Środa, 2010-07-21
	Lek na raka okazał się skuteczny, są jednak 
	skutki uboczne 
	
	Nowe badania budzącego kontrowersje leku na raka firmy La Roche nie wykazały 
	większych odchyleń od normy, którą były wcześniejsze badania. Stosunkowo 
	wysoka skuteczność Avastinu jest okupiona skutkami ubocznymi, które 
	zniechęciły wielu lekarzy do jego przepisywania. 
	(REUTERS) 
	
	Do 2014 roku NATO powinno wycofać się z Afganistanu 
	
	Afgańskie siły powinny w roku 2014 całkowicie przejąć odpowiedzialność za 
	bezpieczeństwo w kraju - to najważniejsze z ustaleń międzynarodowej 
	konferencji na temat odbudowy Afganistanu. Oznacza to, że wojska NATO 
	powinny w 2014 roku wycofać się z Afganistanu. 
	
	W spotkaniu w Kabulu wzięli udział przedstawiciele 70 państw. Do afgańskiej 
	stolicy przyjechali między innymi szefowie dyplomacji Stanów Zjednoczonych, 
	Niemiec i Francji, a także sekretarz generalny ONZ. Polskę reprezentował 
	szef MSZ Radosław Sikorski. 
	
	Dziennikarzom w Kabulu powiedział, że polski kontyngent zostanie zmniejszony 
	już w 2012 roku. - Wykorzystamy najbliższe 2 lata do wyszkolenia afgańskiego 
	wojska i policji. Współpracujemy politycznie z gubernatorem Ghazni. Jeśli 
	jemu uda się wytrzebić korupcję i zaprosić do współpracy w ramach 
	konstytucyjnego porządku tych, którzy do tej pory z legalnymi władzami 
	walczyli, to będziemy mogli się wycofać z Afganistanu po dobrze wykonanym 
	zadaniu - dodał szef MSZ. 
	
	Radosław Sikorski podkreślił, że rok 2012 nie będzie jednak końcem naszej 
	misji w Afganistanie. - Chcielibyśmy pod koniec 2012 roku naszą brygadę 
	wycofać i ewentualnie wspierać Afgańczyków w innej formie - poprzez 
	szkolenie sił bezpieczeństwa, a także kadr urzędniczych i tak jak do tej 
	pory, realizację projektów rozwojowych - powiedział Sikorski. 
	
	Uczestnicy spotkania poparli także plan prezydenta Afganistanu, by 
	przeciągnąć na stronę rządu część talibów i zobowiązali Hamida Karzaja do 
	skuteczniejszej walki z handlem opium. W czasie konferencji ustalono też, że 
	połowa pieniędzy, jaką społeczność międzynarodowa przekazuje na odbudowę 
	Afganistanu, będzie przechodzić przez afgański rząd. Do tej pory tą drogą 
	szło 20% pieniędzy pomocowych. Zwiększenia domagał się prezydent Hamid 
	Karzaj, który argumentował, że zbyt wiele pieniędzy jest marnotrawionych.
	
	(IAR) 
	
	Grożą śmiercią królowej - będzie miała specjalną ochronę 
	
	Belgia obchodzi święto narodowe, którego kulminacyjnym punktem jest defilada 
	wojskowa przed pałacem królewskim w Brukseli. Pod szczególną ochroną służb 
	bezpieczeństwa jest królowa-wdowa Fabiola, która ponownie stała się obiektem 
	pogróżek. 
	
	Według prasy, policja bierze na serio groźby, jakie nadeszły pod jej adresem 
	do pałacu królewskiego w okolicach 1 lipca. Ma chodzić o kartkę pocztową, na 
	której figuruje trumna i ostrzeżenie, że 82-letniej królowej, wdowie po 
	poprzednim królu Baldwinie, zostało tylko 21 dni życia. Pałac królewski nie 
	potwierdza istnienia tej przesyłki, ograniczając się do zapewnień, że w 
	sprawie bezpieczeństwa Fabioli resort spraw wewnętrznych przedsięwziął 
	szczególne środki. 
	
	W ciągu ostatnich lat Fabiola dostała co najmniej cztery takie pogróżki. 
	Mimo to zachowała pogodę ducha, a na defiladzie rok temu postanowiła zakpić 
	z autorów, pozując na trybunie z jabłkiem w ręku - co miało być aluzją do 
	historii o szwajcarskim bohaterze Wilhelmie Tellu. Według belgijskich mediów, 
	w tym roku policja poprosiła Fabiolę, by nie prowokowała w podobny sposób 
	potencjalnych zamachowców. Tym bardziej, że królowa stanowczo odmówiła 
	noszenia pod ubraniem choćby najbardziej dyskretnej kamizelki kuloodpornej.
	
	
	Według dziennika "La Derniere Heure" prokuratura bada obecnie co najmniej 
	dwie groźby pod adresem Fabioli. W zeszłym roku śledztwo nie doprowadziło do 
	zatrzymania autorów pogróżek - dwie zatrzymane w tej sprawie osoby zostały 
	po przesłuchaniach zwolnione z braku dowodów. 
	
	W tym roku tematem przewodnim defilady, którą odbiera szwagier Fabioli, król 
	Belgów Albert II wraz z rodziną, w obecności rządu i korpusu dyplomatycznego, 
	jest belgijska prezydencja w UE. Dla Belgów tymczasem święto narodowe 21 
	lipca (upamiętniające złożenie przysięgi na konstytucję przez pierwszego 
	króla Leopolda w 1831 r.) jest co roku okazją do poznania listy nowych 
	osobistości, którym król nadał tytuły szlacheckie. W tym roku wyjątkowo 
	nowej szlachty brak - z powodu dymisji rządu premiera Yvesa Leterme'a, który 
	zajmuje się wyłączenie sprawami bieżącymi, listy nie można było zatwierdzić.
	
	
	Dziennik "La Libre Belgique" ironizował, że szlachectwo w Belgii do spraw 
	bieżących nie należy. Przy okazji ujawnił, że zainteresowani muszą słono 
	płacić za uzyskany tytuł. Co prawda wieloetapowa procedura najpierw w 
	Komisji a potem Radzie ds. Szlachectwa jest bezpłatna, ale sam dyplom, 
	stworzony na zamówienie przez artystę, kosztuje ok. 3 tys. euro. Zaś rodzaj 
	"wpisowego" do odpowiednich rejestrów to co najmniej 750 euro. Mimo to, 
	chętnych oczywiście nie brakuje. 
	
	Poza defiladą i poranną uroczystą mszą w brukselskiej katedrze z 
	odśpiewaniem hymnu "Te Deum" ("Ciebie, Boga, wysławiamy") święto narodowe ma 
	w Belgii przede wszystkim charakter zabawy i rodzinnego pikniku. Już we 
	wtorek wieczorem w Brukseli odbył się tradycyjny "bal ludowy" z udziałem 15 
	tys. osób. W środę festyny i koncerty będą trwały w Brukseli do wieczora.
	
	(PAP) 
	
	Prezydent Rosji uderza w opozycję 
	
	Wysokie grzywny za brak posłuszeństwa, aresztowania i więzienie obywateli 
	bez wyroku sądowego - takie uprawnienia zyskała rosyjska Federalna Służba 
	Bezpieczeństwa. Wszystko na wniosek prezydenta i za zgodą parlamentu. 
	
	Batalia o rozszerzenie uprawnień FSB rozpoczęła się kilka tygodni temu. 
	Uchwalenia specjalnej ustawy w tej sprawie domagał się zresztą sam prezydent 
	Dmitrij Miedwiediew. W piątek przegłosowała ją Duma Państwowa. Za ustawą 
	opowiedziało się 354 deputowanych. Jedynie 96 było przeciw. Nie powinno to 
	jednak dziwić, skoro dominującą partią w Dumie jest Jedna Rosja premiera 
	Władimira Putina. 
	
	Wczoraj podobną decyzję podjęła niemal jednogłośnie Rada Federacji, wyższa 
	izba parlamentu rosyjskiego. Przeciwko był tylko przewodniczący Siergiej 
	Mironow. Jak potem tłumaczył, obawiał się, że ustawa pozwala FSB na zbyt 
	dowolne działania. Teraz jednak, aby przepisy weszły w życie, potrzeba już 
	tylko podpisu Miedwiediewa. 
	
	Zwolennicy zmian przekonują, że ustawa będzie zapobiegać przestępstwom i 
	odstraszać potencjalnych zbrodniarzy. Jej przeciwnicy twierdzą jednak, że 
	narusza ona prawa człowieka i jest krokiem w stronę totalitaryzmu. Nowe 
	przepisy pozwalają bowiem FSB wezwać i ostrzec osoby podejrzewane o to, że "stwarzają 
	warunki lub tworzą przyczyny do popełnienia przestępstwa". W praktyce znaczy 
	to, że FSB będzie mogło przesłuchiwać każdego Rosjanina w związku z 
	przestępstwami, których jeszcze nie popełnił. Obywatelom, którzy nie 
	podporządkują się woli pracownika FSB, grozi natomiast grzywna od 500 do 50 
	tys. rubli . FSB będzie mogła również, bez wyroku sądowego, a nawet bez 
	postawienia zarzutów, zatrzymać i aresztować podejrzanych nawet na 15 dni.
	
	
	Już sam projekt zmian rozszerzających uprawnienia FSB budził wiele 
	kontrowersji. W trakcie piątkowego posiedzenia Dumy Państwowej przed 
	budynkiem parlamentu protestowali w działacze opozycyjnej partii Jabłko. 
	Teraz kolejnymi protestami grozi nie tylko opozycja, ale także organizacje 
	broniące praw człowieka (m.in. Memoriał), które - jak same wyjaśniają - 
	obawiają się głównie zalegalizowania procederu przetrzymywania ludzi w 
	areszcie bez nakazu sądu. Niepokój wzbudza również zagrożenie dla wolności 
	słowa i gromadzenia się obywateli. Ustawa forsowana przez Miedwiediewa 
	będzie bowiem pozwalała skutecznie udaremniać przeprowadzanie demonstracji i 
	protestów. - Będziemy walczyć przeciwko tej ustawie, która narusza nasze 
	konstytucyjne prawa - deklaruje szefowa Moskiewskiej Grupy Helsińskiej 
	82-letnia Ludmiła Aleksiejewa. - Te przepisy to cios w społeczeństwo 
	obywatelskie, to powrót do najgorszych praktyk ZSRR - dodaje Lew Ponomariow, 
	lider Ruchu na rzecz Praw Człowieka. 
	
	Również zdaniem rosyjskich politologów takie zmiany w prawie mogą przynieść 
	więcej szkody niż pożytku. - Parlament wspólnie z prezydentem ustanowili 
	kolejny mechanizm umożliwiający zatrzymywanie działaczy opozycji i 
	niezależnych dziennikarzy - mówią. Co jeszcze ważniejsze, to stanowisko 
	podzielają też sami politycy. Jak powiedział Polskiej Agencji Prasowej były 
	wicepremier Rosji, opozycyjny liberał Borys Niemcow, ustawa jest skierowana 
	przeciwko opozycji. - To jest drakońskie prawo, które nie ma precedensu w 
	świecie i kojarzy się z naszą represyjną przeszłością - ocenił. 
	
	Federalna Służba Bezpieczeństwa to państwowe siły specjalne działające w 
	Rosji od 1995 r. Powszechnie uważa się ją za bezpośrednią następczynię KGB i 
	NKWD. Tyle że dotąd miała ona dużo mniejsze od totalitarnych służb 
	kompetencje. FSB z główną siedzibą na placu Łubiańskim (w budynku dawnego 
	KGB) zajmowała się głównie zapewnieniem bezpieczeństwa wewnętrznego Rosji, 
	działalnością kontrwywiadowczą, antyterrorystyczną oraz walką z przemytem 
	narkotyków. Funkcjonariusze FSB współpracowali też z GRU i specnazem, w 
	Czeczenii, Osetii Południowej i Abchazji. 
	
	Artykul polecany: Armia prywatnych szpiegów działa na zlecenie rządu USA.
	
	(Polska) 
	Wtorek, 2010-07-20
	Powstał żel, który ochroni przed HIV 
	
	Czy to będzie przełom w badaniach nad profilaktyką wirusa HIV? Naukowcy 
	opracowali specjalny żel, który uchroni kobiety przed zakażeniem. Dzięki 
	temu, ich zdrowie nie będzie już zależało od tego, czy mężczyzna użyje 
	prezerwatywy w trakcie stosunku seksualnego. 
	
	Badania nad żelem były prowadzone w centrum badawczym Uniwersytetu w KwaZulu 
	w Południowej Afryce. 
	
	Rewolucyjny żel zawiera stosowany w terapii HIV/AIDS lek antyretrowirusowy – 
	tenofovir. Naukowcy przebadali 900 kobiet z RPA. Przez kilka lat kobiety 
	stosowały specjalny specyfik. Okazało się, ze aplikowanie żelu przed każdym 
	stosunkiem o połowę obniża ryzyko zakażenia. Zdaniem naukowców, przy 
	regularnym, codziennym stosowaniu specyfiku wskaźnik może być jeszcze wyższy.
	
	
	Dostęp do żelu jest jeszcze ograniczony, ale kobiety zapowiedziały, że będą 
	chciały go używać. 
	
	Według statystyk, mieszkańcy Krajów Trzeciego Świata są najbardziej 
	zagrożeni zarażeniem wirusem HIV - 60% zakażonych to kobiety. 
	(guardian.co.uk) 
	
	ONZ ustalił: 18 lipca to dzień Nelsona Mandeli 
	
	Były prezydent RPA, Nelson Mandela obchodził 92. urodziny. Podczas 
	prywatnego przyjęcia towarzyszyła mu najbliższa rodzina - w tym 
	kilkanaścioro wnucząt i prawnucząt. Podczas oficjalnej uroczystości, która 
	odbyła się w rodzinnej wiosce byłego prezydenta poinformowano, że 18 lipca 
	został ustanowiony przez ONZ Dniem Nelsona Mandeli. 
	(REUTERS) 
	
	Nowe ustalenia rosyjskiej komisji ws. katastrofy 
	
	Warunki atmosferyczne na lotnisku w Smoleńsku nie spełniały 10 kwietnia 
	wymogów lądowania - poinformował Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) w 
	Moskwie, który bada okoliczności katastrofy polskiego samolotu 
	prezydenckiego Tu-154M. Komitet dodał, że wylatując z Warszawy załoga nie 
	miała danych meteorologicznych, podobnie jak trzy dni wcześniej, kiedy do 
	Smoleńska leciał premier Donald Tusk. 
	
	- Siły Powietrzne - jak powiedział ich rzecznik ppłk Robert Kupracz - 
	wstrzymują się z komentarzami ws. katastrofy, do czasu zbadania wszystkich 
	jej okoliczności. Z informacji przekazywanych przez wojsko krótko po 
	katastrofie wynika, że prognoza pogody przed wylotem pokazywała, że są 
	zachowane warunki do realizacji zadania. 
	
	Wskazywano wówczas, że lotnisko w Smoleńsku nie jest objęte międzynarodowym 
	system zbierania - co godzinę - depesz z lotniskowych biur meteorologicznych, 
	a w takich sytuacjach dane meteo są przesyłane co trzy godziny z innych 
	ośrodków. W przypadku Smoleńska, feralnego dnia, dane o pogodzie o godz. 8 
	zostały wprowadzone przez stację meteorologiczną oddaloną od lotniska o ok. 
	10 km. 
	
	Po zakończeniu analizy warunków atmosferycznych i stopnia poinformowania 
	załogi Tu-154M o pogodzie komitet podał, że załoga była terminowo 
	informowana o trudnych warunkach meteorologicznych, w których podchodzono do 
	lądowania. 
	
	Według MAK, o godz. 10.41 warunki atmosferyczne były następujące: "wiatr 
	przy gruncie 110-130 stopni, prędkość wiatru 2 m/s, widoczność 300-500 m, 
	mgła, zachmurzenie 10 stopni warstwowe, dolna granica 40-50 m, temperatura: 
	plus 1 - plus 2 stopnie C". "Warunki atmosferyczne na lotnisku w Smoleńsku (Siewiernyj) 
	nie spełniały wymogów lądowania, o czym załoga była niejednokrotnie 
	uprzedzana przez organy kierowania ruchem powietrznym oraz polską załogę 
	samolotu Jak-40, lądującą na lotnisku w Smoleńsku wcześniej" - czytamy. 
	
	Jak podkreśla komisja, "organizacja obserwacji meteorologicznych na lotnisku 
	w Smoleńsku (Siewiernyj) pozwoliła terminowo informować załogę o pogarszaniu 
	się warunków meteorologicznych". Jednocześnie MAK pisze, że "wylot samolotu 
	z Warszawy nastąpił bez znajomości prognozy i stanu faktycznego pogody na 
	lotnisku docelowym". "Wspomnianych dokumentów załoga nie otrzymała" - 
	napisano w informacji MAK. Jak pisze komisja, "niedociągnięcia polegające na 
	braku danych meteorologicznych na lotnisku docelowym występowały także przy 
	lotach z Warszawy 07.04.2010". Tego dnia do Smoleńska leciał premier Donald 
	Tusk. 
	
	Komisja zwraca też uwagę, że pogoda na lotniskach w Mińsku i Moskwie 
	pozwalała 10 kwietnia na bezpieczne lądowanie. MAK kończy swój komunikat 
	informacją, że trwa analiza materiałów z otrzymanego od firmy producenckiej 
	(z USA) końcowego sprawozdania na temat oceny informacji zapisanych przez 
	pokładowy system ostrzegania przed zderzeniem z ziemią TAWS oraz pokładowe 
	komputery FMS w samolocie. 
	(PAP) 
	
	"Wywiad USA rozrósł się, ale czy jest skuteczny?"
	
	Amerykańskie tajne służby rozrosły się do niespotykanych dotąd rozmiarów - 
	uważa Dana Priest, dziennikarka śledcza "Washington Post". Dziennik ten 
	opublikował pierwszy z serii raportów "Top secret America" dotyczący tajnego 
	rządowego programu, który USA stworzyły do walki z terroryzmem po zamachach 
	z 11 września 2001 roku w Nowym Jorku. 
	
	Z opublikowanych danych wynika, że 1271 rządowych agencji wspólnie z 1931 
	prywatnymi firmami działa w 10 tys. placówek na terenie całych Stanów 
	Zjednoczonych. Dostęp do najbardziej tajnych informacji ma 854 tys. osób, 
	czyli 1,5 razy tyle, ile mieszka w amerykańskiej stolicy. 
	
	- Zajęliśmy się ściśle tajnym programem tylko dlatego, że po tym jak 
	zaczęliśmy się przyglądać pracy służb wywiadowczych na niższym poziomie, 
	określanym jako "poufny", liczba zaangażowanych firm prywatnych była 
	praktycznie nie do ogarnięcia - powiedziała w wywiadzie dla telewizji NBC 
	Dana Priest. Dodała, że do poufnych informacji ma dostęp 250 tys. prywatnych 
	kontraktorów. 
	
	Od czasów zamachów z 2001 r. tylko w Waszyngtonie i okolicach powstały 33 
	budynki, które zajmują pracownicy agencji wywiadowczych. Autorzy pierwszego 
	z raportów, który ukazał się w "Washington Post" podkreślają, że stworzono 
	olbrzymich rozmiarów administrację, której skuteczność trudno ocenić. 
	
	W dodatku wiele agencji do walki terroryzmem zajmuje się tym samym. Na 
	przykład 51 agencji federalnych i wojskowych w 15 amerykańskich miastach 
	prowadzi raporty dotyczące finansowania organizacji terrorystycznych. 
	
	Wiele zatrudnionych osób pracujących w amerykańskich służb wywiadowczych nie 
	ma do tego odpowiednich kwalifikacji."W momencie zatrudniania typowy 
	analityk wie bardzo niewiele na temat najważniejszych dla wywiadu państw - 
	Iraku, Iranu, Afganistanu i Pakistanu - i nie włada ich językami" - czytamy 
	w raporcie "Washington Post". 
	
	Budżet wszystkich amerykańskich agencji wywiadowczych szacowany jest w 
	bieżącym roku na ponad 75 mld dol. Dla porównania - w 2007 r. oceniany był 
	na 40 mld dol., a w 1997 roku wynosił 26,6 mld dolarów. 
	
	Fala krytyki spadła na amerykańskie agencje wywiadowcze po tym, jak doszło 
	do kilku groźnych incydentów terrorystycznych; strzelaniny w bazie wojskowej 
	Fort Hood w listopadzie 2009 r., próby zamachu w samolocie do Detroit w 
	grudniu ub. roku i próby ataku bombowego na Times Square w Nowym Jorku w 
	maju bieżącego roku. 
	
	Prezydent USA Barack Obama odwołał krajowego dyrektora wywiadu Dennisa 
	Blaira i mianował na to stanowisko emerytowanego generała Jamesa Clappera.
	
	Joanna Trzos (PAP) 
 
	Poniedziaek, 2010-07-19
	Katastrofa ekologiczna w USA 
	pochłonęła już 4 mld dolarów 
	
	Koncern BP poinformował w poniedziałek, że wyciek ropy do Zatoki 
	Meksykańskiej kosztował już firmę 3,95 mld USD, co obejmuje powstrzymanie 
	wycieku, oczyszczanie wód zatoki oraz odszkodowania przekazane mieszkańcom 
	nadbrzeżnych stanów i władzom federalnym. 
	
	Jak podało BP w komunikacie, do tej pory rozpatrzono ponad 67,5 tys. 
	indywidualnych wniosków odszkodowawczych na sumę 207 milionów dolarów. 
	Łącznie do firmy wpłynęło 116 tys. roszczeń. 
	
	Koncern przypomniał, że zgodził się na utworzenie funduszu wysokości 20 mld 
	dolarów, z którego wypłacane będą odszkodowania dla ofiar katastrofy na 
	południowych wybrzeżach USA. Na sumę tę złożą się po części dywidenda, 
	odebrana akcjonariuszom do końca br., cięcia wydatków oraz sprzedaż aktywów.
	
	
	Zdaniem BP, jest na razie za wcześnie, aby określić ostateczną sumę 
	odszkodowań, a także całkowity koszt wycieku ropy. 
	
	Przed miesiącem brytyjskie media podały, że BP chce zebrać 50 mld USD, by 
	mieć pewność, że sprosta kosztom usuwania skutków wycieku ropy w Zatoce 
	Meksykańskiej i odzyska zaufanie rynków. 10 mld USD z tej sumy pochodziłoby 
	z emisji obligacji, 20 mld USD z bankowych pożyczek, a pozostałe 20 mld USD 
	ze sprzedaży części majątku. 
	
	Jak poinformowały w niedzielę amerykańskie władze, specjaliści monitorujący 
	miejsce uszkodzonego odwiertu odkryli nowy wyciek ropy. Admirał Thad Allen, 
	nadzorujący z ramienia rządu USA operację w zatoce, zażądał od BP 
	natychmiastowego raportu o aktualnej sytuacji i sugerował, że nie wierzy, by 
	BP udało się rzeczywiście zahamować wyciek, o czym od piątku zapewniali 
	szefowie koncernu. Tymczasem rzecznik naftowego giganta powiedział w 
	telewizji CNN, że nic nie wie o nowym wycieku. 
	
	Wyciek ropy z odwiertu pod dnem Zatoki Meksykańskiej to największa w 
	historii USA katastrofa ekologiczna. 
	(PAP) 
	
	Z okazji rocznicy Amerykanie oddali zagrabione skarby 
	
	Amerykański ambasador przekazał kambodżańskiemu Muzeum Narodowemu siedem 
	niezwykle cennych zabytków. Symboliczny gest towarzyszył obchodom 60. 
	rocznicy nawiązania stosunków dyplomatycznych między USA a Kambodżą. 
	(REUTERS) 
	
	Izrael kończy próby nowego systemu antyrakietowego 
	
	Izraelski system zdolny zestrzeliwać pociski rakietowe bliskiego zasięgu 
	przeszedł końcowe próby i zostanie w listopadzie zainstalowany w pobliżu 
	granic Izraela - poinformowało izraelskie ministerstwo obrony. 
	
	Prezydent USA Barack Obama zwrócił się w maju do Kongresu o 205 mln dolarów 
	na wsparcie konstruowania Żelaznej Kopuły do przechwytywania rakiet 
	bliskiego zasięgu w rodzaju tych, których używają bojownicy palestyńscy w 
	Strefie Gazy i libański Hezbollah. 
	
	Według izraelskiego ministerstwa obrony, w trakcie niedawnych prób system 
	poradził sobie z unieszkodliwieniem salwy kilku rakiet. Szef resortu Ehud 
	Barak twierdzi, że Żelazna Kopuła może być gwarancją bezpieczeństwa 
	Izraelczyków na wypadek wycofania się z okupowanego Zachodniego Brzegu 
	Jordanu w ramach porozumienia pokojowego z Palestyńczykami. 
	
	Jak oświadczył w ubiegłym tygodniu wyższy przedstawiciel Departamentu Stanu 
	USA Andrew Shapiro, poparcie Stanów Zjednoczonych dla Żelaznej Kopuły "zapewni 
	Izraelowi potencjał i zaufanie, jakiego potrzebuje do podjęcia trudnych 
	decyzji przed zawarciem trwałego pokoju". 
	
	Wyprodukowana przez państwową firmę zbrojeniową Rafael Advanced Defence 
	Systems Żelazna Kopuła wykorzystuje naprowadzane radarem pociski kierowane 
	do zestrzeliwania rakiet typu Katiusza oraz pocisków moździerzowych na 
	dystansach od 5 do 70 kilometrów. Jej opracowanie przyspieszyły walki z 
	Hezbollahem w Libanie w 2006 roku oraz akcja przeciwko Hamasowi w Strefie 
	Gazy półtora roku temu, gdy praktycznie nie było środków obrony dla 
	izraelskich miast, znajdujących się w strefie rażenia rakiet przeciwnika.
	
	
	Udostępnione przez ministerstwo obrony nagranie wideo pokazuje, jak rakiety 
	Żelaznej Kopuły omijają pociski błądzące, kierując się wyłącznie ku tym, 
	które mogłyby trafić w rejony zamieszkane. Dwa ruchome zestawy antyrakietowe 
	tego typu osiągną gotowość bojową w listopadzie. 
	
	Żelazna Kopuła ma stanowić najniższy poziom izraelskiej obrony 
	przeciwrakietowej, sięgającej aż do współfinansowanego przez USA systemu 
	Strzała (Arrow), który przechwytuje pociski balistyczne ponad atmosferą 
	ziemską. 
	(PAP)