15 lipca 2010 | <<< Nr 135 >>>

   W tym numerze
Do Redakcji
Wydarzenia warte odnotowania
Humor
Życzenia
Wywiad z Bernardem Pacakiem
Wiktor Księżopolski- POLSKA FARSA WYBORCZA
600. rocznica bitwy pod Grunwaldem
Upadek światowego systemu monetarnego cz 9
Felieton Jacka Ostrowskiego
Wiadomości prosto z Polski
Wiadomości z Kanady
Fakty ze świata
 "Medusa"- książka Jacka Ostrowskiego
Podróże dookoła Polski- Kutno
Polki w świecie- Agnieszka Wójtowicz-Vosloo
Kalendarz Wydarzeń
Ogłoszenia
Polsat Centre
Kącik Nieruchomości  

  Do Redakcji

Pragnę polecić Wam coś naprawdę pieknego.W dniach 23, 24, 25 lipca
odbywa się w Neepawa coroczny Lily Festival.,Prezentowane są tam różne
gatunki tych przepięknych kwiatów.

Nieopodal Neepawa znajduje się plantacja lilii, która nazywa się Lily Nook. To
miejsce jest tak piękne jak z bajki, śni się później po nocach.
O tym wszystkim można poczytać w internecie, ale naprawdę warto To zobaczyć na własne oczy.
Szczerze polecam i pozdrawiam

Ludwik Tarsia


Szanowny Panie Redaktorze musiałam to napisać bowiem pęka mi serce, a żółć wylewa przez usta.

To co teraz dzieje się w Polsce przerasta wszelkie wyobrażenia. Politycy zaczynają ostro walczyć ze sobą chwytając się tego, co wpadnie w ręce. Krzyże , trumny ofiar smoleńskiej katastrofy idą w ruch.. Nieważne, że profanuje się pamięć ofiar. Ważne, że w ten sposób można coś osiągnąć. Paranoja głupoty i podłości niedługo osiągnie swoje apogeum.  Kiedy oglądam przepychanki wokół krzyża przypomina mi się od razu sprawa krzyży oświęcimskich  sprzed kilku lat.  Czym jest krzyż dla polityków? Według mnie niczym innym tylko mieczem. Nawet go przypomina z kształtu. Dziwi mnie milczenie Kościoła. Chyba jak zwykle czai się w ukryciu, żeby potem osiągnąć jak najwięcej korzyści. Zawsze jest to samo.  Rozumiem, że dla wielu ludzi katastrofa smoleńska jest wielka tragedią, ale Polska nie może tym żyć. Życie idzie dalej i jeszcze niejedna tragedia wydarzy się w tym kraju. Opanujcie się panowie politycy. Nie wmawiajcie obywatelom, że chodzi wam o pamięć ofiar. G....no prawda, wam chodzi jedynie o wymierne korzyści i nic więcej. Teraz będą wyciągać te nieszczęsne szczątki z grobów i coś ponownie sprawdzać. Dlaczego? Czemu ma to służyć? Wiadomo, to ma służyć  konkretnemu celowi politycznemu. Nie myślałam, że śp. Gosiewski będzie mieszał w polskiej polityce nawet po śmierci.  Harcerze, którzy wcześniej ustawili  ten nieszczęsny krzyż sami chcą go przenieść w inne miejsce. Oni wykazują więcej rozumu i rozsądku od polityków. Tu jest nadzieja dla Polski. Mam nadzieję, że młode pokolenie będzie pozbawione tych obrzydliwych cech , które zdominowały charaktery naszych polityków. W młodym pokoleniu jest nasza nadzieja na przyszłość. Teraz rządzą nami lub chcą rządzić pełni nienawiści frustraci. Pchają nasz kraj nad kraj przepaści. Wieczne plucie na siebie prowadzi do zguby.

A przecież miało być tak pięknie. Kaczyński obiecywał przyjaźń wszystkim, nawet chciał uściskać zwłoki Gierka.  Gdzie jest ten Kaczyński sprzed wyborów? Gdzie ?

Od nowa nakręca się spirala nienawiści. Może dobrze byłoby podzielić Polskę na dwie części. Skoro elektorat rozkłada się po połowie to proponuję taki podział. Wtedy w Polsce A będą żyć np. zwolennicy Kaczyńskiego , a w Polsce B zwolennicy Tuska. Ci trzeci będą musieli wyemigrować. Wtedy zobaczymy, kto z nich miał rację. Wtedy poznamy prawdziwe intencje obu panów. Obawiam się, że wtedy będziemy mieć drugą taką granicę, jak między Koreą Południową i Północną. Będą zasieki, będą wieże wartownicze i karabiny maszynowe. Polska A będzie największym wrogiem Polski B i vice versa. Ciekawi mnie tylko, z której Polski obywatele będą uciekać? Wtedy zobaczymy, co wybiorą? Czy będą woleli buńczuczne hasła, policję religijną i ideologię z księżyca, czy dobry samochód w garażu, dzieci na dobrych uczelniach i wakacje w tropikach? Wojna polsko - polska mogłaby wtedy rozwijać się prawidłowo.  Przypadkowo trafiłam na państwa portal i postanowiłam tu napisać. Nie wiem, czy wydrukujecie mój list, bo w Kanadzie i USA wygrywa zawsze Kaczyński, a ja go nie lubię.  Dlaczego tak lubicie Kaczyńskiego?  Co w nim jest tak pociągającego? Dla mnie jako kobiety to nawet nie jest przystojny. Owszem Napoleon też nie był, ale tamten miał to coś. Mieszkam w Polsce od urodzenia. Przetrwałam komunizm wystając całe godziny w kolejkach po jedzenie. Walczyłam jak lwica o kolorowy telewizor, podstępem wyrwałam talon na pralkę. Moje całe życie było walką o przetrwanie. Wy zaś uciekliście z nędzy do dobrobytu. Wiem, że wśród Polonii jest trochę ludzi dla których pozostanie w kraju było niebezpieczne i do nich nic nie mam. Jednak większość Polonii tylko zasłania się polityką bo tak naprawdę wyemigrowała za dobrobytem.  Dlatego pytam się, czego oczekujecie po Polsce? Oczekujecie, że nie zaważając na dobro jej mieszkańców jakiś polityk z przerostem ambicji stworzy mocarstwo? Czy chcecie, żeby  Polska ponownie została uwikłana w jakieś rozgrywki militarne? Chcecie krwi? Jesteście daleko i przyjemnie jest oglądać wszystko w telewizji w ciepłym saloniku z kieliszkiem dobrego wina w dłoni. Czego oczekujecie? Zastanówcie się dobrze. Według mnie nie powinniście mieć prawa wyborczego w Polsce, bo nie uczestniczycie w  tym wszystkim. Powinniście mieć je zawieszone do momentu powrotu. To byłoby sprawiedliwe. Nie zgadzam się z tym, żeby nieobecni decydowali o moim losie. Ja nie decyduję o tym, co dzieje się w Kanadzie , czy USA i słusznie. Samo pochodzenie nie daje Wam prawa, to jest dużo za mało. Uczestniczcie w naszym życiu, wracajcie! Przyjmiemy Was z otwartymi ramionami. Dopiszemy Was do naszych list wyborczych.

Nie, nie wrócicie. Ciężko jest zamienić to życie na życie w Ojczyźnie. Rozumiem takie stanowisko. Jednak skoro się wybrało pobyt na obczyźnie to trzeba ponieść też jego konsekwencję. Tak jak ja myślą miliony Polaków , Polaków mieszkających w Polsce. Powinniście uszanować ich zdanie i więcej nie głosować. Kiedy na tym portalu w jakimś archiwalnym numerze zobaczyłam apele o tworzenie sejmów, czy rządów na uchodźctwie, bo Polska jest zagrożona jak nigdy wcześniej to pytam się tych Panów, czemu nie wrócicie i nie stworzycie nowej partii? Czemu tego nie zrobicie?  To jest takie pieprzenie w bambus. Najlepiej zostawcie nas w spokoju. Żyjcie sobie w swoim dobrobycie i odwiedzajcie nas. Będziecie przyjęci z radością. Jednak o naszych sprawach pozwólcie nam decydować. W końcu to my zostaliśmy w kraju i to my doczekaliśmy zmian, nie Wy. Pozdrawiam wszystkie Polki i Polaków na Obczyźnie. Nasz Bór!

Irena z Warszawy      

 



Witam i polecam.

Poniżej podaję link do nowej strony, która dotyczy 2 Harcerskiej Baterii Artylerii Przeciwlotniczej "Żbik". Strona ta cały czas jest uzupełniana.

http://docs.google.com/View?docid=d5cp7zz_21dxz7gkdz



Proponuję przenieść ten link na pulpit komputera, wówczas bez wpisywania skomplikowanego adresu będzie można wchodzić często na tę stronę.

Liczę na różne formy uzupełnienia poszczególnych kart i galerii foto. Przyjmuję wszelkie materiały w wersji papierowej lub elektronicznej od samych Bohaterów tamtych dni, jak i od członków Rodzin,dzieci, wnuków i prawnuków.

Pamięć o Naszych Bohaterach nie może przeminąć. Od nas tylko zależy czy następne pokolenia będą wiedzieć, że był "ŻBIK".

Oczekuję na wszelkie uwagi, pochwały i nagany.

--
Pozdrawiam serdecznie
Jan Wawszczyk
senior 21 WDH
Archiwum 2 HBAP "ŻBIK"


Pomoc dla Powodzian w Polsce

Kongres Polonii Kanadyjskiej Okręg Manitoba organizuje wspólnie z Fundacją Charytatywną SPK w Kanadzie zbiórkę funduszy na pomoc dla powodzian w Polsce.

Przekazy pieniężne ( z dopiskiem „ dla Powodzian”) prosimy przesyłać na adres:

Charitable Foundation of the PCA in Canada
1364 Main Street Winnipeg MB R2W 3TB

Za przekazy na sumę powyżej 10 dolarów zostaną natychmiast wysłane zaświadczenia uprawniające do zniżki od podatku dochodowego.
Przekazane sumy zostaną przesłane do Polski na adres : CARITAS Polska.

Prosimy o włączenie się do tej akcji wyrażania naszej łączności z Starą Ojczyzną.


Janina Rekrut
Przew. Funduszu Charytatywnego

Zofia de Witt
 Przezes KPK Okręg Manitoba SPK w Kanadzie


Szanowny Panie Bogdanie, przesyłam gazetkę "Wiadomości Polonijne" na miesiąc lipiec. Z góry dziękując za wstawienie jej do Pańkiego Biuletynu Informacyjnego jako Link, pozdrawiam serdecznie.
 
Tadeusz Michalak.
 


Szanowni Państwo,

Przesyłamy link dotyczący oferty polskich uczelni wyższych w zakresie studiów w językach obcych: http://www.studyinpoland.pl/

Dział Polonii i Promocji

Konsulat Generalny RP w Toronto
 




 

 


   Wydarzenia warte odonotwania
  Koncert "Chopin with friends"
 

Aby każdy mugł zapisać w swój kalendarz ciekawe wydarzenie muzyczne informujemy już dziś:

w niedzielę 12 września 2010 r. Polskie Towarzystwo Muzyczne im. I.J. Paderewskiego zaprasza na koncert „Chopin with friends”.

Koncert odbędzie się o godzinie 19:00 w Franco-Manitoban Cultural Centre, Salle PAULINE BOUTAL, 340 Provencher Blvd.

Więcej szczegółów w kolejnych wydaniach polishwinnipeg.com

 

 

 

 

   Humor

Panika na wale przeciwpowodziowym




 

 


 

  Życzenia
     Na stronie naszego Biuletynu możesz złożyć życzenia swoim bliskim, znajomym, przyjaciołom... z różnych okazji: urodziny, ślub, narodziny dziecka, jubileuszu, świąt... Do życzeń możesz dodać zdjęcie, ale="2">Życzenia prosimy przesyłać na adres: jolamalek@onet.eu
Kto składa życzenia
np. Jan Kowalski
Z jakiej okazji składasz życzenia np. Z okazji 18 urodzin
Treść życzeń Twoje życzenia zostaną opublikowane w serwisie dopiero po akceptacji zespołu redakcyjnego w kolejnym numerze Biuletynu. 


 

   

S  P  O  N  S  O R

 

 

 

     Wywiad z Bernardem Pacakiem

Bernard Pacak to młody Kanadyjczyk, który urodził się w Kanadzie, ale jest również Polakiem i jak mówi kocha polską kulturę i Polskę. Bernard ma wiele ciekawych zainteresowań, rozmawiałam z nim o niektórych z nich.

Bernard opowiedz swoim polskim pochodzeniu.

Urodziłem się w Winnipegu, ale czuję się też Polakiem bowiem moi rodzice pochodzą z Polski i dbali o to by tradycje, język polski, kulturę i historię polską przekazać swoim dzieciom. Rodzice do Kanady przyjechali z moim bratem Marcinem w 1981r i od razu zamieszkali w Winnipegu.

Mam też oczywiście dużą rodzinę w Polsce w Łodzi, Wrocławiu, Warszawie, Skarżysku Kamiennej, Kielcach i Radomiu.

Jak wspomniałem rodzice zawsze dbali o to bym mimo iż jestem Kanadyjczykiem czuł się i był też Polakiem dlatego ukończyłem Sobotnią Szkołę Języka Polskiego im. Jana Pawła II. Wiele lat byłem ministrantem na polskich mszach w kościele Św. Ducha.

 


Na wrocławskim rynku

 

Kiedy zainteresowałeś się polskimi tańcami ludowymi, od kiedy tańczysz w Iskrach?

Zajęcia w Szkole SPK ISKRY zacząłem kiedy miąłem 6 lat i tańczę do tej pory. Myślę, że gdyby rodzice nie zaprowadzili mnie do Szkoły SPK Iskry to nigdy nie zainteresowałbym się  polskimi tańcami ludowymi. Z drugiej strony myślę, że tylko samo zaangażowanie rodziców nie wystarczyło. Ja sam polubiłem tańce, atmosferę w zespole, występy bo gdybym tego nie lubił to napewno zrezygnowałbym po kilku miesiącach czy latach a ja tańczę w Iskrach już prawie 20 lat.

Jak wspomniałeś Zespół Iskry to nie tylko sam taniec to odpowiednia atmosfera, którą tworzą tancerze wraz z instruktorami to wiele godzin szkoleń, przygotowań, prób, potem występy, to także różne funkcje, wiele wyjazdów, sukcesy, opowiedz czytelnikom polishwinnipeg.com o tym wszystkim.

To prawda wyjście na scenę poprzedza długa, powolna nauka. Polska kultura ludowa jest niezwykle bogata. Każdy region Polski to wiele różnych, ciekawych tańców, których trzeba się nauczyć. Wyjście na scenę to wiele godzin ćwiczeń, szkoleń, prób. Cieszę się, że w ciągu wielu lat wraz Zespołem stajemy się coraz lepsi a nagrodą dla nas jest reakcja publiczności. Kiedy publiczność podczas występu i na jego koniec nagradza nas oklaskami czuję się zadowolony. W latach 2006-2009 pełniłem funkcje przewodniczącego Zespołu ISKRY.

W Polsce byłem 4 razy. Były to wizyty u rodziny i wyjazdy z Zespołem Tańca SPK ISKRY na Światowy Festiwal Polonijnych Zespołów Artystycznych w Rzeszowie. Festiwale w Rzeszowie odbywają się co 3 lata. Uczestniczy w nim około 40 zespołów z całego świata np. z:  USA, Brazylii, Australii, Rosji, Kanady itd. Koncerty w Rzeszowie to możliwość spotkania z przyjaciółmi poznanymi na poprzednich Festiwalach a także poznawanie nowych ludzi. Te wyjazdy wspominam bardzo miło. Cieszyłem się kiedy z grona setek uczestników w roku 2005 zostałem wybrany MISTER POLONIA.


Na Festiwalu w Rzeszowie byłem w latach 2002, 2005, 2008 a w roku 2006 byłem w Rzeszowie na kursie dla choreografów. Poznałem dużo młodych ludzi z wielu krajów całego świata, którzy tak jak ja kochają polską kulturę i Polskę.
Jestem bardzo wdzięczny moim rodzicom i dziadkom, że zachęcali mnie do nauki języka polskiego i poznania polskiej kultury.

 


Oprócz tego, że tańczysz w Zespole Iskry masz wiele innych zajęć, czym zajmujesz się zawodowo?

W 2009 roku ukończyłem Uniwersytet Manitoba. Pracuję razem z moim bratem Marcinem w Gorilla Jack Supplements + Sport Nutrition. Nasz sklep Gorilla Jack znajduje się  przy 1665 Main St.
Sklep jest czynny od poniedziałku do piątku w godzinach 10:00-18:00 a w sobotę od 10:00 do 15:00.

Wszystkich, którzy mają nadwagę lub są zainteresowani kształtowaniem swojej sylwetki, czy mięśni serdecznie zapraszamy do Gorilla Jack. Służymy radą jak dobrać odpowiednią i oczywiście zdrową dietę jakie ćwiczenia stosować by poprawić sylwetkę.


Bernard w swoim sklepie

A kiedy zainteresowałeś się kulturystyką, jakie sukcesy odnosisz w tej dziedzinie?

Moje zainteresowanie kulturystyką zaczęło się w wieku 17 lat kiedy to ważyłem 230 lbs. Postanowiłem coś z tym zrobić i schudnąć. Wtedy zastanawiałem się, szukałem, uczyłem się jak zrzucić zbędne kilogramy i nabrać trochę mięsni.
Zacząłem analizować różne diety, natrafiłem i zainteresowałem się też wszystkimi suplementami jakie oferuje Gorilla Jack.
To dzięki odpowiedniej diecie, suplementom z Gorilla Jack i aktywności fizycznej poprawiłem moją budowę ciała.

Jak wygląda Twój trening, ile godzin trzeba ćwiczyć by osiągać w kulturystyce takie sukcesy jak Ty?

Ćwiczę 5 dni w tygodniu na siłowni, gram piłkę nożną i tańczę w Iskrach to moja aktywność ruchowa.
Natomiast dieta to 6 małych posiłków dziennie. Jem dużo warzyw i owoców, chude mięso i do tego suplementy z Gorilla Jack.
W marcu 2010 roku brałem udział w MABBA Novice Bodybuilding Competition (dla początkujących  w Manitobie). Zająłem wtedy 4 miejsce i to mnie jeszcze bardziej zmobilizowało do większej aktywności.
W maju 2010 roku stratowałem w MABBA Provincial Bodybuilding Championship i w kategorii- Classic Tall zająłem 1 miejsce. Startowałem również w kategorii Heavyweight i zająłem 3 miejsce.


 

Dziękuję za rozmowę Jolanta Malek polishwinnipe.com


 

    Wiktor Księżopolski- POLSKA FARSA WYBORCZA

Wiersz powstał po wyborach do polskiego parlamentu w październiku, 2007 p.t. „POWYBORCZE REFLEKSJE”, lecz ponieważ zawiera wiele spójnych elementów z dzisiejszą sytuacją w Polsce, został przeze mnie zmodyfikowany po wyborach Prezydenta Polski w lipcu, 2010
Victor (Wiktor) Księżopolski

Mamy partie polityczne, zdrowe, silne i publiczne.
Dziś oparte na mądrości podzielonej społeczności.
Gospodarka, polityka, PIS to kłamca, PO - klika
To tematy do debaty, tak na codzień lub na raty.

Jakaż jest to polityka, co nie kopie przeciwnika,
Który, choć się czasem zgadza, nazwą partii się odgradza.
Więc do boju na zarzuty, czyś z prawicy czy z lewicy,
Jeśli mocne masz atuty, będziesz trąbił je z mównicy.

Każda partia ma lidera, każdy mądry i przechera.
Jeśliś bardziej wygadany i w układy wciąż wpisany,
Nic nie stoi na przeszkodzie, by pomyśleć o nagrodzie¸
I ogłosić wszystkim wokół, żeś nie „kaczor” tylko „sokół”.

Gdy przegrałeś, nie krytykuj, twe zasługi są coś warte,
Chociaż nowy, z drwiną w ustach, będzie z tobą szedł w zaparte.
Ważnym jest, że ty masz rację, niech on siebie wieńcem zdobi,
Kiedy przyjdzie czas rozliczeń, szubieniczkę mu się zrobi.

Gdy żeś wygrał, rusz do dzieła, naobiecuj, zniszcz, co było,
Lepiej sięgnąć do bezsensu, niżby stare się sprawdziło.
Może kiedyś, gdy refleksje, wstrząsną tobą przy debacie,
Jednak krzykniesz: „Czy wam nie wstyd? W co wy tak naprawdę gracie?”

Nie ma w Polsce polityka, by nie stworzył kij z patyka,
By trzepaniem dla trzepania, dojść do „chwały” zarządzania.
Lecz pamiętaj mój złociutki, tobie też „uszyją butki”,
Czyś coś zdziałał czy naknocił. Nikt cię za nic nie ozłoci,
Choćby twoja była racja, choćby kwitła demokracja,
Choć o Polskę w Rosji „dbałeś”, nim żeś zaczął, już przegrałeś..

„Jestem za, a nawet przeciw”, czy nas przejmą znów Sowieci,
Czy nam Niemiec ziemie zajmie, czy na służbę ktoś mnie najmie,
Czy mój kraj swe imię zmieni, czy zapomnę swych korzeni,
Byle władcy mieli rację, że stworzyli demokrację.
* * *
Będzie lepiej dla nas wszystkich, gdy nastąpi koniec świata
Wtedy będzie obojętne, kto jest „geniusz”, kto zatrata.
Wszyscy równi staną w rzędzie, by usłyszeć głos z niebiosów,
„Coście wnieśli mili moi do Ojczyzny swojej losów?”

VICTOR KSIĘŻOPOLSKI

 

 

    600. rocznica BITWY POD GRUNWALDEM


 

 15 lipca 1410 roku na polach Grunwaldu starły się dwie największe armie średniowiecznej Europy: polsko-litewska (środkowo-europejska) i zakonu krzyżackiego (zachodnio-europejska). Po trwającej niemal pół doby bitwie zwyciężyło rycerstwo polsko-litewskie.

Dziś wielu zadaje sobie pytanie, czy jest sens wracać do wydarzeń sprzed 600 lat? Nie mam najmniejszej wątpliwości, że naszym narodowym obowiązkiem jest zachować pamięć tego wielkiego zwycięstwa, w wyniku którego Polska stała się silnym i niezależnym państwem europejskim.

Historia narodu jest jak klepsydra - wysypują się z niej, niczym ziarenka piasku, dni naszej współczesności. Polskie rycerstwo spod Grunwaldu, z wielkim strategiem i politykiem, królem Władysławem Jagiełłą na czele, niewątpliwie są najszlachetniejszymi, najbardziej trwałymi ziarnami naszej historycznej tożsamości.

Bitwa pod Grunwaldem 1410 roku to wydarzenie bez precedensu w historii państwa polskiego. Zakończona wraz z nią wojna z Krzyżakami stanowiła kolejną odsłonę ponad stuletniego konfliktu. Bitwa pod Grunwaldem trwale wzmocniła pozycję państwa polskiego w średniowiecznej Europie i osłabiła sytuację polityczną zakonu krzyżackiego. Grunwald 2010 roku to 600. rocznica wielkiego zwycięstwa. Kulminację obchodów stanowić będą uroczystości państwowe 15 lipca na Polach Grunwaldzkich, w których udział wezmą m.in. przedstawiciele władz Polski i Litwy. Uświetni je również inscenizacja wielkiej bitwy, która ma szansę zgromadzić rekordową liczbę uczestników. [rozwiń/zwiń]

Znów jak przed sześciuset laty staną naprzeciw siebie potężne armie – rycerze Władysława Jagiełły i Witolda oraz Krzyżacy dowodzeni przez Mistrza Ulryka von Jungingena. W bogatym programie obchodów 600. rocznicy bitwy pod Grunwaldem znajdą się jednak nie tylko rekonstrukcje historyczne, ale także koncerty, festiwale i festyny, konferencje naukowe i konkursy dla dzieci, pokazy filmowe, wystawy i nowości wydawnicze.

http://grunwald600.pl/  Mamy nadzieję, że dzięki tej stronie internetowej, poświęconej 600. rocznicy bitwy pod Grunwaldem, odnajdą Państwo interesujące wydarzenia i ciekawe miejsca w Polsce.

Narodowe Centrum Kultury
 


Szanowni Państwo,

Rok 2010 jest pełen rocznic i wspaniałych uroczystości. Chcielibyśmy tym razem nawiązać do wydarzeń sprzed 600 lat .
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ustanowiło 2010 rok Rokiem Grunwaldzkim.

Jeśli będziecie Państwo w najbliższych dniach w Polsce proponujemy odwiedzenie Malborka i Grunwaldu, gdzie będziecie mogli przenieść się w czasie się do roku 1410.

BITWA POD GRUNWALDEM – 12 – 18 lipiec 2010
Skupia ona miłośników odtwarzania historii i jest jednym z największych elementów wytworzonym przez środowiska "historyczne" na terenie naszego kraju.

Głównym punktem spotkania jest inscenizacja bitwy z okazji rocznicy Bitwy pod Grunwaldem. Na pole wychodzi ponad 1400 rycerzy aby wziąć udział w największej plenerowej inscenizacji bitwy średniowiecznej na terenie naszego kraju. A wszystko to dzieje się na oczach ponad 100 tyś widzów.

OBLĘŻENIE MALBORKA - 22-25 lipiec 2010
Inscenizacja oblężenia Malborka, kiedy to król Polski Władysław Jagiełło wraz ze swoimi wojskami przystąpił do próby zdobycia warowni, będąca co roku głównym punktem programu imprezy, jest jednym z najbardziej spektakularnych wydarzeń turystycznych w kraju.

Wielka bitwa, odbywająca się po wschodniej stronie terenów zamkowych (Wały Plauena), tworzona jest zawsze z wielkim rozmachem, zaangażowaniem i kunsztem. Ponad czterystu rycerzy pieszych i konnych z dziesiątek bractw rycerskich z całej Europy (Polska, Litwa, Białoruś, Wielka Brytania) prowadzi walkę o twierdzę wykorzystując do tego prawdziwe machiny oblężnicze, cały spektakl jest zaś okraszony widowiskowymi efektami świetlnymi i dźwiękowymi. W rolach głównych na polu bitwy pojawi się grono zawodowych aktorów, w tym Robert Gonera. Impreza w tym roku odbywa się po raz jedenasty.

Jeśli będziecie jednak Państwo w tym czasie w Kanadzie, proponujemy odwiedzenie oficjalnych stron tych dwóch wydarzeń:
Inscenizacja Bitwy pod Grunwaldem - http://www.grunwald1410.pl/
Oblężenie Malborka - http://www.zamek.malbork.pl/index.php?p=wydarzenia&aid=11


Serdecznie pozdrawiamy i życzymy udanych wakacji.

Dział Polonii i Promocji
Konsulat Generalny RP w Toronto


 

 

  Upadek światowego systemu monetarnego cz. 9

Top oficjal Clintona: Tylko atak terrorystyczny może uchronić Obamę.

Znak in Masson City



Jak można wyeliminować faszystowskie rządy światowe
 

 

Pust pułki, to bliska rzeczywistość Ameryki

 

 

   

S  P  O  N  S  O R

 

   Felieton Jacka Ostrowskiego

 

Kościół w Polsce



Tym razem chciałbym poświęcić kilka słów Kościołowi w Polsce. Ten temat jest delikatną materią bowiem każda krytyka jest traktowana jako atak polityczny na wiarę.
 


Ignacy Krasicki napisał kiedyś „Prawdziwa cnota krytyk się nie boi”. Piękne  słowa chyba bardzo aktualne i w dzisiejszych czasach.

Dzisiejsze czasy są trudne dla każdego Kościoła. Postęp technologiczny podważa uznawane cuda, szuka życia w kosmosie, a co za tym idzie szuka Boga.  Szuka odpowiedzi, czy Bóg jest, czy Bogiem jest materia, czy też antymateria i itd.

Postępu nauki nie zatrzyma się i o tym Kościół Katolicki przekonał się już za Galileusza. Inkwizycja jedynie opóźniła to, co i tak nieubłaganie nadeszło.

Kościół zawsze był związany z państwowością polską. Pierwszy król Bolesław Chrobry był chrześcijaninem. W trudnych momentach Kościół wspierał Naród i to wszystko jest prawidłowe. W końcu ma służyć ludziom, taka jest jego rola.

Tak w Kościele, jak i wszędzie są tylko ludzie. Mają swoje ambicje, mają swoje dążenia może nie zawsze zgodne z linią swojej organizacji politycznej, czy religijnej.

Temu trudno się dziwić.

Kościół obecnie ma bardzo silną pozycję w Polsce. Zawdzięcza ją w dużej mierze roli , jaka odegrał w walce z komunizmem. Opozycja skupiała się przy kościołach, tam otrzymywała poparcie. Swoją drogą Kościół nie tylko pomagał innym, on walczył o swoje przetrwanie w laickim świecie. Jednak to mało kto teraz zauważa.

Obserwując to, co dzieje się obecnie w Polsce można zauważyć pewna rysę może
nie w Kościele, ale w jego hierarchii. Nie ukrywam, że ona mnie cieszy. Dlaczego?

Dlatego, że widzę w tym mocno konserwatywnym monolicie powiew wiosny, powiew
nowych rozwiązań, nowych idei. Coś się zmienia i dobrze, bo wiara w Narodzie ginie, a bez wiary spadniemy w nicość. Ostatnie wybory pokazały , jaki jest poziom naszych duchowych „pasterzy”. Od bardzo mądrych słów arcb. Józefa Życińskiego przeszliśmy do porażających treścią kazań wielu księży szczególnie na wschodzie Polski. Nawet już po wyborach w niedzielę na mszy w Lubartowie ksiądz porównał znanego wszystkim Owsiaka do wcielonego
diabła.

Przeraża mnie podsycanie nienawiści, tworzenie barier i dzielenie Polski, jak i Polaków.

Zabory podzieliły Naród na wiele lat i chyba tego wystarczy.

Chwilami zastanawiam się, czy interesy Watykanu nie kłócą się z naszymi? Czy to nie odgórne dyrektywy z Italii nie powodują waśni i tej bezsensownej walki na dole?

Kościół odbiera majątki mimo ogólnej dezaprobaty społecznej. Nie zważa na to, a przecież Bóg nie potrzebuje pieniędzy. Czy to typowa chciwość plebana ze znanej wszystkim Polakom przypowieści, czy może odgórny nakaz? Watykan przecież boryka się z dużymi problemami finansowymi o czym szeroko rozpisują się zagraniczne portale.

Może polscy duchowni są między młotem, a kowadłem? Komu służyć? Czy Watykanowi, czy służyć Polsce?

Myślę, że nie dowiemy się tego. Kościół bowiem strzeże pilnie swoich tajemnic.

Jednak polityka duchowieństwa ma duży wpływ na religijność, a nieraz nawet na życie zwykłych ludzi.

Dam prosty przykład. Będzie z płockiego podwórka. Płocczanin idzie do kościoła na mszę i słucha kazania w którym ksiądz w ostrych słowach ocenia akcje charytatywne Owsiaka i zachwala działania Caritasu. Każdy Płocczanin słyszał o aferze finansowej w płockim Caritasie, gdzie zawłaszczono olbrzymie kwoty przeznaczone na pomoc. Co będzie działo się w głowie tego wiernego?

To dotyczy też księży żyjących w konkubinacie, to dotyczy księży uwikłanych w różne brzydkie afery obyczajowe.

Jeszcze raz podkreślam, że ksiądz to też człowiek i jest poddany tym samym pokusom, co zwykły Kowalski. Jednak takie afery osłabiają Kościół, bo upada wiarygodność jego pasterzy.

Widzą to niektórzy hierarchowie kościelni, ale ich możliwości zmian są znikome. Ważne, że zaczynają o tym mówić. Przykładem zdrowego podejścia jest wspomniany wcześniej arcb. Życiński. Wielokrotnie słuchałem jego wypowiedzi i co zauważyłem cechuje je duża mądrość życiowa. Wypowiedzi biskupa Pieronka też napawają mnie optymizmem. Jednak to wszystko to dużo za mało. Kościół próbuje narzucić Narodowi swoją politykę, swoich ulubionych polityków i to jest dużym błędem. Kościół nie powinien wtrącać się do polityki, nie ma bowiem monopolu na dobre rozwiązania. Historia pokazała, ile razy poszedł błędnym szlakiem. Po wprowadzenie inkwizycji Europa spłynęła krwią. Nawracanie obu Ameryk pochłonęło miliony ofiar. To tylko dwa przykłady, kiedy hierarchowie kościelni popełnili błędy. Tak i teraz mogą się mylić.

Zastanawiam się, gdzie jest „pies pogrzebany”. Wydaje mi się, że w poborze, czy jak niektórzy mówią powołaniu do stanu duchownego. Zawsze mówiono mi , że lekarz i ksiądz to dwa fachy , które nie są zawodami, ale powołaniami. Już dawno przestałem w to wierzyć. Tak jedni jak i drudzy zmienili priorytety.

Może gdyby faktycznie wrócić do tych kryteriów? Może zamiast patrzeć na ilość zwrócić uwagę na jakość? W ogólnym rozrachunku mogłoby to dać bardzo wymierne efekty. Chyba nie chodzi o ilość wybudowanych kościołów i spędzonych do nich ludzi? Chyba bardziej cenne byłoby przekucie ilości w jakość. To mogłoby doprowadzić do odbudowy zaufania, odnowić wiarę.

Wiara jest w kryzysie i to dużym. Dlatego Islam zaczyna pukać do wrót Europy. Tam jest silna wiara, a w Katolicyzmie są silne pozory. Moje słowa nie są gołosłowne. Wystarczy rozejrzeć się wokoło. To są tylko pozory.

Jeśli duchowi pasterze nagminnie łamią wszystkie przykazania boskie to daje zwykłemu śmiertelnikowi dużo do myślenia. Skoro mój proboszcz rozbija się wypasiona furą kupiona za pieniądze niewiadomego pochodzenia, skoro jeździ na tropikalne drogie wakacje razem ze swoją gosposią, skoro został złapany na molestowaniu nieletniego to znaczy….. no właśnie co to znaczy dla zwykłego katolika? Skoro ksiądz jakby nie było człowiek obeznany z wieloma sprawami dotyczącymi wiary tak czyni, to znaczy, że wie co robi. Czyli, że nie boi się piekła, że nie boi się Boga. Czyli, że albo ksiądz jest niewierzący, albo Bóg nie istnieje. Czy można inaczej pomyśleć?

Dlatego uważam, że Kościół powinien usuwać ze swoich szeregów wszystkich tych, którzy traktują stan kapłański jako dobra fuchę, a nie powołanie. Tylko oczyszczenie szeregów da odnowę , której Kościół teraz tak potrzebuje.

Wiem, że mój felieton wzbudzi skrajne emocje, ale proszę pamiętać, że każdy obraźliwy mail skierowany do mnie będzie potwierdzeniem tego, o czym piszę. Dlatego zamiast mnie krytykować za te słowa proszę najpierw spojrzeć na swojego proboszcza i przyjrzeć mu się uważnie. Jeśli stwierdzicie, że moje słowa go obrażają to cieszę się, że natrafiliście na prawdziwego pasterza i oby ich było jak najwięcej.
 

Jacek Ostrowski

 

   Wiadomości prosto z Polski

Środa, 2010-07-14

Komorowski: każdy naród potrzebuje poczucia wielkości

Przed Pomnikiem Grunwaldzkim w Krakowie rozpoczęły się uroczystości związane z obchodami 600. rocznicy bitwy pod Grunwaldem. Uczestniczą w nich prezydent elekt Bronisław Komorowski i prezydent Litwy Dalia Grybauskaite. Bronisław Komorowski - z wykształcenia historyk wygłosił przemowę, w której opisywał "wspólnotę losów" Polaków i Litwinów.

Każdy naród potrzebuje poczucia wielkości i sukcesów pamiętanych przez pokolenia - mówił Komorowski. Zaznaczył, że ze szczególnym zadowoleniem odnotowuje, iż właśnie "pod pomnikiem chwały grunwaldzkiej" może spotkać się z prezydent Litwy Dalią Grybauskaite. Podkreślił, że każdy naród potrzebuje "poczucia własnej wielkości, poczucia własnych sukcesów idących przez pokolenia, przez wieki całe".

- Możemy się spotkać razem z prezydent Litwy, aby myśleć i o pełnej chwały i wielkości przeszłości, o trudnych okresach w relacjach między naszymi narodami, ale również myśleć i snuć plany o dniu dzisiejszym relacji polsko-litewskich i o przyszłości Litwy i Polski w Unii Europejskiej, Litwy i Polski w NATO - mówił prezydent elekt.

Jak zaznaczył, jednym ze skutków zwycięstwa grunwaldzkiego było pogłębienie współpracy i sojuszu między Polską a Litwą. - To od tamtego momentu rozpoczął się marsz obu narodów, obu państw ku Unii Lubelskiej - zaznaczył.

Jak mówił, dziś - gdy Polska i Litwa są członkami UE - na bitwę pod Grunwaldem mogą patrzeć nie tylko jak na zwycięstwo militarne. - Możemy z dumą myśleć również i mówić, pokazywać całemu światu ten wielki dorobek integracyjny, który jest przecież doświadczeniem i Litwinów, i Polaków - dodał.

Bitwa pod Grunwaldem to sukces ważny dla obu narodów: Polski i Litwy; stając razem - zwyciężyliśmy - mówiła prezydent Litwy Dalia Grybauskaite.

Prezydent Litwy odczytała swoje przemówienie po polsku.

- W tym miejscu, pod majestatycznym Pomnikiem Grunwaldzkim, w imieniu narodu litewskiego pragnę pozdrowić bratni naród polski z okazji 600. rocznicy naszego wielkiego wspólnego zwycięstwa. To był sukces ważny dla obu narodów. Stając razem - zwyciężyliśmy - podkreśliła Grybauskaite.

- Kiedy nasze dwa wielkie narody, zjednoczone jak nigdy dotąd, przystąpiły do bitwy pod Grunwaldem, ich więź skonsolidowała również narody sąsiednie (...), a i teraz nasze narody mają wszelkie przesłanki ku temu, by razem działać, dążyć i zwyciężyć - mówiła prezydent Litwy.

Zwróciła uwagę, że "niejednokrotnie nasze narody, ramię w ramię, walczyły przeciwko wspólnemu wrogowi", a Polskę i Litwę wiele łączy.

- Przez wieki łączą nasze narody podobne losy, wspólne ideały, dążenia, najwybitniejsze osobistości mamy również wspólne: to Jagiełło i Witold, Jadwiga i Barbara, to Adam Mickiewicz i Czesław Miłosz oraz wielu innych - mówiła Grybauskaite.

- Jestem przekonana, że XXI wiek, a nawet najbliższe lata pozwolą naszym narodom na osiągnięcie nie mniej ważnych zwycięstw, tyle że już w pokojowej walce o przyszłość. (...) Niech Bóg ma w opiece Polskę i Litwę, niech błogosławi obywateli obu narodów - mówiła Grybauskaite.

Po uroczystościach prezydent Litwy Dalia Grybauskaite oraz prezydent-elekt Bronisław Komorowski złożyli w Katedrze Wawelskiej dwa wieńce przy sarkofagu króla Władysława Jagiełły, zwycięzcy spod Grunwaldu.

Grybauskaite i Komorowski w towarzystwie metropolity krakowskiego kard. Stanisława Dziwisza zwiedzali katedrę. Po wyjściu ze świątyni politycy udali się na Zamek Królewski na Wawelu, aby zwiedzić wystawę "Na znak świetnego zwycięstwa. W 600. rocznicę bitwy pod Grunwaldem".

Wystawa, prezentująca tradycję świętowania zwycięstwa grunwaldzkiego i jego kolejnych rocznic od średniowiecza do współczesności, będzie dostępna dla zwiedzających od 15 lipca do 30 września.

Krakowskie obchody 600-lecia bitwy pod Grunwaldem trwać będą w lipcu i wrześniu. Połączono je z dwoma innymi wydarzeniami: setną rocznicą odsłonięcia Pomnika Grunwaldzkiego oraz 600-leciem powstania Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej.

Pomnik Grunwaldzki na placu Matejki ufundował ku uczczenia 500-lecia zwycięstwa pod Grunwaldem Ignacy Jan Paderewski. Jego odsłonięcie nastąpiło 15 lipca 1910 roku i stało się najwznioślejszym momentem uroczystości rocznicowych. Wydarzenie to przerodziło się w wielką manifestację patriotyczną z udziałem Polaków ze wszystkich zaborów. Po raz pierwszy odśpiewano wtedy "Rotę" do słów Marii Konopnickiej i muzyki Feliksa Nowowiejskiego.
(PAP)

Zbliża się 90. rocznica ustanowienia autonomii Górnego Śląska

W przypadającą 15 lipca 90. rocznicę ustanowienia autonomii polskiej części Górnego Śląska, Ruch Autonomii Śląska przedstawi projekt ustawy nawiązującej do przedwojennego ładu, a w najbliższą sobotę zorganizuje - już po raz czwarty - Marsz Autonomii.

Autonomia polskiej części Górnego Śląska została ustanowiona na mocy ustawy konstytucyjnej Sejmu Ustawodawczego (Statut Organiczny Województwa Śląskiego) z 15 lipca 1920 r. Statut Organiczny nadawał województwu śląskiemu szeroką autonomię w wielu dziedzinach życia. Na jego mocy m.in. powołano Sejm Śląski, uchwalający własny budżet, który zasilał Skarb Śląski.

Odwoływanie się do tradycji autonomii Śląska w II Rzeczypospolitej oraz do nowoczesnej decentralizacji w Europie Zachodniej deklarują członkowie Ruchu Autonomii Śląska, którzy na czwartek zapowiadają prezentację projektu nowego Statutu Organicznego. Podczas happeningu w podcieniach Centrum Kultury Katowice będą też częstować "autonomicznym tortem".

W sobotę (17.07) w Katowicach odbędzie się też czwarty Marsz Autonomii. Na przygotowywaną co roku w rocznicę ustanowienia autonomii imprezę przychodzą głównie - jak deklarują - zwolennicy "radykalnej decentralizacji" państwa. Uczestnicy marszu ubrani w śląskie - żółte i niebieskie - barwy w piknikowej atmosferze przechodzą ulicami miasta.

Ruch Autonomii Śląska zabiega o przywrócenie autonomii od kilkunastu lat. Działacze Ruchu uważają, że ich postulat jest przyjmowany z coraz większą otwartością i życzliwością. Jak przekonują, za autonomią przemawiają względy tożsamościowe, ekonomiczno-finansowe, a także psychologiczno-społecznie, czyli poczucie "bycia u siebie".

Autonomiczne woj. śląskie przestało funkcjonować we wrześniu 1939 r., wraz z okupacją i przyłączeniem do III Rzeszy, a formalnie - 6 maja 1945 r., kiedy komunistyczna Krajowa Rada Narodowa zniosła autonomię. Do przedwojennej tradycji odwołują się radni obecnego Sejmiku Woj. Śląskiego, którzy niedawno zaapelowali do władz państwa o dokończenie reformy samorządowej.

Podczas ostatniej sesji śląscy radni zaprosili też specjalistę tematu, prawnika i historyka prof. Józefa Ciągwę z Uniwersytetu Śląskiego, który m.in. mówił o doniosłości ustanowienia przed 90 laty autonomii dla rozwoju polskiej samorządności. Ciągwa przypomniał też m.in., że Statut Organiczny był pierwszą w II Rzeczypospolitej ustawą konstytucyjną.

Podczas historycznego dla Ślązaków posiedzenia Sejmu Ustawodawczego 15 lipca 1920 r. sprawozdawcą komisji konstytucyjnej był dziadek stryjeczny prof. Jerzego Buzka, prof. Józef Buzek. Prof. Buzek był współautorem jednego z dwóch projektów Statutu Organicznego. Drugi projekt przygotowała komisja samorządowa Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu.

Kontekstem uchwalenia Statutu Organicznego był bowiem przygotowywany zgodnie z traktatem wersalskim plebiscyt dotyczący części Górnego Śląska. Statut Organiczny był odpowiedzią na ówczesną ustawę pruskiego landtagu dotyczącą poszerzenia samorządu prowincjonalnego - pomysł na uruchomienie podobnej ścieżki prawnej miał podsunąć Wojciech Korfanty.

Tekst Statutu Organicznego zawierał 45 artykułów. Podczas prac nad nimi dążono do zachowania równowagi między samorządnością regionu a zwierzchnictwem władzy państwowej. Przykładem był rodzaj śląskiego minirządu, Śląska Rada Wojewódzka, w której skład wchodziło dwóch przedstawicieli rządu państwowego: wojewoda i wicewojewoda oraz pięciu corocznie wybieranych samorządowców.

Przewodniczącym tego organu był wojewoda. Zgodnie ze Statutem, uchwały Śląskiej Rady Wojewódzkiej były ważne, jeśli ze strony samorządowej stawiało się co najmniej trzech członków. Wojewoda miał prawo zawieszenia przyjętej uchwały, choć natychmiast po zawieszeniu musiał przekazać decyzję do rozpatrzenia przez Sąd Najwyższy.

Innym przykładem dążenia do równowagi była tzw. tangenta, czyli wzór, według którego obliczano należność Skarbu Śląskiego wobec Skarbu Państwa odnoszący się do dochodu ludności na Śląsku do dochodu mieszkańców reszty kraju. Jak zaznaczają historycy, choć teoretyczna konstrukcja tego mechanizmu była jasna, wzajemne rozliczenia budziły emocje.

Spory dotyczyły również m.in. kwestii, czy ustawodawstwo śląskie powinno być niezależne od władz centralnych, czy też w jakiś sposób powinno im podlegać. Ostatecznie marszałek wysyłał ustawy wojewodzie, który zarządzał ogłoszenie w dzienniku ustaw śląskich. W całym okresie działania Sejm Śląski uchwalił ok. 500 własnych ustaw.
(PAP)

Ratownicy medyczni mieli pełne ręce roboty z powodu upałów

Ratownicy medyczni w ciągu ostatniej doby udzielili pomocy ponad 50 osobom, które ucierpiały w związku w upałami - poinformował Marek Niemirski z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Warszawie.

Większość interwencji dotyczyła zasłabnięć. Upały są jednak groźne również dla osób z chorobami serca. Kardiolodzy zalecają, by sercowcy odczuwający kołatanie, mający mroczki przed oczami lub niemogący złapać tchu wzywali pogotowie. Takie upały nazywane są bowiem pogodą zawałowców.

Lekarze z pogotowia zalecają unikanie intensywnego słońca i - w miarę możliwości - niewystawianie się na jego działanie w porach, kiedy świeci najsilniej, a więc między godziną 10 a 16. Radzą też picie dużej ilości wody i soków i unikanie ciężkostrawnych potraw. Alkohol jest wyraźnie niewskazany. Na upały najlepsze są lekkie ubrania z naturalnych tkanin, najlepiej w jasnych kolorach. Jeśli na zewnątrz jest cieplej niż w mieszkaniu, należy zamykać i zasłaniać okna wychodzące na słoneczną stronę budynku. Pomocne mogą być wiatraki.

Zobacz wydanie internetowe: Przerwa porodówki na Kasprzaka, Szpital Bielański nadal funkcjonuje
(Polska Metropolia Warszawska)

Dalej...

 

   Wiadomości z Kanady

Letnia kanikuła premiera Kanady
W najbliższy weekend premier Kanady Stephen Harper rozpoczyna swoje wakacje letnie. Odwiedzi rodzinę w Albercie, a potem będzie oglądać rodeo Calgary Stampede. Potem z rodziną pojedzie do Harrington Lake, oficjalnej wiejskiej rezydencji premiera.

Harrington Lake ma 5,4 hektara i położony jest ok. 30 km od Ottawy. Rząd zakupił go w 1951 roku, ale po raz pierwszy stał się on siedzibą letnią premierów w 1959 roku, kiedy ówczesnego premiera John Diefenbakera namówił do tego dozorca, który zabrał go na ryby.

Najczęściej jest to dla szefów kanadyjskich rządów miejsce spędzania weekendów i krótkich chwil wypoczynku.

Brian Mulroney gościł tam w 1993 roku kontrowersyjnego niemieckiego biznesmana Karlheinza Schreibera, co rozpoczęło śledztwo w sprawie ich wzajemnych relacji.

Paul Martin spędzał wakacje na rodzinnej farmie w Quebecu, a Pierre Trudeau lubił jeździć za granicę.

Jean Chretien miał mały domek w Shawinigan, ale lubił też Disney World i Maroko.

Taka prywatność nie jest możliwa w USA, gdzie za prezydentem rusza tłum dziennikarzy.

Większość prezydentów ma prywatny letni dom do spędzania wakacji. George W. Bush miał ranczo w Teksasie i dom w Maine. Kennedy miał słynny Hyannis Port.

Bill Clinton wynajmował dom w Martha’s Vineyard, na wyspie niedaleko Cape Cod. W lecie 1996 roku, obawiając się, że jego wyborcy mogą uważać to za zbyt elitarne, zapytał ich jak powinien spędzać wakacje. Naród odpowiedział: na kempingu.

Obecni przywódcy USA i Kanady - Barack Obama i Stephen Harper - mają małe dzieci, więc dla wszystkich jest jasne, że powinni z nimi spędzać letnie wakacje.
Joanna Wójcik (Gazeta Dziennik Poloni w Kanadzie)

Prawda o szkołach dla Indian

Pozbawianie indiańskich dzieci własnej kultury i nawracanie siłą na chrześcijaństwo to spuścizna przeszłości, z którą Kanada rozlicza się w ramach specjalnej komisji.

Pierwsze spotkanie Komisji Prawdy i Pojednania (Truth and Reconciliation Commission), przed którą relacjonują swoją historię osoby przymusowo wysyłane do szkół (residential schools) finansowanych przez rząd, a prowadzonych przez Kościoły, odbyło się w Winnipegu.

Szkół tych - w większości katolickich - było od 1870 roku ponad 130, a ostatnią zamknięto dopiero w 1996 roku. Trafiło do nich około 150 tysięcy dzieci Indian, Eskimosów i Metysów; są to grupy określane przez prawo kanadyjskie jako First Nations, czyli pierwotni mieszkańcy kraju.

Szkoły miały przystosowywać dzieci do życia w "białym" społeczeństwie, bardzo często jednak stawały się dla nich miejscem poniżenia, molestowania seksualnego i pozbawiania wiedzy o własnych korzeniach. Rodzeństwa rozdzielano, dzieciom zakazywano posługiwania się rodzimym językiem, zmuszano do mówienia po angielsku lub francusku i siłą nawracano na chrześcijaństwo. Za nieposłuszeństwo groziły surowe kary. Rząd nazywał to "agresywną asymilacją".

Z drugiej strony, jak przypominają kanadyjskie media, dzieci nie otrzymywały wykształcenia, które pozwoliłoby im funkcjonować w kanadyjskim społeczeństwie.

Komisja Prawdy i Pojednania, która obecnie zaczęła przesłuchiwać świadków, powstała w 2008 roku. Spotkanie w Winnipeg było pierwszym z siedmiu, które odbędą się w całej Kanadzie. Prace Komisji rozpoczęły się od ceremonii rozpalenia świętego ognia i fajki pokoju. Towarzyszyły im występy artystów.

Pokrzywdzeni, jak wyjaśniała Komisja w komunikacie, mogą zeznawać zarówno publicznie, jak i jedynie przed komisją. Mogą poprosić o nagranie swojej historii. Zapewniono też opiekę lekarską dla osób, które w trakcie zeznań mogą źle się poczuć - zarówno opiekę medyczną "zachodnią", jak i tradycyjną.

Kanadyjskie media przedstawiały wspomnienia tych, którzy przeszli przez przymusowe szkoły. Wielu z nich ma nadal problemy z mówieniem o swojej przeszłości. Część Indian, by poradzić sobie z tragicznymi wspomnieniami z dzieciństwa, korzystała z pomocy psychologicznej w specjalnych ośrodkach, nawiązujących do indiańskich tradycji.

Jak powiedział cytowany w komunikacie prasowym przewodniczący Komisji sędzia Murray Sinclair, zeznania pokrzywdzonych to taki rodzaj prawdy, który "wstrząsa największymi stoikami".

Już w 1996 roku, po akcji przeprowadzonej przez wodzów indiańskich plemion, którzy wzywali Kościoły do przyjęcia odpowiedzialności za krzywdy wyrządzone dzieciom pierwotnych mieszkańców Kanady, specjalny raport zalecił przeprowadzenie dochodzenia w sprawie szkół. Następnie w 2007 roku rząd - po konsultacjach z Kościołami - rozpoczął wypłacanie łącznie 1,9 mld dolarów odszkodowań.
ag(Gazeta Dziennik Poloni w Kanadzie)

Prawdziwa cena wojny w Afganistanie

Ponad 500 kanadyjskich żołnierzy doznało obrażeń w czasie wojskowej misji w Afganistanie. Jednak znacznie więcej osób odniosło "niewidoczne obrażenia" - od średnio zaawansowanej depresji do poważnych skutków syndromu stresu pourazowego, jak podają eksperci.

W wojskowej misji w Afganistanie udział wzięło 27 tysięcy wojskowych i innego personelu. To misja, która ma potrwać jeszcze rok, a która sprawiła, że słowa takie jak Taliban, czy "zaimprowizowany ładunek wybuchowy" weszły na stałe do naszego słownika.

Zgoda parlamentu Kanady na udział wojsk w konflikcie dobiega końca za 12 miesięcy, ale skutki kanadyjskiego zaangażowania się w sprawy wojny w Afganistanie z pewnością trwać będą jeszcze długie lata.

Dowództwo Kanadyjskich Sił Zbrojnych podało w lutym, że od roku 2002 do końca roku 2009 obrażenia odniosło 529 żołnierzy, a 913 osób odniosło obrażenia niezwiązane bezpośrednio z działaniami wojennymi.

Dane z października 2008 roku podają, że 147 weteranów konfliktu uznanych jest za trwałe niesprawnych. Tak mówią dane doradczej grupy nadzorującej działanie Karty Praw Nowych Weteranów (New Veterans Charter) uchwalonej w 2006 roku.

Te ponure dane uświadamiają nam koszty, jakie niesie za sobą wojna.

Zgodnie z zasadami Karty Praw, weteranom wojny należy się jednorazowa rekompensata w wysokości 250 tys. dolarów za ich ból i cierpienia, jeśli odnieśli oni obrażenia pełniąc swoje żołnierski obowiązek. Poza tym otrzymują oni finansową rekompensatę utraconych zarobków w wymiarze 75 proc. ich wynagrodzenia, aż do zakończenia pełnej rehabilitacji.

Veterans Affairs podaje, że 9 138 żołnierzy kanadyjskich otrzymało zasiłki z tytułu nowych przepisów. Według poprzedniego prawa weteranom przysługiwał miesięczny zasiłek dla niepełnosprawnych.

Rezerwistom armii, którzy stanowią 20 proc. afgańskiego kontyngentu wojskowego, należy się 40 proc. świadczeń przyznawanych regularnym członkom armii.

Zwolennicy tego prawa mówią o rehabilitacji zawodowej rezerwistów, podczas gdy krytycy mówią o zdradzie popełnionej na mężczyznach i kobietach, którzy ryzykowali swoje życie i zdrowie będąc częścią armii kanadyjskiej walczącej na terenie Afganistanu.
Anna Głowacka (Gazeta Dziennik Poloni w Kanadzie)
 

 

 

   Fakty ze Świata

Środa, 2010-07-14

W "Indeksie jakości umierania" Polska jest wysoko

Większość ludzi na świecie umiera bez odpowiedniej opieki czy środków uśmierzających ból - wynika z raportu analitycznej przybudówki brytyjskiego tygodnika "The Economist". W opublikowanym "Indeksie jakości umierania" Polska znalazła się dość wysoko.

Raport Economist Intelligence Unit obejmuje 40 krajów. W większości z nich brak opieki paliatywnej - leczenia i zajmowania się nieuleczalnie chorymi, którzy znajdują się w okresie terminalnym śmiertelnej choroby.

Według raportu winę za to ponoszą kulturowe tabu dotyczące śmierci, unikanie przez rządy tego tematu, niewielka publiczna świadomość problemu i brak przygotowanych pod tym kątem pracowników opieki zdrowotnej.

Chociaż co roku ponad 100 mln ludzi na świecie nadaje się do hospicjów i wymaga opieki paliatywnej, dostęp do niej, według światowej organizacji Worldwide Palliative Care Alliance (WPCA), ma mniej niż 8%.

- Uwaga koncentruje się na opiece medycznej, gdzie lekarze skupiają się na leczeniu pacjentów za wszelką cenę; ekstremalnym przykładem takiego podejścia są Stany Zjednoczone - powiedział dyrektor EIU Tony Nash, który jest też głównym autorem raportu.

- Tak naprawdę nie ma akceptacji dla hospicjów i opieki paliatywnej jako opcji realnej ekonomicznie; postrzegane są one prawie jak rodzaj poddania się, kiedy już dochodzi do tego etapu - powiedział Nash w rozmowie telefonicznej z agencją Reutera.

Pod względem ogólnej jakości umierania na czele indeksu stoi Wielka Brytania, a zaraz za nią - Australia, Nowa Zelandia, Irlandia i Belgia. Na drugim końcu zestawienia znajdują się Chiny, Brazylię i Ugandę z Indiami na 40. pozycji. Polska znalazła się na 15. miejscu w tym rankingu.

Ale pod względem dostępności opieki paliatywnej Polska plasuje się jeszcze lepiej - na 10. miejscu. Według Stephena Connora z WPCA "Polska wraz z Rumunią są liderami opieki paliatywnej w Europie Wschodniej". W ramach krajowych systemów opieki zdrowotnej opieka paliatywna dostępna jest tylko w siedmiu krajach: Australii, Meksyku, Nowej Zelandii, Polsce, Szwajcarii, Turcji i Wielkiej Brytanii.

USA zajmują stosunkowo niską 9. pozycję w rankingu jakości umierania, ciągnięte w dół przez koszty opieki nad ludźmi bliskimi śmierci. Odzwierciedla to ogólnie bardzo wysoki koszt opieki zdrowotnej w tym kraju.

Pod uwagę w raporcie brano rozmaite czynniki: dostępność środków uśmierzających ból, hospicjów, finansowanie publiczne, przejrzystość w stosunkach lekarz-pacjent, szkolenia pracowników opieki zdrowotnej i status opieki paliatywnej w krajowych systemach opieki zdrowotnej.

Najgorzej z dostępnością środków przeciwbólowych jest w Indiach. Związane jest to z obowiązującymi tam surowymi przepisami dotyczącymi stosowania leków i narkotyków. Nawet lekarze i pielęgniarki w niektórych dużych szpitalach w Indiach nie są przeszkoleni w podawaniu morfiny - zauważa raport EIU.

W Indiach jeszcze większą barierą okazuje się jednak opiekuńcza postawa rodziny pacjenta - napisano w raporcie. Choć krewni zajmują się tam umierającymi, niechętnie ujawniają, w jakim stanie są pacjenci. Nie chcą, by pacjentowi powiedziano, że umiera - twierdzi cytowany w raporcie prezes indyjskiej kliniki Pallium India doktor M. R. Rajagopal.

Według WHO w krajach, w których pacjenci nie mają dostępu do środków uśmierzających lub też dostęp do nich jest niedostateczny, mieszka 5 mld ludzi. Na świecie żyje 6,8 mld ludzi.

Raport poświęcony jakości umierania wzywa do podjęcia dyskusji i publicznej debaty nad opieką w końcówce życia, zwiększenia świadomości publicznej problemu i zachęcania rządów do włączenia opieki paliatywnej do narodowych systemów opieki zdrowotnej oraz szkolenia personelu.
(PAP)

Witamina D ratunkiem przed chorobą Parkinsona

Przełomowe odkrycie, które może odmienić życie osób zagrożonych chorobą Parkinsona. Naukowcy w Finlandii zbadali wpływ witaminy D na zdrowie i okazało się, że jej niedobór znacznie podwyższa ryzyko zachorowania na chorobę Parkinsona.

Fińscy naukowcy zbadali poziom witaminy D we krwi 3 tys. osób, po czym obserwowali je przez 30 lat. Odkryli, że u osób o najniższym poziomie witaminy D we krwi ryzyko choroby Parkinsona było trzykrotnie wyższe niż w przypadku osób mających jej najwięcej - informuje pismo "Archives of Neurology".

Choroba Parkinsona to postępujące schorzenie ośrodkowego układu nerwowego. W mózgu chorego zanikają komórki nerwowe, które produkują dopaminę. Uczestniczy ona w procesie przesyłania przez mózg informacji odpowiadającej za prawidłową pracę mięśni. Do tej pory nie udało się odkryć przyczyn występowania choroby. Prawdopodobnie winę ponoszą czynniki genetyczne.

Objawy choroby pojawiają się powoli. Chory może żyć, nie zauważając objawów nawet przez kilka lat. Kliniczne objawy pojawiają się dopiero, gdy dojdzie do obumarcia ok. 80% komórek wytwarzających dopaminę. Objawy choroby to spowolnienie ruchowe, zwiększone napięcie mięśni, zaburzenia postawy i równowagi. Pojawiają się trudności z wykonywaniem precyzyjnych ruchów, czasem specyficzny rodzaj drżenia palców, zaburzenia chodu, cicha mowa, brak mimiki twarzy.

Witamina D znana jest głównie ze swojej roli w przyswajaniu wapnia i tworzeniu kości. Nowe badania wskazują także na jej znaczenie dla układu odpornościowego. Prawdopodobnie zapobiega również niszczeniu komórek nerwowych, jakie występuje podczas choroby Parkinsona.

Większość tej witaminy powstaje w wystawionej na działanie światła słonecznego skórze, część pochodzi z pokarmu. Dlatego ważnym elementem naszej diety powinny być tłuste ryby, mleko i produkty zbożowe. Dzięki promieniom słonecznym witamina D wchłania się do naszego organizmu. Jednak zbyt długie wystawianie ciała na działanie promieni słonecznych jest szkodliwe. Nie wiadomo natomiast, jaki poziom jest najlepszy dla mózgu. Zbyt duże dawki tej witaminy mogą być szkodliwe.
(PAP)

Mimo ogromnego wysiłku Haiti nadal w gruzach

Były prezydent USA - Bill Clinton odwiedził w poniedziałek Haiti, dokładnie pół roku po styczniowym trzęsieniu ziemi, które zniszczyło większość stolicy Port-au-Prince, pozbawiło życia ponad 300 tys. osób. Głównym priorytetem rządu haitańskiego jest odbudowa kraju, jego wysiłki są jednak paraliżowane dezorganizacją oraz gorzką rywalizacją prywatnych interesów odbywającą się za jego plecami. Tuż po trzęsieniu rozdano ponad 600 tys. plastikowych plandek i 97 tys. namiotów.
(APTN)

USA chcą zmniejszyć liczbę zakażeń HIV o 25%

Zmniejszenie o 25% w ciągu nadchodzących pięciu lat liczby zakażeń wirusem HIV w Stanach Zjednoczonych - to główny cel nowej strategii w walce z AIDS/HIV przedstawionej przez administrację prezydenta Baracka Obamy.

Szacuje się, że prawie 1,1 mln Amerykanów jest obecnie zarażonych wirusem HIV.

- Zmniejszenie nowych przypadków zakażeń wirusem HIV, ułatwieni dostępu do opieki medycznej chorym oraz zapobieganie zarażeniom w środowiskach o podwyższonym ryzyku - to zdaniem minister zdrowia i opieki społecznej Kathleen Sebelius podstawowe założenia nowej strategii.

Ogłaszając ją w Białym Domu, Sebelius dodała, że celem administracji jest, by 85% osób, u których wykryto wirus HIV, miała zapewniony dostęp do opieki medycznej w ciągu trzech miesięcy od zdiagnozowania.

Ważną częścią strategii, która ma zmniejszyć w USA liczbę przypadków AIDS, mają być działania prewencyjne w grupach największego ryzyka zachorowań, włączając w to homoseksualistów, mężczyzn biseksualnych i Afroamerykanów.

- W niektórych amerykańskich miastach niemal połowa populacji czarnoskórych gejów jest zakażona wirusem HIV - powiedziała Sebelius.

W uchwalonej na początku roku reformie opieki zdrowotnej Kongres przeznaczył na walkę z wirusem HIV 30 mln dolarów.

Rocznie około 56 tys. Amerykanów zostaje zakażonych, liczba ta utrzymuje się na stałym poziomie od 10 lat. Z ostatnich badań wynika, że co 9,5 minuty w USA dochodzi do zakażenia wirusem HIV. Jedna na pięć osób żyjących z HIV nie wie, że jest zakażona.
(PAP)

Dalej...

 

  "Medusa"- książka Jacka Ostrowskiego
"MEDUSA" to książka autorstwa Jacka Ostrowskiego, którą we fragmentach publikować będziemy na stronach polishwinnipeg.com
 

 ROZDZIAŁ II


Jest rok 2002 środek lata Warszawa , Polska .

Andrzej Tokarski 29-cio letni mężczyzna w nienagannie skrojonym stalowym garniturze właśnie opuścił swój gabinet. Zjechał winda na dół. Szybkim  krokiem wyszedł z budynku i skierował się w stronę pobliskiego parkingu.  Wsiadł do czarnego Jaguara i ostro z piskiem opon ruszył z miejsca.
Śpieszył się. Wreszcie zaczynał urlop. Realizował wyjazd życia,  trzytygodniowe wczasy na Jamajce, a to jest dla każdego pasjonata muzyki  regee spełnienie ukrytych marzeń. Entuzjazm przytłumił jedynie ciągły
niepokój, który towarzyszył mu od dłuższego czasu. Wszystko w życiu szło mu  po prostu za dobrze. Często zaprzeczało jakiejkolwiek logice, a przez to  budziło jego czujność.

Tego dnia ten jeden jedyny raz nie zachował swojej zwykłej ostrożności i  dlatego nie zauważył jadącego w pewnej odległości za nim ciemnego Jeepa.  Pojazd wyraźnie go śledził i starał się zachować dużą odległość, żeby nie  być zauważonym. Dziś nawet gdyby jechał metr za nim to i tak Tokarski by go
nie widział. Rozgorączkowany wyjazdem myśli swoje skupił na  przygotowaniach i jedyne co mógł zauważyć to tylko to, co działo się przed  nim.. Dotarł na miejsce. Podjechał pod stalowa kutą bramę, która  automatycznie otworzyła się. Wjechał na podjazd i zatrzymał auto przed  wejściem do domu. Parterowa obrośnięta od frontu pnącymi różami willa  przyciągała wzrok dyskretną elegancją. Mahoniowe drzwi z kutą kołatką ,  piękne szerokie wykonane z piaskowca schody a po bokach orientalne krzewy w
wielkich terakotowych donicach zapraszały do środka. Dach przykrywała  wzorowana na starych wzorcach ciemno krwista dachówka.

Tokarski wysiadł i sięgnął po brązową walizkę z tylnego siedzenia. Trzasnął  drzwiami i ruszył do wejścia. Drzwi rozwarły się bezszelestnie i wszedł do  hollu. Kiedy stawiał neseser usłyszał pukanie. Zdziwiony wrócił się do  wejścia. Otworzył i wtem niespodziewanie kilku zamaskowanych drabów  rzuciło się na niego. Powalony na podłogę próbował się bronić, ale na nic to  się zdało. Po chwili poczuł w ramieniu ukłucie igły i nagle jego ciało  ogarnęło odrętwienie. Mimo, że wszystko widział i słyszał, nie mógł zrobić
najmniejszego ruchu. Czuł się tak jakby jego mózg wskoczył do czyjegoś  martwego ciała….. straszne uczucie. Trzech bandytów kręciło się po jego  domu. Ubrani w czarne koszulki i czarne spodnie bardziej przypominali  duchownych a niżeli przestępców. W pewnym momencie dwóch z nich chwyciło go
pod ramiona i przetransportowało na kanapę. Trzeci poszedł na górę i po  kilku minutach i sprowadził trzęsącą się z przerażenia żonę. W progu salonu  kobieta otrzymała silny cios w głowę i bezwładnie osunęła się na dywan. Tokarski nie mógł się ruszyć, ale jego mózg pracował na pełnych obrotach. W
domu nie było kosztowności , dzieł sztuki, ani też pieniędzy, a zatem po co  przyszli i czego chcieli napastnicy? – mnóstwo pytań kłębiło się w jego  głowie.

Przyprowadzono do salonu następnego jeńca

Skąd się tu wziął? Musiał przyjechać z bandytami.

Był to wysoki mężczyzna z ciemnym płóciennym workiem na głowie. Nie tylko  to zdziwiło Andrzeja . Ów delikwent był ubrany identycznie jak on, a kiedy  zdjęto tamtemu zakrycie twarzy Tokarskim zatrzęsło. Ten człowiek wyglądał  tak samo jak on, był jego sobowtórem!
Bandyci widząc jego przerażenie zaczęli śmiać się do siebie. Jeden z nich, łysy napakowany osobnik z kilkoma olbrzymimi bliznami na  karku i paskudnym wyuzdanym tatuażem na lewym bicepsie usiadł na kanapie .
- Tak, tak! – poklepał gospodarza po ramieniu i nachylił się mu do ucha.
– To jest twój klonik, - szeptał. - ale niezbyt udany. Jedyne na co się  przyda, to rola mięsa armatniego. Będzie udawał oryginał i nikt się nic nie  kapnie, bo będzie milczał jak trup.

Wyprostował się. Powoli wyjął rewolwer z kabury umocowanej pod pachą ,  wolno umocował tłumik i bez zawahania strzelił jeńcowi prosto w serce.  Tamten bezwładnie runął na podłogę.

To jednak nie był koniec. Zabójca wstał, rozmontował tłumik i podszedł do  Tokarskiej. Schylił się i wcisnął broń w jej rękę. Odwrócił się w kierunku  jej męża.

- Czyż nie urocze rozwiązanie? Małżeńska kłótnia i nikt kochasiu nawet nie  zapyta o ciebie.
Dobra , bierzcie go! – krzyknął do wspólników i ruszył do wyjścia.

Tamci chwycili jeńca jak worek kartofli i bez skrupułów wynieśli do  samochodu. Otworzyli klapę od tyłu i brutalnie wrzucili swoją ofiarę do  środka .

- Czy ja śnię? - to co się zdarzyło przed chwilą było tak nieprawdopodobne,  że Tokarski zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie zbzikował. Nic nie  trzymało się kupy.

Jedyne co uświadamiało mu prawdziwość sytuacji to to, że leżał w czyjejś  terenówce jak kłoda i był wieziony w niewiadomym kierunku.

Mniej więcej w tym samym czasie w Stuttgarcie Dieter Hausel 29 letni  major Luftwaffe wyjechał z macierzystej jednostki. Cieszył się jak dziecko.  Jechał na upragniony urlop. Wreszcie będzie mógł oddychać pełną piersią na  karaibskich plażach. Marzył o tym wyjeździe od lat, ale zawsze coś nie
składało się. Tym razem jednak wszystko szło jak z płatka. Niebieskooki  blondyn o ostrych rysach twarzy, ale sympatycznym spojrzeniu prowadził z  dużą wprawą swoje rozklekotane czarne BMW. Od lat wszyscy śmiali się z tego  pojazdu, ale Dieter go lubił. Uważał, że stare samochody w odróżnieniu od
nowych mają duszę.

Wyjazd był niespodzianką dla jego dziewczyny. Zatwardziały stary kawaler  złamał się, a powodem takiej zmiany nastawienia była ona, sąsiadka z  przeciwka. Wprowadziła się jakiś rok temu i od razu tak zawróciła w głowie  lotnikowi. Teraz planował w orientalnej scenerii oświadczyć się.

Jechał szybko krętymi górskimi drogami , spieszył się. Chciał zrzucić z  siebie mundur, założyć luźne sportowe ubranie i poczuć wreszcie smak  wakacji. Zamyślony nie zauważył białego Vana podążającego w ślad za nim.  Pojazd ten cały czas trzymał się w pewnej odległości, ale kiedy droga
zaczęła robić się bardziej stroma i kręta wyraźnie przyspieszył .W pewnym  momencie zaczął wyprzedzać auto Hausela. Zdziwiło go to, gdyż miejsce do  wykonania takiego manewru było bardzo niebezpieczne. Kątem oka spojrzał do  kabiny wyprzedzającego go samochodu i zauważył, że pasażer siedzący obok  kierowcy gestykuluje w jego kierunku pokazując coś palcem.

- Cholera , znów coś wysiadło – zaklął pod nosem. Nacisnął pedał hamulca.  Zwolnił i zatrzymał się. Wysiadł żeby obejrzeć pojazd. Kierowca białego vana  tymczasem uczynił to samo. Jednak zaraz raptownie cofnął się. Otworzyły się  tylne drzwi i wyskoczyło z niego dwóch zamaskowanych uzbrojonych mężczyzn  kierując lufy automatów w kierunku pilota.

Dieter kompletnie zaskoczony podniósł ręce, żeby nie prowokować bandytów.
- OK, spokojnie ! - starał się uspokoić napastników – bierzcie pieniądze i  karty!

- Nie o pieniądze nam chodzi! – krzyknął jeden z napastników i wskazał lufą  karabinu żeby lotnik zajął miejsce z tyłu furgonetki.

- Dobra! – skinął głową. Wolno zbliżył się do pojazdu i wsiadł.

Zdziwiony zobaczył w środku jeszcze jednego pojmanego mężczyznę i co  ciekawe, też lotnika i też w tej samej randze. Nic więcej nie mógł  stwierdzić, bo twarz tamtego zasłonięta była czarnym płóciennym workiem.  Jeden z napastników wyciągnął strzykawkę i wbił igłę w ramie zaskoczonego  Hausla. Nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki potworna niemoc  ogarnęła jego ciało. Dopiero wtedy bandyci zdjęli worek z głowy tego  drugiego. Naprzeciw niego siedział ….drugi on, identyczny. Tak jakby
patrzył w lustro i jedyne co ich odróżniało to ten dziwny wzrok. Był jakiś  zamglony, jakby oderwany od życia.
- Dobra , dawajcie go do samochodu – usłyszał głos z zewnątrz. Napastnicy  chwycili sobowtóra i wywlekli z pojazdu. Nie stawiał oporu. Musiał być tak  jak i on pod wpływem jakiś środków. Dieter nic więcej nie widział, ale za  to dużo słyszał i łatwo domyślił się, co dzieje się na szosie. Odgłos  zapuszczanego silnika jego starej ukochanej BM-ki, w chwilę później trzask  łamanych gałęzi, a po minucie potężny huk i wybuch nie pozostawiały złudzeń.  Tamten facet zginął jako on i to tylko dlatego, żeby nikt jego nie szukał.  Ktoś przygotował perfekcyjnie tę akcję i to dużym nakładem sił, jak i
środków. Kto i dlaczego?

Tekst umieszczony na stronie jest objety ochroną praw autorskich i nie może być wykorzystany bez zgody autora.

 

 

   Polki w świecie- Agnieszka Wójtowicz-Vosloo

Współpraca Polishwinnipeg.com z  czasopismem
Polki w Świecie”.

Kwartalnik „Polki w Świecie” ma na celu promocję Polek działających na świecie, Polek mieszkających z dala od ojczyzny. Magazyn ten kreuje nowy wizerunek Polki-emigrantki, wyzwolonej z dotychczasowych stereotypów. Kwartalnik „POLKI w świecie” ma także za zadanie uświadomić Polakom mieszkającym nad Wisłą rangę osiągnięć, jakimi dzisiaj legitymują się Polki żyjące i działające poza Polską. Czasopismo w formie drukowanej jest dostępne w całej Polsce i USA. Redaktor naczelna magazynu Anna Barauskas-Makowska zainteresowała się naszym Polonijnym Biuletynem Informacyjnym w Winnipegu, odnalazła kontakt z naszą redakcją proponując współpracę.

Nasza współpraca polega na publikowaniu wywiadów z kwartalnika „Polki w Świecie w polishwinnipeg.com  a wywiady z kobietami, które ukazały się w naszym biuletynie zostaną opublikowane w kwartalniku ”Polki w Świecie”.
 


Polański w spódnicy


Agnieszka Wójtowicz-Vosloo


Ma obsesję na punkcie śmierci, ale żyje wierna zasadzie Carpe Diem. Urodziła się w Warszawie, dziś mieszka w Nowym Jorku. Łamie stereotyp, że młody reżyser, w dodatku kobieta, nie ma szans na szybki światowy sukces bez odpowiednich znajomości i układów. Zrealizowany przez nią thriller „After.Life” - z Liamem Neesonem i Christiną Ricci w rolach głównych - zebrał doskonałe oceny amerykańskiej prasy. Przez hollywoodzkich krytyków porównywana jest do samego Krzysztofa Kieślowskiego. Ma dopiero 35 lat, a już podbiła Stany Zjednoczone. Teraz marzy o nakręceniu filmu w Polsce.


Z Agnieszką Wójtowicz-Voslo rozmawia Anna Barauskas-Makowska

Obecnie znajdujesz się na liście najbardziej obiecujących postaci kina, a Twój debiut w postaci filmu długometrażowego sprawił, że jesteś porównywana do Krzysztofa Kieślowskiego i Romana Polańskiego. Czy właśnie o tym marzyłaś mieszkając w Warszawie?

To zabrzmi może niebywale, ale szczerze mówiąc, nigdy nie marzyłam o reżyserii. Jednocześnie, intuicyjnie czułam, że na pewno będę związana ze sztuką, bo kochałam ją już od wczesnego dzieciństwa. Przyznam się, że tak „po cichu” marzyłam o neurochirurgii i dyrygenturze. Niestety, nie posiadam żadnych uzdolnień muzycznych, a z przedmiotów ścisłych zawsze miałam dwóje, zostałam więc reżyserem (śmiech). Teraz przynajmniej mogę o moich wcześniejszych zamiłowaniach zrobić dobry film. Zresztą myślę, że mój obecny zawód i te, o których marzyłam, mają wiele wspólnego - jest to praca z powołania i bardzo trudna, szczególnie dla kobiety. Wymagająca nie tylko silnych nerwów i precyzji, ale także ciągłej koncentracji, świetnej kondycji fizycznej i psychicznej oraz szybkiego podejmowania decyzji. To także praca solo, a jednocześnie oparta na umiejętności kierowania zespołem. Oprócz talentu potrzebna jest też olbrzymia wiara w to, co się robi. Tak właśnie jest na planie filmowym.
To, że będę profesjonalnie związana ze sztuką, nie było dla mnie marzeniem, a raczej przeznaczeniem. Moją pierwszą miłością był teatr, a zaraz po nim przyszło kino. Jako dziecko przez długi czas chorowałam na nerki i godziny leżenia w łóżku ubarwiałam sobie zabawą w plan filmowy lub teatr. Nigdy nie interesowały mnie lalki ani misie. Najczęściej wyobrażałam sobie, że kręcę film i grałam w nim wszystkie role, od reżysera przez producenta po aktora. No, i oczywiście, nie wiedziałam, co to jest reżyseria, ale robiłam to intuicyjnie. Coś chyba mi jednak pozostało z tej dziecinnej zabawy, bo teraz, jak robię film, to chcę być włączona w każdy jego aspekt i detal. Pamiętam, że już we wczesnej podstawówce oglądałam bardzo ambitne filmy, głównie w kinie Iluzjon w Warszawie i na specjalnych pokazach. Podziwiałam Bergmana, Tarkowskiego, Felliniego, Greenawaya, Lyncha, Kubricka, Tima Burtona i Terryego Gilliama. Przesiadywałam też godzinami w teatrze. Podglądałam próby, podziwiałam aktorów i scenografie, a lekcje odrabiałam za kulisami. W teatrze bywałam prawie codziennie i moje kieszonkowe nigdy by mi nie wystarczyło na te wszystkie bilety, gdyby nie przemiłe panie bileterki w Teatrze Dramatycznym i Studio, które pozwalały mi wchodzić „na gapę”.
Z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że teatr był pewnym rodzajem ucieczki, bo uczyłam się w bardzo „poważnym” liceum i właśnie magia i aura teatru nadawała szkolnej codzienności zupełnie innego wymiaru. Ja żyłam kinem i teatrem, gdy większość moich kolegów przygotowywała się do egzaminów wstępnych na prawo czy handel zagraniczny. Mnie interesowało pisanie, malarstwo, fotografia, aktorstwo, scenografia. Myślę, że byłabym bardzo szczęśliwa pracując w każdej z tych dziedzin. Reżyseria w naturalny sposób łączy wszystkie te elementy.

Twoje ówczesne plany na przyszłość znacznie wybiegały poza Warszawę, a nawet poza Polskę. Postanowiłaś wyjechać do Stanów. Dlaczego wybrałaś Nowy Jork?

Już w liceum zaczęłam zdawać sobie sprawę, jak długo młodzi twórcy czekają w Polsce na debiut. Oprócz nielicznych wyjątków, reżyserami najczęściej zostawali siwawi mężczyźni pod czterdziestkę. A ja jestem kobietą i chciałam wcześniej stanąć za kamerą. Wiem, że teraz to się zaczęło już w Polsce zmieniać, z czego bardzo się cieszę. Poznając świat artystyczny zauważyłam też, że często bardziej niż talent liczyło się to, czyją było się córką lub kogo się znało. Będąc młodą dziewczyną nie potrafiłam zaakceptować takiej rzeczywistości i postanowiłam spróbować swoich sił w Hollywood. Dlatego złożyłam papiery i teczkę prac do New York University i Columbia Film School. Zostałam przyjęta do obu, ale wybrałam tą pierwszą.

Wybór Wielkiego Jabłka okazał się trafny, bo Tisch School of the Arts przy New York University ukończyłaś z najwyższym wyróżnieniem.


Kiedy przyjechałam do Nowego Yorku nie znałam tam ani jednej osoby.
Wszystko było dla mnie nowe, począwszy od nieznanego miasta, a na innym sposobie nauczania skończywszy. Na szczęście bardzo lubię wyzwania! Studia wspominam bardzo dobrze, choć przyznam, że bez reszty im się oddałam. W kraju miałam wspaniałych profesorów a poziom edukacji w Polsce jest wysoki, więc nie miałam tu żadnych problemów.
Wychowałam sie przede wszystkim na kinie polskim i europejskim, na NYU poznałam od podszewki kino amerykańskie. Nauka była bardzo intensywna - pamiętam jak w montażowni pod koniec każdego semestru wszyscy przesiadywaliśmy w piżamach do samego rana. Potem szybki prysznic w domu i znów biegiem na wykłady. Już na drugim roku studiów zrobiłam swój pierwszy krótkometrażowy film „Pâté”. A tak naprawdę dokładnie poznałam Nowy Jork, poszukując ciekawych miejsc właśnie do zrealizowania tego filmu. Był to bardzo ambitny projekt, do tego stopnia, że wielu profesorów odradzało mi jego zrobienie i sugerowało, żebym nakręciła coś na mniejszą skalę. Ale ja bardzo wierzyłam w powodzenie. Tak, jak już wspominałam, potrzebuję ciągłych wyzwań. Słowo „nie” nigdy nie jest dla mnie paraliżujące, a raczej zawsze mobilizujące do jeszcze bardziej wytężonej pracy.
„Pâté” to trzydziestominutowa opowieść o przetrwaniu, o pierwotnych instynktach, kryjących się pod naskórkiem cywilizacji. O tym, co jesteśmy w stanie zrobić, żeby siebie uratować. Film opowiada historię arystokratycznej rodziny ocalałej ze światowej zagłady. Matka z dziećmi usiłuje przetrwać na pustyni cywilizacyjnej, zachowując pozory dawnej świetności. Jednak okazuje się to bardzo trudne, gdy nagle brakuje jedzenia, a na kolacji pojawia się jedyny mężczyzna, który przetrwał zagładę. W filmie nie tylko można zobaczyć karaluchy, ale także pojawia się wątek kanibalistyczny. Zrobiłam bardzo osobisty i bogaty wizualnie film. W ogóle jestem bardzo wizualnym reżyserem, intryguje mnie kreowanie wystylizowanych rzeczywistości, gdzie kolor, lokalizacje, światło, kostiumy i scenografia grają tak samo ważne role jak aktorzy. Krytycy pisali, że „Pâté“ to taka nowoczesna bajka braci Grimm. Cała historia była studium zachowania się ludzi w ekstremalnych sytuacjach, dlatego musiałam stworzyć bardzo przekonywujący świat po zagładzie. No, i oczywiście, nie miałam na to odpowiedniego budżetu. Wszystko robiłam sama: wyszukane, ambitne dekoracje, kostiumy. Był to rok ciężkiej pracy. Rekwizyty zdobywałam gdzie się dało. Ludzie w Nowym Jorku wystawiają różne dziwne niepotrzebne rzeczy na ulicę. Złamany fotel, zepsutą lampę czy starą kanapę - wszystkie te przedmioty idealnie nadawały się do zilustrowania świata po apokalipsie.
Znosiłam i składałam je w naszym mieszkaniu, które na ten okres zamieniło się w prawdziwy magazyn rupieci. Całe szczęście, że mam bardzo tolerancyjnego męża (śmiech).

Gdzie spotkałaś taki ideał?

Paul jest Anglikiem, ale poznaliśmy się w Warszawie, gdzie pracował. Wyszłam za mąż nie mając nawet dziewiętnastu lat, szokując tym moich przyjaciół i znajomych. Tylko mama nie była specjalnie zdziwiona moją decyzją. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Spotkaliśmy się w grudniu, a we wrześniu już byliśmy małżeństwem. Poznaliśmy się na przyjęciu, zresztą filmowym, w Pałacu Kultury, to znaczy Paul mnie wtedy po raz pierwszy zauważył, ale do mnie nie podszedł. Ja go nie widziałam. Podobno byłam otoczona grupą mężczyzn (śmiech), w co wcale nie wierzę. Tak czy inaczej, okazało się, że mieliśmy wspólnego znajomego, który przypadkowo zaaranżował wypad do kina dla naszej trójki. Dopiero po ślubie mój mąż przyznał się, że to wyjście do kina nie było tak do końca przypadkowe (śmiech). Paul uwiódł mnie swoją inteligencją, dobrocią i wrażliwością; tym, że pisał do mnie długie listy. Wysyłał mi najpiękniejsze bukiety kwiatów. Paul kocha kwiaty. Jest bardzo romantyczny. Lubi patrzeć na gwiazdy. Zawsze rozmawialiśmy godzinami i nadal tak jest. Pamiętam, w maju pojechaliśmy do Krakowa. Siedzieliśmy na rynku i czytaliśmy książki, a potem zdecydowaliśmy się zaręczyć. To było bardzo naturalne. Tak, jakby tak miało zawsze być. Ja wierzę w przeznaczenie. Zaraz po ślubie wyjechaliśmy do Hong Kongu, a kiedy dostałam się do szkoły filmowej przenieśliśmy się do Nowego Jorku.

Twój debiut „Pâté” miał premierę na Festiwalu w Sundance, zdobył też wiele prestiżowych nagród na festiwalach filmowych na całym świecie. To oznacza, że jeszcze zanim ukończyłaś szkołę, stałaś się cenionym reżyserem.


Wciąż jestem dopiero na początku mojej drogi. Jednak muszę przyznać, że samo zaproszenie na Sundance jest marzeniem każdego filmowca. „Pâté” dostało w sumie 11 nagród. Był to ogromny sukces przede wszystkim dlatego, że był to pierwszy film, jaki kiedykolwiek nakręciłam. „Pâté” zostało też zaproszone na specjalny pokaz w DGA, czyli Związku Reżyserów Amerykańskich w Los Angeles. Każda z nagród jest wielkim wyróżnieniem, ale największym honorem było Wasserman Award. Jest to nagroda z dużą tradycją, ufundowana przez Lew Wassermana, jednego z pierwszych właścicieli Universal Studios. Tę samą nagrodę otrzymali wiele lat wcześniej obecni laureaci Oskarów, czyli Martin Scorsese, Ang Lee i Oliver Stone. Jurorzy, którzy corocznie przyznają tą nagrodę, są liczącymi sie w LA producentami, więc jest to nie tylko duże wyróżnienie, ale także klucz, który otwiera wiele drzwi w Hollywood. Film wzbudził ogromne zainteresowanie producentów. Po sukcesie „Pâté“ przestałam być anonimową, nikomu nieznaną dziewczyną. Ludzie zaczęli mówić o filmie, interesować się mną i tym, co planuję w następnej kolejności.
Na drugim roku studiów miałam już agenta w jednej z największych agencji w Hollywood. Reprezentuje on też Romana Polańskiego. Dostawałam oferty filmów, które były gotowe do produkcji i poszukiwały odpowiedniego reżysera. Nie skorzystałam z tych ofert, gdyż żaden z tych scenariuszy nie zafascynował mnie na tyle, aby poświęcić mu następne 3 lata swojego życia. Nie mówię tego, bo jestem wybredna, ale dlatego, że wiem, iż nie potrafiłabym zrobić dobrze czegoś, czego nie czuję, czy nie kocham. Chciałam zrobić film, z którego byłabym dumna. Pasja jest dla mnie najważniejsza. Filmy, gdy powstaną, istnieją już zawsze i dlatego wiąże się z tym pewna odpowiedzialność. A poza tym, zrobienie filmu jest naprawdę ciężką pracą, więc musi to być historia, która fascynuje cię tak samo pierwszego, jak i ostatniego dnia produkcji. Ze względu na to, że jestem kobietą, dostawałam głównie propozycje wyreżyserowania romantycznych komedii. A ja grawituję do bardziej mrocznego materiału (śmiech). Interesuje mnie kino psychologiczne, ukryte zakątki ludzkiej duszy, historie, które mają wiele płaszczyzn. Jednocześnie lubię uniwersalne, archetypiczne historie, które dają mi możliwość wykreowania pewnego świata. Chcę robić filmy, które bawią, ale także prowokują do myślenia. Takie jedyne w swoim rodzaju. Połączenie kina autorskiego z komercyjnym. Dlatego wreszcie zdecydowałam się na napisanie własnego scenariusza na swój pełnometrażowy debiut. Pracowałam z dwoma partnerami, moim przyjacielem z Warszawy, Jakubem Korolczukiem i moim mężem. Tak właśnie powstał scenariusz do „After.Life”. Z perspektywy czasu wiem, że była to najlepsza decyzja, jaką podjęłam, mimo że o wiele trudniejsza, niż gdybym zaakceptowała oferowane mi projekty. Na pewno wybrałam cięższą i dłuższą drogę do następnego projektu, ale też o wiele bardziej satysfakcjonującą. A przecież o to chodzi.

W tym czasie znalazłaś się także na liście „25 obiecujących postaci kina niezależnego” pisma Filmmaker Magazine. Doceniła to Laurie Anderson, z którą pracowałaś przy multimedialnym projekcie paryskiej Opera Ballet.
To był bardzo ciekawy projekt, dla którego inspiracją stał się przepiękny wiersz Czesława Miłosza „O Złożony”. Laurie zajęła się muzyką, Trisha Brown choreografią, a ja recytacją wiersza Miłosza i nakręceniem filmowego tła, które stało się wizualnym punktem zaczepienia dla tańczących baletnic. Projekt ten spotkał się z bardzo przychylną reakcją publiczności i krytyków w całej Europie. Robiłam też wiele reklamówek dla prestiżowej agencji reżysera Ridleya Scotta. To było ciekawe, bo nagle pracowałam z ogromną ekipą i budżetem, za który mogłabym zrobić długometrażowy film. Jednocześnie jedna z firm producenckich z Los Angeles zaoferowała mi napisanie adaptacji powieści Joyce Carol Oates „Beasts”, której reżyserii ma się podjąć Harold Becker (m.in. wyreżyserował on „Malice” z Nicole Kidman). Pracowałam nad nią przez ponad rok. To mroczna i bardzo gotycka opowieść o metafizycznym podłożu, pełna symboliki, czyli tego, co lubię. Zrobiłam też scenariusz na zamówienie Morgana Freemana. Każdy z tych projektów był dla mnie wielką satysfakcją, a jednocześnie były to kolejne cenne doświadczenia zawodowe.

Jednak Twoim największym sukcesem okazał się pełnometrażowy debiut "After.Life". Tylko w Chicago, podczas pierwszego tygodnia emisji, kina były zapełnione po ostatnie miejsce. Historia stworzona przez Ciebie ma konfrontować widza z jednym z fundamentalnych pytań: co dzieje się z człowiekiem po śmierci. Dlaczego wybór takiej tematyki?

Kiedy miałam 10 lat straciłam mojego Tatę. Umarł w Wigilię. Miał trzydzieści trzy lata. To właśnie po jego śmierci zrodził się ten mój niesamowity lęk, a jednocześnie fascynacja i ciekawość śmierci. Tak trudno było mi zrozumieć dokąd odszedł. I właśnie o tym jest „After.Life”. Zawsze zastanawiałam się, co dzieje się z ciałem i duszą zaraz po tym, kiedy już zostaniemy uznani za zmarłych. Czy istnieje życie pozagrobowe? A może jakiś okres przejściowy pomiędzy samą śmiercią, a chwilą, kiedy zostajemy złożeni do grobu? Okres, w którym nasza świadomość jest wciąż obecna, kiedy mamy czas, aby zastanowić się nad całym naszym życiem i przyjąć za fakt to, że już nas nie ma?
Muszę Ci się przyznać, że do momentu zrobienia „After.Life” prawie codziennie myślałam o śmierci. Teraz nadal o niej myślę, ale trochę rzadziej. Nie w sposób makabryczny. Najczęściej ma to miejsce rano w łazience, kiedy stoję przed lustrem i czeszę włosy. W jakiś dziwny sposób refleksywna tafla lustra sprowadza takie skojarzenia. Zresztą nigdy nie myślę o własnej śmierci, raczej o śmierci moich najbliższych, tych, których kocham. Te myśli o śmierci wyzwalają we mnie tak naprawdę myśli o życiu. Jeśli w ogóle można powiedzieć, że w odejściu mojego taty było coś pozytywnego, to był to fakt, że bardzo szybko zdałam sobie sprawę z kruchości życia. Zrozumiałam, że nie należy go marnować. Uświadomiłam sobie, jak ważne jest, aby realizować się w tym, co się kocha. Żyć pełnią życia. After.Life opowiada historię Anny, młodej kobiety (Christina Ricci w tej roli), która po tragicznym wypadku samochodowym, budzi się w domu pogrzebowym, gdzie jego dyrektor, Eliot Deacon (w tej roli Liam Neeson), przygotowuje jej ciało do pochówku. Przerażona i zagubiona, we własnym odczuciu wciąż żywa Anna, pomimo zapewnień Eliota, nie może uwierzyć, że spotkała ją śmierć. Eliot przekonuje ją, że posiada niezwykłą umiejętność porozumiewania się ze zmarłymi, przez co jest jedynym, który może jej pomóc. Uwięziona w domu pogrzebowym i skazana na Eliota Anna zmuszona jest stawić czoła swoim najgłębszym lękom i ostatecznie zaakceptować własną śmierć. Jednak pogrążony w bólu chłopak Anny, Paul (Justin Long), nie może pozbyć się dręczącego go przeczucia, że Eliot nie jest tym, za kogo się podaje. W miarę jak zbliża się dzień pogrzebu, Paul zdaje się być coraz bliżej odkrycia porażającej prawdy, ale czy zdąży zanim Anna przedostanie się na „drugą stronę”?
Koncept bycia świadomym tego, że się umarło jest przerażający, ale jednocześnie fascynujący. Bo śmierć, tak naprawdę, to ostatnie tabu. Każdy z nas boi się śmierci, ale jesteśmy też dziwnie zafascynowani tym, co czeka nas po „drugiej stronie”. Przez wieki ludzie szukali odpowiedzi na te pytania i każda religia czy filozofia daje nam odmienne teorie. Ale tak naprawdę nikt nie wie, aż nadejdzie jego kolej. „After.Life” jest to jednak przede wszystkim film o życiu, o tym, czym jest życie i cienka granica, która oddziela świat żywych od świata umarłych.

Pomysł na scenariusz to jedno, a sprawy pozyskanie funduszy na jego realizację to drugie. W filmie występują gwiazdy dużego formatu. Zapytam wprost: Jak Ci się to udało?


Przede wszystkim ciężką pracą, pełną stresu, napięcia i nieprzespanych nocy. Nie będę ukrywać, że nie była to łatwa droga i wcale nie taka bajkowa jakby to się mogło wydawać. Ale na pewno bardzo satysfakcjonująca. Kiedy scenariusz już był gotowy, mój agent zajął się poszukiwaniem producenta i tworzeniem budżetu. Co ciekawe, dokumenty zapewniające finansowanie filmu podpisałam dokładnie 15 września 2008 roku, czyli w dniu upadku banku Lehman Brothers (śmiech). Tym samym zadałam kłam tezom stawianym przez tutejsze media, mówiącym o upadku kina niezależnego. Projektem było zainteresowanych wielu producentów, jednak większość z nich chciała go spłycić, pozbyć się tego wszystkiego, co dla mnie było najważniejsze w tej historii. Dlatego mój agent i ja szukaliśmy odpowiedniego partnera, o najbardziej zbliżonej wizji projektu do mojej. Kolejną ważną sprawą była obsada. To, że scenariusz zainteresował tak znakomitych aktorów, jak Liam Neeson, Christina Ricci i Justin Long na pewno bardzo pomogło. Nie było to łatwe, gdyż są to aktorzy, którzy
otrzymują kilkadziesiąt ofert filmowych w ciągu jednego miesiąca. Każdy młody reżyser w Hollywood marzy o stworzeniu takiej obsady do swojego pierwszego filmu. Konkurencja była olbrzymia. Cała trójka to nie tylko wspaniali aktorzy, ale także wspaniali ludzie, którzy bardzo zaangażowali się w projekt i dali z siebie wszystko. Liam był moim wymarzonym Eliotem. Gra on tajemniczego dyrektora zakładu pogrzebowego, który wydaje się posiadać zdolność komunikowania się ze zmarłymi, pomagając im przejść na „drugą stronę”, ale w miarę rozwoju akcji widz zaczyna podejrzewać, że pod jego współczującym zachowaniem leży coś o wiele bardziej mrocznego. Wiedziałam, że Liam wykreuje postać otoczoną tajemnicą, niejednoznaczną. Eliot wierzy, że większość z nas przechodzi przez życie tak, jakbyśmy już byli martwi. Nie żyjemy pełnią życia. W pewnym momencie filmu Eliot mówi do Anny: „Wszyscy mówicie, że panicznie boicie się śmierci, ale tak naprawdę to bardziej boicie się życia”. Nigdy nie zapomnę, kiedy dostałam telefon od mojego producenta z wiadomością, że Liamowi bardzo podobał się scenariusz i że chce się ze mną spotkać, aby porozmawiać o projekcie. Nasze pierwsze spotkanie trwało cztery godziny. Liam zinterpretował scenariusz dokładnie tak, jak chciałam i mieliśmy bardzo podobną wizję filmu. Świetnie się z nim pracowało. Był otwarty na moje pomysły, przez co mieliśmy bardzo partnerski układ. Ufał mi jako reżyserowi, mimo że to jest dopiero mój pierwszy film. Z Christiną spotkałam się dosyć wcześnie. Wiele aktorek ubiegało się o rolę w „After.Life”, bo nadal nie ma aż tak wielu dobrych ról dla kobiet. Christina wierzyła w sukces filmu, bo sama zafascynowana jest tematem śmierci, ale także czuła, że postać Anny będzie dla niej aktorskim wyzwaniem. Jej interpretacja scenariusza i pasja, z jaką podeszła do projektu były dla mnie bardzo ważne.
Christina gra kobietę, która ma marzenia, ale za życia nigdy ich nie realizuje. Dopiero, kiedy „budzi się” na stole w domu pogrzebowym i dowiaduje się, że umarła, zaczyna o to życie walczyć. Zaczyna tak naprawdę żyć. Christina weszła w rolę bardzo głęboko. Jest nie tylko niezwykle utalentowaną aktorką, ale i jedną z nielicznych, które nie boją się mrocznych tematów. W roli Paula, zależało mi, żeby obsadzić kogoś, kto nigdy nie grał takiej postaci. Justin jest bardziej znany z ról komediowych, ale ma w sobie coś bardzo ciekawego. Pewną wrażliwość. Justin znakomicie wczuł się w postać Paula. Tragiczna miłości pomiędzy Paulem i Anną to bardzo ważny element całej historii. Paul mocno kocha Annę, ale nie potrafi się z nią tak do końca porozumieć. Istnieją pomiędzy nimi emocjonalne bariery. Ta niezdolność do wzajemnego zrozumienia prowadzi do wypadku Anny i psychicznego załamania Paula, który wini się za jej śmierć. To była trudna rola i Justin dał z siebie wszystko. Przy wyborze obsady najważniejsza ze wszystkiego jest „chemia”. Trochę tak, jak z miłością, wszyscy musieliśmy poczuć, że się rozumiemy i że pasujemy do swoich ról. Dla reżysera to podstawa. Przy tej pracy czasami trzeba się rozumieć bez słów. Budżet był ograniczony i dlatego mieliśmy tylko 25 dni zdjęciowych, co było bardzo stresujące. Projekt był ambitny pod wieloma względami i wiedziałam, że 25 dni nie pozwoli na wykonanie wszystkiego tak, jak to sobie zaplanowałam biorąc pod uwagę większą ilość czasu. Scenariusz miał 200 scen, więc dziennie, w ciągu 12 godzin musieliśmy nakręcić po 8 scen. Tempo było szalone, ale byłam bardzo dobrze przygotowana i cała ekipa pracowała niezwykle ciężko, aby zrealizować moją wizję. Kiedy rozmawiasz z reżyserami, którzy robią już swój 10 czy 15 film, dysponując przy tym dużym budżetem, zawsze usłyszysz, że każdy filmowiec chciałby mieć więcej dni zdjęciowych. To normalne, gdyż im więcej masz czasu, tym bardziej możesz poświęcić się niuansom i detalom, skomplikowanym ujęciom czy też mieć większą ilość dubli. Kiedy oglądam teraz skończony film, jestem bardzo dumna z tego, co osiągnęliśmy przez te 25 dni. Wiem też, że jestem w stanie zrobić film w tak krótkim czasie, więc najtrudniejsze już poza mną. Następny film będzie miał większy budżet i więcej dni zdjęciowych (śmiech).

Wciąż żyjesz w Nowym Jorku. Nie myślałaś o tym, aby przenieść się do „zagłębia filmowego”, którym jest Los Angeles?

Paul i ja bardzo kochamy Nowy Jork. Stworzyliśmy tu nasz dom. To miasto ma wspaniałą energię, nigdy nie można się nim znudzić. Uwielbiam nowojorskie muzea, Central Park i eklektyczną architekturę. W Nowym Jorku kocham anonimowość i możliwość „bycia sobą”. Obecnie, wcale nie trzeba mieszkać w LA, żeby robić filmy. Zresztą, kiedy robi się film, to wszystko inne schodzi na dalszy plan, więc tak naprawdę nie jest ważne, gdzie się mieszka. Kiedy tworzy się film, to żyje się nim 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Tak naprawdę weekendy i wakacje nie istnieją. Jednocześnie bardzo lubimy jeździć do Los Angeles, przede wszystkim ze względu na pogodę i ocean. Wiem, że mój agent na pewno chciałby, żebym się przeniosła i może tak się niebawem stanie. Nigdy nie mówię nigdy. Wierzę, że można być szczęśliwym wszędzie, tak naprawdę zależy to tylko od nas samych, od tego, z kim spędzamy nasze życie i czy robimy to, co kochamy. Miejsce jest w tym wszystkim najmniej ważne.

A Polska? Chciałabyś kiedyś tam wrócić?

Jestem w Polsce co roku i bardzo tęsknię za Mamą i Babcią. To mój dom. Kocham Żoliborz i warszawską cytadelę. No, i oczywiście, warszawskie teatry. Paul też bardzo lubi Polskę, więc wszystko jest możliwe. Na pewno chciałabym, aby nasze dzieci znały Polskę, więc nigdy nie wiadomo, co życie nam przyniesie. Jeżeli tak ma być, to będzie. Marzy mi się też zrobienie filmu w Polsce, praca z polskimi operatorami i aktorami, polskie plenery i styl pracy. Mam nadzieję, że uda mi się to zrealizować już niedługo.


Zdjęcia: Bart Babinski

 

   Podróże dookoła Polski- Kutno

W cyklu Podróż dookoła Polski - ciekawe miejsca... przybliżamy najpiękniejsze miejsca w Polsce- te znane i mniej znane. Opowiadamy historię pięknych polskich miejsc, ale ponieważ Polska to nie porośnięty puszczą skansen lecz rozwijający się dynamicznie, nowoczesny kraj to pokazujemy też jak wyglądają różne zakątki Polski dziś.
 

 

 

 

KUTNO
 



 

 

 


Kutno (33,6 km kw. powierzchni, 46 697 tys. mieszkańców) leży na pograniczu krain geograficznych
i historycznych (Mazowsza, Kujaw, Ziemi Łęczyckiej i Wielkopolski ). Przez miasto przepływa uchodząca do rzeki Bzury Ochnia. Kutno jest stolicą powiatu kutnowskiego, obejmującego 11 gmin.
Kutno, usytuowane w centrum Polski (21 kilometrów od jej geometrycznego środka), leży na skrzyżowaniu ważnych szlaków komunikacyjnych o znaczeniu międzynarodowym, a mianowicie dróg E-30 (Moskwa-Berlin) i E-75 (Gdańsk-Wiedeń) oraz przy planowanej autostradzie A-1, która w przyszłości prowadzić będzie z północy na południe.


Plac Piłsudskiego


Atrakcje:

Kutno szczyci się atrakcyjną Starówką z odnowionymi niedawno ulicą Królewską i Placem Marszałka Józefa Piłsudskiego, gdzie mieszkańcy miasta chętnie spacerują i wypoczywają. Można tu obejrzeć interesujące zabytki. Wśród nich urodą wyróżnia się klasycystyczny, odrestaurowany ratusz, obecnie siedziba Muzeum Regionalnego, w którym można obejrzeć pamiątki i dokumenty obrazujące dzieje miasta. To także dawny Teatr Miejski, gdzie przed laty spotkał się z mieszkańcami miasta noblista Henryk Sienkiewicz; Zespół Pałacowy z lat 1775-91, w którym gościli cesarz Napoleon Bonaparte, król pruski Fryderyk August i przebywający z misją wojskową Charles de Gaulle (1920). Są tu także: klasycystyczna kaplica - mauzoleum dawnych właścicieli Kutna Walentyny i Feliksa Mniewskich, neogotycki kościół wzniesiony w latach 1882-85 , Pałac Saski, który został ufundowany przez króla Augusta III.
Uważny obserwator na pewno dostrzeże urokliwe zakątki i budowle miasta.

Kutno to Europejskie (pierwsze poza USA) Centrum Małej Ligi Baseballowej dla 55 krajów Europy, Azji i Afryki. Daje możliwość promowania sportu i zachęcania dzieci i młodzieży do jego uprawiania Dwukrotnie odbyły się tu mistrzostwa Europy w tej dyscyplinie sportu. Na terenie miasta można także uprawiać inne dyscypliny sportu, m. in. piłkę nożną, piłkę koszykową czy lekką atletykę.


Kamienice przy placu Wolności



Miasto otwarte na kontakty zagraniczne:

Kutno rozwija kontakty z zagranicą, o czym świadczy współpraca z miastem Bat-Yam w Izraelu
i saksońskim miastem Grimma. W ramach Związku Gmin Regionu Kutnowskiego współpracuje
z północnoangielskim Hrabstwem Northumberland.
Współpraca dotyczy wymiany kulturalnej, sportowej oraz młodzieży.
Kontakty zagraniczne dają miastu możliwość wzbogacania i wymiany doświadczeń.


Tereny rekreacyjne nad Ochnią

Dalej...

 

 

   Ogłoszenia

Szanowni Państwo,

Przesyłamy link dotyczący oferty polskich uczelni wyższych w zakresie studiów w językach obcych: http://www.studyinpoland.pl/

Poniższe uczelnie oferują naukę na różnych wydziałach :

· Academy of Fine Arts in Poznan

· Adam Mickiewicz University

· AGH University of Science and Technology

· Andrzej Frycz Modrzewski Krakow University

· Bronisław Markiewicz State School of Higher Vocational Education In Jaroslaw

· Cardinal Stefan Wyszyński University in Warsaw

· Cracow University of Economics

· Cracow University of Technology

· Częstochowa University of Technology

· Eugeniusz Piasecki University of Physical Education in Poznan

· Gdansk University of Technology

· Jagiellonian University

· Karol Adamiecki University of Economics in Katowice

· Kazimierz Wielki University

· Kielce University of Technology

· Kozminski University

· Lazarski University

· Maria Curie-Sklodowska University

· Maria Grzegorzewska Academy of Special Education

· Medical University of Lodz

· Medical University of Lublin

· Opole University of Technology

· Poznan University of Economics

· Poznan University of Medical Sciences

· Poznan University of Technology

· Pultusk Akademy of Humanities

· Technical University of Lodz

· University of Silesia in Katowice

· University of Agriculture in Krakow

· University of Lodz

· University of Warmia and Mazury in Olsztyn

· University of Warsaw

· University of Wroclaw

· University School of Physical Education in Wroclaw

· Warsaw School of Economics

· Warsaw School of Social Sciences and Humanities (SWPS)

· Warsaw University od Life Sciences - SGGW (WULS - SGGW)

· Warsaw University of Technology

· Wroclaw Medical University

· Wroclaw University of Economics

· Wroclaw University of Technology

Na wskazanej stronie internetowej znajdziecie Państwo również odpowiedzi na pytania:

Why choose Poland?
Do I have to speak Polish?
How can I find a course of my interest?
What are the tuition fees at Polish institutions?
What are the living expenses in Poland?
Am I allowed to work in Poland?
Is health insurance necessary?
How will i find housing?
How do I legalize my stay in Poland?
Are any scholarships available?

Dział Polonii i Promocji

Konsulat Generalny RP w Toronto


 

 


 

 


 


www.mbvolunteer.ca

Need to recruit volunteers? Post opportunities on Volunteer Manitoba's free recruitment website free of charge! Current listings

are sent to media, universities, colleges, high schools, trade schools, and selected agencies on a weekly basis.
We see an increase in “website traffic” each January, so post your positions in time for the New Year!

Step 1: Log on to mbvolunteer.ca and click on Create an Account link.
Step 2: Fill in the form provided and click Send Registration when complete.
Step 3: Activate your new account. An activation email will be sent to you.
Step 4: Go to mbvolunteer.ca and click on Login in the menu. Enter your user name and password.
Step 5: Click on the Post a Position link in the menu (or on the homepage). The Posting Form will appear.
You can choose to have your opportunity appear on both of our websites!
Step 6: Click Submit when form is completed. It will be posted on our site within 2 business days.

www.myvop.ca

Need to recruit youth volunteers? Manitoba Youth Volunteer Opportunities  (MYVOP) is also a free recruitment tool for organizations.  Visit www.myvop.ca or en français www.myvop.ca/fr and follow the steps above to recruit youth volunteers ages 13-30.

Please do not hesitate to contact us for further information!

Cheers,
Noreen Mian
Program Manager
Volunteer Manitoba 
Suite 410 - 5 Donald Street S.
Winnipeg
, MB Canada R3L 2T4
Ph: 204.477.5180 Ext. 230
Toll Free: 1.888.922.4545
Fax: 204.284.5200
www.myvop.ca

Hello:

I am the Program Assistant of the University of Winnipeg's English for Specific Purposes Program. Please find attached a poster for our upcoming Winter session of courses for internationally educated professionals or for immigrants who would like to improve their English and academic skills to enter university. We would be very grateful if you would  place this poster in an area where members of your ethnic community will see it. Our courses are free to qualifying immigrants.

If you have any further questions, please do not hesitate to contact me.

With gratitude,
Carolynn

Carolynn Smallwood, M.A.
Program Assistant
English for Specific Purposes Program
515 Portage Avenue, Room 4C34
(4th floor, Centennial Hall, Room 34)
 

Mailing Address:
English Language Programs
English for Specific Purposes
515 Portage Avenue
Winnipeg, Manitoba  R3B 2E9
p: 204.982.1818
c.smallwood@uwinnipeg.ca
 

If you are delivering an application in-person, please drop it off at the English Language Programs offices at 491 Portage Avenue in the Rice Building (Lobby), and mark it "Attention: Carolynn Smallwood--English for Specific Purposes."

If you are delivering an application in-person, please drop it off at the English Language Programs offices at 491 Portage Avenue in the Rice Building (Lobby), and mark it "Attention: Carolynn Smallwood--English for Specific Purposes."

Szczegóły


 


Translate this page - Note, this is automated translation meant to give you sense about this document.
 
Kalendarz wydarzeń
<<< lipiec >>> 2010
Ni Po Wt Śr Cz Pi So
        1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
Zapisz się na naszą listę
Email
Imie i nazwisko

 

 

Spis Książek Biblioteki SPK
Polsat Centre
Człowiek Roku 2008


Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę



 


 

Irena Dudek zaprasza na zakupy do Polsat Centre Moje motto: duży wybór, ceny dostępne dla każdego, miła obsługa. Polsat Centre217 Selkirk Ave Winnipeg, MB R2W 2L5, tel. (204) 582-2884

Kliknij tutaj aby zobaczyć ofertę
 

 

Polskie programy telewizyjne w Twoim domu 16 kanałów

TVP1, TVP2, TVN, TVN24, TVN7, Polsat, Polsat2 ,TV Polonia, TVPuls, Eurosport, Polsatsport, Nsport, AXN/Discovery, Boomerang, TV4,

Viva IPMG to system który umożliwi Ci stały odbiór tych programów To nie jest Slingbox czy Hava Potrzebny Telewizor, IPMG box, Router i internet
Box kosztuje 200CDN, miesięczna opłata 50CDN i jednorazowa opłata za aktywacje 50CDN Dzwoń na
282-2090 do Janusza

 

 



189 Leila Ave
WINNIPEG, MB R2V 1L3
PH: (204) 338-9510

 



Kliknij tutaj, aby wejść na stronę gdzie można ściągnąć nagrania HYPERNASHION za darmo!!!
 


 

Royal Canadian Legion
Winnipeg Polish Canadian Branch 246
1335 Main St.
WINNIPEG, MB R2W 3T7
Tel. (204) 589-m5493


 



“Klub 13”
Polish Combatants Association Branch #13
Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Koło #13
1364 Main Street, Winnipeg, Manitoba R2W 3T8
Phone/Fax 204-589-7638
E-mail: club13@mts.net
www.PCAclub13.com


Zapisz się…
*Harcerstwo
*Szkoła Taneczna S.P.K. Iskry
*Zespół Taneczny S.P.K. Iskry
*Klub Wędkarski “Big Whiteshell”
*Polonijny Klub Sportowo-Rekreacyjny