7 października 2010 | <<< Nr 147  >>>

   W tym numerze
Od Redakcji
Do Redakcji
Wydarzenia warte odnotowania
Jesień w Manitobie w filmie - Henryk Enen
Humor
Wiadomości z Polski
Wywiad z Elżbietą Yonza
Ciekawostki - Temu się udało
Wykład o zapomnianych ewangeliach
Upadek światowego systemu monetarnego cz 21
Felieton Jacka Ostrowskiego
Manitoba - Październik w fotografii
"Medusa"- książka Jacka Ostrowskiego
Polki w świecie- Iwona Mazurek
Kalendarz Wydarzeń
Ogłoszenia
Polsat Centre
Kącik Nieruchomości  
 
   Od Redakcji

   Od 5 listopada 2009 roku prowadzę w Polishwinnipeg.com kolumnę, która zajmuje się upadkiem światowego systemu monetarnego. Pierwszy artykuł ukazał się w wydaniu nr 99, w sekcji "Od redakcji" a dwa dni temu minął rok od rozpoczęcia tej sekcji. Od samego początku kolumna ta miała wielu sceptyków ale i też zainteresowanych.

Rok później jest jeszcze duża grupa, która uważa że świat idzie właściwą drogą i wszystko wróci do starego porządku za jakiś czas. Uważny obserwator dzisiejszego kryzysu, zdaje sobie sprawę że to są ostatnie miesiące, najwyżej rok albo dwa istnienia obecnego systemu. Obecny system monetarny jest nad brzegiem przepaści i tylko czeka na dalsze wyjawienia oszustw, korupcji i szerokiego zrozumienia niewolnictwa, które ten system narzucił światu. Wyjaśnienie jak funkcjonuje dolar i jakie były przesłanki stworzenia Federal Reserve, pokazjue ten 7 odcinkowy filmik.  Jak pieniądze tworzone są z niczego wyjaśnia ten krótki film. Historia pieniędzy jest przedstawiona w tym niemalże dwu godzinnym filmie.

Otóż z większym przekonaniem dzisiaj aniżeli kiedy rozpocząłem to rubrykę, chcę stwierdzić, że świat już nie wróci do starego porządku, a przed nami jeszcze wiele nowych zmian jak i odkryć dotyczących nadużyć i manipulacji w sektorze finansowym i rządzącym, chociaż dzisiaj trudno odróżnić, który jest który.

Chciałbym tym wstępem dzisiaj zainaugurować nową kolumnę zatytułowaną 
Tworzenie się nowego porządku świata.

Uważam że jesteśmy świadkami czegoś więcej aniżeli kryzysu finansowego. Jesteśmy świadkami co najmniej 2000-letniego przebudzenia się społeczeństwa i ludzkości, które rozpoznało że jest ono suwerenne i nie potrzebuje tych co będą za nie podejmować decyzje. Korupcja, manipulacja, która wychodzi na wierzch dzisiaj, nie jest wynikiem ostatnich dziesiąci czy trzydziestu lat. Była ona zawsze, ale społeczeństwo jako takie nie było tego świadome. Od czasu do czasu wybuchała gdzieś rewolucja albo niezadowolenie, kiedy dana społeczność nie była w stanie znieść ucisku i po 5-10 latach ekipa kontrolująca wracała z powrotem na swoje stołki w nowym przebraniu.

Dzisiejsze zmiany odbędą się inaczej. Preludium do tego były przemiany w latach 1980 w Europie Wschodniej, gdzie Polska była liderem i inicjatorem.  Ludzkość zrozumiała że nie ma celu walczyć z ciemięzcami, gdyż oni mają zawsze przewagę, jako że oni mają kontrolę i tworzą prawa. Tak jak Mahatma Ghandi, Polska wybrała drogę biernego oporu. Tak jak bierny opór doprowadził do upadku komunizmu we Wschodniej Europie, tak podobny opór doprowadzi do upadku tego co nazywano kapitalizmem, z tym że prawdziwy kapitalizm nigdy nie istniał tak jak nie istniał nigdy prawdziwy komunizm.

Tak wkrótce upadną oligarchowie naszych czasów, jako że mogą oni tylko utrzymywać swoją pozycję, kiedy cała reszta na nich pracuje i żyje w obawie z dnia na dzień albo jest wciągana w codzienne kasyno pogoni za nowościami, uciechami i prymitywną masową rozrywką serwowaną przez mas-media. W dodatku mas-media są narzędziem subtelnej propagandy i manipulacji, które znajdują się dziś w rękach 6 właścicieli.

 

Poniższy filmik prezentuje jeden ze sposobów jak świat będzie zmieniał się w najbliższych latach. To jest tylko jeden ze sposobów jaki będę opisywał w następnych wydaniach. Internet niewątpliwie odgrywać będzi istotną rolę w tym procesie.

Bogdan Fiedur

 

 

 

  Życzenia - Thanksgiving

     Z okazji nadchodzącego święta Thanksgiving, redakcja Polishwinnipeg.com słada najserdeczniejsze życzenia dla swoich czytelników.


 


  Do Redakcji

 

 

 


 


Polsat Center - Wysyłka paczek

Ogłasza pierwszy trasnport paczek do Polski na święta Bożego Narodzenia, który odchodzi 25 pażdziernika 2010.
Po więcej informacji prosze dzwonić pod numer 582-2884

 


 

Wszyscy miłośnicy sztuki wraz z kolekcjonerami

 
są zaproszeni 17 października (niedziela) 2010
109 Pacific Ave
former Costume Museum of Canada
(3-9 pm jest uroczyste otwarcie)
 
na wielka "panorame" lokalnych artystów. 50 Profesjonalnych artystów.
 
Szczegóły w zaproszeniu...
w wystawie udział biorą także polscy artyści:
Gosia Switala, Mirek Weichsel, Jolanta Sokalska i Zbigniew Sokalski.
 
Można zakupić naprawdę piękne prace artystyczne. Niektóre nadzwyczajne.
Cieszące serca na zawsze...
Będzie przedstawiona sylwetka "kolekcjonera 21 wieku"
pod nazwa "CONTRIBUTOR @ CAUSE ". "WSPÓŁTWóRCA KULTURY".
 
Wszystkie nazwiska "kolekcjonerów" (nawet tych zaczynających kolekcje)
będą uroczyście zaanonsowane pod koniec wernisażu.
 
Wygląda atrakcyjnie
prosimy przyjść popierać polskich artystów
 
wkład polskich artystów:
Małgosia Switala : design
Mirek Weichsel: film-dokumentacja
Jolanta+ Zbigniew Sokalski : opracowanie wystawy i koordynacja

 



  •  

    Zapraszam na koncert związany z wydaniem mojej nowej płyty Memories "Wspomnienia" który odbędzie się w sobotę 30 października 2010 w Manitoba Planetarium Audytorium 190 Rubert Avenue.

    To już moja 5 płyta ale jak ze bardzo różniąca się od poprzednich. Tym razem jest to bardzo osobisty zbiór wspomnień z Polski i  Kanady. Aby to uczynić jak najbardziej przekonywająco większość utworów to oryginalne kompozycje napisane i zebrane  właśnie na ta okazje. Marzeniem moim było stworzyć "tomik poezji” a wiec coś bardzo osobistego ale jednocześnie zrozumiałego i czytelnego dla wszystkich. Udział kontrabasisty Nenada Zdjelara który wniósł do płyty nie tylko nowe utwory ale przede wszystkim bardzo ważny element improwizacji, lekkości i piękna który to nadała płycie inny wymiar. Do dzisiaj nie wiem jak taka muzykę powinniśmy nazywać jak ja zaszufladkować. Później doszedłem do wniosku ze brak przynależności do jakiegoś gatunku to jest właśnie mocną stroną płyty  i kojarzącą mi się właśnie z Kanada gdzie wszystkie kultury mieszają się wzajemnie tworząc nowa wartość jednocześnie zachowując swoja tożsamość.

    Płyta nigdy by niebyła tym czym jest bez udziału Nenada.Ta dobra współpraca i wzajemna inspiracja spowodowała formalne stworzenie duetu Classical Guitar & Double Bass SYNERGY DUO.

    Na płycie znajdziecie państwo utwory związane bezpośrednio z kulturą polską jak “Mazurek”, “Oberek” czy z muzyka góralska  “Dancing Towards Love”.

    Są też utwory napisane pod wpływem Winnpeskiej zimy “Winter (peg) Waltz” czy “Flamenco on - 47 C” albo tez pod wpływem Winnipeskiego lata jak np. “Sailing”. Utwory wyrażające moje duchowe poszukiwania piękna i harmonii  w codziennym życiu to np “All People are Rainbow People” mówiący o równości pomiędzy ludźmi czy “Tolilahgul”

    (Krasnoludki w języku Apache), a więc  o tym ze istnieje jeszcze coś więcej niż tylko to co widzimy i słyszymy ale również to co tylko przeczuwamy.

    Z płyty tej pochodzi tez utwór “Epitaph” który możecie państwo usłyszeć na stronie http://www.youtube.com/watch?v=eahTmX373Vc   mówiący o pożegnaniach bliskich nam ludzi.

     

    Z wyrazami szacunku       

     

    Ryszard Tyborowski

     

    Saturday October 30, 2010 @ 8 p.m.@ The Manitoba Museum - Planetarium Auditorium (190 Rupert Ave).
    Tickets available at McNally Robinson or at the Door.
    Please call 667-5250 for more info, or visit www.winnipegclassicalguitarsociety.com
    Tickets: $20 - General Admission, $15 - Seniors, Students, WCGS Members, $10 - Student WCGS Members, Senior WCGS Members


     

 

Witam serdecznie.


Nazywam się Piotr Dolny. Mam 31 lat. Od urodzenia poruszam się na wózku inwalidzkim w wyniku porażenia mózgowego, które w moim przypadku objawia się niedowładem kończyn dolnych i prawej ręki.
Razem z przyjaciółmi prowadzimy akcję "Samodzielność" polegającą na budowie domu pozbawionego barier architektonicznych, w którym mógłbym zamieszkać bez konieczności pomocy osób trzecich.
Udało nam się otrzymać projekt domu (Kasia) od firmy Dom dla ciebie z Wrocławia.
Pan Robert Świniarski projektant i właściciel firmy Monter dokonał adaptacji projektu, tak aby na podstawie wytycznych zawartych w projekcie typowym można było zaprojektować dom dla w/w. potrzeb i aby mógł on być docelowo wybudowany na działce zlokalizowanej w Zduńskiej Woli.
Firma Tweetop Polska zasponsorowała nam materiały do wykonania instalacji podłogowych.
Do naszej akcji włączyły się PSB odział Jastrzębie Zdrój.
Akcje od dawna wspiera firma Aqua Produkt z Krakowa.
Również otrzymaliśmy wsparcie od firmy Kratki.pl - produkującej kominki z Wsoli k Radomia.
Jak widać z dziennika budowy na mojej stronie, budowa się rozpoczeła. Obecnie Naszym celem jest zadaszyć mury przed zimą.
Firma, która poprowadzi całą budowę to - Firma Ogólnobudowlana Krzysztof Szymański z Białej.
Akcja "Samodzielność" jest oparta na reklamie firm, które włączą się w nasz projekt.
Wspiera nas firma ogrodnicza Oczarjk.pl z Gryfic - róże, rododendrony, krzewy i drzewa ozdobne, która po wybudowaniu domu obiecała gratis dostarczyć rośliny do nasadzeń i zagospodarowania działki na zielono. Nadal poszukujemy firm oraz osób prywatnych, które przekazałyby materiał i środki finansowe w formie szeroko pojętego sponsoringu, bo tylko tak mamy szansę wybudować dom inny niż wszystkie.
Z tego miejsca pragnę zapytać czy jest szansa, by Państwa firma przekazała materiały na realizację projektu? Czy wchodziłoby w grę wsparcie finansowe mojej akcji z Państwa strony?
Dosłownie przysłowiowa złotówka Mi pomorze i zbliży Nas do celu, może wydawać się, że to niewiele, a jednak. Niewielkie kwoty dane z serca, mogą mieć znaczny wpływ na realizacje naszego projektu.
Więcej o mnie o tym kim jestem i co robię na stronie www.piotrdolny.pl Serdecznie zapraszam.
Ja i moi przyjaciele mamy nadzieję, że moje zapytanie zostanie potraktowane poważnie i tym samym uda nam się nawiązać współpracę.
Chętnie odpowiem na Państwa pytania dotyczące naszego projektu.

Aby mieć 100% pewności, że wpłacają Państwo na moje konto pieniążki - proszę o pobranie nr konta z mojej strony www.piotrdolny.pl - pozwoli to uniknąć wpłat innym osobom, które wykorzystują mój list i historie do własnych celów.

Dolny Piotr

ul: Bohaterów Monte Cassino 28/15
41-219 Sosnowiec
Woj. śląskie
Nr konta:
BRE SA - WBE/Łódź/MBank

54 1140 2004 0000 3602 3043 6662
Z góry Dziękuję za Pomoc.
Z poważaniem Piotr Dolny.

 

  Jesień w Manitobie w filmie - Henryk Enen
 



 

 

 


   Wydarzenia warte odonotwania



Chopin-
Pragnienie Miłości

 

 

 


Wystawa artystyczna - w tym polscy artyści-
Gosia Switała, Mirek Weichsel, Jolanta Sokalska
i Zbigniew Sokalski

 



Piotr Rubik - Canto biography John Paul II

 



Koncert - Ryszard Tyborowski "Wspomnienia"

 

 



Halloween Social - SPK

 

 

 

 

   Wiadomości z Polski
Przygotwane przez Tadeusza Michalaka




Premier

W Brukseli walczy o zmianę sposobu
liczenia długu publicznego - żeby nie
wchodziły w niego pieniądze ulokowane
w funduszach emerytalnych. Coraz
więcej krajów popiera stanowisko Polski.
O tyle dla nas ważne, że bez tej zmiany
prawdopodobnie polski dług w przyszłym roku przekroczy 55% PKB, zmuszając
rząd do bolesnych cięć wydatków
publicznych.


CBA zatrzymało

Marka P., pełnomocnika Kościoła przed
Komisją Majątkową MSWiA. Zarzucono
mu korumpowanie komisji. Marek P. to
były milicjant i oficer SB ze Śląska,
uchodził za osobę, która "w komisji może
wszystko". Media od wielu lat podawały
przykłady oddawania Kościołowi
nieruchomości wycenianych podejrzanie
tanio (np., 30 mln zł zamiast 240), ktore
potem sprzedawano i zarabiał na tym
Kościół albo kolejni nabywcy.
Bezpośrednim powodem zatrzymania jest
sprawa 157 ha ziemi wycenionej po 2.10
zł/m2, przy rynkowych cenach 20-30 zł
Komisja działa od 19 lat i w tym czasie
przekazała Kościołowi jako rekompensatę
za utracone nieruchomości majątek
wartości 24 mld zł. Decyzje Komisji są
jednoinstancyjne i nieodwołalne (w
Trybunale Konstytucyjnym leży skarga
lewicy na takie zasady), a przekazywany
majątek może być własnością państwową
lub samorządów, przeciwko czemu
samorządy m.in. Krakowa i Warszawy
bezskutecznie protestują.
 


Po aresztowaniu

Pod zarzutami korupcyjnymi
przedstawiciela Kościoła w Komisji
Majątkowej (sam Kościół oświadczył, że
nie był on żadnym pełnomocnikiem,
tylko pomagał), coraz więcej gmin
zapowiada walkę o zmianę decyzji lub
odszkodowania za odebrane przez
komisje nieruchomości. Sprawa będzie
prawnie trudna, ale zdaniem części
prawników stanowi realne zagrożenie dla
skarbu państwa.


 

 

Wyciekły zeznania

Jarosława Kaczyńskiego przed
prokuratorem wojskowym w sprawie
katastrofy smoleńskiej. Będzie śledztwo
w sprawie wycieku. Nic specjalnie
ciekawego w nich nie ma, Kaczyński
zeznał, że wyklucza by jego brat wpływał
na decyzję załogi Tu-154, oraz ze sam bał
się latać tymi samolotami. I obarczył
winą za wypadek Donalda, Tuska.


Dwoje Polaków

Zostanie ambasadorami UE: Tomasz
Kozłowski będzie ambasadorem w Korei
Południowej, a Joanna Woronecka w
Jordanii. Minister Sikorski uważa to za
sukces - bo niemal wszystkie stanowiska
podzieliły między siebie kraje "starej
Unii", z regionu jeszcze tylko Bułgaria
dostała jedno.


Policjanci, strażacy, strażnicy

więzienni i celni
Manifestowali w Warszawie przeciwko
zamrożeniu plac i redukcjom. Przyjechali
dziesiątkami autokarów z całego kraju,
przemaszerowali pod Sejm.



Badania jakości życia
w 10 krajach UE przeprowadził portal
uSwitch. Wśród wybranych krajów była
też Polska i znalazła się na 4 miejscu - za
Francją, Hiszpanią i Danią, przed
Niemcami, Holandią, Szwecją,
Włochami, Wielka Brytania i Irlandia. W
rankingu uwzględniano m.in. siłę nabycia
zarobków, długość urlopów, wiek
emerytalny, ale także np. liczbę
słonecznych godzin w roku.


Jarosław Kaczyński -Odmówił

udziału w najbliższym posiedzeniu Rady
Bezpieczeństwa Narodowego z
uzasadnieniem, że "nie uważa pana
Komorowskiego za partnera do
rozmowy". Kaczyński brał udział w
posiedzeniach RBN, gdy Komorowski
był jeszcze, p.o. Prezydenta.


Obrywa się też Trybunałowi

Konstytucyjnemu
Dziennikarze dopytują się, dlaczego tyle
czasu zajmuje rozpatrywanie wniosku w
sprawie przepisów na podstawie, których
działa komisja majątkowa - chodzi przede
wszystkim o brak możliwości odwołania
od jej decyzji. Część komentatorów
wprost podejrzewa sędziego
sprawozdawcę (profesora Uniwersytetu
Kardynała Stefana Wyszyńskiego) o
opóźnianie.


 

 

   Wywiad z Elżbietą Yonza
Elżbieta Yonza to zawodowa artystka, która  pracuje od 15 lat, w Manitobie i Saskatchewanie, a mieszka od 12-stu lat, w Dundurn koło Saskatoon.  Współpracuje ona z dwoma galeriami w Saskatoon, Pacific i Del-Mar, i z  Birchwood GalerY w Winnipegu.  Jej strona znajduje się tutaj.

 



Skąd u Pani zamiłowanie do malarstwa, sztuki? Z jakich stron Polski Pani pochodzi gdzie kształciła Pani swój talent?


Jestem Łodzianką (tylko urodzona w Ostrowcu Świętokrzyskim) ale wakacje spędzane poza miastem spotęgowały moje uwielbienie dla pozamiejskich okolic i natury. Mieszkając w Winnipegu, weekendy też często spędzaliśmy na jej łonie, a obecnie, w Dundurn (kolo Saskatoon) jestem cięgle jak w plenerze. Przestrzeń pól, kalejdoskop ich i nieba kolorów, przysłowiowa a pozorna “wsi spokojna” i aktywność codziennego życia, są moja inspiracją.

Jako plastyczka, malarka, rzeźbiarka i restaurator, od tradycyjnego portretu w oleju czy kamieniu, przez graficzny pejzaż do sztuki publicznej, moja praca jest dla mnie najlepszym relaksem pomimo pozornie ukrytych a często niezliczonych włożonych w nią godzin. Moje akademickie przygotowanie: rysunek techniczny i chemia organiczna ( 1 rok, Politechnika Łódzka), dyplom plastyka (Red River College) i BA (U of W) połączone z dawka wrodzonych zdolności są jej podstawą.

 


 

Jak rozwijała się Pani kariera w Kanadzie?

Pracuję pod egidą Art and Restoration by Elizabeth Yonza (od 1996r). W momencie kiedy moje zajęcia rodzinne praktycznie dobiegły końca, kompletnie poświęciłam mój czas sztuce. Po sezonowej pracy dekoratora (3 lata) dla Circle Mall w Saskatoon postanowiłam zamieszkać tutaj na dłuższy okres czasu i rozszerzyć przez to teren mojej pracy. W ostatniej dekadzie poza pracą zawodową na zamówienie, jako członek rzeźbiarskiego zrzeszenia “PSA” w Saskatoon biorę udział w wystawach i plenerach rzeźbiarskich zrzeszenia. Zaliczyłam też solo i grupowe wystawy z lokalnymi artystami w galeriach Sakatoon, Winnipegu i Nowego Yorku. Prowadzę często “mural workshops” ze studentami katolickich szkół w prowincji.

 

Czy planuje Pani w najbliższym czasie kolejne wystawy?

Birchwood i Wayne Arthur Galerie sztuki w Winnipegu, Pacific i Del-Mar Gallerie w Saskatoon, reprezentują moja prace. Prywatne kolekcje w kraju i poza granica, włączając Polskę, są przeważnie pracami portretowymi. Obecnie przygotowuje się także do paru w toku kom petycji w sztuce publicznej i solo wystawy (jesień 2011).

Gdzie można oglądać Pani prace jakie ma Pani sukcesy?

Przesłany poprzednio portret Szopena

był wykonany na obchody dwusetnej rocznicy jego urodzin (U of S, Saskatoon) i stanowił tez cześć moich dekoracji na co roczne obchody 3-Majowe w Saskatoon (pod patronatem naszej organizacji Polfest).









Załączam zdjęcia ostatnich moich prac. Uprzejmie zapraszam tez do przewertowania moich prac umieszczonych na  stronie: www.painter-sculptor-restorer.com

 

 

 

Dziękujemy i życzymy dalszych sukcesów.

Bogdan Fiedur

 

 

   Humor

 


 

   

S  P  O  N  S  O R

 

 

 Wykład o zapomnianych ewangeliach

  5 października w sali konwokacyjnej Uniwersytetu Winnipeg, odbyła się prelekcja na temat tzw. zagubionych Ewangelii. Prof. Jean-Daniel Dubois wygłosił wykład na temat zagubionych ewangelii takich jak św. Tomasza, Judasza, Filipa, Mądrości Marii Magdaleny i inne. Organizatorem spotkania i wcześniejszej konferencji historyków z całego świata na temat "Akty Piłata" był Prof. Zbigniew Izydorczyk.

 

Tłumaczenie wzięte z ogłoszenia

Niedawne odkrycie Ewangelii Judasza, ewangelii apokryficznej, która zachowała się w zapisach koptyjskich, po raz kolejny zwróciła uwagę na starożytną literaturę chrześcijańską i wzbudziła żywe zainteresowanie historyków Kościoła jak też szerokiej rzeszy czytelników. Znaleziony tekst wywołał pytania o specyficzną rolę Judasza w wydarzeniach prowadzących do męki Jezusa oraz o jego roli w kanonicznej ewangelii, a także ponownie kilku odwiecznych debat i kontrowersji.

Ewangelia Judasza jest  jednym z wielu apokryfów,
niekanonicznych tekstów, które przetrwały od starożytności w różnych językach. Niektóre takie jak Ewangelia Tomasza lub Akty Piłata, przekazują niekanoniczną treść lub inne informacje na temat Jezusa, inne znowu, takie jak działa różnych apostołów, koncentrują się na upowszechnianiu nowej wiary, jeszcze inne, jak wiele dzieł apokaliptycznych, dotyczą objawienie tego, co jest jeszcze przed nami. To co je łączy to to, że zachowują one i są gotowe do ujawnienia dla uważnego czytelnika aspekty starożytnego chrześcijaństwa, które zostały zapomniane, a jednak być może warte pamiętania. Oferują one przebłyski chrześcijaństwa z czasów zanim stał się w pełni zinstytucjonalizowane.

 



Prof. Zbigniew Izydorczyk otwiera spotkanie

 



Prof. Jean-Daniel Dubois wygłasza wykład na temat
zagubionych ewangelii takich jak św. Tomasza, Judasza, Filipa, Mądrości Marii Magdaleny i inne.

 

 

 


 

 

 

   Ciekawostki

Temu się udało



 


 

 

 

 

  Upadek światowego systemu monetarnego cz. 21
  •  Rekordowe wzrosty ceny złota. Nowy rekord $1350 za uncję.
     Wykres za ostatnie 30 dni.

  • Złoto tydzień temu $1309


    Złoto dzisiaj $1347


Eksperci wypowiadają się na temat jak rozwja się kryzys

 

 

 

Ponieważ złoto idzie do góry, Federal Reserve będzie drukował więcej dolarów aby przeciwdziałać
Szef Federal Reserve : Ameryka jest na krawędzi finansowego upadku
USA: Prywatny sektor stracił 39,000 miejsc pracy we wrześniu
Nawoływania do nowej waluty globalnej
Grecja znowu przyłapana na kłamstwach
 

 

 

   

S  P  O  N  S  O R

 

   Felieton Jacka Ostrowskiego

Ostra wódka Palikotówka



Trzeba było dopiero odejścia Janusza Palikota z PO, żeby Tusk wziął się do roboty. Nieważne, co mówi i myśli Palikot, ale jeśli jego odejście z PO pozwoli wygrać walkę z dopalaczami, to już ma takie zasługi w niebie, że nawet jego zapowiadana walka z Kościołem nic mu u Boga nie zaszkodzi. W ogóle cały ten rok jest tak bardzo ciekawy w polskiej polityce, że nawet mnie wciągnął mimo, że nigdy za nią nie przepadałem. Walka PO i PiS przypomina mi bardzo gryzienie się dwóch psów o miskę żarcia. Finałem tego jednak będzie to, że ktoś inny ją zje i dobrze. To jest w myśl powiedzenia „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta” i tym trzecim jest Palikot postać bardzo ciekawa , ale i kontrowersyjna. Według mnie źle zaczął, jako polityk. Wejście na scenę polityczną ze sztucznym penisem w jednej dłoni, a pistoletem w drugiej nie przystaje przyszłemu mężowi stanu w Polsce. Dlaczego zaznaczyłem, że w Polsce? Bo w innych krajach, jak np. we Włoszech przymyka się oczy na większe wyskoki, ale co kraj to obyczaj i pewne działania u nas nie pasują.

Teraz dopiero zacznie się dziać. Teraz dopiero zaczną się ataki na Palikota z lewej, jak i prawej strony. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, on mówi do rzeczy. Czego jak czego, ale inteligencji Bóg mu nie poskąpił. I właśnie dlatego będzie celem myślę, że bezpardonowych ataków. Uderzy w niego Kościół przez swoich duszpasterzy podczas niedzielnych mszy, uderzy w niego Tusk za pomocą swoich mediów , uderzy w niego SLD, a i PiS nie zostanie w tyle. Palikot stanie się wrogiem publicznym numer jeden i zarazem kolejnym wcieleniem Lucypera. Im bardziej słupki sondaży będą mu sprzyjać tym bardziej zmasowany będzie atak jego wrogów. Czy on to wytrzyma? Raczej nie, chociaż szkoda, bo taki człowiek jest Polsce potrzebny. Nie mówię, że ma rządzić, ale powinien być jednym z głosów. Nie może być tak, jak jest teraz, ze właściwie wszyscy śpiewają jednym głosem, głosem kastratów politycznych.. Polska polityka jest polityka bez jajeczną już od wielu lat. Jest mdła, asekurancka . Może ktoś się oburzy, ale najbardziej ciekawa była podczas rządów Wałęsy, później już było coraz gorzej. Kwaśniewski był mdły jak zupa u cioci z porażeniem kubków smakowych, Kaczyński wymachiwał tępą szabelką przed oczyma mocarzy, a Komorowski już pierwszego dnia swojej kadencji zasnął snem zimowym i niewiadomo, czy przed końcem kadencji się obudzi. Prawda jest taka, że w kraju robi się coraz gorzej , a wyspa wśród oceanu kryzysu tak zaczęła się kurczyć, że PO zaczyna sobie tyłek moczyć w solance. Co będzie, jak wyspa zatonie? Wtedy nawet słupki nie pomogą , bo i one znikną pod powierzchnią wody. Dlatego ja pokładam duże nadzieje w działaniach Palikota, bo on może być lokomotywą , która ruszy do działania rządzących.

Nie ukrywam, że zbulwersowała mnie sprawa meczu dziennikarzy i polityków , który ma być rozegrany w sobotę na stadionie Legii w Warszawie. Dochód ma być przeznaczony cele charytatywne. Jeśli to jest jedyny sposób panów z PiS i PO na pomoc swoim obywatelom to może czas podziękować tym panom?


Jacek Ostrowski

 

 

  Manitoba- Październik w fotografii

 

 

 

 

 

Fot. Bogdan Fiedur

 


  "Medusa"- książka Jacka Ostrowskiego
"MEDUSA" to książka autorstwa Jacka Ostrowskiego, którą we fragmentach publikować będziemy na stronach polishwinnipeg.com
 
- Co robimy? – Dieter wiercił się niespokojnie – Musimy cos postanowić.

- Czekamy ! – odparłem spokojnie, chociaż tak naprawdę wszystko we mnie
wrzało.

- Ty tylko, czekamy i czekamy – warknął na mnie.

- Nic nie poradzimy, nawet nie wiemy gdzie go przetrzymują – broniłem swoich
racji.

Właśnie z rekonesansu po mieście wrócił Franek i wszyscy rzuciliśmy się na
niego.

- No i? – nasz wzrok dosłownie przebijał go na wylot.

- Chyba nic ciekawego – westchnął zrezygnowany – ale kumpel mi powiedział,
że w Sobieskim dzieją się jakieś cuda, jacyś dziwni faceci wyglądający,  jak
mormoni wynajęli ostatnie piętro i są bardzo tajemniczy.

- To oni! – ryknąłem – To tam go przetrzymują.

- Poczekaj! – przerwał mi gospodarz -  Nie dajesz mi skończyć. Całe piętro
jest tak obstawione, że nawet mysz się nie prześlizgnie, nawet nie
wpuszczają sprzątaczek.

- Coś wymyślimy – szepnąłem sam do siebie, przecież musieliśmy mu pomóc.

Zaraz może by doszło nawet do kłótni między nami, ale przeszkodził nam w tym
telefon.

- Co za czort? – Ogórnik przestraszony spojrzał na aparat – Nikt nie zna
tego numeru.

- Odbierz!

Podałem mu słuchawkę jednocześnie zbliżając do niej ucho od drugiej strony.

- Cześć,  to ja – usłyszeliśmy niezbyt wyraźny szept.

- Kto ja?

- Ja John – jęknął głos.

- Kto?

- No , ja John. Uciekłem im, ale ledwo stoję na nogach i musicie mnie stąd
zabrać.

- Gdzie jesteś?

- A cholera wie – wydusił i widać było, że mówienie sprawiało mu kłopoty –
taki okrągły niewysoki budynek blisko skrzyżowania  w samym centrum miasta.

- Dobra, kręć się tam , a ktoś przyjedzie zaraz po ciebie – krzyknąłem do
słuchawki – Sprawdź, czy nikt nie idzie twoim tropem.

- Nie, cały czas rozglądam się i nic podejrzanego nie widzę, pośpieszcie się
długo nie wytrzymam – głos w słuchawce zamilkł.

- Trzeba go ewakuować – Dieter wyraźnie ucieszony zerwał się z kanapy –
Mówiłem, że jest sprytny i miałem rację.

- Dziwne- Franek kręcił głową z niedowierzania – mysz miała się nie
prześlizgnąć, a tu ranny facet znika i to bez problemu.

- Może twój kolega trochę przesadził – Marika wyraźnie odżyła po tym
telefonie – Pewnie wystraszył się uzbrojonych goryli.

- Nie sądzę, był trzy lata w Iraku,  jako komandos.

- Nic tu nie wymyślimy

Energicznie ruszyłem do drzwi

 – Trzeba go zabrać, ale ostrożności nigdy za wiele i musicie mnie
asekurować z oddali.



Tak jak przypuszczałem John miał na myśli Rotundę i nie musiałem się zbytnio
trudzić,  żeby dojrzeć go w tłumie. Wyróżniał się , cały posiniaczony
słaniał się  na nogach, a ludzie omijali go jak pijaka dużym kołem. Było to
o tyle niedobre, że wzbudzał zainteresowanie, ale na szczęście nie było
widać policji.

- Chodź – szepnąłem mu do ucha podchodząc od tyłu i podtrzymując pod pachę.

- Oj, dzięki – odetchnął z ulgą – pierwszy raz ucieszyłem się widząc twoją
buźkę .

- Ja nie mam takiego samego odczucia – odgryzłem mu się natychmiast i
szarpnąłem go w kierunku podziemnego przejścia. Tak było uzgodnione, jeśli
ktoś go śledził, to musiał iść za nami, inaczej mogliśmy go łatwo zgubić.

- Licho wyglądasz – patrzyłem ze współczuciem na kolegę – Co za bydlaki!

- Spokojnie – ścisnął mi dłoń – najważniejsze, że twoja rodzina jest wolna,
a ja , jak pies  wyliżę się z ran. Na koniec dokopałem jednemu tak, że na
myśl o mnie zawsze będą go bolały jaja, o ile dziś ich nie stracił.

Ostrożnie wygramoliliśmy się po drugiej stronie ulicy,  wsiedliśmy do
podstawionego przez Dietera samochodu i szybko opuściliśmy to miejsce..

- Nikt was nie śledził – zakomunikował lotnik cały czas kontrolujący
lusterka – naprawdę chyba miałeś dużo szczęścia. Nie dość, że zwiałeś,  to
jeszcze chyba byłeś u kosmetyczki, Masz dziś ładne oczęta, może się nawet
zakocham.

- Spadaj! – Latynosa wyraźnie nie bawiły dowcipy na temat jego wyglądu.

- Zostaw go! – mnie też to wkurzyło.

- Dobra, dobra – burknął pojednawczo – Może i głupia uwaga.

- Coś tu śmierdzi! – mruczałem pod nosem cały czas myśląc o ostatnich
wydarzeniach.

- Stój! – nagle krzyknąłem do kierowcy, a ten przerażony natychmiast zjechał
do krawężnika  zatrzymując samochód.

- Co jest? – spojrzał na mnie przez ramię.

- Masz pieniądze przy sobie? – spytałem.

- Dużo chcesz?

- Czy masz wszystkie pieniądze przy sobie? – wycedziłem.

- Mam! -  schylił się pod siedzenie, wyciągnął małą walizeczkę i podał mi
ją. Szybko otworzyłem neseser i przerzuciłem gotówkę do zwykłej plastikowej
reklamówki.

- Jedźcie! – krzyknąłem przez ramię, wyskoczyłem na chodnik.  Auto pomknęło
dalej, ale beze mnie.

Chwilę rozejrzałem się wokoło i zaraz machnąłem na nadjeżdżającą taksówkę.





 - Gdzie Andrzej? – spytała podenerwowana Magda nie widząc męża w
powracającej grupce.

- Nie wiem! – Dieter wzruszył ramionami – Nagle coś go oświeciło, objawienie
czy co? Kazał się zatrzymać i wyparował, ale nie przejmuj się, niedługo na
pewno wróci.

                Marika zaś,  jak zobaczyła Latynosa to dostała dosłownie
ataku histerii.

- Dość tego, ja mam już tego wszystkiego dość – krzyczała – Jesteśmy jak
zwierzyna i tylko uciekamy i uciekamy, jak długo mamy tak zwiewać? Nie można
wiecznie nasłuchiwać podejrzanych odgłosów, nie można spać na tobołach, tak
nie można żyć!

- Opanuj się – John zapomniał o swoich dolegliwościach i próbował ją
uspokoić – Już niedługo, uwolniliśmy wszystkich i teraz zatroszczymy się o
siebie, obiecuję – szeptał gładząc ją głowie.

Rozmowa nie kleiła się, jedni byli pochłonięci własnymi myślami,  inni
nerwowo wyglądali przez okno, czekano.

Wreszcie po może dwóch godzinach usłyszeli delikatne pukanie do drzwi i
zaraz wparowałem do mieszkania.

- Zabierajcie wszystko i spadamy – krzyknąłem machając kluczykami od nowego
samochodu.

- Już? – Amerykanin jęknął z bólu podczas wstawania z fotela.

- Już ! – odparłem stanowczo – Oni wiedzą , że tu jesteśmy i mogą w każdej
chwili nas zaatakować.

- Skoro tak, to czemu jeszcze tego nie uczynili?

- Bo muszą być pewni, że jesteśmy tu w komplecie – prawie wykrzyknąłem – Sto
metrów od domu stoi ciężarówka z dziwnymi antenami, ciekawe po co?

- Zmiatamy – Dieter chwycił toboły, a reszta poszła w jego ślady. Po cichu i
ostrożnie opuściliśmy mieszkanie, a tuż przed wejściem pożegnaliśmy naszego
wybawcę Franciszka.

Uścisnąłem go serdecznie i wymogłem na nim obietnicę, że w przeciągu
najbliższego miesiąca, bez względu na okoliczności nie pokaże się w swoim
mieszkaniu, że wszelki ślad po nim zaginie.

- Dzięki! – ściskałem jego dłoń – Nigdy ci tego nie zapomnę!

- A co? – zaśmiał się – I to taki zwykły murzyn tak wam pomógł!

- Wiem do kogo pijesz, ale od dziś kocham murzynów ! – Dieter zaśmiał się i
uścisnął mu rękę.

- Zmiatajcie! – ponaglił nas, a my nie przedłużając pożegnania chyłkiem
wymknęliśmy się z budynku, przeszliśmy między blokami i dopiero na następnej
uliczce zajęliśmy miejsca w dużym Vanie, no cóż było nas coraz więcej.
Wszyscy zapięli pasy i spojrzeli na mnie wyczekująco.

- No i gdzie teraz?

- Nie wiem , ale dziś mam jakieś przeczucia – szepnąłem – one kazały mi
kupić ten samochód i one karzą mi kierować się na południe, w kierunku
Krakowa.

- Ma ktoś jakieś inne przeczucia? – John sobie zakpił – bo jeśli nie,  to
jedziemy za nosem naszego jasnowidza.

Trochę z rozżaleniem opuszczałem Warszawę, w końcu spędziłem tu kawał życia,
ale nie było innej opcji. Mknęliśmy tak zwaną Gierkówką na południe nerwowo
spoglądając za siebie w poszukiwaniu prześladowców.

Coś mi jednak cały czas chodziło po głowie i nie dawało spokoju, czułem
jakby czyjś wzrok na swoich plecach.

- Sprawdzałeś swoje ubranie?  - spytałem Latynosa.

- Wiem,  o czym myślisz, - zaśmiał się – zmieniłem nawet buty, nie mam
śladów po zastrzyku, obejrzałem bardzo dokładnie swoje rany i nic.

- To skąd wiedzieli , gdzie nas szukać? – nie dawało mi to spokoju. – coś
musiałeś przeoczyć.

- Ale co?

- Nie wiem, ale oni musieli gdzieś w tobie umieścić nadajnik GPS.

- Zjeżdżamy – zdecydowałem i ostrożnie zjechałem na najbliższy parking.

 - Dziewczyny i dzieci z samochodu na siusiu – zarządziłem – a my przejrzymy
kolesia.

Rozebraliśmy go do naga, zajrzeliśmy w każdy zakamarek jego ciała,
wzbudzając w pewnej chwili zgorszenie jakiejś starszej pary, która
zaparkowało koło nas, ale nigdzie nic nie było.

- Jedyne,  co możemy jeszcze zrobić – stwierdziłem już mocno zrezygnowany –
to zerwanie ci wszystkich strupów na ranach.

- Chyba zwariowałeś – szepnął z przestrachem, a widząc, że podeszliśmy do
tego pomysłu poważnie zaczął się cofać przed nami.

- Nie, - ryknął – tylko nie to, błagam was!

Nic nie pomogło, oderwaliśmy wszystkie kawałki zeschniętej krwi z jego ran i
w jednej grudce ujrzeliśmy coś w kształcie główki od szpilki. Wykonane z
jakiegoś tworzywa było na pewno nie wykrywalne przez typowe urządzenia
namiarowe, to było wysokiej klasy urządzenie naprowadzające.

- Jest! – Dieter triumfalnie krzyknął, gdyż on był znalazcą tego cacka.

- Dobra , dawaj to – szepnąłem do niego, poczym chwyciłem kuleczkę i
wyskoczyłem z pojazdu. Wolno zbliżyłem się do mikrobusu stojącego może
dziesięć metrów od nas i uważając by nikt tego nie dojrzał wrzuciłem
prezencik przez okno do kabiny.

W tym czasie cała nasza ekipa zajęła swoje miejsca i mogliśmy spokojnie
kontynuować podróż.

- Ruszajmy -  zadecydowałem wsiadając jako ostatni. – Ale się koledzy
zdziwią jak okrążą tę parę emerytów, wyciągną te swoje wojenne zabawki , a
kiedy podejdą do drzwi to otworzy im siedemdziesięcioletnia babcia.

- Gdzie, dalej kierunek na Kraków? – spytał Dieter.

- Tak – zaśmiałem się – ale czy nie czujecie, że w im bardziej kierujemy się
na południe to nasze samopoczucie ulega dużej poprawie?

- Ja nic nie czuje – jęknął Latynos – czuje się sponiewierany przez dwóch
degeneratów, nawet moich ran nie oszczędzili.

- Dobra, dobra , nie marudź i cicho siedź – Marika zatkała mu usta.

- Jak dojedziemy do Krakowa,  to skręcimy na Zakopane – zakomunikowałem .

- A to nie ślepa uliczka? – Dieter wnikliwie studiował mapę.

- Nie – pokręciłem głową – Jedźmy za moim przeczuciem , to jest bardzo silne
, to mną steruje.

Oj, coś było za dużo wrażeń – burknął lotnik – ale tym razem wiem , że ze
mną też coś się dzieje. Co to może być? Czuliśmy silną wolę jechania na
południe, a jednocześnie wielki spokój, prysło napięcie towarzyszące nam od
pierwszego dnia naszej ucieczki, otaczała nas jakaś nieznana nam aura.















                                                            ROZDZIAŁ XII











- Witaj Zakopane! – wielki uśmiech rozlał się po mojej twarzy – Uwielbiam to
miejsce.

Właśnie wjeżdżaliśmy do stolicy polskich Tatr. Wolno, jakby lękliwie
prowadziłem samochód, tyle wspomnień , tyle lat , to wszystko teraz wracało
jak bumerang. Nigdy nie przypuszczałem, że  pojawię się tu w zupełnie innym
celu, że przeznaczenie będzie teraz  mną kierowało. Jechałem jak nakręcony,
tajemnicza siła prowadziła nas w sobie tylko znanym kierunku. Czuliśmy, że
kres tej wędrówki jest blisko, że już niedługo poznamy odpowiedzi na wiele
nurtujących nas pytań. Nie baliśmy się już pogoni, to coś miało pieczę nad
nami , to coś dbało żeby nie stała nam się krzywda. Przemknęliśmy przez
miasto i pojechaliśmy przez Jaszczurówkę w kierunku Morskiego Oka. W sznurku
innych pojazdów wlokąc się niemiłosiernie dobrnęliśmy do olbrzymiego
parkingu, na którym musieliśmy zostawić nasz pojazd.

- Wysiadamy i dalej w konika – zakomunikowałem wszystkim – koniec podróży,
resztę trasy musimy pokonać furmanką.

- Furmanką, a co to jest ? – zdziwił się John.

-  To taki polski dyliżans – zaśmiałem się – rozumiesz?

- Dobra, może być, byle nie pieszo, bo w tym upale to by mi się nie
chciało.- jęknął ciężko gramoląc się z samochodu.

Wszyscy całą grupą, czyli siedem osób zajęliśmy miejsca na góralskim wozie i
podenerwowani czekaliśmy na odjazd. Baca zbytnio nie spieszył się, starał
się zapełnić klientami całą furę, aż wreszcie może po pół godzinie ruszył i
krok po kroku nędzna chabeta zaczęła piąć się coraz wyżej, ku największej
atrakcji Tatr ciągnąc za sobą przeładowany turystami wóz. W milczeniu,
pogrążeni w swoich myślach powoli zbliżaliśmy się do celu. Nie dojechaliśmy
do końca, wysiedliśmy może kilometr przed jeziorem i resztę trasy musieliśmy
pokonać pieszo.

– Gdzie teraz? – spytał Dieter ciekawie rozglądając się wokoło.

- Tam! – wskazałem palcem punkt hen daleko, powyżej Morskiego Oka.

- A co to za miejsce?

- To jest Czarny Staw – odparłem  - Legendy mówią, że to przejście do innego
Świata.

- Ja nie zamierzam się moczyć, co to, to nie! – John pokręcił przecząco
głową.

- Przestań marudzić! – zrugała go Marika – wszystko ci dziś nie pasuje,
jesteś upierdliwy jak stary kawaler. Słuchaj chłopaków, oni wiedzą co robić,
daj im działać.

- Dobra, dobra, już się nie odzywam – machnął ręką, chwycił toboły i
skierował pytające spojrzenie na mnie.

- Ok!  Idziemy – zdecydowałem.  Również złapałem swoje pakunki i ciągnąc
syna za rękę ruszyłem przodem. Czułem chyba bardziej niż inni ten impuls,
który nas przyciągał.

- Tato- Bartek  wystraszony tym wszystkim szeptał do mnie – Gdzie my
idziemy? Boję się!

-  Nie masz czego się bać – uspakajałem go – Widzisz, jest taka legenda o
rycerzach śpiących w górach, którzy mają obudzić się , kiedy ludzie będą w
potrzebie. Oni teraz przebudzili się i nas wzywają.

- Zobaczę prawdziwych rycerzy? – mały bardzo się ożywił – Naprawdę?

- Myślę, że tak, ale nie wiem tego na pewno. Idziemy im na spotkanie i
myślę, że będzie nam dane ich ujrzeć.

- Super! – ścisnął mocniej moją rękę i wyraźnie przyspieszył. Spojrzałem na
żonę, ale  w jej oczach nie widziałem tyle ufności. Ona najzwyczajniej w
świecie potwornie się bała, czuła się zagubiona w tej dziwnej sytuacji, no
cóż tylko jeden dzień , a wszystko zmieniło się w jej życiu, a co
najważniejsze…. na dobre.

Wolno, przeciskając się w tłumie pięliśmy się po stromych skalnych stopniach
cały czas w górę. Nie czuliśmy zmęczenia, parliśmy cały czas do przodu. Mały
zmęczył się i wziąłem go na barana, reszta nie narzekała, a po pół godzinie
staliśmy nad brzegiem stawu i rozglądaliśmy się wokoło.

- No, gdzie dalej? – Dieter dziś bezgranicznie wierzył w moje przeczucia. Ja
zaś stałem i nic nie czułem , kompletnie nic . Z przerażeniem  uprzytomniłem
sobie, że jeśli to wszystko to złudy,  to jesteśmy w potrzasku. Nie mogliśmy
już wrócić do normalnego życia, tam w całej Europie rozesłano za nami listy
gończe.  Bandy tajnych agentów, oraz morderców do wynajęcia czekało na
jakikolwiek sygnał, że żyjemy żeby wpaść na nasz trop i nas zabić. Nie było
już powrotu, wszystkie drzwi bezpowrotnie zamknęły się za nami. Stałem i z
przerażeniem uzmysłowiłem sobie, że ta cywilizacja, ludzkość nas nie chce,
my kompletnie niewinni ludzie zostaliśmy wygnani, pozbawieni wszystkiego
tego,  co należy się każdemu obywatelowi ziemi z racji samego urodzenia.

- Co dalej? – jak przez sen słyszałem głosy moich towarzyszy, a ja o zgrozo
nie wiedziałem co robić.

Nagle znów poczułem ten impuls, znów tajemniczy przewodnik zagościł w mojej
duszy, już wiedziałem!

- Tam! – pokazałem jakiś bliżej nieokreślony punkt po drugiej stronie tafli
wody – Musimy obejść staw.

- Tyle przeszliśmy,  to i to pokonamy – westchnął coś dziś pesymistycznie
nastawiony do wszystkiego Latynos, chwycił swoje toboły i nie patrząc na nas
ruszył przodem wzdłuż kamienistego brzegu.

- Szkoda czasu – burknął Niemiec  i poszedł za nim. Ja zaś zastygłem w
bezruchu, wydawało mi się, że słyszę dziwnie znajomy dźwięk, taki
przytłumiony, niski powoli narastający.

-  Nie, to niemożliwe – szepnąłem.

- Helikoptery! – krzyknąłem przerażony wskazując palcem czarne punkciki na
północnej części nieba. Wszyscy zatrzymali się raptownie i spojrzeli w górę.
Ryk silników narastał i po chwili dwa stalowe olbrzymy zawisły nad Czarnym
Stawem wzbijając w górę olbrzymie ilości pyłu i drobin wody.

- Chodźcie dalej, szybciej – ponaglałem krzykiem moich towarzyszy nie
zważając na wszystko – musimy uciekać, od nich nic dobrego nas nie czeka!

- Stójcie! – ktoś ryknął przez megafon . – Nie macie gdzie uciec , poddajcie
się! Tu pułkownik Henderson i ostrzegam, że będziemy strzelać! Jeszcze raz
apeluję, żebyście się poddali! Nie róbcie głupstw, a obiecuję, że nikomu nic
się nie stanie!

- Bredzi! – krzyknąłem – Nie zważajcie na nich i tak nas zabiją.

- Tato! – zapłakany Bartek chwycił mnie za rękę – Ja nie chcę żeby mnie
zabili!

- Nie bój się, nic ci nie będzie, obiecuję! – chwyciłem go mocno i
pociągnąłem do przodu.

- Chodźcie! , Błagam – krzyczałem do żony i Helgi, gdyż obie wyraźnie się
wahały.

-Zaraz będziemy strzelać, zatrzymajcie się – oficer cały czas nawoływał do
poddania się.

-  Uciekajmy! – krzyczałem do moich towarzyszy – Oni chcą nas żywych, nie
otworzą ognia.

 Poskutkowało,  reszta grupy dołączyła do mnie i nie patrząc na wiszące nad
nami maszyny kontynuowaliśmy ucieczkę. Co chwila odwracałem się i widziałem
potworne przerażenie na twarzach, ale co tu się dziwić, tylko głupiec by się
nie bał.
 

 

 

   Polki w świecie- Iwona Mazurek
 

Współpraca Polishwinnipeg.com z  czasopismem
Polki w Świecie”.

Kwartalnik „Polki w Świecie” ma na celu promocję Polek działających na świecie, Polek mieszkających z dala od ojczyzny. Magazyn ten kreuje nowy wizerunek Polki-emigrantki, wyzwolonej z dotychczasowych stereotypów. Kwartalnik „POLKI w świecie” ma także za zadanie uświadomić Polakom mieszkającym nad Wisłą rangę osiągnięć, jakimi dzisiaj legitymują się Polki żyjące i działające poza Polską. Czasopismo w formie drukowanej jest dostępne w całej Polsce i USA. Redaktor naczelna magazynu Anna Barauskas-Makowska zainteresowała się naszym Polonijnym Biuletynem Informacyjnym w Winnipegu, odnalazła kontakt z naszą redakcją proponując współpracę.

Nasza współpraca polega na publikowaniu wywiadów z kwartalnika „Polki w Świecie w polishwinnipeg.com  a wywiady z kobietami, które ukazały się w naszym biuletynie zostaną opublikowane w kwartalniku ”Polki w Świecie”.
 


Iwona Mazurek

Pisanie jest jej pasją

 

Iwona Mazurek jest korespondentem Polskiej Gazety, która swoją siedzibę ma w Dublinie
w Irlandii. Pisze o sprawach polskiej społeczności z Galway i najbliższych okolic.
Tym razem z Iwoną rozmawia Marek Mazur, założyciel portalu www.galway.pl

Jak znalazłaś się w Irlandii?

Od zawsze chciałam wyjechać z Polski. To była też jedna z przyczyn, dla których podjęłam decyzję o wyjeździe do Irlandii. Swoje pierwsze kroki stawiałam w malutkiej miejscowości w County Roscommon. Po miesiącu wraz z moim chłopakiem przeprowadziliśmy się do Galway. To było jedno z większych miast, a do tego położone najbliżej Ballaghadereen.

Jak wspominasz początki na Zielonej Wyspie?

Początki nie były łatwe, choć miało być inaczej. Jeszcze w Polsce podpisałam umowę z irlandzkim pracodawcą.
Niestety, odbyło się to dzień przed wylotem. Wtedy też dowiedziałam się, że będę pracować na stacji
benzynowej. To mnie przeraziło. Po niespełna miesiącu byłam tak zmęczona tą pracą, że nie pozostało nam nic innego, jak zmiana miejsca i zajęcia.

Poza tym nigdy nie zapomnę naszego pierwszego dnia w Irlandii.
Najpierw nasz samolot opóźnił się o ponad godzinę, co było jednoznaczne z tym, że przygotowany wcześniej plan podróży legnie w gruzach. Potem prawie trzygodzinna podróż autobusem. Do tego przeszywające zimno i deszcz. Do Ballaghadereen dotarliśmy późnym wieczorem. Mimo umowy, pracodawca nie pokwapił się na przystanek autobusowy, skąd miał nas odebrać i zawieźć do wynajętego wcześniej domu. Miasteczko mnie przeraziło. Jedna ulica, stacja benzynowa, jakiś zakład pogrzebowy i w centralnym punkcie biblioteka. Nic ciekawego. Dom zimny i pusty. Po trzech tygodniach zwolniłam się z pracy. Pracodawca postanowił się zemścić i nie wypłacił mi należnej pensji oraz wysuwał pod moim adresem dziwne zarzuty. Życie w Galway zaczęliśmy od wędrówek po urzędach, bym mogła odzyskać pieniądze i od mieszkania
w wynajętym z ogłoszenia pokoju. To mieszkanie okazało się meliną z trzema wiecznie pijanymi Irlandczykami. Ten obrzydliwy smród czuję do dziś. Potem w ciągu pół roku - jeszcze cztery przeprowadzki. Dziś, po prawie dwóch latach od tamtych wydarzeń, mogę powiedzieć, że jest dobrze. Nie mogę narzekać. No, chyba, że na pogodę.

Poza pracą, w wolnym czasie zajmujesz się dziennikarstwem. Jak narodziła się u Ciebie dziennikarska pasja?

To wszystko zaczęło się jeszcze w szkole podstawowej. Takie nieśmiałe początki. Moja mama do dziś przechowuje w szufladzie moje pierwsze próby dziennikarskie. To takie krótkie relacje ze wszystkiego, co ważne, pisane tak dla siebie. Zresztą miałam wtedy jakieś naście lat. Potem gazetki szkolne i biuletyny kościelne. Następnie pasja przerodziła się w pracę. W Skarżysku-Kamiennej, skąd pochodzę, przez blisko 5 lat pracowałam dla lokalnych gazet. Dziś bardzo miło to wspominam.

Każdego tygodnia w Polskiej Gazecie można przeczytać Twoje artykuły. Jak się zaczęła Twoja współpraca z tym wydawnictwem?

Dziennikarstwo uważam za swoją pasję. Bez pisania czułam się zagubiona. Praca była pracą, a ja potrzebowałam jeszcze robić coś dla siebie. Zadzwoniłam więc do Polskiej Gazety z zapytaniem o współpracę. Jedyne, o co mnie wówczas poprosili, to o przesłanie jakiegoś tekstu. Wysłałam kilka i tak się zaczęło. Dziś piszę o wszystkim, co dzieje się w Galway, a co dotyczy Polaków.

Co daje Ci pisanie?

Pisanie jest dla mnie odkrywaniem siebie. Jest też doskonałym sposobem na wyrażenie moich uczuć, myśli, a także formą relaksu

 

”To wszystko zaczęło się
jeszcze w szkole podstawowej.
Takie nieśmiałe
początki. Moja mama do
dziś przechowuje w szufladzie
moje pierwsze
próby dziennikarskie. To
takie krótkie relacje ze
wszystkiego, co ważne, pisane
tak dla siebie. Zresztą
miałam wtedy jakieś
naście lat. Potem gazetki
szkolne i biuletyny kościelne.
Następnie pasja
przerodziła się w pracę.

 

 

Czy dużo czasu poświęcasz na tworzenie swoich artykułów?

To zależy. Jeżeli są jakieś ciekawe tematy, to jest to bardzo proste. Rozmawiasz z ludźmi, poznajesz sytuacje, a tekst sam się pisze. I to lubię najbardziej. Interesują mnie teksty, w których coś się dzieje. Szkoda tylko, że czasami trzeba je zastąpić suchą informacją.

Czy Polacy są chętni do współpracy?

Myślę, że tak. Emigracja rządzi się swoimi prawami. Zresztą wydaje mi się, że często Polacy promują nie tyle siebie, co polską społeczność. Jeżeli już mieszkają z dala od Polski, to chcą pokazać coś więcej, niż tylko fakt, że są pracowici i sumienni. To mnie bardzo cieszy. Wielu Polaków dopiero tutaj odkrywa swoje pasje, zainteresowania, dopiero tutaj jest w stanie się otworzyć i pokazać swoje drugie oblicze.

Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów w pracy zawodowej.

Źródło: www.galway.pl

 

 

 

   Ogłoszenia

 

 


 


 


Translate this page - Note, this is automated translation meant to give you sense about this document.
 

 
 pażdziernik   2010
Ni Po Wt Śr Cz Pi So
26 27 28 29 30 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31            
Zapisz się na naszą listę
Email
Imie i nazwisko

 

 

Spis Książek Biblioteki SPK
Polsat Centre
Człowiek Roku 2008

 

 


Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę



 


 

Irena Dudek zaprasza na zakupy do Polsat Centre Moje motto: duży wybór, ceny dostępne dla każdego, miła obsługa. Polsat Centre217 Selkirk Ave Winnipeg, MB R2W 2L5, tel. (204) 582-2884

Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę
 

 

 



189 Leila Ave
WINNIPEG, MB R2V 1L3
PH: (204) 338-9510

 



Kliknij tutaj, aby wejść na stronę gdzie można ściągnąć nagrania HYPERNASHION za darmo!!!
 


 

Royal Canadian Legion
Winnipeg Polish Canadian Branch 246
1335 Main St.
WINNIPEG, MB R2W 3T7
Tel. (204) 589-m5493


 



“Klub 13”
Polish Combatants Association Branch #13
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8
Phone/Fax 204-589-7638
E-mail: club13@mts.net
www.PCAclub13.com


Zapisz się…
*Harcerstwo
*Szkoła Taneczna S.P.K. Iskry
*Zespół Taneczny S.P.K. Iskry
*Klub Wędkarski “Big Whiteshell”
*Polonijny Klub Sportowo-Rekreacyjny