13 maja 2010 | Nr 126

INDEX

Powrót...


  Wiadomości ze świata

Środa, 2010-05-12

"Polacy porównali nagrodę dla Tuska z Noblem dla Obamy"

Polscy komentatorzy ze zdziwieniem, a częściowo nieprzychylnie, zareagowali na decyzję o przyznaniu premierowi Donaldowi Tuskowi niemieckiej Nagrody Karola Wielkiego - pisze dziennik "Sueddeutsche Zeitung".

Według niemieckiej gazety, decyzję kapituły nagrody w Akwizgranie porównywano do przyznania Pokojowej Nagrody Nobla prezydentowi USA Barackowi Obamie, który został wyróżniony "nie za czyny, lecz zapowiedzi".

"SZ" wskazuje, że w uzasadnieniu kapituła Nagrody Karola Wielkiego za zasługę Tuska uznała to, że Polska podpisała unijny Traktat Lizboński. Tymczasem "Tusk nie musiał pokonywać wielkich przeszkód, by przeforsować Traktat. Trzy czwarte Polaków popiera dalszą integrację ich kraju ze strukturami UE i ufa bardziej europejskim instytucjom niż krajowym" - pisze "SZ".

Jak dodaje, także tragicznie zmarły przed miesiącem prezydent Lech Kaczyński nie wyrażał w czasie swojej kadencji wątpliwości co do członkostwa Polski w UE. Groził jednak blokadą, co było kontynuacją taktyki socjaldemokratycznego rządu przed 2005 rokiem, który w ten sposób chciał uzyskać dla Polski korzyści przy podziale unijnych pieniędzy - ocenia gazeta.

Według "SZ", w Warszawie wskazuje się na to, że "kierowana przez Tuska Platforma Obywatelska początkowo próbowała sabotować Traktat Lizboński". Premier również bardzo późno włączył się w polsko-niemiecki spór o planowane berlińskie centrum dokumentacji na temat wypędzeń. "Uczynił to dopiero wówczas, gdy spór mógł zagrozić stosunkom z niemieckimi chadekami" - pisze bawarski dziennik.

W związku z czwartkową uroczystością wręczenia Nagrody Karola Wielkiego w Akwizgranie portret Donalda Tuska zamieszcza w środę berliński dziennik "Der Tagesspiegel". Jak pisze, polski premier stał się w minionych latach jednym z bardzo niewielu polityków w Europie, którzy wiarygodnie reprezentują ideę zjednoczenia kontynentu". Według dziennika, zasługą Tuska jest przeforsowanie Traktatu Lizbońskiego wbrew ostrożnym pragmatykom oraz zainicjowanie Partnerstwa Wschodniego UE.
"Tagesspiegel" uważa Polskę za "najskuteczniejszy obecnie kraj w Europie".
(PAP)
Rosjanie planowali porwanie samolotu z Berlina

Dwóch Rosjan zatrzymała na berlińskim lotnisku Tegel niemiecka policja, zaalarmowana przez kobietę, która słysząc ich rozmowę odniosła wrażenie, że zamierzają porwać samolot lecący do Moskwy.

Zatrzymani Rosjanie, w wieku 49 i 26 lat, mieli licencje pilotów.

Rozmowę, prowadzoną po rosyjsku, podsłuchano przy kasach biletowych około godziny 12.40.

- Dwaj mężczyźni zostali zatrzymani po tym, gdy jeden z pasażerów odniósł wrażenie, że planują oni porwanie samolotu linii Air Berlin, lecącego do Moskwy. Z samolotu ewakuowano ludzi, maszyna została sprawdzona, a pasażerowie przesłuchani - poinformował rzecznik prasowy miejscowej policji.

Pracownik lotniska powiedział natomiast, że cała sytuacja wyglądała raczej na fałszywy alarm.

Po ewakuowaniu samolotu linii Air Berlin 132 pasażerów umieszczono w innych maszynach, lecących do stolicy Rosji.
(PAP)
Obama: siły w Afganistanie odwracają bieg wydarzeń

Prezydent USA Barack Obama oświadczył po spotkaniu z prezydentem Afganistanu Hamidem Karzaiem, że siły koalicji międzynarodowej w Afganistanie zaczęły odwracać bieg wydarzeń w walce z rebelią i zrobią wszystko, by uniknąć ofiar cywilnych w trwającym tam konflikcie.

Obama dodał też, że Stany Zjednoczone popierają afgańskie wysiłki mające na celu otwarcie na umiarkowanych talibów, którzy wyrzekli się przemocy i powiązań z Al-Kaidą.
(PAP)

David Cameron ogłosił skład koalicyjnego rządu

Nowy premier Wielkiej Brytanii, konserwatysta David Cameron, stojący na czele koalicyjnego rządu, ogłosił skład swego gabinetu. W jego skład wejdzie m.in. pięciu polityków z partii Liberalnych Demokratów oraz jedna kobieta.

Liderowi liberalnych demokratów Nickowi Cleggowi przypadła funkcja wicepremiera. Najważniejsze stanowiska objęli William Hague (MSZ), George Osborne (finanse), Liam Fox (obrona) oraz Theresa May (MSW).

Liberałom przypadły cztery ważne resorty dające im wpływ na politykę gospodarczą, finansową, energetyczną i szkocką. Ministrem ds. biznesu został medialny i popularny Vince Cable, który zanim przeszedł do liberałów, pierwsze kroki w polityce stawiał w opozycyjnej obecnie Partii Pracy.

Będzie mu podlegać dawny resort lorda Petera Mandelsona - biznes i innowacje. Wcześniej był rzecznikiem liberałów ds. finansów. Jest zwolennikiem głębokiej reformy bankowości polegającej m. in. na oddzieleniu bankowości inwestycyjnej od detalicznej i usunięciu luk podatkowych w bankach.

Vince Cable w okresie, gdy przejściowo pełnił funkcję lidera partii, bywał nazywany "najlepszym premierem, którego Wielka Brytania nigdy nie miała". Wsławił się m. in. słynnym porównaniem premiera Gordona Browna do pechowca Jasia Fasoli. W rządzie Camerona Cable będzie odpowiadał za politykę rządu wobec banków. Nie jest jednak jasne, w jakim stopniu będzie ją kształtował.

Polityka energetyczna będzie w gestii liberalnego polityka Chrisa Huhne'a, szkolnego kolegi lidera partii Nicka Clegga z ekskluzywnej szkoły Westminster i podobnie jak on w przeszłości posła do PE. W 2007 r. Huhne i Clegg konkurowali ze sobą o objęcie kierownictwa partii liberalnej. Huhne był rzecznikiem liberałów ds. polityki wewnętrznej.

Dwie wschodzące gwiazdy liberałów to David Laws i Danny Alexander. Pierwszy ma za sobą karierę w londyńskim City i będzie pierwszym sekretarzem (wiceministrem) finansów, drugi - ministrem ds. Szkocji. Obaj odegrali ważną rolę w negocjowaniu układu koalicyjnego z konserwatystami. Przypisuje im się zasługę za wynegocjowanie dla liberałów dużych ustępstw ze strony torysów. Alexander jest autorem manifestu liberałów i szefem wyborczego sztabu Clegga.

Nowy szef MSZ William Hague uważany jest za prawą rękę Camerona. Był jego doradcą i faktycznie zastępcą. W latach 1997-2001 Hague stał na czele partii konserwatywnej, która wówczas lizała rany po druzgocącej klęsce zadanej jej przez laburzystów pod wodzą Tony'ego Blaira.

Hague jest doskonałym mówcą. W przemówieniu wygłoszonym w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych w lipcu ub. r. mówił o nowych zagrożeniach dla bezpieczeństwa świata stwarzanych przez "zbójeckie państwa" i zaangażowaniu w Afganistanie. Jego idolem jest polityk i premier William Pitt Młodszy (1759-1806), o którym napisał książkę.

Odegrał on kluczową rolę w negocjacjach prowadzących do utworzenia Klubu Konserwatystów i Reformatorów w PE z udziałem PiS-u i bronił jego przewodniczącego Michała Kamińskiego przed atakami w mediach i ze strony Partii Pracy.

Minister finansów George Osborne jest przyjacielem Camerona. Obaj studiowali razem w Oksfordzie. Należeli do tego samego ekskluzywnego klubu Bullingdon i zostali posłami Izby Gmin w tym samym czasie (2001 r.). Osborne odegrał ważną rolę w kampanii wyborczej torysów, ale trzymał się w cieniu, po to, by nie ściągać na siebie gromów ze strony Partii Pracy i nie straszyć wyborców cięciami rządowych wydatków.

Za swój priorytet Osborne uznał reformę systemu podatkowego, by był on sprawiedliwszy dla ludzi o niskich i średnich przychodach, a także redukcję strukturalnego deficytu. Przyjrzy się też systemowi świadczeń socjalnych, finansowaniu oświaty i sektorowi bankowemu.

Wyniesienie Theresy May na szefową MSW uważane jest za dużą niespodziankę. Do tej pory nie miała ona porównywalnie dużego zakresu odpowiedzialności i największą uwagę zwracała upodobaniem do egzotycznego obuwia. Odpowiadać będzie również za społeczną równość kobiet.

Minister obrony Liam Fox należy do prawicowego skrzydła torysów. W ub.r. w wywiadzie prasowym zaproponował, by Polacy odciążyli Brytyjczyków w obowiązku obrony Niemiec (i wzięli na siebie część wynikających stąd kosztów). Do jego pilnych zadań należy strategiczny przegląd obronności.

Nieoczekiwaną nominację na ministra sprawiedliwości otrzymał weteran poprzedniego rządu konserwatywnego Johna Majora Ken Clarke, były minister finansów (1993-97). Jest on traktowany nieufnie we własnej partii z racji proeuropejskich sympatii, ale uważany za polityka rzeczowego i medialnego.

Cable i Clarke, jak sądzą komentatorzy, będą wspierać za kulisami Osborne'a, gdyby miało się okazać, że sobie nie daje rady.

Ministrem oświaty został szybko pnący się w górę Michael Gove, w przeszłości publicysta "Timesa", poseł do Izby Gmin od 2005 r. Za resort pracy i emerytur będzie odpowiadał weteran partii konserwatywnej, jej były lider (2001-05) Iain Duncan Smith, który ma za sobą karierę wojskową i długi staż parlamentarzysty (od 1992 r.).

W ostatnich latach IDS, jak się go nazywa, kierował ośrodkiem badawczym Centre for Social Justice, który wypracował koncepcję dysfunkcyjnego społeczeństwa - jednego z głównych wątków w kampanii wyborczej torysów.
(PAP)

Wtorek, 2010-05-11

Wielka Brytania ma nowego premiera

Królowa Elżbieta II powierzyła misję utworzenia nowego rządu liderowi Partii Konserwatywnej Davidowi Cameronowi, którego partia zdobyła największą liczbę głosów w wyborach. Wielka Brytania będzie miała pierwszy od kilkudziesięciu lat rząd koalicyjny - Partii Konserwatywnej i Liberalnych Demokratów


David Cameron w pierwszym przemówieniu po otrzymaniu misji stworzenia rządu podkreślił, że z koalicyjnym partnerem nie łączyło go wiele. Zaznaczył jednak, że dla dobra kraju on i lider Liberalnych Demokratów Nick Clegg odłożyli na bok polityczne różnice.

Cameron stanie na czele pierwszego konserwatywnego rządu od czasów Johna Majora (1991-97). W wieku 43 lat jest najmłodszym premierem W. Brytanii od 1812r.

Plany polityczne

Jako priorytety dla nowego gabinetu nowy premier wymienił odbudowę zaufania do klasy politycznej i reformę parlamentu. Podkreślił też konieczność przeglądu wydatków władzy publicznej. David Cameron zapowiedział, że jego rząd będzie się opiekował najsłabszymi. Dodał, że politycy powinni służyć społeczeństwu, a nie wyłącznie nim kierować. Wskazał także na wartości, którymi będzie się kierował - będą to "wolność, sprawiedliwość i odpowiedzialność".

W pierwszej kolejności nowy premier zostanie zapoznany z sytuacją w zakresie bezpieczeństwa państwa, ponieważ odpowiada za niezależny potencjał nuklearnego odstraszania. W drugiej kolejności zajmie się formowaniem rządu.

Stanowisko wicepremiera Cameron powierzył przywódcy Liberalnych Demokratów Nickowi Clegg'owi. - Jej Wysokość Królowa z zadowoleniem zaaprobowała nominację Nicka Clegga na stanowisko wicepremiera - oświadczył rzecznik Camerona. Dodał, że obie koalicyjne partie - konserwatyści i liberałowie - uzgodniły, iż w nowym rządzie, w sumie pięć stanowisk (łącznie z wicepremierem) przypadnie Liberalnym Demokratom.

Według źródeł, w Partii Konserwatywnej, nowym ministrem spraw zagranicznych będzie były przywódca konserwatystów William Hague a stanowisko ministra obrony obejmie konserwatywny deputowany Liam Fox, znany ze swoich "jastrzębich" poglądów.

Fox jest zwolennikiem twardej polityki wobec Iranu i jego kontrowersyjnego programu nuklearnego oraz zdecydowanie popiera utrzymanie przez Wielką Brytanię nuklearnego potencjału odstraszającego. Te same źródła twierdzą, że szefem resortu skarbu zostanie inny konserwatywny deputowany George Osborne.

"Polityka nie ulegnie zmianie"

Zdaniem politologa, profesora Wawrzyńca Konarskiego, polityka brytyjska nie ulegnie zmianie po objęciu funkcji premiera przez Davida Camerona. Profesor Konarski podkreśla, że brytyjskie rządy od wieków kierują się przede wszystkim własnym interesem w sprawach zagranicznych i nie należy spodziewać się, że rząd Camerona będzie postępował inaczej. Jego zdaniem, Polska nie jest szczególnie ważnym partnerem dla Londynu.

Konarski uważa, że chociaż obydwie partie dzielą duże różnice programowe, to konserwatystom koalicja wyjdzie na dobre. Partia Camerona nie będzie rządzić samodzielnie, a więc nie powinna popełnić błędu Partii Pracy, czyli popadnięcia w arogancję - tak charakterystyczną dla partii rządzących - uważa politolog.

Zdaniem Marka Cajznera, dyrektora Programu dla Zagranicy Polskiego Radia oraz wieloletniego szefa polskiej redakcji BBC, zapowiedź powstania rządu koalicyjnego, którą złożył David Cameron nie oznacza jeszcze powstania koalicji. Cajzner przypomina, że obydwie partie muszą zaakceptować umowę koalicyjną, a to wcale nie jest przesądzone.

Cajzner uważa,że nowy rząd wielkiej Brytanii będzie realizował plan gospodarczy konserwatystów, zakładający duże cięcia budżetowe. Liberałowie będą prawdopodobnie domagać się zmian w ordynacji wyborczej, która od lat ich dyskryminuje. Według Cejznera, Partia Konserwatywna poprze pomysł referendum w tej sprawie, ale będzie prowadzić kampanię przeciwko zmianom w ordynacji.

Obydwie partie znacząco różnią się jeśli chodzi o stosunek do integracji europejskiej. Konserwatyści są tradycyjnie sceptyczni wobec Unii Europejskiej, natomiast Liberalni Demokraci są najbardziej entuzjastycznie nastawieni do idei integracji spośród wszystkich brytyjskich partii.

Cameron - kariera polityczna

Cameron jest posłem od 2001 r. i liderem partii od 2005 r. Jest 19. absolwentem ekskluzywnej szkoły Eton, który doszedł do funkcji premiera. Studiował w Oksfordzie politykę, filozofię i ekonomię.

Po studiach był specjalnym doradcą konserwatywnego ministra finansów Normana Lamonta, a także specjalnym doradcą szefa MSW Michaela Howarda. Przez siedem lat był dyrektorem medialnej firmy Carlton Communications.

Do swoich sukcesów Cameron zalicza nadanie Partii Konserwatywnej nowego oblicza - partii przyjaznej środowisku naturalnemu, gejom, otwartej na ludzi ze społecznych nizin - oraz utworzenie własnego klubu Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy w PE (wraz z europosłami PiS).

W wyborach 6 maja konserwatyści zdobyli 306 mandatów, laburzyści 258, a Liberalni Demokraci 57. Mniejsze partie zdobyły łącznie 29. Do bezwzględnej większości potrzeba 326 mandatów. Koalicja konserwatystów z liberałami będzie miała 363 mandaty

Z gratulacjami do Camerona, telefonował prezydent USA Barack Obama. Cameron wraz z żoną otrzymał zaproszenie do złożenia w lecie wizyty w Waszyngtonie. Rozmawiał też przez telefon z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
(PAP)

Po 130 latach "wąż morski" pojawił się na plaży

Na zachodzie Szwecji znaleziono w zeszłym tygodniu ponadtrzymetrowy okaz wstęgora królewskiego zwanego również królem śledziowym. Ryby tej, która jest źródłem legend o wężach morskich, nie widziano od ponad 130 lat - poinformowała agencja AFP.

Na wstęgora śledziowego (Regalecus glesne) natknął się podczas spaceru w Bovallstrand, wiosce rybackiej między Goeteborgiem a granicą norwesko-szwedzką, Kurt Ove Eriksson.

- W pobliżu wody leżało coś wielkiego. Na początku myślałem, że to duży kawałek plastiku. (...) Podszedłem bliżej do brzegu. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to jakaś wyjątkowo dziwna ryba - opowiedział spacerowicz gazecie "Svenska Dagbladet" (dziennik opublikował zdjęcie ryby).

- Ostatni raz król śledziowy był widziany w szwedzkich wodach w 1879 roku. Nie wiemy o nim wiele, ale uważa się, że żyje na dużych głębokościach, nawet 1000 metrów. Niektórzy są zdania, że wstęgor jest źródłem mitów o wężach morskich - poinformował w komunikacie pracownik muzeum "Dom oceanu" w Lysekil na południowym-zachodzie Szwecji, do którego przetransportowano okaz. Możliwe, że wstęgor będzie prezentowany na wystawie o morskich potworach, która zostanie otwarta w tym roku.

Najdłuższe okazy wstęgora królewskiego mogą mieć nawet kilkanaście metrów. Jest to również największa ryba kostnoszkieletowa.

Nazwa "król śledziowy" odnosi się nie tylko do rozmiarów ryby, ale również do tego, że od wieków skandynawscy rybacy wierzą, iż wstęgor przewodzi ławicom śledzi.
(PAP)

Niemcy: 123 mld euro dla państw UE z problemami

Rząd w Berlinie przyjął projekt ustawy w sprawie udziału Niemiec w europejskim mechanizmie poręczeń kredytowych dla państw strefy euro, które popadną w problemy finansowe. Niemcy wyłożą na ten cel 123 mld euro.

Projekt ustawy przewiduje możliwość, że wysokość gwarancji ze strony Niemiec zostanie podwyższona do 148 mld euro, jeśli inne państwa uczestniczące w mechanizmie same będą potrzebować wsparcia. Poręczenia mają obowiązywać przez trzy lata.

Jeszcze we wtorek nad projektem ustawy debatować mają frakcje parlamentarne. Głosowanie w Bundestagu odbędzie się prawdopodobnie dopiero w czerwcu.

Niemiecka opozycja podkreśla, że ma wiele wątpliwości co do Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego. Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) zarzuciła chadeckiej kanclerz Angeli Merkel, że ukryła ona przed opinią publiczną prawdziwą skalę problemów wspólnej waluty europejskiej.

- Byliśmy już sceptyczni, gdy w (zeszły) piątek Bundestag musiał podjąć decyzję w sprawie pomocy dla Grecji. Jeszcze nie wysechł atrament na podpisie prezydenta pod tamtą ustawą, a już kanclerz federalna negocjowała w Brukseli z szefami państw i rządów o pakiecie stabilizacji euro na 750 mld euro. To pokazuje nam: W Bundestagu nie informowano o prawdziwych rozmiarach kryzysu - powiedział polityk SPD Thomas Oppermann w rozmowie z telewizją ARD.

Uzależnił on poparcie nowej ustawy przez SPD od podjęcia zobowiązań, dotyczących regulacji rynków finansowych, w tym wprowadzenia podatku od transakcji finansowych oraz udziału banków oraz funduszy hedgingowych w mechanizmie stabilizacyjnym.

Zaakceptowany w nocy z niedzieli na poniedziałek przez ministrów finansów UE mechanizm pomocy dla zadłużonych państw strefy wspólnej waluty opiewać ma nawet na 750 mld euro, z czego 220-250 mld udostępni Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

500 mld ma pochodzić ze środków europejskich, z czego 60 mld euro zapewnić ma Komisja Europejska dzięki pożyczkom na rynkach kapitałowych, gwarantowanym z nieuruchomionych środków w wieloletnich ramach budżetowych UE. Kolejne 440 mld euro to pożyczki i gwarancje kredytowe, udzielane krajowi w potrzebie przez inne kraje strefy euro i ewentualnie spoza tego obszaru.
Anna Widzyk (PAP)

Pniedziałek, 2010-05-10

Obama chwali Miedwiediewa za krytykę ZSRR

W oświadczeniu wydanym z okazji 65. rocznicy zakończenia II wojny światowej w Europie prezydent USA Barack Obama wyraził uznanie prezydentowi Rosji Dmitrijowi Miedwiediewowi za potępienie stalinowskiej przeszłości ZSRR.

- Prezydent Miedwiediew wykazał godne uwagi przywództwo honorując ofiary tych, którzy żyli przed nami (minionego pokolenia) i mówiąc tak otwarcie o stłumieniu przez Związek Sowiecki "elementarnych praw i swobód" - stwierdził prezydent USA nawiązując do wywiadu Miedwiediewa, który został opublikowany w dzienniku "Izwiestija".

- Jego słowa przypominają nam, że wszyscy musimy razem działać dla dobra świata, w którym elementarne prawa człowieka, na które wszyscy ludzie zasługują, są chronione - dodał Obama.

We wspomnianym wywiadzie rosyjski prezydent oświadczył, że "reżimu, jaki panował w ZSRR, nie można określić inaczej, niż jako totalitarny". - Niestety, był to reżim, przy którym tłumiono elementarne prawa i swobody. I nie tylko wobec własnych ludzi - powiedział. - Tak było również w innych krajach socjalistycznych. Nie da się tego wykreślić z historii - podkreślił Miedwiediew.
(PAP)

Chcą zamknąć wyciek drugą kopułą

British Petroleum, właściciel platformy "Deepwater Horizon", która zatonęła w Zatoce Meksykańskiej powodując groźny wyciek ropy, spróbuje umieścić nad uszkodzonym szybem drugą, mniejszą kopułę zamykającą - poinformował dyrektor generalny koncernu.

Według Tony'ego Haywarda mniejsza kopuła mogłaby być umieszczona nad szybem w ciągu 72 godzin. Byłaby mniej podatna na wpływ związków metanu.

Zakończona już próba opanowania wycieku przy wykorzystaniu stalowej kopuły i systemu rur, którymi ropa miała być przepompowywana do zbiorników na statku, poniosła fiasko. Gdy kopułę opuszczono na głębokość 1500 metrów, okazało się, że przepompowywanie ropy nie będzie możliwe, ponieważ jej wnętrze pokrył tzw. metanowy lód (krystaliczna substancja, złożona z cząstek metanu i wody), co zdestabilizowało całą konstrukcję, a otwory, którymi miała być przepompowywana ropa zostały zatkane.

W poniedziałek zdalnie sterowane łodzie podwodne opryskiwały szyb, z którego wydobywa się 795 litrów ropy dziennie, chemikaliami mającymi zmniejszyć jej gęstość.

Jednocześnie trwa wiercenie szybu pomocniczego, który uważany jest na razie za najbardziej skuteczne sposób na powstrzymanie wycieku, jednak jego budowa może potrwać nawet do trzech miesięcy.

Od 20 kwietnia, kiedy na platformie "Deepwater Horizon" doszło do wybuchu, w którym zginęło 11 osób i który doprowadził do jej zatonięcia, do wody mogło przedostać się 13 mln litrów ropy. Jeśli szybu nie uda się zatkać za około miesiąc rozmiary katastrofy w Zatoce Meksykańskiej przekroczą, tę do której doszło w 1989 roku w wyniku uszkodzenia tankowca Exxon Valdez u wybrzeży Alaski.
(PAP)

Jarosław Kaczyński zainteresował rosyjskie media

Media w Rosji zwróciły uwagę na przemówienie Jarosława Kaczyńskiego do Rosjan, w którym lider PiS podziękował im za pomoc i życzliwość okazaną Polakom po katastrofie pod Smoleńskiem.

Przemówienie Kaczyńskiego streściły agencje ITAR-TASS i Rosbałt. Ta pierwsza podkreśliła, że wyraził on wdzięczność Rosjanom za każdą łzę, świeczkę i słowo współczucia. Obie agencje odnotowały, że kandyduje on w wyznaczonych na 20 czerwca wyborach prezydenckich w Polsce.

Wystąpienie przywódcy PiS na swoich stronach internetowych zamieściły radio Echo Moskwy i gazeta "Komsomolskaja Prawda". Echo Moskwy wybiło, że "brat-bliźniak poległego prezydenta Polski i przywódca największej w tym kraju partii opozycyjnej" powiedział Rosjanom, iż "nowe stosunki między dwoma krajami można budować tylko na prawdzie, nawet jeśli jest ona gorzka".

"Polacy pamiętają kule katów z NKWD, jednak pamiętają też, jak w najtrudniejszym czasie Rosjanie wyciągnęli do nich pomocną rękę" - cytuje "Echo Moskwy" słowa Kaczyńskiego, zachęcając do wysłuchania jego przemówienia.

Natomiast "Komsomolskaja Prawda" eksponuje ten fragment wystąpienia, w którym lider PiS przypomniał, że to jego brat, Lech Kaczyński, miał być w niedzielę na placu Czerwonym w Moskwie.
(PAP)

Wiedzą, że oszczędności są potrzebne, ale i tak protestują

Jak wynika z trzech sondaży opublikowanych w greckiej prasie, tamtejsze społeczeństwo zdaje sobie sprawę, że cięcia wydatków budżetowych i podwyżki podatków są konieczne, jednocześnie jednak popiera protesty przeciwko tym środkom oszczędnościowym.

55,2% respondentów sondażu, który ukazał się w tygodniku "To Wima", przyznało, że drastyczne cięcia płac i podwyżki podatków są niezbędne, aby Grecja uniknęła bankructwa. Jednocześnie 53,2% ankietowanych oświadczyło, że protesty przeciwko przyjętemu przez rząd programowi oszczędnościowemu powinny być kontynuowane.

Z kolei wyniki sondażu opublikowane w tygodniku "Proto Thema" wskazują, że 54,2% z 1000 respondentów woli podporządkować się reformom fiskalnym, do których Grecja zobowiązała się w zamian za pomoc od innych państw strefy euro oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego, niż pozwolić na bankructwo kraju. Jednocześnie jednak aż 74% ankietowanych uznało, że protesty w "rozsądnych" granicach są uzasadnione.

Według sondażu w dzienniku "Kathimerini", 77% Greków uważa zaproponowane przez rząd reformy za niesprawiedliwie. Jednocześnie 79% jest zdania, że zostaną one przeprowadzone.

W zamian za pożyczki o wartości 110 mld euro w ciągu trzech lat, rząd w Atenach zobowiązał się do zmniejszenia w tym czasie deficytu budżetowego z 13,6% PKB w 2009 r. do 2,6%. PKB. W tym celu m.in. podniesiony zostanie podatek VAT (z 21 do 23%) oraz akcyza na alkohol, tytoń i paliwo. W sektorze publicznym płace zostaną zamrożone, a premie będą odebrane lub ograniczone. Stopniowo wydłużany ma być również wiek emerytalny.

- Greckiemu rządowi należy się pochwała za zobowiązanie się do historycznych działań, które dadzą temu dumnemu narodowi szansę wyzwolenia się od obecnych problemów i zapewnią Grekom lepszą przyszłość - powiedział dyrektor zarządzający MFW Dominique Strauss-Kahn. Instytucja ta zatwierdziła swój opiewający na 30 mld euro udział w linii kredytowej dla rządu w Atenach.
(PAP)

Niedziela, 2010-05-09

Porażka Angeli Merkel - traci większość

Koalicja chadeckiej CDU i liberalnej Partii Wolnej Demokratów (FDP) straciła większość w parlamencie niemieckiego landu Nadrenia Północna-Westfalia - wynika z pierwszych cząstkowych wyników wyborów regionalnych.

Rezultat ten jest niekorzystny dla federalnego rządu kanclerz Angeli Merkel; rządząca w Niemczech od jesieni koalicja chadeckiego bloku CDU/CSU oraz FDP traci większość w drugiej izbie niemieckiego parlamentu (Bundesrat), w której zasiadają przedstawiciele landów.

Według pierwszych cząstkowych wyników wybory wygrała minimalnie Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD), na którą głosowało 34,4%. - SPD wróciła do gry! - mówiła przewodnicząca ugrupowania w Nadrenii Hannelore Kraft, która może stanąć na czele nowego rządu tego landu.

CDU, kierowana przez premiera landu Juergena Ruettgersa, zdobyła 34,1% (aż o 10,7 punktu procentowego mniej niż w 2005 r.).

To ciężki wieczór dla CDU- Osobiście ponoszę polityczną odpowiedzialność za ten wynik - powiedział Ruettgers po ogłoszeniu wyników. Dodał, że zamierza rozmawiać z pozostałymi siłami politycznymi - z wyjątkiem postkomunistycznej Lewicy - w sprawie utworzenia stabilnego rządu w landzie.

Wielki sukces odnieśli Zieloni, którzy zdobyli 12,4% (plus 6,2 punktu). Na FDP głosowało 6,7% (plus 0,5).

Po raz pierwszy do parlamentu krajowego wejdzie też Lewica, która uzyskała 6%.

Według cząstkowych wyników koalicja SPD i Zielonych miałaby minimalną większość w landtagu - 92 mandaty na 183 miejsca. Może się to jednak zmienić po podliczeniu głosów ze wszystkich okręgów. Zdaniem komentatorów prawdopodobnym wariantem jest wielka koalicja CDU i SPD oraz - w mniejszym stopniu sojusz CDU i Zielonych.

Wybory w najludniejszym, blisko 18-milionowym landzie Niemiec były pierwszym ważnym testem dla rządu federalnego kanclerz Angeli Merkel od jesiennych wyborów do Bundestagu.

Zdaniem komentatorów wyborcy ukarali rząd chadeków i liberałów m.in. za liczne spory koalicyjne, a także manewry w sprawie pomocy finansowej dla zadłużonej Grecji. Niemcy zobowiązały się wesprzeć Ateny kwotą 22,4 mld euro do 2012 r. w ramach europejskiego pakietu ratunkowego, który opiewa na 110 mld euro.

Utrata władzy w Nadrenii oznacza, że Merkel zmuszona będzie do kompromisów z opozycją, by ważne ustawy uzyskały poparcie Bundesratu.

Dotychczas koalicja dysponowała w drugiej izbie parlamentu Niemiec 37 głosami na 69. Bez sześciu głosów przypadających na Nadrenię Północną-Westfalię straci bezwzględną większość. - To oznacza koniec wielkich projektów koalicji, jak reformy systemu podatkowego i służby zdrowia - powiedział w telewizji ZDF redaktor naczelny tygodnika "Die Zeit" Giovanni di Lorenzo.
(PAP)

Moskwa, Smoleńsk, Katyń - Komorowski z wizytą w Rosji

Marszałek sejmu, p.o. prezydenta RP Bronisław Komorowski oraz polska delegacja uczestniczyli w mszy świętej na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu. Stamtąd delegacja udała się do Witebska na Białorusi, skąd polska delegacja wyleciała do kraju. O 23.00 samolot z marszałkiem Sejmu na pokładzie wylądował w Warszawie. wróci do kraju około północy.

Marszałek wraz z generałem Wojciechem Jaruzelskim, szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisławem Koziejem oraz reżyserem Andrzejem Wajdą, a także gubernatorem Smoleńska Siergiejem Antufiewem, złożyli kwiaty na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu oraz przy prawosławnym krzyżu znajdującym się na części rosyjskiej, upamiętniającym ofiary katyńskie.

Po mszy świętej Komorowski powiedział dziennikarzom, że według niego "wszyscy mogli przeżyć bardzo głęboko, takie swoiste dokończenie pielgrzymki, która zakończyła się dramatem samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem". - To takie szczególne miejsce - wskazał.

Wyraził zadowolenia, że mógł przybyć do Katynia, wracając z Moskwy, a wcześniej do Smoleńska, na miejsce, gdzie rozbił się samolot prezydencki, w którym zginęło 96 osób.

Jesteśmy tutaj z nadzieją, że zbliża się moment końca kłamstwa katyńskiego- A więc, że zbliża się moment satysfakcji wielu, wielu ludzi, i Rosjan, i Polaków, którzy głęboko zawsze wierzyli w to, że prawda zwycięży, że prawdy nie da się zabić - podkreślił Komorowski.

Reżyser Andrzej Wajda odnosząc się do przekazania przez Rosję 67 tomów akt śledztwa katyńskiego, powiedział: cieszą się nasze serca, ponieważ chcemy widzieć w tym fakcie następny krok polsko-rosyjskiego zbliżenia.

Jak podkreślił Wajda, na przeszkodzie dalszych kroków tego zbliżenia ciągle stoi zbrodnia katyńska i prawda o niej.

- Spoczywajcie w pokoju bohaterowie Katynia - powiedział Wajda.

Wcześniej polska delegacja odwiedziła miejsce katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Bronisław Komorowski złożył w wieniec kwiatów przy kamieniu upamiętniającym ofiary katastrofy.

Kwiaty złożył również gubernator Smoleńska Siergiej Antufiew.

Bronisław Komorowski podkreślił na krótkiej konferencji prasowej w Smoleńsku, że polskiej stronie bardzo zależy, aby miejsce katastrofy polskiego samolotu było odpowiednio zabezpieczone i stale pilnowane.

Marszałek zaznaczył, że nie można było, będąc w Moskwie, nie przyjechać na miejsce katastrofy, gdzie zginął prezydent Polski, tylu wybitnych ludzi, wśród nich także wielu jego dobrych przyjaciół.

Komorowski powiedział, że chciałby w sposób symboliczny dokończyć tamtą wizytę i odwiedzić groby polskich oficerów w Katyniu.

Jak zaznaczył, na ziemi smoleńskiej jest "drugie miejsce naznaczone polską krwią, polskim dramatem", gdzie 10 kwietnia zginęło 96 naszych rodaków w wyniku dramatycznej katastrofy lotniczej.

Komorowski podziękował za pomoc i życzliwość społeczeństwa rosyjskiego, jaką okazano po katastrofie.

Bronisław Komorowski powiedział, że Polska oczekuje, iż wszystkie dokumenty ze śledztwa katyńskiego zostaną nie tylko odtajnione, ale też w pełni upublicznione.

- Bo przecież prawda o zbrodni katyńskiej i przełamanie tej kilkudziesięcioletniej bariery kłamstwa katyńskiego leży także w interesie nowej Rosji - powiedział.

Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew przekazał Komorowskiemu podczas sobotniego spotkania na Kremlu 67 tomów akt śledztwa, które w latach 1990-2004 w sprawie zbrodni katyńskiej prowadziła Główna Prokuratura Wojskowa FR.

Prezydent Rosji powiedział - podkreślił marszałek - że jest to początek procesu przekazywania nieznanych jeszcze dokumentów opisujących zbrodnię katyńską.

Jak poinformował Komorowski, dokumenty przekazane przez Miedwiediewa przylecą z polską delegacją do kraju. I od poniedziałku polscy historycy i eksperci będą mogli zapoznać się z tymi materiałami.

Zdaniem marszałka wówczas będziemy mogli ocenić, jaka część tych dokumentów była do tej pory zupełnie nieznana w Polsce, a jaka była znana prokuratorom. Jak dodał, z jego informacji wynika, że część dokumentów nie była znana polskiej stronie.
(PAP)

Sobota, 22010-05-08

Obama: sojusz ZSRR i USA miał wielkie znaczenie

Prezydent Barack Obama w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji Wiesti określił sojusz ZSRR-USA w czasie II wojny światowej jako jeden z najważniejszych przykładów współpracy wojskowej w dziejach.

- 9 maja, dzień święta dla wszystkich, przypomina nam o nadzwyczajnych ówczesnych poświęceniach Związku Radzieckiego i o tym, jak silny był sojusz między Stanami Zjednoczonymi i narodem rosyjskim - powiedział Obama w wywiadzie, który został nadany przez Wiesti w przeddzień obchodów rocznicy zwycięstwa.

Dodał, że nie tylko dla Rosjan, ale dla wielu Amerykanów II wojna światowa wiąże się z osobistymi przeżyciami. Przypomniał, że jego dziadek walczył pod dowództwem generała Pattona, a brat jego babki uczestniczył w wyzwalaniu obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie.

- I my, w naszej rodzinie czcimy pamięć tych krewnych - podkreślił Obama.

Amerykański prezydent przypomniał również, że Joseph Beyrle, ojciec obecnego ambasadora Stanów Zjednoczonych w Moskwie Johna Beyrle, dostał się w czasie II wojny światowej do nazistowskiej niewoli, ale zdołał stamtąd uciec i wstąpił w szeregi Armii Czerwonej, aby walczyć wspólnie z radzieckimi żołnierzami.

- To symbol tego, jak nasze wspólne wysiłki pozwoliły wówczas zgnieść faszyzm - podkreślił Obama. Ówczesny sojusz prezydent nazwał "jednym z najważniejszych sojuszów wojskowych wszystkich czasów".

W ubiegłym tygodniu szef wydziału administracyjnego Kremla Władimir Kozin poinformował, że prezydent USA nie będzie obecny na defiladzie wojskowej, która odbędzie się w niedzielę, 9 maja, na Placu Czerwonym dla uczczenia 65. rocznicy zwycięstwa nad faszystowskimi Niemcami w II wojnie światowej.

Na czele amerykańskiej delegacji na defiladę, w której po raz pierwszy wezmą udział żołnierze ze Stanów Zjednoczonych, W.Brytanii, Francji Polski, będzie stał ambasador Beyrle.
(PAP)

Ważąca 100 ton kopuła ma uratować USA przed katastrofą

Ekipy koncernu BP opuściły na miejsce wycieku ropy w Zatoce Meksykańskiej stalową kopułę, która ma zapobiec katastrofie ekologicznej.

Według pracowników koncernu BP, wybuch na platformie wiertniczej spowodowało uwolnienie się dużej ilości metanu z podmorskiego złoża ropy naftowej.

Ważąca pond 100 ton stalowo-betonowa kopuła w kształcie dzwonu jest zaprojektowana tak, by zebrać 80% ropy wypływającej z szybu i przesłać ją do zbiornika znajdującego się na powierzchni wody. Obecnie montowana jest rura łącząca kopułę ze zbiornikiem, do którego ma być odprowadzana ropa. Cały system ma być gotowy do niedzieli.

Opary unoszące się nad plamą ropy opóźniły opuszczanie kopuły, ponieważ obawiano się, że przypadkowa iskra może spowodować pożar. Operację rozpoczęto w piątek nad ranem czasu polskiego.

Technologię tę wykorzystano już kilkakrotnie na płytkich wodach, ale nigdy na głębokości 1,5 km.

12-metrowa kopuła musiała być umieszczona na miejscu wycieku precyzyjnie, tak aby jeszcze bardziej nie uszkodzić szybu. Zdalnie sterowane łodzie podwodne oczyściły rejon wokół szybu ze szczątków platformy by uniknąć uszkodzenia kopuły.

Inne zagrożenia dotyczą m.in. zatorów w odprowadzającej ropę rurze lub eksplozji mieszanki ropy, benzyny i wody unoszącej się powyżej szybu.

Jeśli metoda się sprawdzi zostanie zbudowana druga kopuła, która zostanie umieszczona nad mniejszym wyciekiem.

Tymczasem z wyjaśnien złożonych przez pracowników BP, którzy uratowali się z katastrofy platformy "Deepwater Horizon" 20 kwietnia wynika, że wyciek ropy spowodowało nagłe uwolnienie się i wybuch dużej ilości metanu.

Z uszkodzonego szybu pod platformą wydobywa się około 750 tys. litrów ropy dziennie. Plama ropy rozprzestrzenia się na znacznym obszarze i zagraża wybrzeżom kilku stanów leżących nad Zatoką Meksykańską, głównie Luizjany. Trwa akcja jej opanowania i neutralizacji.
(PAP)


"112 akt katyńskich pozostaje nieznanych"

Zdaniem członka Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych prof. Wojciecha Materskiego, przekazane przez prezydenta Miedwiediewa akta dotyczące Katynia były już wcześniej znane i jawne, dlatego ich przekazanie to "bez wątpienia ładny gest", ale nie posuwający naszej wiedzy.

Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew przekazał Bronisławowi Komorowskiemu 67 tomów akt śledztwa, które w latach 1990-2004 w sprawie zbrodni katyńskiej prowadziła Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej.

- Kontaktowałem się z Moskwą dosłownie przed chwilą i wiem, że przekazane zostały kserokopie, i że data uwierzytelnienia, która na nich figuruje, to 30 kwietnia 2010 roku, czyli zostały uwierzytelnione specjalnie na tę wizytę. Zbieżność jest bardzo znaczna z tymi aktami, które do tej pory poznaliśmy, czyli z 67 aktami procesu. 112 nadal pozostaje nieznanych; domagaliśmy się właśnie ich odtajnienia i przekazania nam - powiedział prof. Materski.

W jego ocenie, dostaliśmy akta, które nie były utajnione i w tej czy innej formie były już znane. - Jako całość oczywiście przekazany zbiór jest bardzo ważny, bo wcześniej dostęp do tych akt był tylko na zasadzie zrobienia wypisów, a teraz mamy komplet kserokopii całości, natomiast nie posuwa to naszej wiedzy o śledztwie rosyjskim, ani o powodach jego utajnienia, ani o innych ważnych materiałach - podkreślił historyk.

Jak zaznaczył, przekazanie akt wydaje się być gestem mówiącym: "co możemy to wam dajemy", natomiast strona polska czeka na odtajnienie pozostałych akt, przede wszystkim uzasadnienia wyroku o umorzeniu śledztwa, który - w opinii Materskiego - był z naszego punktu widzenia skandaliczny.

- Wiem od uczestnika delegacji towarzyszącej marszałkowi Komorowskiemu, że przekazaniu akt towarzyszyła deklaracja o odtajnieniu dalszych dokumentów. Więc teraz będziemy na to czekać. Dzisiejszy gest jest ładny, ale prawdopodobnie nie posuwa naszej wiedzy. Należy oczekiwać, że kiedyś będziemy mieć dostęp do pełnej wiedzy o Katyniu, jednak powinniśmy pamiętać, że dla strony rosyjskiej jest to sprawa z różnych względów trudna - powiedział członek Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych.
(PAP)

Sarkozy odwołał podróż do Moskwy z powodu kryzysu

Prezydent Francji Nicolas Sarkozy odwołał podróż do Moskwy na obchody 65. rocznicy zakończenia wojny, by zajmować się kryzysem w strefie euro - poinformował rzecznik Pałacu Elizejskiego. W Moskwie nie będzie też kilku innych przywódców europejskich.

Wcześniej w sobotę agencja Ansa poinformowała, że wizytę w Moskwie odwołał premier Silvio Berlusconi, aby śledzić na bieżąco negocjacje w sprawie kryzysu wspólnej waluty europejskiej w rezultacie wydarzeń w Grecji.

Na niedzielnych obchodach w Moskwie nie będzie też premiera W. Brytanii George'a Browna, ale to z powodu sytuacji po niedawnych brytyjskich wyborach parlamentarnych.

Przywódcy państw strefy euro na zakończonym w nocy z piątku na sobotę szczycie w Brukseli porozumieli się w sprawie stworzenia stałego, antykryzysowego mechanizmu dla ratowania krajów w potrzebie, a także zapowiedzieli wzmocnienie koordynacji polityk gospodarczych i dyscypliny budżetowej. Ostatecznie zatwierdzili też pakiet pomocy dla Grecji w wysokości 110 mld euro do 2012 roku.
(PAP)

Berlusconi nie jedzie do Moskwy

Premier Włoch Silvio Berlusconi oficjalnie potwierdził informacje, że odwołał swój wyjazd do Moskwy na niedzielne uroczystości z okazji 65.rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej.

Podczas wieczornej rozmowy z rosyjskim przywódcą Dmitrijem Miedwiediewem, Silvio Berlusconi wyraził żal, że nie może uczestniczyć w obchodach - podała kancelaria premiera w Rzymie.

W wydanej nocie poinformowano, że szef włoskiego rządu wyjaśnił Miedwiediewowi, że wraz z innymi europejskimi liderami podejmuje wysiłki w związku z kryzysem finansowym. To zaś wymaga stałych kontaktów i koordynacji działań uniemożliwiając obecność w stolicy Rosji w niedzielę - napisano.
(PAP)

Piątek, 2010-05-07

Pomoc dla Grecji zatwierdzona na szczycie w Brukseli

Przywódcy państw strefy euro ostatecznie zatwierdzili uruchomienie pakietu pomocy dla Grecji w wysokości 110 mld euro, którego realizacja będzie rozłożona na 3 lata. Wcześniej podobną decyzję podjęli ministrowie finansów.

Według źródeł dyplomatycznych w Brukseli, 16 przywódców państw strefy euro podkreśliło też konieczność podjęcia "dodatkowych wysiłków na rzecz konsolidacji budżetu" i wzmocnienia dyscypliny budżetowej w państwach tej strefy.

Pakiet przewiduje pomoc w wysokości 80 mld euro, z których 30 mld ma być udzielonych Grecji jeszcze w tym roku. Pozostałe 30 mld ma udzielonych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW).

19 maja przypada termin spłaty przez Grecję kolejnej raty wcześniej zaciągniętych kredytów.

Uczestnicy szczytu osiągnęli też porozumienie w sprawie wzmocnienia Paktu Stabilizacyjnego, którego celem jest ograniczenie rozmiarów zadłużenia publicznego poszczególnych krajów strefy euro. Ostatni kryzys w Grecji wykazał małą skuteczność tego instrumentu.

Ceną za wsparcie z udziałem MFW są drastyczne reformy budżetowe, do których zobowiązała się Grecja pod naciskiem MFW, Komisji Europejskiej (KE) i Europejskiego Banku Centralnego (EBC). Plan zakłada zredukowanie deficytu budżetowego z 13,6 proc. PKB w ub.r. do 2,6 proc. w roku 2014. Bieżący rok ma się zakończyć deficytem w wys. 8 proc. PKB.

Taki kalendarz formalnie wyznaczy Grecji unijna rada ministrów finansów Ecofin. Decyzja, która ma być przyjęta na najbliższym posiedzeniu 18 maja, określa szczegółowo termin kolejnych reform i cięć budżetowych Grecji.

Co kwartał KE koordynująca bilateralne pożyczki będzie sprawdzać realizację programu, uzależniając od tego wypłatę kolejnych transz. Pierwsze pieniądze mają popłynąć do Aten szybko - przed 19 maja, gdy staną się wymagalne obligacje, których wykup będzie kosztował rząd w Atenach ok. 9 mld euro. W budżecie brak tych pieniędzy, a na skutek utraty wiarygodności Grecja nie ma już możliwości finansowania swojego zadłużenia na rynkach finansowych - dlatego zwróciła się o pomoc do eurostrefy i MFW.

Przywódcy strefy euro spotkali się w Brukseli przede wszystkim, by wyciągnąć pierwsze lekcje z greckiego kryzysu i powstrzymać jego rozprzestrzenianie się na inne kraje strefy euro. Według źródeł dyplomatycznych, zgodzili się już co do zasady na wzmocnienie dyscypliny budżetowej w unijnym Pakcie Stabilności i Wzrostu, ale wciąż nie ma między krajami zgody co do konkretnych środków, w tym na proponowane przez Niemcy zawieszenie prawa głosu w unijnej Radzie Ministrów dla niesubordynowanych członków.

Przywódcy kontynuują dyskusje, które dotyczą tego, jak zapobiec rozlaniu się greckiego kryzysu na kolejne kraje, takie jak Hiszpania, Portugalia, czy Włochy i Irlandia. Szef Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet przyznał, że chodzi o "kryzys systemowy", czyli zagrażający całej strefie euro. Wśród rozważanych propozycji jest powołanie funduszu, który w razie konieczności miałby wspierać kraje pogrążone w tarapatach, zasilany np. przez EBC.

- Chodzi o to, by zapewnić rynki finansowe o zdecydowanych działaniach opartych na silnych fundamentach, jakie podejmiemy w przyszłości - tłumaczył dyplomata, który zastrzegł sobie anonimowość.

Przywódcy państw strefy euro na zakończonym w nocy z piątku na sobotę szczycie w Brukseli porozumieli się również w sprawie stworzenia stałego, antykryzysowego mechanizmu dla ratowania kraju strefy euro w potrzebie - powiedziały źródła dyplomatyczne.

Mechanizm będzie musiał być formalnie zaaprobowany przez wszystkie 27 krajów UE, dlatego na niedzielę zwołano posiedzenie ministrów finansów państw UE, tzw. Ekofin.
(PAP)

Chmura pyłu kolejny raz komplikuje loty

Chmura pyłu wulkanicznego znad Islandii, rozciągająca się na obszarze o średnicy ok. 2 tys. km nad północnym Atlantykiem, zmusza samoloty lecące między Ameryką Północną a Europą do nadkładania drogi - poinformowały europejskie władze lotnictwa cywilnego.

Prognozy mówią, że w sobotę chmura dotrze nad południową Grenlandię i północno-zachodnią Hiszpanię. Już teraz ponad 500 samolotów ok. 40 linii lotniczych musi zabierać na loty przez Atlantyk dodatkowe ilości paliwa, ponieważ konieczność omijania chmury pyłu wulkanicznego wydłuża lot o jedną do dwóch godzin.

Eksperci wskazują, że obecnie chmura nie stwarza aż takiego zagrożenia, żeby konieczne było zamykanie lotnisk. Samoloty lecące przez Atlantyk będą ją jednak musiały omijać, nadkładając drogi. Europejska Organizacja ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej Eurocontrol podkreśliła, że przelatywanie nad chmurą pyłu nie jest już bezpieczne, ponieważ osiągnęła ona wysokość 10500 metrów, czyli typową wysokość przelotową w komunikacji lotniczej. Jeszcze kilka dni temu popiół pozostawał na wysokości poniżej 6 tys. metrów.

Konieczność omijania chmury spowodowała, że tłoczno zrobiło się w hiszpańskiej przestrzeni powietrznej, ponieważ tam kierowane są maszyny, które w normalnych warunkach leciałyby przez Atlantyk trasami nad Irlandią.
(PAP)

Ostateczne wyniki wyborów - torysi bez większości

Konserwatyści - 306 mandatów, laburzyści 258, a Liberalni Demokraci - 57 mandatów - takie są ostateczne wyniki wyborów parlamentarnych w Wielkiej Brytanii - podałybrytyjskie media. Na pozostałe partie przypada 28 mandatów.

Przywódca konserwatystów David Cameron nie ma jednak większości, aby stworzyć stabilny rząd. Dlatego zwrócił się do Nicka Clegga, przewodniczącego Liberalnych Demokratów, aby ten przystąpił do rządowej koalicji.
(PAP)

Czwartek, 2010-05-06

Parlament w Belgii się rozwiązał, wybory 13 czerwca

Na skutek dymisji rządu Yvesa Leterme'a belgijski parlament zadecydował o swym rozwiązaniu, otwierając drogę do przedterminowych wyborów parlamentarnych, które mają się odbyć 13 czerwca, krótko przed objęciem przez Belgię unijnej prezydencji.

Izba deputowanych podjęła taką decyzję, przyjmując na wniosek rządu listę 50 artykułów konstytucji, które mają mają być zrewidowane przez parlament następnej kadencji. Zgodnie z prawem, jej przyjęcie skutkuje automatycznym rozwiązaniem parlamentu i rozpisaniem przedterminowych wyborów w ciągu 40 dni.

- Data wyborów jest ustalona na 13 czerwca - ogłosił przewodniczący Izby Deputowanych Patrick Dewael, nie czekając na decyzję rządu w tej sprawie, która formalnie ma być podjęta w piątek.

Przedterminowe wybory są skutkiem kolejnego fiaska prób przezwyciężenia animozji między Flamandami, którzy stanowią 60% ludności w ponad 10-milionowej Belgii, a francuskojęzycznymi mieszkańcami Walonii i Brukseli.

Nie powiodły się negocjacje, które miały położyć kres zadawnionym sporom koncentrującym się wokół wyborczych i językowych praw frankofonów mieszkających we flamandzkich gminach pod Brukselą. Celem rządu Leterme'a było rozwiązanie tego konfliktu do czasu belgijskiej prezydencji. Gdy to się nie udało, premier podał się do dymisji 22 kwietnia, przyznał się do porażki i przywództwo w swojej partii flamandzkich chadeków przekazał eurodeputowanej Marianne Thyssen.

Po wyborach Belgia na nowo będzie musiała budować w bólach koalicję rządzącą, choć komentatorzy chcą wierzyć, że perspektywa unijnej prezydencji rozpoczynającej się 1 lipca skłoni polityków do schowania personalnych animozji do kieszeni i konstruktywnego, szybkiego działania. Przewodniczący Dewael wezwał przyszłych deputowanych, by "wytrwale pracowali na rzecz budowy przyszłości kraju zarówno na poziomie krajowym, jak i międzynarodowym".

Nie czekając na oficjalne ogłoszenie daty wyborów, partie rozpoczęły już kampanię wyborczą, stawiając warunki przyszłych sojuszy i wzajemnie oskarżając się o fiasko negocjacji nad zakończeniem konfliktu flamandzko-frankofońskiego. Są obawy przed dalszym wzrostem autonomicznych dążeń we Flandrii. Najnowsze sondaże pokazują rosnące poparcie dla flamandzkiej partii niepodległościowej NVA, obecnie w opozycji, która wyprzedziła dominujących dotąd chadeków, osiągając 22,9%.

Wieczorne posiedzenie parlamentu zakłócił jeden z posłów skrajnej, izolowanej na scenie politycznej partii flamandzkich nacjonalistów Vlaams Belang, który wstał, krzycząc: "Niech żyje wolna Flandria, a Belgia niech zdechnie!".

Yves Leterme wrócił na stanowisko premiera w listopadzie ubiegłego roku, po wyborze dotychczasowego szefa rządu, Hermana Van Rompuya, na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Przez ostatnie pięć miesięcy z trudem starał się odbudować reputację po swoich rządach w 2007-2008 roku, które przebiegły pod znakiem niekończącego się kryzysu politycznego na skutek sporów Flamandów i frankofonów i kiedy kilkakrotnie składał dymisję.

Nowy parlament będzie musiał wyłonić nową koalicję rządzącą, która na nowo zajmie się rozwiązaniem flamandzko-francuskojęzycznego konfliktu, i nic nie zapowiada, by były na to większe szanse niż w kończącej się w złej atmosferze kadencji.

Niektórzy Belgowie zaczynają już wykazywać zniecierpliwienie i brak zrozumienia dla ciągłych kryzysów politycznych w swoim kraju. Na popularnym portalu internetowym Facebook kilka tysięcy osób zapisało się do grupy "13 czerwca zamiast na wybory idę na basen", nie bacząc, że w Belgii głosowanie jest obowiązkowe i za niedopełnienie obywatelskiego obowiązku teoretycznie grozi grzywna.
(PAP)

"Wydarzenie tysiąclecia" - miasto Nashville zalane

Leżące w stanie Tennessee miasto Nashville, zostało zalane wodami rzeki Cumberland. W niektórych miejscach woda jest tak głęboka, że nawet ciężarówki nie są w stanie przejechać - jedynym sposobem na transport są łodzie. Korpus Inżynierów Armii Amerykańskiej nazwał powódź "wydarzeniem tysiąclecia".
(REUTERS)

Ponad milion dolarów za zbiór znaczków "Polska nr 1" 2010-05-06 (05:10)

Za ponad 1 mln dolarów dom aukcyjny Warwick & Warwick sprzedał unikalny zbiór pierwszych polskich znaczków "Polska nr 1", należący do kolekcji Włodzimierza Rachmanowa. Od chwili jego śmierci w 1968 r. kolekcja spoczywała w bankowym sejfie.

Najwięcej, 51 tys. funtów (nie licząc premii domu aukcyjnego i podatków), zapłacono za list adresowany do Banku Polskiego w Warszawie, wysłany z Kalwarii przez Mariampol. List opłacono jedyną znaną dwójką (dwoma złączonymi znaczkami) "Polska nr 1" z marginesem i pustopolem między sektorami arkusza. Jest to jedna z najwyższych, jeśli w ogóle nie najwyższa cena aukcyjna za polski walor filatelistyczny. Cena wywoławcza wynosiła 5 tys. funtów (24 tys. zł).

30,5 tys. funtów zapłacono za list z jedyną znaną czwórką znaczków nr 1. Cena wywoławcza wynosiła 800 funtów. Za nr 1 cięty skasowany na liście (sprzedawany przez dom aukcyjny bez gwarancji autentyczności) wysłanym z Warszawy do hrabiny Ledóchowskiej w majątku Zaborol zapłacono 22 tys. funtów.

Wiele listów oferowanych na aukcji było adresowanych do historycznych postaci, m.in. hrabiego Augusta Zamoyskiego, znanego fabrykanta Stanisława Lilpopa, konsulów cesarstwa Austrii w Warszawie, adwokatów sądu apelacyjnego, zarządców dóbr ziemskich itd.

- Aukcja była wspaniała. Takich cen jeszcze nie było. Dobrze, że jest tak duże zainteresowanie polską filatelistyką - powiedział jeden z największych polskich kolekcjonerów Stanisław Mikulski, który własny zbiór "Polski nr. 1" wystawi w najbliższych tygodniach w Zamku Królewskim w Warszawie.

Uczestnicy aukcji wyrażali zdziwienie, że tak wyjątkowy zbiór filatelistyczny trafił do stosunkowo mało znanego domu aukcyjnego na angielskiej prowincji, zamiast na licytację do Nowego Jorku czy Londynu.

Średnio oferowane loty sprzedawały się z czterokrotnym przebiciem ceny wywoławczej. Rekord przebicia ustanowiła nieużyta polska koperta z odciśniętą czerwoną pieczęcią o nominale 1,5 kopiejki. Walor ten sprzedał się za 6250 funtów, w porównaniu z ceną wywoławcza na poziomie 100 funtów.

Wysokie ceny płacono za niekasowane znaczki "Polska nr. 1", ponieważ są to prawdziwe rarytasy, listy odbite kasownikiem w innym kolorze niż czarny, a także za znaczki rosyjskie użyte pocztowo w Polsce. Najdroższy z nich z kasownikiem warszawskim poszedł za 7 tys. funtów.

W aukcji brało udział ok. 30 osób, wśród których była grupa kolekcjonerów z Polski licząca ok. 10 osób. Ceny windowały także osoby licytujące przez telefon. Na sam koniec zlicytowano medale otrzymane przez Rachmanowa na różnych wystawach. Spośród ponad 300 zaoferowanych walorów sprzedano wszystkie z wyjątkiem dwóch.

Pierwszy polski znaczek pocztowy wprowadzono do obiegu 1 stycznia 1860 r. na podstawie rozporządzenia autonomicznych władz Królestwa Polskiego. Znaczek wyobrażał herb Królestwa Polskiego i przypominał znaczki rosyjskie, choć różnił się od nich kolorem i napisem "Za łót kop. (kopiejek - przyp. red.) 10". Łut, pisany wówczas przez "ó", to około 12,8 grama.

Znaczek wycofano z obiegu i unieważniono 13 kwietnia 1865 r. w ramach likwidacji autonomii Królestwa Polskiego po klęsce Powstania Styczniowego. Niewykorzystane znaczki komisyjnie zniszczono.
(PAP)

INDEX

Powrót...

Zapisz się na naszą listę
Email
Imie i nazwisko

 

 

Spis Książek Biblioteki SPK
Polsat Centre
Człowiek Roku 2008


 


Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę


 



Irena Dudek zaprasza na zakupy do Polsat Centre Moje motto: duży wybór, ceny dostępne dla każdego, miła obsługa. Polsat Centre217 Selkirk Ave Winnipeg, MB R2W 2L5, tel. (204) 582-2884

Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę


 

 Polskie programy telewizyjne w Twoim domu 16 kanałów

TVP1, TVP2, TVN, TVN24, TVN7, Polsat, Polsat2 ,TV Polonia, TVPuls, Eurosport, Polsatsport, Nsport, AXN/Discovery, Boomerang, TV4,

Viva IPMG to system który umożliwi Ci stały odbiór tych programów To nie jest Slingbox czy Hava Potrzebny Telewizor, IPMG box, Router i internet
Box kosztuje 200CDN, miesięczna opłata 50CDN i jednorazowa opłata za aktywacje 50CDN Dzwoń na
282-2090 do Janusza


 



189 Leila Ave
WINNIPEG, MB R2V 1L3
PH: (204) 338-9510



 

 

Kliknij tutaj, aby wejść na stronę gdzie można ściągnąć nagrania HYPERNASHION za darmo!!!

 


 

Royal Canadian Legion
Winnipeg Polish Canadian Branch 246
1335 Main St.
WINNIPEG, MB R2W 3T7
Tel. (204) 589-m5493

 


 

 

189 Leila Ave
WINNIPEG, MB R2V 1L3
PH: (204) 338-9510

“Klub 13”
Polish Combatants Association Branch #13
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8
Phone/Fax 204-589-7638
E-mail: club13@mts.net
www.PCAclub13.com


 

Zapisz się…
*Harcerstwo
*Szkoła Taneczna S.P.K. Iskry
*Zespół Taneczny S.P.K. Iskry
*Klub Wędkarski “Big Whiteshell”
*Polonijny Klub Sportowo-Rekreacyjny