Opublikowane
w "Czwartym
wymiarze" w
2004r.
Część 1
FALA JEST
POLEM -
ROZMOWY O
FIZYCE
Profesor
Gennadij
Szypow jest
rosyjskim
fizykiem,
który
rozwiązał
problem
postawiony
przed
fizykami
przez
Alberta
Einsteina:
opracował
mianowicie
jednolitą
teorię pola.
Jest
dyrektorem
Międzynarodowego
Centrum
Fizyki
Próżni,
członkiem
Rosyjskiej
Akademii
Nauk
Przyrodniczych
i członkiem
Międzynarodowej
Akademii
Biotechnologii.
W roku 1993
ukazało się
pierwsze
wydanie jego
monografii "Teoria
próżni
fizycznej".
Drugie
wydanie
książki
uzupełnione
i poprawione
opublikowało
Wydawnictwo
Nauka w roku
1997, a w
roku 1998
książka
wydana
została w
wersji
angielskiej.
Amerykański
Instytut
Biograficzny
(American
Biographic
Institute) w
roku 1998
przyznał mu
tytuł
Człowieka
Roku i
zaliczył go
do grona 500
osób na
świecie,
które
odegrały
najważniejszą
rolę w
dziejach
ludzkości w
przeciągu
ostatnich
stuleci oraz
przyznał mu
na koniec
tysiąclecia
Medal Honoru
(Medal of
Honor) jako
jednemu z
2000
mieszkańców
Ziemi,
którzy
odznaczyli
się czymś
niezwykłym
dla pożytku
świata.
Fizyka
wskazuje na
istnienie
Boga
Willigis
Jäger, mnich
zakonu
benedyktynów
i mistrz zen,
powiedział w
książce "Fala
jest morzem",
że wiek XXI
będzie
wiekiem
mistyki, a
siłę
napędową
stanowić
będą nie
filozofowie
i teologowie,
lecz fizycy.
Czy Pan też
tak uważa?
Jak by Pan
objaśnił
przewodnią
rolę fizyki
w
prowadzeniu
nas ku nowej,
duchowej w
swojej
istocie
epoce w
życiu
ludzkości?
Wyjaśnienie
otrzymamy,
kiedy
przyjrzymy
się, czym
zajmuje się
fizyka.
Jednym z
zadań, jakie
sobie stawia,
jest
odpowiedź na
pytanie, jak
zbudowany
jest świat.
Jeżeli zaś
nauka,
dokładniej
mówiąc
fizyka,
pretenduje
do tego,
żeby opisać
całą
rzeczywistość
- nie tylko
jej część
materialną -
to nie może
ona
wykluczać z
obrazu
świata Boga.
A więc skoro
fizyka
opisuje
wszystko, co
istnieje w
tym świecie,
to musi ona
w jakiś
sposób
odnieść się
do Boga i do
zagadnień
związanych
ze
świadomością
człowieka.
Jeżeli
bowiem nie
uwzględnimy
w porządku
świata
świadomości
człowieka
oraz Wyższej
Świadomości,
to świat
okaże się
niepełny.
Teoria
próżni
fizycznej,
którą
opracowałem,
obejmuje
swoim
zainteresowaniem
zagadnienie
świadomości
i włącza w
obraz świata
istnienie
Superświadomości.
Niedawno
napisałem
artykuł na
temat
sahadżajogi.
Wykazałem w
nim, jaką
rolę w
naszym życiu
pełni świat
materii
subtelnej i
świat
Wyższej
Rzeczywistości.
W swojej
teorii
dzielę
rzeczywistość
na dwa
poziomy:
Świat
materii
gęstej, o
której uczy
współczesna
nauka -
ciała stałe,
ciekłe i
gazowe oraz
cząstki
elementarne
i różne
znane nam
pola;
następnie
świat
materii
subtelnej -
realność,
której w
starym
rozumieniu
nie można
nazwać
materią,
gdyż nie
posiada
energii, ma
natomiast
różne inne
cechy,
których nie
posiada
zwykła,
znana nam
materia,
choćby
bardzo
szybkie
rozprzestrzenianie
się,
błyskawiczne
wręcz. W
istocie to
też jest
materia, ale
żeby ją
odróżnić od
gęstej,
nazywamy ją
subtelną
materią.
Posiada ona
takie
właściwości,
że można ją
wykorzystywać
do
sterowania
procesami
zarówno
tworzenia,
jak i
niszczenia
obiektów
materialnych.
Pojawia się
błyskawicznie,
istniejąc
natychmiast
wszędzie.
Jeśli zatem
chcieć
wykorzystać
ją jako
motor do
kierowania
procesami,
to okazuje
się ona do
tego idealna.
Poprzez tego
nosiciela z
subtelnej
materii
można
kontrolować
każde
zdarzenie.
Jeden z
wiodących
autorytetów
w kosmologii
i
astrofizyce,
Frank J.
Tipler,
autor
książki "Fizyka
nieśmiertelności"
na pytanie
korespondenta
amerykańskiego
magazynu
popularno-naukowego
"Omen": "Co
chciał Pan
powiedzieć
ludziom
swoją
najnowszą
książką?"
odpowiedział:
"Emmanuel
Kant
przekonywał,
że są trzy
fundamentalne
pytania
metafizyki:
czy istnieje
Bóg? Czy
posiadamy
wolną wolę?
Czy istnieje
życie po
śmierci? Ja
transformuję
te pytania
metafizyki
na zadania
fizyki,
rozwiązuję
je i
odpowiadam
na wszystkie
trzy: tak,
tak, tak.
Oto jak
można
podsumować
to, co
napisałem w
mojej
książce..."
Czy fizyk
rzeczywiście
może dziś
obwieścić z
pozycji
naukowca, że
Bóg istnieje?
Jest wielu
fizyków,
którzy
uważają, że
wiemy już
prawie
wszystko, i
że dla Boga
nie ma
miejsca w
tym obrazie
świata.
Materialiści
twierdzą, że
wszystko
powstaje w
sposób
przypadkowy,
że nie
istnieją
żadne inne
poziomy
rzeczywistości.
Tymczasem
doświadczenie
naukowe już
w tej chwili
wskazuje, że
nie ma
niczego
przypadkowego,
a to, co my
uważamy za
przypadek to
tylko nie
poznany
jeszcze
przez nas
obszar
rzeczywistości.
Mnie Bóg
wyłonił się
zza równań.
Teoria
próżni
fizycznej,
którą
opracowałem,
stwierdza
istnienie
poziomu
Rzeczywistości
Wyższej,
jeszcze
bardziej
wysubtelnionej
struktury,
gdzie
praktycznie
nie ma
materii,
nawet
subtelnej.
To coś jakby
plan według
którego
rodzi się
materia
zarówno
subtelna,
jak i gęsta.
Materii nie
ma, a plan
już jest. Na
pytanie: kto
stworzył ten
plan?
otrzymujemy
odpowiedź,
że istnieje
Wyższy Umysł,
który to
wszystko
obmyślił i
wykonał. On
jest
Początkiem
Wszystkiego.
Ponieważ nie
ma takich
równań, za
pomocą
których
dałoby się
Go opisać,
oprócz
równania
typu 0=0, z
punktu
widzenia
tradycyjnej
nauki jawi
się jako "nic"
- na tym
poziomie
bowiem nie
ma niczego,
co by było
nauce znane:
ani materii,
ani energii.
A jednak to
on właśnie
okazuje się
być
początkiem
wszystkiego,
co istnieje.
Religia
nazywa go
Stwórcą.
Boski
Stworzyciel,
ktoś, komu
pokłon
składają
wszystkie
narody. Na
Wschodzie
mówi się o
Wielkiej
Pustce, a my
doszliśmy do
tego na
podstawie
rozwijania
własnych
materialnych
teorii.
Kiedy teoria
się rozwija,
osiąga ona w
końcu taki
poziom, gdy
pojawia się
w niej to,
co można
nazwać
Stworzycielem.
Jednakże
teoria nie
jest w
stanie
opisać, kto
to jest lub
czym on
jest. Ona
widzi go
gdzieś jakby
w oddali,
ale
przybliżyć
się do niego
nie jest w
stanie -
metody jej
są
ograniczone.
Potrzebne są
inne metody.
Potrzebna
inna może
nauka. My
jednak nie
będziemy
wymyślać
nauk,
będziemy się
po prostu
przybliżać
tylko do
Stwórcy, ale
dosięgnąć go
się nie da.
A jak
odniesie się
Pan do
pojęcia
wieczności?
Poziom, na
którym nie
ma już
energii, a
jest tylko
informacja,
posiada
możliwości
najwyższe.
Zdolny jest
on wyłaniać
z siebie
plany
pierwotne. I
tak też
określam ten
poziom -
jako
najbardziej
stały poziom
rzeczywistości.
I mówię nie
o jakimś
mitycznym
czy
hipotetycznym
zjawisku, a
wyłącznie o
fizycznym.
Wszystko w
tym świecie
znika, ale
ten poziom
pozostaje
zawsze. Jest
wieczny. Z
niego
absolutnie
wszystko się
zaczyna i
nim też
absolutnie
wszystko się
kończy.
Świat
Rzeczywistości
Wyższej,
świat planów,
praw,
relacji
między
elementami
materii - a
one,
zauważmy, są
bardziej
trwałe niż
sama materia.
Czy
można
powiedzieć
wobec tego o
zbliżaniu
się nauki i
religii?
Powiem tak:
jest oto
nowa teoria
fizyczna,
powstała w
rezultacie
rozwinięcia
wniosków
Alberta
Einsteina, w
której
pojawia się
pewien
poziom
rzeczywistości,
synonimem
którego w
religii jest
Bóg -
rzeczywistość
posiadająca
wszystkie
cechy
Boskości.
Tylko to
potwierdzam.
Nic ponadto.
Nie wiem,
jak owa
Boskość jest
zorganizowana,
wiem jednak,
że ona
realnie
istnieje.
Przy pomocy
naszych
metod nie da
się jej
poznać, "zbadać".
Nauka nie
udowadnia, a
tylko
wskazuje na
istnienie
Boga. Nie
pretenduje
do niczego
więcej -
naukę w
zasadzie
interesuje
materia
zagęszczona.
Z religią
jest nieco
inaczej,
gdyż ona już
dawno "pracuje"
ze Światem
Rzeczywistości
Wyższej. I
wszystkie
rytuały
religijne są
jak gdyby
przeznaczone
do łączenia
świadomości
człowieka z
tym światem
- poprzez
struktury
materii
subtelnej. Z
mojego
punktu
widzenia
zachodzi
obecnie
synteza
nauki i
religii.
Proces ten
jest
nieunikniony.
Czyż nie o
tym
zaświadczają
szokujące
odkrycia
ostatnich
lat? Właśnie
w naszych
czasach
coraz więcej
wskazuje na
to, że myśl
jednak jest
materialna.
Teoria
próżni
fizycznej
udowodniła
istnienie
nosiciela
myśli. Tym
nosicielem
są pierwotne
pola
torsyjne.
Także nasze
ciało
fizyczne
posiada
możliwości
grupowania
wokół siebie
ciał
subtelnych -
pewne
struktury,
które zdają
się być
pośrednikami
pomiędzy
poziomem
idei a
rzeczywistości
widzialnej -
to co uważa
się za Świat
Rzeczywistości
Wyższej a
naszym
planem
fizycznym.
Proszę
bliżej
sprecyzować
kwestię
materialności
myśli: czy
można
powiedzieć,
że pole
torsyjne
jest materią
myśli?
Tak.
Skoro myśl
może istnieć
samodzielnie
i posiadać
formę, jak
przedmiot,
to w jaki
sposób pole
torsyjne "odziewa
się" w tę
formę, że
powstaje
myśl?
Równania,
opisujące
pole
torsyjne i
opisujące
myśl - to są
równania
nieliniowe.
Oznacza to,
że zarówno
pola, jak i
myśli, mogą
oddziaływać
na siebie
wzajemnie.
Pole
wytwarza
pewne
zagęszczenia
- solitony.
Występują
one jako
samodzielne
istnienia
mające
własną
strukturę,
swoją własną
charakterystykę.
Różnorodność
tych
zagęszczeń
jest
nieskończenie
wielka,
albowiem,
kiedy
myślimy, w
naszej
głowie
pojawiają
się one jako
pewne obrazy
- fizyczne,
matematyczne
itd. Te
obrazy żyją.
Mogą
wydostać się
z głowy i
przyjść do
głowy. Nasz
mózg to
idealny
odbiornik i
generator
pól
torsyjnych o
bardzo
subtelnej
wibracji.
Próżnia żyje
Czy Pana
myślenie na
temat próżni
odnosi się w
jakiś sposób
do koncepcji
eteru, o
którym mówił
Newton?
Próżnia
kojarzy nam
się z pustką,
nicością.
Tymczasem
Pan twierdzi,
że pulsuje
ona życiem,
że rodzi
materię,
nowe światy...
Myślenie o
próżni jako
nicości i
pustce jest
myśleniem
przestarzałym.
W mechanice
Newtona
rzeczywiście
znajdujemy
pierwsze
rozważania o
próżni.
Newton
mianowicie
mówił, że
oprócz
naszej
zwykłej
przestrzeni,
gdzie
zachodzi
ruch i inne
zjawiska,
jest jeszcze
przestrzeń
absolutna -
nie jest ona
uchwytna dla
naszych
przyrządów,
a jednak
realnie
istnieje. W
końcu XIX
wieku
pojawiły się
teorie, że
eter posiada
jakieś
właściwości,
takie jak
sprężystość.
Sporządzano
dla niej
równania,
jednakże
wraz z
pojawieniem
się
szczególnej
teorii
względności
od teorii
eteru
odwrócono
się. Odciął
się także od
niej
Einstein w
1905 roku,
ale w
przeciągu 15
lat - w
związku z
pracami nad
ogólną
teorią
względności
- znów o
eterze
zaczął mówić,
zauważywszy,
że
zakrzywiona
czasoprzestrzeń
to właśnie
eter. Według
mnie, eter
jest właśnie
próżnią
fizyczną.
Zgodnie z
tym, co
mówił
Einstein,
pustka,
czasoprzestrzeń,
posiada
cechę
sprężystości.
Oto bierzemy
jakąś masę,
umieszczamy
ją w jakimś
obszarze
przestrzeni,
i
czasoprzestrzeń
zaczyna
przejawiać
cechę
sprężystości
w
charakterze
zakrzywień.
A jeśli w
pustą
przestrzeń
wpuścić
promień
światła, to
popłynie on
po linii
prostej,
jeżeli
jednak obok
umieszczono
by masę, to
przechodząc
w pobliżu
powierzchni
tej masy
promień się
zakrzywi. W
tym właśnie
przejawia
się cecha
sprężystości
pustki,
próżni albo
eteru
Einsteina. A
kiedy
pojawiła się
mechanika
kwantowa i
elektrodynamika,
to znowu
zaczęto
uważać, że
przestrzeń
posiada
jakieś
właściwości.
Za laureatem
Nagrody
Nobla,
Paulem
Dirakiem,
możemy
powiedzieć,
że z pustki
- próżni -
rodzi się
para cząstek:
cząstka i
antycząstka.
On też
niejednokrotnie
zauważał:
należy
wyrzec się
przesądu, że
próżnia
niczego w
sobie nie
zawiera.
A więc
próżnia żyje?
Oczywiście,
że tak.
Próżnia żyje,
zachodzą w
niej
fluktuacje,
chociaż w
zasadzie
jest
neutralna:
nie ma ani
masy, ani
ładunku...
Jeżeli by
jednak
przyjrzeć
się uważnie
w dużym
powiększeniu
każdemu
punktowi
próżni, to
dałoby się
zobaczyć
niekończące
się procesy
powstawania
i niszczenia
wirtualnych
cząstek i
antycząstek.
Próżnia
przypomina
powierzchnię
wrzącego
bulionu. Coś
jakby pianę.
Próżnia to
plan, ale
nie
zamrożony.
On żyje.
Pozostaje w
działaniu.
Powstają z
niego
cząstki...
Czy to
znaczy, że
natura
próżni jest
dwojaka? Z
jednej
strony nie
jest materią,
pozostając
planem-matrycą,
z drugiej -
jest żywa?
Właśnie tak.
Przy czym
energia jej
drgań jest
nieskończona.
Albert
Einstein
mówił:
próżnia
posiada
cechę
sprężystości,
a Paul Dirac
i kwantowa
teoria pola
potwierdzają:
próżnia,
rodząc
cząstki i
antycząstki,
kipi,
fluktuuje.
Współczesna
teoria
faktycznie
ujednoliciła
oba te
punkty
widzenia.
Mówiąc
inaczej,
próżnia
posiada
określoną
strukturę
także
wówczas, gdy
nie ma
materii,
fluktuacji,
nawet wtedy,
kiedy
niczego nie
ma. Tym
niemniej
jest matrycą
informacyjną,
w której -
zgodnie z
wyprowadzonym
prawem -
powinny
zachodzić
procesy
powstawania-niszczenia
materii.
Nawiązując
do tego
należy
powiedzieć,
że istnieją
już równania,
opisujące
strukturę
próżni. I
wszystko, co
rodzi się z
próżni
powinno
spełniać te
równania.
Także pola
torsyjne
przenoszą
nie energię,
a informację,
co jest, z
punktu
widzenia
teorii
zarządzania
-
najbardziej
efektywnym
sposobem
kierowania
jakimikolwiek
procesami,
jako że do
tego nie
trzeba
ogromnych
zapasów
energii. Jak
wiadomo,
wszelkie
kierowanie
związane
jest z
przekazywaniem
sygnału, a
dla
wytworzenia
go wymagana
jest energia
bardzo
wysokiej
mocy, co
zresztą
zauważamy w
naszym
współczesnym
świecie. A
tu -
informacyjne
sterowanie
światowymi
wydarzeniami,
osiągane
jakby bez
użycia
jakiejkolwiek
energii. I
tak oto,
kiedy już
pierwotne
pole
torsyjne
zostało
stworzone we
Wszechświecie,
z próżni
rozpoczynają
się procesy
tworzenia
się materii
zagęszczonej.
I przede
wszystkim -
cząstki
elementarne,
przy czym
nie z
jednego
punktu, jak
przekonują
współczesne
scenariusze
pochodzenia
Wszechświata,
a od razu we
wszystkich
punktach.
Powstałe
cząstki
jednoczą się,
przedstawiając
sobą
bardziej
skomplikowane
konstrukcje
- atomy,
molekuły i
tak dalej. W
taki to
właśnie
sposób
pojawiło się
życie, w tym
także jako
wysoko
rozwinięte
świadome
stworzenia...
Wprowadza
Pan pojęcia
próżni
fizycznej i
próżni
pierwotnej.
Jak należy
je rozumieć?
Poziom
próżni
fizycznej -
to plan
budowania
materii
zagęszczonej,
a poziom
pierwotnej
próżni - to
plan
tworzenia
pierwotnych
pól
torsyjnych,
które jak
już mówiłem,
od razu
ogarniają
cały
Wszechświat.
Jak
powstaje
materia?
Według
wcześniejszych
planów. Są
to pewne
odniesienia,
prawa,
matryce
potencjalnego,
zamysł,
według
którego
będzie
budowany
plan
materialny -
konkretna
materia.
Żeby
zbudować dom,
w naszej
świadomości
musi
najpierw
pojawić się
jego obraz -
plan, który
następnie
realizujemy
na papierze,
w rysunkach
i wykresach,
a dopiero
potem
kupujemy
cegłę i inne
materiały -
budujemy
dom. Coś
podobnego ma
miejsce
także w
świecie
Wyższej
Rzeczywistości.
Istnieje
Superświadomość,
związana z
bezenergetycznym
poziomem
idei, gdzie
powstaje nie
materia, a
plan -
zamysł. I
dopiero
kiedy plan
jest już
gotowy,
rozpoczyna
się proces
powstawania
materii z
próżni.
Czy
wobec tego
potwierdza
się pogląd
filozofów,
którzy
twierdzili,
że obok
materialnego
świata
istnieje
świat idei?
Tak to
wygląda.
Świat idei
to pewnego
rodzaju
rzeczywistość,
która w
odniesieniu
do znanej
nam materii,
jest
bardziej
stabilna,
wyobrażająca
świat
Wyższej
Rzeczywistości.
To
praprzyczyna
wszystkiego.
Jest
pierworodna,
można
powiedzieć.
A więc na
początku
pojawia się
właśnie ta
część
rzeczywistości,
a dopiero
potem znana
nam materia
gęsta. Nie
może być
inaczej.
Przecież nie
da się z
chaosu
tworzyć
czegoś
zorganizowanego.
Potrzebny
jest jakiś
plan. W
Biblii
powiedziano:
na początku
było słowo,
a słowo - to
plan.
Dopiero po
jego
przejawieniu
się
rozpoczęły
się
narodziny
materii.
Bank Danych
Jak
zostaje się
odkrywcą?
Czy jest to
zasługa
człowieka,
czy też
podłączenie
się do
kosmicznego
pola
informacyjnego,
swoistego
Banku
Danych?
Można
powiedzieć,
że i jedno i
drugie.
Doświadczenie
wykazuje, że
odkrycia
mają miejsce
tylko
wówczas, gdy
człowiek
jest
absolutnie
uczciwy w
wykonywaniu
swojej
profesji. W
przeciwnym
razie nie
pomoże mu
ani wiedza,
ani
stanowiska,
ani stopnie
naukowe. Co
zaś do
Kosmosu...
No cóż,
widać to
jest tak:
kiedy
człowiek
pozostaje
wewnętrznie
uczciwym,
czystym w
swojej
pracy, to
rzeczywiście
mogą się
przed nim
otworzyć
pewne, można
by rzec,
kosmiczne
kanały,
pomagające
rozwiązać
zadanie.
Otwiera się
przed takim
człowiekiem
przewód,
który łączy
jego
świadomość z
Bankiem
Danych. Mam
na myśli
Świat
Subtelny,
pierwotne
pole, gdzie
zachowywana
jest
informacja
dosłownie o
wszystkim. A
to - znowu
pewien Boski
plan, jak
często dziś
się
przekonujemy,
pole
informacyjne.
Można go
nazwać
Duchem
Świętym.
Jest to
rodzaj
Superświadomości,
jakby część
Boskiej
obecności. W
Banku Danych
zgromadzone
są wszystkie
prawa,
relacje,
normy,
kierunki, co
wiadome jest
wcześniej i
przeznaczone
dla
wszystkich
czasów. Z
powodu
takich lub
innych
przyczyn
świadomość
człowieka
przebija się
do tego
Banku Danych
i -
bezpośrednio
otrzymuje
wiedzę,
informację,
ważniejsze
dla ludzkiej
egzystencji
wiadomości.
Przypomnijmy,
że Ampere i
Faraday nie
otrzymali
specjalistycznego
wykształcenia,
Volta uczył
się w szkole
zakonu
jezuitów,
Joule był
piwowarem,
Kopernik,
Helmholtz i
Mayer -
lekarzami,
Avogadro,
Lavoisiere,
Fermat,
Hubble -
prawnikami...
Jak
odczuwa się
kontakt z
Bankiem
Danych? Bo
domyślam
się, że
można w Pana
przypadku o
takiej
łączności
powiedzieć?
Myślę, że
tak.
Doświadczyłem
tego jako
natchnienia,
olśnienia...
Byłem w
stanie
euforii.
Proszę mi
wierzyć, to
prawdziwie
niezwykły
stan - coś
nieziemskiego.
Nie da się z
niczym
porównać w
powszednim
życiu. Dodam
coś jeszcze.
Kilka lat
temu
angielski
fizyk
teoretyk,
Robert
Penrose,
opublikował
książkę
zatytułowaną
Nowe
myślenie
cesarza. W
tej pracy
przeanalizował,
skąd
przychodzi
nowa wiedza.
Analiza ta
dokonana
została z
pozycji
współczesnej
matematyki i
fizyki.
Wniosek, do
jakiego
doszedł był
zupełnie
nieprawdopodobny
dla takiego
człowieka,
jak on.
Penrose
zauważył:
zrozumieć,
skąd się
bierze nowa
wiedza -
same
twierdzenia
i prawa
możemy tylko
w tym
przypadku,
jeśli
założymy, że
istnieje
Bank Danych,
gdzie
zebrane są
wszystkie
wiadomości w
pełnym
zakresie i o
wszystkim.
Pozostaje
tylko
niezrozumiałe,
jak, w jaki
sposób, ta
wiedza
dostaje się
do umysłów
uczonych.
Myślę, że w
odróżnieniu
od uczonego,
każdy
ezoteryk
mógłby
objaśnić ten
proces.
Powinniśmy
uświadomić
sobie, że
jeśli jakiś
uczony wpadł
na jakąś
myśl, znaczy
to, że
pozwolono mu
uzyskać tę
wiedzę. I
jeżeli
jakieś
naukowe
odkrycia
swoim
pojawieniem
się
sprawiają
kłopot,
oznacza to,
że albo
teraz nie
będzie
możliwości
ich
zrozumieć,
albo że ta
wiedza jest
dla
ludzkości
przedwczesna.
Penrose
mówi, że
odkryć nie
dokonuje się
drogą
logicznych
wywodów.
Wręcz
przeciwnie -
krok, który
przywiódł do
odkrycia nie
jest natury
logicznej.
Dopiero po
tym, jak
zostanie
zrobione
przejście na
nowy poziom
świadomości,
zachodzą
procesy,
pozwalające
ustanowić
łączność
nowego
poziomu ze
starym.
Promieniujący
człowiek
Jaki
jest
współczesny
świat z
punktu
widzenia
teorii pól
torsyjnych?
I jakie jest
w nim
miejsce
człowieka?
Z punktu
widzenia
współczesnej
nauki, świat
nie jest tak
zwyczajnie
"energetyczny",
jest on
przede
wszystkim
informacyjno-energetyczny.
Są pewne
poziomy,
gdzie
przeważa
informacja,
i jej rola
jest bardzo
duża, zdolna
jest wywołać
poważne
zmiany.
Chociaż
pierwotne
pola
torsyjne
same z
siebie
działają
niezbyt
mocno,
wystarczająco
jednak
efektywnie
przede
wszystkim na
świadomość
człowieka.
I, jak już
była mowa,
wokół
naszego
ciała
fizycznego
pojawiają
się pewne
polowe
struktury,
które same
zdolne są
przyjmować
te pola
informacyjne,
a także je
generować.
Rezultatem
oddziaływań
informacyjnych
może być
zmiana
energetycznego
stanu
człowieka.
Albowiem
informacja
może bardzo
mocno
zmienić
energię
systemu.
Energetyczne
straty na
wypowiedzenie
jednego
słowa są
małe, ale
potrafi ono
wyprowadzić
z równowagi
człowieka,
sprowokować
go do
burzliwych,
nader
energicznych
działań, o
odpowiednich
tego
konsekwencjach.
W "gęstym",
materialnym
świecie
wszystko
odbywa się
inaczej:
ażeby
wywołać
energetyczne
zmiany,
konieczne
jest
energetyczne
oddziaływanie
na system.
Ojciec Jäger
uważa, że w
programie
studiów
fizyki w XXI
wieku znajdą
się wykłady,
których
tematem
będzie
medytacja.
Pan poniekąd
już to robi.
Był Pan
swego czasu
zaproszony
do Indii
przez Szri
Matadżi,
która jest
doktorem
filozofii i
medycyny.
Szri Matadżi
prowadziła
medytację
według
metody
sahadżajogi.
Wykonano
wówczas
zdjęcia,
których
odbitki Pan
posiada i
prezentuje
na swoich
wykładach.
Co tak
interesującego
dla fizyka
próżni
ukazują te
zdjęcia?
Są to
rzeczywiście
unikalne
zdjęcia. Na
kliszy
pojawiły się
struktury,
jakich nigdy
wcześniej
nie
zaobserwowano.
Najprawdopodobniej
przedstawiają
one sobą
pierwotne
pola
torsyjne.
Przy tym
Szri Matadżi
zmieniała
nie tylko
przestrzeń,
ale zbiorowe
pole
medytujących
ludzi.
Ponieważ
wszystkie
oddziaływania
wzajemne
oraz inne
oddziaływania
na poziomie
subtelnego
planu
zachodzą
informacyjnie,
rzecz taka
jak
medytacja z
pewnością
będzie
badana także
i od tej
strony.
Czy to
oznacza, że
człowiek
generuje
subtelne
energie?
Oczywiście,
że tak. Już
przed II
wojną
ustalono co
następuje:
kiedy
wykonuje się
fotografię,
nieważne
kogo czy
czego, pola
torsyjne
albo energie
subtelne
wywołują
zmiany
struktury
emulsji na
kliszy. Na
sam obraz
nie ma to
wpływu.
Znani są w
naszym kraju
badacze, u
których
podczas
pracy ze
zwykłym
aparatem
fotograficznym,
pojawiały
się obrazy
nie takie
same
bynajmniej
jak u
wszystkich
ludzi. Udało
się
zrozumieć,
że
struktury,
które się
ujawniły w
postaci kul,
linii lub
też innych
skomplikowanych
wyobrażeń -
to
fotorejestracja
pól
torsyjnych.
Przy tym
zachodziły
również
sytuacje
niezrozumiałe:
jeśli
człowiek ma
zdolności
widzenia
planu
subtelnego
lub też
otwarty ma
kanał
łączności ze
Światem
Subtelnym,
to podczas
fotografowania
na obrazie
pojawiają
się
struktury
polowe.
Jeśli
natomiast
tym samym
aparatem z
tą samą
kliszą
fotografuje
zwykły
człowiek,
nie
posiadający
takich
zdolności,
to na kliszy
żadnych
struktur
polowych nie
widać.
Część 2
Nowa
fizyka
kwantowa
Mechanika
kwantowa z
trudem
torowała
sobie drogę
do
oficjalnego
jej uznania.
Nagle się
okazało, że
coś jest raz
cząsteczką,
a raz falą -
uładzony,
stabilny
świat
zadrżał w
posadach. Są
nadal
fizycy,
którzy
upierają
się, że nie
ma żadnych
pól,
zwłaszcza
torsyjnych,
o których
Pan mówi. A
już na pewno
nie chcą
słyszeć o
matematycznym
opisaniu pól
świadomości.
Fizyka
kwantowa
jest już
wykładana w
szkołach.
Można się
zatem
spodziewać,
że pewnego
dnia w
szkolnych
podręcznikach
pojawi się
też teoria
próżni
fizycznej.
Proszę
powiedzieć,
jak się ma
fizyka
kwantowa do
fizyki pól
torsyjnych?
Kiedy
powstała
mechanika
kwantowa,
ogłoszona w
ogólnym
zarysie
przez Diraka
w roku 1928,
uważano, że
równania tej
teorii
opisują
zachowanie
się pewnego
pola PSI
probabilistycznego
pola, a nowa
teoria
powiada, że
pole PSI to
jest pole
torsyjne,
które
pojawia się
w teorii
próżni
fizycznej.
Jeden z
twórców
teorii
kwantowej,
Schrödinger,
uważał, że
funkcja
falowa PSI
to jest
jakieś pole
fizyczne
nieznanej
natury.
Podobnie
myślał
Einstein.
Inni fizycy
nie znali
tego pola i
mówili, że
to
probabilistyczna
funkcja,
która nie
opisuje
fizycznego
pola, a
opisuje
wszystkie
procesy
poprzez
prawdopodobieństwo.
Okazuje się,
że kiedy
mówimy
"prawdopodobieństwo",
albo
"przypadkowość"
przyznajemy
po prostu,
że czegoś
nie wiemy.
Jeżeli zatem
uznam, że
poznałem i
wiem, to
mogę
powiedzieć,
że falowa
funkcja
kwantowej
mechaniki to
jest pole
torsyjne. Z
teorii
próżni
fizycznej
wynika nowa
mechanika
kwantowa,
która
zaprzestaje
stosowania
pojęcia
cząstki
próbnej i
opisuje
cząstkę z
uwzględnieniem
jej własnego
pola
wykorzystując
do tego
uniwersalne
pole
fizyczne -
pole
inercji, a
więc pole
torsyjne.
A więc
fala jest
polem?
Właśnie tak.
Opowiem Pani
o małym
rezultacie
nowego
spojrzenia
na funkcję
falową w
kwantowej
mechanice.
Okazuje się,
że jeśli tak
jest
rzeczywiście,
że funkcja
falowa to
pole
torsyjne to
od razu
powstaje
wniosek, że
mechanika
kwantowa
opisuje nie
tylko
zachowanie
się cząstek
elementarnych
w taki
sposób jak
obecnie - że
są one
dyskretne,
posiadają
energię,
kwantują się
- ale także
zachowanie
się planet,
które
obracają się
wokół
Słońca. Do
opisywania
zjawisk w
skali makro,
takich jak
ruch planet
wokół
Słońca,
ciągle jest
wykorzystywane
wyobrażenie
o planecie
jako o
cząstce
próbnej nie
mającej
własnego
pola.
Jednakże
bardziej
dokładny
opis ruchu
planet jest
osiągany
dopiero
wówczas, gdy
bierze się
pod uwagę
własne pole
planety.
A więc
fala jest
polem? Czy
nowa teoria
kwantowa
wynikająca z
teorii
próżni
fizycznej
może wskazać
na pewien
porządek w
kosmosie
oraz na
związek pola
świadomości
planety z
polem
świadomości
ludzi i w
rezultacie z
losem Ziemi,
jej
przyszłością?
W Układzie
Słonecznym
dają się
obserwować
zjawiska
kwantowe:
kwantują się
średnie
odległości
od Słońca do
orbit
wszystkich
planet i
pasów
asteroidów
według
określonego
prawa. A to
oznacza, że
planety i
asteroidy
nie są
rozrzucone
chaotycznie.
Okazuje się,
że kwantują
się
nachylenia
każdej
orbity. Osie
obrotu
każdej
planety, ich
spiny, nie
są tak po
prostu
rozrzucone w
przestrzeni
chaotycznie,
ale w sposób
ściśle
kwantowy w
odniesieniu
do
płaszczyzny
równika
słońca. Ich
kąty wynoszą
30°, 60°,
90° albo 0°.
To także
fakt
eksperymentalny.
To oznacza,
że jeśli,
przypuśćmy,
oś obrotu
Ziemi będzie
się
zmieniać, to
minimalna
liczba
stopni, o
jakie może
się ta oś
odchylić,
będzie
wynosić 30°.
Zero,
trzydzieści,
sześćdziesiąt,
dziewięćdziesiąt.
A co oznacza
odchylenie
się osi
Ziemi o 30°?
To oznacza
potop. I
były już
takie potopy
na Ziemi.
Żeby takie
odchylenie
osi
nastąpiło,
musi przyjść
sygnał
torsyjny. A
taki sygnał
może
nadejść,
gdyż Ziemia
reaguje na
stan jej
biosfery, na
stan jej
noosfery, to
jest sfery
myśli wokół
niej. Kiedy
dokonuje się
analizy
tego, co się
dzieje, to
widać
związek
między
myślami
ludzi na tej
planecie, a
przejawianiem
się zjawisk
natury.
Zachodzi
wzajemna
zależność
między
świadomością
ludzi, a
polem
świadomości
planety.
Miłość i
śmierć
Słuchałam
kiedyś Pana
wykładu, na
którym
powiedział
Pan, że moc,
będąca siłą
sprawczą i
stwórczą we
Wszechświecie,
to moc
miłości. Czy
fizyk może
coś takiego
powiedzieć
bez obawy,
że zarzuci
mu się
nienaukowość?
Fakt, że w
tym momencie
fizyka - i
nauka -
kończą swoje
możliwości.
Nie mamy
żadnych
wskazań ani
metod, ażeby
powiedzieć,
co
konkretnie
rodzi
Absolut,
jakimi
wartościami
dysponuje
Bóg - fizyka
o tym nie
mówi. Możemy
jedynie a
priori
wyposażyć
Absolutne
Nic, czyli
Absolutne
Wszystko
(przypomnę,
że "nic"
oznacza brak
energii,
brak
materii, a
"wszystko"
oznacza
nieskończoną
informację)
w
superświadomość,
nieskończone
zdolności
twórcze i -
miłość.
Jedyne
bowiem, co
motywuje
Absolutne
Nic-Absolutne
Wszystko do
działania
jest miłość.
Ktoś, kto
posiada
nieskończone
zdolności
twórcze,
superświadomość
i motywowany
jest
miłością nie
może być zły
- gdyby był,
niczego by
nie tworzył.
Tak więc
podstawowa
siła
stwórcza
działająca
we
wszechświecie
to miłość.
Zło to
niszczenie,
nie
tworzenie.
Tyle może
powiedzieć
nauka.
Reszta jest
sprawą
religii.
To
bardzo
piękna
wiadomość.
Inną, nie
mniej ważną,
jest
informacja,
że śmierć
nie
istnieje.
Jak
konkretnie
ujmuje to
fizyka
torsyjna?
Badania
fenomenów
energo-informacyjnych
związanych
ze
świadomością
człowieka,
takich jak
bioterapia,
bilokacja,
telekineza,
telepatia,
jasnowidzenie
i inne,
pozwoliły
uczonym
wprowadzić
nową
informacyjno-energetyczną
charakterystykę
ożywionej
materii -
witalność.
Jest ona
rozumiana
jako
stosunek
umownej
informatywności
układu do
jego umownej
energetyczności.
Przyjęto, że
dla układów
materialnych
istnieje
pewna
określona
progowa
witalność,
która dzieli
je na
ożywione i
nieożywione.
Układy
nieożywione
charakteryzuje
znaczna
energia i
mała
informatywność,
natomiast
układy
ożywione
posiadają
małą
energię, ale
wysoki
stopień
informatywności.
Przy takim
podejściu
założyłem,
że ożywione
układy, jak
na przykład
człowiek,
mogą
przechodzić
w
submaterialne,
duchowe
obszary
życia, w
których
gęsta,
materialna
powłoka,
czyli ciało
fizyczne,
nie jest
potrzebne i
nie
występuje. W
ten sposób
witalność
układu
charakteryzuje
świadomość
jako obszar,
w którym
znajdują się
sfery
duchowe, a w
tym
hierarchie
istnień
duchowych w
ezoterycznym
obszarze
świata. Przy
przejściu
witalności w
światy
subtelne,
submaterialne,
świadomość
określana
jest poprzez
funkcje
stabilnego
czynnika,
pozwalającego
zachować
indywidualność
istoty,
która
posiadała tę
świadomość w
świecie
fizycznym,
materialnym.
Nie umieramy
zatem - po
prostu
odkładamy
swoją
materialną
powłokę,
kiedy
przestaje
nam być
potrzebna. I
żyjemy
dalej.
Od
fizyki ku
duchowości
Skąd u
Pana,
fizyka,
który
przyznaje,
że był
ateistą,
zainteresowania
duchowością?
To osobna
historia.
Szczególna.
To część
mojej pracy,
można
powiedzieć.
Wiele razy w
życiu
otrzymywałem
ciosy. Tak
już jest, że
pod wpływem
ciosów losu
zaczyna się
zmiana w
świadomości
człowieka.
Tak było i
ze mną.
Człowiek
sobie żyje,
nic
szczególnego
w jego życiu
się nie
dzieje, jest
mu w miarę
dobrze i -
jego
świadomość
stoi w
miejscu. Nie
rozwija się.
Zatrzymuje
się w swoim
duchowym
rozwoju.
Żeby
świadomość
uległa
zmianie
potrzebny
jest jakiś
bodziec -
uderzenie,
szturchnięcie,
popchnięcie.
U różnych
ludzi
przebiega to
różnie. Ktoś
zachoruje,
znajdzie się
w stanie
bliskim
śmierci -
jego
świadomość
się zmienia.
Kiedy
znajduje się
w stanie
krytycznym
zaczyna
myśleć
inaczej niż
zazwyczaj,
widzi rzeczy
zupełnie
innymi niż
widział je
dotąd.
Czasem jest
to moment
śmierci
klinicznej.
Miałem i ja
w życiu
sytuacje,
które
popychały
moją
świadomość w
nowym
kierunku.
Jako
człowiek,
który wybrał
drogę nauki,
uważałem, że
reguły gry
są
następujące:
kiedy
studiujesz
na
uniwersytecie,
to znaczy,
że
przygotowują
cię tam,
żebyś
tworzył nową
naukę, żebyś
czynił nowe
odkrycia.
Uniwersytet
kształci
uczonych,
rozumowałem,
a to znaczy,
że powinno
się
dokonywać
odkryć w
nauce,
otrzymywać
nowe
rezultaty. A
kiedy tak
wreszcie się
stanie,
powiedzą: o,
to dobry
naukowiec,
ma wyniki.
Czy tak
się stało?
Niestety,
nie. Zamiast
tego
wszystkiego,
stało się na
odwrót.
Kiedy
opublikowałem
pierwszą
swoją
książkę w
1979 roku,
wydaną przez
Państwowy
Uniwersytet
Moskiewski,
na moje
wykłady
zaczęły
przychodzić
duże grupy
słuchaczy.
Obecnych na
sali było
około 400
osób, w tym
kursantów z
Wydziału
Doskonalenia
Zawodowego
dla
wykładowców
i
nauczycieli
z całego
kraju. W
innej sali
prowadził
wykłady
rektor
uniwersytetu,
członek
Akademii
Nauk,
dyrektor
Międzynarodowego
Instytutu
Wysokich
Energii w
Dubnej.
Mówił on do
swoich
słuchaczy,
że Einstein
wprowadził w
błąd
fizyków,
stworzył
nieprawidłową
teorię,
okłamał
wszystkich,
którzy mu
zaufali.
Rozumiem, że
Pan był
zupełnie
przeciwnego
zdania?
Oczywiście.
Einstein
jest
klasykiem
nauki.
Klasycy w
nauce
opierają się
na
odkryciach i
badaniach
wszystkich
genialnych,
utalentowanych
uczonych,
którzy byli
przed nimi.
Ten, którego
w
przyszłości
uzna się za
klasyka
nauki,
uogólnia
dokonania
swoich
poprzedników,
zamyka je i
stawia
kropkę. Tak
też było z
Einsteinem,
tak było z
Newtonem, i
z innymi.
Czynili
podsumowanie
i stawiali
kropkę,
czyniąc
tamte
dokonania
punktem
wyjścia dla
siebie i
swoich
badań. Kiedy
człowiek na
tym poziomie
naukowej
wiedzy, jak
ów rektor,
zaczyna
krytykować i
deprecjonować
dokonania
klasyka
nauki,
deprecjonuje
tym samym
wszystkich
tych, na
których ów
klasyk
opierał
swoje
badania i
odkrycia.
Deprecjonuje
wszystkich
tych, którzy
byli przed
owym
klasykiem -
w tym
wypadku
przed
Einsteinem.
W ten sposób
daje do
zrozumienia,
że nie
pojmuje, jak
rozwija się
nauka, że
jest ona jak
drzewo - ma
swoje
korzenie,
słoje,
gałęzie i
wierzchołek.
To jest tak
jakby mówił:
oto ten
czubek
drzewa,
który wyrósł
jest
nieprawidłowy,
nieprawdziwy.
To by
znaczyło, że
korzenie są
też
nieprawdziwe.
Można by coś
takiego
wybaczyć
człowiekowi
niewykształconemu,
który
ukończył 2-3
klasy szkoły
podstawowej.
Ale to
niewybaczalne,
gdy wyrażone
zostaje
przez
członka
Akademii
Nauk,
wiceprezesa
Instytutu
Naukowego.
Co
zrobili
zatem
studenci?
Jakiego
dokonali
wyboru?
Ocena
studentów
była
jednoznaczna.
Na wykłady
rektora
przychodziło
25 studentów
- głównie
tych, którzy
musieli
zdawać u
niego
egzaminy. Do
mnie
przychodziło
dziesięć
razy tyle.
Zaczął
używać
różnych
sposobów,
żeby mi
przeszkodzić
w mojej
pracy.
Próbował
poprzez
partię,
próbował
poprzez
mojego
bezpośredniego
zwierzchnika.
Aż w końcu
mnie
wyrzucił.
Można
powiedzieć,
że wyrzucił
mnie za to,
że
zajmowałem
się nauką, i
że robiłem
to nieźle. W
takich to
właśnie
momentach
świadomość
dostaje
impuls,
takie
uderzenie
psychologiczne:
coś w tym
świecie jest
nie tak. I
wtedy
człowiek
zaczyna
myśleć: co
to jest
takiego? W
moim
przypadku
przyszło
zainteresowanie
sferą
duchową -
zacząłem
czytać
literaturę
ezoteryczną:
Gurdżijewa,
Bławacką,
Roericha.
Wszystko to
pisane na
maszynie,
potajemnie
rozprowadzane,
bo przecież
to była
literatura
zakazana. A
kiedy czyta
się taką
literaturę,
pisaną przez
takich
autorów,
człowiek
czuje, że
obcuje z
Wyższą
Świadomością.
Kiedy
czytamy
jakiś zwykły
podręcznik,
to odbieramy
to jako
dzieło
zwyczajne,
jakich
wiele, a
kiedy
czytamy
ezoteryków,
to od razu
czujemy, że
rozmawia z
nami Wyższa
Świadomość,
że to, co
czytamy,
jest bardzo
ciekawe.
Zaczyna się
praca myśli.
Zaczynamy
dostrzegać,
że praca,
którą
wykonujemy,
pasuje do
tego, co tu
napisane.
Czy
pamięta Pan
moment,
kiedy Pana
praca
znalazła
punkty
styczne z
ezoteryką?
Co to było
takiego?
Owszem,
pamiętam.
Miałem
wykład o
siłach
inercji.
Wziąłem do
ręki drugi
tom
"Tajemnej
doktryny"
Bławackiej,
ten, w
którym jest
mowa o
nauce, i
czytam, że
siła inercji
jest
podstawową
siłą w
fizyce. A
siły inercji
to nic
innego jak
pola
torsyjne,
zaś pola
torsyjne -
to pola
podstawowe.
Dlaczego
inni fizycy
do takich
wniosków nie
dochodzą?
Nie wiem.
Mogę tylko
powiedzieć,
że byłem
zawsze
uczciwy w
swojej
profesji.
Pewien
znajomy
matematyk
powiedział
mi, że nie
wierzy w
duchowość?
Jak by Pan
skomentował
taką
postawę?
No cóż,
należałoby
odpowiedzieć
najpierw na
pytanie: co
to jest
duchowość?
Duchowość to
nic innego
jak miłość,
twórczość,
przejawianie
ducha. A
duch to jest
to, co
pochodzi z
serca. Jeśli
ktoś nie
wierzy w
duchowość,
to znaczy,
że nie
wierzy w
serdeczność,
nie wierzy w
najwyższe
wartości, w
to, co
zrodzone
przez serce.
To tak,
jakby mówił:
nie mam
serca. Tym
samym daje
do
zrozumienia,
że jest jak
maszyna, jak
komputer.
Ogłasza ni
mniej ni
więcej:
jestem
głupcem i
szczycę się
tym.
Do sfery
duchowej
niezaprzeczalnie
należy
działalność
artystyczna,
sztuka. Jaką
rolę
przypisałby
Pan sztuce z
punktu
widzenia
naukowca
doceniającego
duchowość?
Sztuka to
też nauka.
Zbliża się
czas
metanauki,
która
obejmie
także
sztukę.
Część nauki
skupia swoje
zainteresowanie
na materii
zwartej,
gęstej,
dotykalnej,
a część na
tym, co
należy do
sfery
subtelnej
życia
człowieka -
to ta nauka,
która
pracuje z
emocjami,
sferą
mentalną,
duchową. Z
tymi sferami
właśnie
pracuje
sztuka -
jest to
praca w
obszarze
materii
subtelnej. Z
najwyższymi
zaś
poziomami
rzeczywistości
obcuje
religia. W
epoce
Renesansu
wszystko
traktowano
jak jedność,
nie
rozdzielano
na naukę,
sztukę,
religię.
Teraz
nadchodzi
czas
ponownej
syntezy,
czyli
łączenia
tych
obszarów w
jedność. Tym
razem jednak
synteza jest
głębsza -
zachodzi na
wyższym
poziomie
spirali
ewolucji.
Wiadomo, że
człowiek
jest kimś
bardziej
złożonym, że
to nie tylko
materia.
Ciernista
droga
uczonego,
czyli "efekt
Galileusza"
Wyrzucenie
Pana z
uczelni
miało
miejsce
dawno temu.
Czy w
późniejszych
czasach
zaczęto
patrzeć
życzliwiej
na Pana nową
teorię?
Niestety,
nie. Otóż
kiedyś
bywało tak:
uczony
stworzył
dobrą
teorię,
opublikował
ją, spotyka
się z innym
uczonym,
dyskutują,
omawiają
teorię, co w
niej
pozytywnego,
a co nie. W
moim
przypadku
tak nie
było. Ludzie
nie chcieli
rozmawiać.
Udaję się ja
do wielkiego
uczonego, a
on mi mówi,
że każdego
dnia
przychodzą
do niego
setki ludzi
i wszyscy
proponują
swoją
teorię.
Traktuje
mnie jak
jednego z
nich,
uważając
prawie że za
chorego
psychicznie.
W takiej
sytuacji
teoretykowi
wypada
szukać
następstw
swojej
teorii, jej
skutków
praktycznych,
żeby
powiedzieć:
oto co z tej
teorii
wynika.
Kupuje więc
za swoje
pieniądze
niezbędne
urządzenia,
robi
eksperymenty.
Przypuśćmy,
że znalazłem
miejsce i
ludzi,
którzy
powtórzyli i
sprawdzili
moje
eksperymenty,
potwierdzili
teorię. A
uczeni nadal
tylko
wzruszają
ramionami.
Tak naprawdę
niczego nie
mogę zrobić.
Co stanowi w
takim
przypadku
rozwiązanie?
Opracowanie
czegoś, co
będzie miało
wartość
komercyjną.
No więc
przekonuję,
że jeśli by
skonstruować
takie to a
takie
urządzenie,
ono będzie
się
poruszać,
jak latający
talerz. W
odpowiedzi
słyszę: no i
co z tego?
Latający
talerz! My w
to nie
wierzymy.
Zrób to i
pokaż. No
więc ja znów
przekonuję
demonstrując
próbki
surowca i
inne
materiały i
modele,
pokazując,
że to się
może
poruszać i
wznosić. Na
próżno.
Wypadałoby
zrobić całą
kampanię,
zarobić
pieniądze,
zbudować
latający
talerz,
dopiero
wówczas
możliwe, że
ktoś się
sprawą
zainteresuje.
Albo i nie.
W rezultacie
okazuje się,
że jedynym
obiektywnym
kryterium
oceny pracy
uczonego
jest
pieniądz.
Jeśli
zarabia się
pieniądze na
wszystkim,
co się
wykonało, to
teoria jest
prawidłowa,
jeśli się
nie zarabia
- to znaczy,
że nie jest.
Z tego
wynika, że
prawdziwy
uczony to
taki, który
stworzył
teorię,
dowiódł jej
prawdziwości
eksperymentalnie,
zbudował
działające
modele,
wykonał
produkt
mający
wartość
komercyjną,
sprzedał go
i zarobił
pieniądze.
To jest
prawdziwy
uczony -
wszyscy
pozostali to
fałszywi
uczeni. Tak
być nie
powinno.
Namalowany
przeze mnie
obraz nie
jest piękny,
albowiem
opisana
przeze mnie
droga jest
zbyt długa.
Ale
współczesna
nauka i jej
apologeci
wytworzyli
taką
sytuację, że
ja osobiście
nie mogę
niczego
zrobić
dopóki nie
zarobię
pieniędzy na
produkcję
tego, co
wynika z
mojej
teorii.
Gdybym teraz
poszedł na
uniwersytet
wygłosić
wykład dla
studentów
pierwszego
roku i
powiedziałbym
im tak: żeby
zdobyć
uznanie,
trzeba
przebyć taką
to a taką
drogę, to
jutro na
uniwersytet
przyjdzie
może dwóch
studentów, a
reszta
ucieknie. To
wszystko
przykłady
tego jak nie
powinno być,
a nie jak
być powinno.
Zdaje
się, że jako
uczony,
który
proponuje
coś nowego,
jest Pan w
dobrym
towarzystwie.
Mam na myśli
wszystkich
tych
wielkich,
których
odkrycia
pierwotnie
zanegowano?
Rzeczywiście.
W historii
fizyki wiele
było takich
przypadków,
nazywamy je
"efektami
Galileusza".
Galileusz
zbudował
nowy
teleskop,
skierował go
na Jowisza i
zobaczył, że
Jowisz ma
siedem
satelitów.
Tymczasem
według
teorii
ówczesnych
uczonych
było ich
cztery,
widocznych
nieuzbrojonym
okiem. Kiedy
Galileusz
zaproponował
im, żeby
popatrzyli
przez
teleskop,
odmówili,
gdyż jeśli
według
teorii jest
satelitów
cztery, to
po co
patrzeć
przez
teleskop?
Newton pod
koniec życia
powiedział z
goryczą, że
albo nie
należy
niczego
nowego
ogłaszać w
nauce, albo
przyjdzie
całe życie
poświęcić na
obronę
swojego
odkrycia.
Wniosek z
tego taki,
że jest
pewna
skłonność do
odrzucania
nowego. A
dlaczego tak
się dzieje?
Skąd to się
wzięło? Z
uczucia
nieprzyjaźni
w stosunku
do twórcy w
ogóle. A to
z kolei
bierze się z
odrzucenia
Stwórcy -
Boga. Jeśli
odrzuca się
Stwórcę,
odrzuca się
Go we
wszystkich
Jego
przejawach.
A więc w
każdym
człowieku.
Czy to
będzie
artysta, czy
uczony -
jest on
twórcą, a
więc jest
wrogiem.
Takie nie
pochylenie
głowy przed
Stwórcą
jest,
niestety,
charakterystyczne
dla
mieszkańców
naszej
planety -
każdy kto
niesie coś
nowego jest
krzyżowany.
Tymczasem
ludzkość
powinna
orientować
się na
Stwórcę.
Taki punkt
orientacyjny
jest
gwarancją
ewolucji.
Człowiek,
który nie
uznaje
punktu
orientacyjnego,
nie uznaje
Stwórcy,
wypada z
ewolucji.
Następuje
degradacja.
Część 3
Technologie
torsyjne
A
przecież
wiadomo, ze
technologie
torsyjne są
faktem, i że
przyszłość
należy do
nich.
Rezultaty,
wynikające z
teorii
próżni
fizycznej,
okazują się
być zatem
nie tylko
faktami
naukowymi,
ale i
konkretnymi
technicznie
- z
perspektywą
ich
zastosowania.
Czy mógłby
Pan wymienić
przykłady
tych
zastosowań?
Proszę
bardzo -
zacznijmy od
łączności.
Otóż sygnały
torsyjne nie
są
pochłaniane
przez
środowisko
naturalne,
dlatego,
mimo swoich
ponaddługich
fal,
pozwalają
zachować
łączność
zarówno
podziemną,
jak i
podwodną
oraz
łączność
poprzez
środowisko
plazmy.
Pierwsze
eksperymenty
przekazania
sygnałów
torsyjnym
kanałem
łączności
zostały
przeprowadzone
w kwietniu
1986 roku w
Moskwie.
Wówczas to
udowodniono,
że dla
torsyjnej
łączności,
tak właśnie
jak to
przewidywała
nasza
teoria,
torsyjny
sygnał nie
zanika ani
nie słabnie
wraz z
odległością.
Ukształtowanie
terenu też
nie stanowi
dla niego
przeszkody.
Torsyjna
metalurgia.
To nowość
polegająca
na zdolności
zmieniania
wewnętrznej
struktury
metalu.
Jesteśmy już
w posiadaniu
opatentowanej
technologii
przygotowania
siluminu -
metalu
stosowanego
do budowy
tłoków w
silnikach
spalinowych
samochodów,
samolotów, i
tak dalej.
Ażeby ten
materiał
miał
odpowiednią
jakość
należy
stosować
pierwiastki
ziem
rzadkich, a
to bardzo
kosztowne. A
my
otrzymaliśmy
tę jakość
stosując
promieniowanie
torsyjne
przy użyciu
specjalnego
generatora.
W ten sposób
otrzymaliśmy
silumin o
wiele
lepszej
jakości i,
oczywiście,
tańszy.
W szkole
naucza się
III zasady
Newtona o
prawie akcji
i reakcji:
że musi
zostać
przyłożona
jakaś siła,
ażeby
wywołać
działanie.
Tymczasem
Pana teoria
- a także
eksperymenty
-
zaprzeczają
tej
zasadzie.
Wiemy, że
istnieją
cztery siły
inercji. Do
dziś
stanowią one
zagadkę dla
nauki. W
każdym razie
nie ma
takiej
teorii,
która by
jednoznacznie
traktowała
te siły.
Źródłem
inercji są
pola
torsyjne,
którymi
można
sterować. W
perspektywie
pojawia się
możliwość
zbudowania
zasadniczo
nowego
transportu,
który będzie
się poruszał
nie tak, jak
to
przewiduje
mechanika
Newtona, ale
w zupełnie
inny,
niezwykły
sposób.
Oznacza to,
że siły
inercji będą
działać
wewnątrz
izolowanego
systemu, a
tym samym
aparat
zacznie się
poruszać nie
odbijając
się od
niczego.
Dokładnie
mówiąc
odbijać się
będzie
niejako od
próżni.
A więc
latający
talerz?
Ale
pochodzenia
ziemskiego.
Niedługo już
będzie
skonstruowany.
A co z
energetyką?
Próżnia
posiada
nieograniczoną
energię
fluktuacji,
która nie
jest niczym
determinowana
- zachowuje
się ona w
sposób
przypadkowy
i
chaotyczny.
Problem
polega na
tym, jak tę
chaotyczną
energię
przetworzyć
na
determinowaną
i
wykorzystać
ją.
A w
medycynie?
W przypadku
lekarstwa
istnieje
problem
negatywnych
działań
ubocznych.
Przyjmuje
ktoś
tabletki na
cukrzycę, a
one źle
działają na
serce.
Okazuje się,
że przy
użyciu pól
torsyjnych
informację
preparatu
można
przepisać na
destylowaną
wodę i można
ją zażyć
jako
lekarstwo -
bez efektów
ubocznych.
Podobno
generatory
pól
torsyjnych
mogą pomóc
odnaleźć
złoża
naturalne
głęboko pod
ziemią?
Tak, mowa
wówczas
będzie o
torsyjnej
geofizyce. Z
jej pomocą
można nie
tylko, jak
Pani
wspomniała,
odkrywać
złoża
naturalne,
można też
otrzymać
ważną
informację o
wewnętrznej
budowie
planet,
poznać
makroskopową
strukturę
Ziemi,
poddać
obróbce
zdjęcia
lotnicze, i
tak dalej.
A skoro
mowa o
torsyjnym
generatorze.
Jeżeli
podziałać
nim na
człowieka,
co wówczas
się stanie?
Jakie to
może dać
efekty?
Są badania
potwierdzające,
że choroba
zaczyna się
na poziomie
polowym.
Wszyscy
bowiem
składamy się
z cząstek
elementarnych,
które są
czymś na
kształt
mikroskopijnych
żyroskopów.
Tworzą one
pola
torsyjne
naszych
organów. I
jeśli
którykolwiek
z nich
zachoruje -
zmienia się
jego polowa
struktura. A
zatem,
oddziałując
torsyjnym
promieniowaniem
na organ,
można
doprowadzić
go do normy.
A zatem może
się także
stać
odwrotnie?
Tenże
generator
można
wykorzystać
przeciwko
człowiekowi
- jako
torsyjną
broń.
Ma Pani
rację: to
kij o dwu
końcach.
Na czym
polega
niebezpieczeństwo
w
posługiwaniu
się
generatorami
pól
torsyjnych?
Pola te
posiadają
cały szereg
cech, o
których już
mówiliśmy:
nie
przenoszą
energii,
lecz
informację.
Mogą one -
oddziałując
na systemy
energetyczne
- prawie bez
straty
energii
wywoływać
duże zmiany,
gdyż
działają one
na punkty,
jak to
mówimy,
punkty
bifurkacji.
Proszę sobie
wyobrazić
kulę w
stanie
chwiejnej
równowagi na
szczycie
stożka -
wystarczy
lekko ją
trącić, a
spadnie. Ten
punkt nazywa
się punktem
chwiejnej
równowagi. I
w naszym
organizmie
są takie
punkty,
gdzie system
znajduje się
w stanie
chwiejnej
równowagi -
wystarczy
najmniejsze
energetyczne
oddziaływanie,
a zajdą
istotne
zmiany. Tak
więc owe
pola
oddziałują
prawie bez
udziału
energii na
owe punkty w
organizmie,
na punkty
bifurkacji,
mogąc
doprowadzić
do dużych
zmian.
Czy nie może
się okazać,
że ktoś
odnajdzie
taki punkt
przypadkowo
wskutek
czego zginąć
może cała
ludzkość?
Czy są
przeprowadzane
takie
badania?
Dostęp do
technologii
torsyjnych
to nie jest
sprawa
prywatnych
grupek ludzi
czy też
jednego
człowieka,
to nasza
sprawa
wspólna.
Jeżeli nasza
świadomość
nie będzie
dostatecznie
wysoka, by
rozumieć
sytuację, to
może tak się
stać. Tak
właśnie
zginęła
Atlantyda.
Poziom
świadomości
był niski,
przez co
ludzie nie
byli zdolni
władać tymi
możliwościami
energii
psychicznej,
jakie mieli
do
dyspozycji.
W rezultacie
zginęli. To
samo może
stać się z
nami.
Pracujemy na
tym obszarze
i niczego
nie
ukrywamy. O
wszystkim,
co robimy,
można
przeczytać,
wszystko to
jest
publikowane.
Możecie do
nas
przyjechać i
poznać
wszystko, co
was
interesuje,
z wyjątkiem
tajemnicy
handlowej.
Są pewne
aparaty
pozwalające
wprowadzać
nowe
technologie
- takie
"know-how" z
czysto
ekonomicznych
względów
należy
chronić. Tak
więc to, co
obecnie
odkrywamy,
staramy się
wykorzystać
dla dobra
ludzkości.
Będziemy
przechodzić
do
technologii,
opartych na
nowych
źródłach
energii. Ale
żeby móc
pracować
stosując te
nowe
technologie
należy
zmienić
własną
świadomość.
Wszystko
świeci i
wiruje
W
naukach
duchowych
pojawia się
pojęcie
Światła -
boskiego
światła
świadomości,
miłości,
dobra.
Starożytna
etymologia
słowa
"kultura"
wskazuje na
światłonośny
rdzeń "ur" -
światło. Czy
jest miejsce
na duchowe
światło w
Pana teorii
pól
torsyjnych?
W którym
momencie ono
się pojawia?
Każde
promieniowanie
elektromagnetyczne
zawiera w
sobie
torsyjny
komponent,
każdy
człowiek
emituje pole
torsyjne,
jednakże
bardzo słabe
- tworzą one
jakby tło i
my już ich
nie czujemy
i nie
dostrzegamy.
Natomiast
silnie
rozwinięte
pola mają
ludzie o
wysokim
poziomie
duchowego
rozwoju.
Pola
związane są
z górnymi
czakramami,
gdyż u
człowieka
generatorami
owych pól są
czakry,
czyli
ośrodki
energetyczne.
Każdemu
ośrodkowi
odpowiada
pole ze
swoistymi
charakterystykami.
Im wyżej
usytuowany
ośrodek, tym
subtelniejsze,
o wyższych
częstotliwościach
pole
torsyjne. U
ludzi
duchowo
wysoko
rozwiniętych
górne czakry
wytwarzają
takie pola,
że wokół
głowy daje
się
zaobserwować
świecenie.
To, co
widzimy na
ikonach, to
są właśnie
owe pola.
Wszystko, co
świeci to
pola
torsyjne.
Tak więc
światło
duchowe to
rzeczywistość
fizyczna.
Słyszymy
czasem o
niezwykłych
zdolnościach
ludzi,
którzy
potrafią
czytać z
zamkniętymi
oczami, albo
przyciągają
metalowe
przedmioty.
Słyszałam
nawet kiedyś
wypowiedź
pewnego
mężczyzny,
który
twierdził,
że wyczuwa
trzęsienia
ziemi. W
dawnych
czasach
uznano by
ich za
czarowników
mających
konszachty z
nieczystymi
siłami. Czy
wiek XXI ma
naukowe
wytłumaczenie
tych
zjawisk? Jak
by je Pan
tłumaczył w
świetle
teorii
próżni
fizycznej?
Interesuje
mnie na
przykład
zjawisko
lewitacji.
Widziałam
kiedyś w
Indiach
lewitującego
człowieka.
Jest to
zjawisko dla
współczesnego
człowieka
bardzo
egzotyczne.
Czyżby w
przyszłości
lewitacja
miała być
czymś
zwyczajnym?
Jak Pan
objaśni
zasadę jej
powstawania?
Nie wdając
się w
szczegóły
można
powiedzieć
tak:
wszystkie
obiekty
przestrzenne,
a więc także
Pani i ja,
składają się
z
mikrożyroskopów,
gdyż
wszystkie
cząsteczki
elementarne
się
obracają.
Wytwarza się
pewna siła
sumaryczna -
nazwiemy ją
siłą
inercji,
powstającą
wskutek
obrotu.
Zwykle jest
ona równa
zeru:
cząsteczki
obracają się
w różnych
kierunkach,
neutralizując
się
nawzajem.
Ale
przypuśćmy,
że nasza
świadomość
posiada
zdolność
sterowania
obrotem
cząsteczek
wewnątrz
nas. Znaczy
to, że
możemy
spowodować,
ażeby siła
inercji
(zsumowane
działanie
wielu
cząsteczek)
była
skierowana w
stronę
przeciwną do
wagi masy. A
wówczas
należy
przypuszczać,
iż
poczujemy,
że nasza
waga się
zmieniła -
staliśmy się
lżejsi. Lub
też na
odwrót -
ciężsi, w
zależności
od
ukierunkowania
tej siły,
generowanej
wewnątrz
nas. Jeśli
ta siła
będzie
większa, niż
siła wagi
naszego
ciała, to
możemy
oderwać się
od ziemi i
polecieć.
Doświadczenia
ostatnich
lat
Czy w ciągu
kilku
ostatnich
lat pojawiło
się
zainteresowanie
praktycznym
zastosowaniem
Pana odkryć?
Owszem, tak.
Latem 1999
roku
wyjechałem
do Stanów
Zjednoczonych.
Rozmawiano
ze mną na
temat
skonstruowania
wspólnie
pojazdu o
napędzie
antygrawitacyjnym.
Byłem tam
jeszcze raz
jesienią,
ale w
ostatecznym
rozrachunku
rozpoczęcie
prac się
opóźniało, a
ponieważ ja
już
otrzymałem
zaproszenie
do
Tajlandii,
więc
wróciłem do
Rosji i
podjąłem
rozmowy z
Tajlandczykami.
Wyjechałem
zatem do
Tajlandii.
Pierwszy
etap prac
polegał na
daniu
teoretycznych
podstaw,
świadczących
o tym, że
możliwe jest
zbudowanie
pojazdu
antygrawitacyjnego,
takiego
latającego
talerza
pochodzenia
ziemskiego.
W pracach
poza mną
wzięło
udział
jeszcze
sześć osób z
Rosji.
Podpisaliśmy
kontrakt na
pół roku.
Zadanie
zostało
wykonane.
Skonstruowaliśmy
urządzenie,
w pełni
izolowane,
które mogło
się poruszać
w jednym
kierunku i
ciągnąć za
sobą pewien
ciężar. Przy
tym jednakże
poruszało
się ono
nierównomiernie.
Nasi
gospodarze,
po
zapoznaniu
się z naszą
pracą,
zażyczyli
sobie, żeby
urządzenie
poruszało
się
równomiernie
i to z
przyśpieszeniem.
Poprosiliśmy
o jeszcze
dwa
miesiące.
Zrobiliśmy
to, czego
chcieli od
nas nasi
pracodawcy.
Otrzymaliśmy
nieprzerwany,
ciągły ruch
aparatu,
sfilmowaliśmy
jego
działanie,
dokonaliśmy
prezentacji.
Następny
etap według
naszego
planu
zakładał, że
w przeciągu
półtora roku
skonstruujemy
nowy typ
silnika do
samochodu,
który
pozwoli mu
poruszać się
nie tylko po
ziemi, ale
także po
wodzie, a
nawet
umożliwi
latanie w
powietrzu.
Kiedy jednak
zaczęliśmy
się
przymierzać
do tego
zadania,
stwierdziliśmy,
że wymaga
ono dużych
nakładów
finansowych,
specjalistów
o bardzo
wysokich
kwalifikacjach.
Niestety,
nie udało
się tych
warunków
spełnić.
A czy w
Rosji
pojawiły się
jakieś
propozycje
współpracy?
Tak i to
bardzo
interesujące.
O moich
pracach
dowiedziano
się w
Państwowym
Centrum
Badań
Kosmicznych
im.
Kroniczewa.
Zostałem tam
zaproszony.
Okazało się,
że w Centrum
też od 1999
roku
prowadzone
są prace nad
pojazdem
antygrawitacyjnym.
Skonstruowano
tam model,
który
wykazuje
utratę wagi.
Podpisaliśmy
memorandum o
prowadzeniu
wspólnych
prac. Także
inne
państwowe
przedsiębiorstwo,
które
wcześniej
zajmowało
się
badaniami
jądrowymi,
zainteresowało
się
konstrukcją
antygrawitacyjnego
napędu.
Wykorzystano
tam moje
doświadczenia
z pracy w
Tajlandii i
zbudowano
60-kilogramowe
urządzenie z
nowego typu
silnikiem.
Pracują tam
bardzo
zdolni
inżynierowie,
którzy
twierdzą, że
są w stanie
przeprowadzić
próby
pojazdu,
który
oderwie się
od ziemi. No
zobaczymy.
Tak czy
inaczej moja
praca nad
nowego typu
silnikami
otrzymała
wsparcie
dwóch
ważnych
państwowych
instytucji,
a to duży
sukces.
Firma, którą
założyłem ma
na celu
szukanie
inwestorów,
zainteresowanych
konstrukcją
różnych
modeli.
Prace zatem
idą
równolegle
dla różnych
zainteresowanych,
a my
zdobywamy
fundusze na
nasze
badania.
A jak jest
ze
znajomością
Pana teorii
i
eksperymentów
obecnie, czy
grono
zainteresowanych
powiększa
się? Czy
doświadczył
Pan czegoś,
co by o tym
świadczyło?
Miałem
rzeczywiście
bardzo
szczególne
doświadczenie
w ostatnim
okresie,
które bardzo
mnie
podniosło na
duchu. To
było w roku
2000.
Zostaliśmy
zaproszeni,
ja i
współpracujący
ze mną
Anatolij
Akimow, do
Rygi na
spotkanie z
łotewskimi
uczonymi.
Wygłosiliśmy
wykłady w
Łotewskiej
Akademii
Nauk.
Przyszło
dwieście
osób, sala
wypełniona
była po
brzegi.
Wywiązała
się
dyskusja.
Zabierali
głos zarówno
nasi
sojusznicy,
jak i
przeciwnicy.
Potwierdziła
się i tym
razem
zasada, że
ci spośród
naukowców,
którzy
zwykle stają
po naszej
stronie, są
nie tylko
znakomitymi
uczonymi,
ale
reprezentują
również
wysoki
poziom
duchowości,
podczas gdy
"materialiści"
nie znając
na ogół
dokładnie
tematu,
próbują
dyskwalifikować
nasze
badania i
odrzucają
ich
rezultaty.
Spotkanie w
Akademii
Nauk
uzyskało
duży
rezonans
poza jej
murami, a
ponieważ
organizatorzy
naszych
wykładów
postarali
się
wcześniej o
zainteresowanie
naszymi
pracami nie
tylko
uczonych, to
na spotkanie
w Domskim
Soborze,
mieszczącym
sześć
tysięcy
osób,
przyszło
prawdopodobnie
dokładnie
tyleż osób,
sobór
wypełniony
był po
brzegi. To
było dla
mnie duże
przeżycie.
Tak
liczne
audytorium
świadczyłoby
o tym, że
Pana teoria
przekonuje
szerokie
rzesze
ludzi, że do
nich trafia.
Pomijając
ściśle
fachowe jej
elementy,
niesie ona
wielką
nadzieję w
sferze
duchowej
człowieka.
Jak
przyjmują ją
studenci,
dla których
prowadzi Pan
wykłady?
Opowiem Pani
pewną
historię.
Kilkakrotnie
występowałem
z wykładami
w Akademii
Ministerstwa
ds. Sytuacji
Nadzwyczajnych,
które
zajmuje się
przygotowywaniem
kraju na
przypadek
powodzi,
huraganów i
innych
katastrof.
Akademia
wychowuje
kadry do
pracy w tej
dziedzinie
na terenie
całego
kraju. Są to
młodzi
ludzie o
bardzo
wysokim
niejednokrotnie
poziomie
duchowego
rozwoju. Po
jednym z
moich
wystąpień
podszedł do
mnie
student.
Powiedział,
że w wielu
tekstach
religijnych
zapowiada
się
nadejście
nowej,
duchowej
epoki oraz
nadejście
kogoś, kto
tę epokę
zapoczątkuje.
Stwierdził,
że jego
zdaniem
będzie to
człowiek
nauki,
możliwe, że
właśnie
fizyk. Był
to pierwszy
młody
człowiek,
jakiego
spotkałem,
który
wyraził
przekonanie,
że nowy
początek w
życiu
przyszłych
pokoleń
przyniesie
człowiek
nauki, i to
prawdopodobnie
fizyk. Kto
wie?
Wypowiedź
tego
studenta
stanowi
świetne
nawiązanie
do opinii
Ojca Jägera,
od której
zaczęliśmy -
opinii o
przewodniej
roli fizyki
na drodze ku
nowej,
duchowej w
swojej
istocie
epoce w
życiu
ludzkości.
Wskazuje, że
inni tę
opinię
podzielają,
i że są
wśród nich
młodzi
ludzie. A to
będzie
przecież ich
epoka.
Dziękuję
Panu za
rozmowę.
Rozmawiała
Marta Figura
(Wywiad
został
opublikowany
we
fragmentach
w
miesięczniku
"Czwarty
Wymiar"
nr 2, 3, 4,
5 P /2004)
Zdjęcie /
photo
credit:
flickr /
alicepopkorn
- Moonlight
- courtesy
of Creative
Commons
Licence
|