| 
					Dzisiaj
					
					Podziękowania i Słowo wstępne   książki prof.
					
					
					Marii Anny Jarochowskiej 
					zatytułowanej  "Diaspora- 
					Narodziny polskiej emigracji do Kanady 1940-1960"   
 
					Podziękowania 
					Praca nad Diasporą przypominała 
					zbieranie kawałków potłuczonego witraża i układanie z nich 
					poszczególnych fragmentów całości. Trudne wyszukiwanie i 
					zbieranie życiorysów polskich kombatantów i dipisów, 
					rozrzuconych po całej Kanadzie, zostało mi ułatwione dzięki 
					pomocy wielu przychylnych mi polskich imigrantów lub ich 
					dzieci zainteresowanych powstaniem książki o powojennej 
					emigracji do Kanady. Zaciekawienie tematem, skwapliwe i 
					bardzo życzliwe odpowiedzi na moje pytania, stanowiły nie 
					tylko ogromną zachętę do pracy, ale także zawierały cenne 
					informacje, korekty nieścisłości, słowa zachęty, czasami 
					pochwałę za podjęcie tematu, a czasami pytanie, ”a po co 
					komu potrzebne to roztrząsanie przebrzmiałej przeszłości?”. 
					Pomoc w gromadzeniu dokumentacji była szczególnie cenna, 
					gdyż pozwalała na uzupełnienie braków w wydanych już 
					wspomnieniach i życiorysach, albo kierowała mnie na nowe 
					tro-py. Te ustne informacje mogłam konfrontować z tymi, 
					które były opublikowane, i w rezultacie uzyskać nowe 
					spojrzenie na istniejącą w Kanadzie mozaikę polskich 
					społeczności. Z przyczyn, które wiele razy poruszam w 
					tekście, niektórzy członkowie Polonii podawali mi również 
					nie zawsze prawdziwe dane, czasami jak w krzywym lustrze 
					wyolbrzymiając pewne aspekty wydarzeń. Bez zaplecza moich 
					starych i nowych Przyjaciół, nie tylko Polaków, ale także 
					Kanadyjczyków, opracowanie Diaspory nie byłoby 
					możliwe. Na pewno też nie mogłabym wydobyć na światło 
					dzienne tego, co z owej imigracji uczyniło niezwykłe 
					zjawisko w Kanadzie.  
					  Nie zawsze z moimi Przyjaciółmi byliśmy 
					tego samego zdania, ale niejednokrotnie zdarzało się, że 
					nasze opozycyjne stanowiska pomagały mi lepiej zrozumieć 
					postępowanie polskich imigrantów powojennych, 
					odzwierciedlone w ich różnorodnym podejściu do budowania 
					nowego życia w Nowym Kraju oraz do udziału w gospodarczej i 
					społecznej transformacji kanadyjskiej. Uparte zachowywanie 
					polskości przez większość Polaków tej fali imigracyjnej 
					bywało w Kanadzie czasem krytykowane, a czasem chwalone. 
					Losy Polaków w Kanadzie układały się różnie nie tylko w 
					skali czasu, ale także w przestrzeni geograficznej tego 
					olbrzymiego kraju i bywało, że życie imigrantów nawet w 
					sąsiadujących ze sobą prowincjach było całkowicie odmienne.
					 
					
					   Doktorowi Kazimierzowi Patalasowi, 
					długoletniemu działaczowi Polonii w Winnipegu i redaktorowi 
					znakomitego opracowania życiorysów kombatantów z tego 
					regionu Przez boje, przez znoje,
					przez trud, zawsze życzliwemu Przyjacielowi z 
					Winnipegu, dziękuję serdecznie za długie godziny poświęcone 
					mojej Diasporze, za cierpliwe poprawki oraz 
					nieskończoną liczbę rozmów na tematy związane z tekstem 
					Diaspory. Jego życzliwość wobec moich pytań oraz próśb o 
					„jeszcze jeden” dokument dotyczący spraw kombatantów w 
					Manitobie, jest dla mnie dowodem naszego wspólnego 
					zainteresowania sprawami imigracji polskiej w Kanadzie. 
					Dzięki jego krytycznym uwagom 
					powstał rozdział O krzywdzie - 
					casus kontraktów rolnych z podtekstem polityki imigracyjnej. 
					
					
					   
					
					Pani Halinie Babińskiej, synowej Wacława 
					Babińskiego - ostatniego polskiego posła pełnomocnego 
					Rzeczpospolitej Polskiej reprezentowanej przez rząd polski w 
					Londynie - jak najserdeczniej dziękuję za rozmowy i 
					udostępnienie mi fragmentów dziennika Wacława Babińskiego. 
					Dzięki nim w Diasporze zostały uwypuklone sprawy 
					bezpaństwowości Polaków oraz stosunków istniejących pomiędzy 
					grupą polskich „londyńczyków” a rządem federalnym Kanady. 
					Pomoc pani Haliny Babińskiej i Jej dobra wola były 
					nieocenione przy pisaniu rozdziału O wierności - casus 
					skarbów wawelskich w Kanadzie, z tym że za ujęcie 
					całości tego rozdziału odpowiadam tylko ja. Dziękuję Jej 
					również za użyczenie mi fragmentów
					innych dokumentów 
					dotyczących tułaczego życia Polaków, z których korzystałam 
					przy różnych okazjach. Podobnie przydatna była pomoc 
					życzliwych mi imigrantów polskich przy opracowywaniu 
					rozdziału O wykształceniu - casus 
					„wypożyczonych” fachowców polskich. Bardzo serdecznie 
					dziękuję pani Mary Wiseman za odszukanie tekstu referatu Jej 
					ojca, inż. Eryka Kosko, wygłoszonego w roku 1967 na 
					Uniwersytecie w Ottawie. Długoletniej znajomości z 
					generałową Wandą Stachiewiczową zawdzięczam pogłębienie 
					mojej wiedzy na temat polonijnego środowiska montrealskiego, 
					zrozumienie specyficznego charakteru części grupy 
					imigrantów-intelektualistów w Montrealu oraz przyczyn 
					powołania do życia przez kanadyjskich profesorów 
					uniwersyteckich Polskiego Insty-tutu Naukowego i Biblioteki 
					Polskiej w Montrealu. Dzięki zdolności obserwacji Wandy 
					Stachiewiczowej oraz dzięki rozmowom z wielu jej 
					współpracownicami, wolontariuszkami w Bibliotece Polskiej, 
					lepiej zrozumiałam złożoność procesów przekształcania się 
					emigranta-bezpaństwowca w lojalnego obywatela Kanady. 
					
					    Jestem także zobowiązana życzliwym mi 
					polskim imigrantom, którzy nie wahali się zwrócić mi uwagę 
					na pewne błędy lub nieścisłości. Dziękuję prof. Juliuszowi 
					Łukasiewiczowi za jego krytyczne spojrzenie na moje wstępne 
					opracowanie rozdziału o polskich fachowcach wojennych w 
					Kanadzie. Wszystkie komentarze, zarówno krytyczne jak i 
					akceptujące moją pracę, były zawsze przeze mnie starannie 
					analizowane i dopiero po stwierdzeniu ich zasadności 
					wprowadzane do końcowego tekstu. Pomagały mi w tej ocenie 
					otrzymanych informacji moje podróże po Kanadzie, które 
					pozwoliły mi poznać niemal wszystkie prowincje tego 
					wielkiego kraju oraz różne środowiska polonijne. 
					
					    Przez wiele lat moich kontaktów z 
					Biblioteką Polską w Montrealu nie tylko pomnożyłam moje 
					znajomości w Polonii montrealskiej, ale także nazbierałam 
					sporo obserwacji dotyczących polskiej imigracji w tym 
					mieście. Z dokumentacji zebranej w ten sposób wiele razy 
					korzystałam przy pisaniu Diaspory. Panu Stefanowi 
					Władysiukowi dziękuję za wieloletnią pomoc w dostarczaniu mi 
					książek, cierpliwym wyszukiwaniu i przysyłaniu mi publikacji 
					nieraz niezbędnych do kontynuowania mojej pracy. 
					 
					
					    W końcu lat dziewięćdziesiątych 
					zamieszkałam pod Vancouverem w Brytyjskiej Kolumbii. Po 
					przyjeździe uderzyła mnie różnica pomiędzy Polonią ze 
					wschodniej Kanady a tą, którą znalazłam na zachodzie kraju. 
					Znajomości wśród imigrantów, którzy przybyli do Kanady w 
					ostatnich dekadach XX wieku, oraz spotkania z Polonią 
					vancouverską uzmysłowiły mi różnice między powojenną 
					imigracją kombatantów i dipisów a falą Polaków 
					przybywających do Kanady w latach poprzedzających dojście 
					Polski do pełnej niepodległości. Dzięki tym spotkaniom oraz, 
					mniej częstym, okazjom rozmów z indywidualnymi 
					przedstawicielami innych grup polskich imigrantów w 
					Vancouverze, lepiej pojęłam życie Polaków w Brytyjskiej 
					Kolumbii w czasach 
					rozpoczynania wielkiej transformacji gospodarczej i 
					społecznej w Kanadzie. 
					
					   Jestem bardzo wdzięczna panu Kasprowi 
					Pawlikowskiemu z Montrealu, obecnie mieszkającemu w Polsce, 
					za niesłychaną życzliwość wobec mnie i mojej pracy oraz za 
					wideo z życia Piotra Czartoryskiego. Panu Krzysztofowi 
					Czartoryskiemu, syno-wi Piotra, dziękuję za wywiad dotyczący 
					życia Jego ojca Piotra od momentu przybycia rodziny 
					Czartoryskich do Kanady. Wywiad ten rozszerzył moje 
					zrozumienie skomplikowanego procesu przygotowań do ustawy o 
					wielokulturowości kraju. Mojej wy-próbowanej i wieloletniej 
					przyjaciółce, pani Wandzie Parka-siewicz z Poznania, 
					serdecznie dziękuję za liczne rozmowy telefoniczne na tematy 
					związane z imigracją. Jej chłodna logika była mi często 
					wielką pomocą w rozwikłaniu niejednego splotu zagadnień, 
					które dopiero w dyskusji z Nią układały się w jasną i 
					logiczną całość. Dziękuję Jej także za wielokrotne 
					poszukiwania w słownikach językowych, encyklopediach i 
					innych pomocach naukowych określeń i wyrażeń potrzebnych mi 
					w trakcie pisania.  
					
					   Mam ogromny dług wdzięczności wobec pana 
					Andrzeja Jana i pani Ireny Wróblewskich za pomoc, zachętę do 
					pracy i wiarę w moje siły, często mnie samą zawodzącą, oraz 
					za bardzo konkretną pomoc w ciągu lat naszej znajomości. 
					Profesor Andrzej Wróblewski, były rektor Akademii Sztuk 
					Pięknych w Warsza-wie, wykonał bezpłatnie okładkę do mojej 
					poprzedniej publikacji o imigrantkach polskich w Kanadzie (Poza 
					gniazdem). Okładka ta wzbudziła podziw nie tylko wśród 
					wielu Polaków w Kanadzie, ale także oczarowała moich 
					polskich czytelników w Kraju swoją skondensowaną zdolnością 
					przekazu wizualnego. Profesor Wróblewski jest także moją 
					wielką podporą w niezliczonych zmaganiach z komputerem. Z 
					nieledwie anielską cierpliwością rozwiązywał złośliwości 
					tego narzędzia tortur pisarskich XXI wieku i uczył, jak 
					unikać nieporozumień z komputerem. Dla Diaspory 
					zaprojektował okładkę, która jest wizualnym 
					odzwierciedleniem niewiedzy polskich imigrantów o kraju, do 
					którego wyruszali i nadziei, z jaką o nim myśleli. Ponadto 
					zajął się także przygotowaniem całego tekstu do druku. Pani 
					Irenie Wróblewskiej winna jestem ogromną wdzięczność za 
					rozmowy wiążące się z konstrukcją tekstu Diaspory 
					oraz za życzliwą korektę redaktorską Diaspory, jak 
					również za korekty redakcyjne moich artykułów ukazujących 
					się w ”Strumieniu”. Dzięki tak hojnie i życzliwie 
					ofiarowanej mi bezinteresownej pomocy, mój tekst 
					zyskał nowych protektorów troskliwie czuwających nad 
					pojawieniem się Diaspory na kanadyjskiej scenie 
					polskich imigrantów. 
					
					   Wreszcie pragnę podziękować pani Danielle 
					Legendre, mojej oddanej przyjaciółce z Montrealu, za 
					zainteresowanie moją pracą, za wiarę we mnie i za chęć 
					znalezienia wydawcy. Nieoceniona dobra wola i gotowość 
					pomocy mojej kuzynki Ireny Jarochowskiej była dla mnie 
					stałym oparciem. Jej cierpliwość, zainteresowanie oraz 
					trzeźwy umysł stwarzały wokół mnie strefę bezpieczeństwa, w 
					którą się chroniłam napotykając różne trudności. 
					
					  
					Za wszystkie usterki, błędy i niedopatrzenia 
					tylko ja odpowiadam. 
 
				Słowo wstępne    Każda imigracja jest 
				skomplikowanym zjawiskiem społecznym mającym różne odmiany. W 
				Diasporze została omówiona tylko jedna
				z nich, oparta na założeniu istnienia czterech 
				niezależnych od siebie i nie zawsze zgodnych ze sobą czynników 
				społecznych - rządu kraju przyjmującego, społeczeństwa 
				przyjmującego, imigrantów i 
				rządu kraju, z którego imigranci się wywodzą.
				Każdy z tych czynników działa we
				własnym interesie i przez to wpływa na współżycie 
				społeczeństwa przyjmującego z grupą obcokrajowców sprowadzonych 
				do kraju przez rząd do wyraźnie określonych celów.
				Takim celem może być doludnienie kraju, sprowadzenie 
				specjalistów potrzebnych rządowi w jego polityce, lub nawet 
				udzielenie azylu bezdomnym uciekinierom. Rząd państwa 
				przyjmującego emigrantów zawsze określa ich liczebność. Owi 
				obcokrajowcy, którzy z różnych przyczyn chcą zamieszkać w innym 
				kraju niż ich rodzinny, na ogół nie posiadają o nim dostatecznej 
				wiedzy. Z kolei społeczeństwo Nowego Kraju miewa różne 
				zdania co do przyjęcia przybyszów, nie zawsze zgodne z polityką 
				rządową, i wyraża swoje przekonania w bezpośrednim z nimi 
				kontakcie. Wreszcie rząd Starego Kraju albo może obojętnie 
				patrzeć na emigrację swoich obywateli, albo czynić im rozmaite 
				utrudnienia. Podczas imigracji Polaków do Kanady po drugiej 
				wojnie światowej wszystkie cztery 
				czynniki wymienione powyżej 
				brały udział w przenosinach Polaków z Europy do Kanady. Ich 
				działania miały nieraz różne cele i zakresy. Służyły czasami sprzecznym celom, zależnym od postaw emocjonalnych 
				lub racjonalnych wewnątrz Kanady lub na arenie międzynarodowej.
				    Imigracja Polaków do 
				Kanady, podobnie jak i do innych krajów, została po drugiej 
				wojnie światowej dwukrotnie wymuszona: pierwszy raz przez reżym 
				komunistyczny wprowadzony w Polsce w 1945 roku i znienawidzony 
				przez Polaków, którzy znaleźli się na wolnym Zachodzie, i po raz 
				drugi - przez postawę społeczeństw krajów zachodniej
				Europy, kiedy niechciani w Europie polscy bezpaństwowcy 
				musieli szukać nowego miejsca osiedlenia się. Odmowa powrotu do 
				kraju rodzinnego spowodowała, że wielu z
				nich pozostało mimo wszystko w Anglii. Jednak
				większość znalazła się w masie 12 milionów Europejczyków 
				pochodzących przede wszystkim ze wschodniej lub środkowej 
				Europy, którzy zostali sprowadzeni w czasie wojny do 
				hitlerowskich Niemiec i uwolnieni przez aliantów. Po uwolnieniu
				stali się bardzo ruchliwi i zaczęli wędrować po całym 
				terytorium niemieckim, 
				podkreślając przy tym, że nie 
				zamierzają powrócić do krajów rodzinnych. Ci bezdomni ludzie, 
				pozostający w ciągłym ruchu, przeszkadzali aliantom w utrzymaniu 
				porządku w pobitych i zniszczonych Niemczech. W pojęciu 
				alianckiej administracji wojskowej, mogli nawet powodować 
				niebezpieczne sytuacje, bo niejeden przymusowy robotnik lub były
				więzień obozu koncentracyjnego mógł chcieć się zemścić za 
				doznane krzywdy. Trzeba więc było szybko zlikwidować ten 
				problem, umieszczając bezdomnych w alianckich obozach 
				przejściowych, z których następnie próbowano ich repatriować do 
				rodzinnych krajów znajdujących się w gestii Stalina. Jednakże po 
				paru bardzo nieudanych próbach takiej przymusowej repatriacji, 
				alianci zrezygnowali z tego pomysłu i zaczęli traktować obozy 
				przejściowe jako wstęp do emigracji.  
				   Liczba obozów 
				przejściowych rosła bardzo szybko, a załatwianie spraw 
				związanych z emigracją przebiegało wolno, więc wkrótce obozy te 
				zaczęły być ciężarem finansowym dla krajów wolnego Zachodu, 
				które je utrzymywały. Utworzono zatem najpierw organizację UNRRA 
				(United Nations Refugees Relief Association) opiekującą się 
				bezdomnymi, ale bezradną wobec powolnej emigracji. Po jej 
				rozwiązaniu powstała IRO (Inter-national Refugees Organization) 
				o szerszym zakresie działania, odpowiedzialna także za 
				likwidowanie obozów przejściowych. Najważniejszą sprawą było 
				zapewnienie przyszłym imigrantom w nowych krajach dachu nad 
				głową oraz pracy, bo żaden rząd nie chciał ich mieć na swoim 
				utrzymaniu. 
				   W Stanach 
				Zjednoczonych i w Kanadzie pojawiły się wtedy półcharytatywne 
				organizacje, które miały powiązania z chrześ-cijańskimi 
				kościołami propagującymi na kontynencie amerykańskim 
				przyjmowanie bezdomnych Europejczyków. Organizacje te przyjęły 
				rolę pośredników w wyszukiwaniu miejsc zatrudnienia i w ten 
				sposób przyspieszały likwidację obozów przejściowych. 
				  
				   Emigracja Polaków 
				do Kanady zaczęła przebiegać kilkoma drogami odpowiadającymi 
				potrzebom Dominium. Urzędnicy kanadyjscy przede wszystkim 
				poszukiwali inżynierów i techników w dziedzinie przemysłu - ich 
				wizy były załatwiane najszybciej. Robotnicy rolni, o których 
				farmerzy głośno zabiegali, znaleźli się w programie kontraktów 
				rolnych działających wśród zdemobilizowanych kombatantów. Niemal 
				równocześnie realizowano bardzo szeroko zakrojony program 
				osadnictwa Polaków na farmach, który obejmował także cywilów 
				polskich z rodzinami. Na koniec, dzięki współpracy księży i 
				pastorów, rozszerzył się program sponsorowania imigrantów przez 
				indywidualnych pracodawców, którzy za swoją pomoc w 
				rozładowywaniu obozów przejściowych oczekiwali pracy Polaków na 
				swoich farmach lub w domu (ta kategoria dotyczyła też miast i 
				odnosiła się przede wszystkim do kobiet i sierot). We wszystkich 
				akcjach, w których brali udział pośrednicy, istniał splot 
				interesów trzech stron: rządu federalnego, pracodawców oraz 
				imigrantów. Koszty sprowadzenia pracowników do indywidualnych 
				pracodawców ponosił rząd federalny, ale imigranci musieli je 
				odpracowywać u swoich pracodawców. Jeżeli z jakichś powodów 
				wcześniej przerywali u nich pracę, mieli obowiązek zwrócić 
				rządowi nieodpracowaną część koszów swojej podróży do Kanady. 
				Pracodawca miał natomiast podwójną korzyść, bo z jednej strony 
				zyskiwał potrzebnego mu pracownika, a z drugiej przeważnie 
				płacił mu pensję w mocno 
				zaniżonym wymiarze - od 40 do 45 dolarów miesięcznie. 
				   Wreszcie na 
				przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych rząd kanadyjski 
				zlikwidował wszystkie programy i zezwolił na imigrację Polaków 
				bez żadnych zobowiązań. Po przybyciu do Kanady mogli szukać 
				pracy na rynku lokalnym, podczas gdy rząd płacił im za 
				mieszkanie aż do momentu podjęcia pierwszej stałej pracy. Poza 
				tym od 1945 roku odbywała się imigracja oparta na zasadzie 
				łączenia rodzin, co wyłączało udział rządu federalnego i 
				pozwalało imigrantowi bez przeszkód poszukiwać pracy na rynku 
				kanadyjskim.    Ta różnorodność sposobów 
				sprowadzania imigrantów często określała jakość ich życia w 
				pierwszych latach pobytu w Kanadzie i nie zawsze była miłym 
				wspomnieniem. Kiedy zaczęłam pracować nad tekstem Diaspory,
				starałam się więc znaleźć najlepszą metodę przedstawienia 
				narodzin polskiej powojennej imigracji do Kanady. Okazało się 
				wtedy, że to, w jaki sposób sprowadzano imigrantów, odgrywało 
				ważną rolę w początkach ich osiedlania się w Dominium 
				Kanadyjskim i dlatego najsłuszniejszą
				w moim pojęciu drogą przedstawiania narodzin polskiej 
				diaspory powojennej są opisy wydarzeń zaczerpniętych z 
				życiorysów, biogramów i innych dokumentów dotyczących
				powojen-nych imigrantów oraz porównywanie ich z faktami 
				historycznymi odzwierciedlającymi ówczesną rzeczywistość. Wydaje 
				mi się, że jest to sposób najpewniejszy, obiektywnie i dość 
				dobrze przedstawiający niezwykle skomplikowane zjawisko polskiej 
				powojennej imigracji do Kanady.     Dla zrozumienia 
				środowiska Dominium Kanadyjskiego, takie-go jakim ono było w 
				latach napływu Polaków, trzeba było przedstawić na wstępie 
				szkicowy obraz Kanady w latach wielkiego kryzysu poprzedzającego 
				drugą wojnę światową, ukazać zmiany narzucone gospodarce i 
				społeczeństwu kanadyjskiemu podczas wojny oraz w czasie 
				realizacji ambitnych planów premiera Williama Mackenzie Kinga 
				podyktowanych Kanadzie powojennej. Z tego powodu Rozdział 1 
				Diaspory poświęcony jest Scenie kanadyjskiej.    Całość tekstu została 
				podzielona na dwie części. Pierwsza, pod tytułem Na obcej 
				ziemi, ukazuje Polaków, do których nie dotarł jeszcze fakt, 
				że Kanada ma być ich Nowym Krajem. Wprost przeciwnie, uważali 
				się wtedy za wiernych synów Polski, Kanadę zaś traktowali jako 
				kraj życzliwy im, ale obcy. Tak więc motywem ich działań były 
				nadal decyzje rządu polskiego w Londynie, wprawdzie 
				zdelegalizowanego w skali stosunków między-narodowych, ale 
				realnie istniejącego w pojęciu wszystkich Pola-ków-imigrantów. 
				Ta postawa Polaków znalazła odbicie w Rozdziałach 3 i 4, podczas 
				gdy Rozdziały 2 i 5 pokazują Kanadę jako kraj azylu wojennego i 
				tymczasowego zatrudnienia robotników sprowadzonych czasowo na 
				kontraktową pracę.    W drugiej części tekstu 
				pod tytułem W Nowym Kraju, która 
				obejmuje trzy rozdziały, Kanada jest podzielona na 
				regiony, w których przyjmowanie nowych imigrantów odbywało się w 
				różny sposób. Polacy są tu ludźmi, którzy już zrozumieli 
				nieodwracalność zmian w ich politycznej i życiowej sytuacji i 
				spojrzeli na Dominium Kanadyjskie jako na ich Nowy Kraj. Stąd 
				swoje wysiłki kierowali przede wszystkim na przeżycie pierwszych 
				ciężkich lat i na powolne dojście do czegoś w rodzaju 
				stabilizacji w kraju, który sami sobie wybrali.    W drugiej części 
				Diaspory znajdują się krótkie opisy życia imigrantów i ich 
				sposobów urządzania się w Kanadzie. Przedstawione są też próby 
				łagodzenia tęsknoty za Polską przez tworzenie polonijnych 
				namiastek rodzimej kultury, małych polskich społeczności w 
				postaci polskich parafii, a także urządzania polskich imprez 
				kulturalnych i tworzenia polskich organizacji. Życie codzienne 
				imigrantów przebiegało wówczas w bardzo różnych warunkach i 
				środowiskach - od życzliwych, a nawet pomocnych, aż po trudne i 
				dyskryminujące.    Tak jak w życiu, tekst 
				nie ma zakończenia. Jest natomiast krótkie Podsumowanie, 
				w którym z wielości poruszanych zagadnień wybrałam asymilację do 
				Kanady jako najważniejszy problem wszystkich imigrantów. Dalszy ciąg nastąpi.. |