13 styczeń 2011 | <<< Nr 161 >>>

   W tym numerze
 
Od Redakcji
Do Redakcji
Wydarzenia warte odnotowania
Wiadomości z Polski
Jolanta Sokalska - Wystawa
Nowojorska rezolucja przeciw "polskim obozom"
Tworzenie się nowego porządku świata cz 13
Felieton Jacka Ostrowskiego
Humor
Wiersze lokalnych poetów - Małgorzata Kobylińska
Upadek światowego systemu monetarnego cz 35
Ciekawostki
Manitoba - Styczeń w fotografii
"Koniec?"- książka Jacka Ostrowskiego
Polki w świecie- Aleksandra Kaczkowska
Kalendarz Wydarzeń
Polsat Centre
Kącik Nieruchomości  
Czyszczenie wentylacji - Duct Cleaning

 

   Od Redakcji

Chciałbym Państwa zaprosić na koncert kolęd zatytułowany
"A Christmas Opus"

Film z przygotowań do koncertu poniżej.

 

 



Chciałbym też Państwu polecić dwa artykuły, które ukazały się we FreePress odnośnie utalentowanego pianisty Jan Lisieckiego, (15 lat), urodzony w Clagary, syn emigrantów z Polski. Są to artykuły pełne pochwały dla młodego pianisty. Koncert który odbył się wczoraj był wysprzedany do ostatniego miejsca.

Tutaj jest paragraf z ostatniego artykułu.
 

It's hard to believe that Frédéric Chopin was a mere 20 years old when he composed the rhapsodic Concerto No. 1 in E Minor for Piano and Orchestra. Even harder to believe is that a 15-year-old pianist would be performing it all over the world nearly 200 years later.

That is just what Calgary-based musician Jan Lisiecki is doing. The talented youngster is leaving international audiences in awe everywhere he goes.

 

 

   Gifted teen has sensitivity beyond his years

  
Prodigious pianist doesn't disappoint

 


Rosyjska komisja MAK do sprawy wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej wydała swój ostatni werdykt. A o to nagłówki na ten temat.

 

  • "Raport MAK jest ostateczny"
  • Polska komisja ujawnia, które jej uwagi uwzględnił MAK
  • "Smoleński pokaz L.Kaczyńskiego kosztuje nas za dużo"
  • Zobacz niepublikowane wcześniej zdjęcia z raportu MAK
  • "Przez niego cały świat się teraz z nas śmieje"
  •  

     


      Do Redakcji

    Witam!!!!

    Przesyłamy najserdeczniejsze życzenia szczęśliwego zdrowego Nowego Roku!!!!!

    Zapraszamy do odwiedzenia naszej witryny internetowej www.szesczlotych.org oraz do korzystania z naszej oferty.

    Pozdrawiam


    --
    Marek Gierczak,
    kierownik Zespołu "Sześć Złotych"
    ze Lwowa,
    www.szesczlotych.org,
    e-mail: szesczlotych@interia.pl
    Dyrektor Centrum Kulturalno - Oświatowego
    Wspólnoty Polskiej w Strzałkowicach
     



    Seven Gates of Jerusalem
     
    Friday, February 4, 2011 • 8:00 p.m

    Centennial Concert Hall
    Doors open at 7:00 p.m.
     

    Pre-Concert Discussion • 7:10 p.m
    Pre-Concert Performance • 7:30 p.m

    For our closing gala concert, Kelly-Marie Murphy returns with a newly commissioned work, Murmuration, written specially for NMF’s 20th anniversary celebration. Kati Agócs then takes us on a magical journey with her piece …like treasure hidden in a field. For the last work of our Festival, we bring you another epic event: Krzysztof Penderecki’s Symphony No. 7: Seven Gates of Jerusalem, scored for four soloists, narrator, choir and orchestra. This monumental work, commissioned to honour the third millennium of Jerusalem, has been hailed as one of Penderecki’s greatest musical achievements. It all happens here as we celebrate NMF’s first 20 years!

    Artists:

    Winnipeg Symphony Orchestra; Alexander Mickelthwate, conductor
    Lara Ciekiewicz, soprano
    Dawn Bruch, soprano
    Donnalyn Grills, alto
    Kurt Lehmann, tenor
    Victor Engbrecht, bass
    Jerry Moscovitch, narrator
    The Canadian Mennonite University Singers; Janet Brenneman and Rudy Schellenberg, directors
    University of Manitoba Wind Ensemble; Fraser Linklater, director

    Program:

    Kelly-Marie Murphy (CAN): Murmuration (world premiere)*
    Kati Agócs (CAN): …like treasure hidden in a field
    Krzysztof Penderecki (PL): Symphony No.7: Seven Gates of Jerusalem

     

    imris-with-motif_sm.jpg

     

     

     

     


       Wydarzenia warte odonotwania

     



    Wspomnienia - Muzeum Ogniwo

     

    Zapraszamy całą Polonię na wystawę “WSPOMNIENIA -  25. LAT POLSKIEGO TOWARZYSTWA MUZEALNEGO ‘OGNIWO’”
    Sobota 15 stycznia od 14:00 do 17:00.
    1417 Main Street
    Wstęp wolny.
     
     
    Retrospektywna wystawa podsumowuje 25. lecie pracy wolontariuszy muzeum, prezentuje najciekawsze eksponaty oraz osiągnięcia minionych lat. Podczas spotkania pokazana zostanie prezentacja multimedialna ilustrująca udział wolontariuszy muzeum w życiu Polonii.

    ---

    The Ogniwo Museum is pleased to announce the opening of its current exhibit – Memories: 25 Years of the Ogniwo Polish Museum.  From its earliest beginnings to recent 25th anniversary celebrations, the display showcases the museum’s involvement in the Winnipeg community over the last 25 years with highlights from major museum displays and Folklorama cultural displays. Display includes a retrospective photographic slideshow of key events and people.

     

    This exhibit is the culmination of Ogniwo’s year long 25th anniversary celebrations.  The museum will be hosting an open house on Saturday January 15th, 2011 from 2 – 5 PM to open the Memories exhibit.  We invite everyone to come out and help us reminisce about the past 25 years as well as to look forward to the next 25!

     

    The Ogniwo Polish Museum is located at 1417 Main Street.  For further information, please email info@polishmuseum.com or call 586-5070.

     



    A Christmas Opus

     



    Opłatek - Royal Canadian Legion Br. 246

     



    Świąteczne Spotkanie - KPK

     

    Kongres Polonii Kanadyjskiej  Okręg Manitoba
    Canadian Polish CongressManitoba Branch

     

     

    Winnipeg, Manitoba – 6 stycznia 2011 r.

    Kongres Polonii Kanadyjskiej Okręg Manitoba zaprasza całą Polonię na świąteczne spotkanie, które odbędzie się w niedzielę, 23 stycznia 2011 r., w sali SPK Koło #13, 1364 Main Street.

    godz. 14.00 świąteczny obiad - serwowane będą typowo polskie potrawy; przystępne ceny;

    godz. 15.00 część artystyczna, w której udział wezmą Studio M1 Singers, oraz uczniowie Sobotniej Szkoły Języka Polskiego.

    Wstęp wolny.

    Serdecznie zapraszamy!


     

    Winnipeg, Manitoba – January 6, 2011

    The Canadian Polish Congress, Manitoba Branch, invites the Polish community to a Christmas Celebration Get Together on Sunday, January 23, 2011, at the Polish Combatants Association Branch #13 hall, 1364 Main Street.

    2:00 pm dinner with traditional Polish dishes; affordably priced;

    3:00 pm entertainment by the Studio M1 Singers and the students of the Saturday Polish Language School.

    Free entrance.

    A warm welcome to all!

    Contact Info:

    Canadian Polish Congress, Manitoba Branch

    768 Mountain Avenue, Winnipeg, Manitoba, R2W 1L7

    e-mail: kongres@shaw.ca • phone: 204-589-7878
     

     

     

     

     

       Wiadomości z Polski
    Przygotwane przez Tadeusza Michalaka

     

     

     

    Umorzone zostało śledztwo o przeciek

    W tzw. aferze hazardowej. Prokuratura nie znalazła dowodów na to, że biznesmen Ryszard Sobiesiak został ostrzeżony przed akcją CBA, nie znalazła też autorów przecieku, miała też wątpliwości czy dziennikarze publikując stenogramy podsłuchów świadomie łamali tajemnice.

     

    Komisja sprawiedliwości odrzuciła

    Rezolucję posłów PiS wzywającą premiera do przedstawienia 'w trybie pilnym' sprawozdania z działania organów państwowych w celu "rzetelnego wyjaśnienia przyczyn" katastrofy smoleńskiej. Wg Antoniego Macierewicza, rezolucja pozwoliłaby poznać odpowiedź na pytania "jak doszło do niszczenia wraku" i "jak doszło do manipulacji treścią czarnych skrzynek". Wszystkie kluby poselskie oprócz PiS były przeciwne rezolucji.

     

    Problemów z koleją ciąg dalszy

    PKP Intercity skróciła czas przedsprzedaży biletów z 60 dni do miesiąca, a w praktyce bywa podobno, że tylko do tygodnia. Zmiany zasad przedsprzedaży kolej tłumaczy wyjątkowo ilością remontów na liniach. Inny problem to bardzo krótkie składy pociągów, np. pociąg TLK relacji Szczecin-Katowice 29 grudnia składał się tylko z dwóch wagonów. Tymczasem, jak pokazują filmy internautów na YouTube, na bocznicach stoją miesiącami wagony w oczekiwaniu na odwlekający się przegląd techniczny i naprawy okresowe. Zdatna do jazdy jest mniej niż połowa wagonów spółki PKP IC.

     

    SLD domaga się likwidacji funduszu kościelnego

    W najbliższych dniach złoży w Sejmie projekt ustawy. W uzasadnieniu projektu napisano, ze "Fundusz jest nieadekwatna w warunkach państwa neutralnego światopoglądowo forma budżetu wyznań". Fundusz kościelny powstał na mocy ustawy z 1950 r. po przejęciu przez państwo dóbr martwej ręki (nieruchomości przekazywane Kościołowi w testamentach), jako rekompensata za przejęty majątek. Według SLD znacznym źródłem dochodów Kościoła jest obecnie ziemia i darowizny na cele kultu religijnego, co przemawia za likwidacją funduszu.

     

    Politykami roku 2010

    W sondażu CBOS zostali Donald Tusk i Bronisław Komorowski, a w skali międzynarodowej Angela Merkel.

     

    Prezydent

    Odesłał do TK rządową ustawę o redukcji zatrudnienia w administracji, która miała zredukować liczbę urzędników o 10%. Prezydent ma wątpliwości, czy ustawa nie narusza zasady ochrony praw nabytych. To pierwsza rządowa ustawa, której nie podpisał obecny prezydent.

    Pojawiła się zaraz masa komentarzy i analiz na temat czy prezydent zrywa z PO, czy to jakieś walki frakcyjne w Platformie może.

     

     

     

     

    XIX finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy

    Odbył się w niedziele. Jak zwykle, koncerty, relacje w TV i mnóstwo wolontariuszy ze skarbonkami na ulicach. Na razie podano, ze na koncie orkiestry jest ponad 37 mln zł, ale aukcje jeszcze trwają i wpłaty wciąż spływają. W tym roku orkiestra zbierała na dzieci z chorobami urologicznymi i nefrologicznymi.

     

    Leszek Balcerowicz

    Ostro skrytykował rząd za plany zmian w systemie emerytalnym. Zapowiedział stworzenie "odkłamywacza emerytalnego" - strony internetowej, na której eksperci będą obnażali kłamstwa polityków na temat reformy emerytalnej. Oraz wskazywali jak można latwo uzyskać te same oszczędności budżetowe bez zabierania przyszłym emerytom.

    Przeciwko zmianom

    Protestuje tez ZUS. Idzie o obietnice premiera, że te pieniądze zabrane z OFE to będą w ZUS zapisane na specjalnych kontach, inaczej waloryzowane i dziedziczone. ZUS twierdzi, ze to wymaga poważnych zmian systemu informatycznego, a tych nie da się zrobić w 3 miesiące, nawet gdyby znane były szczegółowe założenia (a nie są znane).

     

    Janusz Palikot

    Jak już od jakiegoś czasu zapowiadał, zrzekł się mandatu poselskiego. Ogłosił to w czasie finału WOSP, a swoja legitymacje poselska oddal na licytacje na rzecz orkiestry. Na razie osiągnęła cenę 7000 zł, licytacja trwa. Podejrzewam swoja droga, ze formalnie to jest nielegalne, ale Kancelaria Sejmu raczej nie odważy się zablokować tej aukcji.

     

    Jaroslaw Kaczynski

    Jak co miesiąc, złożył kwiaty pod Pałacem Prezydenckim.

     

    Zmarł Krzysztof Kolberger

    Aktor teatralny i filmowy. Miał 60 lat. Od wielu lat walczył z choroba nowotworowa.

     

    Sport

    Adam Małysz ostatecznie zajął szóste miejsce w Turnieju Czterech Skoczni. W weekend w Harrachovie trzeci i czwarty, w klasyfikacji Pucharu Swiata jest na czwartym miejscu.

     

    Justyna Kowalczyk wygrała cztery z ośmiu biegów Tour de Ski, wygrała w ten sposób całe zawody i prowadzi w klasyfikacji Pucharu Świata.

     

    A ustawa

    Jak na razie przyczyniła się do zwiększenia liczby urzędników i wydatków na administrację - szefowie urzędów, wiedząc, co się zapowiada, zatrudnili w ubiegłym roku dodatkowych ludzi, żeby mieć kogo zwalniać, gdy ustawa wejdzie w życie.

         

     

     

     

      Jolanta Sokalska - Wystawa

    W poniedziałek 10 stycznia 2011 odbyło się otwarcie wystawy 
    Szkła Nowoczesnego w wykonaniu  Jolanty Sokalskiej zatytułowanej
    "COLLAGES"

    Wystawa jest do obejrzenia w kawiarni McNally Robinson 1120 Grant Avenue.
    Tam też można nabyć wykonane przez J. Sokalską interesujące eksponaty ze szkła, metalu i drewna.

     

     

     

     

     

      Nowojorska rezolucja przeciw "polskim obozom"
    Po raz pierwszy rada mieszkańców dzielnic, a przy tym instytucja niepolonijna podjęła rezolucję przeciw nazywaniu hitlerowskich obozów koncentracyjnych "polskimi".

    Z inicjatywą, która ma na celu zaprzestanie używania sformułowań obrażających Polaków i zniekształcających prawdę historyczną wystąpiła 50-osobowa Rada Mieszkańców Nr 1 reprezentująca dzielnice Greenpoint i Williamsburg. Zasiada w niej trzech Polaków, a także Latynosi, Włosi oraz ortodoksyjni Żydzi. Rezolucję przegłosowali jednomyślnie.

    Rada Mieszkańców jest najniższego szczebla strukturą polityczną, która mogła podjąć tego rodzaju akcję.
     

    O "polskich" obozach pisały niedawno m.in. " New York Times" i "Wall Street Journal" wywołując ostre protesty polskiej społeczności w Nowym Jorku. W wyniku nacisków "New York Times" zamieścił sprostowanie. "Wall Street Journal" wprowadził do instrukcji dla swoich dziennikarzy zapis instruujący, by nie używać błędnego sformułowania.

    Po zatwierdzeniu we wtorek wieczorem rezolucji, Rada przekaże jej tekst nowojorskim mediom.

    Mieszko Kalitka, kierujący Komisją Bezpieczeństwa Publicznego Rady, podkreślił w rozmowie z PAP, że jest to najniższa polityczna instytucja, jaka przeciwstawiła się nazywaniu obozów "polskimi". Zamierza ona teraz zwrócić się także do ustawodawców reprezentujących władze miejskie, stanowe i federalne by podpisali dokument.

    - Przypuszczam, że każdemu politykowi w Nowym Jorku zależy na uznaniu wśród polskich wyborców - powiedział Kalita.

    Rezolucja ma identyczne brzmienie, jak petycja, przeciw "polskim obozom", którą rozpowszechnia Fundacja Kościuszkowska. Podpisało ją już blisko 169 tys. osób.

     

    Żródło WP

     


     

      Tworzenie się nowego porządku świata cz 13.          Index
    Świt Nowej Ery      

    Wywiad z Frankiem Polettim
    Autor:
    Joel Pitney

     

    Looking Through FlassKiedy byłem jeszcze w college'u najgłębsze poczucie zdobywania wiedzy miałem w chwilach, kiedy wszystkie dziedziny, o których uczono mnie na zajęciach w jakiś tajemniczy sposób zaczęły się układać w jedną całość. W tych rzadkich chwilach zauważałem, że każdy przedmiot przedstawia fragment większej całości: to czego na zajęciach z biologii bezkręgowców uczyłem się o biologicznym porządku rzeczy łączyło się z historią myśli ludzkiej, o której mówiono nam na zajęciach z historii zachodniej filozofii, a owa historia z kolei ulegała wzbogaceniu dzięki badaniom nad japońskimi malowidłami zen, które to badania prowadziłem w ramach projektu na zajęcia z religijnej historii Japonii. W takich chwilach zdawałem sobie sprawę z dwóch rzeczy jak wielki wkład może wnieść nauka akademicka w rozwój prawdziwej wiedzy, ale też jak fragmentaryczny i rozdrobniony, w porównaniu z taką holistyczną wizją, jest nasz obecny system edukacji.


    Od tego czasu często zastanawiałem się jakby to było, gdyby wyższe uczelnie przekazywały taki właśnie całościowy obraz świata. Zeszłej jesieni rozmawiałem z profesorem Frankiem Polettim z Uniwersytetu im. Johna Fitzgeralda Kennedy'ego w Pleasant Hill w Kalifornii dla potrzeb artykułu w EnlightenNext (numer marzec-maj 2009) i po tej rozmowie na nowo poczułem nadzieję, że wizja takiego śmiałego podejścia może jednak zostać urzeczywistniona.  Profesor jest koordynatorem  Esalen Institute’s Center for Theory and Research (CTR), nowoczesnego zespołu uczonych zajmującego się rzadko omawianymi kwestiami. Zespół ten został założony pod koniec lat 90. przez twórcę Esalen i pioniera nauki o potencjale człowieka, Michaela Murphy'ego. Celem zespołu jest „połączenie kropek”, w sposób w jaki z reguły nie robi tego obecna nauka akademicka, a także zajmowanie się dziedzinami, które przez Harvard, MIT czy Oxford uważane są za zbyt „ezoteryczne.” Chcąc osiągnąć ten cel zespół co roku przeprowadza konferencje z udziałem imponującego grona naukowców ze wszystkich stron świata. Podczas takiej pięciodniowej konferencji naukowcy prowadzą poszukiwania, debatują i przedstawiają referaty na tak różne tematy jak kapitalizm integralny, fundamentalizm religijny, przeżycia z pogranicza śmierci oraz metafizyka ewolucyjna, a wszystko w to w atmosferze, która w odróżnieniu od ich macierzystych uczelni, bardzo sprzyja myśleniu interdyscyplinarnemu. Kiedy konferencja się kończy, profesorowie rozjeżdżają się na swoje uniwersytety, aby publikować, nauczać i dzielić się mądrością, jakiej nabyli w CTR.

    Dalej...


     

     

       Felieton Jacka Ostrowskiego

     

    Chiny – Lukrecja Borgia wschodu





    W starożytnym Rzymie w pewnym momencie rdzenni Rzymianie zostali wyparci z obsad Legionów. Wyzwoleńcy, jak i przedstawiciele ludów północy przejęli kluczowe stanowiska wojskowe i zatrzęśli tym największym mocarstwem starożytności. Ta polityka była jedną z przyczyn upadku Cesarstwa.

    Historia lubi się powtarzać i taki nawrót obserwujemy obecnie. Wielkie zachodnie koncerny dla śrubowania zysków przeniosły kluczowe zakłady produkcyjne do Państwa Środka, czyli Chin. Najnowsze technologie są wywożone bez żadnych ograniczeń do Azji, gdzie są nagminnie kopiowane i przyswajane przez chińskie firmy. Chińczycy bezczelnie wykorzystuję europejskie, czy amerykańskie pomysły. Ameryka i Europa karmią najlepszymi smakołykami „Żółtego Smoka”, który w oczach przyrasta w mięśnie i zaczyna coraz bardziej prężyć swoje muskuły.

    Armia chińska zaczyna zagrażać pokojowi w Azji, a niedługo może i światu. Świat jednak jakby tego nie widział. Jest zajęty wojną z Talibami i ortodoksyjnym Islamem i jak ta stara szkapa zaprzęgnięta do dorożki ma klapki na oczach. Chińczycy tymczasem mogą być śmiertelnym zagrożeniem dla zachodniego świata, bo jeśli nie militarnie to w inny sposób mogą nas pokonać. Coraz częściej okazuje się, że chińskie wyroby są szkodliwe dla zdrowia. Zatruty jest chiński czosnek, zatrute są chińskie szklanki, zatrute są chińskie zabawki. Śmiem przypuszczać, że może to być celowe. Tak jak ołów w naczyniach był jedną z przyczyn upadku Rzymu tak chińskie artykuły mogą być jedną z przyczyn naszego końca. Szkodliwe substancje mogą wpłynąć na zdrowie naszych dzieci, lub mogą doprowadzić do ich śmierci. Mówimy tu o substancjach wykrytych, a przecież w chińskich produktach mogą być ukryte celowo lub przypadkowo inne trujące składniki. Obecnie prawie każdy towar jest wyprodukowany w Państwie Środka i jeśli moje obawy są uzasadnione strach pomyśleć, co nas czeka.

    Nie dość, że tak Europejczycy, jak i mieszkańcy obu Ameryk tracą pracę i popadają w coraz większe kłopoty materialne to jeszcze jesteśmy narażeni na chińską ekspansję ekonomiczną na naszym terenie. Chińczycy na potęgę wykupują fabryki (Volvo, wiele innych firm) i umacniają swoje przyczółki. Ich zamiarem jest poznawanie za wszelką cenę największych technologicznych tajemnic. Komunistyczny reżim wzorem swojego nieistniejącego już czerwonego brata (ZSRR) stara się rozbić cywilizację Zachodu. Jedyna nadzieja w tym, że Chiny się poślizgną w swojej ekspansji i dopadnie ich kryzys. Za to będę trzymał kciuki. Na pohybel ekspansji „Azjatyckiego Smoka”.
     


    Jacek Ostrowski

     

     

       Humor

    Dotychczasowe wyniki prześwietlania na Amerykańskich lotniskach
     

    Terroryści                                        0

    Naturalne blondynki                       3   

    Transwestyci  
                                133   
     
    Przepukliny                              1,485    
     
    Hemoroidy                              3,172  
     
    Powiększona prostata           8,249  
     
    Sztuczne piersi                      59,350    
     

     


     
     

     

    S  P  O  N  S  O R

     

      Wiersze lokalnych poetów - Małgorzata Kobylińska

    WSPOMNIENA

    Wiatr znów przez okno wwiał wspomnienia
    Przytargał zapach tamtych dni
    - I nie wiem czy mam się uśmiechać
    Czy płakać? - jak urodzić łzy?
    Cicho wokoło a w mojej głowie
    Znowu drobniutki pada deszcz
    Tańczą znów cienie a przechodnie
    Formują cienie w szaleńczy tan
    Jak z wiatrem liście, tańczą nuty
    I wieczór jest i smutny Ed..
    I znowu, znowu tuż nad uchem
    - oddech człowieka jest!
    W mroku majaczy stolik w kawiarni,
    Dwa krzesła na przeciwko siebie -
    I pomost blady, niewidzialny
    Dla wyznań przez litery wielkie
    Gdzie jest oparcie? - w tamtej ręce
    Gdzie jest ratunek? - w bezmiarze oczu.
    Dokąd uciekać? - w tamta duszę
    Gdzie znaleźć spokój... spokój... spokój...?

    (1986 r.)

     

     

      Upadek światowego systemu monetarnego cz. 35

      Spadek cen domów w USA przekroczył ten z okresu depresji lat 30-ych
      Bańka nieruchomości ciągle w korekcie
      Ceny domów spadają 53 miesiące z rzędu
      Geithner mówi że USA jest niewypłacalne
      Chiny oferują konta bankowe dla rezydentów USA w denominacji Yuana
      Stany balansują budżet hazardem
      Liczba bezrobotnych i ceny hurtowe wzrosły

     

       Upadek systemu monetarnego - Akt II (Inflacja)


     

     

     

       Ciekawostki

    Zdjęcia wszechświatu z NASA. Więcej zdjęć




     


     


     

    S  P  O  N  S  O R

     

     

     

      Manitoba- Styczeń w fotografii


    Fot. Bogdan Fiedur

     

     


      "Koniec?"- książka Jacka Ostrowskiego - Część V
    Książka „Koniec?” powstała trzydzieści lat temu, kiedy Polska znajdowała się  za żelazną kurtyną i w każdej chwili groził nam wybuch wojny o globalnym  zasięgu. Teraz wprowadziłem tylko poprawki kosmetyczne ( inne daty ).  Czarnoskóry prezydent USA był w wersji oryginalnej, pomyliłem się tylko o
    kilka lat. J

    Powieść „Koniec?” zapoczątkował moją przygodę z pisaniem. Jednym słowem
    zacząłem od końca.

    Jacek Ostrowski


     
     
    ROZDZIAŁ VI





    Dojechaliśmy do Warszawy bez jakichkolwiek perypetii i zatrzymaliśmy się pod kamienicą w której mieszkała Magda.

    - Wysiadamy! - zwróciłem się do Thomsona.
    Zaciekawiony rozejrzał się wokoło.

    - Tu? - zdziwił się - przecież nie widać żadnego szpitala?

    - A kto ci mówił, że Gotfryd leży w szpitalu ?

    - No jak to - obruszył się - przecież mówił pan, że jest

    w stanie beznadziejnym, a w takim stanie nie może przeby­wać nigdzie indziej.

    - Powiedziałem to tamtym, ale nie tobie. Wszystko zrozumiesz Sierżancie we właściwym czasie - pocieszałem go - a teraz chodź ze mną. Poznasz moją dzie­wczynę.

    - Co ?! Zdążył pan jakąś zarwać ? - spojrzał na mnie i pierwszy raz zobaczyłem w jego oczach szczery podziw.

    - Nie ! - zaprzeczyłem - znam ją od wielu lat. Chciałbym, żebyś się Thomson, dobrze zaprezentował, bo nie chcę jej wystraszyć. O.K. ?

    - 0 to nie musi się pan obawiać - Fred pokazał w uśmiechu rząd zdrowych zębów - Ja jestem dla kobiet tym, czym opatrunek dla rany. Przyłożyć, a zrobi się przyjemniej.

    - No , ale od mojej kobiety to wara! - pogroziłem mu palcem - i chodźmy wreszcie .

    Z wielkim trudem wygramoliliśmy się z samochodu i weszliśmy do budynku.

    Wkrótce siedzieliśmy w głębokich fotelach, zajadając przy­rządzone przez Magdę kanapki. Jej uroda zaskoczyła Thomsona i wciąż ukradkiem zerkał w jej kierunku. Dopiero jak kopnąłem go kostkę, to się pohamował. Zazdrościł mi dziewczyny, to było widać gołym okiem. Jeśli chodzi o Gotfryda, to zastaliśmy go w dużo lepszym stanie niż przypuszczałem. Odzyskał przytomność, można było z nim swobodnie rozmawiać, a jedyną złą wiadomością było stwierdzenie Magdy, że kuracja naszego kolegi musi potrwać co najmniej dwa miesiące. Nie, to było nie do przyjęcia. Musimy to przyspieszyć.

    - Słuchaj ! - zwróciłem się do niej - ty jesteś lekarzem, więc wymyśl coś, żeby on najpóźniej za sześć dni mógł chodzić.

    - Ja nic nie zdziałam, do czegoś takiego potrzebny jest czarodziej, a w medycynie nie ma niestety czarów – odparła.

    - Czekaj ! - przerwałem jej - Kiedy mówiłaś o siłach nieczystych, coś mi się przypomniało. Słyszałem kiedyś o ludziach mających szczególne właściwości. Nazywają ich bodajże ­energoterapeutami. Tak, przypominam sobie dokładnie , że w obecności takiego człowieka rany goją się w błyskawicznym tempie.

    - Tak, to niekiedy przynosiło fantastyczne rezultaty - przyznała Magda - ale nie znam ani je­dnego adresu i nie wiem gdzie ich szukać.

    - Może ktoś z twoich przyjaciół będzie wiedział ?

    - To jest możliwe - przytaknęła – i dobrze się składa, bo dziś ma imieniny moja bliska koleżanka, gdybym tam poszła, to mogłabym się popytać.

    - Świetnie ! - ucieszyłem się - Chętnie bym tobie towarzyszył, jeśli pozwolisz.?

    - Nie tylko pozwolę, ale i tego pragnę, Jack ! - wykrzyknęła z entuzjazmem - lecz nie śmiałam tego zaproponować.

    - Dobra, powiedz mi teraz jak się ubrać, żeby nie wzbudzać zbytniego zainteresowania.

    Wstałem i zbliżyłem się do mojej walizy.

    Magda spojrzała na mnie, taksowała mnie.

    - Dobrze byś wypadł w garniturze.

    - O.K. ! - wyciągnąłem mój jedyny garnitur i jedyną białą koszulę.

    - Odświeżę się i przebiorę – zakomunikowałem, a następnie, spojrzawszy na Thomsona, dodałem: - zaopiekujesz się Gotfrydem podczas naszej nieobecności. Nikogo nie wpuszczaj do mieszkania i stwarzaj wrażenie , że nikogo nie ma w domu.

    - Dobrze - kiwnął głową na znak zgody.

    Kiedy gotowi do wyjścia stanęliśmy przed lustrem, żeby doko­nać ostatnich korekt w naszym wyglądzie Thomson zagwizdał z zachwytu .

    - Ale pasujecie do siebie , chyba nikt lepiej nie mógłby się dobrać - powiedział z uznaniem.

    Magda posłała mu wdzięczne spojrzenie, a ja syknąłem – Spadaj, wazelino!

    Trzeba przyznać, że dziewczyna wyglądała rewelacyjnie. Ubrana w prześliczną szarą długą i obcisłą suknię olśniewała pięknością.

    - Trzymaj się ! - krzyknąłem do sierżanta, wychodząc na korytarz.

    Zbiegliśmy po schodach na dół, weseli i szczęśliwi,­ że znów jesteśmy razem. Chociaż na tę chwilę chcieliśmy zapomnieć o naszej mocno niejasnej sytuacji. Wsiedliśmy do samochodu, Magda za kierownicę, ja obok. Nie znałem dobrze miasta, a tym bardziej adresu solenizantki, i wolałem żeby ona prowadziła pojazd. Po długim kręce­niu ciasnymi uliczkami dotarliśmy na miejsce.

    Zatrzymaliśmy się przed starą dużą luksusową willą obrośniętą dzikim winem. Beżowe ściany , stylowe okna , kolumny przy wejściu , duże eleganckie ciężkie drzwi wejściowe to taki krótki opis świadczący o klasie budynku.

    - Na biedną ta twoja koleżanka nie wygląda – zauważyłem.
    - Ona mieszka razem z rodzicami - wyjaśniała - ojciec jej jest fizykiem, podobno jednym z najlepszych w kraju.

    - I z tego są tu pieniądze ? – zdziwiłem się, pamiętałem bowiem że w Polsce naukowcy zarabiali nędznie.

    - I to duże - odparła - pracuje w Instytucie Jądrowym w Świerku, a tam są bardzo wysokie zarobki.

    Serce zabiło mi gwałtowniej. To niemożliwe!

    - Gdzie pracuje? – starałem się upewnić, czy dobrze usłyszałem. Czy to możliwe żebym miał takiego farta?

    - W Świerku, w tym Instytucie.

    - Może uda się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – pomyślałem.

    Stanęliśmy przed furtka. Magda nacisnęła przycisk na słupku, a w środku rozległ się przeciągły sygnał.

    - Aha ! Bym zapomniała o najważniejszym - chwyciła, się za głowę - przecież musisz zmienić nazwisko . Nikt nie może wiedzieć, że jesteś obcokrajowcem, a tym bardziej Amery­kaninem.

    Nerwowo zaczęła pocierać brodę.

    - Wiem ! - wykrzyknęła - Nazy­wasz się Adam Borucki. Zapamiętasz ?

    - Adam Borucki , Adam Borucki - powtórzyłem dwa razy - ca­łkiem nieźle to brzmi. Dobrze, może być.

    W tym momencie otworzyły się drzwi wejściowe i wolno do furtki podszedł mikrej budowy siwy starszy mężczyzna. Zobaczywszy Magdę uśmiechnął się

    - A to pani, córka bar­dzo się ucieszy. Martwiła się, że pani do tej pory nie ma. Proszę do środka.

    - Niestety nie mogłam wcześniej – Magda zaczęła się tłumaczyć - rozumie pan, praca, dużo pracy.

    - Tak, tak - pokiwał głową starszy pan - teraz każdy zagoniony, na nic nie ma czasu.

    Spojrzał badawczo na mnie i wyciągnął dłoń

    – Przyjaciele przyjaciół są u nas mile widziani.

    W milczeniu uścisnąłem jego prawicę.

    - Chodźcie! Szkoda czasu! – ponaglił nas.

    Poprowadził nas do wnętrza do­mu, który i w środku trzymał tę samą wysoką klasę. Eleganckie stylowe meble, piękne drewniane podłogi ułożone w jakieś geometryczne figury, piękne poręcze drewnianych schodów biegnących do góry.



    Znaleźliśmy się w dużym salonie. Dwa olbrzymie kryształowe żyrandole zwisały z sufitu i oświetlały suto zastawiony stół. Przy nim siedziało około dwudziestu osób , a byli to głównie ludzie młodzi, przypuszczalnie koledzy i koleżanki solenizantki. Magda musiała być tu bardzo lubiana ponieważ jej obecność została przyjęta bardzo ciepło. Czuła się w tym towarzys­twie jak ryba w wodzie. Już w progu pozdrowiła zebranych głośnym okrzykiem

    – Dobry wieczór !

    Oczy wszystkich zwróciły się na nas. Od stołu podniosła się niebrzydka, szczupła kruczowłosa dzie­wczyna o pociągłej twarzy

    - Czekaliśmy na was od dawna i już zwątpiliśmy.

    Był to zwrot typowo grzecznościowy, ponieważ mnie tu się nikt nie spodziewał, zaś co do mojej towarzyszki to mogłem się zgodzić z tym stwierdzeniem. No niemniej było mi przyjemnie. Magda wyciągnę­ła z torebki małą paczuszkę i podeszła do solenizantki.

    - Agnieszko! - zwróciła się do niej - wszystkiego najlepsze­go w dniu imienin, szczęścia, zdrowia i oczywiście dużo pieniędzy.

    Ucałowała ją w obydwa policzki i odwróciła w moim kieru­nku.

    - To jest Adam Borucki, mój narzeczony - przedstawiła mnie.

    Nazwała mnie swoim narzeczonym , byłem tym mile zaskoczony.

    - A to, Adamie - powiodła ręką po pokoju - są moi przyjaciele. Nie będę ich przedstawiać, ponieważ jest tu ich za dużo i nie zapamiętałbyś nazwisk.

    Stwierdzenie to wywołało ogólną wesołość.

    - Siadajcie ! - rozległy się głosy. Zrobiono nam miejsca obok starego profesora i jego małżonki. Niepostrzeżenie znalazły się przed nami pełne talerzyki i jak bywa na takich uroczystościach kieliszki z alkoholem. Czując na sobie ciekawski wzrok towarzystwa, raźno zabrałem się do jedzenia w ten spo­sób próbując przytłumić ich zainteresowanie. Pozornie zajęty konsumpcją, z zainteresowaniem przysłuchiwałem się rozmowom prowadzonym przy stole. Moją szczególną uwagę zwrócił spór między gospodarzem, a kilkoma młodymi ludźmi siedzącymi naprzeciwko. Dyskutowano na temat konsekwencji wojny odnośnie Polski. Profesor nie był optymistą, a wręcz przeciwnie, bardzo pesymistycznie patrzył w przyszłość. Tamci natomiast rozwodzili się nad wspaniałymi perspektywami dla swojej ojczyzny.

    - A pan, co pan myśli na ten temat ? - zwrócił się do mnie profesor.

    Chcąc nie chcąc, zostałem zmuszony do wzięcia udziału w rozmowie. Postanowiłem zagrać z naukowcem w otwarte karty, ponieważ jeśli wiedział, to co ja, to może by mi pomógł. Spojrzałem twardo w jego oczy i powiedziałem z naciskiem:

    - Gdyby pan zapytał mnie o to za dziesięć dni, to byłby cud!

    Widelec z brzękiem upadł na talerzyk. Profesor zbladł, raptownie podniósł się z krzesełka , burknął pod nosem „przepraszam” i wyszedł. Umilkły dyskusje, spojrzenia wszystkich skierowały się na mnie. Przyczyna wzburzenia go­spodarza zaintrygowała obecnych. To mu się /jak dowiedzia­łem się później/ nieczęsto zdarzało.

    Atmosferę rozładowała Magda , wstała z kieliszkiem w dłoni i zaproponowała zdrowie solenizantki. Zabrzęczało szkło i z powrotem wrócił dobry nastrój przy stole. Rozbrzmiewa­ły śmiechy, zaś rozmowy toczyły się na lżejsze tematy . Patrzyłem na nich i zastanawiałem się, czy tak samo wyglądałyby te imieniny gdyby wiedzieli, że mają przed sobą tydzień życia.

    - A teraz zapraszam na tańce - zabrzmiał głos Agnieszki – Ale najpierw jako atrakcję proponuję po filiżance brazylijskiej kawy, towaru niedostępnego już nigdzie.

    Pomruk zadowolenia rozległ się w salonie. Skrzypnęły odsu­wane krzesła. Razem ze wszystkimi przeniosłem się do dru­giego pokoju, a był on tak samo duży jak salon. Wszystkie meble wyniesiono z tego pomieszczenia , pozostawiając jedy­nie rząd starych skórzanych foteli przy oknie. W kącie po lewej stronie od drzwi stała przyzwoita aparatura muzyczna, a nad nią znajdo­wał się zespół kolorowych żarówek mrugających w takt muzyki. Nim zdążyłem rozsiąść się w jednym z foteli podeszła do mnie żona profesora.

    - Mąż prosi pana do swojego gabinetu.

    - Z przyjemnością - odparłem i ruszyłem w ślad za nią . Minęliśmy salon i weszliśmy schodami na górę. Zatrzymali­śmy się przed potężnymi drzwiami obitymi skórą.

    - Proszę, pan wejdzie ! - powiedziała i z powrotem wolno zesz­ła na dół. Energicznie nacisnąłem klamkę i znalazłem­ się w niedużym pokoju zastawionym potężnymi regałami.
    Przy samym oknie stało małe biureczko, za którym siedział gospodarz. Przyjrzałem mu się teraz uważniej. Około 65 lat, niski , suchy, przygarbiony, duży zakrzywiony nos, włosy siwe przerzedzone z wyraźną łysinką z tyłu głowy. Małe bystre oczka ukryte w głębokich oczodołach. Te oczka starały się teraz przewiercić mnie na wylot.

    - Pan usiądzie ! - wskazał mi fotel stojący po przeciwległej stronie biurka.

    - Z chęcią! – rozsiadłem się wygodnie zakładając nogę na nogę.

    Cały czas patrzył na mnie badawczo, jakby próbując odgadnąć moje myśli. Spuścił w końcu wzrok, wstał i zaczął prze­chadzać się po pomieszczeniu. Stanął nagle przede mną i spytał:

    - Pan jest fizykiem ?

    - Nie! - zaśmiałem się - nigdy nie miałem nic wspól­nego z tą dziedziną nauki, może jedynie w szkole - rozło­żyłem ręce - tak jak każdy szary człowiek.

    - Niemożliwe ? - zdziwił się ,

    - Nie muszę być fizykiem Profesorze, żeby przepowiedzieć przyszłość - powiedziałem z ironią - może umiem wróżyć z fusów herbacianych lub jak cyganka z kart ?

    Proszę, niech pan nie kpi, panie…? - potarł czoło, usiłując przypomnieć sobie moje nazwisko.

    - Borucki - pomogłem mu.

    - No właśnie, panie Borucki – dokończył.

    - Nie kpię - odparłem stanowczo - ale czy ważne skąd posiadam te informacje? Wydaje mi się, że podstawową sprawą­ jest nieodwracalność nadchodzących wydarzeń i ani pan, ani też ja nie zmienimy wyroku ponieważ jest on prawomocny.

    - Wiem ! – profesor ciężko usiadł za biurkiem. - Dziwi mnie jednak, że informacje te dotarły do społeczeństwa i boję się tego

    - Dlaczego ? - spytałem - Czy nie mają prawa do tego, żeby wiedzieć ?

    - Nie ! – oświadczył stanowczo, lecz natychmiast poprawił się - nie wszyscy!

    - Nie rozumiem ? - spojrzałem na profesora, chcąc odgadnąć jego myśli.

    - Zapali pan ? - wyciągnął w moim kierunku paczkę Marlboro.
    - Z przyjemnością - sięgnąłem po papierosa, zapaliłem i zaciągając się, obserwowałem mojego rozmówcę oczekując wyjaśnień, ale on zagłębiony w myślach, nie kwapił się do dalszej rozmowy.

    - Posiada pan wyobraźnię ? - niespodziewanie spytał po dłuższym milczeniu .

    - Raczej tak - odpowiedziałem z pewnym wahaniem nie wiedząc, do czego zmierza.

    - Niech pan spróbuje sobie wyobrazić wielką histerię oga­rniająca cały kraj. Czy uważa pan, że trzydzieści osiem milionów ludzi o najróżniejszych charakterach zareagowałoby tak jak my ? Rozpoczęłyby się rozboje i gwałty w biały dzień, nastąpiłoby rozprężenie w siłach porządkowych , dochodziłoby do masowych samobójstw, wielkich tragedii, które ciężko so­bie wyobrazić. Można im tego zaoszczędzić.

    - Tak - przyznałem mu rację - ale i tak one będą wcześniej, czy później.

    - Lepiej później! Oj, lepiej - profesor ukrył twarz w dłoniach, by po chwili spojrzeć przenikliwie na mnie – Skąd pan to wie? Czemu dał mi pan do zrozumienia, że wie? Proszę mi odpowiedzieć, a nie grać tu ze mną w jakieś gry!!

    - Ponieważ potrzebuję pańskiej pomocy, profesorze ! – odparłem.

    - Pomocy ? A w czym ja mogę panu pomóc ? - zdziwił się
    naukowiec. – Mimo, że jestem fizykiem, nie potrafię nikogo
    wyciągnąć z tego piekła. Jeśli pan się boi, to mogę zaproponować jedynie rewolwer, lecz nie jest to chyba zbyt honorowe rozwiązanie w tej sytuacji.

    - Nie! - zaśmiałem się - nie takiej pomocy oczekuję.

    - Prosiłbym jaśniej - profesor niecierpliwił się. Patrzył na mnie badawczo trochę zainteresowany, jak i podenerwowany.

    - Muszę mieć trzy gramy uranu - oznajmiłem - i to najpóźniej w przeciągu trzech dni.

    - Co ? Uran ? - naukowiec patrzył na mnie zdumiony - Na co on panu? Poprowadził nas do katastrofy i nie chcę nic o nim słyszeć.

    - Nie on doprowadził do katastrofy - zaprzeczyłem - lecz głupi ludzie. Był jedynie narzędziem w rękach szaleńców.

    - Wykluczone ! – oświadczył - Nie zdobędę nawet miligrama , proszę na to nie liczyć.

    Podszedł do drzwi, dając mi w ten sposób do zrozumienia , że rozmowa nasza dobiegła końca.

    Wstałem wolno i skierowałem się do wyjścia, ale zatrzymałem się w połowie drogi, spojrzałem mu w twarz i wycedziłem z naciskiem

    - Pan nie wie, co ja oferuję w zamian.

    - Co? - zapytał ironicznie.

    - Szansę przedłużenie życia pańskiej córce o wiele lat. To chyba niezła propozycja ? - spojrzałem ba­dawczo na profesora. Uderzyłem w czuły punkt. Naukowiec zbladł, wbił to swoje świdrujące spojrzenie we mnie, jakby chciał przewiercić mnie na wylot.

    - W jaki sposób?? - wydusił z siebie - Ja nie widzę szansy!!

    - Ona jednak istnieje – dodałem. - Musi pan się bardzo spieszyć z decyzją, bo jak obaj wiemy, zostało mało czasu.



    Wolnym krokiem zbli­żyłem się do drzwi. W progu raptownie się odwróciłem. Profesor podszedł do biurka, przygarbiony wpatrywał się we mnie. Lewą rękę opierał o blat, prawą zaś nerwowo bawił się za­palniczką. - Mam cię, bratku - pomyślałem z satysfakcją, - Łamiesz się.

    Nie dziwiłem się temu zbytnio, ponieważ każdy z nas ratowałby za wszelką cenę życie własnych dzieci i na­wet jedna szansa na milion jest czymś w porównaniu z całkowitym jej brakiem. Aby jednak być pewnym wyniku na­szej rozmowy, dodałem jakby od niechcenia: - profesor Szulz, którego przypuszczalnie pan zna, zrobił jak dotąd duże postępy w realizacji pewnej teorii. Jeżeli jest panu wiadome, czym zajmował się i zajmuje obecnie ten naukowiec, to łatwo może się pan domyślić, na czym polega ta szansa. Proszę przemyśleć to wszystko, a teraz – uśmiech zwycięzcy pojawił się na mojej twarzy - pozwoli pan, że się pożegnam.

    Kiwnąłem głową i opuściłem gabinet. W chwilę potem wśli­znąłem się do pokoju, gdzie przy taktach muzyki bawili się w najlepsze goście. Wygaszono wszyst­kie światła oprócz kolorowych migających żarówek. W tym półmroku przypuszczałem, że nikt nie zauważył mojej nieobecności. Myliłem się jednak, gdyż natychmiast przy mnie pojawiła się Magda.

    — Co się stało ? — szepnęła.

    - Wszystko w porządku - uspokoiłem ją. — Byłem na małej
    pogawędce z ojcem solenizantki.

    — Ale tak długo ? – dziwiła się - Ja już myślałam, że zdezerterowałeś z przyjęcia.

    — Nie miałem w ogóle takiego zamiaru - objąłem Magdę i dodałem - Miło jest słyszeć, że ktoś się niepokoi.

    — Mnie nie było miło – burknęła, odpychając mnie. Zrobiła to jednak niezbyt energicznie. Chwyciłem mocniej i przycisną­łem do siebie. Nie stawiała oporu, a wręcz przeciwnie, poczułem jej rozluźnione ciało przy sobie. Usiłowałem ją pocałować, lecz położyła mi palec na ustach i szepnęła: — Nie jesteśmy sami, inni patrzą na nas.

    - Zatańczymy ? – spytałem.

    - Chętnie ! – odparła. Przytuleni do siebie zaczęliśmy posu­wać się po parkiecie w takt jakiegoś naprawdę „fajnego” kawałka. Nie znam się na muzyce, ale to było świetne.

    — Magda ! - szepnąłem mojej partnerce do ucha.

    — Słucham, kochanie ? — odparła pieszczotliwie całując mnie w policzek.

    — Może się zdziwisz, ale chciałbym, żebyśmy wzięli ślub.

    — Co ? - odsunęła się na odległość ręki, przypatrując mi się uważnie - Ty mówisz poważnie ?

    - Tak. - oświadczyłem stanowczo – chcę, żebyś była moją żoną.

    — Nie chcesz? – spytałem, onieśmielony jej chwilowym milczeniem.

    — Pragnę tego, Jack!! - szepnęła. Rzuciła się w moje ramiona obsypując moje usta gorącymi pocałunkami. Teraz nie przeszkadzała jej obecność postronnych osób, zapomniała o nich.

    Zapomnieliśmy o wszystkim, co nas drę­czy, pochłonięci sami sobą wspaniale bawiliśmy się do samego rana. Około godziny czwartej opuściliśmy gościnny dom i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Wychodząc, spojrzałem w okno gabinetu profesora. Paliło się światło – łamał się!!

    Ponieważ Magda wypiła kilka kieliszków byłem zmuszony prowadzić samochód. Jechaliśmy w milczeniu, ja musiałem uważać na drogę, ona zaś była pochłonięta jakimiś myślami. Kiedy dojechaliśmy do celu i zamierzałem wysiąść, chwyciła mnie za rękę

    - Co się stało ? — spojrzałem na nią zdziwiony.

    — Jack – zaczęła, wiercąc się na siedzeniu – powiedz, dla­czego zaproponowałeś małżeństwo, kiedy mamy przecież wyru­szyć w tę tajemniczą podróż ? Tam nam nie będzie on potrzebny.

    - Owszem ! - przytaknąłem - ale nasz wyjazd nie jest pewny, a w razie niepowodzenia chcę byśmy odeszli z tego świata związani tradycyjnym węzłem. Wiem, że to może śmieszne, ale to jest tradycja. W przypadku sukcesu także bym pragnął, żeby nasz związek był czymś usankcjonowany. Je­steśmy ludźmi z XXI wieku i będziemy nawet tam gdzieś w przyszłości postępować według reguł, w których dorastaliśmy. Może kiedyś nasze dzieci ustalą nowe, lepsze, lecz my nie jesteśmy w stanie pozbyć się naleciałości tylu tysięcy lat cywilizacji. Jesteśmy jej częścią i czy znajdziemy się na innej planecie, czy też tu, za tysiąc lat kierować będziemy się tym, co ona nam zaszczepiła.

    Położyłem rękę na jej dłoni i delikatnie ścisnąłem. Odwzaje­mniła uścisk. Siedzieliśmy, rozmyślając w milczeniu nad tym, co nas czeka i jedno było pewne, mieliśmy przed sobą ciężkie chwile. Albo czekanie na śmierć, powolną i jakże okrutną, lub też wymagająca wiele samozaparcia pionierską pra­ca przy budowie zrębów nowej cywilizacji. Poczułem się silniejszy na duchu, ponieważ wiedziałem, że nie jestem sam, że jest ze mną ktoś bliski - jest Magda.

    - Chodź, Jack ! - powiedziała po dłuższej chwili. - Nie mo­żemy tu przecież nocować.

    Ocknąłem się i szarpnąłem za drzwi . W chwilę potem przy­tuleni do siebie szliśmy po schodach na górę . Magda zrę­cznie otworzyła drzwi z klucza i znaleźliśmy się w miesz­kaniu. W przedpokoju czekał na nas Thomson.

    - Co się stało ? - spytałem zaskoczony jego widokiem.

    - Miałem kłopoty ! - odparł - Wolałem czuwać do pańskiego powrotu.

    - Coś z Gotfrydem ? - zaniepokoiłem się.

    - Nie ! - zaprzeczył - Miałem gości , a ponieważ się nie zapowiedzieli, potraktowałem ich jak nieproszonych gości.

    - Gości????

    - Co z nimi? – spytałem, rozglądając się wokoło.

    - Goszczą się w kiblu związani jak szynka świąteczna i czekają na mistrza ceremonii –zaśmiał się.

    Zajrzałem do łazienki. W kącie pod oknem leżało dwóch drabów. Byli mocno pobici, ale przytomni. Zobaczywszy mnie zaczęli pohukiwać, chcąc coś powiedzieć. Jednak założone przez sierżanta kneble im to unie­możliwiły. Spojrzałem na Thomsona z nieukrywanym podziwem.

    - Nie musiałeś ich tak urządzić, ale muszę przyznać, że jesteś dobry w tym fachu. To przecież wielkie draby. - rzekłem i zaraz dodałem: – Ja bym im nie dał rady.
    - Ja w pierwszej chwili też zwątpiłem, ale kiedy jeden z nich próbował podstępnie przebić mnie nożem, to nie wiem co we mnie wstąpiło. Szlachetnie odrzuciłem rewolwer, żeby dać im szansę. Jednak jej nie wykorzystali, tłukłem jak w worki treningowe. Wreszcie zabolały mnie ręce, więc związałem sierotki i schowałem w łazience, żeby swoim widokiem nie psuły mi humoru. Trochę mi głupio za zniszczone meble, ale część już naprawiłem.

    Pokonać gołymi rękoma dwóch takich drabów to jest duży wyczyn.

    - Wiesz co ? Nie chciałbym się z tobą spotkać w ciemnej uliczce. Ty nawet bez broni jesteś groźny.

    Wielki uśmiech zadowolenia zagościł na jego twarzy. Wyraźnie go dowartościowałem.



    - Trzeba ich przesłuchać, ale lepiej bez Magdy. Nie wiem, jak daleko będziemy musieli się posunąć. Muszę wiedzieć, kto ich przysłał i dlaczego? – pomyślałem.

    - Dawaj ich do salonu - zwróciłem się do Thomsona – tylko pojedynczo..

    - Ty- spojrzałem na Magdę - idź lepiej do kuchni.

    Wolałbym, żebyś nie uczestniczyła w przesłuchaniu, bo może być niesympatycznie.



    - Niesympatycznie?? – spojrzała badawczo na mnie. – Chyba nie będziecie ich torturować??

    - Nie wiem – zawahałem się. – Nie chcę, ale to zależy od nich. Ktoś zaczyna nam deptać po piętach i musimy wiedzieć kto. Jestem tu po to, żeby ochraniać ekspedycję i jeśli będzie tego wymagało dobro ogółu, będę ich torturować! Magdo, ja nie mam wyjścia!

    - Wiem, że masz rację, ale to takie okropne – przyznała - Nie lubię takich sytuacji. Może jednak to tylko zwykli złodzieje? Zastanawiam się jednak, po co u przyszli, przecież nie posiadam nic wartościowego. Nikt też nic nie zostawił u mnie na przechowanie.

    - Chodzi o nas! - stwierdziłem stanowczo.

    Magda zamknęła się w kuchni, a ja usiadłem w fotelu czekając na pierwszego więźnia. W chwilę potem sierżant wprowadził dwu­metrowego dryblasa w wieku trudnym do określenia. Mógł mieć trzydzieści pięć lub czterdzieści lat. Muskularnie zbu­dowany z figury przypominał boksera. Wystrzyżona głowa, szeroki kark i niezbyt inteligentny wyraz twarzy działały odstraszająco. Obecnie wyglądał, jakby akurat zszedł z ringu. Rozbity lewy łuk brwiowy, krew w kącikach ust, opuchnięte oko. Naprawdę Thomson jest niezły –pomyślałem.

    Sierżant pchnął go na krzesło.



     

     

    Tekst umieszczony w tej kolumnie jest objety ochroną praw autorskich i nie może być wykorzystany bez zgody autora.

     

     

       Polki w świecie-    Aleksandra Kaczkowska
     

    Współpraca Polishwinnipeg.com z  czasopismem
    Polki w Świecie”.

    Kwartalnik „Polki w Świecie” ma na celu promocję Polek działających na świecie, Polek mieszkających z dala od ojczyzny. Magazyn ten kreuje nowy wizerunek Polki-emigrantki, wyzwolonej z dotychczasowych stereotypów. Kwartalnik „POLKI w świecie” ma także za zadanie uświadomić Polakom mieszkającym nad Wisłą rangę osiągnięć, jakimi dzisiaj legitymują się Polki żyjące i działające poza Polską. Czasopismo w formie drukowanej jest dostępne w całej Polsce i USA. Redaktor naczelna magazynu Anna Barauskas-Makowska zainteresowała się naszym Polonijnym Biuletynem Informacyjnym w Winnipegu, odnalazła kontakt z naszą redakcją proponując współpracę.

    Nasza współpraca polega na publikowaniu wywiadów z kwartalnika „Polki w Świecie w polishwinnipeg.com  a wywiady z kobietami, które ukazały się w naszym biuletynie zostaną opublikowane w kwartalniku ”Polki w Świecie”.
     


    Aleksandra Kaczkowska

    kosmoPOLKA


     

    Nie ma przyjemniejszego radiowego głosu w Polsce – tak o Aleksandrze Kaczkowskiej, dziennikarce muzycznej, córce słynnego prezentera Programu III Polskiego Radia, Piotra Kaczkowskiego, wypowiadają się słuchacze.

    Jej autorska audycja „Ciemna Strony Mocy” znalazła się w zaszczytnej Złotej Dziesiątce Polskiego Eteru. Z radiem związana jest od 14 lat. Zaczynała w Jazz Radiu Mariusza Adamiaka, by później współtworzyć z Marcinem Perchuciem „Radioaktywną Wojnę na Czereśnie”, nadawaną w Radiu Wawa. W latach 2004-2006 prowadziła w Polskim Radiu BIS publicystyczną audycję „Pod Prąd”
    i muzyczną „Rozmowy z Dźwiękiem”. Ta ostatnia cztery lata temu znalazła się na antenie Programu Trzeciego jako „Popołudniowe Rozmowy z Dźwiękiem” w paśmie
    sobotnim.

    Zapraszamy do Trójki! Pojawiła się również na szklanym ekranie, pracując dla telewizji TYLKO MUZYKA, gdzie była gospodarzem muzycznych programów nadawanych na żywo, a na 80-lecie Polskiego Radia stała się jedną z współprowadzących Koncert Galowy, który odbył się na festiwalu w Opolu. Obecnie już od 3 lat (13 października mija kolejny jubileusz) prowadzi w Programie Trzecim „Ciemną Stronę Mocy”, nadawaną z soboty na niedzielę od północy do 2:00 nad ranem.

    Muzyki nadawanej podczas audycji – jak sama informuje na stronie audycji założonej przez słuchaczy na Facebooku - nie da się umieścić w jednej szufladce. Występuje tu duża rozpiętość gatunkowa, od łagodnej muzyki elektronicznej, ciepłego, czasem melancholijnego jazzu, poprzez nastrojową, wiecznie żywą muzykę filmową, tajemniczy post-rock, stanowczy trip-hop, aż po zdecydowaną alternatywę i rock, a nawet zadziorny metal.

    Oprócz muzyki, kolejną wielką miłością Aleksandry, jest fotografia, którą para się od lat. Znana przede wszystkim, jako fotograf mody i beauty, w swoim portfolio posiada zdjęcia różne gatunkowo, wiele z nich znalazło się także na okładkach czasopism takich, jak Playboy, Machina, Modny Ślub czy Sens, a ostatnio także Polki w Świecie. Jej prace stały się częścią cyklicznego projektu fotograficznego również jej pomysłu „Catch”. Aleksandra Kaczkowska wraz z 10 najlepszymi polskimi projektantami mody, znanymi gwiazdami oraz czołowymi modelkami i modelami stworzyła serię fotografii, które balansują pomiędzy modą a sztuką. „CATCH powstał z potrzeby niekomercyjnego spojrzenia na rynek mody i fotografii modowej, która otacza nas z każdej strony i coraz rzadziej traktowana jest jako sztuka” - tłumaczy Kaczkowska w jednym z wywiadów. „

    Poprzez połączenie mojego subiektywnego spojrzenia na modę i kreatorów z autorską wizją, charakterem i osobowością każdego z zaproszonych projektantów, chciałam uchwycić obraz ich samych. Choć to nie oni, ale wynik ich pracy jest tematem zdjęć”. Aleksandra, zafascynowana podróżami, do galerii swych prac włączyła także zdjęcia miejsc, które odwiedziła, w tym z ukochanego Nowego Jorku, któremu poświęciła jedną ze swoich wystaw, prezentowaną w Warszawie i Barcelonie. Oprócz Stanów Zjednoczonych zwiedzała także Wielką Brytanię, Francję, Austrię, Włochy, Hiszpanię, Niemcy, Egipt i Grecję. Jest otwarta na świat i ludzi, nawet tysiące kilometrów od Polski potrafi czuć się, jak w domu, który dla niej oznacza po prostu miejsce, w którym czuje się dobrze.


    Imię i nazwisko.
    - Aleksandra Kaczkowska

    Znak zodiaku.
    - Tygrysi Strzelec

    Znaki szczególne.
    - zawsze pod prąd

    Kim chciałam być? Kim jestem? Kim chciałabym być?
    - sobą/sobą/mhhh, sobą

    Moje pasje, hobby… moje miłości….
    - fotografia, muzyka, przyjaciele, życie

    Nie wyobrażam sobie życia bez…
    - muzyki, tych jedynych w swoim rodzaju chwil zapomnienia

    Książka, do której często wracam.
    - „Cokolwiek myślisz, pomyśl odwrotnie” Paula Ardena

    Dzieło sztuki, które wzbudza mój podziw.
    - „Nighthawks” Edwarda Hopper’a

    Typ mężczyzny, który zawsze mnie pociąga.
    - wyrozumiały partner, taki, z którym „konie można kraść”

    Potrawa, która sprawia rozkosz memu podniebieniu.
    - dużo by wymieniać, ale... quacamole, cream bruelu i bajgle z cream chesse

    Muzyka, która pieści moje ucho.

    - tu lista byłaby jeszcze dłuższa... każda zabierająca w podróż w głąb siebie i pozwalająca myślom płynąć na nieznane dotąd wody

    od muzyki poważnej, przez filmową, nową elektronikę, tzw. gatunki alternatywne, do klasycznego rocka

    Cytat, który pozostaje w mojej pamięci.
    - „Przekuj porażkę w sukces” - Paul Arden

    Gdybym mogła cofnąć czas…
    - śmiałabym się częściej

    Polska kiedyś i dziś…
    - to dwa różne światy, na szczęście

    Moje życie w Polsce…
    - to jedyne w swoim rodzaju cztery pory roku

    Moje podróże po świecie…
    - zawsze za krótkie

    Kraje, które odwiedziłam…
    - Wielka Brytania, Francja, Austria, Włochy, Hiszpania, Niemcy, Egipt, Grecja, USA

    Dlaczego nigdy nie zdecydowałam się na wyjazd z Polski?
    - a kto tak powiedział?

    Jak wyglądała droga, którą doszłaś do miejsca, w którym jesteś dzisiaj?
    - jak pewnie każda inna, wypełniona wyzwaniami i ciężką pracą nad sobą; porażkami, które budują i sukcesami, które dodają skrzydeł

    Posiadam cechy kosmopolityczne…
    - bo wszędzie czuję się jak w domu

    Być kobietą!
    - to piękne i trudne jednocześnie

    A być Polką w wielkim świecie?
    - można, jeśli się ma otwarty umysł

     



    Fotografia to moja wielka miłość i wiem, że może brzmi to banalnie, ale tak właśnie jest. Nie wyobrażam sobie życia bez tych obrazów schowanych w mojej głowie i możliwości ich wydobycia na światło dzienne.

    Zajmują tyle samo miejsca, co muzyka. Na planie, w trakcie pracy, jak i życiu codziennym, bardzo ważna jest dla mnie muzyka. To ona buduje nastrój, potrafi nas rozluźnić, rozbawić, doprowadzić do łez. Nie wyobrażam sobie sesji zdjęciowej w ciszy. Dlatego na każdą przygotowuje inny zestaw muzyczny, często z myślą o osobie fotografowanej, a w przypadku sesji modowej czy beauty, o klimacie, w jakim mają

     

    być zdjęcia. Teraz pracuję nad projektem, gdzie tłem muzycznym na pewno będzie Bjork, Olafur Arnalds, Jonsi i Sigur Ros.

    Czego poszukuję w fotografii? Duszy, ale nie tylko swojej. Staram się oddać istotę piękna danej osoby, nieważne czy to profesjonalna modelka z idealnymi rysami czy pomarszczona twarz starego piosenkarza.

    Każda ma w sobie to coś, co staram się wydobyć. Subtelne piękno, drapieżność czy ulotną melancholię, której na co dzień zazwyczaj nie zauważamy. Przed każdym planem, choć przez chwilę, rozmawiam z osobą, której mam robić

    zdjęcia. Czasem ukradkiem ją obserwuję, patrzę na ruchy, mimikę, nawet słucham z uwagą tonu głosu, bo każdy z tych elementów opowiada mi, wręcz podpowiada kim jest ta osoba, jak z nią rozmawiać, czego szukać.

    Gdy pracuję nad własnymi projektami, często pomysły, które tworzą się w mojej głowie ożywają pod wpływem muzyki, podróży (choćby krótkiej), osoby spotkanej na ulicy, zapachu wiatru. Po prostu ulotnych chwil.

     

    Staram się aparat mieć zawsze przy sobie, bo dobre zdjęcie można znaleźć tuż za rogiem. Można powiedzieć, że wciąż szukam obrazów, kadrów, historii niedopowiedzianej. Nie ma dla mnie znaczenia technika, aparat cyfrowy czy analogowy. Zdjęcie można przecież zrobić pudełkiem po zapałkach. Pomimo tego, że na co dzień żyjemy w cyfrowym świecie, który tak pięknie ułatwia nam pracę, to ja nadal kocham fotografię tradycyjną, analogową. Po prostu nie ma większej magii jak godziny spędzone w skupieniu w ciemni przy mozolnej pracy nad kartką papieru fotograficznego. I często żałuję, że nie mam już tyle czasu, co kiedyś, by móc nocą zamknąć się w ciemni przy spokojnej muzyce. Pamiętam, że wtedy czas stawał w miejscu.

    Można żyć bez muzyki i sztuki, ale co je zastąpi? Dzięki nim przeżywamy mocniej i bardziej. To właśnie chcę osiągać, każdego dnia.

     

     

     

     

       Ogłoszenia

     

     


     


     

     

     


    Translate this page - Note, this is automated translation meant to give you sense about this document.
     

     
     
     styczeń  2011
    Ni Po Wt Śr Cz Pi So
    26 27 28 29 30 31 1
    2 3 4 5 6 7 8
    9 10 11 12 13 14 15
    16 17 18 19 20 21 22
    23 24 25 26 27 28 29
    30 31          

     

     






    Zapisz się na naszą listę
    Email
    Imie i nazwisko

     

     

    Spis Książek Biblioteki SPK
    Polsat Centre
    Człowiek Roku 2008

     

    Polskie programy telewizyjne w Twoim domu 17 kanałów

    TVP1, TVP2, TVN, TVN24, TVN7, Polsat, Polsat2 ,TV Polonia, TVPuls, Eurosport, Polsatsport, Discovery, History, Cartoon, TV4, Viva,TRWAM

    IPMG to system który umożliwi Ci stały odbiór tych programów To nie jest Slingbox czy Hava Potrzebny Telewizor, IPMG box, Router i internet
    Box kosztuje 200CDN, miesięczna opłata 50CDN i jednorazowa opłata za aktywacje 50CDN Dzwoń na
    282-2090 do Janusza
     

     

     

    Czyszczenie Wentylacji
    Duct cleaning


    1485 Wellington Avenue
    Winnipeg, MB, R3E OK4
    Phone: (204) 284-6390
    Cell: (204) 997-2000
    Fax: (204) 284-0475
    email

    clean@advancerobotic.com

    Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę

     

     

     


    Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę



     


     

    Irena Dudek zaprasza na zakupy do Polsat Centre Moje motto: duży wybór, ceny dostępne dla każdego, miła obsługa. Polsat Centre217 Selkirk Ave Winnipeg, MB R2W 2L5, tel. (204) 582-2884

    Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę
     

     

     



    189 Leila Ave
    WINNIPEG, MB R2V 1L3
    PH: (204) 338-9510

     



    Kliknij tutaj, aby wejść na stronę gdzie można pobrać nagrania HYPERNASHION za darmo!!!
     


     

    Royal Canadian Legion
    Winnipeg Polish Canadian Branch 246
    1335 Main St.
    WINNIPEG, MB R2W 3T7
    Tel. (204) 589-m5493


     



    “Klub 13”
    Polish Combatants Association Branch #13
    Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
    1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8
    Phone/Fax 204-589-7638
    E-mail: club13@mts.net
    www.PCAclub13.com


    Zapisz się…
    *Harcerstwo
    *Szkoła Taneczna S.P.K. Iskry
    *Zespół Taneczny S.P.K. Iskry
    *Klub Wędkarski “Big Whiteshell”
    *Polonijny Klub Sportowo-Rekreacyjny