17 czerwca 2010 | Nr 131

INDEX

Powrót...


  Wiadomości z Polski

Środa, 2010-06-16

Rzecznik MSZ: sprawa wyjazdu archeologów jest trudna

Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski powiedział, że sprawa wyjazdu polskich archeologów do Smoleńska, na miejsce katastrofy Tu-154M jest trudna od strony prawnej. Dodał, że być może konieczne będzie podpisanie odpowiedniej umowy z Rosją.

- Cały czas prowadzimy rozmowy nt. pracy naszych archeologów na lotnisku w Smoleńsku. Nawet dzisiaj miałem wiadomość, że przedstawiciele naszej ambasady rozmawiali w MSZ Federacji Rosyjskiej o tej sprawie - powiedział Paszkowski w środę w TVN24.

Jak ocenił Paszkowski, sprawa obecności polskich archeologów w Smoleńsku jest trudna, ponieważ trzeba znaleźć formułę prawną ich pracy i obecności. - Być może będzie wymagane podpisanie jakiejś umowy, która będzie regulować ich pobyt i pracę jako siły wspomagającej pracę prokuratury Federacji Rosyjskiej - powiedział rzecznik MSZ.

We wtorek Radio Zet podało, że archeolodzy wyjadą do Smoleńska dopiero jesienią. Według środowych informacji TVN24 wyjazd ma nastąpić we wrześniu. Komentując te doniesienia, Paszkowski powiedział, że nie wie, skąd wzięła się ta wiadomość. Nie chciał jednak podawać jakiejkolwiek daty wyjazdu Polaków do Smoleńska.

Wyjazd polskich archeologów do Smoleńska zapowiadał na początku maja minister Michał Boni po tym, jak media ujawniły, że na miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu, do której doszło 10 kwietnia, wciąż znajdowane są szczątki i rzeczy osobiste ofiar.

Udający się do Smoleńska polscy archeolodzy mają być ekspertami prokuratury. Pod koniec maja prokuratura informowała, że chce, by dodatkowe oględziny miejsca katastrofy prezydenckiego samolotu przeprowadziło 21 archeologów i geofizyków.

Wśród zawnioskowanych przez prokuraturę do udziału w oględzinach obszaru tragedii znajduje się 10 pracowników Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie; oprócz nich na liście jest jeszcze czterech geofizyków z jednej z krakowskich firm. Są także geodeci z firmy ze Skawiny, a także badacze z Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Instytutu Archeologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie i Uniwersytetu Wrocławskiego.
(PAP)

Na walkę z powodzią i pomoc rząd wydał już 445 mln zł

W związku z powodzią Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przeznaczyło dotychczas ponad 445 mln zł; z czego najwięcej 212 mln na zasiłki dla powodzian, 108 mln na naprawę wałów oraz 94 mln dla samorządów, na terenie których prowadzono akcję ratowniczą, m.in. na zakup paliwa i worków.

- Premier zamierza powołać specjalny zespół międzyresortowy do oszacowania strat. Wszystkie dane zostaną przekazane opinii publicznej. Dane cząstkowe przekazywane wstępnie przez samorządy należy traktować jako dane orientacyjne - powiedział wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak. Dodał, że pełna informacja na ten temat będzie dostępna po 20 czerwca.

Pomoc ma zostać udzielona także gminom gdzie po intensywnych opadach deszczu osuwiska zniszczyły wiele domów i gospodarstw. Jak powiedział Siemoniak, dla tych gmin zostaną przygotowane specjalne rządowe programy pomocowe. Dotyczy to 14 gmin w województwie śląskim, opolskim, małopolskim, podkarpackim, świętokrzyskim, lubelskim i mazowieckim, ale liczba ta - jak mówił Siemoniak - może jeszcze wzrosnąć.
(PAP)

W piątek o północy rozpocznie się cisza wyborcza

Do zakończenia kampanii wyborczej zostały jeszcze trzy dni. W piątek 18 czerwca o północy rozpocznie się cisza wyborcza, która potrwa do godz. 20 w niedzielę, kiedy zakończy się głosowanie.

Podczas ciszy wyborczej nie wolno prowadzić czynnej agitacji wyborczej, czyli np. rozdawać ulotek, rozwieszać plakatów, nawoływać do głosowania na konkretnych kandydatów, organizować pochodów, manifestacji - powiedział sekretarz Państwowej Komisji Wyborczej Kazimierz Czaplicki. Zabronione jest też podawanie do publicznej wiadomości wyników sondaży.

Nie wolno zawieszać na autobusach czy prywatnych samochodach plakatów z kandydatami i przemieszać się z nimi po ulicach miast. Jest to zaliczane - jak mówił Czaplicki - do agitacji czynnej.

W trakcie ciszy wyborczej nie wolno także namawiać do głosowania na konkretnych kandydatów w internecie. Internet jest traktowany jak prasa, w związku z czym nie powinny się w nim ukazywać żadne materiały agitacyjne - przestrzega Czaplicki.

Zgodnie z ordynacją w czasie ciszy wyborczej zabroniona jest też agitacja w lokalach wyborczych oraz na terenie budynków, w których te lokale się znajdują

Natomiast - jak tłumaczył Czaplicki - plakaty, billboardy, które zostały wywieszone w trakcie kampanii wyborczej, nie są uznawane za agitację i mogą bez problemów zostać na swoim miejscu.

Sekretarz PKW zwrócił uwagę, że nie jest zabronione organizowanie akcji zachęcających do pójścia do urn wyborczych. - Jeśli nie ma to formy agitacji wyborczej i nie jest prowadzone przez kandydata lub jego sztab, a ma na celu zachęcenie do wzięcia udziałów w wyborach to jest to dozwolone - podkreślił.

Każdy wyborca, który zauważy złamanie ciszy wyborczej, powinien zgłosić ten fakt na policję.

Naruszenie ciszy wyborczej ponosi za sobą konsekwencje finansowe. Za czynną agitację grozi grzywna w wysokości do 5 tys. zł. Natomiast za publikowanie sondaży kara sięga od 500 tys. zł do 1 mln zł.
(PAP)

Wtorek, 2010-06-15

Pierwsze nagranie z czarnych skrzynek: brakuje 16 sekund

Na pierwszym nagraniu zapisu rozmów w tupolewie, które dostali od Rosjan polscy eksperci, brakowało 16 sekund - podaje RMF FM. Dlatego właśnie do Moskwy poleciał minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller - ustalili dziennikarze radia.

Rejestrator w prezydenckim samolocie Tu-154 to zwykła taśma analogowa - zapisuje z reguły 30 ostatnich minut lotu i jeżeli się kończy to kasuje początek i zapisuje dane od nowa. W tym przypadku była inna cieńsza taśma, której więcej nawinęło się na szpulę i zarejestrowano aż 38 minut.

Kiedy polscy analitycy z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie zaczęli odsłuchiwać nagrania i porównywać je z przekazanym i opublikowanym już stenogramem, okazało się, że zapisów w stenogramie jest więcej niż czasu na przekazanej płycie CD. Po dokładnych badaniach okazało się, że brakuje dokładnie 16 sekund.

Ujawniony stenogram był pełny. To na CD brakowało 16 sekund, które były zapisane w stenogramie - potwierdza w rozmowie z dziennikarzem RMF FM rzecznik wojskowej prokuratury Zbigniew Rzepa.

Jak dowiedziało się radio, polscy śledczy zaczęli podejrzewać, że przekazane taśmy były montowane, a przekazane nagranie nie była wierną kopią. Wtedy o całej sprawie poinformowano Jerzego Millera. Obawiano się olbrzymiego skandalu. Miller błyskawicznie skontaktował się z szefową rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) Tatianą Anodiną i dokładnie wyjaśnił jej problem.

Minister Miller pojechał jeszcze raz do Moskwy i jeszcze raz skopiował taśmy na CD. Tym razem już cały zapis łącznie z brakującymi 16 sekundami. Polscy prokuratorzy teraz twierdzą, że nie ma obawy, że były cięcia - to dziwne, bo nagle okazuje się, że nagranie jest - delikatnie mówiąc - niechlujnie skopiowane.
(RMF FM)

"Starania o koniec misji trwają od wielu, wielu miesięcy"

Premier Donald Tusk powiedział, że potrzebny jest "czytelny i szybki" plan zakończenia misji NATO w Afganistanie. Zaznaczył, że "od wielu, wielu miesięcy" trwają starania o zakończenie naszego udziału w tej misji NATO.

Zdaniem premiera sytuacja w Afganistanie staję się "coraz bardziej radykalna". - Mamy przecież codzienne komunikaty o tym, że zagrożenie narasta, a nie maleje - mówił Tusk na konferencji prasowej.

Zaznaczył jednocześnie, że "każdy, kto decyduje się na tego typu działania, tak jak nasza sojusznicza misja w Afganistanie, ten wie, że to może także niestety rodzić ofiary".

- Dla nas jest rzeczą ważną, aby sens ten misji polegał także na tym, że jest czytelny, szybki plan zakończenia tej misji - podkreślił szef rządu. Jak powiedział, "śmierć żołnierza, rany innych żołnierzy zawsze jeszcze jakby wyostrzają ten problem". Dodał, że to "nie one oczywiście są bezpośrednim powodem" starań polskiego rządu o zakończenie misji naszego kraju w Afganistanie. - Bo one - mówił premier - trwają już od wielu, wielu miesięcy.

- Zarówno na poziomie MSZ, MON, na poziomie prezesa Rady Ministrów my we wszystkich kontaktach międzynarodowych stawiamy tę sprawę bardzo jasno: znajdźmy sposób na możliwie szybkie, wspólne zakończenie tej misji - powiedział Tusk.

Jak zaznaczył, wyjście NATO z Afganistanu "nie powinno być kapitulacją przed talibami". - Powinien to być plan - zresztą prezydent Barack Obama o tym zapewniał także mnie osobiście - który szybko przyniesie finał. A finałem jest oczywiście zakończenie tej misji - zaznaczył premier.

Tusk był też pytany, czy opowiada się za zwołaniem posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego w sprawie obecności polskiego kontyngentu w Afganistanie, czego domagał się kandydat na prezydenta SLD Grzegorz Napieralski, członek RBN.

- Marszałek Komorowski zdecyduje i ja się zawsze stawię na tego typu spotkanie, ale gdyby w mocy RBN było zakończenie misji NATO-wskiej w Afganistanie, to powinniśmy ją zwołać za minutę - odpowiedział Tusk.

Marszałek Komorowski zapowiedział, że posiedzenie RBN w tej sprawie zwoła po I turze wyborów.

Jak powiedział Tusk, "Grzegorz Napieralski nie ma łatwej sytuacji, bo jego środowisko polityczne było współtwórcą tych decyzji, które nas tam (do Afganistanu) zaprowadziły". - Ale też trzeba otwarcie powiedzieć: w tej sprawie był konsensus całej klasy politycznej - dodał premier.

Podkreślił przy tym, że sprawa Afganistanu "nie może być przedmiotem tandetnej kampanii politycznej, kto kogo tym bardziej łupnie tutaj w Polsce".
(PAP)

Ukazała się "Antologia. Najpiękniejsze śląskie słowa"

Rzić, żymła, karminadel - to tylko niektóre wyrażenia ze śląskiej gwary, które znalazły się w "Antologii. Najpiękniejsze śląskie słowa". Książka ukazała się właśnie nakładem Muzeum Śląskiego w Katowicach i "Gazety Wyborczej".

Publikacja to efekt konkursu, jaki muzeum i gazeta prowadziły latem i jesienią zeszłego roku. Czytelnicy nadesłali ok. 200 najpiękniejszych - ich zdaniem - śląskich słów. Była wśród nich rzić - dupa, żymła - bułka, karminadel - kotlet mielony czy szmaterlok - motyl. Zwyciężyło słowo "przoć" (częściej używane i bardziej poprawne jest "przać" - przyp. WP), czyli kochać.

Wszystkim typom towarzyszyły zabawne i sentymentalne uzasadnienia. - Kryje się w nich ogromny ładunek emocji, troszkę śląskich tradycji, historii. Układają się w cudowną, nostalgiczną opowieść o Śląsku - powiedział podczas wtorkowej promocji w Katowicach redaktor naczelny katowickiej gazety Dariusz Kortko. - Mieliśmy sygnały od czytelników, że to ich ulubiona rubryka, że od niej zaczynają lekturę gazety - dodał.

- Książka służy budowaniu świadomości regionalnej, pokazuje, że tożsamość jest bardzo ważnym dziedzictwem niematerialnym. Pozwala to bogactwo zaprezentować również poza Śląskiem - podkreślił pomysłodawca konkursu, dyrektor Muzeum Śląskiego Leszek Jodliński.

Publikacja zawiera słowa w oryginalnej pisowni autorów. W niektórych przypadkach podano dwie jego wersje, ponieważ gwara śląska nie została skodyfikowana i istnieją rozbieżności co do zapisu niektórych słów. Przy części haseł zamieszczono komentarze informujące o pochodzeniu danego słowa, czasem prostujące istotne błędy. Ich autorem jest znany śląski publicysta Michał Smolorz, który podjął się też opracowania redakcyjnego antologii.
(PAP)

Pniedziałek, 2010-06-14

Nowi Polacy odznaczeni za odwagę w czasie II wojny

18 osób zostało w poniedziałek w Warszawie odznaczonych medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata przyznawanym przez jerozolimski Instytut Jad wa-Szem za pomoc udzieloną Żydom podczas II wojny światowej.

Wśród osób, którym przyznano odznaczenia, znaleźli się: Stanisława i Flawian Boczkowscy oraz ich dzieci Józef i Zygmunt Boczkowscy i Helena Sapierzyńska; Stanisław Bończa-Tomaszewski; Maria i Stanisław Dudek; ks. Marceli Godlewski; Janina i Zygmunt Kobos; hm. Jadwiga Luśniak; Wincenty Maciejewski i jego syn Adolf; Maria Mussil, Mieczysław Mussil i Irena Ulanowska-Mussil oraz ks. Adam Skałbania.

Część z odznaczonych została uhonorowana za ukrywanie Żydów w swoich domach lub gospodarstwach, tak jak m.in. Maria i Stanisław Dudek. Stanisław Bończa-Tomaszewski pomagał Żydom wydostawać się z warszawskiego getta i zaopatrywał w fałszywe dokumenty. Ks. Marceli Godlewski, proboszcz stołecznej parafii Wszystkich Świętych, przemycał do getta żywność, pomagał Żydom w ucieczce i znalezieniu schronienia po aryjskiej stronie. Hm. Jadwiga Luśniak, kierowniczka internatu dla sierot na warszawskim Żoliborzu, ukrywała tam dzieci żydowskie pod przybranymi nazwiskami. Ks. Adam Skałbania prowadził szkołę w Głoskowie pod Piasecznem, gdzie także ukrywał żydowskich chłopców.

- Przyszliśmy tutaj, by uhonorować ludzi, którzy zrobili to, co najwspanialsze dla drugiego człowieka: uratowali jego życie. Nawet w tamtych ciężkich, czarnych czasach wojennych nie mieli wątpliwości, jak powinien zachować się człowiek. Są wzorem ludzi honoru i bohaterstwa, jednymi z ponad 6,2 tys. Polaków odznaczonych medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata - mówił podczas uroczystości w Galerii Porczyńskich ambasador Izraela w Polsce Zvi Rav-Ner.

W liście przygotowanym z okazji wręczenia odznaczeń Aaron Grynholc, jeden z uratowanych przez rodzinę Boczkowskich, podkreślił ich niezwykłą odwagę i życzliwość wobec niego i jego ojca. "Ukrywali nas przez trzy lata, w schronie wykopanym pod podłogą, na poddaszu i w pobliskim lesie. Rodzina Boczkowskich narażała własne życie każdego dnia naszego ukrywania. Ponad własne dobro przedkładali uniwersalne wartości, w które wierzyli. W morzu bestialstwa ich niezłomna, ludzka postawa była światłem w absolutnej ciemności" - napisał Grynholc.

Jolanta Dobija, córka jednego z odznaczonych, Stanisława Bończy-Tomaszewskiego, dziękując za przyznane ojcu pośmiertnie wyróżnienie, zaznaczyła, że był on wspaniałą, kochającą innych ludzi osobą. - Niechętnie opowiadał o tamtych wojennych wydarzeniach. Uważał wyprowadzanie Żydów z getta i zaopatrywanie ich w fałszywe dokumenty za coś normalnego. Jestem bardzo szczęśliwa, że jego postawa została uhonorowana tak wysokim odznaczeniem - powiedziała Dobija.

Tytuł Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata przyznawany jest przez jerozolimski Instytut Jad wa-Szem osobom niosącym pomoc Żydom w czasie II wojny światowej. Z wnioskiem mogą występować ocaleni oraz ich krewni. Odznaczenie jest tytułem honorowym, a wyróżnieni mogą dodatkowo ubiegać się o przyznanie honorowego obywatelstwa Izraela.

Według szacunków historyków, co najmniej kilkaset tysięcy Polaków, zarówno dorosłych, jak i dzieci, w różnorodny sposób udzielało podczas II wojny pomocy Żydom, za co wówczas groziła kara śmierci. Liczbę uratowanych Żydów ocenia się na kilkadziesiąt tysięcy. Polacy pomagali indywidualnie i w ramach aktywności konspiracyjnej, w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego, w tym Rady Pomocy Żydom "Żegota". Ponad 6 tys. z nich zostało za to uhonorowanych medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.
(PAP)

"Głosujmy w I turze tak, aby na II turze oszczędzić miliony"

Idźmy do wyborów, zagłosujmy w pierwszej turze tak aby już 21-go czerwca mieć wakacje i aby miliony zaoszczędzone na drugiej turze przeznaczyć dla powodzian - o frekwencje apeluje Andrzej Halicki PO. - Twierdzenie, że należy rozstrzygnąć wszystko w pierwszej turze jest wyborczym stwierdzeniem Bronisława Komorowskiego - mówi Mariusz Błaszczak (PiS) Czy to brak wiary, że to Jarosław Kaczyński miałby szansę wygrać w pierwszej turze? - Przestrzegałbym przed sztywnym planowaniem, wybory rozstrzygną się 4-go lipca - odpowiada poseł.

Reporter: Dominika Leonowicz, Zdjęcia: Michał Mandziak
(wp.pl)

Ubezpieczenie Kaczyńskich było mniejsze niż Kwaśniewskich

Jak poinformował opinię publiczną Janusz Palikot, Lech i Maria Kaczyńscy byli ubezpieczeni na wypadek śmierci na kwotę 3 mln zł. Składka płacona przez kancelarię prezydenta Kaczyńskiego była jednak dużo niższa od tej z kadencji Aleksandra Kwaśniewskiego - dowiedział się "Wprost".

Pod koniec maja Janusz Palikot (PO) napisał na swoim blogu, że para prezydencka, która zginęła w katastrofie samolotowej w Smoleńsku, była ubezpieczona łącznie na kwotę około 3 milionów złotych. Szef lubelskiej Platformy bulwersował się głównie na to, że milionowym ubezpieczeniem objęta była prezydentowa Maria Kaczyńska. "Na litość boską, przecież to jest poza wszelkimi procedurami aby ubezpieczać za pieniądze publiczne osoby nie pełniące żadnych funkcji z urzędu" - pisał i nawoływał córkę zmarłej pary prezydenckiej Martę Kaczyńską, aby przekazała odszkodowanie powodzianom.

Palikot dociekał także dlaczego wysokość ubezpieczeń pracowników kancelarii była 100, 200, a nawet 300 razy niższa niż ubezpieczenie prezydenta.

Tymczasem, jak dowiedział się "Wprost", kancelaria prezydencka Lecha Kaczyńskiego płaciła 12 tys. zł rocznej składki ubezpieczeniowej a za Aleksandra Kwaśniewskiego - 19 tys. zł. Różnica miała wynikać z tego, że za kancelaria Kwaśniewskiego płaciła ubezpieczenie za trzy osoby (prezydent, prezydentowa i ich córka), zaś kancelaria Kaczyńskiego tylko za dwie - informuje "Wprost".
(wp.pl)
a

Niedziela, 2010-06-13

Trwa pomoc dla poszkodowanych przez powódź

Na terenach dotkniętych powodzią trwa wypłacanie poszkodowanym zasiłków celowych do 6 tys. zł. Dociera tam także żywność, środki czystości i pasza dla zwierząt, które są na bieżąco dystrybuowane. Powodzianom pomaga administracja rządowa, samorządowa, instytucje, a także firmy i osoby prywatne.

Powodzianie z najbardziej poszkodowanych regionów na Podkarpaciu, Mazowszu, Śląsku i w Małopolsce potrzebują pomocy finansowej i rzeczowej, które ułatwią im powrót do normalnego życia. Liczą też, na słoneczną aurę, by mogli możliwie szybko osuszyć zalane domy i gospodarstwa. Wielu mieszkańców zalanych terenów straciło cały dorobek życia. Potrzebne jest więc wszystko: ubrania, środki czystości, sprzęt gospodarstwa domowego, a czasem nawet nowe miejsce do zamieszkania.

Dotychczas na Podkarpaciu z puli zasiłków celowych - wynoszących do 6 tys. zł - ponad 1700 rodzinom wypłacono blisko 7,5 mln zł, a na Mazowszu 1056 rodzin otrzymało ponad 5,9 mln zł. Uprawnionych do otrzymania tej pomocy na Podkarpaciu jest około 7,5 tys. rodzin, natomiast na Mazowszu to prawie 1200 rodzin, w większości z terenów zalanych przez Wisłę w gminach Gąbin i Słubice w powiecie płockim, a także w gminach Chotcza i Solec w powiecie lipskim.

Jak poinformowała rzecznik wojewody podkarpackiego Wiesława Beka, województwo otrzymało już na zasiłki celowe 15 mln zł, a wojewoda wystąpił o dodatkowe 16,7 mln zł na ten cel. Z kolei rzecznik wojewody mazowieckiego Ivetta Biały podała, iż na zasiłki celowe przeznaczono w tym województwie około 8 mln zł, w tym 6,9 mln zł ze środków MSWiA, a pozostałą część z budżetu własnego.

Biały podkreśliła, że zasiłki celowe do 6 tys. zł to nie odszkodowania, ale pomoc o charakterze socjalnym dla tych rodzin, których sytuacja materialna w związku powodzią uległa pogorszeniu.

Wiceburmistrz Czechowic-Dziedzic (Śląskie) Maciej Kołoczek powiedział, że na konto celowe, założone specjalnie by wesprzeć powodzian, pieniądze wpłaciło wiele osób i firm. - Dzięki nim mogliśmy rozpocząć osuszanie prywatnych budynków. Otrzymaliśmy także bezpłatnie osuszacze od wiernych czeskiego Kościoła ewangelickiego - oświadczył Kołoczek. W Czechowicach-Dziedzicach woda zalała około 200 domów, a podtopionych było dalszych 800.

Wiceburmistrz dodał, że wypłata zasiłków doraźnych dla najbardziej poszkodowanych przebiega sprawnie. Powodzianie w najtrudniejszej sytuacji otrzymali pieniądze już w trzecim dniu powodzi. Samorządowcy nie czekali na pieniądze z budżetu państwa. Według Kołoczka, ogółem pomoc otrzymało 147 rodzin, z czego 137 w pełnej kwocie, po sześć tysięcy złotych. Na ten cel trafiło 850 tysięcy złotych z budżetu państwa i 59 tysięcy złotych z funduszy czechowickiego ośrodka pomocy społecznej.

W Lanckoronie (Małopolskie) pełną kwotę otrzyma 40 rodzin, które straciły dom - 17 z nich już ją dostało. Pozostali muszą czekać aż napłyną kolejne pieniądze do gminy, która wystąpiła już o nie do małopolskiego urzędu wojewódzkiego. Wśród nich jest ok. 30 rodzin, które poszkodowane zostały w mniejszym stopniu. Ich zasiłki będą niższe, od 800 do 2-2,5 tys. zł.

Z kolei w Wilamowicach (Śląskie) zasiłki doraźne do 6 tys. zł otrzymało ok. 150 rodzin, w tym w pełnej kwocie 21. Wiceburmistrz Stanisław Gawlik zaznaczył, że zdarzały się osoby, spośród mniej poszkodowanych, które rezygnowały z ubiegania się o zasiłek. - Mieliśmy przypadki, że ludzie mówili, że przy tym ogromie tragedii u innych, nie mają serca wziąć pieniędzy. Dotyczyło to głównie osób, które miały podtopione piwnice, czy na przykład zatopione piece - powiedział Gawlik.

Na Podbeskidziu zniszczone zostały uprawy wielu rolników. Dlatego szczególnie cennym darem było 40 ton zboża, które otrzymali od członków Centrum Narodowego Młodych Rolników z Żarnowca.

Powodzianie z Mazowsza otrzymali dotychczas w ramach pomocy humanitarnej około 150 ton żywności, a także pomoc rzeczową: łóżka, materace, koce i kalosze. To pomoc, którą ofiarują osoby prywatne i firmy. Powodzianom, jak w innych regionach, dostarczana jest również pasza i karma dla zwierząt. - Tylko jednego dnia, 10 czerwca, wysłano 21 ton paszy - podkreśliła rzecznik wojewody mazowieckiego. Biały zaznaczyła, iż pomoc oferują także samorządy, jak w przypadku gminy Żuromin, która przekazała na rzecz powodzian środki dezynfekujące, pozostałe po odkażaniu gospodarstw, dotkniętych tam ptasią grypą w 2007 r.

Dyrektorka Banku Żywności w Rzeszowie Dorota Rosińska-Jęczmienionka powiedziała, że do powodzian na Podkarpaciu trafiło już około 60 ton żywności i środków czystości. Zebrane dary trafiły m.in. do Tarnobrzega, gminy Gorzyce i Jasła.

Tarnobrzeg jest jednym z najbardziej dotkniętych powodzią miast na Podkarpaciu. Pod wodą było tam kilka dzielnic. Według dyrektor tamtejszego Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie Wiesławy Judy, powodzianie potrzebują obecnie zwłaszcza środków czystości, rękawic, wszystkiego, co pomoże im uprzątnąć zalane domy. - Potrzebne są także koce, pościel, pidżamy, talerze oraz całe wyposażenie artykułów gospodarczych. Skala potrzeb jest ogromna, ważne, aby pomoc była długofalowa i nie skończyła się wraz z zejściem fali powodziowej - powiedziała Juda. Na terenach w gminach Słubice i Gąbin (Mazowieckie) dwukrotnie zalanych przez Wisłę po przerwaniu wału w Świniarach pod koniec maja, najbardziej potrzebne są agregaty prądotwórcze, pompy szlamowe i buty gumowe, a także sprzęt gospodarstwa domowego, w tym lodówki, pralki i łóżka. Docierająca tam żywność i środki czystości składowane są w magazynach i codziennie wydawane powodzianom, także tym, którzy zrezygnowali z ewakuacji i pozostali w swych zalanych domach. Potrzebne są też środki do zwalczania komarów i ich larw.

Według burmistrza Gąbina Krzysztofa Jadczaka, już teraz, gdy poziom Wisły zaczyna się stabilizować, choć rzeka przekracza jeszcze stan alarmowy, a w rozlewisku woda zaczyna powoli opadać, należy rozpocząć przygotowania do zabudowy wyrwy w wale w Świniarach, a także w wale pod Dobrzykowem. Jego zdaniem, konieczne jest też rozpoczęcie prac projektowych do budowy stałej przegrody dolinowej w samym Dobrzykowie, w miejscu wzniesionej z worków z piaskiem prowizorycznej zapory, która z powodzeniem obroniła dwukrotnie przed zalaniem kolejne miejscowości, w tym lewobrzeżną część Płocka - dzielnicę Radziwie.

- Naprawa wałów i budowa zapory dolinowej to pilne sprawy. Potrzebne są szybkie decyzje, także finansowe, dotyczące realizacji tych zadań. Nikt z mieszkańców nie wyobraża sobie, by mogła powtórzyć się sytuacja z końca maja i początku czerwca, by kolejna powódź ponownie zalała domy, gospodarstwa. Ludzie żyją w obawie, wielu jest załamanych, bo straciło cały dorobek życia - podkreślił Jadczak. Dodał, iż w gminie Gąbin przygotowywany jest plan przesiedlenia na stałe części mieszkańców z najbardziej zagrożonego powodzią terenu, w tym z miejscowości Troszyn Polski, Troszyn Nowy i Borki Dolne, w inne, bezpieczne miejsce.

- Nie ma sensu odbudowywać domów na terenie, który i tak będzie narażony na powódź. Chcemy by ludzie, korzystając ze wsparcia finansowego, odbudowywali swoje domy w innym, bezpiecznym miejscu - dodał Jadczak. Zapewnił, że gmina dysponuje terenami, gdzie przesiedlani znajdą nowe miejsce zamieszkania, ale zaznaczył, iż projekt ten wymaga pomocy m.in. ze strony samorządu powiatowego, wojewódzkiego i wsparcia ze środków Unii Europejskiej.

Powodzian z gmin Słubice i Gąbin wspiera Caritas Diecezji Płockiej, która już pod koniec maja przeznaczyła na ten cel 50 tys. zł. - Do chwili obecnej dostarczyliśmy dla powodzian spod Płocka około pięćdziesięciu ton żywności i kilkadziesiąt ton paszy dla zwierząt, a także sprzęt do sprzątania - powiedział szef płockiej Caritas ks. Szczepan Bugaj. Zaznaczył, iż powodzianie otrzymają też cały dochód ze zorganizowanej 30 maja w kościołach płockiej diecezji zbiórki do puszek. - Chcielibyśmy, by każda z czterystu rodzin mieszkających w kilkunastu miejscowościach otrzymała po tysiąc złotych wsparcia - dodał ks. Bugaj. Pomoc Caritas jest udzielana powodzianom także w innych regionach Polski.
(PAP)

Sobota, 22010-06-12

"Szalone Dni Muzyki" w Warszawie

Koncert Barbary Hendricks i światowe prawykonanie utworów skomponowanych ku czci Fryderyka Chopina, zainspirowanych jego listami do przyjaciół i rodziny - to niektóre z wydarzeń trwającego od czwartku w Warszawie festiwalu La Folle Journee - Szalone Dni Muzki.

Patronem festiwalu, którego polska edycja odbywa się w tym roku po raz pierwszy w Warszawie jest Fryderyk Chopin, dlatego festiwal nosi podtytuł "Chopin Open". Koncerty odbywają się od rana do wieczora w kilku salach, w tym samym budynku i w tym samym czasie (sale Teatru Wielkiego, Narodowego i namiot przed budynkiem). Każdy z koncertów trwa nie dłużej niż godzinę, zazwyczaj ok. 45 minut, a bilety kosztują 5, 7 i 10 zł, a więc wielokrotnie mniej niż na tradycyjne koncerty muzyki klasycznej.

Atrakcją sobotniego wieczoru był koncert Barbary Hendricks - amerykańskiej śpiewaczki, nazywanej często "czarną Callas". Artystka wykonała utwory Roberta Schumana, Franciszka Liszta i Chopina, w tym dwie jego pieśni - w języku polskim. Artystka w tym języku przywitała się także z publicznością.

- Śpiewanie w tym języku to wyzwanie, to trudny język - powiedziała po koncercie artystka.

Wieczorem odbyło się światowe prawykonanie dwóch kompozycji słowno-muzycznych autorstwa Zygmunta Krauzego i Regisa Campo ku czci Chopina, powstałych na zamówienie festiwalu z okazji trwającego Roku Chopinowskiego. Artyści wykorzystali w swoich utworach fragmenty listów Chopina do rodziny i przyjaciół, które pomiędzy poszczególnymi muzycznymi fragmentami utworów czytał, po polsku i francusku, aktor Jerzy Rogulski.

Dzieło "7 Humoresques" Regisa Campo, zainspirowane listami Chopina, napisanymi w języku francuskim podczas emigracji we Francji, głównie Nohant i Paryżu, zostało rozpisane na chór mieszany i kwintet smyczkowy.

Kompozycja Krauzego "Voyage de Chopin (Podróż Chopina)" to utwór na chór mieszany i instrumenty ludowe. Czterech solistów (Edward Borowiak, Marcin Łopacki, Czesław Pałkowski i Michał Straszewski) zagrało na autentycznych instrumentach ludowych z różnych regionów Polski m.in. lirach korbowych, dudach, fujarkach i tzw. złobcokach czyli ludowych skrzypcach.

Oba koncerty odbyły się w salach Teatru Wielkiego-Opery Narodowej.

Wielką popularnością cieszyły się też sobotnie festiwalowe koncerty w namiocie ustawionym na pl. Teatralnym. Koncert zespołu Motiom Trio zgromadził ok. 400 osób.

- Staram się być na bieżąco muzycznie, śledzę nie tylko nowe płyty i nagrania, ale też nowe festiwale. Bardzo cieszę się, że wybrałem się dziś do Warszawy, bo nie straciłem czasu w domu, a za kilkanaście złotych posłuchałem kilku znakomitych koncertów - powiedział uczestniczący w koncercie Motion Trio Karol z podwarszawskich Ząbek. - Największą zaletą tego festiwalu jest fakt, że każdy może sobie ułożyć swój indywidualny festiwalowy program, bo koncertów każdego dnia jest mnóstwo. Naprawdę jest z czego wybierać - dodał.
(PAP)

Zaczarowane piosenki znów w Krakowie

Bartek Martynów i Przemek Cackowski zostali laureatami tegorocznego VI Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty, organizowanego przez Fundację Anny Dymnej "Mimo Wszystko".

Laureaci zostali wyłonieni podczas sobotniego koncertu finałowego pod Wieżą Ratuszową na Rynku Głównym w Krakowie.

14-letni Bartek Martynów zwyciężył w kategorii dziecięcej (do lat 16). Na scenie śpiewał z Piotrem Kupichą. 32-letniemu Bartkowi Cackowskiemu, laureatowi nagrody w kategorii dorosłych, na scenie towarzyszyła Patrycja Markowska. Każdy zdobył statuetkę Zaczarowanego Ptaszka i nagrodę pieniężną 24 tys. zł. Nagrody pieniężne otrzymali także zdobywcy drugich i trzecich miejsc w obu kategoriach.

W finale startowało 12 osób, wyłonionych w eliminacjach spośród 265 osób. Na scenie wspomagali ich m.in. Halina Frąckowiak, Patrycja Markowska, Renata Przemyk, Robert Gawliński, Piotr Kupicha i Stanisław Sojka.

Finalistów oceniało jury pod przewodnictwem Ewy Błaszczyk, w którym zasiedli: Jolanta Fraszyńska, Monika Kuszyńska, Paweł Królikowski, Jan Kanty Pawluśkiewicz, Jacek Cygan, Magdalena Czapińska i Danuta Grechutowa - juror honorowy. Koncert prowadziła Anna Dymna oraz Cezary Kosiński i Zbigniew Zamachowski.

Podczas tegorocznego festiwalu wystąpili również goście zagraniczni: laureaci czeskiego konkursu Zaczarowanej Piosenki w towarzystwie śpiewaczki operowej Olgi Prochazkovej oraz zwycięzca bułgarskiego konkursu, któremu towarzyszył gwiazdor muzyki folk w Bułgarii Orhan Murad. Finał konkursu był rejestrowany przez TVP.

- Ta formuła, że gwiazdy występują z naszymi podopiecznymi, sprawdza się. Jestem im wszystkim bardzo wdzięczna - mówiła Anna Dymna podczas konferencji prasowej poprzedzającej finał. Jak powiedziała, za swój największy sukces uważa to, że ten festiwal trwa już sześć lat. - Mija już sześć lat i mamy przekonanie, że to, co robimy jest słuszne i potrzebne. Gdyby nie to, festiwalu już by nie było - powiedziała Anna Dymna.

Podczas pięciu lat istnienia festiwalu do eliminacji zgłosiło się 1796 osób z całej Polski. 37 finalistów otrzymało statuetki Zaczarowanego Ptaszka i odebrało nagrody o wartości 473 tys. zł. Z finalistami zaśpiewały 32 gwiazdy polskiej piosenki, w jury zasiadało ponad 80 jurorów, półfinały w warszawskich Łazienkach i finał na Rynku Głównym w Krakowie oglądało blisko 100 tys. osób, dzięki relacjom telewizyjnym festiwal zobaczyło około 25 mln widzów.

Festiwal Zaczarowanej Piosenki jest jednym z elementów organizowanych przez Fundację Anny Dymnej dwudniowych VII Ogólnopolskich Dni Integracji "Zwyciężać Mimo Wszystko". W sobotę odbyła się konferencja "Pragnę zwyciężać mimo wszystko", której gościem była himalaistka Kinga Baranowska.

Podczas konferencji przedstawiono informacje na temat Europejskich Letnich Igrzysk Olimpiad Specjalnych, które odbędą się po raz pierwszy w Polsce i w Europie Środkowo-Wschodniej - w dniach 18-23 września w Warszawie.

Kolejnym elementem Dni będą niedzielne zmagania na Rynku Głównym niepełnosprawnych sportowców. Obędą się m.in. rozgrywki piłki nożnej dla niewidomych i słabo widzących, rugby i koszykówki na wózkach. Rozegrany także zostanie mecz siatkówki między aktorami serialu "Majka" a mistrzami Polski w siatkówce osób niepełnosprawnych.

Zwieńczeniem Ogólnopolskich Dni Integracji będzie niedzielny wieczorny koncert pod Wieżą Ratuszową, podczas którego zaprezentuje się osiem różnych fundacji i stowarzyszeń z całej Polski. W koncercie wystąpią m.in. Ewelina Flinta, Anna Wyszkoni, Adam Nowak, Mietek Szcześniak, grupa Pectus i finaliści Festiwalu Zaczarowanej Piosenki.

Podczas imprezy za pomocą sms-ów zbierane będą fundusze dla powodzian. Fundacja Anny Dymnej "Mimo Wszystko" przeznaczy także 500 tys. zł na konkretną pomoc dla rodzin dotkniętych powodzią, szczególnie dla tych, w których znajdują się osoby chore i niepełnosprawne.
(PAP)

"To koniec drugiej fali, ale wciąż trzeba uważać"

Fala kulminacyjna dochodzi do morza. Mówimy o końcu drugiej fali powodziowej, ale trzeba zachować ostrożność - powiedział w Tczewie na Pomorzu premier Donald Tusk. Zapewnił, że nie ma w tej chwili żadnego zagrożenia o charakterze epidemiologicznym. Premier dodał, że do tej pory na walkę z powodzią wydano wprawie pół miliarda zł.

- Mówimy o końcu drugiej fali powodziowej i tak długo jak rzeki nie opadną do swojej naturalnej wysokości, a tutaj mamy dzisiaj prawie 1,5 m więcej niż wynosi poziom alarmowy, tak długo trzeba zachować jeszcze jak najdalszą ostrożność, jeśli chodzi także o prognozy na najbliższych kilka czy kilkanaście dni - mówił premier.

Jak powiedział, "ten najbardziej bojowy, najbardziej aktywny czas walki z powodzią właśnie w tych godzinach się kończy". - Nie zmienia to bardzo trudnego dla niektórych faktu, że ten drugi etap bywa jeszcze bardziej trudny dla ludzi, akurat nie tu, gdzie Wisła ten nadmiar wody oddaje to Bałtyku, ale tam na południu, gdzie woda stoi - podkreślił Tusk.

Jak dodał, nie ma w tej chwili żadnego zagrożenia o charakterze epidemiologicznym. - Zaszczepiono nieodpłatnie ponad 29 tys. ludzi na terenach najbardziej zagrożonych przeciwko tężcowi, ale nie jest to związane z groźbą epidemii, ale ze świadomością, że ludzie, którzy pracują i to w brudnej wodzie szczególnie przy osuszaniu, przy ewakuacji są zagrożeni bardziej tężcem - powiedział.

Wspomniał, że "na terenach, gdzie woda stoi, jest plaga komarów, ale nie niesie ona w naszym klimacie żadnego zagrożenia epidemią, lecz jest niezwykłą udręką dla ludzi".

Szef rządu zapewnił, że wojewodowie i samorządy mogą używać sprzętu lotniczego i odpowiednich środków do zwalczania komarów. - Akcje, także lotniczych oprysków ruszyły właśnie w Małopolsce - dodał. Jak zaznaczył, "tutaj też nie będzie kłopotów ze środkami finansowymi".

Tusk poinformował, że "do tej pory wydaliśmy prawie pół miliarda złotych na walkę z powodzią, a przecież są to na razie tylko wydatki związane z doraźną akcją".

- Szacujemy, że ponad 30 tys. domostw lub gospodarstw skorzysta z pomocy bezpośredniej, co daje liczbę "grubo ponad 100 tys. ludzi" - mówił Tusk. Jak dodał, połowa z tych domostw otrzymała już zasiłki pomocowe. Podkreślił, że akcja wypłaty pieniędzy trwa. - Przygotowywane są także odrębne programy dla miejsc, które są pod wodą i jeszcze pod wodą będą - zaznaczył.

Tusk podkreślił, że zgodnie z apelem i intencją marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego zwrócił się do ministra finansów oraz szefa MSWiA i otrzymał zapewnienie, że możliwe jest wypłacenie niedużych "ale zawsze coś" nagród finansowych dla tych, którzy brali bezpośredni udział w ratowaniu ludzi i mienia w akcjach ratunkowych podczas powodzi.

- Myślimy tu przede wszystkim o strażakach zawodowych i ochotniczych, ale także o żołnierzach, strażnikach granicznych i więziennych, WOPR. Wykazy zbieramy i postaramy się możliwie szybko takie zadośćuczynienia uczynić - podkreślił szef rządu.

Jak dodał ruszyła też na dużą skalę pomoc dla samorządów, m.in. 100 mln zł na odbudowę niezbędnej infrastruktury. - Chodzi o doraźnie działanie - powiedział Tusk.

Na pytanie, czy rząd zrobił wszystko, żeby pomóc powodzianom, premier odpowiedział, że "jeśli chodzi o akcję ratunkową, to służby zrobiły więcej niż mogły. Podkreślił, że "to zaangażowanie szczególnie strażaków, ale także finansowe, sprzętowe i pomoc zagraniczna to było wszystko ponad skalę znaną nie tylko w Polsce, ale i w Europie w ostatnich latach".

Zdaniem premiera, "ta katastrofa mogłaby być bez porównania większa, gdyby nie to nadzwyczajne zaangażowanie wszystkich służb".

Powiedział, że ma świadomość, że mimo wszystkich działań ludzie z zalanych terenów nie będą zadowoleni. - Przeznaczamy na indywidualną pomoc powodzianom ilość środków największą w historii i są one wypłacane najszybciej w historii - dodał.

Zaznaczył, że zawsze będzie polemika, czy to jest za mało, czy za dużo. - Wydaje mi się, że dajemy tyle, na ile polskie państwo stać i że jest to największy wysiłek finansowy tego typu w Europie; nigdzie w Europie do tej pory nie dawano w takim zakresie nieodpłatnej, niekredytowanej pomocy przy odbudowie domów - oświadczył Tusk.
(PAP)

Piątek, 2010-06-11

aNie ma problemów z wyborami na terenach powodziowych 2010-06-11 (18:10)

Głosowanie w wyborach prezydenckich jest możliwe do przeprowadzenia we wszystkich gminach na obszarze, gdzie wystąpiła powódź - poinformował przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Stefan Jaworski.

- Z przekazanego PKW przez okręgowe komisje wyborcze materiału wynika, że przy dalszym współdziałaniu wszystkich organów władzy publicznej i organów wyborczych głosowanie jest możliwe do przeprowadzenia we wszystkich gminach, na obszarze których wystąpiło zjawisko powodzi - powiedział Jaworski na konferencji prasowej.

Zastrzegł jednak, że głosowanie na niektórych terenach będzie przebiegało "w warunkach dalekich od zwyczajowo przyjętych".

Szef PKW poinformował również, że na terenach dotkniętych powodzią sporządzone zostały spisy wyborców, a organy samorządowe podejmują "niezbędne działania informacyjno-organizacyjne" dla przekazania wyborcom informacji o zmianie miejsca głosowania wszędzie tam, gdzie było to konieczne oraz wydają na żądanie zaświadczenia o prawie do głosowania wyborcom ewakuowanym.

Według niego, z uzyskanych od okręgowych komisji wyborczych informacji wynika, że wyborcy, którzy stracili wszelkie dokumenty pozwalające na potwierdzenie ich tożsamości, nie będą mieli problemu z wyrobieniem nowych dokumentów w trybie priorytetowym.

Jaworski powiedział również, że taka sama informacja została już przekazana pełniącemu obowiązki prezydenta marszałkowi Sejmu Bronisławowi Komorowskiemu, premierowi Donaldowi Tuskowi oraz pełnomocnikom wyborczym wszystkich 10 kandydatów na prezydenta.
(PAP)

"Sytuacja powodziowa w kraju stabilizuje się"

W ciągu ostatniej doby nigdzie nie doszło do przerwania wałów, nie poszerzyła się też w znacznym stopniu powierzchnia terenów zalanych - poinformował po południu minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller.

- Można powiedzieć, że jest to czas wygranej walki z falą powodziową - powiedział szef MSWiA na konferencji prasowej w Warszawie. Miller poinformował, że fala powodziowa na Wiśle przeszła przez Zalew we Włocławku i zmierza w kierunku Torunia i Bydgoszczy. - Nie czyni po drodze żadnych szkód. Zalew Włocławski jest już wypełniony, ale na razie nie stanowi to żadnego zagrożenia dla terenów poniżej tego zalewu - powiedział minister.

W związku z obniżeniem się poziomu wody w Wiśle poniżej stanu alarmowego prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz odwołała po południu alarm powodziowy na terenie Warszawy. O godzinie 17.00 poziom rzeki wynosił 648 cm. Odwołano całodobowe dyżury w miejskim centrum zarządzania kryzysowego. Na terenie Warszawy obowiązuje pogotowie przeciwpowodziowe.

- W Małopolsce straty po powodzi są szacowane wstępnie na 1,1 mld zł - poinformował w piątek na nadzwyczajnej sesji sejmiku wojewoda małopolski Stanisław Kracik. Kwota ta nie uwzględnia jeszcze wszystkich strat spowodowanych drugą falą powodziową. Wojewoda poinformował, że wystąpił do ministra spraw wewnętrznych o 62 mln zł, by samorządom można było wydawać już promesy na pilne usuwanie niektórych szkód, np. osuwisk blokujących drogi.

- W całym regionie zinwentaryzowano ponad 1 tys. nowych osuwisk - poinformował Kracik. Wyjaśnił, że na ponad 60 osuwiskach stoją domy. Według wojewody, w Małopolsce trzeba będzie przesiedlić ludzi z ok. 300 domów (100 z tych budynków uległo zniszczeniu, pozostałe stoją na czynnych osuwiskach).

- Trwa wyścig z czasem, żeby ludzie, którym osuwiska zabrały domy, przed zimą zamieszkali u siebie - powiedział Kracik. Dodał, że kończą się konsultacje projektu ustawy dotyczącej szczególnych zasad rozbiórek, remontów i odbudowy domów zniszczonych w wyniku klęsk żywiołowych, która przewiduje m.in. usprawnienie procedur dotyczących wprowadzania zmian w planie zagospodarowania przestrzennego. Kracik poinformował, że do tej pory gminom i powiatom wypłacono 15,7 mln zł na pokrycie kosztów akcji ratunkowej, m.in. na zakup paliwa, worków, piasku, środków dezynfekcyjnych, wynajem autobusów potrzebnych przy ewakuacji, oznakowanie miejsc niebezpiecznych. 98 gminom przekazano pieniądze na wypłatę zasiłków dla powodzian.

Radni woj. małopolskiego zdecydowali o przekazaniu 7 mln zł z oszczędności w budżecie na usuwanie skutków powodzi. 5 mln zł zostanie przekazane na odbudowę zniszczonej przez osuwisko drogi wojewódzkiej w Winiarach, a 2 mln zł na naprawę infrastruktury sportowej. Blisko 900 rodzin w województwie lubelskim otrzymało zasiłki celowe w wysokości 6 tysięcy złotych. Do dziś wypłacono powodzianom w sumie ponad 4 i pół mln zł. Przez cały czas poszkodowani otrzymują żywność, wodę pitną i materiały do dezynfekcji. Trwają także przygotowania do akcji wypompowywania wody. Z informacji przekazywanych przez sztaby kryzysowe z poszczególnych powiatów wynika, że niezbędne będzie przeprowadzenie akcji odkomarzania. Samorządy mogą wliczyć koszt akcji odkomarzania do kosztów działań ratowniczych.

W zalanych rejonach wciąż nieprzejezdnych jest wiele dróg gminnych. Wyłączone jest również zasilanie w podtopionych miejscowościach. Kolejne samorządy decydują o przekazaniu pomocy finansowej powodzianom. Tym razem 10 tysięcy złotych trafi do Rejowca Fabrycznego do gminy Wilków. Jeszcze w poniedziałek powiaty województwa lubelskiego obiecały, że przekażą co najmniej po 50 tysięcy złotych lokalnym samorządom, dotkniętym przez powódź. W sumie Konwentu Powiatów przeznaczy na pomoc około 1 miliona złotych.
(PAP)

Młodzi naukowcy z Krakowa budują "CyberRybę"

Mobilnego robota przypominającego rybę budują trzej inżynierowie - absolwenci Politechniki Krakowskiej. "CeberRybę" zaprezentowali w Poznaniu podczas targów Innowacje-Technologie-Maszyny Polska.

Pokazany w Poznaniu podwodny robot mobilny ma 60 centymetrów długości i waży ok. 3,5 kilograma. Dzięki zastosowanym rozwiązaniom tj. gumowy pęcherz pławny, ruchome płetwy oraz zaawansowanej elektronice robot zachowuje się jak ryba: wynurza się, nurkuje, skręca i omija przeszkody.

"CyberRyba" może służyć do badania dna rzek i jezior, analizy zanieczyszczeń lub związków zawartych w wodzie. Mobilny robot może pływać nieprzerwanie prawie 7 godzin. To pierwszy taki prototyp ryby-robota w Polsce. Jak powiedział Marcin Malec, współtwórca "CyberRyby", możliwości robota są bardzo duże.

- Robot ma czujnik temperatury wody, wyposażony jest też w bezprzewodową kamerę, dzięki której można obserwować, co ryba widzi, może też podążać za innym, wskazanym obiektem. Może poruszać się samodzielnie - dzięki czujnikom wykrywa np. ściany basenu. Istnieje też możliwość sterowania drogą radiową - powiedział.

Budowa robota trwała kilka miesięcy, kosztowała ok. 2-3 tys. zł. Jak dodał Malec, już trwają prace nad kolejnym, udoskonalonym modelem "CyberRyby".

- Chcielibyśmy zbudować imitację prawdziwej ryby z wszelkimi jej zaletami. Robota, który np. będzie mógł pływać w zaroślach bez zagrożenia zaplątania, będzie mógł też schodzić na większe głębokości. Dążymy do tego, by zbliżyć go wizualnie do kształtów, wymiarów, koloru rzeczywistej ryby - powiedział.

Konstruktorzy znaleźli m.in. wytwórcę silikonowej powłoki, w którą "ubrany" byłby robot. Dzięki niej "CyberRyba" miałaby być łudząco podobna do prawdziwej ryby.

Konstruktorzy nie chcą zdradzać, kto jest zainteresowany ich pracami. Odpowiednio wyposażona "CyberRyba" mogłaby być wykorzystana przez wojsko, straż graniczną, WOPR czy instytucje badawcze. "CyberRyba" może też być zabawką sterowaną aparaturą modelarską.

Twórcy "CyberRyby" Marcin Malec, Marcin Morawski, Dominik Wojtas - absolwenci Wydziału Mechanicznego Politechniki Krakowskiej za opracowanie robota otrzymali nagrodę w konkursie "Młodzi innowacyjni 2010" Przemysłowego Instytutu Pomiarów i Automatyki. Robot był też prezentowany m.in. podczas Festiwalu Nauki w Krakowie.
(PAP)

Czwartek, 2010-06-10

Wystawa w dawnej fabryce Schindlera

Wystawę "Kraków - czas okupacji 1939-45", poświęconą losom polskich i żydowskich mieszkańców miasta podczas II wojny światowej, otwarto w czwartek w budynku dawnej Fabryki Naczyń Emaliowanych na krakowskim Zabłociu.

Obecnie budynek ten jest oddziałem Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Podczas wojny w fabryce niemiecki przemysłowiec, członek NSDAP Oskar Schindler zatrudniał ratowanych przez siebie Żydów. Dzięki niemu ocalało ponad 1 tys. osób. Wojenna historia fabryki i jej ówczesnego właściciela jest znana za sprawą filmu Stevena Spielberga "Lista Schindlera".

Uroczyste otwarcie wystawy, na które przyjechało m.in. kilkanaście osób uratowanych przez Schindlera oraz dyrekcja Instytutu Yad Vashem, poprzedziło plenerowe widowisko multimedialne. Goście obejrzeli film "Tramwaj wspomnień" w reż. Łukasza Czuja, który wraz z Michałem Urbanem przygotował aranżację wystawy. Filmowa impresja o podróży tramwajem po współczesnym Krakowie została połączona z dokumentalnymi relacjami i zdjęciami z okupowanego miasta. Muzykę na żywo grał zespół Kroke.

Motto muzealnego oddziału i jego stałej wystawy to "Fabryka pamięci" - niegdyś była w tym miejscu fabryka naczyń, teraz ma to być miejsce spotkania z przeszłością.

- Lata 1939-45 to lata, kiedy istniały obok siebie trzy Krakowy. Kraków nur fuer Deutsche, Kraków zamknięty w getcie i Kraków aryjski. Wbrew wyraźnym granicom oddzielającym te trzy miasta, istniał między nimi kontakt. Były to bowiem lata nie tylko terroru, ale także wyborów moralnych - mówił w czwartek prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski.

- Wśród tego zezwierzęcenia znajdowali się ludzie, którzy zachowali się tak, jak ludzie zachowywać się powinni - ocenił Majchrowski, podkreślając, że ta wystawa jest tego najlepszym przykładem. Prezydent zaznaczył, że ekspozycja jest uczczeniem nie tylko Oskara Schindlera, ale pewnej postawy moralnej.

Dyrektor Instytutu Yad Vashem Avner Shalev dziękował za utworzenie muzeum. Przypomniał, że przez ponad 600 lat katolicy i Żydzi żyli w Krakowie obok siebie i tworzyli wspólną historię, a zmieniła to hitlerowska okupacja, kiedy Polacy- katolicy i Polacy-Żydzi "żyli innym życiem i przeznaczono im inny koniec".

- To muzeum opowiada zintegrowaną historię o wspólnocie żydowskiej i o obywatelach polskich. W ten sposób oddaje sprawiedliwość historii - podkreślił Shalev. Dodał, że muzeum opowiada też o wyborach dokonywanych w czasie okupacji.

Dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Krakowa Michał Niezabitowski, zapraszając do obejrzenia wystawy, podkreślił, że ten nowy oddział muzeum "jest potrzebny miastu, Polsce i światu". - Świat składa się z historii i my chcieliśmy do tego dodać naszą historię - powiedział.

Symbolicznym otwarciem wystawy było przekręcenie klucza w dawnej bramie fabrycznej.

Ekspozycję przygotowywano trzy lata. Jej urządzenie kosztowało blisko 5 mln zł. Autorzy aranżacji plastycznej - scenograf Michał Urban i reżyser Łukasz Czuj - nadali wystawie charakter opowieści teatralno-filmowej.

Na powierzchni blisko 1,2 tys. m kw. zrekonstruowano fragment miasta. Zwiedzający wędrują ulicami Krakowa: wchodzą najpierw do przedwojennego zakładu fotograficznego z autentycznym fotoplastykonem, potem na dworzec, a z okien tramwaju oglądają film z życia okupowanego miasta. Widzowie przechodzą też przez getto i żydowskie mieszkanie, a następnie razem z mieszkańcami getta trafiają do obozu w Płaszowie.

Pięć najważniejszych momentów w wojennej historii Krakowa zostało oznaczonych przez "maszyny pamięci" - stemplownice, w których każdy może odbić na wręczanych przy wejściu kartach pieczęć związaną z danym wydarzeniem.

Postać Oskara Schindlera przypomina jego gabinet, zachowany w budynku administracyjnym fabryki, w którym znajduje się symboliczna "arka ocalonych", stworzona z tysięcy garnków przypominających te produkowane przez jego pracowników w czasie wojny. Widz może wejść do wnętrza wypełnionego naczyniami szklanego sześcianu i zobaczyć wypisane w środku nazwiska z listy Schindlera.

- Dla mnie Oskar Schindler był drugim ojcem. On uratował mi życie - mówił Izydor Landersdorfer, który pracował w fabryce od 1942 r. Dodał, że zawdzięcza mu m.in. ratunek od głodu, jaki panował w getcie, i ocalenie od śmierci w obozie zagłady. - Schindler był bardzo dobrym człowiekiem. Przychodził do nas i pytał jak idzie. Jeśli ktoś miał jakąś prośbę i było to w jego mocy, realizował ją. Wiele rodzin z Płaszowa wyciągnął na prośbę pracowników z Lipowej. Schindler był człowiekiem Abwehry. Choć nosił odznakę NSDP, był przeciwny nazizmowi. On się czuł Niemcem, ale nie był nazistą - opowiadał.

- Schindler był dla nas wybawicielem. Wciąż opowiadam m.in w Yad Vashem nauczycielom historii z całego świata o nim i o tym, co dla nas zrobił - podkreśliła Eugenia Manor. - To był człowiek o szlachetnym sercu. W czasach, gdy Niemcy byli bestiami, wymyślili obozy śmierci, Schindler pokazał, ile jeden człowiek o dobrym sercu może zdziałać. Uratował 1,2 tys. Żydów - mówiła Manor.

Stella Mueller-Madej - "dziewczynka z listy Schindlera" - mówiła, że choć nauczyła się życia wśród cywilizacji, to, co było w czasie wojny, nigdy nie zniknie. - To we mnie zostanie - powiedziała. - Oskarowi Schindlerowi będę zawsze wdzięczna za to, co zrobił i dla nas, i dla ludzi prowadzonych na śmierć. Takich postaci w czasie okupacji było niewiele - mówiła Mueller-Madej. Dodała, że wystawa jest potrzebna przede wszystkim młodym ludziom, by wiedzieli więcej.

Wrażenie przebywania w wojennym Krakowie potęgują na wystawie m.in. płynące z głośników dźwięki. W muzeum znajduje się 30 interaktywnych stanowisk multimedialnych z monitorami dotykowymi, 15 videoprojektorów, 56 odtwarzaczy multimedialnych, ponad 100 głośników i 40 kamer.

Honorowy patronat nad wystawą objęli: ambasador Izraela Zvi Rav-Ner, ambasador Niemiec Michael H. Gerdts, konsul generalny Stanów Zjednoczonych w Krakowie Allen S. Greenberg oraz minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski.

Scenariusz wystawy "Kraków - czas okupacji 1939-45" przygotował zespół: Katarzyna Zimmerer, Grzegorz Jeżowski, Edyta Gawron i Barbara Zbroja, pod kierownictwem kurator Moniki Bednarek

Według planów, na pozostałym terenie fabryki, czyli w jej części produkcyjnej, ma powstać w przyszłości Muzeum Sztuki Współczesnej.
(PAP)

Jest decyzja, co dalej z 36. pułkiem lotnictwa

36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego, przewożący osoby pełniące najwyższe funkcje w państwie, zachowa strukturę pułku - zapowiedział wiceminister obrony Czesław Piątas.

Piątas, który uczestniczył w posiedzeniu sejmowej komisji obrony, wyraził nadzieję, że zakup nowych samolotów sfinansują wszystkie kancelarie będące dysponentami lotów specjalnych.

Wiceszef MON wyjaśnił, że niedawna wypowiedź ministra Bogdana Klicha nie wyrażała decyzji, lecz "była postawieniem pytania, czy jednostka ma pozostać pułkiem, stać się eskadrą lub jeszcze inną jednostką". - Dziś widać, że to będzie pułk - powiedział Piątas.

Pod koniec kwietnia Klich mówił, że po stracie w katastrofie jednego z dwóch Tu-154 i wobec czarteru dwóch samolotów od PLL LOT, trzeba się zastanowić, czy pułk zostanie utrzymany, a jeśli tak, to w jakiej strukturze.

- Zależy nam, by w tym pułku były samoloty do przewozu najważniejszych osób w państwie - zapewnił Piątas. Zwrócił uwagę, że cywilni piloci załóg wyczarterowanych samolotów nie będą mogli latać w rejony zagrożone.

Podkreślił, że dla żołnierzy ważny jest także sprzęt, tj. "kiedy i ile samolotów pasażerskich pułk otrzyma". - Decyzja jest podejmowana od kilkunastu ładnych lat, to także przyczyna wahań pilotów - nawiązał do deklarowanych odejść z pułku. - Liczymy, że wszystkie kancelarie, w tym Kancelaria Premiera, złożą się na zakup nowoczesnych samolotów - powiedział.

Dowódca Sił Powietrznych gen. broni Lech Majewski powiedział, że w pułku jest 365 stanowisk dla żołnierzy - w tym 64 dla pilotów - i 101 stanowisk pracowników cywilnych. - Ukompletowanie pułku wynosi prawie 92% - faktycznie służy obecnie 58 pilotów - 32 pilotów samolotów i 26 pilotów śmigłowców. Według Majewskiego średnia sprawność sprzętu ośmiu samolotów i 12 śmigłowców pułku - wynosi obecnie 50-60%.

- Myślimy o zwiększeniu liczebności personelu latającego i technicznego, która pozwalałaby na funkcjonowanie pułku przez 24 godziny na dobę przy mniejszym obciążeniu osób pracujących w pułku - zadeklarował Majewski.

Poinformował, że 43 pilotów ma uprawnienia do przewozu osób pełniących najwyższe funkcje w państwie, np. prezydenta i premiera - trzech na Tu-154, 14 - na Jak-40, 10 może przewozić ich śmigłowcami Sokół, pięciu śmigłowcem Bell 412.

Zapewnił, że aby pilotować Tu-154 piloci muszą mieć odpowiedni staż - 1500 godzin na innych samolotach, piloci Jak-ów-40 muszą mieć wylatane tysiąc godzin, wysokie wymagania stawia się też nawigatorom.

Z planowanego na bieżący rok nalotu 4,5 tys. godzin pułk zrealizował 34% - 1 527 godzin.

Mówiąc o odejściach ze spec-pułku, Majewski poinformował, że w latach 2005-10 do rezerwy odeszło 82 żołnierzy zawodowych, w tym 32 pilotów. Zaznaczył, że co roku odchodzi z pułku średnio 8-9 pilotów.
(PAP)

Sejm zadecydował, kto zastąpi Janusza Kochanowskiego

Profesor Irena Lipowicz będzie nowym Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Decyzję sejmu musi jeszcze zatwierdzić senat.

Lipowicz - kandydatkę PO - poparło 251 posłów. Jej kontrkandydatkę - zgłoszoną przez PiS Zofię Romaszewską - 134 posłów.

Rzecznika Praw Obywatelskich - jak stanowi konstytucja - powołuje sejm za zgodą senatu na pięcioletnią kadencję. Poprzedni RPO Janusz Kochanowski zginął w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem.

Lipowicz od 1998 r. jest profesorem na Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, obecnie kierownikiem Katedry Prawa Administracyjnego. W latach 1991-2000 była posłanką Unii Demokratycznej, a następnie Unii Wolności.

Od 2008 r. pełni funkcję dyrektora zarządzającego w Fundacji Polsko-Niemieckiej. W latach 2000-2004 była ambasadorem w Austrii; w latach 2004-2006 ambasadorem - przedstawicielem ministra spraw zagranicznych ds. stosunków polsko-niemieckich.

Od 2005 r. jest członkiem Kolegium Najwyższej Izby Kontroli.
(IAR)

 

INDEX

Powrót...

Zapisz się na naszą listę
Email
Imie i nazwisko

 

 

Spis Książek Biblioteki SPK
Polsat Centre
Człowiek Roku 2008


 


Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę


 



Irena Dudek zaprasza na zakupy do Polsat Centre Moje motto: duży wybór, ceny dostępne dla każdego, miła obsługa. Polsat Centre217 Selkirk Ave Winnipeg, MB R2W 2L5, tel. (204) 582-2884

Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę


 

 Polskie programy telewizyjne w Twoim domu 16 kanałów

TVP1, TVP2, TVN, TVN24, TVN7, Polsat, Polsat2 ,TV Polonia, TVPuls, Eurosport, Polsatsport, Nsport, AXN/Discovery, Boomerang, TV4,

Viva IPMG to system który umożliwi Ci stały odbiór tych programów To nie jest Slingbox czy Hava Potrzebny Telewizor, IPMG box, Router i internet
Box kosztuje 200CDN, miesięczna opłata 50CDN i jednorazowa opłata za aktywacje 50CDN Dzwoń na
282-2090 do Janusza


 



189 Leila Ave
WINNIPEG, MB R2V 1L3
PH: (204) 338-9510



 

 

Kliknij tutaj, aby wejść na stronę gdzie można ściągnąć nagrania HYPERNASHION za darmo!!!

 


 

Royal Canadian Legion
Winnipeg Polish Canadian Branch 246
1335 Main St.
WINNIPEG, MB R2W 3T7
Tel. (204) 589-m5493

 


 

 

189 Leila Ave
WINNIPEG, MB R2V 1L3
PH: (204) 338-9510

“Klub 13”
Polish Combatants Association Branch #13
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8
Phone/Fax 204-589-7638
E-mail: club13@mts.net
www.PCAclub13.com


 

Zapisz się…
*Harcerstwo
*Szkoła Taneczna S.P.K. Iskry
*Zespół Taneczny S.P.K. Iskry
*Klub Wędkarski “Big Whiteshell”
*Polonijny Klub Sportowo-Rekreacyjny