofa doszło do tylu nieprawidłowości, praca patologa nie została wykonana dobrze, że nie było innej możliwości jak podjąć decyzję o ekshumacji ciała Olewnika".

Wojciech Franiewski, jeden z trzech sprawców porwania i zabójstwa Olewnika, powiesił się w swojej celi w czerwcu 2007 roku. Funkcjonariusz, który wtedy pełnił dyżur w olsztyńskim więzieniu, popełnił samobójstwo w lipcu ubiegłego roku. Również znaleziono go powieszonego.

Gdańscy prokuratorzy , którzy prowadzą śledztwo w sprawie śmierci Krzysztofa Olewnika zdecydowali się ekshumować ciało. Podczas wizji lokalnej i pierwszej ekshumacji ciała popełniono masę błędów. Nie ma protokołu przekazania materiału genetycznego do badań, zniknęły kości, z których pobrano DNA, z odkopanego ciała nie pobrano włosów.
(Radio Zet)

INDEX

Powrót..


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228