Polonia Winnipegu
 Numer 117

  11 marca 2010      Archiwa Home Kontakt

Wydawca


Bogdan Fiedur
Bogdan Fiedur
 

 

zapisz Się Na Naszą listę


Proszę kliknąć na ten link aby dotrzeć do formularza gdzie można zapisać się na listę dystrybucyjną i w przyszłości otrzymywać biuletyn bezpośrednio od nas.

Aby zapisać się szybko bez wypełniania formularza, proszę wysłać E-mail bez żadnego tekstu poprzez kliknięcie tego linku.

 

 

Przyłącz się

Jeśli masz jakieś informacje dotyczące polskich wydarzeń i chciałbyś albo chciałabyś podzielić się nimi z naszymi czytelnikami, to prześlij je do nas. Mile widziane są wywiady, felietony, zdjęcia i poezja. Proszę informować nas o wszystkich wydarzeniach polonijnych.

 

 

Promuj polonię

Każdy z nas może się przyczynić do promowania Polonii w Winnipegu w bardzo prosty sposób.  Mój apel jest aby dodać dwie linie do waszej stopki (signature) aby zacząć promować Polonijne wydarzenia w Winnipegu kiedykolwiek wysyłamy maila.

Tutaj są instrukcj
e jak dodać stopkę używając Outlook Express.

Kli
knij Tools-->Options --> Signatures

Zaznacz poprzez kliknięcie
Checkbox gdzie pisze

Add signature to all outgoing messages


W pole gdzie jest napisane Edit Signature proszę wpisać.

Polonijny link Winnipegu
http://www.polishwinnipeg.com

albo

Polish Link for Winnipeg
http://www.polishwinnipeg.com


Po tym kliknij Apply

I to wszystko. Od tej pory będziemy promować polskie wydarzanie w Winnipegu automatycznie kiedy wyślemy maila do kogoś. Wszystkie programy mailowe mają taką opcję tzw. signature i sposób jej dodania będzie bardzo podobny do tego co opisałem dla Outlook Express

Polonijny Biuletyn Informacyjny w Winnipegu


INDEX

Powrót...

WIADOMOŚCI PROSTO Z POLSKI

Środa, 2010-03-10

Trybunał Konstytucyjny ograniczył przywileje CBA

Użycie środków przymusu bezpośredniego, np. kajdanek, przez CBA może nastąpić jedynie zgodnie z przesłankami ustawy o Biurze, czyli w przypadku niepodporządkowania się poleceniom funkcjonariusza - orzekł Trybunał Konstytucyjny.

Tym samym Trybunał uznał za niekonstytucyjny i niezgodny z ustawą o CBA jeden z zapisów rozporządzenia dotyczącego stosowania przez CBA środków przymusu bezpośredniego, który zakwestionował Rzecznik Praw Obywatelskich. Zapis ten mówił, że kajdanki i prowadnice stosuje się na polecenie sądu i prokuratora; wobec osób podejrzanych lub oskarżonych o popełnienie przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu albo skazanych za takie przestępstwo.

- Zastosowanie kajdanek lub prowadnic może nie być w ogóle potrzebne, jeśli osoba, do której kierowane jest polecenie podporządkowania się, poleceniu temu się podporządkuje - uzasadniał sędzia TK Adam Jamróz. Dodał, że "niepodporządkowanie się poleceniu funkcjonariusza stanowi podstawową, konieczną przesłankę dla zastosowania wszystkich środków przymusu bezpośredniego, także kajdanek i prowadnic".

Wniosek o zbadanie konstytucyjności przepisów rozporządzenia skierował Rzecznik Praw Obywatelskich po zatrzymaniu przez CBA w lutym 2007 roku ordynatora oddziału kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie dra Mirosława G. RPO ocenił wówczas, że użycie wobec niego kajdanek podczas zatrzymania było "nieuzasadnione". Zwracał też uwagę, że Mirosław G. "w najmniejszym chociaż stopniu nie utrudniał czynności funkcjonariuszom".

Sędzia Jamróz podkreślał jednak, iż orzeczenie TK uchylające zapis rozporządzenia przywraca stan zgodny z konstytucją, ale "nie uniemożliwia zastosowania kajdanek i prowadnic zgodnie z przepisami Ustawy o CBA". - Pozostałe przepisy rozporządzenia nie zostały uchylone, a więc funkcjonowanie CBA w tym zakresie jest możliwe - dodał.

TK podzielił w większości argumenty RPO. Przedstawiciel Rzecznika wskazywał wcześniej, że rozporządzenie ma tylko konkretyzować ustawę o CBA, a nie ją uzupełniać, regulując kwestie pominięte przez ustawodawcę. - Zestawienie ustawy z rozporządzeniem nasunęło wątpliwości, czy przepis w rozporządzeniu jest zgodny z zakresem upoważnienia ustawowego - mówił przed TK reprezentujący RPO Piotr Sobota.

Zdaniem RPO rozporządzenie mówi o obowiązku stosowania kajdanek, gdy tymczasem ustawa daje tylko taką możliwość. Według zapisów ustawy o CBA funkcjonariusze "mogą stosować fizyczne, techniczne i chemiczne środki przymusu bezpośredniego ale w przypadku niepodporządkowania się wydanym na podstawie ustaw poleceniom służącym realizacji zadań". Jak wskazywał Rzecznik w swym wniosku, ustawa "nie przewiduje innej możliwości stosowania jakiegokolwiek środka przymusu bezpośredniego niż następcze - jako reakcję na niepodporządkowanie się wydawanym zgodnie z prawem poleceniom funkcjonariuszy". Ponadto zdaniem RPO ustawa nie przewiduje też, aby decyzja o stosowaniu kajdanek mogła być przeniesiona na inny organ, a rozporządzenie wspomina o prokuratorze lub sądzie.

TK wskazał, że zakwestionowany przepis rozporządzenia określając krąg osób, wobec których stosuje się kajdanki i prowadnice "bez upoważnienia wkroczył w materię ustawową". - Rozporządzenie nie ma charakteru samoistnego - mówił Jamróz.

Zdaniem Trybunału wprowadzenie w rozporządzeniu stosowania kajdanek w odniesieniu przestępstw przeciw życiu i zdrowiu stanowi poszerzenie zakresu zadań CBA określonego w ustawie. - Zaskarżony przepis wkroczył więc w materię ustawową w sposób niezgodny z konstytucją w kluczowych kwestiach rzutujących na zakres działania, kompetencje i sposób działania CBA - powiedział sędzia TK. Dodał też, iż żaden z przepisów ustawy nie upoważnia do wprowadzenia zapisu, że kajdanki i prowadnice stosuje się na polecenie sądu lub prokuratora.

Trybunał zasygnalizował też, że "większość przepisów rozporządzenia dotyczy również bezpośrednio ograniczenia wolności osobistej należącej do materii ustawowej". Dlatego, według TK, zapisy te powinny znaleźć się w ustawie. Sygnalizacja Trybunału, jak mówił Jamróz, będzie również dotyczyć innych rozporządzeń dotyczących środków przymusu bezpośredniego, a odnoszących się do policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Straży Granicznej.

O uznanie przepisu rozporządzenia za zgodny z konstytucją i ustawą wnosił sekretarz rządowego Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki. - Zaskarżony przepis trzeba czytać w kontekście innych przepisów rozporządzenia - mówił przed TK.

Przedstawiciel prokuratora generalnego Andrzej Pogorzelski przyznawał zaś, iż CBA interpretowało zapis rozporządzenia w sposób nieprawidłowy, jako "samoistną podstawę prawną". - Wobec wykładni przedstawionej przez szefa CBA prokuratorowi generalnemu nie pozostaje nic innego jak poprzeć zarzuty wnioskodawcy - powiedział prok. Pogorzelski.
(PAP)

8 psów husky w zaprzęgu i 160 km ekstremalnej trasy

Grzegorz Linda z Porzecza koło Wejherowa jako pierwszy Polak w historii ukończył ekstremalny wyścig psich zaprzęgów Polardistans w Szwecji. Przejechał zaprzęgiem składającym się z ośmiu psów siberian husky 160 kilometrowy odcinek na północy Szwecji w okolicach miejscowości Sarna. Jest pierwszym Polakiem, któremu się to udało.

Jak powiedział Radiu Gdańsk - w wyścigu brali udział głównie Skandynawowie, przyzwyczajeni do ekstremalnych warunków i niskich temperatur. W czasie tegorocznej edycji dochodziły one do minus 30 stopni. - Samo ukończenie wyścigu jest już dla mnie sukcesem - dodał Grzegorz Linda. Celem wyprawy było sprawdzenie jak psy z polskich hodowli poradzą sobie na długiej i wyczerpującej trasie.

Polardistans to wyścig przeznaczony dla psów rasowych z rodowodem. W tym roku wzięło w nim udział kilkudziesięciu zawodników w kilku klasach. Polak ukończył zmagania w środku stawki.
(IAR)

Rosjanie: Polaków w Katyniu mordowali Niemcy

Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej (KPRF) prezentuje na swojej stronie internetowej nowy rosyjski film dokumentalny, przekonujący, że polscy oficerowie wzięci do niewoli w 1939 r. przez Armię Czerwoną zostali rozstrzelani w 1941 r. przez hitlerowców.

Prawdę o mordzie NKWD na polskich jeńcach w 1940 roku autorzy tego dzieła, Maciej Mogilewski i Wasilij Mateusz, określają jako "wersję polsko-goebbelsowską".

Polski krzyż Rosji

Trwający 38 minut film, zatytułowany "Polski krzyż Rosji", dostępny jest w dziale "KPRF i świat" (Zobacz film na stronie KPRF).

Autorzy wspierają swoje wywody komentarzami m.in. zmarłego w ubiegłym tygodniu Julija Kwicińskiego, I wiceprzewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Państwowej, a wcześniej wiceministra spraw zagranicznych ZSRR, oraz Wiktora Iljuchina, jednego z liderów frakcji KPRF w izbie niższej parlamentu Rosji, b. śledczego Prokuratury Generalnej ZSRR.

Ten drugi zwraca uwagę, że "Trybunał Norymberski nie uniewinnił Niemców". - Z nieznanych przyczyn wyłączył tę zbrodnię z aktu oskarżenia. Jednak nie powiedział też, że to Sowieci rozstrzelali Polaków - zaznacza Iljuchin.

Ukryty cel Hitlera

- W efekcie pojawiają się dwie oficjalne wersje śmierci polskich jeńców: niemiecko-polska i radziecka. Obfitość wzajemnie wykluczających się faktów nie pozwala jednoznacznie powiedzieć, kto jest zabójcą. Konieczne jest kontynuowanie śledztwa dla wyświetlenia prawdy - postulują autorzy.

Iljuchin przekonuje, że oskarżając Józefa Stalina o mord na polskich oficerach, Adolf Hitler miał na celu skłócenie koalicji antyhitlerowskiej.

Natomiast Kwiciński ocenia, że "była to prowokacja skonstruowana przez Niemców, by zatruć stosunki ZSRR z Polską".

- Chodziło o stworzenie warunków uniemożliwiających rozwój w Polsce partyzanckiego, proradzieckiego ruchu przeciwko niemieckim okupantom - wyjaśnia.

Dowody sfabrykował wywiad

Autorzy obrazu sugerują, że dokumenty z archiwów na Kremlu, obwiniające NKWD o zbrodnię katyńską, zostały sfabrykowane przez polski lub brytyjski wywiad. Twierdzą też, że sprawa rozstrzelania polskich jeńców pod koniec lat 80. została wyciągnięta na światło dzienne przez Amerykanów, aby rozbić blok wschodni.

- W konfrontacji między NATO i Układem Warszawskim nie dało się wyłonić zwycięzcy. Tylko rozpad jednego bloku mógł dać przewagę jego przeciwnikowi. USA zdołały znaleźć słabe ogniwo w UW - Polskę. Znalazła się też przyczyna, z powodu której Polska mogła mieć pretensje do ZSRR - egzekucja polskich oficerów wziętych do niewoli przez Armię Czerwoną w 1939 roku - konstatują.

- Nie ma już ZSRR i Układu Warszawskiego. Zimna wojna została beznadziejnie przegrana (przez Moskwę). Wydawałoby się, że Polska nie powinna już mieć przyczyn do konfrontacji z Rosją. Jednak problem Katynia pozostał nierozwiązany. Na tle tradycyjnej polskiej rusofobii stał się ogromną, gnijącą raną na ciele stosunków rosyjsko-polskich - wskazują.

Autorzy przypominają, że za zbrodnię katyńską Polskę przepraszał zarówno prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow, jak i prezydenci Rosji - Borys Jelcyn i Władimir Putin.

- Polsce przeprosiny naszych prezydentów - jak na to wygląda - nie wystarczą. Państwo, za wyzwolenie którego życie oddało 600 tys. radzieckich żołnierzy, nadal zgłasza roszczenia wobec Rosji - podkreślają.

- Nie bacząc na patologiczną nienawiść Polaków do wszystkiego, co rosyjskie, pozostajemy sąsiadami. Choć nasze kraje graniczą tylko w obwodzie kaliningradzkim, dwa narody pozostają sobie bliskie. Po co więc sztucznie podgrzewać stałe pretensje Polski wobec Rosji? - pytają.

Autorzy dodają, że: Polska nigdy nie uznała swoich zbrodni wobec Rosji, choć miałaby się za co pokajać - chociażby za śmierć czerwonoarmistów w latach 1920-21.

Polacy uskarżają się na własny los

- Polacy mówią o sobie, że są dumnym narodem. Historia dowodzi, że ta duma nie ma wystarczających podstaw. Ciągłe uskarżanie się na własny los i nieprzyznawanie się do własnych grzechów nie jest godne dumnego narodu - wskazują.

- Kiedy w stosunkach między naszymi krajami patologiczną antyrosyjską histerię zamieni rozumienie, że Słowianie nie mają czego dzielić, wówczas Polska i Rosją drogą wyzerowania rachunków wzajemnych pretensji znajdą zrozumienie i przyjaźń - konkludują.

W ubiegłym miesiącu frakcja KPRF w Dumie zażądała powołania komisji parlamentarnej do zbadania okoliczności śmierci polskich oficerów wziętych do niewoli w 1939 roku przez Armię Czerwoną, czyli - w rozumieniu komunistów - udowodnienia, że polskich oficerów rozstrzelali hitlerowcy po zajęciu Smoleńska w 1941 roku, a nie NKWD - w 1940 roku.

Zażądała też, by Główna Prokuratura Wojskowa FR wznowiła śledztwo, jakie w sprawie mordu na polskich jeńcach prowadziła w latach 1990-2004. Wystąpiła również o przeprowadzenie dochodzenia parlamentarnego dotyczącego śmierci czerwonoarmistów, którzy dostali się do polskiej niewoli w 1920 roku.

Wszystko to - w zamyśle KPRF - ma powstrzymać premiera Putina "przed powtórzeniem pochopnych i najprawdopodobniej błędnych wniosków w sprawie śmierci polskich oficerów", gdy w kwietniu pojedzie do Katynia, aby w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej wspólnie z premierem Polski Donaldem Tuskiem uczcić pamięć jej ofiar.

Żaden z pozostałych klubów parlamentarnych nie poparł tej inicjatywy.

Brakuje nam dystansu

Zdaniem Andrzeja Przewoźnika, sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Polacy powinni zachować dystans wobec takich publikacji rosyjskich.

- Bardzo często brakuje nam dystansu w podejściu do podobnych publikacji, które pojawiają się na rynku, a dystans jest potrzebny. Trzeba patrzeć, kto pisze, kto się wypowiada (...) oczywiście trzeba reagować, w różny sposób, ale reakcja na tego rodzaju publikacje powinna być mądra i przemyślana - uważa Przewoźnik.

- W Polsce przecież też są osoby, które piszą bzdury o faktach historycznych, wychodząc pewnie z założenia, że jeśli fakty nie zgadzają się z ich teorią, to tym gorzej dla faktów. Nie znaczy to jednak, że tego rodzaju publikacje powinny być traktowane poważnie - zauważył.

W jego opinii, działacze rosyjskiej partii komunistycznej nie są liczącymi się partnerami w dialogu polsko-rosyjskim.

Według Przwoźnika, w ostatnich kilku latach nastawienie rosyjskich elit wobec zbrodni komunistycznych zaczyna się zmieniać, czego dowodem jest decyzja premiera Władimira Putina, by uczestniczyć w obchodach 70. rocznicy zbrodni katyńskiej i to razem z premierem Polski Donaldem Tuskiem. - Warto zwrócić uwagę także na bardzo mocne wezwanie Memoriału o wyjaśnienie sprawy katyńskiej i wystąpienia Cerkwi prawosławnej, w których otwarcie potępia się Stalina i jego rządy - podkreślił.

Andrzej Przewoźnik odpowiada po stronie polskiej za organizację za uroczystości rocznicowych w Katyniu.
(PAP)

Wtorek, 2010-03-09

Kielce jako pierwsze ma mapę ryzyka powodziowego

Kielce jako pierwsze miasto w Polsce ma mapę ryzyka powodziowego. Do jej opracowania wezwała w specjalnej dyrektywie Unia Europejska.

Dokument pokazuje szczegółowo tereny zagrożone w okolicach Silnicy, Lubrzanki, Sufragańca i Bobrzy. Zaznaczono obszary, które mogą zostać podtopione w przypadku podniesienia się poziomu wody i wskazuje na działania, jakie należy podjąć, aby temu zapobiec. Opracowanie szacuje także ewentualne straty.

Jolanta Olbrach z firmy przygotowującej mapę mówi, że dla władz miasta to wskazówka, gdzie warto kierować pieniądze z budżetu na przeciwdziałanie powodzi.

Jako przykład podaje budowę wału przeciwpowodziowego, której koszt znacznie przewyższa wartość szkód związanych z zalaniem nieużytków.

Z analizy mapy wynika, że w przypadku powodzi największe zagrożenie może powodować płynąca przez centrum Kielc - Silnica. Z kolei płynące na peryferiach miasta Lubrzanka, Sufraganiec czy Bobrza stanowią mniejsze zagrożenie, ponieważ płyną głównie przez niezagospodarowane obszary.
(IAR)

Wyniki badań DNA - to ciało Olewnika

Znamy wyniki badań DNA - ciało złożone w grobie na płockim cmentarzu to zwłoki Krzysztofa Olewnika. Wyniki badań DNA przekazał zastępca prokuratora apelacyjnego w Gdańsku Zbigniew Niemczyk w trakcie konferencji prasowej, w której uczestniczył także minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. - Ta sprawa to symbol, kładzie się cieniem na wymiarze sprawiedliwości - przyznał minister.

- Wszystkie nasze nadzieje upadły, chyba trzeba się z tym pogodzić - powiedziała Danuta Cieplińska-Olewnik, po tym gdy dowiedziała się, że ekshumowane zwłoki to ciało jej brata Krzysztofa. Jej ojciec przyznał rację córce.

Jak dodała siostra ofiary, prof. Ryszard Pawłowski (genetyk, który przeprowadził badania potwierdzające, że ekshumowane ciało to K.Olewnik) przygotowuje drugą opinię. Ma ona wyjaśnić okoliczności śmierci jej brata. - Będzie mówić o szczegółach, być może kiedy został zamordowany, jak, co się z nim działo, jakich doznał urazów - zaznaczyła.

- Wyniki badań ciała Krzysztofa Olewnika nie budziły żadnych wątpliwości - powiedział genetyk, który prowadził ekspertyzy, prof. Ryszard Pawłowski.

Pawłowski dodał, że prawdopodobieństwo znacznie przekracza 99%. Wszystkie analizy przeprowadzono kilka razy, aby uzyskać pewność ich wyników. Przyznał, że przy poprzednich badaniach, przeprowadzonych przed 4 laty, doszło do uchybień.

Gdańska prokuratura postawiła zarzuty sfałszowania opinii i niedopełnienia obowiązków biegłemu, który w 2006 r. przeprowadzał badania zwłok Krzysztofa Olewnika - poinformował jej szef Zbigniew Niemczyk.

Prokurator wyjaśnił, że ma to związek z zatajeniem w opinii informacji, iż wyniki badań próbek z różnych kości szczątków Olewnika różniły się. W takiej sytuacji - jak powiedział - ekspertyzy powinny zostać powtórzone. Niemczyk dodał, że biegły został zawieszony w czynnościach.

Badania DNA przeprowadził Zakład Medycyny Sądowej Gdańskiej Akademii Medycznej pod nadzorem prof. Ryszarda Pawłowskiego.

Wyniki badań w pierwszej kolejności poznała rodzina Krzysztofa Olewnika. Następnie zostały one przekazane ministrowi sprawiedliwości.

Decyzja o ekshumacji i ponownym przeprowadzeniu sekcji zwłok została podjęta ze względu na wykluczające się wyniki wcześniejszych badań. Próbki pobrane w 2006 r. różniły się między sobą.

"Badania niezwykle drobiazgowe"

- Badania ekshumowanych szczątków K. Olewnika, były przeprowadzone niezwykle drobiazgowo, z nadzwyczajną starannością - podkreślił minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.

Jak zaznaczył, ten rodzaj badań daje pewność wyniku 1 do 180 bilionów. - Dla dobra rodziny potraktujmy ten wynik badań jako ostateczny - dodał minister.

Kwiatkowski zaznaczył również, że badania zwłok były wyjątkowo trudne, przede wszystkim ze względu na upływ czasu jak i ich stan. - Badane były nie tylko kości, ale też inny materiał genetyczny. Badania były przeprowadzane wielokrotnie, żeby mieć absolutną pewność - zaznaczył.

- Niektóre ze śledztw urastają do rangi symbolu, poprzez ich pryzmat społeczeństwo dokonuje oceny całego wymiaru sprawiedliwości. (...) Takim symbolem stała się historia zabójstwa Olewnika - podkreślił.

Śledztwo ws. śmierci Franiewskiego wznowione

Minister sprawiedliwości poinformował, iż podjął decyzję o wznowieniu umorzonego w 2008 r. śledztwa w sprawie okoliczności śmierci Wojciecha Franiewskiego - szefa grupy, która porwała Krzysztofa Olewnika.

- Decyzja dotycząca podjęcia na nowo tego śledztwa jest jedyną decyzją prawidłową, którą w tym zakresie można podjąć - powiedział Kwiatkowski. Dodał, że o wznowieniu śledztwa zdecydował po informacjach uzyskanych od gdańskich prokuratorów, mogących wskazywać na nowe okoliczności śmierci Franiewskiego, "choćby w zakresie jego sytuacji osobistej".

Do śmierci Franiewskiego doszło w czerwcu 2007 r. Szef grupy porywaczy - Wojciech Franiewski - w czerwcu 2007 r. popełnił samobójstwo w Areszcie Śledczym w Olsztynie. Prokuratura zamierzała przypisać mu tzw. sprawstwo kierownicze. Sekcja zwłok Franiewskiego wykazała w jego krwi śladowe ilości amfetaminy i alkoholu.

Trwają też postępowania w sprawie samobójczych śmierci dwóch innych porywaczy i zabójców Krzysztof Olewnika - Sławomira Kościuka i Roberta Pazika, do których także doszło w zakładach karnych.

Ekshumacji zwłok Krzysztofa Olewnika dokonano 26 stycznia 2010r. Od tego momentu nie milkną spekulacje na temat tego czyje zwłoki zostały pochowane w grobie młodego biznesmena. Sama procedura ekshumacyjna trwała około czterech godzin. Samochód z trumną opuścił płocki cmentarz w eskorcie wozów policyjnych.

Ireneusz Wilk - pełnomocnik rodziny Olewników - mówił niedawno, iż rodzina chce wierzyć, że są to zwłoki Krzysztofa.

Zabójstwo Krzysztofa Olewnika jest jednym z najgłośniejszych przestępstw III RP. Błędy w śledztwie porównywalne tylko z popełnionymi w trakcie sprawy morderstwa Jaroszewiczów, śledczy współpracujący z przestępcami, czy seria samobójstw osób zamieszanych w zbrodnie zaowocowały m.in. powołaniem sejmowej komisji śledczej.

Krzysztof Olewnik został porwany w nocy z 26 na 27 października 2001 r. porywacze zamordowali go 5 września 2003 r. - miesiąc po otrzymaniu okupu. Ciało zostało odnalezione 28 października 2006 w lesie koło Różana pod Ostrołęką.
(wp.pl)

W Krośnie koncertują na fortepianie z czasów Chopina

Unikatowy fortepian firmy Pleyel z czasów Fryderyka Chopina można oglądać w Muzeum Podkarpackim w Krośnie. Jest jedynym czynnym artystycznie i w pełni oryginalnym instrumentem tej firmy w Polsce.

"Muzyka, która płynie z tego fortepianu jest taka sama jaka była wykonywana przez samego mistrza" - powiedział we wtorek dyrektor muzeum Jan Gancarski.

"Fortepian z czasów Chopina ogląda sporo osób. Dwa razy do roku staramy się także organizować koncerty. Może dzieje się to niezbyt często, ale brakuje nam pieniędzy na organizowanie koncertów" - podkreślił Gancarski.

Instrument pochodzi z 1860 r., został wyprodukowany w francuskiej firmie Pleyel. Na takich samych fortepianach grywał Chopin. Jest prawdopodobnie jedynym w pełni oryginalnym instrumentem, który zachował się w Polsce.

Jego właścicielem jest Muzeum Podkarpackie w Krośnie, gdzie fortepian trafił w latach 60. ubiegłego wieku. Wartość zabytku odkryto w dopiero w połowie lat 90. Badania przeprowadzone przez konserwatorów potwierdziły jego unikatowy charakter.

Był wypożyczany m.in. do Muzeum Zamku Królewskiego w Warszawie na galowy koncert z okazji Międzynarodowego Roku Chopinowskiego. Utwory Chopina grywali na nim m.in. francuski artysta polskiego pochodzenia Henryk Witkowski oraz Lidia Kozubek. Ta ostatnia nagrała nawet płytę.
(PAP)

Poniedziałek, 2010-03-08

Polak laureatem międzynarodowego konkursu

Mirosław Adamczyk z Poznania został laureatem konkursu "100 najlepszych plakatów Niemiec, Austrii i Szwajcarii" - poinformowała Joanna Bednarska, współwłaścicielka Pigasus Polish Poster Gallery w Berlinie. Galeria zgłosiła plakat artysty do konkursu.

Oszczędny w środkach plakat, który przedstawia profil człowieka z głową w chmurach, promował autorską wystawę artysty w berlińskiej galerii.

Jak poinformowała Bednarska, konkurs jest najważniejszą tego typu imprezą w krajach niemieckojęzycznych. Organizowany jest od 1966 roku, początkowo w NRD, po zjednoczeniu Niemiec rozprzestrzenił się na landy zachodnie. Po objęciu nad nim pieczy przez Związek Projektantów Graficznych (Verband der Grafik-Designer) - również na Austrię i Szwajcarię.

Praca polskiego artysty mogła wziąć udział w konkursie, ponieważ warunkiem jest, by plakat powstał na zamówienie jednego z krajów niemieckojęzycznych - wyjaśniła Bednarska. Jak podkreśliła, w konkursie nie przyznawane są nagrody, nie ma też plakatów wyróżnionych, mimo to obecność wśród 100 laureatów traktowana jest przez artystów jako nobilitacja.

Zwycięska "setka" pokazywana jest na serii wystaw "100 beste Plakate 09", z których pierwsza odbędzie się latem 2010 w Kulturforum Potsdamer Platz w Berlinie, a następnie w Essen, w szwajcarskiej Lucernie oraz we Wiedniu i w Dornbirn w Austrii.

Mirosław Adamczyk (ur. 1964) studiował na Wydziale Grafiki Państwowej Wyższej Szkoły sztuk Plastycznych w Poznaniu, dyplom z wyróżnieniem uzyskał w pracowni plakatu prof. Waldemara Świerzego. Jest wykładowcą w macierzystej uczelni (obecnie Akademii Sztuk Pięknych). Brał udział w wielu wystawach, przeglądach i konkursach plakatów w kraju i za granicą. Jest laureatem krajowych i międzynarodowych konkursów na plakat. Zajmuje się plakatem, ilustracją, rysunkiem prasowym, projektowaniem wydawnictw, okładek książkowych i czasopism, znaków firmowych.

Prowadzona przez polskie małżeństwo Joannę i Mariusza Bednarskich Pigasus Polish Poster Gallery działa w Berlinie od dziewięciu lat.
(PAP)

Niedziela, 2010-03-07

Wyjątkowa wystawa o Chopinie w Paryżu

W paryskim Muzeum Życia Romantycznego można oglądać od tego tygodnia wystawę poświęconą Fryderykowi Chopinowi. Na zwiedzających czekają obrazy, rzeźby i pamiątki po wielkim kompozytorze oraz bliskich mu artystach. Ekspozycja będzie otwarta do 11 lipca.

Wystawę pt. "Fryderyk Chopin. Błękitna nuta" zorganizowano dla uczczenia przypadającego w tym roku 200-lecia urodzin Chopina. Ekspozycja mieści się u stóp Montmartre'u w kameralnym Muzeum Życia Romantycznego (Musee de la Vie Romantique), w dawnej XIX-wiecznej rezydencji z ogrodem. Na jej salonach bywała niegdyś śmietanka romantycznego Paryża, w tym mieszkający "po sąsiedzku" Chopin wraz z ówczesną towarzyszką życia, George Sand.

Wnętrza muzeum, stylizowane na romantyczne salony, gromadzą około 90 obrazów, rzeźb, rysunków, które przedstawiają kompozytora i wiele słynnych postaci z kręgu artystycznego: George Sand, Franciszka Liszta, Niccolo Paganiniego. Autorami tych dzieł są m.in.: Eugene Delacroix, J.A.D. Ingres, a także Ary Scheffer, ówczesny właściciel domu mieszczącego obecnie muzeum.

- W atelier Scheffera, które teraz jest częścią naszego muzeum, Chopin, stały gość piątkowych spotkań artystycznych, siadał do fortepianu i improwizował, otoczony gromadą gości - muzyków, malarzy, poetów - powiedziała współkomisarz paryskiej wystawy o Chopinie, Solange Thierry.

Jak podkreśliła, jednym z najcenniejszych obrazów w ekspozycji jest słynny portret Chopina (pożyczony z Luwru) autorstwa jego bliskiego przyjaciela Eugene'a Delacroix. Thierry wyjaśniła, że pierwotnie obraz ten był wspólnym portretem Chopina i Sand. Jednak w końcu XIX wieku płótno przecięto na pół, wizerunek francuskiej muzy kompozytora został wywieziony do Danii i znajduje się obecnie w muzeum w Kopenhadze.

Oprócz obrazów na paryskiej wystawie nie brak ciekawych pamiątek po Chopinie - jak odlew jego ręki wykonany przez Jeana-Baptiste'a Clesingera. W specjalnej gablotce wystawiono także biżuterię należącą niegdyś do George Sand.

Zwiedzającym wystawę towarzyszy płynąca z głośników muzyka kompozytora w wykonaniu francuskiego pianisty Yves'a Henry'ego.

Prezentowane eksponaty pochodzą z wielu francuskich i zagranicznych instytucji, m.in. Luwru, Biblioteki Narodowej Francji, Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku oraz kolekcji prywatnych.

Z okazji 200-lecia urodzin polskiego kompozytora paryskie władze miejskie opracowały specjalną trasę turystyczną po stolicy Francji śladami Chopina. Składa się ona z 10 miejsc związanych z jego pobytem nad Sekwaną. Wśród nich są: Biblioteka Polska w Paryżu na wyspie św. Ludwika, przechowująca wiele pamiątek po słynnym artyście; jedno z jego paryskich mieszkań - przy placu Orleańskim (square d'Orleans) oraz kościół La Madelaine, gdzie odbył się jego pogrzeb. Lista wszystkich miejsc tej "trasy chopinowskiej" jest dostępna na stronie www.paris.fr po kliknięciu na zakładkę "Culture" po lewej stronie ekranu.
(PAP)

Co 1,5 godz. Polak słyszy "Ma pan białaczkę" - pomóż

W Polsce średnio co 1,5 godziny zostaje zdiagnozowana u kogoś białaczka. W niedzielę w Warszawie będą mogli zarejestrować się potencjalni dawcy szpiku. W akcję włączą się m.in. funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu.

Akcja odbędzie się w Wyższej Szkole Społeczno-Ekonomicznej przy ul. Kasprzaka od godziny 10 do 17. Jej inicjatorami są studenci placówki z kierunku Bezpieczeństwa Narodowego.

- Dawcę jest bardzo trudno znaleźć. Odbywa się to na podstawie antygenów zgodności tkankowej HLA. Na całym świecie zarejestrowanych jest w sumie 13 mln potencjalnych dawców i tylko 5% z nich, w ciągu całego swojego życia, będzie mogło uratować kogoś chorego na białaczkę - powiedziała Joanna Mejner z Fundacji DKMS Baza Dawców Komórek Macierzystych Polska.

Jak dodała, dlatego tak bardzo ważne jest to, by zgłaszało się jak najwięcej osób. - Rejestracja nie jest długotrwała. Wypełniany jest formularz, pobierana krew. W ciągu jednego roku znaleźliśmy 9 osób, które mogły uratować chorych nie tylko z Polski, ale też z całego świata - podkreśliła Mejner.

Zarejestrować może się każdy, kto ma od 18 do 55 lat i nie cierpi na przewlekłe choroby - np. cukrzycę, choroby serca, nowotwory, żółtaczkę. - Ciąża, przeziębienie, branie antybiotyków - nie są przeciwskazaniami - zaznaczyła Mejner.

W niedzielną akcję oprócz studentów, włączają się też funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu. Kilkudziesięciu z nich ma zamiar się zarejestrować. - Chronienie życia i zdrowia jest naszym obowiązkiem. Cieszymy się, że możemy zrobić coś dla zwykłych ludzi nie tylko dla VIP-ów - powiedział rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz.

Białaczka zaliczana jest do chorób nowotworowych i polega na rozroście w całym organizmie leukocytów (białych krwinek) jednego typu.
(PAP)

Sobota, 22010-03-06

Stronnictwo Demokratyczne poparło Olechowskiego

Rada Naczelna Stronnictwa Demokratycznego jednogłośnie opowiedziała się za poparciem nieależnego kandydata Andrzeja Olechowskiego w tegorocznych wyborach prezydenckich.

"Pragniemy wyrazić mu (Olechowskiemu) nasze zdecydowane poparcie w przekonaniu, że jego dotychczasowe osiągnięcia, mądrość i kompetencje gwarantują, że będzie głową państwa z prawdziwego zdarzenia, prezydentem Polski silnej i modernizującej się, gwarantem przestrzegania prawa i demokracji, stającym ponad partyjnymi rozgrywkami" - napisano w uchwale przyjętej na sobotnim posiedzeniu.

Politycy Stronnictwa podkreślili także, że wybory prezydenckie są wielką szansą na rozpoczęcie procesu uzdrawiania polskiej sceny politycznej.

"Prezydent nie musi, a nawet nie powinien być partyjnym nominatem. Przeciwnie - głowa państwa musi mieć zdolność reprezentowania wszystkich Polaków, niezależnie od dzielących ich różnic. Musi gwarantować godne i pozbawione kompleksów reprezentowanie Polski za jej granicami. Musi być osobą, której autorytet gwarantują jej osobiste przymioty, a nie wsparcie partyjnych kolegów " - oceniono. Według SD takim człowiekiem jest Olechowski.

Rada Naczelna zobowiązała w uchwale Zarząd Główny partii do udzielania aktywnego wsparcia Olechowskiemu oraz do zapewnienia pomocy organizacyjnej i finansowej w jego kampanii wyborczej.

Politycy SD wyrazili przekonanie, że wizja prezydentury Olechowskiego zdobędzie szerokie poparcie wśród wyborców i przyniesie sukces jemu oraz Polsce.

- Przychodzę do państwa, byście poparli ideę, wizję, projekt prezydenta niezależnego, suwerennego, który ma własną opinię i melduje wykonanie zadania Polakom, a nie swojej partii - mówił do zgromadzonych działaczy SD Olechowski.

Podkreślił, że reprezentuje wizję prezydenta zdystansowanego do bieżącej polityki, który dba o mir społeczny, a nie interesy swojej partii, oraz który łączy, a nie dzieli.

Zaznaczył, że chce wyrwać Polskę z "koleiny" w której partie polityczne zajmują się sobą, a nie ludźmi i gdzie troskę o dobro wspólne, kompromis, współpracę zastąpiły wrogość, wizerunkowe sztuczki, komisje śledcze.

- Chcę zostać niezależnym, suwerennym prezydentem i jak mi Bóg miły zostanę - mówił.

- Chodźcie państwo ze mną, ponieważ te wybory najbardziej ulubione przez Polaków to wielkie święto demokracji i Polski. Nie zostawmy tego święta innym - zwracał się do zgromadzonych Olechowski.

Szef Stronnictwa Paweł Piskorski powiedział, że partia zdecydowała się poprzeć Olechowskiego, gdyż reprezentuje on rodzaj prezydentury, który jest im bliski. - Stawiamy na kandydata niepartyjnego i osobę, która nie będzie liderem partyjnym zamieszanym w kłótnie pomiędzy politykami, tylko rozjemcą - podkreślił.

W jego ocenie, dużym atutem Olechowskiego są jego kwalifikacje oraz duże doświadczenie polityczne, co sprawia, że jest on o wiele lepiej przygotowany do sprawowania urzędu prezydenta niż ktokolwiek inny.

- Olechowski jest tym kandydatem, który jako jedyny może spowodować, że w Polsce podział na PiS i PO się nie zasklepi i nie będzie jedynym wyborem, który zostanie Polakom - zaznaczył.

Piskorski, odnosząc się do zobowiązania zawartego w uchwale o pomocy organizacyjnej dla Olechowskiego powiedział, że SD będzie wspierało go w organizacji spotkań z mieszkańcami, w zbieraniu podpisów pod jego kandydaturą.

Powiedział, że nie wie jeszcze ile pieniędzy Stronnictwo przekaże na kampanię Olechowskiego, bo nie wiadomo, kiedy partii uda się sprzedać swoje nieruchomości.

Ponadto na sobotnim posiedzeniu Rada Naczelna przyjęła uchwałę, w której wyraziła pełne zaufanie oraz solidarność z Piskorskim. Działacze SD wyrazili także wolę kontynuacji działań rozpoczętych przez szefa SD i zapewnili pełne wsparcie dla jego planów politycznych związanych ze Stronnictwem.

"Projekt odbudowy silnego SD jest wielką szansą na to, że miliony Polaków nie będą skazane na negatywny wybór miedzy PiS i PO. Szansą na to, że głos polskiej inteligencji, rzemieślników, przedsiębiorców będzie słyszalny w debacie publicznej" - czytamy w uchwale.
(PAP)

Pierwszy taki prokurator od 20 lat zdradza swoje plany

Mam nadzieję, że prokuratura będzie sprawna, niezależna, skuteczna, wolna od jakichkolwiek nacisków i prowadzącą postępowania w sposób należyty - powiedział wybrany w piątek przez prezydenta na prokuratora generalnego Andrzej Seremet. Pierwszy raz od 20 lat stanowisko to nie będzie połączone z teką ministra sprawiedliwości.

Andrzej Seremet powiedział, że jego pierwszym zadaniem będzie utworzenie "korpusu Prokuratury Generalnej", czyli powołanie prokuratorów spośród obecnych prokuratorów Prokuratury Krajowej, prokuratur apelacyjnych i okręgowych. - To zadanie najpilniejsze. Ma to nastąpić do 31 marca, więc czasu jest niewiele. Bez tych aktów Prokuratura Generalna nie mogłaby działać - stwierdził.

Zapowiedział także przegląd szefów jednostek prokuratur apelacyjnych, okręgowych i rejonowych. To będzie się odbywać w dłuższym czasie, ponieważ ustawa nie określa terminu.

- Z zadań innego rodzaju wymienię kwestię organizacji strukturalno-budżetowej Prokuratury Generalnej, a także opiniowanie projektu rozporządzenia ministra sprawiedliwości, tzw. regulaminu wewnętrznego urzędowania prokuratury, gdzie określa się bardzo istotne zagadnienia, przede wszystkim kwestie nadzoru - powiedział nominat.

Pytany, na jakiej grupie osób się oprze, Andrzej Seremet, powiedział, że będą to na pewno prokuratorzy doświadczeni. - Nie tylko prokuratorzy krakowscy, jak mnie się podejrzewa, ale także prokuratorzy spoza Krakowa". - Klucz terytorialny nie będzie miał zastosowania, lecz rzeczywista wiedza i umiejętności - podkreślił.

Nominowany na Prokuratora Generalnego Andrzej Seremet uważa, że "prokuraturę uda się oddzielić od polityki, jeżeli prokuratorzy będą tego chcieli". - Ja na pewno zrobię wszystko, żeby prokuratorzy mieli taki komfort - zapewnił.

Prezydent Lech Kaczyński zdecydował w piątek, że prokuratorem generalnym będzie krakowski sędzia Andrzej Seremet. To pierwszy od 20 lat prokurator generalny niebędący jednocześnie ministrem sprawiedliwości.

Seremet urodził się w 1959 r. w Radłowie (woj. małopolskie). Jest absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego, na studiach był członkiem NZS. Od połowy lat 80. orzekał w sądzie rejonowym i wojewódzkim w Tarnowie. Od 1997 r. orzeka w sprawach karnych w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie. Przez kilka miesięcy w 2008 r. był delegowany do Sądu Najwyższego. Pełnił też funkcję rzecznika dyscyplinarnego krakowskich sędziów.

Nowy prokurator generalny rozpocznie urzędowanie 31 marca, gdy wejdzie w życie rozdział funkcji. Będzie ją pełnił przez jedną, sześcioletnią kadencję. Nominat ma też niezwłocznie przedstawić prezydentowi swego pierwszego zastępcę, którego powołuje również Lech Kaczyński, przy kontrasygnacie premiera.
(PAP)

Piątek, 2010-03-05

Zanussi uhonorowany - "spłaciliśmy dług"

Krzysztof Zanussi odebrał doktorat honoris causa Uniwersytetu Opolskiego. Reżyser jest 32. wyróżnionym przez opolską uczelnię. Wcześniej honorowe doktoraty otrzymali w Opolu m.in. Jan Paweł II, abp Alfons Nossol, Stanisław Lem i Zbigniew Religa.

Opolskie wyróżnienie to siódmy honorowy doktorat Zanussiego. Wcześniej uhonorowały go m.in. uczelnie w: Moskwie, Bukareszcie, Mińsku, Sankt-Petersburgu i Lublinie. - Nasz doktorat jest najbardziej zachodni - żartował ks. dr hab. Marek Lis, laudator Zanussiego.

- Wybór dokonany przez Wydział Teologiczny nie jest konformistycznym gestem wpisania się na długą listę instytucji i osób wręczających dyplomy, ordery i odznaczenia za pojedyncze filmy czy - od niedawna - również za całokształt imponującej twórczości. Krzysztof Zanussi jest przecież twórcą stawiającym pytania związane z duchowością, światem wartości i wiarą, zarówno w sposób ukryty, jak i jawny - argumentował w laudacji ks. Lis.

Podkreślił, że opolski doktorat dla Zanussiego jest spłatą długu, jaki przez dziesięciolecia zaciągali widzowie jego filmów - głęboko humanistycznych i prowadzących do refleksji nad ludzką duchowością.

- Jest wyrazem uznania za wszechstronne zaangażowanie - artystyczne i naukowe - wdzięczności za chrześcijańską i ekumeniczną obecność w świecie kinematografii, za uporczywe przypominanie o wartościach, które czynią świat bardziej ludzkim - podsumował Lis.

Zanussi w swoim wystąpieniu zwrócił uwagę, że siódmy doktorat h.c. przypada w siódmym dziesięcioleciu jego życia. - Może te siódemki to znak - zastanawiał się. Tłumaczył, że w jego subiektywnym odczuciu każde akademickie wyróżnienie przynosi "błysk nadziei", że to, co robi, ma sens. - W obliczu obojętności, a często wrogości świata błysk ten czasem rozpływa się w mroku, i wtedy przychodzi zwątpienie, wierny towarzysz każdego twórcy. Dziękuję za błysk nadziei - powiedział Zanussi.

Reżyser mówił też o ciężarze, jaki stanowi dla niego etykieta twórcy-katolika, która przylgnęła do niego po zrealizowaniu filmu o Janie Pawle II. - Z etykietką twórcy-katolika jest mi w życiu bardzo niewygodnie. Zbieram razy nie zawsze za siebie, a co najgorsze - dźwigam odpowiedzialność za to, że każde moje potknięcie rzutować będzie na moich współwyznawców. Wolałbym, żeby moje prace oceniano jako chrześcijańskie, a mnie oszczędzono etykiety do czasu, kiedy stanę na Sądzie Ostatecznym - powiedział Zanussi.

Krzysztof Zanussi - reżyser filmów fabularnych i dokumentalnych, scenarzysta i producent, reżyser teatralny, profesor Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, laureat wielu nagród w kraju i za granicą - jest członkiem polskich i zagranicznych instytucji zrzeszających ludzi filmu - w tym Europejskiej Akademii Filmowej i Papieskiej Akademii Sztuk Pięknych i Literatury.
(PAP)

Wrocławski Indeks startuje już we wtorek

24 wrocławskie uczelnie przez dwa dni od wtorku będą prezentować swoją ofertę przyszłym studentom.

Wszystko w ramach Wrocławskiego Indeksu - pierwszych targów edukacyjnych, przygotowanych wyłącznie przez uczelnie. Organizatorzy wzięli sobie za cel, by jak najlepiej zaprezentować kierunki, na które będą przyjmować studentów. Z ofertą będzie można zapoznać się w hali IASE przy ul. Wystawowej.

Na targach uczelnie będą także promowały Wrocław jako ośrodek akademicki atrakcyjny dla młodych ludzi. Wszystkie nasze szkoły wyższe mają się prezentować wspólnie, chociaż oczywiście przy zachowaniu swojej symboliki. Organizatorzy zapewniają, że każdy młody człowiek bez trudu i zbędnego błądzenia (hala nie jest duża) trafi do poszukiwanego stoiska.

Do tej pory w marcu odbywały się we Wrocławiu inne targi edukacyjne - Tared w Hali Ludowej. Ale przedstawicielom uczelni nie podobało się to, że na targi jest zapraszanych coraz więcej wystawców i w tym wszystkim ginie oferta szkół wyższych. Stąd decyzja 24 naszych uczelni, by zorganizować w tym samym czasie swoje własne targi, na których będą tylko (z małym wyjątkiem Politechniki Opolskiej) wrocławskie szkoły. Dodatkowo na Wrocławskim Indeksie mają się pojawić przedstawiciele dużych firm inwestujących we Wrocławiu, którzy będą mówili o rynku pracy w mieście po 2015 roku.

- Młody człowiek usłyszy od 11 wielkich pracodawców związanych między innymi z nowymi technologiami, jak zamierzają się rozwijać, ile chcą zainwestować, ilu będą potrzebowali ekonomistów, informatyków czy filologów - wylicza Marek Zimnak, rzecznik prasowy targów Wrocławski Indeks.
Całe przedsięwzięcie ma charakter non profit, co oznacza także, że wstęp będzie bezpłatny.
Zobacz wydanie internetowe: Wrocław internetem stoi
Zobacz stronę Wrocławski Indeks. (Polska Gazeta Wrocławska)

Studenci z AGH zbudują satelitę i wyślą go na Księżyc

Ministerstwo Nauki sfinansuje kosmiczny projekt. W misji bierze udział 13 osób z Krakowa.

Krakowscy studenci z Akademii Górniczo-Hutniczej zbudują satelitę, który będzie orbitował wokół Księżyca! Wczoraj dostali gwarancję Ministerstwa Nauki, które sfinansuje to międzynarodowe przedsięwzięcie.

- Ostatnim znanym osiągnięciem polskiej myśli technicznej był samochód... Polonez - śmieje się Łukasz Chmiel, koordynator projektu. - A teraz budujemy statki kosmiczne i wysyłamy je na orbitę. Polska dołączyła do grona najlepszych.

Europejska Agencja Kosmiczna zaprosiła do budowy satelity studentów najlepszych technicznych uczelni Europy. Z Polski są to cztery zespoły: dwa z Politechniki Warszawskiej i po jednym z Politechniki Wrocławskiej i krakowskiej AGH. Wrocław zbuduje transmiter i cały system komunikacji. Warszawa przeprowadzi analizy termiczne, a krakowianie będą odpowiedzialni za bezpieczeństwo sondy.

- Analizujemy środowisko kosmiczne - wyjaśnia Chmiel. - Musimy tak wyznaczyć trajektorię lotu sondy, aby zabezpieczyć ją przed negatywnym wpływem promieniowania czy zderzeniem z kosmicznymi śmieciami. Studenci muszą też sprawdzić, czy elektronika wytrzyma . Większość testów robi się w komputerach.

- Mamy dostęp do systemów satelitarnych NASA i Departamentu Obrony - mówi Chmiel. - Ale będziemy też bombardować elektronikę prawdziwymi promieniowaniem. Jak siądzie, potrzebne będą mocniejsze osłony. Start satelity zapowiadany jest na 2014 r. Specjalna kamera zrobi zdjęcia powierzchni Księżyca, a radiometr zbada jej skład chemiczny. Planowane są też eksperymenty. Na orbitę zostaną wysłane zahibernowane bakterie.

- Pierwszy raz w historii spróbujemy połączyć się z Ziemią za pomocą internetu. Taki system komunikacji z kosmosem byłby dużo prostszy - stwierdza Chmiel. Zdradza, że od dziecka interesował się kosmonautyką i astronautyką. - Już w szkole podstawowej miałem teleskop - opowiada. - Fizyka na AGH była bardzo trudna, jednak jak się przejdzie studia, to pewne rzeczy stają się oczywiste. Dzięki projektowi mamy nie tylko wiedzę książkową. Bierzemy udział w prawdziwej misji - podkreśla.

Każdy kraj uczestniczy w kosztach startu. Wkład Polski to 135 tys. euro. W grudniu studenci wysłali list z prośbą o wsparcie do Ministerstwa Nauki i wczoraj otrzymali gwarancję, że resort sfinansuje ich udział w projekcie.
- Dopiero na środowym spotkaniu poznaliśmy szczegóły - mówi Bartosz Loba, rzecznik ministerstwa. - Wcześniej znaliśmy tylko ogólny zarys sprawy. Przekonało nas zaangażowanie studentów, ich dotychczasowe osiągnięcia i ambitne plany. To bardzo ważny projekt i na ile możemy, postaramy się pomóc.

Bartosz Dembiński, rzecznik AGH, przyznaje, że to dla uczelni ważne wydarzenie.

Polecamy oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/GazetaKrakowska
(Polska Gazeta Krakowska)

Czwartek, 2010-03-04

Złota Taśma dla filmu "Dom zły"

Nagrody polskich krytyków filmowych za 2009 rok - Złote Taśmy - wręczono w Warszawie. Za najlepszy film polski pokazywany w naszych kinach w minionym roku krytycy uznali "Dom zły", a za najlepszy film zagraniczny - "Białą wstążkę" Michaela Hanekego.

Złote Taśmy są przyznawane corocznie - od 1985 r. - przez krytyków ze Stowarzyszenia Filmowców Polskich, zrzeszonych ponadto w Międzynarodowej Federacji Prasy Filmowej FIPRESCI (Federation Internationale de la Presse Cinematographique).

Jak ocenił odbierając swoją statuetkę podczas gali w stołecznym kinie Kultura Wojciech Smarzowski, reżyser "Domu złego", w tym filmie najbardziej może podobać się to, "że on nie jest do podobania".

Filmoznawca prof. Andrzej Werner przyznał w komentarzu, że gdy krytycy naradzali się, za jaki polski film przyznać nagrodę, "Dom zły" "budził kontrowersje". - Nie było wątpliwości, że jest to film wspaniale zrobiony, bogaty jako wizja. Jednak stopień kondensacji zła oraz chęci dostrzeżenia tego zła był w nim tak duży, że niekiedy budził opory - opowiadał profesor.

Uznany przez krytyków za najlepszy film zagraniczny pokazywany w kinach w Polsce w minionym roku dramat "Biała wstążka" Michaela Hanekego również dotyczy zła - to poruszająca opowieść o psychologicznym podłożu faszyzmu.

Prof. Werner przyznał, że "zło ma swoją atrakcyjność w kinie". - Dla mnie obrzydliwe jest wykorzystywanie atrakcyjności zła, które bardzo często się w filmach zdarza. Jednak twórcy "Domu złego" i "Białej wstążki" odkrywają zło inaczej - z przerażeniem - zauważył krytyk.

W imieniu reżysera "Białej wstążki" - będącej wspólną produkcją Austrii, Niemiec, Francji i Włoch - nagrodę odebrał podczas gali przedstawiciel polskiego dystrybutora tego filmu, firmy Monolith.

Krytycy przyznali ponadto wyróżnienia za rok 2009 dla dwóch filmów: izraelskiego "Walca z Baszirem" w reżyserii Ariego Folmana i rosyjskiego "Papierowego żołnierza" w reżyserii Aleksieja Germana-młodszego.

Po zakończeniu gali, krytyk Andrzej Werner, proszony przez dziennikarzy o ocenę kondycji polskiego kina, odparł z optymizmem, że miniony rok rozbudził duże nadzieje na przyszłość, szczególnie za sprawą młodych twórców. "Młodzi pokazali sporo nowych idei, wprowadzili dużo świeżości do polskiego kina, nie cechowała ich rutyna" - uważa profesor.
(PAP)

Coraz mniej Polaków obawia się o swoją przyszłość 

"Dziennik Gazeta Prawna" pisze, że coraz mniej jest Polaków, którzy obawiają się pogorszenia swojej sytuacji. Według gazety jest to dowód na to, iż kryzys nauczył Polaków zdroworozsądkowego podejścia do życia.

Dziennik powołując się na oparty na sondażu raport MoneyTrack podaje, że ponad jedna trzecia naszych rodaków jest zadowolona z tego, co ma. Rośnie też znacząco liczba osób, które uważają, że ich dochody będą stabilne mimo wciąż nie najlepszej sytuacji w gospodarce.

Tylko niespełna 14% badanych obawia się pogorszenia swojej sytuacji - to o sześć punktów procentowych mniej niż przed rokiem. Według gazety jest to dowód tego, iż kryzys nauczył Polaków zdroworozsądkowego podejścia do życia. Tylko ludzie, którzy dorobili się wcześniej, obawiają się utraty majątku i pogorszenia poziomu życia - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
(IAR)

Znany polarnik chce zimą przepłynąć Wisłę

Polarnik Marek Kamiński pragnie być pierwszym, który zimą przepłynie kajakiem Wisłę. Chce w ten sposób udowodnić, że rzeka jest atrakcyjna - informuje "Życie Warszawy". Podróżnik wyrusza w piątek i zamierza przepłynąć Wisłę od źródeł do ujścia. To ponad tysiąc kilometrów.

Natomiast w tym roku władze stolicy nie oferują mieszkańcom wielu atrakcji. 19 czerwca podczas Wianków ma wystąpić zespół Europe, a 4 lipca w okolicach Centrum Olimpijskiego odbędzie się gigantyczna rekonstrukcja bitwy pod Kłuszynem. Nie ma jeszcze scenariusza Święta Wisły, znany jest tylko termin (22 i 23 maja). Wiadomo, że impreza będzie miała mniejszy niż rok temu budżet. Podobnie festiwal Przemiany - cykl imprez kulturalnych nad rzeką. Zamiast 3,5 mln zł tak jak w roku ubiegłym będzie tylko 2 mln zł.

Kulturalnie może być nieźle, gorzej jest z infrastrukturą. Opóźnia się ogłoszenie konkursu na zagospodarowanie rejonu Portu Czerniakowskiego (miało się to stać do końca 2009 roku).W tym roku ma być wydane pozwolenie na budowę lewobrzeżnego bulwaru od Powiśla do Podzamcza (ma być gotowy w 2013 r.). Natomiast po praskiej stronie po wycięciu krzaków większa będzie plaża. Niestety, nie ma co liczyć na porządne toalety. Tak jak w ubiegłym będą tylko przenośne kabiny.
(PAP)

INDEX

Powrót..


Copyright © Polonijny Link Winnipegu
Kopiowanie w całości jest dozwolone bez zgody redakcji pod warunkiem nie dokonywania zmian w dokumencie.

23-845 Dakota Street, Suite 332
Winnipeg, Manitoba
R2M 5M3
Canada
Phone: (204)254-7228
Toll Free US and Canada: 1-866-254-7228